rakastankielia napisał/a:SaraS napisał/a:rakastankielia napisał/a:Nigdzie nie napisałem, że to się odnosi do wszystkich kobiet ani że każda kobieta jest na portalach i ulega atencji. To, że kobiety, które dotychczas próbowałem poznawać są negatywnie nastawione jest faktem, więc nie ma tu żadnego oceniania z góry. Nie są zainteresowane już na samym początku, mimo że nic o mnie nie wiedzą, więc nie mają podstawy, by mnie ignorować.
Owszem, masz pretensje i to nieuzasadnione. Zachowujesz się, jakby kobiety były zobowiązane do poznawania Ciebie, a nie są; w końcu mowa o obcych dla Ciebie ludziach.
Rozumiesz? Pretensje mogłaby mieć do mnie przyjaciółka gdybym nagle nie chciała z nią rozmawiać. Albo partner. Albo ktokolwiek, kto ma pozycję/rolę pozwalającą na oczekiwanie czegoś ode mnie, gdy ja w danej relacji mam rolę adekwatną do tego, zobowiązującą mnie do pewnych rzeczy (przyjaciel - przyjaciółka, ale i matka - dziecko itd.). I to pod warunkiem, że obie strony tych ról są świadome i je zaakceptowały (bo jak sobie znajoma zacznie wyobrażać, że jesteśmy przyjaciółkami, albo kasjer, do którego się uśmiechnęłam - że jestem materiałem na dziewczynę, to nadal nie zobowiązuje mnie to do niczego).
Tymczasem Ty masz pretensje do obcych czy ledwo znajomych kobiet o to, że nie chcą Cię poznać. Nie muszą chcieć. To ich sprawa, kogo chcą w swoim życiu. Możesz sobie myśleć, że jesteś cudowny, pełen zainteresowań i przez to warty poznania, ale to nadal na nikogo nie nakłada obowiązku poznania Ciebie. Twoje pretensje są z tyłka wzięte, bo od obcych możesz co najwyżej oczekiwać neutralności czy do pewnego stopnia "grzeczności" (bo nawet nie wielkiej uprzejmości), więc dopóki ktoś na Twoje "cześć" nie każe Ci się odwalić, to nie masz powodu do fochów.
Gdyby wszyscy tak myśleli, to ludzie nigdy by się nie poznawali i nie zakładali rodzin. Nie oczekuję od losowej kobiety na ulicy, żeby rzucała mi się w ramiona, ale żeby przychodząc na wydarzenia związane z zainteresowaniami, nie mieć możliwości porozmawiać z jakąkolwiek kobietą? Albo w szkole czy na studiach, gdzie siłą rzeczy musimy spędzać wspólnie czas?
Tak myśleli? To znaczy jak? Że nie mają obowiązku poznawania kogoś czysto towarzysko, jeśli nie mają ochoty? Myślę, że ludzie są tego świadomi. Oczywiście będzie jakiś rozstrzał w reakcjach, uzależniony choćby od stopnia asertywności, wychowania (jak ktoś całe dzieciństwo słyszał "musisz się pobawić z Wojtusiem, bo będzie mu przykro" czy "pocałuj ciocię, ciocia chce buziaka", to zapewne będzie mu trudniej okazać brak chęci/zainteresowania) itd., ale serio, ile znasz osób, które uważają, że jeśli ktoś chce je poznać, to ich własne chęci się nie liczą? Przecież takie relacje powstają dla przyjemności, a nie z obowiązku.
I nie masz racji. Oczywiście, że ludzie by się poznawali i zakładali rodziny. Przecież to robią! Ale robią to wtedy, kiedy obie strony tego chcą. Jeżeli nie mam ochoty poznać faceta, który postanowił do mnie zagadać, to nie znaczy, że nigdy nie będę chciała poznać nikogo. Albo że już nie mam wystarczającego "zaplecza towarzyskiego". To tylko znaczy, że nie mam ochoty poznać tego konkretnego faceta. I serio, nie wpłynie to na moje możliwości założenia rodziny czy posiadania grona przyjaciół.
No i to: "ale żeby przychodząc na wydarzenia związane z zainteresowaniami, nie mieć możliwości porozmawiać z jakąkolwiek kobietą?" jest kwintesencją Twojej roszczeniowości w kontaktach z kobietami. Co z tego, że Ty przyszedłeś gdzieś tam, żeby zagadać? Ponownie: przecież ludzie nie istnieją po to, by spełniać Twoje oczekiwania. I naprawdę, to nie jest nic oburzającego.