Shinigami napisał/a:Przegryw Prawiczek napisał/a:Ja jestem według waszej skali z wyglądu 6-6.5/10, a przez całe życie poznawałem, spotykałem się i wchodziłem w związki z młodszymi kobietami 8-9/10 - nie tylko pod względem wyglądu.
Wynikało to m.in. z tego, że mentalnie czułem się 9/10, pewnie mocno na wyrost:P
Zmierzam do tego, że tak jak się czujesz ze sobą, tak też jesteś odbierany przez kobiety.
To działa nawet mikroskali na małych interwałach czasowych. Gdy mam dobry dzień, jestem pogodny i pełen charazmy, to idąc ulicą widzę o wiele większe zainteresowanie ze strony kobiet, niż gdy jestem zgaszony, niepewny itp.
każdy z nich miał coś co drastycznie go wyróżniało z tłumu. Jeden zarabiał 5 cyfrowe sumy, inny miał takie gadane, że w 20min potrafił każdemu zrobić papkę z mózgu i to byli właśnie tacy faceci. To czujesz się inaczej niż jest w rzeczywistości jej nie zmieni, ani nie ma wpływu na odbiór ciebie przez innych. Terapeutka też mi o tym mówiła i to jest chyba jedyna rzecz, z którą nie mogłem się zgodzić na tej terapii. Próbowałem to robić, wielokrotnie, w różnych miejscach i z różnymi ludźmi i nigdy nie zadziałało. No chyba, że ludzie o których piszesz mają nadprzyrodzone moce, potrafią czytać w myślach, dosłownie widzą czyjąś aurę albo nawet z daleka rozpoznać czy ktoś jest szczery czy nie. Nigdy nie widziałem zainteresowania kobiet idąc ulicą, nigdy nie widziałem by jakaś się za mną obejrzała czy tym bardziej by kiedykolwiek jakaś kobiet pierwsza do mnie zagadała nie licząc tych co rozdawały ulotki albo robiły ankiety. Próbowałem wyglądać charyzmatycznie, udawałem, że jestem bardziej pogodny niż faktycznie byłem, próbowałem wyglądać na jak najbardziej pewnego siebie i nigdy nie zadziałało.
Nie do końca rozumiem początek Twojej wypowiedzi, ale spróbuję się odnieść.
Myślę, że to żadna sztuka mając 30 lat poderwać 20-25 latke. Ponieważ górujesz obyciem i doświadczeniem nad nią i jej rówieśnikami. Kiedyś się tym szczyciłem, z perspektywy czasu uważam, że o wiele trudniej byłoby mi zaimponować równolatce w tamtym okresie:)
Rozdzielmy dwie rzeczy. Poznawanie i wchodzenie w relacje z kobietą, którą poznałeś i jesteś nią szczerze zainteresowany, a poczucie atrakcyjności i chwilowy niewerbalny kontakt na ulicy, w kawiarni to dwie różne rzeczy.
Pierwsze to może zostawię, to długi temat.
Jeśli chodzi o to drugie, to nie polega to na żadnym udawaniu, nastawianiu się itp.
Gdy jesteśmy w przestrzeni publicznej to wysyłamy sobie mnóstwo sygnałów, się są to głównie spojrzenia, często uśmiech lub ruch ciała. Te rzeczy są nieświadome, czasami są bardzo subtelne, a czasami mocne i wyraźne.
Sam patrzę często na kobiety i część tych spojrzeń jest bezwiednych, a część wyraża zainteresowanie, nawet poparte lekkim uśmiechem w kierunku kobiety;) Będąc na zewnątrz, mocno skupiam się na tym co się dzieje wokół mnie i wyłapuje te spojrzenia jako efekt uboczny obserwacji otoczenia. I nie mam tutaj złudzeń, że część tych spojrzeń jest bezwiedna lub dotyczy pozytywnej oceny mojego ubioru, z kolei jakaś część wyraża szczerze zainteresowanie i to jest bardzo miłe:)
Natomiast gdy sam jestem wycofany, niepewny lub ukryty za telefonem, to takich interakcji jest o wiele mniej. Sam staje się przezroczysty. Zarówno w jednej jak i drugiej fazie jestem sobą i nie udaję niczego.
Jeszcze czymś innym jest krótka rozmowa z kelnerka i jej mowa ciała, emocje w głosie w miejscach, do których przychodzisz często typu kawiarnie, bistro i dziewczyny, które tam pracują - znają Cię już.
Na koniec dodam jeszcze, że takie rzeczy na ulicy zacząłem zauważać po 30- stce.
Nie miałem pojęcia, że ulica tak flirtuje, dopóki sam nie zacząłem heh
Inna sprawa, że wcześniej radziłem sobie w inny sposób i zupełnie mnie to nie interesowało:)