Strasznie dużo piszecie
, ale z tym wątkiem jest jak z filmowym tasiemcem - przegapisz kilka odcinków (tu: kilka stron) i masz odczucie, że jesteś w tym samym miejscu, w którym skończyłeś śledzić akcję.
Wrócę tylko do tego, co odnosiło się bezpośrednio do moich postów.
jakis_czlowiek napisał/a:1) Terapia grupowa przez rok, właśnie mi się skończyła. Za chwilę będę szukał indywidualnej.
2) Przez prawie 1.5 roku byłem na portalach typu Tinder/Sympatia, itp. Nic to nie dało, żadnej randki z tego nawet nie było. Nie pomogły zdjęcia od fotografa. Dla dziewczyn jestem nikim. Tylko z 8 spotkań zapoznawczych, z czego połowa to było raczej szukanie kogoś do FWB...
3) Od paru miesięcy chodzę grać minimum raz w tygodniu w planszówki z pewną grupką ludzi. Ale zwykle gramy częściej, czasem u mnie, czasem u kogoś innego. Chodzę też z z nimi do kina, pewnie będą inne okazje, by z nimi coś porobić, jakiś sport itp.
4) Rok temu chodziłem do fryzjera raz na 2-3 miesiące. Teraz chodzę co 2 tygodnie.
5) Co jakiś czas chodzę na speed dating. Oczywiście bez sukcesu, żadnych par nie mam. Bo jestem nikim dla dziewczyn.
6) Na pewno coś się jeszcze znajdzie, ale już późno i ciężko myśleć 
Powiem szczerze, że jak dla mnie to się całkiem nieźle obroniłeś, ale (tak, niestety jest tu i "ale")... nie ma zmiany w najważniejszym, czyli myśleniu na własny temat. Ty się nawet nie lubisz, a co dopiero mówić o miłości do siebie, w parze z którą idzie akceptacja. To z kolei odbiera Ci całą pewność siebie. Uwierz, że znam sporo niezbyt urodziwych mężczyzn, którzy jednak mają wysokie poczucie własnej wartości, które co prawda może, ale na pewno nie musi być zależne od powodzenia u płci przeciwnej, za to bez dwóch zdań na to powodzenie się przekłada.
jakis_czlowiek napisał/a: Ale co mi po pieniądzach, skoro charakter do dupy i jestem nudny?
Dopóki siebie nie lubisz, a na domiar złego masz "charakter do dupy i jesteś nudny", to czym chciałbyś do siebie przyciągnąć potencjalną partnerkę? Moim zdaniem nie ma opcji, żeby powyższe starania miały szansę odnieść zamierzony efekt. Jak już wcześniej napisano, plus za terapię, choć jeszcze dłuuuuga droga przed Tobą, a Ty czekać nie chcesz. Tak to się niestety nie uda.
Przegryw Prawiczek napisał/a:Czytając ten wątek od początku w zaledwie kilka dni, w połowie oczekiwałem przełomu u naszych bohaterów. Dlaczego?
Ze względu na tytaniczną pracą wykonaną przez Ciebie i kilka innych dziewczyn.
Najpierw zostały obnażone ich poglądy.
Mogli odrzucić te wszystkie głupie intelektualizacje na temat kobiet, będące niczym więcej jak mechanizmem obronnym.
W kolejnej fazie każdy z nich podzielił się tym, jak się czuję ze sobą i jak wygląda ich sytuacja życiowa/relacyjna.
Zostało to przyjęte z ciepłem, empatią i zrozumieniem.
Kolejnym etapem była lista rozwiązań i pytań w formie otwartej, która pozwoliłaby ruszyć im dalej albo zdecydować się na szukanie pomocy, skoro ruszyć dalej nie potrafię.
I w tym momencie pojawiła się pętla i wróciliśmy do punktu początkowego.
Na przestrzeni półtora roku znaleźli miejsce, w którym przynajmniej do pewnego etapu mogli przepracować swoje problemy i braki.
Miejsce, które było bezpieczne i w którym uwaga była skierowana na nich.
Nie skorzystali z tego.
Z racji braków w relacjach nie mieli i nie będą mieli takiego miejsca ponownie.
Zmiana w ich wypadku nie jest możliwa, a już na pewno nie za sprawą forum.
Dlatego nie należy im się nic.
I nic też się w ich życiu nie zmieni.
Niezła analiza. Z uwagi na rozciągnięcie w czasie, wydaje się, że te wszystkie uchwycone przez Ciebie etapy, dla nas, czytających i piszących na bieżąco, są znacznie mniej widoczne. Przypuszczam, że właśnie taka skumulowana lektura całego wątku (szczerze podziwiam za determinację i wytrwałość), pozwala wychwycić niuanse, których my już tak wyraźnie nie zauważamy.
Jak najbardziej zgadzam się z Tobą, że te godziny poświęcone na (a jakże!) pomocowe rozgryzanie tematu, w żaden sposób nie zostały wykorzystane, co pokazuje choćby fakt, że chyba nikt z odbiorców tych postów (no może poza Shiniganim) niczego z nich nie wyniósł i nie zrobił nawet kroku do przodu. Za to po stwierdzeniu, że to jest orka na ugorze i syzyfowa praca, nasza chęć pomocy wyraźnie się wypaliła. Jeśli tu wchodzimy, to raczej z innych pobudek niż jeszcze jakiś czas temu
.
W każdym razie od mielenia w kółko tego samego, ale bez realnej chęci wychylenia się ze swojej bezpiecznej skorupki, niczyje życie magicznie się nie odmieniło.
I tak jak zaznaczyłam na samej górze, w wątku pojawia się kilka kolejnych stron, a potem kolejnych i kolejnych i z dużą dozą prawdopodobieństwa można założyć, co też przeczytamy po następnym zalogowaniu się.
Na szczęście (szczęście dla wiadomej grupki) co jakiś czas pojawiają się nowe osoby, które ze świeżym zapałem podejmują się zadania, które dla poprzedników okazało się karkołomnym
.