Jack Sparrow napisał/a:Ona nie ma doktoratu. Wątpię, aby miała wyższe wykształcenie. Inaczej wiedziałaby czym jest The Lancet, bo to tytuł mający swoje początki w połowie XIX wieku. Przynajmniej kojarzyłaby czym jest Google Scholar, PubMed, IBUK, OpenStax, Library Genesis, Internet Archive. Wiedziałaby jak używać zwykłego google'a i nie przywoływałaby wikipedii. Przecież ona nawet nie wiedziała, że biblioteki mają dostęp online. Nie dziwiłaby się, że artykuły naukowe mają po kilkanaście, a nie kilka stron. Wiedziałaby też, że zwyczajnie nie da się przebrnąć przez studia korzystając jedynie z materiałów z wykładów czy podręczników, bo to nie szkoła średnia. Może tak było w PRLu, ale od 20-25 lat to niemożliwe. Jak ktoś ma szczęście, to najwyżej się prześlizgnie, przez egzaminy na takich materiałach, ale nie dotrwa do nich, bo zwyczajnie nie zaliczy po drodze ćwiczeń, gdzie trzeba samemu opracowywać różne zagadnienia w czasie samodzielnego realizowania projektów.
Ona zatrzymała się mentalnie w PRLu. Nie nadąża za technologią. Nie wie, że wszystko to co było w papierze, a przedstawiało jakąkolwiek wartość, to już dawno poddano cyfryzacji i jest dostępne przez internet. Bo digitalizacja zaczęła się właśnie od materiałów mających największą wartość.
Zobacz, że spokojnie 80-90% tej dyskusji to są jej personalne wycieczki spowodowane tym, że zwyczajnie nie zadała sobie trudu, aby przeczytać - uważnie - choć jeden artykuł opisujący zjawiska, filozofie i ruchy społeczne, o których jest dyskusja. Większość czasu to po prostu tłumaczenie temu tEMpakowi o czym jest w ogóle rozmowa. Bo nawet nie wie. Rzuca jakimiś hasłami tu i ówdzie, bo tego nie zrozumie, tamtego nie przeczyta, a coś tam jej się tli pod deklem. Więc wysrywa. A jak ktoś jej wskaże paluszkiem niekompetencję to się obraża, tupie nóżką i pod pozorem trollowania zaczyna personalne ataki.
Bo ja się kreuję na znafcę. Bo przeczytałem jakąś prezentację o problemach demograficznych, która potwierdza tezę o nadpopulacji młodych i samotnych mężczyzn. Przecież to jest komedia. Żenująca, ale wciąż komedia.
Jesteś stuprocentowo pewien, że ona nie robi tego celowo? Bo ja mam poważne wątpliwości czy rzeczywiście można być realnie tak głupim i aż tak się w swojej głupocie pogrążać. Bardziej mi to pasuje na celowe działanie spowodowane niemożnością wygrania dyskusji na poziomie merytorycznym z jednoczesnym wykluczeniem możliwości przyznania się do porażki. Chociaż nawet w takim wypadku wybrała chyba najgłupszy możliwą drogę bo istnieją inne dużo lepsze sposoby pozwalające odciąć się od danych tez jednocześnie z nimi konkretnie nie dyskutując.
Dziwi mnie też, że są osoby które bezrefleksyjnie jej w tym absurdzie wtórują tylko po to aby nawet na siłę nie przyznać racji tezom dla siebie niewygodnym. Taka Julka na przykład - przecież to aż w oczy kłuje.
Jack Sparrow napisał/a:Jedyne co się nie zgadza w tym co przedstawiają incele to jest to, że często mylą skutek z przyczyną. Że niekiedy tezy, na które się powołują są wyrwane z kontekstu, albo są wynikiem celowych manipulacji, aby ich doić z kasy (np Tinder).
Ja bym raczej powiedział, że zamykają się na główne przyczyny swojego stanu skupiając się tylko na tych pozostałych. Bo jeżeli przyjąć, że tezy takie jak hipergamia, nadpopulacja mężczyzn, zawyżone wymagania, itd. są przynajmniej w jakimś stopniu prawdziwe to one też mają jakiś wpływ na ich (inceli) położenie. Pomimo, że oczywiście ich indywidualne mankamenty grają tutaj nierzadko o wiele większą rolę.
Co do samych portali randkowych chociażby - to okej - algorytmy i działanie serwisów rzeczywiście mają tutaj ogromny wpływ. Niemniej jednak to nie oznacza, że strategie wyboru obydwu płci nie mają tego wpływu w ogóle. Oprócz takiego Tindera są jeszcze inne portale umożliwiające na przykład samodzielne wyszukiwanie innych użytkowników i pisanie do nich bez konieczności zmatchowania. I wcale nie widać tam jakiejś gigantycznej różnicy w porównaniu do tego Tindera w odbiorze użytkownika w zależności od jego atrakcyjności zdjęciowej.
Panna de Jones napisał/a:Nawet te autorytety, na które tak mocno się powołujesz dyskutują między sobą podważając twierdzenia i bardzo często nie są zgodni między sobą, co do postawionych tez i wniosków.
Tylko problem tutaj jest taki, że Ty właśnie nie próbujesz podważać czyichś konkretnych twierdzeń, tez i wniosków. Przez cały czas zamiast rozmawiać merytorycznie stosujesz argumentum ad personam w stosunku do Jacka czy mnie jednocześnie zarzucając to samo nam w Twoim kierunku.
SaraS napisał/a:Tylko że incel nie ma na czole napisane "jestem incelem". Jeżeli jest outowany z grupy towarzyskiej, to nie ze względu na to, tylko ze względu na swoje zachowanie.
Jeśli ktoś jest, powiedzmy, niefajny w jakikolwiek sposób, to nie chcesz się z nim spotykać. I nie ma znaczenia, czy to będzie marudny incel, cham, buc czy cwaniaczek. Nikt nie będzie robił czegoś nieprzyjemnego, żeby komuś niefajnemu "zrobić dobrze". I trochę niesmaczne jest wymaganie tego.
Zgoda. Ale to zależy jeszcze od tego co to konkretnie za zachowanie i przyczyna. Jeżeli ktoś może być dla otoczenia niebezpieczny bądź uciążliwy to okej, zrozumiałe. Pewne zachowania natomiast często są też skutkiem danego traktowania przez otoczenie i zaczyna się to często bardzo wcześnie choćby już na etapie szkoły. A tam powodem wyoutowania często są czynniki błahe. Każdy zna chyba przypadek tej jednej osoby w klasie, która w sumie nie była niczemu winna, ale z jakiegoś powodu zostawała tym tzw. kozłem ofiarnym pogardzanym przez resztę kolegów. Czasem też pozory mylą i dana osoba sprawia tylko wrażenie "niefajnej". Efekt aureoli jednak rzeczywiście istnieje i ma na takie rzeczy wpływ.
SaraS napisał/a:Tak się wtrącę: to jest możliwe. Moja mama robiła doktorat wyłącznie na podstawie swoich badań. Większość publikacji też na nich opiera. Tak że ten. Nie czepiałabym się.
I w ramach ciekawostki: babcia swoją magisterkę specjalnie pisała na temat dzieła, które w tamtych czasach nie dorobiło się jeszcze żadnych mądrych opracowań. Tylko po to, żeby jej praca nie była odtwórcza. 
Zgadza się - w przypadku pracy opartej na badaniach podstawą są Twoje badania. Jednak i tak musisz wykazać podstawę tego co chcesz zbadać opierając się na wcześniejszych odkryciach, pracach i badaniach.
SaraS napisał/a:Piszecie o zorganizowanej pomocy. Okej, może i nie ma. Co stoi na przeszkodzie, żeby samotni zaczęli sobie organizować grupy wsparcia?
No przecież zaczęli sobie sami organizować. W postaci internetowych grup incelskich. Tylko, że oni zamiast sobie tam pomagać jeszcze utwierdzają się w swoich poglądach i "przegrywie". Samoistna pomoc nie wypaliła.