SaraS napisał/a:Nie wiem, co tu rozwinąć. To tak a propos Waszych ostatnich postów dot. sytuacji, którą opisała Olinka.
Ty z góry założyłeś, że sygnały z męskiej strony były, ale Olinka ich nie zauważyła. A gman napisał wprost: że gdyby była zainteresowana, to sama by coś zainicjowała. Rozumiem to tak, że facet - jeśli nie widzi sygnałów - może uznać, że kobieta nie jest zainteresowana, więc sam nic nie będzie robił, bo po co. Ale jeśli kobieta nie widzi sygnałów, to... też ona nie jest zainteresowana.
Dlaczego to kobieta, nie widząc zainteresowania mężczyzny, nie może uznać, że to on nie jest zainteresowany? Przecież tak najczęściej jest.
Dokładnie. Nawet nie chce mi się tego komentować. Zresztą nie było moją intencją roztrząsanie sprawy sprzed wielu lat, bo dzisiaj nie ma to żadnego znaczenia, ale pokazanie, że takie krycie się z uczuciami to strzelanie sobie w stopę. Przypuszczam, że to może wynikać z lęku przed odrzuceniem, a lęk przed odrzuceniem z zaniżonego poczucia własnej wartości, jednak czasem lepiej zaryzykować i wiedzieć na czym się stoi niż unikać sytuacji, które potencjalnie mogłyby coś zmienić na lepsze. Jak się nie sprawdzi, to odbiera się sobie szansę.
A dla tych wszystkich wymądrzających się, co to wiedzą lepiej (notabene to jest bardzo męczące napisać coś, a potem udowadniać, że nie jest się wielbłądem, bo moja samoświadomość jest wystarczająca, by wiedzieć co mną kierowało) - przyjaźniliśmy się, ale raz, że opisywany chłopak od dłuższego czasu miał dziewczynę, a dwa - nasz wspólny przyjaciel bardzo wprost dawał nam obojgu odczuć, że jest mną zainteresowany, więc tym bardziej byłoby to nie fair.
Ja wiedziałam, że on traktuje mnie w wyjątkowy sposób, ale robił to bardzo subtelnie, nigdy nie przekraczał granicy, za którą oboje moglibyśmy poczuć się niezręcznie, miał i wciąż ma zasady, wysoko rozbudowaną inteligencję emocjonalną. Mnie też zasady nie pozwalały na wychodzenie nawet krok do przodu. Takich rzeczy się po prostu nie robi, a ja nie byłam desperatką, nie narzekałam na brak zainteresowania swoją osobą.
Thomas29 napisał/a:Z jednej strony niby jest to podejście sensowne i logiczne, ale z drugiej jeżeli w perspektywie jest związek to przecież te problemy i tak prędzej czy później wyjdą na jaw. Nie da się wszystko ukrywać wiecznie, a po drugie z partnerem powinno być się jednak szczerym.
Poza tym jeżeli związek ma być ciągłą grą pozorów i uważania na każdym kroku żeby tylko coś się nie wydało, relacją w której nie wolno mi szczerze być sobą to ja dziękuję za taki związek.
Oczywiście. Przecież właśnie w ten sposób tworzy się w związku intymność, czyli najbliższą formę emocjonalnej bliskości. Na tym to polega, że dopuszczamy bliską sobie osobę głębiej niż kogokolwiek innego. Kreowanie się może udać się na początkowym etapie znajomości, ale przychodzi taki moment, że nawet dla dobra związku trzeba zrzucić maski, w przeciwnym razie na włąsne życzenie skazujemy się albo na porażkę, albo na poczucie samotności i ciągłego niezrozumienia.