Konkretnie to napisałaś:
Olinka napisał/a:Nie widziałam Cię "w akcji", mogę jedynie przypuszczać, że w tych sytuacjach nie jesteś zdesperowany, dlatego nie spinasz się i nie wysyłasz sygnałów, które asekuracyjnie każą się drugiej osobie zdystansować.
Czyli zasugerowałaś, że spinanie się i wysyłanie pewnych sygnałów jest interpretowane jako desperacja co jest błędem ponieważ wcale nie jest to zarezerwowane tylko dla niej.
Zastosowanie prawa kontrapozycji do wypowiedzi Olinki daje jej równoważność ze zdaniem: jeśli się stresujesz, to jesteś zdesperowany. Z tym się nie zgodziłem i to wzbudza Twój sprzeciw, ale wydaje mi się, że Olinka w rzeczywistości nie chciała tego powiedzieć. Posługujemy się tutaj mową potoczną, a zatem obarczoną różnymi nieścisłościami logicznymi.
W moim odczuciu ta mityczna męskość, to jest przede wszystkim życiowe ogarnięcie, jakaś przebojowość, zdecydowanie, umiejętność działania.
To rzeczywiście są bardzo ważne cechy na rynku matrymonialnym, gdy jest się mężczyzną. Przy czym ważne, żeby mieć te cechy w stopniu większym niż partnerka, bo
W końcu nawet najdzielniejsza i najbardziej zaradna kobieta przy swoim mężczyźnie lubi poczuć się zaopiekowana, przynajmniej od czasu do czasu.
Zgadzam się. Czy powoli w naszej dyskusji docieramy do tezy o szeroko pojętej hipergamii? Czy pryszczaci incele, którzy wypełzli jak jakaś odrażająca horda z mrocznych odmętów wykopu, burząc tym aktem sielankę statecznych mężatek i równie statecznych (nieposzukujących już partnerów) singielek, mają jednak trochę racji? Let's find out!
Opowiem, jak to wygląda z mojej perspektywy. W dodatku jestem głęboko przekonany, że jest ona w sporej części zgodna z rzeczywistością.
W przypadku większości kobiet dobry kandydat na partnera może i powinien być otwarty emocjonalnie, ale ta otwartość emocjonalna powinna być głównie ukierunkowana na kobietę, jej dzieci i ich potrzeby. Np. powinno się być czułym i wyrozumiałym, gdy owa zaradna i dzielna kobieta przeżywa chwilę słabości i rozchwiania. Wtedy należy się nią opiekować. Kobiety mają swój przywilej: mogą w znacznym stopniu (również publicznie) okazywać słabość.
Gdy mężczyzna przeżywa smutek i zły nastrój lub gdy posiada on jakieś wątpliwości i zaczyna roztrząsać je w obecności partnerki, to zazwyczaj udzieli mu ona zrozumienia oraz wsparcia. Jednak posiadanie wątpliwości i przeżywanie własnego smutku nie kojarzy się z kimś, kto jest zdecydowany i sprawczy, a to, jak już ustaliliśmy, jest cecha szczególnie ceniona przez kobiety u partnera. Stąd każde okazanie słabości przez mężczyznę i każda wyrażona przez niego wątpliwość wiążą się z ryzykiem (nie musi koniecznie tak być, o ile zdarza się niezbyt często), że utraci on część atrakcyjności w oczach swojej partnerki. Mężczyźni mogą przeżywać słabość i okazywać ją na zewnątrz, ale muszą przy tym wiedzieć, że podkopują tym samym swój wizerunek i atrakcyjność.
Dlatego, szanowni Państwo, mężczyźni są z natury mniej emocjonalni – takiej podlegali selekcji w doborze płciowym. Jeśli chodzi o tę zubożoną sferę emocjonalną, którą mężczyźni posiadają, to uczą się znaczną jej część tłumić i radzić sobie z nią sami. Są bardziej zamknięci. To zjawisko zaczyna się około 12 roku życia. Nie jest to przypadek, że w tym właśnie wieku pojawia się u chłopców pierwsze zainteresowanie płcią przeciwną.