M!ri napisał/a:Nie, jeżeli nie jesteś szczęśliwy, nie możesz epatować szczęściem i się nim dzielić. Musisz najpierw dojść do ładu z samym sobą -> czyli terapia.
Ok ale czy to jest w ogóle możliwe do osiągnięcia samemu, bez tej drugiej osoby? Czy to nie jest błędne koło, że jestem nieszczęśliwy bo nie mam nikogo i nie mam nikogo bo jestem nieszczęśliwy? Na terapię zamierzam pójść jak tylko się na nią doczekam, jestem na liście oczekujących ale znając nasz NFZ możliwe, że prędzej umrę ze starości.
ChuopskiChłop napisał/a:JuliaUK33 napisał/a:Gary napisał/a:Wystarczy zapłacić i można tak mieć.
Mozna miec za darmo po co placic?
Za darmo? To tak się da? (xD)
No dobra, żarty na bok. Po analizie materiału z tego tematu, podaj jakiś sposób na uzyskanie tego za darmo dla przeciętnego chłopa, i nie, przytulenie kota się nie liczy (ale ja swoją drogą uwielbiam kotki <3).
Niestety to jest bardzo brutalna prawda. Dla kobiety takiej jak JuliaUK33 i zdecydowanej większości innych coś takiego jak zwykłe przytulenie jest czymś tak normalnym i łatwo dostępnym jak oddychanie, a dla wielu mężczyzn to jest coś wręcz nieosiągalnego. Tak, nawet coś tak prostego jest nieosiągalne.
SaraS napisał/a:A ja się nie oglądałam za nikim, nie zwracam uwagi na ludzi/otoczenie. Nie to, że z jakiegoś poczucia wyższości, po prostu tak mam, jak idę, to idę, myślę o czymś, coś może planuję itd., zdarza mi się znajomych nie zauważyć, jak jestem skupiona na czymś innym. Fakt, że pod tym kątem jestem raczej skrajnym przypadkiem, ale u większości moich koleżanek efekt jest podobny, bo nawet jeśli zauważą przystojnego faceta, to kończy się na stwierdzeniu "o, ten jest przystojny" i tyle. Wbrew teoriom Raki o kobietach biegających za przystojniakami, dla żadnej z nich nie jest to motorem do działania, bo to, że ktoś jest przystojny, nie sprawia, że staje się interesujący i zaraz chce się go poznać. Tym bardziej w sytuacjach codziennych, typu na ulicy, w sklepie itd. Atrakcyjny wygląd zwiększa szanse, ale sam raczej nie zrobi nic; zwiększa, kiedy w grę wchodzą już jakieś interakcje, znajomość albo jej, powiedzmy, namiastka.
Dla mnie też coś takiego nie jest motorem do działania, po prostu lubię popatrzeć na coś pięknego, w tym przypadku kobietę trafiającą w mój typ. Jednak to, że zobaczę taką na ulicy i się za nią obejrzę nie znaczy, że pójdę za nią i będę zagadywał. Czy powinienem to robić?
SaraS napisał/a:Shini, znowu zbyt dosłownie. Chodzi o to, że się różnimy. To, że mężczyzna robi coś, gdy mu się kobieta podoba, to nie znaczy, że jeśli kobieta tego nie robi, to facet nie ma szans. Tak jak z tym oglądaniem się - mężczyźni to robią często gęsto, kobiety dużo rzadziej i jeszcze mniej z tego wynika. Jeżeli mężczyzna chciałby, żeby kobieta coś tam zrobiła, w związku z czym sam robi to dla niej, to też nie zawsze musi być strzał w dziesiątkę - bo kobieta może chcieć czegoś innego. Zamiast przykładu z seksem Gary'ego: to tak, jakby dziewczyna kupiła Ci szminkę, o której sama marzy, albo Ty jej - wkrętarkę.
Najczęściej. Chyba że on rozmawia z kimś przy niej. W każdym razie zazwyczaj ona musi go słyszeć, a nie zobaczyć. 
Ja bym tu ostrożnie założyła, że ludzie podrywają różnie. Faktycznie większość stara się to robić bardziej mimochodem, żeby w razie czego móc się szybciej wycofać, a jakiekolwiek wyraźniejsze deklaracje słowne wchodzą w grę, kiedy już widać, że podrywanie było skuteczne albo... całkowicie nieskuteczne, tak w ramach ostatniej deski ratunku. Ale też spotkałam się z takimi adoratorami, którzy prostu z mostu oświadczali w zasadzie, że im się podobam i że ruszają z podrywem do boju. I wtedy ten podryw też był nieco bardziej, ee... efektowny (nie mylić z efektywnym
), bo panów nic już właściwie nie ograniczało, w końcu wszyscy cel już znali.
Chwila, czyli jeśli facet coś robi, a kobieta nie reaguje, olewa go lub spławia to nie znaczy, że on nie ma szans i możliwe, że jeszcze coś z tego wyjdzie? Jeśli tak to jak długo facet ma się starać licząc na to, że ona jednak zareaguje pozytywnie? Każdy ma jakiś limit cierpliwości, a większość ludzi rezygnuje od razu jak nie będzie reakcji. Piszesz, że większość kobiet raczej nie ucieszyłaby się z wkrętarki, a ja ze szminki bym się ucieszył. Nawet bym jej nie użył ale cieszyłbym się z samego faktu, że dostałem prezent od dziewczyny. Tak samo dużo bardziej bym się ucieszył jakby na przykład mi coś ugotowała nawet jeśli nie dałoby się tego zjeść niż z jakiegoś drogiego prezentu.
Ponownie dzięki forum uświadomiłem sobie jedną rzecz. Zawsze byłem całkowicie przekonany, że dziewczyny nie zwracają na mnie uwagi bo jest we mnie coś odrzucającego już na pierwszy rzut oka, a ty teraz piszesz, że one po prostu nie zauważają faceta póki ten nie zagada.
Thomas29 napisał/a:Taaa znam to powiedzonko. Tyle, że jeżeli mam udawać cały związek to ja dziękuję za takie coś. Zawsze wyłożyłem z założenia, że co jak co ale relacja w związku powinna być jak najbardziej szczera i powinna być taką relacją gdzie maksymalnie można być sobą, natomiast partner powinien być zarówno najlepszym przyjacielem do którego można przyjść ze wszystkim. Jeżeli związek ma być ciągłą grą i zabawą w kotka i myszkę to dla mnie takie coś nie ma sensu.
W pełni się zgadzam, jeśli przez całe życie mam udawać kogoś kim nie jestem to nie ma najmniejszego sensu wchodzić w taki związek. Zresztą nikt nie zdoła udawać przez całe życie, prędzej czy później każdy pęknie.
JuliaUK33 napisał/a:Thomas29 napisał/a:Okej. To jeszcze jest w jakimś stopniu zrozumiałem. Miałem na myśli raczej takie kwestie jak chociażby brak doświadczenia seksualnego czy związkowego, które mogą mieć rzeczywisty wpływ na relację, a które często są dla kobiety czerwoną flagą nawet bez żadnych innych widocznych przyczyn z samego tylko faktu, że są.
Akurat dla mnie brak takich doswiadczen nie jest czerwona flaga dla wielu kobiet tez pewnie nie znowu sobie wymyslasz problemy
Ja też kilka razy i od różnych dziewczyn usłyszałem, że jeśli facet nie ma żadnego doświadczenia mając 25 lat lub więcej to MUSI być z nim coś nie tak i nawet gdyby się podobał to nie chciałby mieć z nim nic wspólnego, już nawet nie mówiły o związku ale w ogóle nie chciałby takie nawet znać. Raz było to pod moim adresem i kilka razy rozmawiając ogólnie o facetach i co jeszcze ciekawsze wszystkie te dziewczyny miały jeszcze daleko do tych 25 lat.