30lat i cały czas sam - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Strony Poprzednia 1 178 179 180 181 182 459 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 11,636 do 11,700 z 29,785 ]

11,636 Ostatnio edytowany przez ImKaS (2023-01-29 16:29:11)

Odp: 30lat i cały czas sam
Thomas29 napisał/a:

Konkretnie to napisałaś:

Olinka napisał/a:

Nie widziałam Cię "w akcji", mogę jedynie przypuszczać, że w tych sytuacjach nie jesteś zdesperowany, dlatego nie spinasz się i nie wysyłasz sygnałów, które asekuracyjnie każą się drugiej osobie zdystansować.

Czyli zasugerowałaś, że spinanie się i wysyłanie pewnych sygnałów jest interpretowane jako desperacja co jest błędem ponieważ wcale nie jest to zarezerwowane tylko dla niej.

Zastosowanie prawa kontrapozycji do wypowiedzi Olinki daje jej równoważność ze zdaniem: jeśli się stresujesz, to jesteś zdesperowany. Z tym się nie zgodziłem i to wzbudza Twój sprzeciw, ale wydaje mi się, że Olinka w rzeczywistości nie chciała tego powiedzieć. Posługujemy się tutaj mową potoczną, a zatem obarczoną różnymi nieścisłościami logicznymi.

Olinka napisał/a:

W moim odczuciu ta mityczna męskość, to jest przede wszystkim życiowe ogarnięcie, jakaś przebojowość, zdecydowanie, umiejętność działania.

To rzeczywiście są bardzo ważne cechy na rynku matrymonialnym, gdy jest się mężczyzną. Przy czym ważne, żeby mieć te cechy w stopniu większym niż partnerka, bo

Olinka napisał/a:

W końcu nawet najdzielniejsza i najbardziej zaradna kobieta przy swoim mężczyźnie lubi poczuć się zaopiekowana, przynajmniej od czasu do czasu.

Zgadzam się. Czy powoli w naszej dyskusji docieramy do tezy o szeroko pojętej hipergamii? Czy pryszczaci incele, którzy wypełzli jak jakaś odrażająca horda z mrocznych odmętów wykopu, burząc tym aktem sielankę statecznych mężatek i równie statecznych (nieposzukujących już partnerów) singielek, mają jednak trochę racji? Let's find out!

Opowiem, jak to wygląda z mojej perspektywy. W dodatku jestem głęboko przekonany, że jest ona w sporej części zgodna z rzeczywistością.

W przypadku większości kobiet dobry kandydat na partnera może i powinien być otwarty emocjonalnie, ale ta otwartość emocjonalna powinna być głównie ukierunkowana na kobietę, jej dzieci i ich potrzeby. Np. powinno się być czułym i wyrozumiałym, gdy owa zaradna i dzielna kobieta przeżywa chwilę słabości i rozchwiania. Wtedy należy się nią opiekować. Kobiety mają swój przywilej: mogą w znacznym stopniu (również publicznie) okazywać słabość.

Gdy mężczyzna przeżywa smutek i zły nastrój lub gdy posiada on jakieś wątpliwości i zaczyna roztrząsać je w obecności partnerki, to zazwyczaj udzieli mu ona zrozumienia oraz wsparcia. Jednak posiadanie wątpliwości i przeżywanie własnego smutku nie kojarzy się z kimś, kto jest zdecydowany i sprawczy, a to, jak już ustaliliśmy, jest cecha szczególnie ceniona przez kobiety u partnera. Stąd każde okazanie słabości przez mężczyznę i każda wyrażona przez niego wątpliwość wiążą się z ryzykiem (nie musi koniecznie tak być, o ile zdarza się niezbyt często), że utraci on część atrakcyjności w oczach swojej partnerki. Mężczyźni mogą przeżywać słabość i okazywać ją na zewnątrz, ale muszą przy tym wiedzieć, że podkopują tym samym swój wizerunek i atrakcyjność.

Dlatego, szanowni Państwo, mężczyźni są z natury mniej emocjonalni – takiej podlegali selekcji w doborze płciowym. Jeśli chodzi o tę zubożoną sferę emocjonalną, którą mężczyźni posiadają, to uczą się znaczną jej część tłumić i radzić sobie z nią sami. Są bardziej zamknięci. To zjawisko zaczyna się około 12 roku życia. Nie jest to przypadek, że w tym właśnie wieku pojawia się u chłopców pierwsze zainteresowanie płcią przeciwną.

Zobacz podobne tematy :

11,637

Odp: 30lat i cały czas sam
rakastankielia napisał/a:
Thomas29 napisał/a:

Hmm... Czy tylko mi się wydaje, że znalezienie znajomych powinno być prostsze niż znalezienie dziewczyny? Dlaczego w takim razie skupiasz się na tym trudniejszym?

Skupiam się na jednym i drugim.

A jak to jest, Twoim zdaniem @raka, że inni nie skupiają się na tym w ogóle i mają i znajomych i partnerów?

11,638

Odp: 30lat i cały czas sam
KoralinaJones napisał/a:
rakastankielia napisał/a:
Thomas29 napisał/a:

Hmm... Czy tylko mi się wydaje, że znalezienie znajomych powinno być prostsze niż znalezienie dziewczyny? Dlaczego w takim razie skupiasz się na tym trudniejszym?

Skupiam się na jednym i drugim.

A jak to jest, Twoim zdaniem @raka, że inni nie skupiają się na tym w ogóle i mają i znajomych i partnerów?

Nie wiem. Ale jak się nie skupiałem, to też nie miałem.

11,639

Odp: 30lat i cały czas sam
Thomas29 napisał/a:

Olinka napisał/a:

No nie, to już była Twoja nadinterpretacja. Usiłowałam jedynie Rakastankieli nakreślić, zresztą na jego prośbę, jaka może być różnica w jego kontaktach z kobietami w porównaniu z wymienionymi później sytuacjami. Niemniej nieważne, grunt, że już się w wiadomej kwestii rozumiemy wink. Zawsze jednak ubolewam, że słowo pisane generuje wiele przekłamań, których nie można od razu skorygować.

Konkretnie to napisałaś:

Olinka napisał/a:

Nie widziałam Cię "w akcji", mogę jedynie przypuszczać, że w tych sytuacjach nie jesteś zdesperowany, dlatego nie spinasz się i nie wysyłasz sygnałów, które asekuracyjnie każą się drugiej osobie zdystansować.

Czyli zasugerowałaś, że spinanie się i wysyłanie pewnych sygnałów jest interpretowane jako desperacja co jest błędem ponieważ wcale nie jest to zarezerwowane tylko dla niej.

To jeszcze raz wink. O Rakastankielia bez konieczności zastanawiania się i snucia ewentualnych domysłów wiemy, bo nam o tym napisał, że jest osobą zdesperowaną. Dlatego w tym przypadku z dużą dozą pewności mogłam wyciągnąć wniosek, że to desperacja, ewentualnie w połączeniu z innymi czynnikami, wpływa na spinanie się. 

Thomas29 napisał/a:

Ok. Rozumiem. Jednak przecież większość z tych cech o których tu piszesz można ocenić dopiero po jakimś czasie znajomości, albo nawet tylko w konkretnych sytuacjach. Właściwie to chyba tylko poza wyglądem oraz ewentualnie przebojowością. Pozory również bardzo często mylą, wiem to doskonale po sobie bo sam na pierwszy rzut oka jestem zupełnie inną oobą niżeli przy pierwszym poznaniu. W takim razie na jakiej podstawie kobieta ocenia tą "męskość" w momencie poznania danego faceta jeśli nie po wyglądzie? Ewentualnie przbojowości, która jednak też jest bardzo powierzchowną cecha wcale nie gwarantującą tych pozostałych.
Natomiast jeśli ktoś nie jest osobą przebojową i nie posiada zbyt męskiego wyglądu to mimo posiadania pozostałych wymienionych przez Ciebie cech najprawdopodbniej nie będzie w stanie ich pokazać. Więc nawet jeżeli te wszystkie cechy są bardzo istotne dla dobrego związku to jednak wygląd i przebojowość rzeczywiście wydają się tu być o wiele ważniejsze niźli pozostałe bo bez nich facet ma o wiele mniejsze szanse by w ogóle cokolwiek się zaczęło.

Poznanie to nie jest to samo, co zapoznanie - to po pierwsze. Po drugie - na to, że decydujemy się z kimś być, wpływ ma wiele czynników, a ja miałam na myśli te głębsze, które dochodzą do głosu na późniejszym etapie znajomości. Moim zdaniem obarczonym dużym błędem założeniem jest stwierdzenie, że coś musi się zadziać pomiędzy zupełnie obcymi sobie ludźmi, bo przecież bardzo często zauroczenie pojawia się w trakcie poznawania drugiego człowieka. Naprawdę rzadko trafia nas grom, kiedy spojrzymy komuś w oczy i już wiemy, że to jest TA osoba. To dlatego chcąc mieć możliwość pokazania, co macie w sobie najcenniejszego, a co nie jest widoczne na pierwszy rzut oka, bo brakuje czegoś, co przyciąga wzrok, trzeba bywać wśród ludzi i zbliżać się do nich na poziomie neutralnej znajomości.

Tak szczerze, to odnoszę wrażenie, że za bardzo usiłujecie pewne kwestie rozkładać na czynniki pierwsze. Nie wszystko odbywa się na poziomie świadomym, a ludzie mają to do siebie, że do kogoś ich ciągnie, a od kogoś innego odpycha, choć bardzo długo nie potrafią odpowiedzieć na pytanie dlaczego. Coś się zadzieje i albo jesteśmy na "tak", albo na "nie", nie zawsze potrafiąc to dokładnie uzasadnić, zwłaszcza jeśli ktoś nie ma na tyle dużo samoświadomości, aby w ogóle potrafić to nazwać.

Thomas29 napisał/a:

Nie odpowiedziałaś mi też na pytanie dlaczego mimo wszystko kobiety zapytane wprost twierdzą raczej coś przeciwnego?

O ile często mogę pisać o kobietach jako całej grupie, o tyle na to pytanie nie jestem w stanie odpowiedzieć za inne kobiety.

11,640 Ostatnio edytowany przez ImKaS (2023-01-29 17:00:38)

Odp: 30lat i cały czas sam
R_ita2 napisał/a:

Pytam o to, bo mój mąż pochodzi z odmiennego kręgu kulturowego i mimo dość dużej emocjonalności, chęci pokazywania słabości (jak już zaufał) to zawsze miał bardzo duże powodzenie u kobiet i nie mial problemu ze zdobywaniem ich. Po części był stanowczy, zdecydowany ale pokazywał swoją emocjonalną i wrażliwą stronę, swoją ekspresję, wyrywał na zachwyty nad równością płci i feminizm. I jestem ciekawa jak to się ma do badań o emocjonalności. Jego koledzy są także emocjonalni a mają powodzenie, że hoho smile

Twój mąż jest z południa (dobrze kojarzę?). Południowcy generalnie są bardziej emocjonalni, temperamentni i przebojowi (a to szalenie atrakcyjne). Zresztą wiesz o tym lepiej niż ja, bo masz takiego mężczyznę w domu. My jesteśmy narodem północnym, a więc z natury bardziej skrytym i mniej wylewnym – dotyczy to kobiet i mężczyzn. Będąc w krajach południa zauważyłem, że tam mężczyźni częściej się dotykają: obejmują się, klepią, przytulają. Mają też swoje grupowe męskie rytuały, które obserwowałem zawsze z dużą ciekawością. W jakiejś mierze jest to kwestia kulturowa. Na kulturę ma natomiast wpływ klimat i geografia (ze mną w ogóle nie warto rozmawiać na takie tematy, bo ja mam w głowie koła zębate i większość zjawisk staram się sprowadzać do uwarunkowań biologiczno-fizykalnych).

Zwróć jednak uwagę, że mąż okazuje słabość w Twojej obecności dopiero teraz, gdy już jesteście razem i gdy Ci ufa. To zresztą bardzo dobrze o Tobie świadczy. Istotne jest to, że Twój mąż nie robił tego (lub robił w mniejszym zakresie) na etapie Waszego zapoznawania się i randkowania.

Myślę, że można poszukać badań z Ameryki Łacińskiej lub europejskich krajów w rodzaju Grecji, Włoch. Jednak nie mam takich badań pod ręką.     


R_ita2 napisał/a:

PS Książka dotarła?

Ma być jutro. Jednak mam kolejkę książek, które czytam, więc tę zacznę czytać pewnie dopiero za kilka miesięcy smile.

11,641

Odp: 30lat i cały czas sam
Thomas29 napisał/a:
jakis_czlowiek napisał/a:

Jasne, że istnieją. Ale dużo mniej niż prawiczków. No zabrzmi to brutalnie, ale taka dziewczyna raczej nie będzie w moim typie. Większość takich dziewczyn ma np. sporą nadwagę.

Cóż nadwaga to dość szerokie pojęcie bo może dotyczyć i osoby lekko przy kości i takiej już otyłej. Poza tym radziłbym zwracać mniejszą uwagę na wygląd jeśli sami nie mamy w tej kwestii zbyt wiele do zaoferowania.
Ty masz ten problem, że najprawdopodobniej też nie jesteś w typie dziewczyn, które są w twoim. Nie przesądzam jednak konkretnie bo musiałbym bliżej cię znać jeśli miałbym cokolwiek konkretnie powiedzieć.

Wiesz, zwracanie mniejszej uwagi nie jest raczej rozwiązaniem, jak ktoś nam się nie podoba to choćbyśmy się najmocniej starali to i tak się do niego nie przełamiemy. Ja np. nie akceptuje otyłości czy nadwagi u kobiety, mimo że sam mam sporą. To już kwestia mojego gustu i na siłę ktoś taki mi się nie spodoba.

Taka rada podpada trochę pod branie kogoś z rozsądku, nie tędy droga.

11,642

Odp: 30lat i cały czas sam

Mistrz mawiał:     "Kobiety widzą problemy. Mężczyźni muszą widzieć rozwiązania. "

Baaaaaardzo niemęskie jest życie problemami zamiast znajdować rozwiązania. Dobrze pracuje się z ludźmi, którzy przychodzą, aby znaleźć rozwiązania. Żle się pracuje z płaczkami, którzy przychodzą z problemami.

Największy komfort jest wtedy, gdy sypią się problemy, a tam jest jakiś ktoś, o kim myślisz "Kurczę... są problemy, jest trudno, trzeba sobie jakoś z tym poradzić, ale on na pewno jakoś da radę, a ja mogę mieć to w ...".

11,643

Odp: 30lat i cały czas sam
ImKaS napisał/a:

Zgadzam się. Czy powoli w naszej dyskusji docieramy do tezy o szeroko pojętej hipergamii? Czy pryszczaci incele, którzy wypełzli jak jakaś odrażająca horda z mrocznych odmętów wykopu, burząc tym aktem sielankę statecznych mężatek i równie statecznych (nieposzukujących już partnerów) singielek, mają jednak trochę racji? Let's find out!

Nie jestem pewien czy rzeczywiście ma to coś wspólnego z hipergamią bo to pojęcie odnosi się raczej do strategii postępowania na rynku matrymonialnym, a nie do cech porządanych przez jedną płeć u drugiej.

ImKaS napisał/a:

W przypadku większości kobiet dobry kandydat na partnera może i powinien być otwarty emocjonalnie, ale ta otwartość emocjonalna powinna być głównie ukierunkowana na kobietę, jej dzieci i ich potrzeby. Np. powinno się być czułym i wyrozumiałym, gdy owa zaradna i dzielna kobieta przeżywa chwilę słabości i rozchwiania. Wtedy należy się nią opiekować. Kobiety mają swój przywilej: mogą w znacznym stopniu (również publicznie) okazywać słabość.

Ok. Tylko opisałeś tutaj w pogrubionym miejscu typową tzw. męską przyjaciółkę czyli postawę, która jest prostą drogą do friendzone. Czy nie jest tak, że właśnie ci faceci, którzy są nadmiernie otwarci na problemy kobiety, są właśnie bardzo czuli i wyrozumiali gdy owa kobieta przeżywa chwilę słabości i rozchwiania nie są w oczach tej kobiety postrzegani jako partnerzy tylko co najwyżej przyjaciele? Przecież to właśnie te osoby słyszą te teksty o których wyżej wspominałem o tym jacy to nie są wspaniali, a jednak nie są rówmocześnie wybierani przez kobietę do związku.

ImKaS napisał/a:

Gdy mężczyzna przeżywa smutek i zły nastrój lub gdy posiada on jakieś wątpliwości i zaczyna roztrząsać je w obecności partnerki, to zazwyczaj udzieli mu ona zrozumienia oraz wsparcia. Jednak posiadanie wątpliwości i przeżywanie własnego smutku nie kojarzy się z kimś, kto jest zdecydowany i sprawczy, a to, jak już ustaliliśmy, jest cecha szczególnie ceniona przez kobiety u partnera. Stąd każde okazanie słabości przez mężczyznę i każda wyrażona przez niego wątpliwość wiążą się z ryzykiem (nie musi koniecznie tak być, o ile zdarza się niezbyt często), że utraci on część atrakcyjności w oczach swojej partnerki. Mężczyźni mogą przeżywać słabość i okazywać ją na zewnątrz, ale muszą przy tym wiedzieć, że podkopują tym samym swój wizerunek i atrakcyjność.

Dlatego, szanowni Państwo, mężczyźni są z natury mniej emocjonalni – takiej podlegali selekcji w doborze płciowym. Jeśli chodzi o tę zubożoną sferę emocjonalną, którą mężczyźni posiadają, to uczą się znaczną jej część tłumić i radzić sobie z nią sami. Są bardziej zamknięci. To zjawisko zaczyna się około 12 roku życia. Nie jest to przypadek, że w tym właśnie wieku pojawia się u chłopców pierwsze zainteresowanie płcią przeciwną.

Warto też tutaj wspomnieć, że te społeczne niby naturalne wymogi twardości, braku emocjonalności i nie okazywania słabości wobec mężczyzn jest dla nich destruktywny. Choćby o wiele większa liczba samobójstw mężczyzn niż kobiet dobitnie to pokazuje.

Olinka napisał/a:

To jeszcze raz wink. O Rakastankielia bez konieczności zastanawiania się i snucia ewentualnych domysłów wiemy, bo nam o tym napisał, że jest osobą zdesperowaną. Dlatego w tym przypadku z dużą dozą pewności mogłam wyciągnąć wniosek, że to desperacja, ewentualnie w połączeniu z innymi czynnikami, wpływa na spinanie się.

Sam Raka chyba temu wprost zaprzecza. Ale okej. Nie znam aż tak dokładnie jego przypadku, wszystkiego tu nie przeczytałem. Więc zwracam honor. 

Olinka napisał/a:

Poznanie to nie jest to samo, co zapoznanie - to po pierwsze. Po drugie - na to, że decydujemy się z kimś być, wpływ ma wiele czynników, a ja miałam na myśli te głębsze, które dochodzą do głosu na późniejszym etapie znajomości.

Oczywiście. Jednak większość panów tutaj ma chyba problemy z tymi pierwszymi etapami znajomości niż jednak z dalszymi. Zwłaszcza w przypadku znajomości zawartych na portalach randkowych.

Olinka napisał/a:

Moim zdaniem obarczonym dużym błędem założeniem jest stwierdzenie, że coś musi się zadziać pomiędzy zupełnie obcymi sobie ludźmi, bo przecież bardzo często zauroczenie pojawia się w trakcie poznawania drugiego człowieka. Naprawdę rzadko trafia nas grom, kiedy spojrzymy komuś w oczy i już wiemy, że to jest TA osoba.

Zgadzam się absolutnie. Tylko, że ten błąd popełniają obie strony. Bo tak samo popełnia go w takim razie dziewczyna poznana na portalu randkowym, która odrzuca faceta po jednym tylko spotkaniu, które mogło nawet trwać dosłownie chwilę właściwie w ogóle tego faceta nie znając. Przeczą też temu powszechnie powtarzane frazy o tym jak ważne w przypadku zapoznania się dwójki osób mają pierwsze dosłownie sekundy.

Olinka napisał/a:

Tak szczerze, to odnoszę wrażenie, że za bardzo usiłujecie pewne kwestie rozkładać na czynniki pierwsze. Nie wszystko odbywa się na poziomie świadomym, a ludzie mają to do siebie, że do kogoś ich ciągnie, a od kogoś innego odpycha, choć bardzo długo nie potrafią odpowiedzieć na pytanie dlaczego. Coś się zadzieje i albo jesteśmy na "tak", albo na "nie", nie zawsze potrafiąc to dokładnie uzasadnić, zwłaszcza jeśli ktoś nie ma na tyle dużo samoświadomości, aby w ogóle potrafić to nazwać.

Zgadza się. I to właśnie te podświadome decyzje próbują tłumaczyć niektóre redpillowe dogamty.

ImKaS napisał/a:

Zwróć jednak uwagę, że mąż okazuje słabość w Twojej obecności dopiero teraz, gdy już jesteście razem i gdy Ci ufa. To zresztą bardzo dobrze o Tobie świadczy. Istotne jest to, że Twój mąż nie robił tego (lub robił w mniejszym zakresie) na etapie Waszego zapoznawania się i randkowania.

Hmm... No właśnie... Tylko dlaczego to samo co jest pożądane u mężczyzny w późniejszym etapie skreśla go na tym etapie wcześniejszym?

ChuopskiChłop napisał/a:

Wiesz, zwracanie mniejszej uwagi nie jest raczej rozwiązaniem, jak ktoś nam się nie podoba to choćbyśmy się najmocniej starali to i tak się do niego nie przełamiemy. Ja np. nie akceptuje otyłości czy nadwagi u kobiety, mimo że sam mam sporą. To już kwestia mojego gustu i na siłę ktoś taki mi się nie spodoba.

No jak się nie podoba zupełnie to tak. Ale dziwnym wydaje mi się to, że nie podoba się żadna kobieta tylko dlatego, że jest otyła. U mnie na przykład to jednak dotyczy konkretnych przypadków, a nie całej grupy z daną cechą.

Gary napisał/a:

Mistrz mawiał:     "Kobiety widzą problemy. Mężczyźni muszą widzieć rozwiązania. "

Baaaaaardzo niemęskie jest życie problemami zamiast znajdować rozwiązania. Dobrze pracuje się z ludźmi, którzy przychodzą, aby znaleźć rozwiązania. Żle się pracuje z płaczkami, którzy przychodzą z problemami.

Największy komfort jest wtedy, gdy sypią się problemy, a tam jest jakiś ktoś, o kim myślisz "Kurczę... są problemy, jest trudno, trzeba sobie jakoś z tym poradzić, ale on na pewno jakoś da radę, a ja mogę mieć to w ...".

Sęk cały w tym, że żeby znaleźć dobre rozwiązanie to najpierw trzeba zrozumieć problem.

11,644 Ostatnio edytowany przez jakis_czlowiek (2023-01-29 17:46:06)

Odp: 30lat i cały czas sam
Thomas29 napisał/a:
Olinka napisał/a:

Moim zdaniem obarczonym dużym błędem założeniem jest stwierdzenie, że coś musi się zadziać pomiędzy zupełnie obcymi sobie ludźmi, bo przecież bardzo często zauroczenie pojawia się w trakcie poznawania drugiego człowieka. Naprawdę rzadko trafia nas grom, kiedy spojrzymy komuś w oczy i już wiemy, że to jest TA osoba.

Zgadzam się absolutnie. Tylko, że ten błąd popełniają obie strony. Bo tak samo popełnia go w takim razie dziewczyna poznana na portalu randkowym, która odrzuca faceta po jednym tylko spotkaniu, które mogło nawet trwać dosłownie chwilę właściwie w ogóle tego faceta nie znając. Przeczą też temu powszechnie powtarzane frazy o tym jak ważne w przypadku zapoznania się dwójki osób mają pierwsze dosłownie sekundy.

Heh. Mi dziewczyny się przyznawały parę razy po spotkaniu, że było fajnie, ale one muszą od razu czuć to coś. A jak tego nie czują, to nie mają ochoty na drugie spotkanie. I wydaje mi się, że tak zdecydowana większość dziewczyn w tych czasach podchodzi. A przynajmniej tych w wieku ~20-30.

11,645

Odp: 30lat i cały czas sam

Panowie jak się ma słaby wygląd to będzie pierdolenie bzdetów pt"to coś" = wygląd.
Jeżeli kobieta nie zwraca na ciebie uwagi, traktuje jak powietrze, to nigdy nie uda ci sie takie wyrwać, to one dają znak, albo same podchodzą, inaczej do końca życia będziecie sami, jeżeli przez ponad 20 lat żadna kobieta do cb nie zagadała itp, to wina leży tylko i wyłącznie w wyglądzie. Gdy sam będziesz desperacko truł dupe pierwszej lepszej, to jedyne co uzyskasz to swoje poniżenie.

11,646 Ostatnio edytowany przez ImKaS (2023-01-29 18:46:11)

Odp: 30lat i cały czas sam
R_ita2 napisał/a:

ale rzecz w tym  że to właśnie te kobiety "północne" tak na nich lecą : ) to u nich mają oni takie wzięcie.

Czytałem kiedyś książkę Pawła Sudopłatowa – generała radzieckiego wywiadu. W Związku Radzieckim mieszkały narody charakteryzujące się różnymi typami urody i usposobienia. Sudopłatow wspomina, że do krajów południa wysyłano często jako pracowników wywiadu, którzy mieli werbować innych agentów i tworzyć siatki (tacy agenci z reguły udają dyplomatów i pracują w ambasadach), osoby (kobiety i mężczyzn) o nordyckiej urodzie, natomiast do krajów północy – przeciwnie – wysyłano agentów o południowej urodzie. Chodziło o to (takie uzasadnienie podał autor), że osoby te były dla tubylców atrakcyjniejsze zewnętrznie (być może usposobienie też odgrywało rolę), a więc łatwiej było im nawiązywać z nimi kontakt.

Mnie się też podobają Turcy i Turczynki. To bardzo piękny naród.

11,647

Odp: 30lat i cały czas sam
Thomas29 napisał/a:

Nie jestem pewien czy rzeczywiście ma to coś wspólnego z hipergamią bo to pojęcie odnosi się raczej do strategii postępowania na rynku matrymonialnym, a nie do cech porządanych przez jedną płeć u drugiej.

Miałem na myśli, że kobiety oczekują: życiowego ogarnięcia, jakiejś przebojowości, zdecydowania, umiejętności działania (tutaj podaję za Olinką), a więc tych cech, które są chyba dosyć silnie skorelowane z wyższym statusem społecznym lub potencjałem do jego osiągnięcia.

Thomas29 napisał/a:

Ok. Tylko opisałeś tutaj w pogrubionym miejscu typową tzw. męską przyjaciółkę czyli postawę, która jest prostą drogą do friendzone. Czy nie jest tak, że właśnie ci faceci, którzy są nadmiernie otwarci na problemy kobiety, są właśnie bardzo czuli i wyrozumiali gdy owa kobieta przeżywa chwilę słabości i rozchwiania nie są w oczach tej kobiety postrzegani jako partnerzy tylko co najwyżej przyjaciele? Przecież to właśnie te osoby słyszą te teksty o których wyżej wspominałem o tym jacy to nie są wspaniali, a jednak nie są rówmocześnie wybierani przez kobietę do związku.

Kobietom podobają się mężczyźni, którzy są zdecydowani, energiczni, niezależni i ogarnięci życiowo. Jeśli dodatkowo taki mężczyzna potrafi też w wyjątkowych chwilach, gdy nasza zaradna i dzielna bohaterka sobie nie radzi, okazać jej uczucie i akceptację, to jest to dla niej szczególnie ważne i kobiety naprawdę to cenią.
Nie oznacza to jednak, że mężczyzna ma być wobec kobiety ciągle usłużny i emocjonalnie dostępny, bo to jest właśnie cecha charakterystyczna toksycznej relacji, o której piszesz.

11,648

Odp: 30lat i cały czas sam
Theodore Robert Bundy napisał/a:

Panowie jak się ma słaby wygląd to będzie pierdolenie bzdetów pt"to coś" = wygląd.
Jeżeli kobieta nie zwraca na ciebie uwagi, traktuje jak powietrze, to nigdy nie uda ci sie takie wyrwać, to one dają znak, albo same podchodzą, inaczej do końca życia będziecie sami, jeżeli przez ponad 20 lat żadna kobieta do cb nie zagadała itp, to wina leży tylko i wyłącznie w wyglądzie. Gdy sam będziesz desperacko truł dupe pierwszej lepszej, to jedyne co uzyskasz to swoje poniżenie.

Niestety ale sporo racji, jak ktoś się komuś nie spodoba na początku to potem będzie to ciężko odkręcić. Działa to u obojga płci.

Po prostu jak się ludzie sobie nie podobają to z czego ma wynikać ich wzajemny pociąg? Chyba że się bawią w białe małżeństwo.

11,649

Odp: 30lat i cały czas sam
jakis_czlowiek napisał/a:
Thomas29 napisał/a:
Olinka napisał/a:

Moim zdaniem obarczonym dużym błędem założeniem jest stwierdzenie, że coś musi się zadziać pomiędzy zupełnie obcymi sobie ludźmi, bo przecież bardzo często zauroczenie pojawia się w trakcie poznawania drugiego człowieka. Naprawdę rzadko trafia nas grom, kiedy spojrzymy komuś w oczy i już wiemy, że to jest TA osoba.

Zgadzam się absolutnie. Tylko, że ten błąd popełniają obie strony. Bo tak samo popełnia go w takim razie dziewczyna poznana na portalu randkowym, która odrzuca faceta po jednym tylko spotkaniu, które mogło nawet trwać dosłownie chwilę właściwie w ogóle tego faceta nie znając. Przeczą też temu powszechnie powtarzane frazy o tym jak ważne w przypadku zapoznania się dwójki osób mają pierwsze dosłownie sekundy.

Heh. Mi dziewczyny się przyznawały parę razy po spotkaniu, że było fajnie, ale one muszą od razu czuć to coś. A jak tego nie czują, to nie mają ochoty na drugie spotkanie. I wydaje mi się, że tak zdecydowana większość dziewczyn w tych czasach podchodzi. A przynajmniej tych w wieku ~20-30.

U mnie było na odwrót - to ja po tych spotkaniach z dziewczynami nie czułem tego czegoś. One za to męczyły mnie kiedy zerwałem z nimi kontakt xddd

Oj za ładne to one nie były, ale gorsze było to że jedna nie miała nic do powiedzenia, a druga chora na łeb gorzej niż ja.

11,650

Odp: 30lat i cały czas sam
jakis_czlowiek napisał/a:

Heh. Mi dziewczyny się przyznawały parę razy po spotkaniu, że było fajnie, ale one muszą od razu czuć to coś. A jak tego nie czują, to nie mają ochoty na drugie spotkanie. I wydaje mi się, że tak zdecydowana większość dziewczyn w tych czasach podchodzi. A przynajmniej tych w wieku ~20-30.

No i właśnie to mam na myśli. Większość kobiet szuka na portalach randkowych kogoś z kim będzie od razu ten grom o którym pisze Olinka. Taki grom jednak zdarza się niezwykle rzadko, ale samo poczucie ogromnego wyboru na takim portalu daje takiej dziewczynie fałszywe poczucie, że nie warto tracić czasu na tego bo może następny już okaże się tym gromem.

Theodore Robert Bundy napisał/a:

Panowie jak się ma słaby wygląd to będzie pierdolenie bzdetów pt"to coś" = wygląd.
Jeżeli kobieta nie zwraca na ciebie uwagi, traktuje jak powietrze, to nigdy nie uda ci sie takie wyrwać, to one dają znak, albo same podchodzą, inaczej do końca życia będziecie sami, jeżeli przez ponad 20 lat żadna kobieta do cb nie zagadała itp, to wina leży tylko i wyłącznie w wyglądzie. Gdy sam będziesz desperacko truł dupe pierwszej lepszej, to jedyne co uzyskasz to swoje poniżenie.

Tylko dlaczego Tadziu miałbym wywrywać i truć dupę akurat tej, która traktuje mnie jak powietrze i nie zwraca na mnie uwagi?

ImKaS napisał/a:

Miałem na myśli, że kobiety oczekują: życiowego ogarnięcia, jakiejś przebojowości, zdecydowania, umiejętności działania (tutaj podaję za Olinką), a więc tych cech, które są chyba dosyć silnie skorelowane z wyższym statusem społecznym lub potencjałem do jego osiągnięcia.

Kobietom podobają się mężczyźni, którzy są zdecydowani, energiczni, niezależni i ogarnięci życiowo. Jeśli dodatkowo taki mężczyzna potrafi też w wyjątkowych chwilach, gdy nasza zaradna i dzielna bohaterka sobie nie radzi, okazać jej uczucie i akceptację, to jest to dla niej szczególnie ważne i kobiety naprawdę to cenią.
Nie oznacza to jednak, że mężczyzna ma być wobec kobiety ciągle usłużny i emocjonalnie dostępny, bo to jest właśnie cecha charakterystyczna toksycznej relacji, o której piszesz.

Jasne. Tylko że ja tutaj skupiam się na tych początkowych etapach relacji w których większość z tych wymienionych cech raczej nie są jeszcze widoczne i znane. Sam wyższy status społeczny raczej nie powinien być dobrym wyznacznikiem powyższych cech bo może być on równie dobrze wynikiem posiadania na przykład bogatych rodziców czy odziedziczenia po nich, a nie samodzielnego wypracowania go. I tak samo osoba niezbyt bogata, ale dobrze radząca sobie również może posiadać umiejętności działania, zdecydowanie czy życiowe ogarnięcie.
Pytanie też brzmi czy jedno nie wyklucza drugiego? Powyższe cechy (a zwłaszcza te widoczne szybciej jak na przykład przebojowość) mogą posiadać także osobnicy z tzw. Mrocznej Triady czyli będący w jakiej części psychopatami, socjopatami i/lub makiawelistami. Ich raczej będzie mało obchodzić wsparcie swojej partnereki w chwilach jej słabości.

ChuopskiChłop napisał/a:

U mnie było na odwrót - to ja po tych spotkaniach z dziewczynami nie czułem tego czegoś. One za to męczyły mnie kiedy zerwałem z nimi kontakt xddd

Oj za ładne to one nie były, ale gorsze było to że jedna nie miała nic do powiedzenia, a druga chora na łeb gorzej niż ja.

Jak widać nie tylko kobiety mają takie problemy... tongue

11,651

Odp: 30lat i cały czas sam
ImKaS napisał/a:
R_ita2 napisał/a:

ale rzecz w tym  że to właśnie te kobiety "północne" tak na nich lecą : ) to u nich mają oni takie wzięcie.

Czytałem kiedyś książkę Pawła Sudopłatowa – generała radzieckiego wywiadu. W Związku Radzieckim mieszkały narody charakteryzujące się różnymi typami urody i usposobienia. Sudopłatow wspomina, że do krajów południa wysyłano często jako pracowników wywiadu, którzy mieli werbować innych agentów i tworzyć siatki (tacy agenci z reguły udają dyplomatów i pracują w ambasadach), osoby (kobiety i mężczyzn) o nordyckiej urodzie, natomiast do krajów północy – przeciwnie – wysyłano agentów o południowej urodzie. Chodziło o to (takie uzasadnienie podał autor), że osoby te były dla tubylców atrakcyjniejsze zewnętrznie (być może usposobienie też odgrywało rolę), a więc łatwiej było im nawiązywać z nimi kontakt.

Mnie się też podobają Turcy i Turczynki. To bardzo piękny naród.

Urody Turków nie oceniam, bo na męskiej urodzie się nie znam, ale Turczynki faktycznie ładne smile

11,652

Odp: 30lat i cały czas sam

Dyskusja na tym etapie jest bardzo ciekawa, ale toczy się tak szybko, że trudno odnieść się do wszystkich interesujących kwestii wink.

Pozwolę sobie wrócić do tego posta:

ImKaS napisał/a:

W przypadku większości kobiet dobry kandydat na partnera może i powinien być otwarty emocjonalnie, ale ta otwartość emocjonalna powinna być głównie ukierunkowana na kobietę, jej dzieci i ich potrzeby. Np. powinno się być czułym i wyrozumiałym, gdy owa zaradna i dzielna kobieta przeżywa chwilę słabości i rozchwiania. Wtedy należy się nią opiekować. Kobiety mają swój przywilej: mogą w znacznym stopniu (również publicznie) okazywać słabość.

Gdy mężczyzna przeżywa smutek i zły nastrój lub gdy posiada on jakieś wątpliwości i zaczyna roztrząsać je w obecności partnerki, to zazwyczaj udzieli mu ona zrozumienia oraz wsparcia. Jednak posiadanie wątpliwości i przeżywanie własnego smutku nie kojarzy się z kimś, kto jest zdecydowany i sprawczy, a to, jak już ustaliliśmy, jest cecha szczególnie ceniona przez kobiety u partnera. Stąd każde okazanie słabości przez mężczyznę i każda wyrażona przez niego wątpliwość wiążą się z ryzykiem (nie musi koniecznie tak być, o ile zdarza się niezbyt często), że utraci on część atrakcyjności w oczach swojej partnerki. Mężczyźni mogą przeżywać słabość i okazywać ją na zewnątrz, ale muszą przy tym wiedzieć, że podkopują tym samym swój wizerunek i atrakcyjność.

Jak najbardziej zgadzam się z tym, co napisałeś, a wniosek, jaki mi się niemal automatycznie nasuwa, to że ogromnie ważne jest, właściwie kluczowe, żeby w tej swojej emocjonalności znaleźć odpowiednią granicę, co - przyznaję - może być trudne.
Równocześnie zauważmy, że choć kobiety dostają o niebo większe przyzwolenie na okazywanie emocji, niektórzy wręcz określają to mianem "słodkie", to jednak chyba nikt z nas nie lubi przebywać w towarzystwie osób, które nadmiernie wszystko przeżywają, są ewidentnie rozchwiane, płaczliwe, potrzebujące ciągłej uwagi i wsparcia. Jednym słowem, to wspomniane wyczucie w zasadzie odnosi się do obu płci, choć faktycznie u każdej na innym poziomie.

Thomas29 napisał/a:

Zgadzam się absolutnie. Tylko, że ten błąd popełniają obie strony. Bo tak samo popełnia go w takim razie dziewczyna poznana na portalu randkowym, która odrzuca faceta po jednym tylko spotkaniu, które mogło nawet trwać dosłownie chwilę właściwie w ogóle tego faceta nie znając. Przeczą też temu powszechnie powtarzane frazy o tym jak ważne w przypadku zapoznania się dwójki osób mają pierwsze dosłownie sekundy.

Bo faktycznie to pierwsze wrażenie jest bardzo ważne, ale wiem po sobie, że ludzie przy bliższym poznaniu bardzo potrafią zyskać. Znam przy tym sporo mężczyzn, na których przypuszczalnie zupełnie nie zwróciłabym uwagi, gdyby po czasie nie okazało się, że są po prostu świetnymi facetami. Tak działamy i jest to zupełnie naturalne, że to "coś", co nas do siebie przyciąga, może mieć bardzo różne (nomen omen) oblicza. 

To też dlatego przyznaję Ci rację, że wiadomy błąd jest dwustronny, bo jeśli ktoś już zainteresował nas na tyle, że zdecydowaliśmy się z nim umówić na spotkanie, to na pierwszym warto wziąć poprawkę, że coś mogło pójść nie tak, na przykład zadziałać stres, w końcu jesteśmy tylko ludźmi, ale to wcale nie musi mieć odbicia w przyszłych kontaktach. Z drugiej strony wiele osób niestety nie patrzy na to w ten sposób i bardzo szybko rezygnuje z kontynuacji znajomości.   

ImKaS napisał/a:

Kobietom podobają się mężczyźni, którzy są zdecydowani, energiczni, niezależni i ogarnięci życiowo. Jeśli dodatkowo taki mężczyzna potrafi też w wyjątkowych chwilach, gdy nasza zaradna i dzielna bohaterka sobie nie radzi, okazać jej uczucie i akceptację, to jest to dla niej szczególnie ważne i kobiety naprawdę to cenią.
Nie oznacza to jednak, że mężczyzna ma być wobec kobiety ciągle usłużny i emocjonalnie dostępny, bo to jest właśnie cecha charakterystyczna toksycznej relacji, o której piszesz.

Amen. Nic dodać, nic ująć. Czuję to tak samo. I wiem, że to nie jest proste ani do wyrażenia, ani do zrozumienia, ale przy tym jest to na swój sposób niezwykłe, że nie napisała tego kobieta wink.

11,653

Odp: 30lat i cały czas sam
Olinka napisał/a:

Thomas29 napisał/a:

Zgadzam się absolutnie. Tylko, że ten błąd popełniają obie strony. Bo tak samo popełnia go w takim razie dziewczyna poznana na portalu randkowym, która odrzuca faceta po jednym tylko spotkaniu, które mogło nawet trwać dosłownie chwilę właściwie w ogóle tego faceta nie znając. Przeczą też temu powszechnie powtarzane frazy o tym jak ważne w przypadku zapoznania się dwójki osób mają pierwsze dosłownie sekundy.

Bo faktycznie to pierwsze wrażenie jest bardzo ważne, ale wiem po sobie, że ludzie przy bliższym poznaniu bardzo potrafią zyskać. Znam przy tym sporo mężczyzn, na których przypuszczalnie zupełnie nie zwróciłabym uwagi, gdyby po czasie nie okazało się, że są po prostu świetnymi facetami. Tak działamy i jest to zupełnie naturalne, że to "coś", co nas do siebie przyciąga, może mieć bardzo różne (nomen omen) oblicza. 
To też dlatego przyznaję Ci rację, że wiadomy błąd jest dwustronny, bo jeśli ktoś już zainteresował nas na tyle, że zdecydowaliśmy się z nim umówić na spotkanie, to na pierwszym warto wziąć poprawkę, że coś mogło pójść nie tak, na przykład zadziałać stres, w końcu jesteśmy tylko ludźmi, ale to wcale nie musi mieć odbicia w przyszłych kontaktach. Z drugiej strony wiele osób niestety nie patrzy na to w ten sposób i bardzo szybko rezygnuje z kontynuacji znajomości.   
.

Pierwsze wrażenie, szczególnie to oparte na elementach czysto wizualnych jest może i w jakiś sposób ważne, ale może być tez bardzo mylące, ponieważ zależy od bardzo wielu płynnych i zmiennych nawet w czasie czynników, np. naszego nastroju w danym momencie. Oraz nastroju osoby, którą oceniamy. I tak, stres jest tutaj pewnym czynnikiem, ale może to być np. równie dobrze zaaferowanie chociażby sprawami i problemami codziennymi. Jeżeli u kogoś w danym dniu przeważają w głowie negatywne emocje, to przekłada się także na sposób postrzegania świata, sposób filtrowania w naszym umyśle przekazu, który do nas trafia i opierając się tylko na powierzchownych przesłankach możemy dokonać bardzo złej oceny osoby, która mogłaby okazać się wspaniałym partnerem dla nas. Dlatego nie należy opierać całościowego przekazu danej osoby tylko na pierwszym czy drugim wrażeniu. Owszem, stanowi to jakiś początek, ale nie powinno stanowić głównej osi.

Dlatego tez swoistym fenomenem jest dla mnie idea "prostych" aplikacji randkowych typu tinder i sposób selekcji wśród „uczestników”, gdzie człowiek jest przedstawiony jako leżący na półce produkt na sprzedaż i często jedynym kryterium jest pierwsze wrażenie oparte na wyglądzie i kilku linijkach tekstu. Oczywiście, od czegoś trzeba zacząć, musi być jakiś punkt zaczepienia, ale tutaj jest świadomie oparty na bardzo płynnych i ulotnych przesłankach.

11,654

Odp: 30lat i cały czas sam
Herne napisał/a:

Dlatego tez swoistym fenomenem jest dla mnie idea "prostych" aplikacji randkowych typu tinder i sposób selekcji wśród „uczestników”, gdzie człowiek jest przedstawiony jako leżący na półce produkt na sprzedaż i często jedynym kryterium jest pierwsze wrażenie oparte na wyglądzie i kilku linijkach tekstu. Oczywiście, od czegoś trzeba zacząć, musi być jakiś punkt zaczepienia, ale tutaj jest świadomie oparty na bardzo płynnych i ulotnych przesłankach.

No ale lepsze to niż nic, jeśli nie jest się w stanie kogoś normalnie poznać.

11,655

Odp: 30lat i cały czas sam
jakis_czlowiek napisał/a:
Herne napisał/a:

Dlatego tez swoistym fenomenem jest dla mnie idea "prostych" aplikacji randkowych typu tinder i sposób selekcji wśród „uczestników”, gdzie człowiek jest przedstawiony jako leżący na półce produkt na sprzedaż i często jedynym kryterium jest pierwsze wrażenie oparte na wyglądzie i kilku linijkach tekstu. Oczywiście, od czegoś trzeba zacząć, musi być jakiś punkt zaczepienia, ale tutaj jest świadomie oparty na bardzo płynnych i ulotnych przesłankach.

No ale lepsze to niż nic, jeśli nie jest się w stanie kogoś normalnie poznać.


Jak ktoś posiedzi kilka miesięcy na tych apkach to na ogół rzuca to w cholerę. Poznawanie się przez internet to droga przez mękę, a pisanie ze sobą jest często sztuczne i nudne. Zdecydowanie lepiej jest się spotkać, wtedy już po kilku spotkaniach można wywnioskować czy to jest to czy nie, a wymieniać wiadomości można i miesiącami i dalej w sumie nic nie wiedzieć o drugiej osobie.

To wszystko faktycznie wygląda jak jedno wielkie okno wystawowe, pełne różnorodnego towaru. Decyzje o jego wyborze podejmujemy na podstawie powierzchownych przesłanek.
Jakoś nie widzi mi się zbudowanie na takich podstawach czego trwałego, nie licząc jakiś boskich strzałów które się bardzo rzadko zdarzają.

To wszystko to trochę próba przeskoczenia naturalnego środowiska do poznawania się ludzi, czyli tego słynnego wyjścia do nich. Większość związków powstaje w szkołach, na studiach czy w miejscach pracy, gdzie ma się często wzajemny kontakt. Internet tego nie zastąpi.

11,656

Odp: 30lat i cały czas sam
ChuopskiChłop napisał/a:

Jak ktoś posiedzi kilka miesięcy na tych apkach to na ogół rzuca to w cholerę. Poznawanie się przez internet to droga przez mękę, a pisanie ze sobą jest często sztuczne i nudne. Zdecydowanie lepiej jest się spotkać

No ja zwykle proponuję spotkanie po maks 2 dniach. Ostatnio nawet po paru h. Więcej się nie opłaca czekać, bo dziewczyny się znudzą. Ale nawet jak się zgadzają na spotkanie, to potem na ostatnią chwilę je odwołują...


ChuopskiChłop napisał/a:

wtedy już po kilku spotkaniach można wywnioskować czy to jest to czy nie, a wymieniać wiadomości można i miesiącami i dalej w sumie nic nie wiedzieć o drugiej osobie.

Z tym ciężko, dziewczyny nie chcą się spotkać drugi raz, jeśli za pierwszym razem nie było tego "wow" i nie są pewne, że jestem tym, kogo szukają.


ChuopskiChłop napisał/a:

To wszystko to trochę próba przeskoczenia naturalnego środowiska do poznawania się ludzi, czyli tego słynnego wyjścia do nich. Większość związków powstaje w szkołach, na studiach czy w miejscach pracy, gdzie ma się często wzajemny kontakt. Internet tego nie zastąpi.

Lepsze to niż nic. Niektórzy nie są w stanie zagadać na żywo.

11,657

Odp: 30lat i cały czas sam
Herne napisał/a:

Dlatego tez swoistym fenomenem jest dla mnie idea "prostych" aplikacji randkowych typu tinder i sposób selekcji wśród „uczestników”, gdzie człowiek jest przedstawiony jako leżący na półce produkt na sprzedaż i często jedynym kryterium jest pierwsze wrażenie oparte na wyglądzie i kilku linijkach tekstu. Oczywiście, od czegoś trzeba zacząć, musi być jakiś punkt zaczepienia, ale tutaj jest świadomie oparty na bardzo płynnych i ulotnych przesłankach.

Dla mnie to też jest fenomen, a jednak aplikacje mają się całkiem dobrze i nie wydaje się, żeby to się miało zmienić. Takie czasy, że ludzie z pozycji własnego fotela robią zakupy, dokonują opłat, komunikują się ze sobą i... szukają partnerów. Aplikacja jak na tacy podaje setki potencjalnych kandydatów, w ciągu kilkunastu minut można przejrzeć taką ilość profili, których w realnym życiu nie bylibyśmy w stanie spotkać nawet w ciągu kilku lat. Ponadto tutaj już na "dzień dobry" wiemy, że dana osoba szuka kogoś do związku, a w życiu jest z tym przecież bardzo różnie, bo ten żonaty, ta ma chłopaka, ktoś inny sparzył się i na jakiś czas zupełnie nie jest zainteresowany.

Poszłabym jeszcze dalej. Wiedząc o tym, że w aplikacji jest się traktowanym jak towar, nie tylko powinno mieć się tego pełną świadomość, ale też wewnętrzną akceptację. To dlatego czymś zupełnie niezrozumiałym są dla mnie pretensje, że jeśli opakowanie nie jest najwyższej jakości, to nie budzi powszechnego zainteresowania. Sorry, ale taki tam panuje klimat. Wtedy rezygnuje się z sieci i szuka w takich miejscach, gdzie istnieje możliwość pokazania się z tej strony, której ani zdjęcia, ani opis nie są w stanie pokazać. 

ChuopskiChłop napisał/a:

To wszystko to trochę próba przeskoczenia naturalnego środowiska do poznawania się ludzi, czyli tego słynnego wyjścia do nich. Większość związków powstaje w szkołach, na studiach czy w miejscach pracy, gdzie ma się często wzajemny kontakt. Internet tego nie zastąpi.

Otóż to. W Internecie poznaje się mnóstwo ludzi, ale to wszystko rządzi się zupełnie innymi zasadami niż nawiązywanie znajomości w naszym naturalnym środowisku. I choć akurat ja poznałam swojego męża w takich okolicznościach, których zupełnie nie brałam pod uwagę, to jednak, gdybym dziś miała szukać kogoś do związku, to nie brnęłabym w aplikacje randkowe. Nie wykluczam jednak poznawania się w sieci, przy czym w zdecydowanie bardziej neutralnych warunkach. Co mam na myśli? Weźmy pod uwagę choćby to forum - na przestrzeli lat pojawiło się tu sporo ciekawych osób, a niektóre zaintrygowały mnie na tyle, że kto wie, czy gdybym była sama, to nie chciałabym ich bliżej poznać. Jednym słowem, jeśli poznajemy kogoś w jego naturalnej odsłonie, to już na starcie jesteśmy kilka kroków do przodu.

11,658

Odp: 30lat i cały czas sam
Olinka napisał/a:
Herne napisał/a:

Dlatego tez swoistym fenomenem jest dla mnie idea "prostych" aplikacji randkowych typu tinder i sposób selekcji wśród „uczestników”, gdzie człowiek jest przedstawiony jako leżący na półce produkt na sprzedaż i często jedynym kryterium jest pierwsze wrażenie oparte na wyglądzie i kilku linijkach tekstu. Oczywiście, od czegoś trzeba zacząć, musi być jakiś punkt zaczepienia, ale tutaj jest świadomie oparty na bardzo płynnych i ulotnych przesłankach.

Dla mnie to też jest fenomen, a jednak aplikacje mają się całkiem dobrze i nie wydaje się, żeby to się miało zmienić. Takie czasy, że ludzie z pozycji własnego fotela robią zakupy, dokonują opłat, komunikują się ze sobą i... szukają partnerów. Aplikacja jak na tacy podaje setki potencjalnych kandydatów, w ciągu kilkunastu minut można przejrzeć taką ilość profili, których w realnym życiu nie bylibyśmy w stanie spotkać nawet w ciągu kilku lat. Ponadto tutaj już na "dzień dobry" wiemy, że dana osoba szuka kogoś do związku, a w życiu jest z tym przecież bardzo różnie, bo ten żonaty, ta ma chłopaka, ktoś inny sparzył się i na jakiś czas zupełnie nie jest zainteresowany.

Poszłabym jeszcze dalej. Wiedząc o tym, że w aplikacji jest się traktowanym jak towar, nie tylko powinno mieć się tego pełną świadomość, ale też wewnętrzną akceptację. To dlatego czymś zupełnie niezrozumiałym są dla mnie pretensje, że jeśli opakowanie nie jest najwyższej jakości, to nie budzi powszechnego zainteresowania. Sorry, ale taki tam panuje klimat. Wtedy rezygnuje się z sieci i szuka w takich miejscach, gdzie istnieje możliwość pokazania się z tej strony, której ani zdjęcia, ani opis nie są w stanie pokazać. 

ChuopskiChłop napisał/a:

To wszystko to trochę próba przeskoczenia naturalnego środowiska do poznawania się ludzi, czyli tego słynnego wyjścia do nich. Większość związków powstaje w szkołach, na studiach czy w miejscach pracy, gdzie ma się często wzajemny kontakt. Internet tego nie zastąpi.

Otóż to. W Internecie poznaje się mnóstwo ludzi, ale to wszystko rządzi się zupełnie innymi zasadami niż nawiązywanie znajomości w naszym naturalnym środowisku. I choć akurat ja poznałam swojego męża w takich okolicznościach, których zupełnie nie brałam pod uwagę, to jednak, gdybym dziś miała szukać kogoś do związku, to nie brnęłabym w aplikacje randkowe. Nie wykluczam jednak poznawania się w sieci, przy czym w zdecydowanie bardziej neutralnych warunkach. Co mam na myśli? Weźmy pod uwagę choćby to forum - na przestrzeli lat pojawiło się tu sporo ciekawych osób, a niektóre zaintrygowały mnie na tyle, że kto wie, czy gdybym była sama, to nie chciałabym ich bliżej poznać. Jednym słowem, jeśli poznajemy kogoś w jego naturalnej odsłonie, to już na starcie jesteśmy kilka kroków do przodu.

Każdy wie, że portale są do kitu, ale i tak z nich korzystamy, bo nie ma alternatywy.

11,659 Ostatnio edytowany przez Herne (2023-01-31 09:18:37)

Odp: 30lat i cały czas sam
Olinka napisał/a:
Herne napisał/a:

Dlatego tez swoistym fenomenem jest dla mnie idea "prostych" aplikacji randkowych typu tinder i sposób selekcji wśród „uczestników”, gdzie człowiek jest przedstawiony jako leżący na półce produkt na sprzedaż i często jedynym kryterium jest pierwsze wrażenie oparte na wyglądzie i kilku linijkach tekstu. Oczywiście, od czegoś trzeba zacząć, musi być jakiś punkt zaczepienia, ale tutaj jest świadomie oparty na bardzo płynnych i ulotnych przesłankach.

Dla mnie to też jest fenomen, a jednak aplikacje mają się całkiem dobrze i nie wydaje się, żeby to się miało zmienić. Takie czasy, że ludzie z pozycji własnego fotela robią zakupy, dokonują opłat, komunikują się ze sobą i... szukają partnerów.

Mają się dobrze, ponieważ jest to bardzo dochodowy biznes. Akurat przerabiam teraz osobiście temat takich aplikacji i tak patrząc z boku, analizując sobie chociażby sposób działania ujawnia się właśnie mały dysonans, ponieważ biznes, jak to biznes, jest po to, aby zarabiać pieniądze. A aplikacja zarabia, kiedy ma dużo aktywnych użytkowników. Widoczny tutaj „mały” konflikt interesów rodzi pytanie,  czy rzeczywiście celem długofalowym tego biznesu jest takie zestawienie osób w pary, aby było to skuteczne, czy algorytm doboru tak naprawdę jest specjalnie „nie do końca” dopracowany, aby użytkownik jednak został, przynosząc pieniądze, i szukał dalej? Czy wynik zorientowany na rzeczywiste znalezienie partnera jest tutaj priorytetem? I czy obecny „klimat” patrząc  globalnie, społecznie, nie jest właśnie ukierunkowany specjalnie tak, a nie inaczej?
Oczywiście wiem, że są pary, które się tam poznały. Oczywiście wiem, że to czasem działa. Pytanie brzmi, jaka jest rzeczywista skala skuteczności w postaci długoletnich związków. Ale tutaj także otwartym do dalszej dyskusji pozostaje pytanie, jaki cel tak naprawdę przyświeca obecności danych użytkowników w takich aplikacjach. Nie zawsze jest to związek/inna relacja (np. seks), czasem jest to np. próba zwykłego podbudowania własnej wartości.

Olinka napisał/a:

Aplikacja jak na tacy podaje setki potencjalnych kandydatów, w ciągu kilkunastu minut można przejrzeć taką ilość profili, których w realnym życiu nie bylibyśmy w stanie spotkać nawet w ciągu kilku lat. Ponadto tutaj już na "dzień dobry" wiemy, że dana osoba szuka kogoś do związku, a w życiu jest z tym przecież bardzo różnie, bo ten żonaty, ta ma chłopaka, ktoś inny sparzył się i na jakiś czas zupełnie nie jest zainteresowany.

To jest duża zaleta, ale także duża wada. Wada, ponieważ może wprowadzić do całego procesu motyw płytkości relacji i samego zaangażowania w nią, wynikający ze złudzenia dużego wyboru.

Olinka napisał/a:

Poszłabym jeszcze dalej. Wiedząc o tym, że w aplikacji jest się traktowanym jak towar, nie tylko powinno mieć się tego pełną świadomość, ale też wewnętrzną akceptację. To dlatego czymś zupełnie niezrozumiałym są dla mnie pretensje, że jeśli opakowanie nie jest najwyższej jakości, to nie budzi powszechnego zainteresowania. Sorry, ale taki tam panuje klimat. Wtedy rezygnuje się z sieci i szuka w takich miejscach, gdzie istnieje możliwość pokazania się z tej strony, której ani zdjęcia, ani opis nie są w stanie pokazać.

A tak, w pełni się zgadzam smile, ponieważ jest to podsumowanie, które powinno być przeczytane przez bardzo dużo wypowiadających się tutaj młodych-gniewnych facetów.
Poza tym, jeżeli ktoś ocenia kogoś tylko po opakowaniu, niech nie ma pretensji o zawartość.
A sam wystawiając się tylko na taką ocenę, niech się nie dziwi, że znajduje osoby, w których systemach wartości jest to priorytet.


Olinka napisał/a:
ChuopskiChłop napisał/a:

To wszystko to trochę próba przeskoczenia naturalnego środowiska do poznawania się ludzi, czyli tego słynnego wyjścia do nich. Większość związków powstaje w szkołach, na studiach czy w miejscach pracy, gdzie ma się często wzajemny kontakt. Internet tego nie zastąpi.

Otóż to. W Internecie poznaje się mnóstwo ludzi, ale to wszystko rządzi się zupełnie innymi zasadami niż nawiązywanie znajomości w naszym naturalnym środowisku. I choć akurat ja poznałam swojego męża w takich okolicznościach, których zupełnie nie brałam pod uwagę, to jednak, gdybym dziś miała szukać kogoś do związku, to nie brnęłabym w aplikacje randkowe. Nie wykluczam jednak poznawania się w sieci, przy czym w zdecydowanie bardziej neutralnych warunkach. Co mam na myśli? Weźmy pod uwagę choćby to forum - na przestrzeli lat pojawiło się tu sporo ciekawych osób, a niektóre zaintrygowały mnie na tyle, że kto wie, czy gdybym była sama, to nie chciałabym ich bliżej poznać. Jednym słowem, jeśli poznajemy kogoś w jego naturalnej odsłonie, to już na starcie jesteśmy kilka kroków do przodu.

Tak. Zdecydowanie to forum jest pod tym względem niesamowicie fascynujące. I rzeczywiście, można tutaj spotkać bardzo ciekawe osoby i spróbować dokonać oceny poprzez pryzmat bardziej naturalnych wypowiedzi, lub też...samego sposobu reakcji na dane zagadnienie.

11,660 Ostatnio edytowany przez ImKaS (2023-01-31 16:01:10)

Odp: 30lat i cały czas sam

Chciałem w tamtym poście dodać, że generalnie wysoko cenimy sobie ludzi, którzy charakteryzują się zdecydowaniem i sprawnością w działaniu. Jednak miałem poczucie, że mój post stałby się zbyt rozwlekły, więc zrezygnowałem. 

Zgadzamy się. Skoro przyznajesz, że

Olinka napisał/a:

kobiety dostają o niebo większe przyzwolenie na okazywanie emocji

to czy mogłabyś wobec tego powiedzieć, jakie są przyczyny tego, że mężczyźni ograniczają okazywanie swoich emocji?

Kobiety dbają o młody i atrakcyjny wygląd w większym stopniu niż mężczyźni. Często ma to charakter patologiczny. Szczególnie dotyczy to młodych dziewcząt, które popadają w depresję lub zaburzenia odżywiania, bo nie są w stanie sprostać pewnym bardzo wyśrubowanym oczekiwaniom odnośnie ich wyglądu, którymi bombarduje je współczesny świat i mass media. Można winić kulturę. Jednak moim zdaniem jest to płytkie ujęcie tematu. Prawdziwą przyczyną tego zjawiska są preferencje ewolucyjne mężczyzn. Niemal wszyscy heteroseksualni i biseksualni mężczyźni preferują partnerki o młodym i atrakcyjnym wyglądzie. Kultura jest tylko medium, przez które manifestują się te wrodzone męskie preferencje. Oczywiście ta kulturowa presja często absurdalnych standardów dotyczących kobiecej urody jest wzmacniania przez inne czynniki np. przez dążenie do zysku wielkich korporacji itd. Jednak bez męskich preferencji ewolucyjnych samo zjawisko straciłoby rację bytu. 

Jestem więc w stanie przyznać, że główna wina leży we mnie i wielu innych mężczyznach – w naszych wrodzonych preferencjach, co do tego, jaki typ wyglądu preferujemy u kobiet.

Czy jednak kobiety też są w stanie przyznać, że fakt, iż jak wielu innych mężczyzn tłumiłem swoje emocje, byłem piętnowany i wyszydzany w okresie nastoletnim za ich okazywanie, jest również winą ich wrodzonych preferencji? Chciałbym kiedyś usłyszeć takie szczere przyznanie tego (bez ukrytego szyderstwa i sarkazmu wymierzonego we mnie lub innych mężczyzn) z ust jakiejkolwiek kobiety.

11,661

Odp: 30lat i cały czas sam
ImKaS napisał/a:

Kobietom podobają się mężczyźni, którzy są zdecydowani, energiczni, niezależni i ogarnięci życiowo.

Tacy też są najczęściej zdradzani przez kobiety. smile

11,662

Odp: 30lat i cały czas sam
Legat napisał/a:
ImKaS napisał/a:

Kobietom podobają się mężczyźni, którzy są zdecydowani, energiczni, niezależni i ogarnięci życiowo.

Tacy też są najczęściej zdradzani przez kobiety. smile

Skąd wiesz bracie? Mi się raczej wydaje że to życiowe fajtłapy są raczej pierwsze w kolejce smile

Ten kto ma mężczyznę który prezentuje te cechy z posta ImKaS jest szczęśliwym człowiekiem i raczej nie myśli o skoku w bok, chyba że nuda w sypialni czy jakaś inna szczególna sytuacja.

11,663

Odp: 30lat i cały czas sam
Legat napisał/a:
ImKaS napisał/a:

Kobietom podobają się mężczyźni, którzy są zdecydowani, energiczni, niezależni i ogarnięci życiowo.

Tacy też są najczęściej zdradzani przez kobiety. smile

Nieee.. ja bym powiedziała że z takim najczęściej się zdradza.

11,664

Odp: 30lat i cały czas sam
rakastankielia napisał/a:

Każdy wie, że portale są do kitu, ale i tak z nich korzystamy, bo nie ma alternatywy.

Nie towarzyszu, jest alternatywa. Stare dobre zagadanie. Spróbowałem ostatnio i zyskałem koleżankę, a to była czysta próba, test czy jestem w ogóle zdolny żeby nawiązać taką ciekawą konwersację, atak przypuszczony z partyzanta. Jak się okazało skuteczny.

Tak jak tu piszą dziewczyny, na apkach liczą się tylko wizualne aspekty, więc przeciętny mężczyzna przy stosunku 9:1 na korzyść mężczyzn wśród użytkowników nie ma praktycznie żadnej szansy! Serio, są przypadki gdzie dziewczyny piszą na raz z kilkunastoma chuopami bo tak bardzo zaburzona jest tam równowaga.

Przy normalnej rozmowie dużo łatwiej spróbować nadrobić braki w urodzie inteligentną gadką czy poczuciem humoru, nie gwarantuje to sukcesu ale daje chociaż o kilka procent większą szansę niż w tej dżungli zwanej tinderem.

11,665 Ostatnio edytowany przez Legat (2023-01-31 14:31:57)

Odp: 30lat i cały czas sam
ChuopskiChłop napisał/a:
Legat napisał/a:
ImKaS napisał/a:

Kobietom podobają się mężczyźni, którzy są zdecydowani, energiczni, niezależni i ogarnięci życiowo.

Tacy też są najczęściej zdradzani przez kobiety. smile

Skąd wiesz bracie? Mi się raczej wydaje że to życiowe fajtłapy są raczej pierwsze w kolejce smile

Ten kto ma mężczyznę który prezentuje te cechy z posta ImKaS jest szczęśliwym człowiekiem i raczej nie myśli o skoku w bok, chyba że nuda w sypialni czy jakaś inna szczególna sytuacja.

Bo niestety to nie wszystkie pożądane cechy przez kobiety. Tu są tylko spełnione potrzeby odnośnie statusu i potrzeb materialnych. Z biegiem czasu (oczywiście nie zawsze), taki ktoś zapewnia kobiecie tyły, czyli wygodne życie, zazdrość koleżanek itd. Ale może nie zapewniać emocji jakie daje np. kobieciarz z pracy, czy koleś super wyrzeźbiony na siłowni.
Co do przykładów, to nawet sporo tego w dziale o zdradach.

11,666

Odp: 30lat i cały czas sam
ChuopskiChłop napisał/a:
rakastankielia napisał/a:

Każdy wie, że portale są do kitu, ale i tak z nich korzystamy, bo nie ma alternatywy.

Nie towarzyszu, jest alternatywa. Stare dobre zagadanie. Spróbowałem ostatnio i zyskałem koleżankę, a to była czysta próba, test czy jestem w ogóle zdolny żeby nawiązać taką ciekawą konwersację, atak przypuszczony z partyzanta. Jak się okazało skuteczny.

Tak jak tu piszą dziewczyny, na apkach liczą się tylko wizualne aspekty, więc przeciętny mężczyzna przy stosunku 9:1 na korzyść mężczyzn wśród użytkowników nie ma praktycznie żadnej szansy! Serio, są przypadki gdzie dziewczyny piszą na raz z kilkunastoma chuopami bo tak bardzo zaburzona jest tam równowaga.

Przy normalnej rozmowie dużo łatwiej spróbować nadrobić braki w urodzie inteligentną gadką czy poczuciem humoru, nie gwarantuje to sukcesu ale daje chociaż o kilka procent większą szansę niż w tej dżungli zwanej tinderem.

Cały czas zagaduję i nic to nie daje.

11,667

Odp: 30lat i cały czas sam
Legat napisał/a:

Ale może nie zapewniać emocji jakie daje np. kobieciarz z pracy, czy koleś super wyrzeźbiony na siłowni.
Co do przykładów, to nawet sporo tego w dziale o zdradach.

Jedyna sytuacja, kiedy dziewczyna mnie zdradziła, miała miejsce wtedy, kiedy zaczął się nią interesować pewien młody artysta. Nie wiem, czy był przystojny, ani czy miał wyrzeźbione ciało. Na pewno nie miał forsy ani statusu. Niemniej zostałem wtedy zdradzony. Przewidziałem jednak, że do tego dojdzie (trzeba byłoby być naiwniakiem, by tego nie dostrzec), co pozwoliło mi podjąć skuteczne środki zaradcze.

11,668

Odp: 30lat i cały czas sam
rakastankielia napisał/a:
ChuopskiChłop napisał/a:
rakastankielia napisał/a:

Każdy wie, że portale są do kitu, ale i tak z nich korzystamy, bo nie ma alternatywy.

Nie towarzyszu, jest alternatywa. Stare dobre zagadanie. Spróbowałem ostatnio i zyskałem koleżankę, a to była czysta próba, test czy jestem w ogóle zdolny żeby nawiązać taką ciekawą konwersację, atak przypuszczony z partyzanta. Jak się okazało skuteczny.

Tak jak tu piszą dziewczyny, na apkach liczą się tylko wizualne aspekty, więc przeciętny mężczyzna przy stosunku 9:1 na korzyść mężczyzn wśród użytkowników nie ma praktycznie żadnej szansy! Serio, są przypadki gdzie dziewczyny piszą na raz z kilkunastoma chuopami bo tak bardzo zaburzona jest tam równowaga.

Przy normalnej rozmowie dużo łatwiej spróbować nadrobić braki w urodzie inteligentną gadką czy poczuciem humoru, nie gwarantuje to sukcesu ale daje chociaż o kilka procent większą szansę niż w tej dżungli zwanej tinderem.

Cały czas zagaduję i nic to nie daje.

A mogę spytać co się dokładnie dzieje? Podaj z jeden czy dwa przykłady np jak i gdzie konkretnie jakąś kobietę zagadałeś, co Ty powiedziałeś i jak ona zareagowała

11,669

Odp: 30lat i cały czas sam

Olinka napisała, że wg. niej nie ma większego upokorzenia, niż płacenie za seks.

Zatem wyobraźmy sobie 30 letniego mężczyznę, który jest prawiczkiem, ma niepełnosprawność (potwierdzoną przez komisję), która sprawia, że jego szanse na stworzenie relacji z kobietą wynosi równe 0.

Zatem czy w takiej sytuacji seks za pieniądze również będzie największym upokorzeniem dla tego faceta? Czy może tutaj mamy ,,wyjątek od reguły", skoro i tak nie uda mu się zdobyć normalnej kobiety?

11,670

Odp: 30lat i cały czas sam
Rumunski_Zolnierz napisał/a:

Olinka napisała, że wg. niej nie ma większego upokorzenia, niż płacenie za seks.

Zatem wyobraźmy sobie 30 letniego mężczyznę, który jest prawiczkiem, ma niepełnosprawność (potwierdzoną przez komisję), która sprawia, że jego szanse na stworzenie relacji z kobietą wynosi równe 0.

Zatem czy w takiej sytuacji seks za pieniądze również będzie największym upokorzeniem dla tego faceta? Czy może tutaj mamy ,,wyjątek od reguły", skoro i tak nie uda mu się zdobyć normalnej kobiety?

Ludzie niepełnosprawni normalnie wchodzą w związki i uprawiają seks. Jak ktoś jest w stanie sobie ogarnąć seks za pieniądze, to umysłowo i fizycznie jest zdolny do zbudowania związku.

11,671

Odp: 30lat i cały czas sam
Lady Loka napisał/a:
Rumunski_Zolnierz napisał/a:

Olinka napisała, że wg. niej nie ma większego upokorzenia, niż płacenie za seks.

Zatem wyobraźmy sobie 30 letniego mężczyznę, który jest prawiczkiem, ma niepełnosprawność (potwierdzoną przez komisję), która sprawia, że jego szanse na stworzenie relacji z kobietą wynosi równe 0.

Zatem czy w takiej sytuacji seks za pieniądze również będzie największym upokorzeniem dla tego faceta? Czy może tutaj mamy ,,wyjątek od reguły", skoro i tak nie uda mu się zdobyć normalnej kobiety?

Ludzie niepełnosprawni normalnie wchodzą w związki i uprawiają seks. Jak ktoś jest w stanie sobie ogarnąć seks za pieniądze, to umysłowo i fizycznie jest zdolny do zbudowania związku.

Nie wystarczy "być zdolnym do zbudowania związku", trzeba jeszcze mieć z kim ten związek zbudować. A mało która kobieta zainteresuje się 30-letnim niepełnosprawnym prawiczkiem, tym bardziej że nawet i sprawni młodsi mężczyźni często nie mają powodzenia.

11,672

Odp: 30lat i cały czas sam
Rumunski_Zolnierz napisał/a:

Olinka napisała, że wg. niej nie ma większego upokorzenia, niż płacenie za seks.

Zatem wyobraźmy sobie 30 letniego mężczyznę, który jest prawiczkiem, ma niepełnosprawność (potwierdzoną przez komisję), która sprawia, że jego szanse na stworzenie relacji z kobietą wynosi równe 0.

Zatem czy w takiej sytuacji seks za pieniądze również będzie największym upokorzeniem dla tego faceta? Czy może tutaj mamy ,,wyjątek od reguły", skoro i tak nie uda mu się zdobyć normalnej kobiety?

Wiesz, każdy ma różne pojmowanie tego, dla mnie to żadne upokorzenie, ale np koleżanka może mieć do tego tematu inne podejście.

Tutaj podam anegdotę od siebie: moja matka wie że korzystam z tego typu aktywności...też nie jest zachwycona, ale w miarę to akceptuje...

11,673

Odp: 30lat i cały czas sam
Lady Loka napisał/a:
Rumunski_Zolnierz napisał/a:

Olinka napisała, że wg. niej nie ma większego upokorzenia, niż płacenie za seks.

Zatem wyobraźmy sobie 30 letniego mężczyznę, który jest prawiczkiem, ma niepełnosprawność (potwierdzoną przez komisję), która sprawia, że jego szanse na stworzenie relacji z kobietą wynosi równe 0.

Zatem czy w takiej sytuacji seks za pieniądze również będzie największym upokorzeniem dla tego faceta? Czy może tutaj mamy ,,wyjątek od reguły", skoro i tak nie uda mu się zdobyć normalnej kobiety?

Ludzie niepełnosprawni normalnie wchodzą w związki i uprawiają seks. Jak ktoś jest w stanie sobie ogarnąć seks za pieniądze, to umysłowo i fizycznie jest zdolny do zbudowania związku.

Oczywiście, taka osoba jest do tego zdolna, ale to będzie dla niej raczej niełatwe zadanie.

Płatny seks za to wymaga jedynie odrobinę odwagi i kilka stówek...

11,674

Odp: 30lat i cały czas sam
rakastankielia napisał/a:
Lady Loka napisał/a:
Rumunski_Zolnierz napisał/a:

Olinka napisała, że wg. niej nie ma większego upokorzenia, niż płacenie za seks.

Zatem wyobraźmy sobie 30 letniego mężczyznę, który jest prawiczkiem, ma niepełnosprawność (potwierdzoną przez komisję), która sprawia, że jego szanse na stworzenie relacji z kobietą wynosi równe 0.

Zatem czy w takiej sytuacji seks za pieniądze również będzie największym upokorzeniem dla tego faceta? Czy może tutaj mamy ,,wyjątek od reguły", skoro i tak nie uda mu się zdobyć normalnej kobiety?

Ludzie niepełnosprawni normalnie wchodzą w związki i uprawiają seks. Jak ktoś jest w stanie sobie ogarnąć seks za pieniądze, to umysłowo i fizycznie jest zdolny do zbudowania związku.

Nie wystarczy "być zdolnym do zbudowania związku", trzeba jeszcze mieć z kim ten związek zbudować. A mało która kobieta zainteresuje się 30-letnim niepełnosprawnym prawiczkiem, tym bardziej że nawet i sprawni młodsi mężczyźni często nie mają powodzenia.

Raka, litości.
Jesteś zdolny do zbudowania związku. To jest fakt. Masz zdolności fizyczno-prawne, żeby to zrobić. I te zdolności ma każdy człowiek, który nie jest ubezwłasnowolniony. Jak potraficie pisać bzdety w internecie, to prawdopodobnie nie jesteście ubezwłasnowolnieni.


Widocznie ci niepełnosprawni faceci, którzy normalnie wchodzą w związki potrafią sobą kobietę zainteresować. To, że Wy nie potraficie, to już inna sprawa.

11,675

Odp: 30lat i cały czas sam
Lady Loka napisał/a:

Widocznie ci niepełnosprawni faceci, którzy normalnie wchodzą w związki potrafią sobą kobietę zainteresować. To, że Wy nie potraficie, to już inna sprawa.


Tu jest sporo racji...zwyczajnie niektórzy ludzie są po prostu nie do pary, i jest to skutkiem różnych czynników, czy to przez choroby, czy psychikę, poglądy, wychowanie itp.

Inna rzecz że można z tym żyć.

11,676

Odp: 30lat i cały czas sam
ChuopskiChłop napisał/a:

Tutaj podam anegdotę od siebie: moja matka wie że korzystam z tego typu aktywności...też nie jest zachwycona, ale w miarę to akceptuje...


Dlaczego Twoja mama wie o tym, że korzystasz z prostytutek? Pochwaliłeś się jej o tym, czy przyłapała Ciebie? big_smile


Lady Loka napisał/a:
Rumunski_Zolnierz napisał/a:

Olinka napisała, że wg. niej nie ma większego upokorzenia, niż płacenie za seks.

Zatem wyobraźmy sobie 30 letniego mężczyznę, który jest prawiczkiem, ma niepełnosprawność (potwierdzoną przez komisję), która sprawia, że jego szanse na stworzenie relacji z kobietą wynosi równe 0.

Zatem czy w takiej sytuacji seks za pieniądze również będzie największym upokorzeniem dla tego faceta? Czy może tutaj mamy ,,wyjątek od reguły", skoro i tak nie uda mu się zdobyć normalnej kobiety?

Ludzie niepełnosprawni normalnie wchodzą w związki i uprawiają seks. Jak ktoś jest w stanie sobie ogarnąć seks za pieniądze, to umysłowo i fizycznie jest zdolny do zbudowania związku.


Zgodzę się z tym co napisałaś ale moje pytanie brzmiało inaczej.
Niepełnosprawność nie jest równa niepełnosprawności, są różne przypadki.
Przeczytaj proszę jeszcze raz moje pytanie.

Co w przypadku, kiedy mężczyzna nie ma możliwości zbudowania realnej i normalnej relacji z jakąkolwiek kobietą i jego jedyną opcją są prostytutki?
Czy w takiej sytuacji również będzie to zaliczane do największego upokorzenia w życiu tego mężczyzny?

11,677

Odp: 30lat i cały czas sam
Rumunski_Zolnierz napisał/a:
ChuopskiChłop napisał/a:

Tutaj podam anegdotę od siebie: moja matka wie że korzystam z tego typu aktywności...też nie jest zachwycona, ale w miarę to akceptuje...


Dlaczego Twoja mama wie o tym, że korzystasz z prostytutek? Pochwaliłeś się jej o tym, czy przyłapała Ciebie? big_smile


Lady Loka napisał/a:
Rumunski_Zolnierz napisał/a:

Olinka napisała, że wg. niej nie ma większego upokorzenia, niż płacenie za seks.

Zatem wyobraźmy sobie 30 letniego mężczyznę, który jest prawiczkiem, ma niepełnosprawność (potwierdzoną przez komisję), która sprawia, że jego szanse na stworzenie relacji z kobietą wynosi równe 0.

Zatem czy w takiej sytuacji seks za pieniądze również będzie największym upokorzeniem dla tego faceta? Czy może tutaj mamy ,,wyjątek od reguły", skoro i tak nie uda mu się zdobyć normalnej kobiety?

Ludzie niepełnosprawni normalnie wchodzą w związki i uprawiają seks. Jak ktoś jest w stanie sobie ogarnąć seks za pieniądze, to umysłowo i fizycznie jest zdolny do zbudowania związku.


Zgodzę się z tym co napisałaś ale moje pytanie brzmiało inaczej.
Niepełnosprawność nie jest równa niepełnosprawności, są różne przypadki.
Przeczytaj proszę jeszcze raz moje pytanie.

Co w przypadku, kiedy mężczyzna nie ma możliwości zbudowania realnej i normalnej relacji z jakąkolwiek kobietą i jego jedyną opcją są prostytutki?
Czy w takiej sytuacji również będzie to zaliczane do największego upokorzenia w życiu tego mężczyzny?


Jestem z nią we wszystkim szczery bracie, dlatego w końcu sam powiedziałem. Na początku była zła, no ale sama z czasem zrozumiała że dla mnie to w sumie jedyna forma możliwa seksu.

11,678

Odp: 30lat i cały czas sam
Rumunski_Zolnierz napisał/a:
ChuopskiChłop napisał/a:

Tutaj podam anegdotę od siebie: moja matka wie że korzystam z tego typu aktywności...też nie jest zachwycona, ale w miarę to akceptuje...


Dlaczego Twoja mama wie o tym, że korzystasz z prostytutek? Pochwaliłeś się jej o tym, czy przyłapała Ciebie? big_smile


Lady Loka napisał/a:
Rumunski_Zolnierz napisał/a:

Olinka napisała, że wg. niej nie ma większego upokorzenia, niż płacenie za seks.

Zatem wyobraźmy sobie 30 letniego mężczyznę, który jest prawiczkiem, ma niepełnosprawność (potwierdzoną przez komisję), która sprawia, że jego szanse na stworzenie relacji z kobietą wynosi równe 0.

Zatem czy w takiej sytuacji seks za pieniądze również będzie największym upokorzeniem dla tego faceta? Czy może tutaj mamy ,,wyjątek od reguły", skoro i tak nie uda mu się zdobyć normalnej kobiety?

Ludzie niepełnosprawni normalnie wchodzą w związki i uprawiają seks. Jak ktoś jest w stanie sobie ogarnąć seks za pieniądze, to umysłowo i fizycznie jest zdolny do zbudowania związku.


Zgodzę się z tym co napisałaś ale moje pytanie brzmiało inaczej.
Niepełnosprawność nie jest równa niepełnosprawności, są różne przypadki.
Przeczytaj proszę jeszcze raz moje pytanie.

Co w przypadku, kiedy mężczyzna nie ma możliwości zbudowania realnej i normalnej relacji z jakąkolwiek kobietą i jego jedyną opcją są prostytutki?
Czy w takiej sytuacji również będzie to zaliczane do największego upokorzenia w życiu tego mężczyzny?

ale co to dla Ciebie znaczy "nie ma możliwości"? Bo dla mnie w tym kontekście jedyna opcja, kiedy faktycznie bym powiedziała, że prostytutka jest ok, to jakby facet miał jakieś znaczne fizyczne lub mentalne ograniczenia i po prostu w każdym znaczeniu nie byłby zdolny do budowania związku.
Ale żywcem nie umiem dać przykładu takiego schorzenia, za to mogę dać odwrotne przyklady, kiedy facet ciężko chory sobie partnerkę znajduje.

Fakt bycia odrzucanym przez x kobiet nie jest dla mnie równoznaczny z fizycznym lub mentalnym ograniczeniem, które przeszkadza w tworzdniu relacji z innym człowiekiem.

I jednocześnie dalej uważam, że jeżeli ktoś jest w stanie umówić się do prostytutki i z takiej usługi skorzystać, to jest w stanie też budować relację.

Z tym, że ja akurat uważam, że jak chcecie iść do prostytutki to idźcie zamiast nam tu głowę zawracać. Nie dorabiam do tego filozofii, natomiast, jak pisałam już Chłopowi w innym temacie, uważam, że seks z prostytutką to inny gatunek niż ten, który ma się będąc w związku, budząc się koło tej samej osoby codziennie i mając od niej czułość, zaangażowanie i uczucia.
Więc nie mówiłabym, że seks jest średni, bo z prostytutką jest średni.
Ale tu już co kto woli.

11,679

Odp: 30lat i cały czas sam
ChuopskiChłop napisał/a:
Rumunski_Zolnierz napisał/a:
ChuopskiChłop napisał/a:

Tutaj podam anegdotę od siebie: moja matka wie że korzystam z tego typu aktywności...też nie jest zachwycona, ale w miarę to akceptuje...


Dlaczego Twoja mama wie o tym, że korzystasz z prostytutek? Pochwaliłeś się jej o tym, czy przyłapała Ciebie? big_smile


Lady Loka napisał/a:

Ludzie niepełnosprawni normalnie wchodzą w związki i uprawiają seks. Jak ktoś jest w stanie sobie ogarnąć seks za pieniądze, to umysłowo i fizycznie jest zdolny do zbudowania związku.


Zgodzę się z tym co napisałaś ale moje pytanie brzmiało inaczej.
Niepełnosprawność nie jest równa niepełnosprawności, są różne przypadki.
Przeczytaj proszę jeszcze raz moje pytanie.

Co w przypadku, kiedy mężczyzna nie ma możliwości zbudowania realnej i normalnej relacji z jakąkolwiek kobietą i jego jedyną opcją są prostytutki?
Czy w takiej sytuacji również będzie to zaliczane do największego upokorzenia w życiu tego mężczyzny?


Jestem z nią we wszystkim szczery bracie, dlatego w końcu sam powiedziałem. Na początku była zła, no ale sama z czasem zrozumiała że dla mnie to w sumie jedyna forma możliwa seksu.

Nieodcięta pępowina to coś, co dyskwalifikuje z potencjalnej relacji bardziej niż domniemane i niepotwierdzone diagnozą ZA.

11,680

Odp: 30lat i cały czas sam
ChuopskiChłop napisał/a:
rakastankielia napisał/a:

Każdy wie, że portale są do kitu, ale i tak z nich korzystamy, bo nie ma alternatywy.

Nie towarzyszu, jest alternatywa. Stare dobre zagadanie. Spróbowałem ostatnio i zyskałem koleżankę, a to była czysta próba, test czy jestem w ogóle zdolny żeby nawiązać taką ciekawą konwersację, atak przypuszczony z partyzanta. Jak się okazało skuteczny.

Tak jak tu piszą dziewczyny, na apkach liczą się tylko wizualne aspekty, więc przeciętny mężczyzna przy stosunku 9:1 na korzyść mężczyzn wśród użytkowników nie ma praktycznie żadnej szansy! Serio, są przypadki gdzie dziewczyny piszą na raz z kilkunastoma chuopami bo tak bardzo zaburzona jest tam równowaga.

Przy normalnej rozmowie dużo łatwiej spróbować nadrobić braki w urodzie inteligentną gadką czy poczuciem humoru, nie gwarantuje to sukcesu ale daje chociaż o kilka procent większą szansę niż w tej dżungli zwanej tinderem.

W realu wygląd liczy się jeszcze bardziej niż w aplikacji, a gadką i poczuciem humoru jedyne co osiągniesz to wysoki level friend zone

11,681

Odp: 30lat i cały czas sam
Lady Loka napisał/a:

ale co to dla Ciebie znaczy "nie ma możliwości"? Bo dla mnie w tym kontekście jedyna opcja, kiedy faktycznie bym powiedziała, że prostytutka jest ok, to jakby facet miał jakieś znaczne fizyczne lub mentalne ograniczenia i po prostu w każdym znaczeniu nie byłby zdolny do budowania związku.
Ale żywcem nie umiem dać przykładu takiego schorzenia, za to mogę dać odwrotne przyklady, kiedy facet ciężko chory sobie partnerkę znajduje.

Fakt bycia odrzucanym przez x kobiet nie jest dla mnie równoznaczny z fizycznym lub mentalnym ograniczeniem, które przeszkadza w tworzdniu relacji z innym człowiekiem.

I jednocześnie dalej uważam, że jeżeli ktoś jest w stanie umówić się do prostytutki i z takiej usługi skorzystać, to jest w stanie też budować relację.

Z tym, że ja akurat uważam, że jak chcecie iść do prostytutki to idźcie zamiast nam tu głowę zawracać. Nie dorabiam do tego filozofii, natomiast, jak pisałam już Chłopowi w innym temacie, uważam, że seks z prostytutką to inny gatunek niż ten, który ma się będąc w związku, budząc się koło tej samej osoby codziennie i mając od niej czułość, zaangażowanie i uczucia.
Więc nie mówiłabym, że seks jest średni, bo z prostytutką jest średni.
Ale tu już co kto woli.

Wiesz, sporo akurat jest tych odrzuconych facetów, więc ciężko stwierdzić co dokładnie u nich jest problemem, może nie mają jakiś blokad fizycznych ale często jest to kwestia mentalna, nierzadko bardzo głęboka i sięgająca do dzieciństwa czy okresu szkolnego.

Część pewnie też nie może znaleźć bo po prostu nie ma nikogo interesującego aktualnie dla nich, a potrzeba seksu dalej jest silna.

Seks z prostytutką jest wtedy może nie jedyną, ale zdecydowanie najprostszą możliwością by dostać chociaż namiastkę tego co ma się w relacji.

Zresztą nie ma czegoś takiego jak darmowy seks...każda nawet przelotna przygoda wymaga zainteresowania kogoś, co często pochłania dużo więcej czasu czy pieniędzy niż spotkania z prostytutką.

11,682

Odp: 30lat i cały czas sam
Lady Loka napisał/a:

Nieodcięta pępowina to coś, co dyskwalifikuje z potencjalnej relacji bardziej niż domniemane i niepotwierdzone diagnozą ZA.

Cóż łączy nas szczególna relacja...moja mama też choruje na nerwicę i jestem dla niej często jedynym oparciem. Nie wyobrażam sobie ją zostawić samą sobie.

11,683

Odp: 30lat i cały czas sam
ChuopskiChłop napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Nieodcięta pępowina to coś, co dyskwalifikuje z potencjalnej relacji bardziej niż domniemane i niepotwierdzone diagnozą ZA.

Cóż łączy nas szczególna relacja...moja mama też choruje na nerwicę i jestem dla niej często jedynym oparciem. Nie wyobrażam sobie ją zostawić samą sobie.

Heh, nie obraź się, ale to nie jest szczególna relacja. Jest za to toksyczna, bo dziecko nie powinno być oparciem dla rodzica.
Żadna normalna i zdrowo myśląca kobieta nie wejdzie w relację z Tobą właśnie z tego względu. Takie relacje rodzic - dziecko kończą się tym, że dziecko do końca życia rodzica jest jego opiekunem, bojąc się o rodzica i jego stan psycho-fizyczny.
W zdrowej rodzinie przychodzi moment, w którym dziecko się usamodzielnia i idzie na swoje.

11,684

Odp: 30lat i cały czas sam
Lady Loka napisał/a:

ale co to dla Ciebie znaczy "nie ma możliwości"? Bo dla mnie w tym kontekście jedyna opcja, kiedy faktycznie bym powiedziała, że prostytutka jest ok, to jakby facet miał jakieś znaczne fizyczne lub mentalne ograniczenia i po prostu w każdym znaczeniu nie byłby zdolny do budowania związku.


No i właśnie o tym mówię od początku.

11,685

Odp: 30lat i cały czas sam
Lady Loka napisał/a:
ChuopskiChłop napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Nieodcięta pępowina to coś, co dyskwalifikuje z potencjalnej relacji bardziej niż domniemane i niepotwierdzone diagnozą ZA.

Cóż łączy nas szczególna relacja...moja mama też choruje na nerwicę i jestem dla niej często jedynym oparciem. Nie wyobrażam sobie ją zostawić samą sobie.

Heh, nie obraź się, ale to nie jest szczególna relacja. Jest za to toksyczna, bo dziecko nie powinno być oparciem dla rodzica.
Żadna normalna i zdrowo myśląca kobieta nie wejdzie w relację z Tobą właśnie z tego względu. Takie relacje rodzic - dziecko kończą się tym, że dziecko do końca życia rodzica jest jego opiekunem, bojąc się o rodzica i jego stan psycho-fizyczny.
W zdrowej rodzinie przychodzi moment, w którym dziecko się usamodzielnia i idzie na swoje.

Może i tak, ale wiesz, nikt swojego losu nie wybiera, przed takim wyzwaniem postawiło mnie życie i muszę mu jakoś podołać...samej jej nie zostawię. Może jestem trochę mentalnym opiekunem, ale radzę sobie.

11,686

Odp: 30lat i cały czas sam
ChuopskiChłop napisał/a:
Lady Loka napisał/a:
ChuopskiChłop napisał/a:

Cóż łączy nas szczególna relacja...moja mama też choruje na nerwicę i jestem dla niej często jedynym oparciem. Nie wyobrażam sobie ją zostawić samą sobie.

Heh, nie obraź się, ale to nie jest szczególna relacja. Jest za to toksyczna, bo dziecko nie powinno być oparciem dla rodzica.
Żadna normalna i zdrowo myśląca kobieta nie wejdzie w relację z Tobą właśnie z tego względu. Takie relacje rodzic - dziecko kończą się tym, że dziecko do końca życia rodzica jest jego opiekunem, bojąc się o rodzica i jego stan psycho-fizyczny.
W zdrowej rodzinie przychodzi moment, w którym dziecko się usamodzielnia i idzie na swoje.

Może i tak, ale wiesz, nikt swojego losu nie wybiera, przed takim wyzwaniem postawiło mnie życie i muszę mu jakoś podołać...samej jej nie zostawię. Może jestem trochę mentalnym opiekunem, ale radzę sobie.

Wybacz, ale pierwsze zdanie to wielka bzdura.
Matka Cię krzywdzi. Tyle w temacie.

11,687

Odp: 30lat i cały czas sam
Rumunski_Zolnierz napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

ale co to dla Ciebie znaczy "nie ma możliwości"? Bo dla mnie w tym kontekście jedyna opcja, kiedy faktycznie bym powiedziała, że prostytutka jest ok, to jakby facet miał jakieś znaczne fizyczne lub mentalne ograniczenia i po prostu w każdym znaczeniu nie byłby zdolny do budowania związku.


No i właśnie o tym mówię od początku.

A jesteś w stanie podać przykład, jakiegoś ograniczenia, które wyklucza ze związku, ale nie z wizyty u prostytutki?

Bo mnie przychodzą do głowy jakieś porażenia czterokończynowe, ale one też dyskwalifikują w kwestii płatnych wizyt.

11,688

Odp: 30lat i cały czas sam
Lady Loka napisał/a:
ChuopskiChłop napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Heh, nie obraź się, ale to nie jest szczególna relacja. Jest za to toksyczna, bo dziecko nie powinno być oparciem dla rodzica.
Żadna normalna i zdrowo myśląca kobieta nie wejdzie w relację z Tobą właśnie z tego względu. Takie relacje rodzic - dziecko kończą się tym, że dziecko do końca życia rodzica jest jego opiekunem, bojąc się o rodzica i jego stan psycho-fizyczny.
W zdrowej rodzinie przychodzi moment, w którym dziecko się usamodzielnia i idzie na swoje.

Może i tak, ale wiesz, nikt swojego losu nie wybiera, przed takim wyzwaniem postawiło mnie życie i muszę mu jakoś podołać...samej jej nie zostawię. Może jestem trochę mentalnym opiekunem, ale radzę sobie.

Wybacz, ale pierwsze zdanie to wielka bzdura.
Matka Cię krzywdzi. Tyle w temacie.

Ja wierzę w to że życie czasami układa się niezależnie od nas...na froncie trzeba umieć działać czasami w ciężkich warunkach.

11,689

Odp: 30lat i cały czas sam
ChuopskiChłop napisał/a:
Lady Loka napisał/a:
ChuopskiChłop napisał/a:

Może i tak, ale wiesz, nikt swojego losu nie wybiera, przed takim wyzwaniem postawiło mnie życie i muszę mu jakoś podołać...samej jej nie zostawię. Może jestem trochę mentalnym opiekunem, ale radzę sobie.

Wybacz, ale pierwsze zdanie to wielka bzdura.
Matka Cię krzywdzi. Tyle w temacie.

Ja wierzę w to że życie czasami układa się niezależnie od nas...na froncie trzeba umieć działać czasami w ciężkich warunkach.

To nie życie się tak układa. Ale łatwo to sobie tak wytłumaczyć, żeby z tym życiem nie ruszyć dalej.

Powiem tak, widziałam facetów, którzy byli w takiej sytuacji. O dziwo zwykle to faceci, widocznie łatwiej mamusia urobi. Zawsze kończyło się to nieprzystosowanym do samodzielnego funkcjonowania 50latkiem, który po śmierci rodzicielki traci sens życia i nie umie nic zrobić, bo o wszystkim decydowała mamusia.

To nie jest zdrowe. I mama nie powinna na Tobie kłaść takiej odpowiedzialności. Co innego doraźna pomoc, co innego taka symbioza i wspólne życie. Żadna partnerka w to nie wejdzie, bo żadna z mamusią nie będzie współzawodniczyć.
Tu pozostała rodzina, o ile jakaś jest, powinna zareagować i ustawić do pionu przede wszystkim matkę, a dziecku pozwolić na usamodzielnienie sie.

11,690

Odp: 30lat i cały czas sam
Lady Loka napisał/a:

(...) Tu pozostała rodzina, o ile jakaś jest, powinna zareagować i ustawić do pionu przede wszystkim matkę, a dziecku pozwolić na usamodzielnienie sie.

Rzecz w tym, że dziecko mające dobrze ponad dwudziestkę nie ma zamiaru usamodzielnić się, coraz bardziej mości się pod skrzydłami i szuka uzasadnienia swej decyzji.

11,691 Ostatnio edytowany przez ChuopskiChłop (2023-01-31 22:56:26)

Odp: 30lat i cały czas sam
Wielokropek napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

(...) Tu pozostała rodzina, o ile jakaś jest, powinna zareagować i ustawić do pionu przede wszystkim matkę, a dziecku pozwolić na usamodzielnienie sie.

Rzecz w tym, że dziecko mające dobrze ponad dwudziestkę nie ma zamiaru usamodzielnić się, coraz bardziej mości się pod skrzydłami i szuka uzasadnienia swej decyzji.

Nie ukrywam, takie życie jest też w pewnym stopniu wygodne.

11,692

Odp: 30lat i cały czas sam
Wielokropek napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

(...) Tu pozostała rodzina, o ile jakaś jest, powinna zareagować i ustawić do pionu przede wszystkim matkę, a dziecku pozwolić na usamodzielnienie sie.

Rzecz w tym, że dziecko mające dobrze ponad dwudziestkę nie ma zamiaru usamodzielnić się, coraz bardziej mości się pod skrzydłami i szuka uzasadnienia swej decyzji.

Nie ukrywam, takie życie jest też w pewnym stopniu wygodne.

11,693

Odp: 30lat i cały czas sam
Lady Loka napisał/a:
Rumunski_Zolnierz napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

ale co to dla Ciebie znaczy "nie ma możliwości"? Bo dla mnie w tym kontekście jedyna opcja, kiedy faktycznie bym powiedziała, że prostytutka jest ok, to jakby facet miał jakieś znaczne fizyczne lub mentalne ograniczenia i po prostu w każdym znaczeniu nie byłby zdolny do budowania związku.


No i właśnie o tym mówię od początku.

A jesteś w stanie podać przykład, jakiegoś ograniczenia, które wyklucza ze związku, ale nie z wizyty u prostytutki?


upośledzenie umysłowe w stopniu lekkim.

Taki ktoś nie stworzy związku z kobietą ale jest w stanie iść do prostytutki.

I co? Będzie to dla takiej osoby mega upokorzenie życiowe, że zapłacił za seks?

11,694

Odp: 30lat i cały czas sam
Wielokropek napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

(...) Tu pozostała rodzina, o ile jakaś jest, powinna zareagować i ustawić do pionu przede wszystkim matkę, a dziecku pozwolić na usamodzielnienie sie.

Rzecz w tym, że dziecko mające dobrze ponad dwudziestkę nie ma zamiaru usamodzielnić się, coraz bardziej mości się pod skrzydłami i szuka uzasadnienia swej decyzji.

No też prawda, że powinni reagować wcześniej.
Szkoda chłopaka. Mam podobny przypadek w rodziniez tylko dziecko sporo młodsze i czekamy, co będzie jak pójdzie na studia, czy mamusia pozwoli wyfrunąć czy bedzie trzeba reagować.

11,695

Odp: 30lat i cały czas sam
Lady Loka napisał/a:
Wielokropek napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

(...) Tu pozostała rodzina, o ile jakaś jest, powinna zareagować i ustawić do pionu przede wszystkim matkę, a dziecku pozwolić na usamodzielnienie sie.

Rzecz w tym, że dziecko mające dobrze ponad dwudziestkę nie ma zamiaru usamodzielnić się, coraz bardziej mości się pod skrzydłami i szuka uzasadnienia swej decyzji.

No też prawda, że powinni reagować wcześniej.
Szkoda chłopaka. Mam podobny przypadek w rodziniez tylko dziecko sporo młodsze i czekamy, co będzie jak pójdzie na studia, czy mamusia pozwoli wyfrunąć czy bedzie trzeba reagować.

Czy szkoda...ja mam i tak bardzo wiele innych swoich przywar które czynią mnie tym nie do pary, to tylko jedna z wielu.

11,696

Odp: 30lat i cały czas sam
Rumunski_Zolnierz napisał/a:
Lady Loka napisał/a:
Rumunski_Zolnierz napisał/a:

No i właśnie o tym mówię od początku.

A jesteś w stanie podać przykład, jakiegoś ograniczenia, które wyklucza ze związku, ale nie z wizyty u prostytutki?


upośledzenie umysłowe w stopniu lekkim.

Taki ktoś nie stworzy związku z kobietą ale jest w stanie iść do prostytutki.

I co? Będzie to dla takiej osoby mega upokorzenie życiowe, że zapłacił za seks?

A czemu miałby nie stworzyć związku? Zależy wszystko od tego, w jakim obszarze życia ma problemy z funkcjonowaniem. Wiadomo, że ze ślubem mogą być problemy, ale to są ludzie, którzy są w stanie żyć w miarę samodzielnie i nawiązywać relacje międzyludzkie, więc też więzi o zabarwieniu romantycznym.

Mam przykład u dorosłego syna znajomych smile ale oczywiście też wiele zależy od rodziców.

11,697

Odp: 30lat i cały czas sam
Lady Loka napisał/a:

ale co to dla Ciebie znaczy "nie ma możliwości"? Bo dla mnie w tym kontekście jedyna opcja, kiedy faktycznie bym powiedziała, że prostytutka jest ok, to jakby facet miał jakieś znaczne fizyczne lub mentalne ograniczenia i po prostu w każdym znaczeniu nie byłby zdolny do budowania związku.


Przykład: Ja sam.

Również wspominałaś, że nie ma szans, abym wszedł w związek.

Zatem jakby to było w moim przypadku? Jeżeli nie jestem w stanie / nie mam możliwości znalezienia sobie normalnej dziewczyny to czy w takim razie też uważasz, że pójście do prostytutki nie byłoby upokorzeniem w moim wypadku?

11,698

Odp: 30lat i cały czas sam
Rumunski_Zolnierz napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

ale co to dla Ciebie znaczy "nie ma możliwości"? Bo dla mnie w tym kontekście jedyna opcja, kiedy faktycznie bym powiedziała, że prostytutka jest ok, to jakby facet miał jakieś znaczne fizyczne lub mentalne ograniczenia i po prostu w każdym znaczeniu nie byłby zdolny do budowania związku.


Przykład: Ja sam.

Również wspominałaś, że nie ma szans, abym wszedł w związek.

Zatem jakby to było w moim przypadku? Jeżeli nie jestem w stanie / nie mam możliwości znalezienia sobie normalnej dziewczyny to czy w takim razie też uważasz, że pójście do prostytutki nie byłoby upokorzeniem w moim wypadku?

Opie, każdy może mieć swoje zdanie na ten temat, a ty i tak możesz iść bo jesteś wolnym człowiekiem.

Ludzie mają różne poglądy na ten temat ale to ty masz się z tym dobrze czuć.

11,699

Odp: 30lat i cały czas sam
Lady Loka napisał/a:
rakastankielia napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Ludzie niepełnosprawni normalnie wchodzą w związki i uprawiają seks. Jak ktoś jest w stanie sobie ogarnąć seks za pieniądze, to umysłowo i fizycznie jest zdolny do zbudowania związku.

Nie wystarczy "być zdolnym do zbudowania związku", trzeba jeszcze mieć z kim ten związek zbudować. A mało która kobieta zainteresuje się 30-letnim niepełnosprawnym prawiczkiem, tym bardziej że nawet i sprawni młodsi mężczyźni często nie mają powodzenia.

Raka, litości.
Jesteś zdolny do zbudowania związku. To jest fakt. Masz zdolności fizyczno-prawne, żeby to zrobić. I te zdolności ma każdy człowiek, który nie jest ubezwłasnowolniony. Jak potraficie pisać bzdety w internecie, to prawdopodobnie nie jesteście ubezwłasnowolnieni.


Widocznie ci niepełnosprawni faceci, którzy normalnie wchodzą w związki potrafią sobą kobietę zainteresować. To, że Wy nie potraficie, to już inna sprawa.

Oczywiście, że jestem zdolny do zbudowania związku. Tak samo jak Rumun czy ktokolwiek inny, przecież nie o to mi chodziło...

Ja mam czym zainteresować kobietę, ale najpierw ona musi być choć trochę zainteresowana, a nie jest.

11,700

Odp: 30lat i cały czas sam
ChuopskiChłop napisał/a:

Opie, każdy może mieć swoje zdanie na ten temat, a ty i tak możesz iść bo jesteś wolnym człowiekiem.

Ludzie mają różne poglądy na ten temat ale to ty masz się z tym dobrze czuć.


Ja to rozumiem ale ciekawiło mnie w jaki sposób Panie z naszego forum podeszły by do tego tematu smile

Posty [ 11,636 do 11,700 z 29,785 ]

Strony Poprzednia 1 178 179 180 181 182 459 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024