Romans, z którego chcę się wydostać. - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Romans, z którego chcę się wydostać.

Strony Poprzednia 1 2 3 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 66 do 130 z 164 ]

66

Odp: Romans, z którego chcę się wydostać.
MotoBiedronka napisał/a:
Gary napisał/a:
MotoBiedronka napisał/a:

... tu egoizm. ...łapię każdą chwilę, jaką może mi dać, nie patrzę co komu zabiera,...

Krytyka romansu opiera się na takim założeniu:   "gdyby mąż nie poświęcał czasu kochance, to poświęciłby ten czas żonie i byli by szczęśliwi".

Prawda jest taka, że nie poświęciłby żonie.

Mówi się, że kochanka zabiera męża żonie, ojca dzieciom. Wydaje mi się, że gdyby kochanki nie było, to żona i dzieci by więcej jego nie miały.

Zresztą ten mąż sam wybiera gdzie chce być w danej chwili.

Dokładnie tak, jak Gary mówi. Przede mną może i nie miał kochanki, z którą spędzał 60 h w tygodniu, ale wynajdywał tyle zajęć dodatkowych, że i tak tego czasu nie spędzał w domu. Czy byłam ja, czy inne pasje, hobby itp, to efekt był ten sam.

Czyli zamiast majsterkować przy aucie, zabawiał się z kochanką. Jedno i drugie traktował jako hobby, bo przecież nie zostawiłby dla ciebie rodziny, byłaś czasoumilaczem między pracą a obowiązkami domowymi?

Zobacz podobne tematy :

67

Odp: Romans, z którego chcę się wydostać.
Niuans napisał/a:
MotoBiedronka napisał/a:
Gary napisał/a:

Krytyka romansu opiera się na takim założeniu:   "gdyby mąż nie poświęcał czasu kochance, to poświęciłby ten czas żonie i byli by szczęśliwi".

Prawda jest taka, że nie poświęciłby żonie.

Mówi się, że kochanka zabiera męża żonie, ojca dzieciom. Wydaje mi się, że gdyby kochanki nie było, to żona i dzieci by więcej jego nie miały.

Zresztą ten mąż sam wybiera gdzie chce być w danej chwili.

Dokładnie tak, jak Gary mówi. Przede mną może i nie miał kochanki, z którą spędzał 60 h w tygodniu, ale wynajdywał tyle zajęć dodatkowych, że i tak tego czasu nie spędzał w domu. Czy byłam ja, czy inne pasje, hobby itp, to efekt był ten sam.

Czyli zamiast majsterkować przy aucie, zabawiał się z kochanką. Jedno i drugie traktował jako hobby, bo przecież nie zostawiłby dla ciebie rodziny, byłaś czasoumilaczem między pracą a obowiązkami domowymi?

Myślę, że akurat to kim ja dla niego byłam jest najmniej ważne w tej sytuacji. smile Ani tego nie zmienię, ani nie mam na to wpływu, ani z nim nie będę. Więc nie za bardzo wiem co mają na celu takie dowalanki.
Ale odpowiem Ci, skoro Cię to tak nurtuje. Uważam, że tak nie było nigdy, przynajmniej nigdy nie dał mi odczuć czegoś takiego. Poza tym pasje nas łączyły, przez co więcej spędzaliśmy czasu razem. A nawet jeśli to co mówisz jest prawda, to niczego to już nie zmieni.

68

Odp: Romans, z którego chcę się wydostać.
MotoBiedronka napisał/a:
Niuans napisał/a:
MotoBiedronka napisał/a:

Dokładnie tak, jak Gary mówi. Przede mną może i nie miał kochanki, z którą spędzał 60 h w tygodniu, ale wynajdywał tyle zajęć dodatkowych, że i tak tego czasu nie spędzał w domu. Czy byłam ja, czy inne pasje, hobby itp, to efekt był ten sam.

Czyli zamiast majsterkować przy aucie, zabawiał się z kochanką. Jedno i drugie traktował jako hobby, bo przecież nie zostawiłby dla ciebie rodziny, byłaś czasoumilaczem między pracą a obowiązkami domowymi?

Myślę, że akurat to kim ja dla niego byłam jest najmniej ważne w tej sytuacji. smile Ani tego nie zmienię, ani nie mam na to wpływu, ani z nim nie będę. Więc nie za bardzo wiem co mają na celu takie dowalanki.
Ale odpowiem Ci, skoro Cię to tak nurtuje. Uważam, że tak nie było nigdy, przynajmniej nigdy nie dał mi odczuć czegoś takiego. Poza tym pasje nas łączyły, przez co więcej spędzaliśmy czasu razem. A nawet jeśli to co mówisz jest prawda, to niczego to już nie zmieni.

No właśnie zmieni. Może zaczniesz się szanować. Sama siebie. Bo znowu trafisz z deszczu pod rynnę.

69

Odp: Romans, z którego chcę się wydostać.

Biedronko czy on próbował jakiegoś kontaktu z Tobą od rozstania?

70

Odp: Romans, z którego chcę się wydostać.
Bezsilna35 napisał/a:

Biedronko czy on próbował jakiegoś kontaktu z Tobą od rozstania?

Tak, napisał do mnie wczoraj. Ma do mnie żal, że zakończyło się to przez kłótnie, obwinia mnie za całą sytuację, że zamiast rozstać się w zgodzie, to poszła spina. Niestety zapomina, że oboje jesteśmy za to odpowiedzialni, a w ogólnym rozrachunku i tak nie zmienia to niczego. Jedynie jest dodatkowy żal.

71 Ostatnio edytowany przez paslawek (2021-01-04 18:14:49)

Odp: Romans, z którego chcę się wydostać.
Gary napisał/a:
MotoBiedronka napisał/a:

... tu egoizm. ...łapię każdą chwilę, jaką może mi dać, nie patrzę co komu zabiera,...

Krytyka romansu opiera się na takim założeniu:   "gdyby mąż nie poświęcał czasu kochance, to poświęciłby ten czas żonie i byli by szczęśliwi".

Prawda jest taka, że nie poświęciłby żonie.

Mówi się, że kochanka zabiera męża żonie, ojca dzieciom. Wydaje mi się, że gdyby kochanki nie było, to żona i dzieci by więcej jego nie miały.

Zresztą ten mąż sam wybiera gdzie chce być w danej chwili.

Gdybanie to na ogół jest słabe narzędzie,skutek się liczy i konsekwencje najbardziej .
Masz rację Gary zanim facet wejdzie  w romans i ucieknie, już znacznie wcześniej zaczyna odpływać ,co jest jego wyborem i decyzją,ale to jeden ze wzorów inny to szukanie nadmiaru i dodatku .
Szukanie szczęścia po za sobą taki ma skutek końcowy - problemy i barki bywa jeszcze większe, w nieudolności moralnej i braku porządku z własnym egoizmem/sumieniem, odwieczna ludzka przywara i dramat to walka pomiędzy chaosem a porządkiem.Temat ocean.
Tak jak szczęście może od nas pochodzić tak też nieszczęście,zaniedbanie.etc
Współudział kochanki w romansie z żonatym , zawsze jest kontrowersyjny i obwinianie jej bywa bardzo wygodne,różnie to z resztą z tym jest są aktywne wredne zołzy,te mniej podłe i te ciche z oczekiwaniami i marzeniami nie ma jednego wzoru ,jest ich kilka albo więcej.
nawet dla niewiernego to jest bywa wygodne tłumaczenie omotany przez zołzę podłą - oczywiście jak się wszystko wyda .

72 Ostatnio edytowany przez Badas (2021-01-04 19:15:37)

Odp: Romans, z którego chcę się wydostać.
paslawek napisał/a:

Współudział kochanki w romansie z żonatym , zawsze jest kontrowersyjny i obwinianie jej bywa bardzo wygodne,różnie to z resztą z tym jest są aktywne wredne zołzy,te mniej podłe i te ciche z oczekiwaniami i marzeniami nie ma jednego wzoru ,jest ich kilka albo więcej.
.

Oczywiście, że ten kto zdradza, ponosi w pełni odpowiedzialność za to co robi. I gdyby nie ta kochanka, to byłaby inna. I wcale nie byłby bardziej żony i dzieci,  gdyby nie Biedronka, bo pewnie byłaby inna.
Obie strony świadomie wchodzą w romans.
A po wszystkim,  on mówi, że go omotała, a ona, że to nie ona zdradziła i okłamywała rodzinę i nie ona ponosi odpowiedzialność za krzywdę.

Co nie zmieni mojego zdania, że wiążąc się z kimś kto ma wobec innych tak duże zobowiązania,  powoduje współwinę, nie odbierając winy temu kto zdradza.

73 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2021-01-04 19:49:21)

Odp: Romans, z którego chcę się wydostać.

Żona Pana ma swoje godziny z mężem i pytanie jak je wykorzystuje? Obarczanie tym autorki odpowiedzialnością za czas jego i żony jest bez sensu.
Różnie bywa. Jeżeli w życiu człowieka są jakieś bony z przydziałem na bliskość i seks to jak nie można wykorzystywać ich u żony czy męża to szuka się gdzie indziej. Naiwne takie zakładanie że zawsze w małżeństwie ten zdradzany małżonek ma pełen pakiet do rozdania i biedny nie może.
Biedronka wypłaciła natomiast Lubemu trochę z vouchera z awanturami , ale nie wiadomo na ile sobie na to zasłużył.
Bo jak ją zwodził rozwodem o wspólnym życiem to wypłata słuszna jak stawiał sprawy jasno to niezasłużona.

74

Odp: Romans, z którego chcę się wydostać.
aniuu1 napisał/a:

A dlaczego to akurat kobieta ma podlegać temu ostracyzmowi? Kiedyś tak było a zdrady też przecież były.  Dla faceta to bardzo wygodne mieć zawsze taki argument, że to kobieta jego, dobrego męża uwiodła. Wielu panów z rozmysłem szuka kochanek, również wprowadzając w błąd co do swojego statusu, każdy to przecież wie.

Oczywiście, że oboje są tak samo winni. Trzeba się sprzeciwiać takiemu mizoginicznemu poglądowi, że kobieta to zło wcielone i ona zawsze uwodzi. I w sumie mizoandrycznemu, bo co facet to nie ma rozumu? Ale z drugiej strony nie można zrzucać winy z kobiety, która świadomie pcha się w związek z żonatym i nie mówię tu oczywiście o kobietach, które nie są tego świadome, bo facet je okłamał, że jest sam. Więc zarówno mężczyzna jak i kobieta, ta która świadomie wiąże się z żonatym powinni podlegać ostracyzmowi. Co do tego, że kiedyś tak było a zdrady też były. Ale może na mniejszą skalę. Świat nie jest idealny, ale to, że jakiegoś negatywnego zjawiska nie da się wyeliminować całkiem, nie znaczy, że jako społeczeństwo mamy dawać na to przyzwolenie.

75 Ostatnio edytowany przez Gary (2021-01-04 23:10:50)

Odp: Romans, z którego chcę się wydostać.

Do kochanki mówi się, że kochanek (czyli zdradzający mąż), traktował ją przedmiotowo (= czasoumilacz, tylko dla seksu, tylko do zabawy, jak nie człowieka). To jest nieprawda -- bo to jest relacja dwojga ludzi, których coś łączy. Pewnie seks ale też i bliskość duchowa, jakby przyjaźń.

Biedronka chciała więcej, on jej nie dał więcej. Dała ultimatum "wszystko albo nic". Skoro nie mógł dać wszystkiego, to jedyną drogą było "nic".

W efekcie jest dwoje cierpiących ludzi.

Wiem, że uczucia zakochania, czegoś co zmierza w stronę miłości, są trudne do opanowania, rodzą się same, nie znikną kiedy chcemy. Ale takie drastycnze zerwanie chyba nie pomaga, tylko dodaje cierpienia.

Może Biedronka powinna tak:

-- "Okej Kochanku! Czyli kocham Cię, a Ty od żony nie odejdziesz. To przykre, czyli muszę sobie sama życie zorganizować, nie będziemy razem żyć... Szkoda, to bylo moje marzenie. "
-- "NIe zrywam z Tobą kontaktu. Chwilę jeszcze pewnie będzie jak do tej pory, będzie seks, rozmowy, czas razem."
-- "Jednak trochę odpyłnę z naszej relacji. NIe zawsze będę chciałaCię widzieć, nie zawsze będę miała ochotę rozmawiać. "
-- "Zacznę teraz intensywnie szukać kogoś, z kim będę dzień w dzień, rano i wieczór... "  (***)


Ten ostatni (***) punkt i tak musi wykonywać. Ale może lepiej gdy jednak ten Kochanek jest wciąż obok, bo nie ma cierpienia.
Myślę, że gdyby spotkałą kogoś <<fajnego>> to natychmiast się odsunie od Kochanka.

Innymi słowy -- lepiej odpłynąć, powoli, metr za metrem, coraz dalej i dalej ... niż wrzucić granat, zrobić dewastację, a potem cierpieć.

76 Ostatnio edytowany przez paslawek (2021-01-05 00:49:32)

Odp: Romans, z którego chcę się wydostać.
Gary napisał/a:

Ten ostatni (***) punkt i tak musi wykonywać. Ale może lepiej gdy jednak ten Kochanek jest wciąż obok, bo nie ma cierpienia.
Myślę, że gdyby spotkałą kogoś <<fajnego>> to natychmiast się odsunie od Kochanka.

Innymi słowy -- lepiej odpłynąć, powoli, metr za metrem, coraz dalej i dalej ... niż wrzucić granat, zrobić dewastację, a potem cierpieć.

Złość,żywienie na przemian z  walką tłumieniem urazy,rozgoryczenia to też cierpienie taka tortura tysiąca cięć widok kochanka nie jest obojętny wywołuje jak widać jeszcze żywe reakcje u Biedronki .
Nie wiem czy coś w takich sytuacjach jest lepsze .kiedy pewne progi się przekroczyło i nie ma powrotu do tego co było na początku.
Romanse jak gdzieś napisałeś w innym wątku są trudne, czasem jeszcze trudniejsze niż związki ,bo bardziej nastawione na niecodzienne emocje te wysokie, które jak się pojawią to ciężko ich nie powtarzać bardzo trudno powstrzymać  , żądać powtarzania ich na zawsze  i stale.Fizjologia nie bardzo wtedy pomaga.
Częściej chyba takie cieniowanie emocji do rozstania zdarza się jak dwoje jest w związku  tak mi się wydaje i ma mniej więcej podobne nastawienie i podobne oczekiwania w romansie.Niejawność ,ukrywanie kłamstwa  nie sprzyjają rozwojowi zdrowszej dojrzalszej więzi coś staje się toksyczne w niej, albo bliskie temu, gdzie przestrzeń jest bardziej ograniczona i kurczy się właśnie przez ten mrok tajemnic ukrywania się w małym światku zbyt ciasnym ,niejasnych oczekiwań w związku który nie ma szansy wejść już na inny poziom.
Emocje, afekty, namiętności wybrzmiewają z czasem stopniowo dwoje to akceptuje i godzi się bo taka właściwość emocji i ich natura że się zmieniają są nietrwałe i oboje chcą wrócić do partnerów zdecydowanie świadomie,w sytuacji Autorki jedno przekroczyło granice zaangażowania i roszczeń, zależności,a czekanie na wybrzmienie wypalenie się to odkładanie na jutro podtrzymywanie złudzeń rozdrapywanie konfliktów wewnętrznych na, jutro pojutrze i nie wiadomo nigdy takiego odwlekania rozstania w zawieszeniu rozdarciu frustracji ,która i tak wcześniej się pojawiła ,dlatego odcięcie to wydaje się bardziej pożyteczne w tej sprawie.cierpienie to normalna rzecz nie ucieknie się przed sobą nawet jak wydaje się niesłuszne to cierpienie .Cierpienie też mija .

Gary napisał/a:

Do kochanki mówi się, że kochanek (czyli zdradzający mąż), traktował ją przedmiotowo (= czasoumilacz, tylko dla seksu, tylko do zabawy, jak nie człowieka). To jest nieprawda -- bo to jest relacja dwojga ludzi, których coś łączy. Pewnie seks ale też i bliskość duchowa, jakby przyjaźń.

Z tym to różnie bywa w życiu z tym wykorzystywaniem nie ma oczywistości.
same wybory ,mnóstwo wyborów decyduje o tym co przeważy wygra
podłość, złość, pazerność czy łagodne, zrozumienie pogodzenie się, z mnóstwem różnych myśli, uczuć i emocji - niezła mieszanka wybuchowa.

Dużym błędem w romansie na początku a później podtrzymywania tego jest budowanie miedzy innymi intymności,zażyłości i poufałości na frustracji,niezadowoleniu awersji z przeszłości czy formalnego związku ,męża ,żony zostawia się stały związek odłogiem i w dryfie, to duża pokusa,to łatwiejsze na skróty i to staje się wiodące pomimo wspólnych pasji i zainteresowań nawet jeżeli są idą w kąt stają się za czasem tylko tłem.
Małżeństwo służy do dostarczania niechęci bo jeszcze bardziej zaniedbane lub sztucznie ożywiane,podsycane przez jakichś czas emocjami do kochanki kochanka,zbyt wielka koncentracja na sobie i na tym powoduje uzależnienie jednego związku od drugiego ,tak jak niby ratownictwo,doradztwo, pocieszycielstwo w stosunku do np małżeństwa lub związku,rola arbitra, sędziego,klakiera w użalaniu się nad sobą, w zwierzeniach,skargach niestety podszyta własnym ukrytym jakimś interesem zaczyna dominować i wzmaga żądanie wyłączności ,trwałości,stałości na przyszłość.Takie  niby połączenie ,więź robi się podtruta intencjami również niezbyt jasnymi zbyt wiele wątpliwości pojawia się z czasem co do tych intencji i motywów.
U kogoś kto nie jest w związku a jest singlem uwikłanym w romans to może powstać wzmocnienie bycia gorszym, z poczuciem samotności ,izolacji dzieją się dziwne rzeczy desperacja rośnie również skrywana przed sobą.

77

Odp: Romans, z którego chcę się wydostać.

Gary, Paslawek - jeden i drugi ma rację.
Próbowaliśmy odcinać się od siebie delikatnie, nie na raz. Ograniczyć spotkania, kontakt, ale wtedy narastała jeszcze większa frustracja. Jeszcze większy żal, że padł taki wybór. Jestem za słaba na taką torturę, starałam się, próbowałam, ale nie potrafię. Okropnie bolał mnie fakt, że jestem taka fantastyczna, ale mimo wszystko wracał na noc do domu. To mi jedynie dawało złudną nadzieję, że może jednak zmieni decyzję, że może jednak przejrzy na oczy.
Jedynie kto tu przejrzał w końcu na oczy, to ja, że sama sobie robię krzywdę. Owszem, padały z jego strony słowa, że on cały czas się zastanawia, że on cały czas o tym myśli, dlatego trwałam i czekałam.
Nie potrafiłam w tym czasie sobie nikogo znaleźć, każda forma kontaktu z innymi mężczyznami wywoływała u mnie poczucie nielojalności. Czułam się z tym bardzo źle, czułam się tak, jakbym go zdradzała, więc nikt nie pojawił się w moim życiu. Wiedząc, że czas mogę poświęcić mu, albo komuś nowemu powodował bardzo niekomfortowe poczucie, że coś przez to tracę.
Dlatego musiałam się wycofać, to był dla mnie jedyny ratunek, bo stawałam się już toksyczna. Miałam dość jego żony, miałam dość tego, że do niej wraca i przy każdej nawet najmniejszej okazji wbijałam mu szpile, docinałam mu. Mój żal odcinał mi racjonalność.
Narzekał na nią, coś mu się nie spodobało, a ja wtedy swoje, że przecież to jego wybór, przecież chce z nią być i od słowa do słowa i powstawała z tego awantura..
Tak jak wcześniej w jakiś sposób akceptowałam całą tą sytuację, tak później.... nie byłam już w stanie w ogóle.
Więc ta metoda małych kroczków u mnie nie zadziałała. Ani nie potrafiłam być w tym konsekwentna, ani nie czułam się w tym dobrze.

78

Odp: Romans, z którego chcę się wydostać.

Jeśli cały czas mówił Ci że się zastanawia nad odejściem od żony to Cię zwodził i stawiał w sytuacji niepewności. Decyzję  którą powinna być  tylko jego zrzuca w jakiejś części na Ciebie.
Tu jest bardzo cienka linia pomiędzy działaniem się wątpliwościami a przekładaniem  czegoś  na barki kochanką czy kochanki. Jak zażądał  dodatkowo gwarancji że Ty to uszczesliwisz, że będzie warto to zobacz co w Tobie obudził..
Czy to nie sytuacja jak z narzeczonym gdzie odpowiedzialność za to czy dobrze  jest czy źle  w związku spadła na Biedronkę? Jak mówił Ci że to rozważa ale szuka gwarancji  to powinnaś powiedzieć: przekazaliśmy tysiące godzin widzisz jaka jestem nie dam Ci żadnych gwarancji.  To Twoja decyzja. Czy Ty wymagałaś od niego jakiś  gwarancji jeśli chodzi o Twoje zerwanie z narzeczonym?

79

Odp: Romans, z którego chcę się wydostać.

Elu, moje zerwanie z narzeczonym nie było dla niego. Ja po prostu już nie dawałam rady, a pojawienie się kochanka uświadomiło mi tylko i wyłącznie to, że to nie ma sensu. Bo skoro potrafiłam go zdradzić, to mam z nim potem wziąć ślub?
Rola kochanka była w tym taka, że dostrzegałam dzięki niemu, jak bardzo to wszystko jest nienormalne. Jak bardzo się przy nim mecze.
Właśnie tak mu powiedziałam, że skoro spotykamy się tyle lat i skoro potrzebuje jakiejkolwiek gwarancji, to niech mi wytłumaczy jakim cudem to tyle trwa i tak świetnie się dogadujemy. Jedynym punktem spornym była jego żona.
Tak samo, jak i on nie miał gwarancji na nic, tak samo ja nie miałam. Na pewno ja mniej traciłam, dużo mniej miałam do zaryzykowania, ale również czekałaby mnie orka. Przecież to wszystko nie byłoby usłane różami. Musiałabym się zmierzyć z jego dziećmi, z jego nienawidzącą mnie żoną, może i nawet jego rodzina nigdy by mnie nie zaakceptowała. Czy dałby mi gwarancję na to, że mimo wszystko będę szczęśliwa i warto podjąć ten
trud? Czy dałby mi gwarancję, że tak jak zdradził ją ze mną, to tak mnie nie zdradzi kiedyś? Czy dałby mi gwarancję, że już zawsze będę się przy nim tak czuła?
Życie nie ma gwarancji, nie da się zagwarantować niczego, bo równie dobrze dzień po powiedzeniu żonie mógłby trafić mnie samochód na pasach i tyle by mnie było. Tylko, że ja to rozumiem, ja wiem, że wszystko zależy od nas. Ile byśmy w to wszystko włożyli. No ale to tylko gdybanie.

80

Odp: Romans, z którego chcę się wydostać.

Odkąd wiesz, iż on od żony nie odejdzie, to twoje działanie musi się zmienić...


MotoBiedronka napisał/a:


Próbowaliśmy odcinać się od siebie delikatnie, nie na raz.

Zacząć żyć swoim życiem, bo on będzie ze swoją rodziną.
NIE odcinać się. Odcięcie wyjdzie naturalnie jak coś zmieni się w twoim prywatnym życiu.


Ograniczyć spotkania, kontakt, ale wtedy narastała jeszcze większa frustracja.

Nie ograniczać na siłę. To samo wyjdzie jak zaczniesz swoją niezależną od kochanka drogę.



Okropnie bolał mnie fakt, że jestem taka fantastyczna, ale mimo wszystko wracał na noc do domu.

Wracał do żony, do dzieci tam gdzie jego życie.
On nie idzie tam gdzie jest najlepsza kobieta, tylko tam gdzie żyje.


To mi jedynie dawało złudną nadzieję, że może jednak zmieni decyzję, że może jednak przejrzy na oczy.

Gdyby odszedł od rodziny, zaczął żyć z Tobą, to nowe życie byłoby ciężkie -- kłócilibyście się, pewnie jeszcze bardziej niż tylko ze sobą romansując. O co kłótnie? O wszystko... o czas, o uwagę.



Jedynie kto tu przejrzał w końcu na oczy, to ja, że sama sobie robię krzywdę. Owszem, padały z jego strony słowa, że on cały czas się zastanawia, że on cały czas o tym myśli, dlatego trwałam i czekałam.

Dobrze, że czekałaś. Jego słowa były tym co koniecznie chciałaś od niego usłyszeć pewnie...



Nie potrafiłam w tym czasie sobie nikogo znaleźć, każda forma kontaktu z innymi mężczyznami wywoływała u mnie poczucie nielojalności. Czułam się z tym bardzo źle, czułam się tak, jakbym go zdradzała, więc nikt nie pojawił się w moim życiu. Wiedząc, że czas mogę poświęcić mu, albo komuś nowemu powodował bardzo niekomfortowe poczucie, że coś przez to tracę.

Masz rację. Tak było wtedy, kiedy mówił, że może będzie z Tobą żyć.
Teraz wiesz, że nie będzie.
Dlatego kontaktu z Kochankiem bym nie zrywał, spotkań nie ograniczał... aleeeeeeeeeeee... szukał kogoś nowego. Już nie ma miejsca na "uczucie zdrady".
Optyka Ci się zmieni jak poznasz kogoś.


Dlatego musiałam się wycofać, to był dla mnie jedyny ratunek, bo stawałam się już toksyczna. Miałam dość jego żony, miałam dość tego, że do niej wraca i przy każdej nawet najmniejszej okazji wbijałam mu szpile, docinałam mu. Mój żal odcinał mi racjonalność.
Narzekał na nią, coś mu się nie spodobało, a ja wtedy swoje, że przecież to jego wybór, przecież chce z nią być i od słowa do słowa i powstawała z tego awantura..

Odkąd wiesz, że on od żony nie odejdzie, to takie zachowanie jest toksyczne.
Można nie być toksycznym.

81

Odp: Romans, z którego chcę się wydostać.

Nie zerwać z kochankiem, utrzynywac kontakt kochając go a wiedząc, że nigdy z Tobą nie będzie to samo biczowanie. Tortury.

82 Ostatnio edytowany przez MotoBiedronka (2021-01-05 12:26:29)

Odp: Romans, z którego chcę się wydostać.
Gary napisał/a:

Odkąd wiesz, iż on od żony nie odejdzie, to twoje działanie musi się zmienić...


MotoBiedronka napisał/a:


Próbowaliśmy odcinać się od siebie delikatnie, nie na raz.

Zacząć żyć swoim życiem, bo on będzie ze swoją rodziną.
NIE odcinać się. Odcięcie wyjdzie naturalnie jak coś zmieni się w twoim prywatnym życiu.


Ograniczyć spotkania, kontakt, ale wtedy narastała jeszcze większa frustracja.

Nie ograniczać na siłę. To samo wyjdzie jak zaczniesz swoją niezależną od kochanka drogę.



Okropnie bolał mnie fakt, że jestem taka fantastyczna, ale mimo wszystko wracał na noc do domu.

Wracał do żony, do dzieci tam gdzie jego życie.
On nie idzie tam gdzie jest najlepsza kobieta, tylko tam gdzie żyje.


To mi jedynie dawało złudną nadzieję, że może jednak zmieni decyzję, że może jednak przejrzy na oczy.

Gdyby odszedł od rodziny, zaczął żyć z Tobą, to nowe życie byłoby ciężkie -- kłócilibyście się, pewnie jeszcze bardziej niż tylko ze sobą romansując. O co kłótnie? O wszystko... o czas, o uwagę.



Jedynie kto tu przejrzał w końcu na oczy, to ja, że sama sobie robię krzywdę. Owszem, padały z jego strony słowa, że on cały czas się zastanawia, że on cały czas o tym myśli, dlatego trwałam i czekałam.

Dobrze, że czekałaś. Jego słowa były tym co koniecznie chciałaś od niego usłyszeć pewnie...



Nie potrafiłam w tym czasie sobie nikogo znaleźć, każda forma kontaktu z innymi mężczyznami wywoływała u mnie poczucie nielojalności. Czułam się z tym bardzo źle, czułam się tak, jakbym go zdradzała, więc nikt nie pojawił się w moim życiu. Wiedząc, że czas mogę poświęcić mu, albo komuś nowemu powodował bardzo niekomfortowe poczucie, że coś przez to tracę.

Masz rację. Tak było wtedy, kiedy mówił, że może będzie z Tobą żyć.
Teraz wiesz, że nie będzie.
Dlatego kontaktu z Kochankiem bym nie zrywał, spotkań nie ograniczał... aleeeeeeeeeeee... szukał kogoś nowego. Już nie ma miejsca na "uczucie zdrady".
Optyka Ci się zmieni jak poznasz kogoś.


Dlatego musiałam się wycofać, to był dla mnie jedyny ratunek, bo stawałam się już toksyczna. Miałam dość jego żony, miałam dość tego, że do niej wraca i przy każdej nawet najmniejszej okazji wbijałam mu szpile, docinałam mu. Mój żal odcinał mi racjonalność.
Narzekał na nią, coś mu się nie spodobało, a ja wtedy swoje, że przecież to jego wybór, przecież chce z nią być i od słowa do słowa i powstawała z tego awantura..

Odkąd wiesz, że on od żony nie odejdzie, to takie zachowanie jest toksyczne.
Można nie być toksycznym.

Gary, tak. Masz 100% racji. Ale ja nie potrafię, nie chcę, męczę się.
Można nie być toksycznym, a jedyną drogę jaką odnalazłam, żeby taką nie być, to odejście od niego.
Nie chcę już wracać, bo myśl, że ja go kocham, ale mnie nie chce - jest zabijająca. To jeszcze gorsze niż mój związek z narzeczonym. Tam chociaż był jakiś wspólny cel, no.. powiedzmy, że był.
Tu go nie ma. Są jasno określone reguły gry, których już nie umiem wytrzymać.
Pocierpię, pomęczę się i mi przejdzie. Przynajmniej mam taką nadzieję.

Edit. I dziękuję za wiadomość, że wracając do domu nie wraca do lepszej kobiety w jego rozumieniu, a do miejsca, w którym żyje. Jakoś łatwiej z tą myślą.

83

Odp: Romans, z którego chcę się wydostać.

Biedronko wiesz co? Jesteś silna. Gratuluję Ci. Że potrafisz odejść, nie dzwoniąc, pisząc, prosząc o jakaś przyjaźń..

84

Odp: Romans, z którego chcę się wydostać.
MotoBiedronka napisał/a:

Gary, tak. Masz 100% racji. Ale ja nie potrafię, nie chcę, męczę się.
Można nie być toksycznym, a jedyną drogę jaką odnalazłam, żeby taką nie być, to odejście od niego.
Nie chcę już wracać, bo myśl, że ja go kocham, ale mnie nie chce - jest zabijająca. To jeszcze gorsze niż mój związek z narzeczonym. Tam chociaż był jakiś wspólny cel, no.. powiedzmy, że był.
Tu go nie ma. Są jasno określone reguły gry, których już nie umiem wytrzymać.
Pocierpię, pomęczę się i mi przejdzie. Przynajmniej mam taką nadzieję.

Dobrze. W takim razie skoro już definitywnie odeszłaś, to:

1. nie ma sensu walczyć z uczuciem, że go kochasz... to uczucie albo samo zniknie za jakiś czas, albo nigdy nie zniknie; szkoda energii na poświęcanie mu więcej czasu; chyba raczej trzeba się pogodzić:   "kocham go, ale nie będziemy razem żyć" (zob moje motto poniżej)

2. mimo uczuć z tego romansu nie powinnaś tracić czasu i życia na wyczekiwanie; trzeba szukać kogoś fajnego...



Edit. I dziękuję za wiadomość, że wracając do domu nie wraca do lepszej kobiety w jego rozumieniu, a do miejsca, w którym żyje. Jakoś łatwiej z tą myślą.

Taaak... Kobieta jak ją mąż zdradził myśli "co jest ze mną źle, że on poszedł do innej".
Odpowiedź często powinna być taka:  "Nic nie jest z Tobą źle. Tamta była inna i on miał z nią seks.".

85

Odp: Romans, z którego chcę się wydostać.

Mam nadzieję, że definitywnie i nie odwali mi za jakiś czas z tęsknoty, bo i tak już bywało. Choć nigdy jeszcze nie byłam tak zdeterminowana, jak teraz. Widzę upływający czas i moje stanie w miejscu.
Ostatnio byłam już tak zrezygnowana i stwierdziłam, że nie chcę już żadnego związku. Wszędzie dookoła otacza mnie zdrada, kłótnia. Więc, jak mam powtarzać to co już miałam, albo wejść w związek z kimś, a potem ten ktoś i tak mnie zdradzi, bo znajdzie milion różnych powodów,
Mam ogromny problem z zaufaniem, nie wierzę w czyjeś dobre intencje, nie wierzę, że jak z kimś będę, to nie będzie mnie oszukiwał tak, jak mój kochanek swoją żonę..

86

Odp: Romans, z którego chcę się wydostać.
MotoBiedronka napisał/a:

Mam nadzieję, że definitywnie i nie odwali mi za jakiś czas z tęsknoty, bo i tak już bywało. Choć nigdy jeszcze nie byłam tak zdeterminowana, jak teraz. Widzę upływający czas i moje stanie w miejscu.
Ostatnio byłam już tak zrezygnowana i stwierdziłam, że nie chcę już żadnego związku. Wszędzie dookoła otacza mnie zdrada, kłótnia. Więc, jak mam powtarzać to co już miałam, albo wejść w związek z kimś, a potem ten ktoś i tak mnie zdradzi, bo znajdzie milion różnych powodów,
Mam ogromny problem z zaufaniem, nie wierzę w czyjeś dobre intencje, nie wierzę, że jak z kimś będę, to nie będzie mnie oszukiwał tak, jak mój kochanek swoją żonę..

Albo ty swojego narzeczonego?

87

Odp: Romans, z którego chcę się wydostać.
Niuans napisał/a:
MotoBiedronka napisał/a:

Mam nadzieję, że definitywnie i nie odwali mi za jakiś czas z tęsknoty, bo i tak już bywało. Choć nigdy jeszcze nie byłam tak zdeterminowana, jak teraz. Widzę upływający czas i moje stanie w miejscu.
Ostatnio byłam już tak zrezygnowana i stwierdziłam, że nie chcę już żadnego związku. Wszędzie dookoła otacza mnie zdrada, kłótnia. Więc, jak mam powtarzać to co już miałam, albo wejść w związek z kimś, a potem ten ktoś i tak mnie zdradzi, bo znajdzie milion różnych powodów,
Mam ogromny problem z zaufaniem, nie wierzę w czyjeś dobre intencje, nie wierzę, że jak z kimś będę, to nie będzie mnie oszukiwał tak, jak mój kochanek swoją żonę..

Albo ty swojego narzeczonego?

Tak, właśnie dlatego się boje smile
Bo wiem, jaka jest droga do tego, bo wiem, że jak jest źle, to łatwo wpaść w sidła romansu. Z tym, że ja się dwoiłam i troiłam, żeby to naprawić, a jak zdradzilam, to odeszłam. A mężczyźni często sobie z tego nic nie robią.

88

Odp: Romans, z którego chcę się wydostać.
MotoBiedronka napisał/a:
Niuans napisał/a:
MotoBiedronka napisał/a:

Mam nadzieję, że definitywnie i nie odwali mi za jakiś czas z tęsknoty, bo i tak już bywało. Choć nigdy jeszcze nie byłam tak zdeterminowana, jak teraz. Widzę upływający czas i moje stanie w miejscu.
Ostatnio byłam już tak zrezygnowana i stwierdziłam, że nie chcę już żadnego związku. Wszędzie dookoła otacza mnie zdrada, kłótnia. Więc, jak mam powtarzać to co już miałam, albo wejść w związek z kimś, a potem ten ktoś i tak mnie zdradzi, bo znajdzie milion różnych powodów,
Mam ogromny problem z zaufaniem, nie wierzę w czyjeś dobre intencje, nie wierzę, że jak z kimś będę, to nie będzie mnie oszukiwał tak, jak mój kochanek swoją żonę..

Albo ty swojego narzeczonego?

Tak, właśnie dlatego się boje smile
Bo wiem, jaka jest droga do tego, bo wiem, że jak jest źle, to łatwo wpaść w sidła romansu. Z tym, że ja się dwoiłam i troiłam, żeby to naprawić, a jak zdradzilam, to odeszłam. A mężczyźni często sobie z tego nic nie robią.

Bo ludzie uwielbiają żyć w oparach obłudy.
"nie ma takiego łajdaka, który by chwilami nie macał się po bokach, czy mu nie wyrastają skrzydła anioła".

89

Odp: Romans, z którego chcę się wydostać.
MotoBiedronka napisał/a:

Mam nadzieję, że definitywnie i nie odwali mi za jakiś czas z tęsknoty, bo i tak już bywało. Choć nigdy jeszcze nie byłam tak zdeterminowana, jak teraz. Widzę upływający czas i moje stanie w miejscu.
Ostatnio byłam już tak zrezygnowana i stwierdziłam, że nie chcę już żadnego związku. Wszędzie dookoła otacza mnie zdrada, kłótnia. Więc, jak mam powtarzać to co już miałam, albo wejść w związek z kimś, a potem ten ktoś i tak mnie zdradzi, bo znajdzie milion różnych powodów,
Mam ogromny problem z zaufaniem, nie wierzę w czyjeś dobre intencje, nie wierzę, że jak z kimś będę, to nie będzie mnie oszukiwał tak, jak mój kochanek swoją żonę..

Biedronko rozumiem Twój problem z zaufaniem. Bardzo łatwo je utracić, a jeszcze trudniej odzyskać. Myslę, że nie powinnaść popadać w skrajności. Daj sobie czas, żeby wrócić do siebie po romansie, wyciszyć emocje, odpocząć od nerwówki. Miłość potrafi zaskoczyć, oby tym raem pozytywnie i ze szczęśliwym zakończeniem smile

90 Ostatnio edytowany przez Roxann (2021-01-05 16:35:37)

Odp: Romans, z którego chcę się wydostać.
MotoBiedronka napisał/a:

Mam nadzieję, że definitywnie i nie odwali mi za jakiś czas z tęsknoty, bo i tak już bywało. Choć nigdy jeszcze nie byłam tak zdeterminowana, jak teraz. Widzę upływający czas i moje stanie w miejscu.
Ostatnio byłam już tak zrezygnowana i stwierdziłam, że nie chcę już żadnego związku. Wszędzie dookoła otacza mnie zdrada, kłótnia. Więc, jak mam powtarzać to co już miałam, albo wejść w związek z kimś, a potem ten ktoś i tak mnie zdradzi, bo znajdzie milion różnych powodów,
Mam ogromny problem z zaufaniem, nie wierzę w czyjeś dobre intencje, nie wierzę, że jak z kimś będę, to nie będzie mnie oszukiwał tak, jak mój kochanek swoją żonę..

Współczuję Ci czasu w jakim teraz się znajdujesz i emocji jakie Ci towarzyszą, bo sama kilka lat temu przez to przechodziłam. To, że mój romans trwał "zaledwie" kilka msc nie zmienia faktu, że jego skutki ciągnęły się za mną kilka lat. A to dlatego, że po pierwsze zdążyłam się zakochać, a on na tamtym etapie życia był mi najbliższą osobą, a dwa przyjęłam złudne założenie, że przecież możemy nadal się kolegować. Ja zaakceptowałam jego decyzje, przestaliśmy ze sobą sypiać, więc w czym problem? Nie wiem co ja wtedy myślałam, chyba po prostu nie byłam gotowa na to by zniknął z mego życia z dnia na dzień. Już nie chciałam go dla siebie, nie chciałam by dla mnie zostawiał żonę, nie chciałam z nim sypiać ale też nie chciałam by zniknął. Wtedy naprawdę wierzyłam, że to się uda bo czemu nie? Sprawa jasna, jesteśmy dorośli... jednak nic bardziej mylnego. Przedłużyło to tylko mój proces leczenia się z niego i wpędziło w jeszcze większe problemy emocjonalne. Dlaczego? Bo nie ma przyjaźni po romansie, chyba że po latach, jak emocje wygasną. Ta nasza "przyjaźń" skończyła się tym, że on zaczął mnie dręczyć, nachodzić, wręcz śledzić. Trwało to (nie pamiętam dokładnie) ale z 1,5 roku aż na koniec poczułam do niego mega obrzydzenie a nawet zaczęłam bać. Obecnie jest mi już obojętny. Nie mam do niego żadnych ale to żadnych emocji. Raz, że minęło kilka lat, a dwa jestem obecnie szczęśliwa z innym facetem.
PS. Powiem jeszcze od siebie, że potem nie było mi łatwo wejść w nowy związek, szybko się zrażałam (tak jakbym bała znów zaangażować i cierpieć), wręcz sabotowałam nowe relacje, moja nieufność też stała się pewną zmorą ale... w końcu trafiłam na odpowiedniego faceta. Pierwsze natomiast co zrobiłam to upewniłam czy na pewno jest sam/wolny. Stało się to wręcz moją obsesją. W sumie może i dobrze bo teraz jest bardzo łatwo różne rzeczy ukryć.

91

Odp: Romans, z którego chcę się wydostać.
Gdy ludzie dobrze ze sobą żyją, naczynia same się zmywają. napisał/a:

Jeżeli nie mam wystarczająco wysokiego poczucia wartości i ważności, to ciągle się boję, że mój partner odkryje, jaki jestem naprawdę, i odejdzie. Na świecie przecież jest dużo innych, przeważnie atrakcyjniejszych osób. Wystarczająco o tym zostałem przekonany w dzieciństwie. Ciągle wtedy słyszałem, jaki jestem beznadziejny, słaby, pozbawiony zalet, nie spełniam oczekiwań. W związku z tym do czego dążę? Żeby ograniczyć jego wolność. Żeby go przypisać do siebie, mieć nad nim władzę. A władzę w przestrzeni życia psychicznego osiąga się poprzez manipulacje polegające na wzbudzaniu poczucia winy, zagrożeniu odejściem, zagrożeniu wycofaniem miłości.

[...]
Kobiety muszą przekraczać taki społeczny stereotyp, który mówi, że kochać kogoś to znaczy się poświęcić. Może on się trochę zmienia w ostatnich czasach, ale nadal jest bardzo popularny i jest wiele kobiet, które mimo że na zewnątrz się wyemancypowały, same się utrzymują, zajmują wysokie stanowiska, to w ich duszy drzemie przekonanie, że być z kimś oznacza poświęcić się.

polecam mądry artykuł na tokfm - właściwie mówi wszystko, co chciałabym powiedzieć autorce w temacie jej poczucia wartości.

92

Odp: Romans, z którego chcę się wydostać.
Roxann napisał/a:
MotoBiedronka napisał/a:

Mam nadzieję, że definitywnie i nie odwali mi za jakiś czas z tęsknoty, bo i tak już bywało. Choć nigdy jeszcze nie byłam tak zdeterminowana, jak teraz. Widzę upływający czas i moje stanie w miejscu.
Ostatnio byłam już tak zrezygnowana i stwierdziłam, że nie chcę już żadnego związku. Wszędzie dookoła otacza mnie zdrada, kłótnia. Więc, jak mam powtarzać to co już miałam, albo wejść w związek z kimś, a potem ten ktoś i tak mnie zdradzi, bo znajdzie milion różnych powodów,
Mam ogromny problem z zaufaniem, nie wierzę w czyjeś dobre intencje, nie wierzę, że jak z kimś będę, to nie będzie mnie oszukiwał tak, jak mój kochanek swoją żonę..

Współczuję Ci czasu w jakim teraz się znajdujesz i emocji jakie Ci towarzyszą, bo sama kilka lat temu przez to przechodziłam. To, że mój romans trwał "zaledwie" kilka msc nie zmienia faktu, że jego skutki ciągnęły się za mną kilka lat. A to dlatego, że po pierwsze zdążyłam się zakochać, a on na tamtym etapie życia był mi najbliższą osobą, a dwa przyjęłam złudne założenie, że przecież możemy nadal się kolegować. Ja zaakceptowałam jego decyzje, przestaliśmy ze sobą sypiać, więc w czym problem? Nie wiem co ja wtedy myślałam, chyba po prostu nie byłam gotowa na to by zniknął z mego życia z dnia na dzień. Już nie chciałam go dla siebie, nie chciałam by dla mnie zostawiał żonę, nie chciałam z nim sypiać ale też nie chciałam by zniknął. Wtedy naprawdę wierzyłam, że to się uda bo czemu nie? Sprawa jasna, jesteśmy dorośli... jednak nic bardziej mylnego. Przedłużyło to tylko mój proces leczenia się z niego i wpędziło w jeszcze większe problemy emocjonalne. Dlaczego? Bo nie ma przyjaźni po romansie, chyba że po latach, jak emocje wygasną. Ta nasza "przyjaźń" skończyła się tym, że on zaczął mnie dręczyć, nachodzić, wręcz śledzić. Trwało to (nie pamiętam dokładnie) ale z 1,5 roku aż na koniec poczułam do niego mega obrzydzenie a nawet zaczęłam bać. Obecnie jest mi już obojętny. Nie mam do niego żadnych ale to żadnych emocji. Raz, że minęło kilka lat, a dwa jestem obecnie szczęśliwa z innym facetem.
PS. Powiem jeszcze od siebie, że potem nie było mi łatwo wejść w nowy związek, szybko się zrażałam (tak jakbym bała znów zaangażować i cierpieć), wręcz sabotowałam nowe relacje, moja nieufność też stała się pewną zmorą ale... w końcu trafiłam na odpowiedniego faceta. Pierwsze natomiast co zrobiłam to upewniłam czy na pewno jest sam/wolny. Stało się to wręcz moją obsesją. W sumie może i dobrze bo teraz jest bardzo łatwo różne rzeczy ukryć.

Roxann, idealnie opisujesz to co teraz czuję. Każda kolejna myśl jest zaprzeczeniem poprzedniej. Czuję się strasznie. Myśli non stop kręcą się wokół niego. Niby uważam, że to koniec, tak będzie lepiej, ale łapię się na tym, że sprawdzam telefon czy napisał.
Z jednej strony go nie chcę, z drugiej nie potrafię ułożyć sobie planu dnia i nie wyobrażam sobie czegoś takiego już zawsze. Czuję ogromną pustkę, bo zawsze ten dzień był wypełniony nim, dzięki czemu straciłam kontakt z większą ilością znajomych.
Jestem teraz na etapie, że może przyjaźń nie jest taka zła, że jak się wyłączy "chęć posiadania", wyłączy seks, to może się nam to uda.
On cały czas jest zdania, że jestem mu najbliższą osobą i nie potrzebuje seksu i całej tej otoczki, tylko chce mieć możliwość rozmowy, bez podtekstu, bez sugerowania, w skrócie, że potrzebuje mnie, a nie mojego ciała.
Czuję się bardzo pogubiona w tym wszystkim i zgadza się, stworzenie związku będzie bardzo trudne, bo wszystko będzie porównywane. Wszystko. Przechodziłam to już i wiem, że tak będzie. Każdy najmniejszy odchył będzie powodował moje wycofanie. Dlatego myślę, że nic już mnie takiego nie czeka, bo zwyczajnie nie chcę. Nie chcę nerwów, że jest inaczej, nie chcę porównywania, nie chce strachu czy jest uczciwy, nie chcę zaczynać znów wszystkiego od nowa.

93

Odp: Romans, z którego chcę się wydostać.

Biedronko ja po rozstaniu też to słyszałam. Że przyjaźń najważniejsza. Że on będzie zawsze przy mnie, jest i będzie. Ah oh. I wiesz? Wytrzymał 3 tygodnie. Ja nawet w to wierzyłam. Nawet było super. Rozmowy bez kłótni, śmiechy, pewność że jesteśmy bliscy i że to co nas łączyło było czymś ważnym w życiu. Że szanujemy siebie itp...
I odcięło pana z dnia na dzień. Kiedy ja znów się zaangażowałam stwierdził, że trzeba cała energię dać rodzinie.
O 21 napisał buziak w czółko dobranoc. A o 23 koniec tego wariactwa.
Ja teraz w szoku jestem od ponad miesiąca. Bo człowiek, który zbudował taką więź emocjonalna poprostu pokazuje mi, że jestem już nikim. Że można odejść, zapomnieć z dnia na dzień.
Nie wyobrażam sobie tego jak on tak potrafi...
A jednak.
Manipulant, toksyk, narcyz.
Owinal mnie w okol palca obiecując przyjaźń gdy odeszłam i dał kopa w d...
Powoli dochodzi do mnie z kim miałam doczynienia.
Ale zabrał razem że sobą cząstkę mnie.
Nie wierzę już w miłość ani przyjaźń... Straciłam wiarę w ludzi.
Więc jeśli jesteś na tyle silna by odejść odejdź.
Jesteś już wygrana że się nie odzywasz. Ja tu się poniżyłam codzinnie.
Trwaj w swoim postanowieniu.
Ja się staram każdego dnia.... Narazie przegrywam... Ale coraz częściej udaje mi się nie zaglądać, nie czekać, nie odzywać się.

94

Odp: Romans, z którego chcę się wydostać.
MotoBiedronka napisał/a:

Jestem teraz na etapie, że może przyjaźń nie jest taka zła, że jak się wyłączy "chęć posiadania", wyłączy seks, to może się nam to uda.
On cały czas jest zdania, że jestem mu najbliższą osobą i nie potrzebuje seksu i całej tej otoczki, tylko chce mieć możliwość rozmowy, bez podtekstu, bez sugerowania, w skrócie, że potrzebuje mnie, a nie mojego ciała.

Chyba każdy w podobnych sytuacjach przez to przechodzi. Nie wierz mu jednak i nie idź w to (przyjaźń) jeśli nie chcesz tracić kolejnych lat. To tylko kwestia czasu aż on zacznie szukać okazji i grać Ci na emocjach. U mnie zaczęło się od niby wspomnień w postaci zdjęć miejsc w których byliśmy czy wysyłania utworów, które w jakiś sposób się z nami kojarzyło, potem zaproszenie na kawę i prezent "ot tak" przywieziony gdzieś z dalekiej delegacji na dowód, że myślał wciąż o mnie itd. itd. Wszystko po to by móc wrócić na jego zasadach. Moja nieustępliwość i coraz większy dystans powodowały w nim frustracje aż w końcu agresję. W pewnym momencie miałam wrażenie, że szuka zemsty i zaczyna grać w 'niebezpieczną grę'. Też na emocjach. Nie chce mi się nawet opisywać co on potem wyprawiał.

MotoBiedronka napisał/a:

Czuję się bardzo pogubiona w tym wszystkim i zgadza się, stworzenie związku będzie bardzo trudne, bo wszystko będzie porównywane. Wszystko. Przechodziłam to już i wiem, że tak będzie. Każdy najmniejszy odchył będzie powodował moje wycofanie. Dlatego myślę, że nic już mnie takiego nie czeka, bo zwyczajnie nie chcę. Nie chcę nerwów, że jest inaczej, nie chcę porównywania, nie chce strachu czy jest uczciwy, nie chcę zaczynać znów wszystkiego od nowa.

Tu raczej nie chodzi o porównywanie, tylko o to, że póki wciąż coś do niego czujesz i nie odetniesz całkowicie, nie będzie miejsca dla innej osoby. Ja Ci radzę zacząć od małych kroczków, które powoli będą sprawiały, że staniesz się coraz silniejsza i uspokoisz emocje. Każda odmowa spotkania, każdy brak odpowiedzi na jego sms, nieodebrany telefon, w końcu blokada... będzie Twoim kolejnym krokiem do "uzdrowienia". Ważne by być konsekwentnym i się nie cofać. Pamiętaj, że Twoja słabość jest jego siłą i paliwem. Jak role odwrócą, on pewnie zacznie "szaleć" ale nie daj się.
To nie będzie kwestia jego "miłości" do Ciebie, tylko zranionego ego. Może w obecnym momencie tego nie widzisz, jak on Tobą manipuluje. Popatrz, wmawia(ł) Ci, że przez Twoje sceny ma wątpliwości, że z Tobą będzie mu lepiej niż z żoną. Czyli co? Masz być milutka, nie naciskać bo inaczej stracisz swoją "szansę" na bycie czy też obcowanie z takim "skarbem". Nie daj się dziewczyno tak traktować i nie pozwól by się dowartościowywał Twoim kosztem.
Odsuń się powoli jeśli nie umiesz postawić ostrego cięcia. Nie będzie łatwo ale na pewno warto. Uwierz mi.

95

Odp: Romans, z którego chcę się wydostać.

Widzisz Bezsilna, ja swojego byłego partnera nie mogę nazwać źle. Nie uważam go za manipulanta czy toksyka. Każde z nas musiało się zmierzyć ze swoim strachem co by było gdyby. Przekalkulował, że wejście w związek ze mną mogłoby być okraszone awanturami, kolejnymi frustracjami, albo innymi poważnymi problemami. Do tego doszedłby rozwód, problemy z podziałem majątku, odwrócenie rodziny, najwidoczniej nie byłam tego warta. I jeśli wyłączę swoje emocje i uczucia, to jestem w stanie to zrozumieć. Człowiekowi po 40 nie jest tak łatwo zacząć życie od nowa, gdzie już ma swoją stabilizację. Obojętnie jaką, ale ma.
U Ciebie Bezsilna podejrzewam, że gość już miał Cię dość. Za przeproszeniem męczyłaś mu bułę i się w końcu wycofał. Ale tylko gdybam, nie znam Twojej historii. Musisz się ogarnąć, bo jesteś w fazie robienia z siebie ofiary i użalasz się nad sobą. Zobacz ile czasu już minęło, a Ty dalej jesteś w dokładnie w tym samym miejscu. Twoja postawa Ci nie pomaga.

96

Odp: Romans, z którego chcę się wydostać.
MotoBiedronka napisał/a:

Widzisz Bezsilna, ja swojego byłego partnera nie mogę nazwać źle.

Jeszcze nie a to dlatego, że masz do niego uczucia. Pomyśl, czy gdyby mu na Tobie naprawdę zależało to przez tyle czasu trzymałby Cię w ukryciu sprowadzając do roli kochanki/tej drugiej?

MotoBiedronka napisał/a:

Nie uważam go za manipulanta czy toksyka.

Ale on nim jest, a Ty wciąż patrzysz na niego przez różowe okulary. Ja wyżej napisałam na czym m.in. polega jego manipulacja.

MotoBiedronka napisał/a:

Każde z nas musiało się zmierzyć ze swoim strachem co by było gdyby. Przekalkulował, że wejście w związek ze mną mogłoby być okraszone awanturami, kolejnymi frustracjami, albo innymi poważnymi problemami. Do tego doszedłby rozwód, problemy z podziałem majątku, odwrócenie rodziny, najwidoczniej nie byłam tego warta. I jeśli wyłączę swoje emocje i uczucia, to jestem w stanie to zrozumieć. Człowiekowi po 40 nie jest tak łatwo zacząć życie od nowa, gdzie już ma swoją stabilizację. Obojętnie jaką, ale ma.

Bzdura. Dla chcącego nic trudnego. To nie są czasy, gdzie rozwody były rzadkością a ludzie przez to piętnowani. Ty wciąż go tłumaczysz. Nie wierz w to, że on z żoną nie sypia.
Moje zdanie jest takie, że jeżeli romans przeciągnie (ponad rok?), to nie ma szans na zmianę 'statusu' bo jak facet zobaczy, że może mieć jedno i drugie, to po co przewracać życie do góry nogami? Podwójne życie wymaga "predyspozycji". Kłamstw na zawołanie, wyzbycia wyrzutów sumienia, egoizmu. Serio chciałabyś z kimś takim być? On przecież nie robił tego dla Ciebie, tylko dla siebie.
Za jakiś czas będziesz się cieszyła, że nie masz na sumieniu rozwalenia jego rodziny i nie użerasz ze zdrajcą (kłamcą), który Cię nie szanuje i myśli tylko o sobie.
To, że na początku był zapewne dla Ciebie cudowny, nie ma tu nic do rzeczy. Serio.

97

Odp: Romans, z którego chcę się wydostać.
Roxann napisał/a:
MotoBiedronka napisał/a:

Widzisz Bezsilna, ja swojego byłego partnera nie mogę nazwać źle.

Jeszcze nie a to dlatego, że masz do niego uczucia. Pomyśl, czy gdyby mu na Tobie naprawdę zależało to przez tyle czasu trzymałby Cię w ukryciu sprowadzając do roli kochanki/tej drugiej?

MotoBiedronka napisał/a:

Nie uważam go za manipulanta czy toksyka.

Ale on nim jest, a Ty wciąż patrzysz na niego przez różowe okulary. Ja wyżej napisałam na czym m.in. polega jego manipulacja.

MotoBiedronka napisał/a:

Każde z nas musiało się zmierzyć ze swoim strachem co by było gdyby. Przekalkulował, że wejście w związek ze mną mogłoby być okraszone awanturami, kolejnymi frustracjami, albo innymi poważnymi problemami. Do tego doszedłby rozwód, problemy z podziałem majątku, odwrócenie rodziny, najwidoczniej nie byłam tego warta. I jeśli wyłączę swoje emocje i uczucia, to jestem w stanie to zrozumieć. Człowiekowi po 40 nie jest tak łatwo zacząć życie od nowa, gdzie już ma swoją stabilizację. Obojętnie jaką, ale ma.

Bzdura. Dla chcącego nic trudnego. To nie są czasy, gdzie rozwody były rzadkością a ludzie przez to piętnowani. Ty wciąż go tłumaczysz. Nie wierz w to, że on z żoną nie sypia.
Moje zdanie jest takie, że jeżeli romans przeciągnie (ponad rok?), to nie ma szans na zmianę 'statusu' bo jak facet zobaczy, że może mieć jedno i drugie, to po co przewracać życie do góry nogami? Podwójne życie wymaga "predyspozycji". Kłamstw na zawołanie, wyzbycia wyrzutów sumienia, egoizmu. Serio chciałabyś z kimś takim być? On przecież nie robił tego dla Ciebie, tylko dla siebie.
Za jakiś czas będziesz się cieszyła, że nie masz na sumieniu rozwalenia jego rodziny i nie użerasz ze zdrajcą (kłamcą), który Cię nie szanuje i myśli tylko o sobie.
To, że na początku był zapewne dla Ciebie cudowny, nie ma tu nic do rzeczy. Serio.

No to zdecydowanie patrzę na niego przez różowe okulary, bo do wszystkiego co napisałaś mam ochotę Ci napisać, że u nas jest inaczej, że u nas naprawdę było to budowane na przyjaźni. Jestem w fazie zaprzeczania na wszystko co złe. Nie widzę (jeszcze) jego manipulacji. I na pewno nie widzę braku szacunku..

98 Ostatnio edytowany przez paslawek (2021-01-05 22:24:54)

Odp: Romans, z którego chcę się wydostać.
MotoBiedronka napisał/a:

Widzisz Bezsilna, ja swojego byłego partnera nie mogę nazwać źle. Nie uważam go za manipulanta czy toksyka. Każde z nas musiało się zmierzyć ze swoim strachem co by było gdyby. Przekalkulował, że wejście w związek ze mną mogłoby być okraszone awanturami, kolejnymi frustracjami, albo innymi poważnymi problemami. Do tego doszedłby rozwód, problemy z podziałem majątku, odwrócenie rodziny, najwidoczniej nie byłam tego warta. I jeśli wyłączę swoje emocje i uczucia, to jestem w stanie to zrozumieć. Człowiekowi po 40 nie jest tak łatwo zacząć życie od nowa, gdzie już ma swoją stabilizację. Obojętnie jaką, ale ma.
U Ciebie Bezsilna podejrzewam, że gość już miał Cię dość. Za przeproszeniem męczyłaś mu bułę i się w końcu wycofał. Ale tylko gdybam, nie znam Twojej historii. Musisz się ogarnąć, bo jesteś w fazie robienia z siebie ofiary i użalasz się nad sobą. Zobacz ile czasu już minęło, a Ty dalej jesteś w dokładnie w tym samym miejscu. Twoja postawa Ci nie pomaga.

To akurat dobrze rokuje dla Ciebie Biedronko ,bo ta faza diagnozowania,analizowania,deprecjonowania i mieszania z błotem eksów ,bywa niebezpieczna, podtrzymuje wbrew pozorom tęsknoty,ciągle stale coś odświeża, użalanie się nad sobą obwinianiem kogoś, pod spodem jednak idealizuje na przekór i wzmacnia wspomnienia, nie daje im odejść w spokoju na inne miejsce,taki to jest hak, bywa długa ,bardzo niszcząco-wyczerpująca psychicznie ,
na początku Twojego tematu odniosłem wrażenie że u Ciebie może też tak to przebiegać długo i boleśnie,ale jeżeli potrafisz być trzeźwa to dasz z tym radę sobie nieźle, podejrzewam że przerobiłaś to po części wcześniej,być może jeszcze to przed Tobą po etapie idealizowania faceta różnie z tym jest  inna faza jest też niebezpieczna obwinianie siebie i poczucie winy.Tu to jest jak z wahadłem od jednej skrajności w drugą ,aż z czasem zobaczy się jak było w mirę w równowadze jakieś to takie jest jakby nie do ominięcia.

Bezsilna jeszcze ostro dalej widzę walczy i chce leczyć eks jeszcze czeka na zmiłowanie pańskie,siebie nie chce uleczyć on ma to zrobić,wydaje się po lekturze forum że młode mężatki 30 +mające romans z 50 +
facetami spotykają tylko i wyłącznie samych narcyzów,manipulantów i toksyków ,czasem psycho socjopatów ,seksoholików,hazardzistów,inaczej taki romans jest nie ważny nie ma rangi należytej i gdyby nie toksyk to pewnie by go nie było tego romansu, a mężatki (czasem singielki)
są jakieś takie wybitnie bezbronne,nie mają nigdy szansy,są ślepe,nieświadome,bezmyślne,bezwolne i bez wyobraźni pytanie ilu jest tych toksyków procentowo że akurat trafiają na te szczególne istoty omotują,opętują tak łatwo a prawda jest często taka że oboje w pewnej fazie równo manipulują chcąc przejmować kontrolę na emocjami uczuciami realizując rożne wizje wyobrażenia swoich nieraz nierealnych oczekiwań ,tak bez żadnej odpowiedzialności za swoje wybory szły sobie po prostu do pracy i te potwory 50 +rzucają się na nie nagle z znienacka walą piorunami aż ziemia dudniąc wiruje - czary,nie ma żadnej ucieczki, a mąż nawet nie może być "białymrycerzem" w takiej sytuacji ,bo przecież straszna pierdoła z niego jest i nie ma co na niego liczyć ,że uratuje przed potworem.

99 Ostatnio edytowany przez Roxann (2021-01-05 21:45:07)

Odp: Romans, z którego chcę się wydostać.
MotoBiedronka napisał/a:

No to zdecydowanie patrzę na niego przez różowe okulary, bo do wszystkiego co napisałaś mam ochotę Ci napisać, że u nas jest inaczej, że u nas naprawdę było to budowane na przyjaźni. Jestem w fazie zaprzeczania na wszystko co złe. Nie widzę (jeszcze) jego manipulacji. I na pewno nie widzę braku szacunku..

Ależ ja Ci wierzę, że tak masz bo to jeszcze nie ten etap byś przejrzała na oczy. Sama tak miałam (nawet tu swój wątek ale raczej nie polecam go do czytania bo nie dość, że długi to z tego co pamiętam niezłe wiadro pomyj na mnie wylało, niemniej poskutkowało wink).
Ja też czytając posty mówiłam sobie co Wy wiecie, on taki nie jest itd. Dopiero po jakimś czasie moje różowe okulary zaczęły spadać i zaczęłam zdejmować z niego "maskę".
Facet by zdobyć kochankę musi natrudzić, poświęcić jej czas, zdobyć zaufanie. Wybiera podatne jednostki. Ja może nie miałam problemu z niską samooceną ale przeprowadziłam wówczas do innego miasta, jestem poniekąd z patologicznej rodziny, a on był pierwszym, który wzbudził moje zaufanie, poświęcił mi wiele uwagi, czasu, stał bliski. Ponadto zaczęliśmy razem współpracować (nie w jednej pracy) i to była czysta symbioza. Zaprzyjaźniliśmy się, jak to zwykle na początku bywa. Tyle, że ja wtedy byłam sama a on początkowo ukrywał rodzinę (mieszkali na co dzień w innej miejscowości) ale mniejsza o większość.
Wtedy uważałam go za wspaniałego człowieka, bratnią duszę. Życie wszystko zweryfikowało. Nie byłam ani pierwsza ani ostatnia.
Pomyśl, czy facet który kocha i szanuje pozwala byś czuła jak się czujesz? Woli spędzać noce, święta, wakacje ze "złą żoną" niż z Tobą? Zabiera Ci lata i gra na emocjach? Z drugiej strony czy facet, który na co dzień żyje w kłamstwie, sypia równolegle z dwoma (co najmniej) kobietami i zaniedbuje dzieci to kandydat na partnera?  Szczególnie, że jak piszesz trwa to już u Was lata!!!! Mój ex, o którym na początku nie dałam złego słowa powiedzieć (bo go kochałam), nie dość, że po mnie znalazł jedną, drugą, to jeszcze zrobił dziecko żonie. Moim zdaniem dłuższe życie na dwa fronty (czy więcej) bezpowrotnie zmieniają człowieka. Sama pisałaś, że nie mogłaś być już z narzeczonym bo go zdradziłaś (choć nie tylko dlatego). Postąpiłaś jakby na to nie patrzeć fair. Czekałaś na decyzję kochanka bo uważałaś, że to tylko kwestia czasu, skoro mu tak źle z żoną. On jednak w tym układzie odnalazł. To Ty zrywałaś i wracałaś. Dalej nie widzisz braku szacunku?
Przestań go tłumaczyć! Proszę Cię.

100

Odp: Romans, z którego chcę się wydostać.

Zawsze się zastanawiałem, jaki procent tych wszystkich romansów przeradza się w trwale związki..Choć pewnie i tak jest to niewiele, chociażby z tego powodu:

Roxann napisał/a:

Z drugiej strony czy facet, który na co dzień żyje w kłamstwie, sypia równolegle z dwoma (co najmniej) kobietami i zaniedbuje dzieci to kandydat na partnera?  Szczególnie, że jak pisze trwa to już u Was lata!!!!

101 Ostatnio edytowany przez Roxann (2021-01-05 21:58:24)

Odp: Romans, z którego chcę się wydostać.
bagienni_k napisał/a:

Zawsze się zastanawiałem, jaki procent tych wszystkich romansów przeradza się w trwale związki..Choć pewnie i tak jest to niewiele, chociażby z tego powodu:

Roxann napisał/a:

Z drugiej strony czy facet, który na co dzień żyje w kłamstwie, sypia równolegle z dwoma (co najmniej) kobietami i zaniedbuje dzieci to kandydat na partnera?  Szczególnie, że jak pisze trwa to już u Was lata!!!!

Ja już swoje zdanie na ten temat wyrażałam wielokrotnie. Sama nie jestem zwolenniczką trwania w nieudanych związkach ze względu na dzieci czy kredyt (wiadomo dlaczego), ale ... jeśli chodzi o romanse, to jeśli decyzja nie zapadnie w początkowej fazie, dajmy na to pierwszym roku, kiedy dana osoba nie "nauczy" żyć na dwa fronty, to pozamiatane i to z dwóch stron. Zarówno romansu, jak i małżeństwa. Dlaczego czas tak ważny? Bo jeśli ktoś zakochuje to zwykle staje lojalny a tak na dłużą metę nie da żyć i się ukrywać. Trzeba podjąć decyzję. Inna sprawa to wydanie romansu ale tu na dwoje babka wróżyła, jeśli kochanka miała być tylko kochanką to stanie z automatu wrogiem nr 1. Nie wierzę też w "szczęśliwe małżeństwa", które zostały razem mimo zdrady (zarówno tej wydanej jak i nie). Ktoś kiedyś napisał, że po zdradzie/romansie poziom i jakość małżeństwa spada o dwa poziomy. Jak było na 3 to jest na 1. itd. Dlatego w takich związkach bardzo często następuje recydywa albo zażegnanie pustki dzieckiem (niestety). Ewentualnie życie w ciągłym wypominaniu.

102 Ostatnio edytowany przez Artiii (2021-01-05 22:49:15)

Odp: Romans, z którego chcę się wydostać.
bagienni_k napisał/a:

Zawsze się zastanawiałem, jaki procent tych wszystkich romansów przeradza się w trwale związki..Choć pewnie i tak jest to niewiele, chociażby z tego powodu:

Roxann napisał/a:

Z drugiej strony czy facet, który na co dzień żyje w kłamstwie, sypia równolegle z dwoma (co najmniej) kobietami i zaniedbuje dzieci to kandydat na partnera?  Szczególnie, że jak pisze trwa to już u Was lata!!!!

Bagienni stawiam max 15-20% a ja postawie inne pytanie, ile tych tzw. wspaniałych związków przetrwa chociażby rok!

Biedronka - szczęśliwa "13" mój post, przeczytaj go jeszcze raz...
I wspomnisz moje słowa kiedyś - jak dojdzie do Ciebie, wtedy szybko zmienisz zdanie o swoim "księciu z bajki"

103

Odp: Romans, z którego chcę się wydostać.

Osoby, które zdecydują i twierdzą potem, że im się udało odbudować związek po zdradzie muszą mieć jednak w sobie mnóstwo determinacji i samozaparcia..W sensie pozytywny.
Kiedyś był taki wątek jakiejś Użytkowniczki, gdzie facet chyba zdradził po pijaku z dziewczyną, której potem nie chciał widzieć a sam się partnerce przyznał. Nie wiem, czy byli małżeństwem czy nie, ale czytając to, odnosiłem wrażenie, że nie ma to zbyt dużego znaczenia...Ciężko powiedzieć...

104

Odp: Romans, z którego chcę się wydostać.
bagienni_k napisał/a:

Osoby, które zdecydują i twierdzą potem, że im się udało odbudować związek po zdradzie muszą mieć jednak w sobie mnóstwo determinacji i samozaparcia..W sensie pozytywny.
Kiedyś był taki wątek jakiejś Użytkowniczki, gdzie facet chyba zdradził po pijaku z dziewczyną, której potem nie chciał widzieć a sam się partnerce przyznał. Nie wiem, czy byli małżeństwem czy nie, ale czytając to, odnosiłem wrażenie, że nie ma to zbyt dużego znaczenia...Ciężko powiedzieć...

Bagienni a jak te związki potem wyglądają, awantury, wypominanie, czy może spuszczona główka żeby przypadkiem nie urazić "Diabełka" - po drugie ile osób pozostaje w takich związakach - nie z miłości, bo to nawet nie stało koło niej, lecz ze strachu i obawy przed samotnością!!

105

Odp: Romans, z którego chcę się wydostać.

Dlatego pewnie tak rzadko się zdarzają te rzeczywiście szczęśliwe przypadki wink

106

Odp: Romans, z którego chcę się wydostać.
bagienni_k napisał/a:

Dlatego pewnie tak rzadko się zdarzają te rzeczywiście szczęśliwe przypadki wink

Mam w pracy tzw. szczęśliwe zakończenie, zdrada fizyczna, potem pół roku przerwy (w międzyczasie rozwód) - powrót do siebie, rzekomo dla dzieci. Z perspektywy czasu widzę, on (który zdradził) płaszczy się przed nią, a ona jeździ po nim, jak po....

Naprawdę trzeba mieć dużo determinacji, pokory i jeszcze więcej włożyć pracy nad sobą, żeby taki powrót, był chociaż w połowie udany i w miarę szczęśliwy...

107

Odp: Romans, z którego chcę się wydostać.

No ja nie miałam szansy na to, żeby się przekonać czy taki związek przetrwa, czy będzie szczęśliwy, więc nie odpowiem.
Mam u siebie w pracy bardzo podobny przykład do mojego z tym, że facet wybrał kochankę. On zostawił żonę, ona narzeczonego i tak im leci. Widać, że są szczęśliwi, spędzają czas z jego dzieciakami, jeżdżą razem na wakacje. Więc, jak się chce to można. Lepiej tak, niż jak wszyscy wiedzieli, że między nimi się coś dzieje, że na bank zdradza żonę, a ona nic nie wie. Każdy się śmiał z nich po kątach, a jak facet się zdecydował, to nawet sensacji z tego nie było.

No cóż, czas pokaże ile zajmie mi dojście do tego o czym mi piszecie. Tak jak mówiłam, na chwilę obecną uważam, że to dobry człowiek, pomimo zdrady nie nazwałbym go kimś złym. Może będę akurat tym wyjątkiem, który nie trafił na patafiana, a może się okaże, że jestem jedną z wielu. Nie mam na to wpływu, ale mam to gdzieś z tyłu głowy.

108

Odp: Romans, z którego chcę się wydostać.

Dobrzy ludzie nie zdradzają. A jak są nieszczęsliwi to się rozwodzą.

Biedronko tak jak pisała Roxann czas zdejmie Ci z nosa te różowe okulary.

Przytoczę Ci słowa mojego byłego gdy go zapytałam czemu nie uklada sobie życia z kochanką? Odpowiedział że to tylko kochanka... wiem że niektórzy pokładają nadzieję i nie chcą dostrzegać faktów ale w większości przypadków tak to się kończy.

Jesteś młodą babką, daj czasowi czas.

109

Odp: Romans, z którego chcę się wydostać.

Oj Biedronko, aż mi Ciebie żal. I jego żony też. Jestem żoną takiego księcia z bajki, który był ósmym cudem świata dla kochanki. To Twój wątek i nie chcę tu pisać swojej pokręconej i tragicznej historii, ale napiszę Ci wprost:odpuść go sobie. To kłamca i manipulant który żyje sobie na dwa życia. Gdyby był uczciwy, to by odszedł od żony i tyle w temacie. On okręcił i omotał Ciebie, przywiązał uczuciowo.
Gdy kochanka męża zadzwoniła do mnie, to usłyszałam historię ich wielkiej miłości i to dosyć długiej. Przy niej udawał innego człowieka niż był w rzeczywistości. Nie wieszam na niej psów, bo to nie ona mnie zdradziła, tylko ten mój niewierny głupi narcyz. Jestem z nim, może na zawsze, a może nie. Teraz to mój wybór, bo to najlepszy wyjście ekonominczne dla mnie i córki. On o tym wie i nie zna dnia ni godziny, kiedy zniknę z jego życia. Jest bezradny. Długo na ten stan rzeczy pracował. I gdzie w tym wszystkim jest kochanka? Gdzie miłość do niej, którą tak wyznawał? Kłamca i oszust, jak Twój.

110

Odp: Romans, z którego chcę się wydostać.

Wiecie, ostatnio go zapytałam co by zrobił, jakby się zachował gdyby to wszystko wyszło na jaw. Co by powiedział żonie, czy wtedy nabrałby odwagi i o wszystkim powiedział, łącznie z tym, że mnie kocha, czy jednak by o nią walczył, czy mówiłby, że to dla niego nic nie znaczyło, że to trwało krótko i było błahe.
Powiedział, że nie umie mi na to pytanie odpowiedzieć, nie wie co by powiedział i jakby się zachował.
A mi to dało jasny sygnał, że odpowiedź jest wiadoma, ale przecież mi o niej nie powie. Powiedziałam mu tylko, że gdyby to się wydało i żona by go wywaliła z domu, to do mnie wejścia by nie miał.
Bo nie byłam jego wyborem, to nie on mnie wybrał, tylko żona. A ja kogoś takiego nie chce.
Nie powiedział nic.

111

Odp: Romans, z którego chcę się wydostać.
MotoBiedronka napisał/a:

Wiecie, ostatnio go zapytałam co by zrobił, jakby się zachował gdyby to wszystko wyszło na jaw. Co by powiedział żonie, czy wtedy nabrałby odwagi i o wszystkim powiedział, łącznie z tym, że mnie kocha, czy jednak by o nią walczył, czy mówiłby, że to dla niego nic nie znaczyło, że to trwało krótko i było błahe.
Powiedział, że nie umie mi na to pytanie odpowiedzieć, nie wie co by powiedział i jakby się zachował.
A mi to dało jasny sygnał, że odpowiedź jest wiadoma, ale przecież mi o niej nie powie. Powiedziałam mu tylko, że gdyby to się wydało i żona by go wywaliła z domu, to do mnie wejścia by nie miał.
Bo nie byłam jego wyborem, to nie on mnie wybrał, tylko żona. A ja kogoś takiego nie chce.
Nie powiedział nic.

To, że nie wybrał Ciebie, nie znaczy, że wybrał żonę. Wybrał spokojne, znane życie, może nawet tak nieszczęśliwe, jak Ci opowiadał, ale stabilne i pewne, w którym znajdzie się miejsce na odrobinę przyjemności, jak np kochanka.

112

Odp: Romans, z którego chcę się wydostać.
Shoggies napisał/a:
MotoBiedronka napisał/a:

Wiecie, ostatnio go zapytałam co by zrobił, jakby się zachował gdyby to wszystko wyszło na jaw. Co by powiedział żonie, czy wtedy nabrałby odwagi i o wszystkim powiedział, łącznie z tym, że mnie kocha, czy jednak by o nią walczył, czy mówiłby, że to dla niego nic nie znaczyło, że to trwało krótko i było błahe.
Powiedział, że nie umie mi na to pytanie odpowiedzieć, nie wie co by powiedział i jakby się zachował.
A mi to dało jasny sygnał, że odpowiedź jest wiadoma, ale przecież mi o niej nie powie. Powiedziałam mu tylko, że gdyby to się wydało i żona by go wywaliła z domu, to do mnie wejścia by nie miał.
Bo nie byłam jego wyborem, to nie on mnie wybrał, tylko żona. A ja kogoś takiego nie chce.
Nie powiedział nic.

To, że nie wybrał Ciebie, nie znaczy, że wybrał żonę. Wybrał spokojne, znane życie, może nawet tak nieszczęśliwe, jak Ci opowiadał, ale stabilne i pewne, w którym znajdzie się miejsce na odrobinę przyjemności, jak np kochanka.

Jakbym jego czytała.. Często mi powtarzał, że nie wybiera żony, a życie, które już zna i jest w jakiś sposób ułożone. Że boi się reakcji dzieci, rodziców, ale to nie żona jest wyborem.

113

Odp: Romans, z którego chcę się wydostać.
MotoBiedronka napisał/a:

Wiecie, ostatnio go zapytałam co by zrobił, jakby się zachował gdyby to wszystko wyszło na jaw. Co by powiedział żonie, czy wtedy nabrałby odwagi i o wszystkim powiedział, łącznie z tym, że mnie kocha, czy jednak by o nią walczył, czy mówiłby, że to dla niego nic nie znaczyło, że to trwało krótko i było błahe.
Powiedział, że nie umie mi na to pytanie odpowiedzieć, nie wie co by powiedział i jakby się zachował.
A mi to dało jasny sygnał, że odpowiedź jest wiadoma, ale przecież mi o niej nie powie. Powiedziałam mu tylko, że gdyby to się wydało i żona by go wywaliła z domu, to do mnie wejścia by nie miał.
Bo nie byłam jego wyborem, to nie on mnie wybrał, tylko żona. A ja kogoś takiego nie chce.
Nie powiedział nic.

Jego reakcja wiele o nim mówi...

Biedronka proste jakby się to wydało, płaszczyłby się przed żoną żeby mu wybaczyła - obiecywałby jej miłość nie z tej ziemi...
Potem jakby go jednak żona olała, poszedłby do Ciebie - przepraszał i błagał o wybaczenie...
Jak dla mnie przykład, zadufanego w sobie egoisty...
Potrzebujesz jeszcze więcej dowodów, z kim masz do czynienia ???

Biedronka najwyższy czas otworzyć oczy i przestać smęcić... no chyba, że dalej wybierasz to bagno!!!

114

Odp: Romans, z którego chcę się wydostać.
Artiii napisał/a:
MotoBiedronka napisał/a:

Wiecie, ostatnio go zapytałam co by zrobił, jakby się zachował gdyby to wszystko wyszło na jaw. Co by powiedział żonie, czy wtedy nabrałby odwagi i o wszystkim powiedział, łącznie z tym, że mnie kocha, czy jednak by o nią walczył, czy mówiłby, że to dla niego nic nie znaczyło, że to trwało krótko i było błahe.
Powiedział, że nie umie mi na to pytanie odpowiedzieć, nie wie co by powiedział i jakby się zachował.
A mi to dało jasny sygnał, że odpowiedź jest wiadoma, ale przecież mi o niej nie powie. Powiedziałam mu tylko, że gdyby to się wydało i żona by go wywaliła z domu, to do mnie wejścia by nie miał.
Bo nie byłam jego wyborem, to nie on mnie wybrał, tylko żona. A ja kogoś takiego nie chce.
Nie powiedział nic.

Jego reakcja wiele o nim mówi...

Biedronka proste jakby się to wydało, płaszczyłby się przed żoną żeby mu wybaczyła - obiecywałby jej miłość nie z tej ziemi...
Potem jakby go jednak żona olała, poszedłby do Ciebie - przepraszał i błagał o wybaczenie...
Jak dla mnie przykład, zadufanego w sobie egoisty...
Potrzebujesz jeszcze więcej dowodów, z kim masz do czynienia ???

Biedronka najwyższy czas otworzyć oczy i przestać smęcić... no chyba, że dalej wybierasz to bagno!!!

Artiii, ja będę smęcić jeszcze trochę. Bo to są uczucia, emocje, nie znikają one od tak. Pstryknę palcami i nie ma. Ja otworzyłam oczy, dlatego to skończyłam. Ale chcę się z tym wewnętrznie uporać

115 Ostatnio edytowany przez Artiii (2021-01-06 02:29:44)

Odp: Romans, z którego chcę się wydostać.
MotoBiedronka napisał/a:
Artiii napisał/a:
MotoBiedronka napisał/a:

Wiecie, ostatnio go zapytałam co by zrobił, jakby się zachował gdyby to wszystko wyszło na jaw. Co by powiedział żonie, czy wtedy nabrałby odwagi i o wszystkim powiedział, łącznie z tym, że mnie kocha, czy jednak by o nią walczył, czy mówiłby, że to dla niego nic nie znaczyło, że to trwało krótko i było błahe.
Powiedział, że nie umie mi na to pytanie odpowiedzieć, nie wie co by powiedział i jakby się zachował.
A mi to dało jasny sygnał, że odpowiedź jest wiadoma, ale przecież mi o niej nie powie. Powiedziałam mu tylko, że gdyby to się wydało i żona by go wywaliła z domu, to do mnie wejścia by nie miał.
Bo nie byłam jego wyborem, to nie on mnie wybrał, tylko żona. A ja kogoś takiego nie chce.
Nie powiedział nic.

Jego reakcja wiele o nim mówi...

Biedronka proste jakby się to wydało, płaszczyłby się przed żoną żeby mu wybaczyła - obiecywałby jej miłość nie z tej ziemi...
Potem jakby go jednak żona olała, poszedłby do Ciebie - przepraszał i błagał o wybaczenie...
Jak dla mnie przykład, zadufanego w sobie egoisty...
Potrzebujesz jeszcze więcej dowodów, z kim masz do czynienia ???

Biedronka najwyższy czas otworzyć oczy i przestać smęcić... no chyba, że dalej wybierasz to bagno!!!

Artiii, ja będę smęcić jeszcze trochę. Bo to są uczucia, emocje, nie znikają one od tak. Pstryknę palcami i nie ma. Ja otworzyłam oczy, dlatego to skończyłam. Ale chcę się z tym wewnętrznie uporać

3mam Cię za słowo! Bo zacząłem odnosić wrażenie, że zaczęłaś się wahać...
A szkoda byłoby zaprzepaścić to co osiągnęłaś...

Jego milczenie, po wypowiedzeniu Twoich słów powinno dać Ci wiele do myślenia...
Tym szybciej to do Ciebie dojdzie, tym prędzej powrócisz do świata żywych...
Naprawdę szkoda czasu, na takiego typa...

Pamiętaj, że to jest zwykły oszust, który skrzywdził własną żonę i dzieci, jeżeli zrobił coś tak podłego najbliższej rodzinie, myślisz, że nie zrobiłby tego komuś innemu np. Tobie.
Dla niego liczy się tylko własna wygoda.

Przypomina mi się pewna historia, znajomej twarzy bo inaczej nie mogę go nazwać, gość miał żonę, dziecko i drugie dziecko było w drodze... Niestety miałem okazję z nim chwile pracować, po pracy odwiedzał kluby i dyskoteki - tam zarywał laski, a wiem o tym, bo w pracy się chwalił jakie to on ma wzięcie. Jedną z takich lasek, co próbował poderwać akurat znałem, a że moja mieścina gdzie mieszkam mała, zgadaliśmy się - opowiedziała mi o jednym pajacu, że próbował ją poderwać na litość, opowiadał jaki to nieszczęśliwy w małżeństwie itd. Wtedy nie podejrzewałem, że chodzi o niego, potem na jego nieszczęście szedłem gdzieś z tą koleżanką i on gdzieś przechodził - potwierdziło się, jemu oczywiście głupio się zrobiło. Z czasem poznał kobietę, wybitną jednostkę - doszło między nimi do awantury i ta kobieta wezwała niebieskich. Oczywiście małżonka dowiedziała się o wszystkim, lecz ten ubarwił swoją historię, po ściemniał i wszystko wróciło do normy. Nie dał sobie jednak siana i nic go to nie nauczyło - dalej próbował swoich sił z tą kobietą, w końcu znowu doszło między nimi do awantury i ta kobieta wylądowała tym razem u jego żony. Morał był taki, że go żona wywaliła z mieszkania, rozwiedli się - nie dawał za wygraną płaszczył się u jednej, a potem drugiej. Na koniec chłop się podłamał, w między czasie stracił pracę - wyglądał tragicznie i dalej już nie wiem co się z nim działo...

Dla mnie ta historia, przypomina mi Twojego "księcia z bajki" - bohatera, któremu jakby zaczął palić się grunt pod nogami to by się załamał z rozpaczy nad sobą...

Biedronka przed Tobą życie, poznanie prawdziwej miłości, a przed nim kłamstwo za kłamstwem !!! (Chyba widać różnicę)

Pozdrawiam i przestań już.... wiesz co smile

116 Ostatnio edytowany przez kamiloo86 (2021-01-06 03:14:51)

Odp: Romans, z którego chcę się wydostać.

trochę u Ciebie widać schemat na który się łapią kobiety pozbawione asertywności czyli '' na miłość trzeba zasłużyć' (1 relacja) + walka o kochanka , odnośnie romansu to żadnej tu magii nie ma, po prostu stworzyła się między wami emocjonalna wieź a facet podbudował Twoje mocno zaniżone samopoczucie po poprzedniej relacji, a jak tworzy się wieź to rodzi się ryzyko że to z czasem przejdzie na etap fizyczności bo wtedy jak ktoś widział nas już ''obnażonego emocjonalnego'' to sięgniecie po fizyczny aspekt to poniekąd naturalna konsekwencja ''igrania z ogniem'' + Tobie ta fizyczna zdrada była potrzebna żeby zakończyć ten 1 związek, ogólnie historia jak ich wiele, dlatego tak cholernie ważne jest w życiu nie wchodzić w nową relację jak się najpierw nie uporządkuje własnej głowy bo potem człowiek staję się zabawką w rękach innych, nie bez powodu i mówię to jako facet, wokół kobiet które mają za sobą ciężkie zerwanie krąży tylu sępów (facetów, których normalnie kobiety nie biorą pod uwagę) , liczących na seks i właśnie w tym gorszym okresie często im się udaje, żeby to osiągnąć sięgają po różne środki, często udając kumpla czy przyjaciela, w końcu to idealny moment żeby powoli naruszać granicę fizyczności i np. przytulić (nie od razu ale z czasem, to takie wyważanie drzwi gdzie na początku trzymasz je po drugiej stronie, w końcu 2 osoba je wyłamuję) wiedzą też doskonale co mówić kobiecie, która tego teraz tak bardzo potrzebuje

117

Odp: Romans, z którego chcę się wydostać.

Ech, nie ma to jak zrobić  z dorosłej kobiety ofiarę  psychopaty wink
Oczywiście psychopatą zostaje się przez obrączkę bo singiel  zarywający do panny w ciężkim związku to już wiadomo że książę z Bajki co chce jej zapewnić dobre życie.
Nie kwestionuję waszych doświadczeń  i obserwacji. Ale weźcie pod uwagę  że ludzie są naprawdę  różni.  Nie każdy wchodząc w relacje oszukuje ukrywając  swój stan cywilny jak u Roxann  czy innych koleżanek. Nie każdy podrywa w klubie na żonę  której nie  kocha bo zła z niej zołza..
Natomiast Biedronce radzę  dotrzeć  do źródła  swojej frustracji i wyciągnąć wnioski.
A jak nie jesteś  w stanie inaczej odseparowac się bez złości.
W tak długim romansie zaszły różne procesy.  wg mnie nie ma tu żadnych różowych okularów do zrzucenia nic już opadły.
Ona mu zarzuca niespójność działań  z opiniami na temat zony a on jej awanturnictwo i kłócą  się jak stare dobre małżeństwo.
Druga sprawa że mimo braku planów rozwodowych u Biedronki została uświadomienie potrzeba  by mieć  tego mężczyznę  blisko na co dzień  zasypiającego i budzącego się przy niej. Czuje że na to zasługuje a nie ma tego.
Plus presja upływającego czasu tego że inne na tym etapie mają mężów dzieci i cały ten kram.

118

Odp: Romans, z którego chcę się wydostać.
MotoBiedronka napisał/a:

myślę, że odpowiedzialność jest nie po mojej stronie.

Bidulka.
Wszystko stało się samo, a Ty jak listek na wietrze rzucany kaprysami losu....

Mam taką ożywczą propozycję: przestań pieprzyć farmazony tudzież roztrząsać to co było. Wyjdź do ludzi, zakosztuj normalnego życia, to się to życie szybciej ułoży.

119 Ostatnio edytowany przez Roxann (2021-01-06 10:19:30)

Odp: Romans, z którego chcę się wydostać.
bagienni_k napisał/a:

Osoby, które zdecydują i twierdzą potem, że im się udało odbudować związek po zdradzie muszą mieć jednak w sobie mnóstwo determinacji i samozaparcia..W sensie pozytywny.
Kiedyś był taki wątek jakiejś Użytkowniczki, gdzie facet chyba zdradził po pijaku z dziewczyną, której potem nie chciał widzieć a sam się partnerce przyznał. Nie wiem, czy byli małżeństwem czy nie, ale czytając to, odnosiłem wrażenie, że nie ma to zbyt dużego znaczenia...Ciężko powiedzieć...

Moim zdaniem jest różnica między "skokiem w bok" po alko a zdradą/romansem długotrwałym, emocjonalnym odpłynięciem do innego/innej i życie na 2 fronty. Wiadomo, jedno i drugie paskudne ale dla związku/małżeństwa zdecydowanie gorsze to drugie.
Problem z tym pierwszym jest jednak taki, że można "wpaść".

Artiii napisał/a:
bagienni_k napisał/a:

Zawsze się zastanawiałem, jaki procent tych wszystkich romansów przeradza się w trwale związki..Choć pewnie i tak jest to niewiele, chociażby z tego powodu:

Roxann napisał/a:

Z drugiej strony czy facet, który na co dzień żyje w kłamstwie, sypia równolegle z dwoma (co najmniej) kobietami i zaniedbuje dzieci to kandydat na partnera?  Szczególnie, że jak pisze trwa to już u Was lata!!!!

Bagienni stawiam max 15-20% a ja postawie inne pytanie, ile tych tzw. wspaniałych związków przetrwa chociażby rok!

Tu chyba nie ma reguły. Jeśli ktoś odszedł bo mu źle było i się zakochał to jak w każdym innym związku, tylko jeszcze więcej spraw do ogarnięcia, rozwód, opieka nad dziećmi itd. Czasem to przerasta nie tyle zdrajcę co kochanka/kochankę.

120 Ostatnio edytowany przez prego (2021-01-06 10:24:42)

Odp: Romans, z którego chcę się wydostać.
MotoBiedronka napisał/a:

Wiecie, ostatnio go zapytałam co by zrobił, jakby się zachował gdyby to wszystko wyszło na jaw. Co by powiedział żonie, czy wtedy nabrałby odwagi i o wszystkim powiedział, łącznie z tym, że mnie kocha, czy jednak by o nią walczył, czy mówiłby, że to dla niego nic nie znaczyło, że to trwało krótko i było błahe.
Powiedział, że nie umie mi na to pytanie odpowiedzieć, nie wie co by powiedział i jakby się zachował.
A mi to dało jasny sygnał, że odpowiedź jest wiadoma, ale przecież mi o niej nie powie. Powiedziałam mu tylko, że gdyby to się wydało i żona by go wywaliła z domu, to do mnie wejścia by nie miał.
Bo nie byłam jego wyborem, to nie on mnie wybrał, tylko żona. A ja kogoś takiego nie chce.
Nie powiedział nic.

Z innej perspektywy rozmowa wyglądała tak. Zapytałam a co by było, gdybym dla własnego kaprysu, własnej próżności - rozwaliła twoje spokojne życie?
Facet pewnie się przeraził i wolał sprawę przemilczeć, a ciebie powolutku się pozbyć. Ciebie jeszcze dziwi, że on wybrał, jak tu powyżej tez pisano, spokojne ułożone życie, może bez fajerwerków. A nie wybrał nieobliczalnej burzy.

121

Odp: Romans, z którego chcę się wydostać.

Dla mnie to niestety też  zabrzmiało trochę  jak groźbą.. coś w stronę  szantażu.  .to o czym kolega wyżej napisał.

122

Odp: Romans, z którego chcę się wydostać.
Ela210 napisał/a:

Dla mnie to niestety też  zabrzmiało trochę  jak groźbą.. .

Trochę???

Przecież to jawne sondowanie pola bitwy.

Nawet szympans by się zorientował, że kochanka szykuje niespodziankę.

123 Ostatnio edytowany przez kamiloo86 (2021-01-06 12:11:34)

Odp: Romans, z którego chcę się wydostać.
Ela210 napisał/a:

Ech, nie ma to jak zrobić  z dorosłej kobiety ofiarę  psychopaty wink
Oczywiście psychopatą zostaje się przez obrączkę bo singiel  zarywający do panny w ciężkim związku to już wiadomo że książę z Bajki co chce jej zapewnić dobre życie.
Nie kwestionuję waszych doświadczeń  i obserwacji. Ale weźcie pod uwagę  że ludzie są naprawdę  różni.  Nie każdy wchodząc w relacje oszukuje ukrywając  swój stan cywilny jak u Roxann  czy innych koleżanek. Nie każdy podrywa w klubie na żonę  której nie  kocha bo zła z niej zołza..
Natomiast Biedronce radzę  dotrzeć  do źródła  swojej frustracji i wyciągnąć wnioski.
A jak nie jesteś  w stanie inaczej odseparowac się bez złości.
W tak długim romansie zaszły różne procesy.  wg mnie nie ma tu żadnych różowych okularów do zrzucenia nic już opadły.
Ona mu zarzuca niespójność działań  z opiniami na temat zony a on jej awanturnictwo i kłócą  się jak stare dobre małżeństwo.
Druga sprawa że mimo braku planów rozwodowych u Biedronki została uświadomienie potrzeba  by mieć  tego mężczyznę  blisko na co dzień  zasypiającego i budzącego się przy niej. Czuje że na to zasługuje a nie ma tego.
Plus presja upływającego czasu tego że inne na tym etapie mają mężów dzieci i cały ten kram.

osoba dorosła odpowiada za swoje czyny ale zawsze jest powód, plus ta historia to idealny dowód że zdrada kończy się ukaraniem obu stron bo teraz nikt nie będzie spał spokojnie + obie strony doskonale wiedzą że teraz to one mogą być zdradzone

124

Odp: Romans, z którego chcę się wydostać.

Każdy może zostać zdradzony. Ktoś kto nie miał  romansow  również smile

125

Odp: Romans, z którego chcę się wydostać.

może, bo nic nie jest dane człowiekowi raz na zawsze, ale niektórzy są bardziej predysponowani do zdrady a inni mniej, w związki trzeba wchodzić też świadomie  a nie potem sie okazuje ze powodem malzenstwa była niechchciana ciaza albo presja rodziny itd itp.

126

Odp: Romans, z którego chcę się wydostać.

Niuans:
"nie ma takiego łajdaka, który by chwilami nie macał się po bokach, czy mu nie wyrastają skrzydła anioła".
                                                    ,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,

Wokół tego zdania mogłabym napisać książkę potwierdzającą jego prawdziwość, uwielbiam głęboką treść w paru słowach, dzięki

Motobiedronka - dla mnie narazie w Twojej historii nie ma nic zaskakującego, Twoje uczucia też są na czasie i jeśli bardzo będziesz chciała to skończyć to skończysz tylko nie będzie to proste i łatwe, im bardziej będziesz świadoma że tak chcesz tym mniej boleśnie będzie, czy chcesz czy nie a podobieństwo z bólami żon też jest..... tylko one mają żałobę po stracie tego co naprawdę było a Ty po tym co mogłoby być, okres motyli i wspaniałych chwil jest akurat w każdym przypadku bo takie to w miłości są początki, co do tak zwanego porozumienia dusz nie zawsze jest to prawdziwe jak się niektórym wydaje, rozmowy, długie, takie o wszystkim, to czasami świadome skracanie dystansu a czasami faktycznie potrzeba zbliżenia emocjonalnego, tak czy siak pewne jest to że długi czas byłaś w romansie z żonatym, dzieciatym facetem, wiedziałaś że jest żonaty i pozwoliłaś mu myśleć że trójkąt jest dla Ciebie ok, byłaś pocieszycielką, on skarżył się na żonę, Ty wierzyłaś że tak jest, starałaś się pewnie być dla niego lepsza od niej byle pokazać różnicę na swoją korzyść, czy na pewno byłaś zawsze sobą ? Na takiej bazie nie zbudujesz nic trwałego i wartościowego, podany przez Ciebie przykład pary kochanków po przejściach, teraz w związku to Twoje powierzchowne wyobrażenia, niewiadomo czy słuszne ? czy Twój kochanek i jego żona, spotkani publicznie, mogą się wydać szczęśliwi ?...mogą...a przecież Ty wiesz jak jest, Ty spotkana z nim też mogłabyś być wzięta za żonę a nie jesteś.....wiesz to, zacznij być bardziej uważna i refleksyjna to nie zaszkodzi

127

Odp: Romans, z którego chcę się wydostać.
prego napisał/a:
MotoBiedronka napisał/a:

Wiecie, ostatnio go zapytałam co by zrobił, jakby się zachował gdyby to wszystko wyszło na jaw. Co by powiedział żonie, czy wtedy nabrałby odwagi i o wszystkim powiedział, łącznie z tym, że mnie kocha, czy jednak by o nią walczył, czy mówiłby, że to dla niego nic nie znaczyło, że to trwało krótko i było błahe.
Powiedział, że nie umie mi na to pytanie odpowiedzieć, nie wie co by powiedział i jakby się zachował.
A mi to dało jasny sygnał, że odpowiedź jest wiadoma, ale przecież mi o niej nie powie. Powiedziałam mu tylko, że gdyby to się wydało i żona by go wywaliła z domu, to do mnie wejścia by nie miał.
Bo nie byłam jego wyborem, to nie on mnie wybrał, tylko żona. A ja kogoś takiego nie chce.
Nie powiedział nic.

Z innej perspektywy rozmowa wyglądała tak. Zapytałam a co by było, gdybym dla własnego kaprysu, własnej próżności - rozwaliła twoje spokojne życie?
Facet pewnie się przeraził i wolał sprawę przemilczeć, a ciebie powolutku się pozbyć. Ciebie jeszcze dziwi, że on wybrał, jak tu powyżej tez pisano, spokojne ułożone życie, może bez fajerwerków. A nie wybrał nieobliczalnej burzy.

Nie, to moje pytanie jest wyrwane z kontekstu. Nic się nie przeraził, nic się powolutku mnie nie pozbywał. Spokojnie, to było pytanie bez sugerowania powiadomienia żony. Nigdy mi to nawet do głowy nie przyszło, żeby coś takiego odwalić. Nic bym na tym nie zyskała, a sama mogłabym stracić. Nie wyobrażam sobie, że skoro on podjął decyzję i nie pasuje ona do mojego światopoglądu, to biorę sprawy w swoje ręce i mówię żonie. Ja go naprawdę kocham i nie chce mu przewracać życia do góry nogami jeśli sam się na to nie zdecydował. Nie miałabym z tego żadnej frajdy.

128

Odp: Romans, z którego chcę się wydostać.

Z twoich postów ciągle przebija się wielkie egocentryczne JA, jesteś bardzo skupiona na sobie. A przecież, z drugiej strony, skoro się kogoś kocha to akceptuje się też czyjeś wybory - on nie chce z tobą być, jesteś dobra do wypełnienia nudnych wieczorów, ale żeby dla ciebie rujnować dotychczasowe życie, już nie bardzo.

Ktoś na początku podlinkował temat i mnie się wydaje, że tamta kochanka i ta z tego artykułu to jedna osoba. Tam miał być niby urwany kontakt, ale ona zaczęła opisywać jakąś farsę, jak spotkanie w sklepie, bo nie chciała się przyznać że nie zdołała zerwać z żonatym a każdy ja za to chwalił. A ten temat to jest ciąg dalszy. Wiem, że zaprzeczy, ale dla mnie to jest ta sama osoba. Grochem o ścianę.

129

Odp: Romans, z którego chcę się wydostać.
Niuans napisał/a:

Z twoich postów ciągle przebija się wielkie egocentryczne JA, jesteś bardzo skupiona na sobie. A przecież, z drugiej strony, skoro się kogoś kocha to akceptuje się też czyjeś wybory - on nie chce z tobą być, jesteś dobra do wypełnienia nudnych wieczorów, ale żeby dla ciebie rujnować dotychczasowe życie, już nie bardzo.

Ktoś na początku podlinkował temat i mnie się wydaje, że tamta kochanka i ta z tego artykułu to jedna osoba. Tam miał być niby urwany kontakt, ale ona zaczęła opisywać jakąś farsę, jak spotkanie w sklepie, bo nie chciała się przyznać że nie zdołała zerwać z żonatym a każdy ja za to chwalił. A ten temat to jest ciąg dalszy. Wiem, że zaprzeczy, ale dla mnie to jest ta sama osoba. Grochem o ścianę.

Niuans co Ci się stało, że jesteś taka agresywna, pelna zgorzknienia? Potrzebujesz się wyżyć, Twoje posty poprawiaja Ci samopoczucie?

130

Odp: Romans, z którego chcę się wydostać.
MotoBiedronka napisał/a:

Nie, to moje pytanie jest wyrwane z kontekstu. Nic się nie przeraził, nic się powolutku mnie nie pozbywał. Spokojnie, to było pytanie bez sugerowania powiadomienia żony. Nigdy mi to nawet do głowy nie przyszło, żeby coś takiego odwalić. Nic bym na tym nie zyskała, a sama mogłabym stracić. .

A co byś straciła, w kontekście twojego zerwania z kochankiem.?

To po pierwsze. A po drugie, Szukasz rad, pytasz, ale wszystkie odrzucasz. Osoby, które w ten sposób oceniają zachowanie twojego super kochanka w stosunku do ciebie,  pewnie wiedzą o czym mówią z autopsji lub obserwacji podobnych zachowań. Ty kompletnie odrzucasz wszystkie lub wiele sugerowanych zachowań jego wobec siebie. Chcesz zachować dobre wspomnienie.

Posty [ 66 do 130 z 164 ]

Strony Poprzednia 1 2 3 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Romans, z którego chcę się wydostać.

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024