ChuopskiChłop napisał/a:Te słowa o twojej inności idealnie podsumowują moje podejście do takich tematów. Ja ze swojej inności chcę uczynić siłę, poczuć się wyjątkowym. Całe życie rodzina miała do mnie o różne rzeczy pretensję: że nie tak się ubieram, jem, myślę, że mam specyficzne podejście do niektórych spraw...teraz nie chcę już więcej mieć z tego powodu nieprzyjemności, ja chcę być dumny z tego kim jestem. Też nie daję się nagiąć tam gdzie nie mam na to ochoty.
Sądzę, że najtrudniej jest walczyć z niezrozumieniem, bo wtedy to już właściwie musisz udowadniać, że nie jesteś wielbłądem. To jest trudne, żeby być sobą, do tego trzeba mieć albo dużą wewnętrzną siłę, albo świadome, mądre otoczenie, które nie narzuca swojego zdania i widzenia tematu.
To jest ważne, aby umieć postawić granice, których innym nie pozwala się przekraczać, także w kwestii komentowania Twoich zachowań czy narzucania własnej wizji na Ciebie.
Ja sama zawsze miałam wysokie, choć zdrowe, poczucie własnej wartości, ale męczyło mnie wspomniane niezrozumienie i że w pewnych okolicznościach otoczenie oczekiwało ode mnie więcej niż miałam ochotę z siebie dać. Kiedy komuś odmawiałam albo nie szłam na ustępstwa, bo wiedziałam, że tak będzie dobrze dla mnie, to jednak gdzieś tam w środku mnie to gryzło, bo czułam się, jakbym kogoś zawiodła. Żeby sobie tego oszczędzić, robiłam innym dobrze, ale właśnie dlatego, że wbrew sobie, to odbywało się to moim kosztem. Jednym słowem, tak źle i tak niedobrze. Dziś już na szczęście nie mam z tym problemu.
P.S. Dziękuję za miłe słowa
.
Thomas29 napisał/a:No tak czy inaczej podałaś chyba wcześniej spinanie się/widoczny stres jako cechy, które niewątpliwie oznaczają desperację. Jednak jeśli - jak już doszliśmy w rozmowie - wcale oznaczać desperacji nie musi to możemy niesłusznie kogoś odrzucić jeśli tylko na podstawie tego uznamy go za desperata.
No nie, to już była Twoja nadinterpretacja. Usiłowałam jedynie Rakastankieli nakreślić, zresztą na jego prośbę, jaka może być różnica w jego kontaktach z kobietami w porównaniu z wymienionymi później sytuacjami. Niemniej nieważne, grunt, że już się w wiadomej kwestii rozumiemy
. Zawsze jednak ubolewam, że słowo pisane generuje wiele przekłamań, których nie można od razu skorygować.
Thomas29 napisał/a:Chyba ucięło Ci posta. A wracjąc do tematu to mam na myśli to co napisałem powyżej w odpowiedzi do wiadomości Garego czyli te wszystkie teksty typu "Chciałabym mieć takiego chłopaka jak ty" itp. Ja sam nie raz słyszałem od kobiet jakim to idealnym materiałem na partnera czy nawet męża nie jestem, ale jednocześnie ona z jakiegoś tam powodu być ze mną nie może / widzi we mnie tylko przyjaciela.
Mam też na myśli to, że jak panowie piszą, że kobiety lubią męskich facetów (bo jakich by tekstów nie używali to właśnie to mają najczęściej na myśli - redpill ubrał to po prostu w wiele różnych definicji, ale w gruncie rzeczy właśnie o to chodzi, ten mityczny Alfa to właśnie ultramęski facet) i dlatego ich nikt nie chce bo oni wizualnie tacy nie są to panie odpowiadają im, że nie mają racji. I nie, nie twierdzę, że ta męskość to tylko wygląd, ale z całą pewnością wygląd i sposób prezencji stanowi olbrzymią część definicji tej męskości.
Faktycznie jakiś chochlik zrobił mi psikusa
, ale zauważyłam błąd i dokończyłam tamtą myśl.
W moim odczuciu ta mityczna męskość, to jest przede wszystkim życiowe ogarnięcie, jakaś przebojowość, zdecydowanie, umiejętność działania. Nie chciałabym być z kimś, kto traci głowę, kiedy trzeba szybko podejmować decyzje. To daje kobiecie poczucie bezpieczeństwa i pozwala jej bywać słabą. W końcu nawet najdzielniejsza i najbardziej zaradna kobieta przy swoim mężczyźnie lubi poczuć się zaopiekowana, przynajmniej od czasu do czasu. Do tego właśnie potrzebna jest pewna wrażliwość, bo ktoś zimny, cyniczny, nawet jeśli życiowo zaradny, nie będzie dobrym partnerem.
I to naprawdę nie ma wiele wspólnego z wyglądem, nawet jeśli pewne atrybuty, jak wzrost, postura, zarost, rzeczywiście czynią mężczyznę bardziej męskim.
Herne napisał/a:A więc zaakceptuj fakt, że jesteś samotny i nie walcz z tym. Nie walcz ze sobą. Nie zadręczaj się. Zaakceptuj siebie takim, jakim jesteś.
Przestaniesz walczyć, zmieni się Twoje nastawienie do świata i przede wszystkim do siebie, czego skutkiem będzie tez inne postrzeganie Ciebie przez ludzi.
I zaczniesz ich przyciągać.
I może przestaniesz być samotny.
Ale wtedy już będziesz na innym levelu samoświadomości i nie będzie Ci już tak na tym zależało, aby nie być 
Świetnie napisane
. Widzę to dokładnie tak samo i tego życzę również adresatowi posta. Ludzie, kiedy akceptują określony stan rzeczy, nawet z jakiegoś powodu bardzo dla nich niewygodny, przestają z nim walczyć. Wtedy zmienia się ich negatywne nastawienie do problemu, a w zamian zaczynają dostrzegać jego pozytywne strony, które ZAWSZE można znaleźć. To z kolei kształtuje ich postawę, a ta przekłada się na relacje z innymi ludźmi.