Interesujące czy mąż był przed ślubem bierny w uczuciach i na ile desperacji było w Austen a ile zachwytu fascynacji zakochania.Kto za kim latał kto o kogo zabiegał bardziej ?
Nonsensem jest to że facet nie jest taki za bardzo "ekstremalny" to znaczy wydaje się ekstremalny w poprawności,stabilności, uczuciowo jest jednak zimny sam z siebie po ślubie to on unika .Autorka próbowała szczerych rozmów i pewnie podała się mężowi na tacy .Ciekawe czego dotyczyły dwie terapie Autorki nerwicy,depresji ? .Facet jest z pozoru opanowany i ''nieprzytomny/lekko przymulony" jakby na przemian jak mu wygodzie w danej chwili raz tak raz inaczej, natomiast podejrzewam że jest bardzo sprawny intelektualnie i wygadany powie wiele ale nic o sobie, zapamięta a z pamięci wykorzysta wszystkie informacje które usłyszał od Austen w obronie przed bliskością do której ma jakąś awersje.
Nie ma się do czego u niego za bardzo przyczepić jednak przyparty do muru stosuje szantaż ( za szantaż) że zabierze dziecko,żona jest jednak jego wyłączną własnością i jest zaklepana , jeżeli zdradziłaby lub odeszła to facet nie przybiegnie z kwiatami i nie będzie brał części odpowiedzialności za związek wykorzysta i będzie niszczył dokumentnie i ponad miarę bo ma zawsze rację i słuszność, pokarze inną brutalną twarz - oczywiście konfabuluje nieco i spekuluje bo z taką ilością informacji to co innego można zrobić .Z życia znam takie ze dwa trzy przypadki .
Ulle ciekaw jestem czy w życiu na dłużej zwróciła byś bardziej szczególną uwagę na takiego faceta straszliwie ułożonego i prawie ideała takiego spokojnego pomnikowego wręcz "ideała",podejrzewam że na krótko ,może byś go pochwaliła ale poszła dalej wzruszając ramionami.Autorka natomiast jawi się jako ekstrawertyczka ,jeżeli byłaby bardziej niezależna istnieje szansa że dominowała by w związku, a idąc dalej możliwe że stała by się typem przemocowym.Na drugą mamuśkę się nie nadaje stąd nie ma nagrody od męża.
Mąż kontroluje nietypowo żonę po prostu może i po części nieświadomie ale jest jednak okrutny w swej "doskonałości".
My to na forum przyzwyczajeni jesteśmy do masakry i drastycznych skrajności szare jest trudniej wtedy dostrzec a szare wcale nie znaczy zdrowe przynajmniej dla mnie.
Dobrze też że są tu różne głosy i doświadczenia ,opinie, bo jak mi się coś za bardzo skojarzy z tym co znam to robię się czasem zbyt subiektywny i przeginam z tragizowaniem ,że czasem tylko się pochlastać .
66 2020-09-04 20:05:22 Ostatnio edytowany przez paslawek (2020-09-04 20:27:27)
67 2020-09-04 20:32:26 Ostatnio edytowany przez ulle (2020-09-04 20:39:45)
Interesujące czy mąż był przed ślubem bierny w uczuciach i na ile desperacji było w Austen a ile zachwytu fascynacji zakochania.Kto za kim latał kto o kogo zabiegał bardziej ?
Nonsensem jest to że facet nie jest taki za bardzo "ekstremalny" to znaczy wydaje się ekstremalny w poprawności,stabilności, uczuciowo jest jednak zimny sam z siebie po ślubie to on unika .Autorka próbowała szczerych rozmów i pewnie podała się mężowi na tacy .Ciekawe czego dotyczyły dwie terapie Autorki nerwicy,depresji .Facet jest z pozoru opanowany i 'nieprzytomny/lekko przymulony" jakby na przemian jak mu wygodzie w danej chwili raz tak raz inaczej, natomiast podejrzewam że jest bardzo sprawny intelektualnie i wygadany powie wiele ale nic o sobie, zapamięta a z pamięci wykorzysta wszystkie informacje które usłyszał od Austen w obronie przed bliskością do której ma jakąś awersje.
Nie ma się do czego u niego za bardzo przyczepić jednak przyparty do muru stosuje szantaż ( za szantaż) że zabierze dziecko,żona jest jednak jego wyłączną własnością i jest zaklepana , jeżeli zdradziłaby lub odeszła to facet nie przybiegnie z kwiatami i nie będzie brał części odpowiedzialności za związek wykorzysta i będzie niszczył dokumentnie i ponad miarę bo ma zawsze rację i słuszność, pokarze inną brutalną twarz - oczywiście konfabuluje nieco i spekuluje bo z taką ilością informacji to co innego można zrobić .Z życia znam takie ze dwa trzy przypadki .
Ulle ciekaw jestem czy w życiu na dłużej zwróciła byś bardziej szczególną uwagę na takiego faceta straszliwie ułożonego i prawie ideała takiego spokojnego pomnikowego wręcz "ideała",podejrzewam że na krótko ,może byś go pochwaliła ale poszła dalej wzruszając ramionami.Autorka natomiast jawi się jako ekstrawertyczka ,jeżeli byłaby bardziej niezależna istnieje szansa że dominowała by w związku, a idąc dalej możliwe że stała by się typem przemocowym.Na drugą mamuśkę się nie nadaje stąd nie ma nagrody od męża.
Mąż kontroluje nietypowo żonę po prostu może i po części nieświadomie ale jest jednak okrutny w swej "doskonałości".
My to na forum przyzwyczajeni jesteśmy do masakry i drastycznych skrajności szare jest trudniej wtedy dostrzec a szare wcale nie znaczy zdrowe przynajmniej dla mnie.
Wyobraź sobie, że przeoczyłam ten akapit z zabraniem jej dziecka.
Twoja teoria może być trafna, bo faktycznie on stosuje w tym domu istny zamordyzm. Już ponad dwa lata trzyma te dziewczynę w zawieszeniu, że stoickim spokojem obserwuje, co żona robi, jak reaguje na ten absurd, jak wije się i płacze w swojej bezradności i jest przy tym niezwykle nieugięty oraz konsekwentny. Jakby robił jakiś eksperyment. On zwyczajnie znęca się nad tą kobietą.
Kurcze włos zaczyna mi się Jeżyc na głowie, bo wiesz o czym myślę, prawda?
Takim facetem raczej był się nie zainteresowała, ponieważ nie potrafilabym z kimś takim nawet rozmawiać. Nie lubię takich ludzi
Paslawek napisz coś w starości z narcyzem, bo jedna dziewczyna znowu wpadła w ciąg. Żal mi jej. Ty Izabello też jej coś napisz. Kolorowe sny natomiast mają się super.
Tak wiem.
Tak wiem.
Idę dobrym tropem? Jak sądzisz?
paslawek napisał/a:Tak wiem.
Idę dobrym tropem? Jak sądzisz?
Czyżby... NPD?
71 2020-09-04 21:31:58 Ostatnio edytowany przez Roxann (2020-09-04 21:42:20)
Każdy wątek na forum jest subiektywny. W tym jednak brakowało (i wciąż brakuje) informacji jak było przez te 1,5-2l ich znajomości, poprzedzających 'kryzys', bo te podane w ostatnim poście Austen zupełnie inne światło na tę relację dają.
Paslavku, chyba każdy z nas historie na forum odbiera przede wszystkim przez pryzmat własnych lub znajomych doświadczeń. Stąd m.in. moje pierwsze podejrzenia odnośnie jej męża, że ma romans. Teraz z kolei bardziej mi to wygląda na coś podobnego do historii Netani i poniekąd mojej znajomej. Tyle, że ona wyszła za mąż bardzo młodo za dużo starszego faceta chcąc wyrwać z domu. Też urodziło się z tego małżeństwa dziecko i na tym jego zainteresowanie nią jako kobietą skończyło. Od tamtej pory miała być tylko matką, kucharką, sprzątaczką, osobą która dokłada do ogniska domowego swoją pracą i poświęceniem. On jej teoretycznie zapewnił stabilizację, nowy, piękny dom dla ich rodziny itd. Z boku wręcz idealnie im układało. Dziewczyna z kolejnymi latami była jednak coraz bardziej sfrustrowana, dusząca w tym układzie bo małżeństwem to ciężko nazwać mimo, że nim byli. Jej potrzeby bliskości były przez niego odbierane jako fanaberie i akurat on na 1000% jej nie zdradzał. Po prostu chciał mieć rodzinę, dziecko i nawet w którymś momencie, chyba na otarcie łez, dziękując jej za syna wręczył jej diament. Także chyba tylko to było jego celem. Mieć dziecko i kobietę która go wychowa z nim. Ostatecznie po ok 10 latach dziewczyna zdecydowała na rozwód. Kilka lat samotnie je wychowywała. Teraz czeka na decyzję odnośnie rozwodu kościelnego będąc w innym 'normalnym' związku, gdzie czuje kochana i kocha.
72 2020-09-04 21:44:52 Ostatnio edytowany przez paslawek (2020-09-04 21:48:04)
paslawek napisał/a:Tak wiem.
Idę dobrym tropem? Jak sądzisz?
Bardzo możliwe tyle że Austen jest na bardzo wczesnym etapie,zachowawczo dawkuje informacje, tak mi się wydaje, musi dostać w głowę ,teraz jeszcze mocno zbyt mocno się łudzi że ma jeszcze jakiś wpływ .
Za mało dostała widocznie żeby się bardziej otworzyć zbyt wiele niewiadomych,niejasności,niedomówień .
Teraz albo zamilknie albo zgodzi się ze wszystkim i może pisać co wydaje jej się że chcemy przeczytać jeszcze czegoś nie przerobiła jeżeli jest w toksycznej relacji
Co to jest NPD ?
Roxann masz rację .
Coraz bardziej fantastyczne teorie snujecie..
Przeciez 4 lata to znowu nie tak malo, ba pewno nie decydowali sie na biale malzenstwo i to co jest teraz. Wiec gadanie ze mąż wywiazuje sie to jakaś paranoja.
Raczej obstawiam: ze byl wczesniej zonaty i mi sie znudzilo i odstawia ten sam numer: moze juz ma jakieś dziecko. to moja fantastyczna teoria skoro juz w klimacie..
A jak sie ma z kims dzieci to się chce ratowac zwiazek nic dziwnego.
Albo gosc wydusi z siebie o co chodzi albo pozostaje rozwod.
ulle napisał/a:paslawek napisał/a:Tak wiem.
Idę dobrym tropem? Jak sądzisz?
Czyżby... NPD?
Gorzej, to zimny psychopata, nawet nie socjopata, tylko psychopata z inną niż nasza budowa mózgu.
On chce od tej dziewczyny czegoś bardzo konkretnego. Przerażająca historia. Szkoda, że autorka nie chce z nami rozmawiać.
Coraz bardziej fantastyczne teorie snujecie..
Przeciez 4 lata to znowu nie tak malo, ba pewno nie decydowali sie na biale malzenstwo i to co jest teraz. Wiec gadanie ze mąż wywiazuje sie to jakaś paranoja.
Raczej obstawiam: ze byl wczesniej zonaty i mi sie znudzilo i odstawia ten sam numer: moze juz ma jakieś dziecko.to moja fantastyczna teoria skoro juz w klimacie..
A jak sie ma z kims dzieci to się chce ratowac zwiazek nic dziwnego.
Albo gosc wydusi z siebie o co chodzi albo pozostaje rozwod.
Ela, trafił się nam bardzo niezwykly wątek do analizy. Naprawdę.
Netania napisał/a:ulle napisał/a:Idę dobrym tropem? Jak sądzisz?
Czyżby... NPD?
Gorzej, to zimny psychopata, nawet nie socjopata, tylko psychopata z inną niż nasza budowa mózgu.
On chce od tej dziewczyny czegoś bardzo konkretnego. Przerażająca historia. Szkoda, że autorka nie chce z nami rozmawiać.
Wycofała się z forum. Mam z nią kontakt na @. Czego konkretnego chce od niej? Widzę podobieństwo wielu zachowań z moim byłym mężem.
Coraz bardziej fantastyczne teorie snujecie..
Fakt czasem nas ponosi.
ulle napisał/a:Netania napisał/a:Czyżby... NPD?
Gorzej, to zimny psychopata, nawet nie socjopata, tylko psychopata z inną niż nasza budowa mózgu.
On chce od tej dziewczyny czegoś bardzo konkretnego. Przerażająca historia. Szkoda, że autorka nie chce z nami rozmawiać.Wycofała się z forum. Mam z nią kontakt na @. Czego konkretnego chce od niej? Widzę podobieństwo wielu zachowań z moim byłym mężem.
Masz z nią kontakt? Poproś ją, żeby wróciła, bo paslawek chyba znalazl właściwy trop i jest o czym gadać. Ode mnie przeproś ja za erotomanke, nie nazwałam jej tak, ale rzeczywiście mogła tak się poczuć.
79 2020-09-04 22:15:38 Ostatnio edytowany przez Netania (2020-09-04 22:21:57)
Netania napisał/a:ulle napisał/a:Gorzej, to zimny psychopata, nawet nie socjopata, tylko psychopata z inną niż nasza budowa mózgu.
On chce od tej dziewczyny czegoś bardzo konkretnego. Przerażająca historia. Szkoda, że autorka nie chce z nami rozmawiać.Wycofała się z forum. Mam z nią kontakt na @. Czego konkretnego chce od niej? Widzę podobieństwo wielu zachowań z moim byłym mężem.
Masz z nią kontakt? Poproś ją, żeby wróciła, bo paslawek chyba znalazl właściwy trop i jest o czym gadać. Ode mnie przeproś ja za erotomanke, nie nazwałam jej tak, ale rzeczywiście mogła tak się poczuć.
Napisałam.
Słuchaj, ten gość ma sporo zachowań podobnych do mojego ex...
Z kolei faceta od romansu podejrzewam o NPD - przeszłam fazy miłosnego bombardowania, dewaluacji, odrzucenia i nadal momentami mam go na karku, ale nie wiem gdzie mogłabym o tym napisać...w którym dziale.
Wracając do męża Austen - jest jakiś taki... jak go porównam z ex - no olewacki w podejściu do jej potrzeb. Zwisa mu jej ból, jej problemy. Bo dla niego to są JEJ fanaberie, problemy, wydziwiania. Ma dziecko, męża, dom się buduje - a ona wymyśla. Zupełnie jakby mu sprawiało to jakąś... satysfakcję? Nie widać tam żadnej empatii...
Mój ex na moje nieśmiałe próby pytań o seks reagował milczeniem. Patrzył się na mnie pustym wzrokiem. I nic. Na próby przytulania, jakichś takich zaczepek reagował totalnym odrętwieniem. Zero odwzajemnienia. Z lubością za to cykał mi fotki na plaży i wysmiewał mankamenty sylwetki. Powiękaszał zdjęcia na laptopie i miał ubaw.
Mąż Austen nie chce terapii, nie chce zmian. Co to za małzeństwo....
Raczej obstawiam: ze byl wczesniej zonaty i mi sie znudzilo i odstawia ten sam numer: moze juz ma jakieś dziecko.
to moja fantastyczna teoria skoro juz w klimacie..
A jak sie ma z kims dzieci to się chce ratowac zwiazek nic dziwnego.
Ja obstawiam w drugą stronę. Koleś chciał mieć rodzinę dla gawiedzi i spełnienia w postaci dziecka i tyle.
Austen szybko zdecydowała na ślub mimo, że go nie znała. Dlaczego? Też była zdesperowana i o dom dziecko jej chodziło?
4 lata to niby dużo i mało ale 1,5 roku od poznania do ślubu, kiedy ten często planowany nawet rok.. hmm
Witam, wracam udzielić odpowiedzi, choć faktycznie po przeczytaniu popołudniowych wpisów poczułam się dziwnie. Najpierw zrobiliście ze mnie wyuzdaną ladacznicę, która gwałci męża, potem uznaliście, że problem w zasadzie tkwi we mnie, a mąż na bank ma kochankę, by ostatecznie uznać, że tak naprawdę nie mam żadnego problemu i wszystko sobie wymyśliłam.
Zaraz opiszę, jak zaczynała się nasza znajomość, nie było tak, że wyszłam za obcego mi mężczyznę, byłam przekonana, że go znam. Prawda zaczęła wychodzić po ślubie, lub też ja zaczęłam szczerzej otwierać oczy na pewne sprawy, które wcześniej potrafiłam sobie wytłumaczyć.
82 2020-09-04 23:15:17 Ostatnio edytowany przez Netania (2020-09-04 23:23:24)
Witam, wracam udzielić odpowiedzi, choć faktycznie po przeczytaniu popołudniowych wpisów poczułam się dziwnie. Najpierw zrobiliście ze mnie wyuzdaną ladacznicę, która gwałci męża, potem uznaliście, że problem w zasadzie tkwi we mnie, a mąż na bank ma kochankę, by ostatecznie uznać, że tak naprawdę nie mam żadnego problemu i wszystko sobie wymyśliłam.
Zaraz opiszę, jak zaczynała się nasza znajomość, nie było tak, że wyszłam za obcego mi mężczyznę, byłam przekonana, że go znam. Prawda zaczęła wychodzić po ślubie, lub też ja zaczęłam szczerzej otwierać oczy na pewne sprawy, które wcześniej potrafiłam sobie wytłumaczyć.
Czy możesz napisać co się stało, że jego poprzedni zwiazek - bliski ślubu, jednak nie wypalił? Opowiadał coś na ten temat? Opis poprzedniego związku trudno Ci zweryfikować - opierasz się tylko na jego opowieściach. Może pojawił się podobny problem i tamta dziewczyna odpuscila, więc przy Tobie dłużej poudawał (nie obraź się, tylko tak gdybam) ze z nim wszystko ok. Byle mieć żonę, spłodzic syna, dom się buduje. Jeszcze drzewo i misja wypełniona. Jakby realizował swój plan tj tak jak pisała Roxann - "ślub dla gawiedzi" żona, syn dla gawiedzi. Tak to wygląda. Jak u mojego ex... Polecam Ci książkę Marii Mamczur - "Żony gejów". Te babki opisane w ksiązce dlugo nie wiedziały, latami całymi o co chodzi, czemu on odtrąca, wymysla argumenty od czapy byle seksu nie było. Wcale nie mieli jakichś stałych"kolegów" - kochanków... Umawiali się na okazjonalny seks z facetami. To im starczyło. Jeden masturbował się pod prysznicem. Chcieli dzieci. Mieli dzieci. I sfrustrowane żony na granicy rozstroju nerwowego. Obstawiam to, lub...
...czerpie jakąś chorą satysfakcję z odtrącania Cię. Ma władzę. To go może kręcić...
Mnie i męża połączyła wspólna pasja, tak się poznaliśmy. Mąż włożył niemały trud, żeby się do mnie jakoś zbliżyć i zwrócić na siebie moją uwagę, ale nie był w tym nachalny, więc trochę mi zajęło, zanim zorientowałam się, że jego podchody zmierzają do ocieplenia zwykłej znajomości. Nie będę się rozpisywać tutaj, ale gdy wreszcie mąż zaproponował spotkanie, zgodziłam się i tak się to toczyło powoli. Spotykaliśmy się, dużo rozmawialiśmy, powoli, stopniowo pojawiała się jakaś bliskość. Każde z nas miało za sobą nieudane związki, trochę na swój sposób popaprane, dlatego też te tematy również przewijały się w naszych rozmowach, nie chcieliśmy powielać poprzednich błędów, nie chcieliśmy się wpakować w podobne bagna
[moje terapie dotyczyły głównie 2 poprzednich związków, które mocno, ale w zupełnie inny, skrajny od siebie sposób odebrały mi poczucie własnej wartości i pewności siebie, mąż też, zanim się poznaliśmy, był po dłuższej terapii - również mającej związek z jego poprzednim związkiem, musiał po nim sporo przepracować, ale u niego (przynajmniej w jego opinii) była widoczna poprawa, terapia odniosła rezultaty).
Mąż od początku mi imponował swoim opanowaniem, cierpliwością, bijącą od niego dojrzałością. Poznając się poruszyliśmy naprawdę dużo tematów dotyczących wielu aspektów życia - jak to zwykle bywa, etap poznawania się, człowiek poznaje drugiego na początku ufając temu, co dana osoba o sobie mówi (ciężko rozpoczynać nową znajomość z podejrzeniem, że wszystko, co ci mówi, to wierutne kłamstwa). Tak więc rozmawialiśmy, spotykaliśmy się, rozwijaliśmy wspólne pasje, byliśmy ze sobą, uczyliśmy się siebie. Wszystko układało się bardzo dobrze. Mąż był czuły, ciepły, mocno mną zainteresowany, to dawało się odczuć na każdym kroku. Jego opanowanie często też kojąco wpływało na mój czasem wybuchowy charakter, gdy miewałam ataki złości, on działał na mnie uspokajająco, dzięki czemu bardzo rzadko się kłóciliśmy, w zasadzie nie było z czasem ku temu już żadnych powodów. Naprawdę byłam przekonana, że wychodząc za mąż znam doskonale tego człowieka, wierzyłam, że będę z nim bezpieczna, szczęśliwa, że przy nim nie czeka mnie taki życiowy roller-coaster (w najgorszym tego słowa znaczeniu) jakiego doświadczyłam w poprzednich związkach. Przed ślubem oboje rozmawialiśmy też sporo o dzieciach, oboje czuliśmy się gotowi na założenie rodziny, chcieliśmy tego, ale mąż był z tych tradycyjnych: "wszystko musi mieć swoją kolejność", więc nawet nie chciał słyszeć o staraniu się o dziecko przed sakramentalnym tak. Wzięliśmy ślub, bo oboje tego chcieliśmy, z mojej strony (uprzedzając Wasze dywagacje) nie był to czyn podyktowany desperacją, tykającym zegarem, czy zaspokojeniem warunku męża, byleby tylko dał mi dziecko. Ot to wszystko toczyło się u nas zupełnie normalnie, zdrowo, naturalnie.
Po ślubie zaczęliśmy starania o dziecko, ale też bez presji, bez jakiejś fiksacji, po prostu działaliśmy na zasadzie, co ma być, to będzie i kiedy będzie, a że los nie dał nam długo czekać, to w zasadzie już jakieś 2 miesiące po ślubie zaszłam w ciążę. Resztę już znacie.
Nie chcesz powiedzieć, że seks był u Was dopiero po ślubie, prawda?
Jak wyglądał jego poprzedni związek (ten poważny i ten, który pozostawił głębszy ślad w psychice) - wiem, tak jak napisałas Netania, tylko z jego opowieści (tyle, ile udało mi się z niego wyciągnąć, bo bardzo nie lubił o tym mówić). Tamten związek rozpoczął się od romansu, tamta dziewczyna była zajęta (za to nie lubię mojego męża ), a jak to bywa przy romansach, początki były b.namiętne. Potem dziewczyna zakończyła tamten związek, by związać się z moim obecnym mężem. Było dobrze, dopóki razem nie zamieszkali, z opowieści męża wynikało, że dziewczyna była właśnie mocno dominująca, gardziła pracą męża, narzucała mu wiele rzeczy i obowiązków, to on dbał o dom, sprzątał, gotował, cały czas słuchając od partnerki, jaka to ona i jej praca są ważne, a jego praca to nikomu niepotrzebne zajęcie. Dodam, że żadne z nich nie pełni zawodu ratującego ludzkie życia,losy świata etc. ale mniejsza o to. Trwali sobie w tym związku dobrych kilka lat, stosunki były rzadkie (podobno, im dalej w las tym rzadsze, ale tu mąż tłumaczył, że partnerka go odstręczała, umniejszała jego rolę na każdym kroku, była zimna, oschła - całe zło (w końcu to ex). Na moje pytanie, czemu się jej oświadczył, mimo że nie czuł się dobrze w związku z taką kobietą, odpowiadał, że pewnego dnia dała mu b. wyraźnie do zrozumienia, że tego oczekuje, więc zrobił to, bo tak jego zdaniem wypadało. Związek rozpadł się, bo dziewczyna zdradziła również mojego męża (tak jak poprzedniego partnera). Tyle w temacie. Czasami w moich rozmowach z mężem podpytywałam go, czy mi czasem nie oświadczył się z podobnego powodu, czy nie czuł, że po prostu się tak spotykamy to może wypadałoby to klepnąć i już, ale zaprzeczał. Mówił, że ja i tamta dziewczyna to dwa zupełnie inne światy i że już nigdy nie popełnił by takiego błędu. Tylko, ile w tym czczego gadania, a ile prawdy. Kto teraz może to wiedzieć?
86 2020-09-04 23:45:47 Ostatnio edytowany przez Austen27 (2020-09-04 23:53:45)
Roxann nie, absolutnie nie! Przed ślubem mieszkaliśmy ze sobą, sex był ważną częścią naszego życia, był częsty, przyjemny, b.satysfakcjonujący. Naprawdę wszystko było zupełnie ok.
Tylko przykładowo, o ile przed ślubem nie potrzebowałam się specjalnie starać, czy kombinować, żeby doszło między nami do zbliżeń, o tyle później jak zaczęła wkradać się posucha, wyszło np. że mąż nie lubi sexownej, zmysłowej bielizny, ani żadnych takich ubarwiaczy, nie lubi spontanicznych zbliżeń, nagle się okazało, że jeśli sex, to tylko wieczorem, po kąpieli, pod kołderką, przy zgaszonym świetle, a potem buzi w czółko i spać.
Co mnie dziwiło, bo wcześniej nie miał jakichś blokad, czy "obostrzeń".
87 2020-09-04 23:48:15 Ostatnio edytowany przez Netania (2020-09-04 23:56:48)
Mnie i męża połączyła wspólna pasja, tak się poznaliśmy. Mąż włożył niemały trud, żeby się do mnie jakoś zbliżyć i zwrócić na siebie moją uwagę, ale nie był w tym nachalny, więc trochę mi zajęło, zanim zorientowałam się, że jego podchody zmierzają do ocieplenia zwykłej znajomości. Nie będę się rozpisywać tutaj, ale gdy wreszcie mąż zaproponował spotkanie, zgodziłam się i tak się to toczyło powoli. Spotykaliśmy się, dużo rozmawialiśmy, powoli, stopniowo pojawiała się jakaś bliskość. Każde z nas miało za sobą nieudane związki, trochę na swój sposób popaprane, dlatego też te tematy również przewijały się w naszych rozmowach, nie chcieliśmy powielać poprzednich błędów, nie chcieliśmy się wpakować w podobne bagna
[moje terapie dotyczyły głównie 2 poprzednich związków, które mocno, ale w zupełnie inny, skrajny od siebie sposób odebrały mi poczucie własnej wartości i pewności siebie, mąż też, zanim się poznaliśmy, był po dłuższej terapii - również mającej związek z jego poprzednim związkiem, musiał po nim sporo przepracować, ale u niego (przynajmniej w jego opinii) była widoczna poprawa, terapia odniosła rezultaty).
Mąż od początku mi imponował swoim opanowaniem, cierpliwością, bijącą od niego dojrzałością. Poznając się poruszyliśmy naprawdę dużo tematów dotyczących wielu aspektów życia - jak to zwykle bywa, etap poznawania się, człowiek poznaje drugiego na początku ufając temu, co dana osoba o sobie mówi (ciężko rozpoczynać nową znajomość z podejrzeniem, że wszystko, co ci mówi, to wierutne kłamstwa). Tak więc rozmawialiśmy, spotykaliśmy się, rozwijaliśmy wspólne pasje, byliśmy ze sobą, uczyliśmy się siebie. Wszystko układało się bardzo dobrze. Mąż był czuły, ciepły, mocno mną zainteresowany, to dawało się odczuć na każdym kroku. Jego opanowanie często też kojąco wpływało na mój czasem wybuchowy charakter, gdy miewałam ataki złości, on działał na mnie uspokajająco, dzięki czemu bardzo rzadko się kłóciliśmy, w zasadzie nie było z czasem ku temu już żadnych powodów. Naprawdę byłam przekonana, że wychodząc za mąż znam doskonale tego człowieka, wierzyłam, że będę z nim bezpieczna, szczęśliwa, że przy nim nie czeka mnie taki życiowy roller-coaster (w najgorszym tego słowa znaczeniu) jakiego doświadczyłam w poprzednich związkach. Przed ślubem oboje rozmawialiśmy też sporo o dzieciach, oboje czuliśmy się gotowi na założenie rodziny, chcieliśmy tego, ale mąż był z tych tradycyjnych: "wszystko musi mieć swoją kolejność", więc nawet nie chciał słyszeć o staraniu się o dziecko przed sakramentalnym tak. Wzięliśmy ślub, bo oboje tego chcieliśmy, z mojej strony (uprzedzając Wasze dywagacje) nie był to czyn podyktowany desperacją, tykającym zegarem, czy zaspokojeniem warunku męża, byleby tylko dał mi dziecko. Ot to wszystko toczyło się u nas zupełnie normalnie, zdrowo, naturalnie.
Po ślubie zaczęliśmy starania o dziecko, ale też bez presji, bez jakiejś fiksacji, po prostu działaliśmy na zasadzie, co ma być, to będzie i kiedy będzie, a że los nie dał nam długo czekać, to w zasadzie już jakieś 2 miesiące po ślubie zaszłam w ciążę. Resztę już znacie.
Austen, to wygląda tak, jakby osiągnął swoje cele. Ma żonę, dziecko, za chwilę dom. Nie trzeba mu więcej (może jak już jest po 40stce to nie chce więcej dzieci). Seks potraktował jako czynność potrzebną do spłodzenia dziecka. Nie chce więcej dzieci, no to po co seks... spróbuj zajrzeć do tej książki. Mój były kochanek miał innego rodzaju świry, ale uświadomił mi (a spotykaliśmy się kiedy miał 44/45 lat), że to nienormalne, żeby facet tyle nie uprawiał seksu (u mnie to były niemal 4 lata), albo żeby musiała kobieta za nim chodzić po prośbie. Jesteś młodą kobietą. Jak pisałaś - szczupłą, zadbaną, ładną... no żeby raz w miesiącu chociaż?
Kryptogej? Aseksualny? Tylko, że aseksualni lubią pieszczoty, przytulenia, lubią się "pomiziać" - tak mi pisali na forum Aven. Tu, jak pisałaś nawet tego nie ma. Jakby "nie lubił" Twojego ciała, dotyku... Mój ex też pasjonat koni... mamy podobną historię. Przeczytaj książkę. Naprawdę - może znajdziesz tam odpowiedź.
Dziwi mnie też, że mąż nie chce mówić o relcjach w swojej rodzinie. Czy tam się stało coś niepokojącego? Może jest gejem. Może nawet o tym wie, ale boi się stracić to co ma? A może nie wie, wypiera... żebyś Ty widziala jakim homofobem był mój ex, az mnie tym drażnił...
Edit. Heteroseksualny facet nie lubiący bielizny. Dziwne. Toż to nakręca atmosferę.
U nas, Austen też ten seks raz na rok miał miejsce po ciemku. Mąż zaciskał oczy i odwalał na szybko tę przykrą pańszczyznę.
Austen27 napisał/a:Mnie i męża połączyła wspólna pasja, tak się poznaliśmy. Mąż włożył niemały trud, żeby się do mnie jakoś zbliżyć i zwrócić na siebie moją uwagę, ale nie był w tym nachalny, więc trochę mi zajęło, zanim zorientowałam się, że jego podchody zmierzają do ocieplenia zwykłej znajomości. Nie będę się rozpisywać tutaj, ale gdy wreszcie mąż zaproponował spotkanie, zgodziłam się i tak się to toczyło powoli. Spotykaliśmy się, dużo rozmawialiśmy, powoli, stopniowo pojawiała się jakaś bliskość. Każde z nas miało za sobą nieudane związki, trochę na swój sposób popaprane, dlatego też te tematy również przewijały się w naszych rozmowach, nie chcieliśmy powielać poprzednich błędów, nie chcieliśmy się wpakować w podobne bagna
[moje terapie dotyczyły głównie 2 poprzednich związków, które mocno, ale w zupełnie inny, skrajny od siebie sposób odebrały mi poczucie własnej wartości i pewności siebie, mąż też, zanim się poznaliśmy, był po dłuższej terapii - również mającej związek z jego poprzednim związkiem, musiał po nim sporo przepracować, ale u niego (przynajmniej w jego opinii) była widoczna poprawa, terapia odniosła rezultaty).
Mąż od początku mi imponował swoim opanowaniem, cierpliwością, bijącą od niego dojrzałością. Poznając się poruszyliśmy naprawdę dużo tematów dotyczących wielu aspektów życia - jak to zwykle bywa, etap poznawania się, człowiek poznaje drugiego na początku ufając temu, co dana osoba o sobie mówi (ciężko rozpoczynać nową znajomość z podejrzeniem, że wszystko, co ci mówi, to wierutne kłamstwa). Tak więc rozmawialiśmy, spotykaliśmy się, rozwijaliśmy wspólne pasje, byliśmy ze sobą, uczyliśmy się siebie. Wszystko układało się bardzo dobrze. Mąż był czuły, ciepły, mocno mną zainteresowany, to dawało się odczuć na każdym kroku. Jego opanowanie często też kojąco wpływało na mój czasem wybuchowy charakter, gdy miewałam ataki złości, on działał na mnie uspokajająco, dzięki czemu bardzo rzadko się kłóciliśmy, w zasadzie nie było z czasem ku temu już żadnych powodów. Naprawdę byłam przekonana, że wychodząc za mąż znam doskonale tego człowieka, wierzyłam, że będę z nim bezpieczna, szczęśliwa, że przy nim nie czeka mnie taki życiowy roller-coaster (w najgorszym tego słowa znaczeniu) jakiego doświadczyłam w poprzednich związkach. Przed ślubem oboje rozmawialiśmy też sporo o dzieciach, oboje czuliśmy się gotowi na założenie rodziny, chcieliśmy tego, ale mąż był z tych tradycyjnych: "wszystko musi mieć swoją kolejność", więc nawet nie chciał słyszeć o staraniu się o dziecko przed sakramentalnym tak. Wzięliśmy ślub, bo oboje tego chcieliśmy, z mojej strony (uprzedzając Wasze dywagacje) nie był to czyn podyktowany desperacją, tykającym zegarem, czy zaspokojeniem warunku męża, byleby tylko dał mi dziecko. Ot to wszystko toczyło się u nas zupełnie normalnie, zdrowo, naturalnie.
Po ślubie zaczęliśmy starania o dziecko, ale też bez presji, bez jakiejś fiksacji, po prostu działaliśmy na zasadzie, co ma być, to będzie i kiedy będzie, a że los nie dał nam długo czekać, to w zasadzie już jakieś 2 miesiące po ślubie zaszłam w ciążę. Resztę już znacie.Austen, to wygląda tak, jakby osiągnął swoje cele. Ma żonę, dziecko, za chwilę dom. Nie trzeba mu więcej (może jak już jest po 40stce to nie chce więcej dzieci). Seks potraktował jako czynność potrzebną do spłodzenia dziecka. Nie chce więcej dzieci, no to po co seks... spróbuj zajrzeć do tej książki. Mój były kochanek miał innego rodzaju świry, ale uświadomił mi (a spotykaliśmy się kiedy miał 44/45 lat), że to nienormalne, żeby facet tyle nie uprawiał seksu (u mnie to były niemal 4 lata), albo żeby musiała kobieta za nim chodzić po prośbie. Jesteś młodą kobietą. Jak pisałaś - szczupłą, zadbaną, ładną... no żeby raz w miesiącu chociaż?
Kryptogej? Aseksualny? Tylko, że aseksualni lubią pieszczoty, przytulenia, lubią się "pomiziać" - tak mi pisali na forum Aven. Tu, jak pisałaś nawet tego nie ma. Jakby "nie lubił" Twojego ciała, dotyku... Mój ex też pasjonat koni... mamy podobną historię. Przeczytaj książkę. Naprawdę - może znajdziesz tam odpowiedź.Dziwi mnie też, że mąż nie chce mówić o relcjach w swojej rodzinie. Czy tam się stało coś niepokojącego? Może jest gejem. Może nawet o tym wie, ale boi się stracić to co ma? A może nie wie, wypiera... żebyś Ty widziala jakim homofobem był mój ex, az mnie tym drażnił...
Edit. Heteroseksualny facet nie lubiący bielizny. Dziwne. Toż to nakręca atmosferę.
U nas, Austen też ten seks raz na rok miał miejsce po ciemku. Mąż zaciskał oczy i odwalał na szybko tę przykrą pańszczyznę.
Kąpał się przed i po. Jakby mnie zmywał z siebie. Nie chciał wspólnej dużej kołdry. Wolał, żeby każdy miał swoją. Nie lubił się przytulać, bo "za gorąco". Dużą kołdrę kupiłam sobie po rozwodzie.
Adminki przepraszam za pisanie posta pod postem. Chciałam edytować, ale dostałam info "nie masz uprawnień do tej strony" a chciałam jeszcze coś dodać.
Jeśli chodzi rodzinę, to trochę ciężko mi ocenić. Tam ogólnie mają ze sobą raczej słabe relacje, mąż ma sporo młodszego brata, widujemy się rzadko z jego rodziną, ot większe święta, raz na 1,5 miesiąca jakiś niedzielny obiad. Całą rodzinę w kupie trzymała mama, to ona dbała o relacje, o budowanie więzi, ale po śmierci mamy męża to wszystko jest tak trochę na siłę, spotykają się, bo wypada raz na jakiś czas, ale mąż nigdy nie wie, co u nich słychać, gdy ja zapytam. Tato był raczej surowy, oschły, mąż chyba ma o to trochę żalu do ojca, ale nie było tam żadnej patologii, znęcania się, molestowania. Po prostu słaba więź między ojcem a starszym synem. Jako dziadek jest w mojej ocenie zupełnie normalnym dziadkiem, choć nie tak wylewnym i skorym do wygłupów jak np.mój tato w stosunku do wnuka.
90 2020-09-05 01:46:41 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2020-09-05 02:48:24)
Po tym co napisalaś, chociaż inne opcje są możliwe, wyłania mi się taki obraz:
Mężczyzna z problemami, skupiony na sobie.
Zdominowany przez matkę.
Z każdą kobietą niestety po czasie w ten schemat co z matką wpada: wycofuje się, oddaje inicjatywę i umatkawia partnerkę, a z matką seks to kazirodztwo.
TY napisałaś że kierujesz domem, budową, rządzisz. Teraz jak masz dziecko, jeszcze bardziej jesteś matką. Im jesteś silniejsza i wpływowa, tym mniej go pociągasz.
Pytałaś, jak się ratować?
Nasuwa się terapia ale nie wiem czy to przetrwacie, bo chwilowo może być gorzej, a może by ratować siebie, całkowicie Cię odrzuci.
Zobacz kiedy było najlepiej: Ty słabą, histeryzująca, On oaza spokoju.
Problem polega na tym, że się rozwinęlaś, wzmocnilaś i by doŕównac Ci kroku, On musiałby być silniejszy.. nie wiem czy jest w stanie.
Przecież nie będziesz udawać, że jesteś kimś innym, ale zobacz co się dzieje. Im bardziej pokazujesz siłę, tym bardziej to go odrzuca.
Możesz się wycofać i zobaczyć co się dzieje.
Dzięki za Twój post, bo uświadomiłam sobie też coś o moim małżeństwie .
91 2020-09-05 03:55:22 Ostatnio edytowany przez Brother in arms (2020-09-05 04:20:03)
Hej, jestem facetem ktory ma dokladnie odwrotny problem. Moja zona po urodzeniu stracila lobido, potem dolozyl sie rak, leki ale nie o mnie. Wg mnie kazdy facet potrzebuje seksu, jakiegos zaspokojenia. Porno w mojej ocenie nie zalatwia tematu, masturbacja tez. Obawiam sie kochana, ze niestety kogos ma a Ciebie z jakiegos powodu juz bie adoruje. Ja mam to samo, zona mowi ze kocha, ale kochac sie nie lubi. Terapie, seksuolog, nic nie pomaga, bo tak ma i nie jest to dla nien wazne. Nie mniej umawia sie na seks ze mna, bo mowi ze kocha i wie ze to wazne dla mnie. Jesli Twoj maz nie chce dac Ci tego to troche Cie olewa. Moja zona sie stara, jak sie juz kochamy twierdzi ze jej dobrze, ale zaczac, wejsc jej trudno. Jesli on nie chce mimo komunikatu ze Ty chcesz, to niestety troche wyraz ze mu nie zalezy. Przykro mi, ale tak mi sie wydaje.
W kazdym zwiazku sa kompromisy, cos robimy dla drugiej osoby nawet jak nie bardzo chcemy bo wiemy ze dla niej to wazne. Sex jest super wazny wg mnie. Wg mnie zaden facet nie jest w stanie zyc bez, bo to fizjologia. Kazdy jest rozny, moze masturbacja mu wystarcza. Zadaj sobie jednak pytanie dlaczego nie chce Ci dac tego kompromisu....
Moja zona nawet mi kiedys powiedziala bym sobie kogos znalazl, po dwoch latach przyznala ze to byl wynik jej frustracji, ciezkiej sytuacji z dziecmi i choroby ale tak naprawde tego nie chciala. Ja rozwazalem zdrade, seksuolog mi to w zasadzie zasugerowal, gdy poprosilem o lek na libido. Wytrwalem, dzieci podrosly, zona jest w lepszej formie i sex jest. Nie moze super ale jest, bo ona wie ze ja tego chce.
Zalezy jej na zwiazku i mimo trudnosci, to robi.
Brutalnie powiem, ze Twoj maz tez powinien to zrozumiec jesli mu zalezy na zwiazku.
Na koniec. To moze byc faza. Kryzys wieku sredniego. Roznie to przechodzimy. Moze on wlasnie tak, ze kariera, dom, bo chce dowozic dla Ciebie i dziecka jako facet. Tak sie spelnia. Gadaj z nim o tym ze go porzadasz, chcesz, moze sie pobudzi. Ja o tym marze by zona chciala. Coz zycie jest przewrotne.
Doczytalem ze dominujesz. Zluzuj, to nie pomaga. Facet raczej chce byc facetem, samcem, moze go po prostu za bardzo zdominowalas i boi sie seksu, bo czuje ze sie nie spelni, nie da Ci tego co chcesz, ze jest za slaby. To moze go blokowac, szczegolnie jak Ty chcesz. Ja mialem taka faze ze myslalem ze jestem do bani i dlatego ona nie lubi, ale przerobilem temat z nia, seksuologiem i nie o to chodzi choc pewnie mistrzem nie jestem. Brak pewnosci siebie jednak nie pomaga, szczegolnie w konfeontacji z silna osobowoscia, jaka wydaje sie ze
Dobra napisze to. Sprawsz czy kogos nie ma. Wynajmij dedektywa, to sa grosze. Bedziesz wiedziec czy sciemnia czy po prostu taki jest. Wiem ze mnie zabija za te sugestie ale wydaje mi sie ze w zwiazku 4 lata moze byc roznie. Takie rzeczy sie zdarzaja. Zycie. Mogl sie przypadkiem zgubic jak Ty „rodzilas” dziecko. To bardzo czeste.
92 2020-09-05 08:04:40 Ostatnio edytowany przez Netania (2020-09-05 08:06:15)
Po tym co napisalaś, chociaż inne opcje są możliwe, wyłania mi się taki obraz:
Mężczyzna z problemami, skupiony na sobie.
Zdominowany przez matkę.
Z każdą kobietą niestety po czasie w ten schemat co z matką wpada: wycofuje się, oddaje inicjatywę i umatkawia partnerkę, a z matką seks to kazirodztwo.
TY napisałaś że kierujesz domem, budową, rządzisz. Teraz jak masz dziecko, jeszcze bardziej jesteś matką. Im jesteś silniejsza i wpływowa, tym mniej go pociągasz.
Pytałaś, jak się ratować?
Nasuwa się terapia ale nie wiem czy to przetrwacie, bo chwilowo może być gorzej, a może by ratować siebie, całkowicie Cię odrzuci.
Zobacz kiedy było najlepiej: Ty słabą, histeryzująca, On oaza spokoju.
Problem polega na tym, że się rozwinęlaś, wzmocnilaś i by doŕównac Ci kroku, On musiałby być silniejszy.. nie wiem czy jest w stanie.
Przecież nie będziesz udawać, że jesteś kimś innym, ale zobacz co się dzieje. Im bardziej pokazujesz siłę, tym bardziej to go odrzuca.
Możesz się wycofać i zobaczyć co się dzieje.
Dzięki za Twój post, bo uświadomiłam sobie też coś o moim małżeństwie .
Ale z tego co Austen pisała - kochanka odpada - na nią raczej trzeba mieć czas, a mąż w domu siedzi. Telefon pewnie też na widoku. Zatem najpewniej kochanki nie ma.
Sam się zaspokaja? Serio to by mogło wystarczyc? Przy młodej, ładnej żonie? W dodatku bez "bólu głowy", lubiącej ładną bieliznę itp
Austen już się chyba wycofała. Nie dzieje się nic. Moim zdaniem bez chęci zrobienia czegos ze str meża ten związek nie ma szans. A on problemu nie widzi. Jemu jest tak dobrze. Mój na odchodnym rzucił - "taki jestem i się nie zmienię". Może to ten sam przypadek...
Austen czy Ty zdajesz sobie sprawe o co Ty sie pytasz?
Bo pytania tutaj sa takie:
1 Jak sprawic, zeby ktos kto nie chce uprawiac ze mna seksu zechcial?
2 Jak sprawic, zeby ktos kto nie chce byc blisko ze mna zechcial byc blisko?
3 Co zrobic po tym jak wzielam sobie za meza kogos kogo wcale nie znam i teraz okazuje sie inny od moich wyobrazen?
Odpowiedzi brzmia i zawsze beda brzmiec
1 Nie da sie
2 Nie da sie
3 Zaakceptuj to albo rozstan sie
Prawda jest taka, ze masz ZERO kontroli nad drugim czlowiekiem. Doslownie zero, nie wazne czy bedziesz plakac czy zalic sie na forum.
Cala kontrole ma Twoj maz, a Ty nie masz zadnej. Jedyna rzecz nad ktora masz kontrole to TY.
Wiec musisz zdecydowac co sie bardziej dla Ciebie liczy i przestac sie caly czas zastanawiac i tkwic w jednym miejscu.
Liczy sie bardziej ten uklad, zwiazek? Zostan i przestan sie ogladac za czyms na co nie masz wplywu.
Do wszystkich osob, a jest ich tutaj pelno, w tej samej sytuacji pasuje ten cytat:
'Proszę, daj mi siłę, abym pogodził się z tym, czego zmienić nie mogę; odwagę, abym zmienił to, co zmienić mogę i mądrość, abym potrafił odróżnić jedno od drugiego.'
Poniewaz to jest podstawa problemu.
Autorko, jeszcze raz przepraszam Cię za te erotomanke i inne nieprzyjemne moje skojarzenia związane z Tobą. Chyba chciałam mocniej Tobą astrzasnac, dać Ci do myślenia w sprawie tego "gwałtu", ale jak się okazuje (dalsza część wątku dała więcej informacji) nie w Tobie jest problem, tylko w tym facecie.
Jako bardzo prawdopodobne przyczyny jego zachowania dopuszczam takie oto możliwości.
1. To gej.
2. Jest impotentem, ale nie chcę się z tym ujawnic, zamiast tego woli chować głowe w piasek, nie interesuje go, jak Ty się w tym wszystkim czujesz, jest podły.
3. To bardzo zakłamany i fałszywy człowiek. Przed ślubem robiliście to wszędzie i o każdej porze dnia i nocy, a po ślubie przy zgaszonym świetle i grzecznie pod kołderką. Ta zmiana była natychmiastowa, jakby w jedną noc zmienił się w inną osobę. Chyba zaczęłabym się go wtedy bać, bo to na pewno nie jest normalne.
4. Stałaś się jego niewolnicą, bo w razie gdybyś zechciała odejść on będzie z Tobą walczył i z dziecka zrobi sobie tarcze. To zły człowiek. Gdy boleśnie nadepniesz mu na odcisk, zobaczysz wtedy jego wykrzywiona z nienawiści mordę i zrozumiesz, że masz do czynienia z prawdziwym czubem.
5. Tak naprawdę nie znasz tego człowieka, a to co widzisz na co dzień to zaledxie czubek góry lodowej. Lepiej nie mieć w nim wroga. Myślę że ma on w dobie całe pokłady jakiejś złości, nienawiści nie wiadomo do kogo i że kiedyś on wybuchnie, jest jak bomba z opoznionym zapłonem.
6. To narcyz albo mizogin , ktoś z tej psychopatycznej półki. Może wręcz psychopata jeszcze trzyma nerwy na wodzy, bo w sumie jest zadowolony, gdyż ma pod całkowita kontrola cały swój dorobek, a szczególnie rodzinę, bo te ewidentnie chciał. W razie czego będzie bronił swojej własności rękami i nogami i nie przebierając w środkach.
Dziewczyno, może jeśli coś mi się nasunie na myśl to napiszę.
Przepraszam jeszcze raz i bardzo bardzo Ci współczuję.
95 2020-09-05 08:50:44 Ostatnio edytowany przez Roxann (2020-09-05 08:58:26)
Dobra napisze to. Sprawsz czy kogos nie ma. Wynajmij dedektywa, to sa grosze. Bedziesz wiedziec czy sciemnia czy po prostu taki jest. Wiem ze mnie zabija za te sugestie ale wydaje mi sie ze w zwiazku 4 lata moze byc roznie. Takie rzeczy sie zdarzaja. Zycie. Mogl sie przypadkiem zgubic jak Ty „rodzilas” dziecko. To bardzo czeste.
O, widzę, że jeszcze jedna osoba, i to facet, podejrzewa, że może chodzi o romans. Facet ma taki epizod za sobą więc i logistykę przerobioną, także wszystko możliwe.
Z drugiej strony, jeśli tamta kobieta go zdradziła, to czy teraz ryzykowałby, że się sytuacja powtórzy? A może ten ślub i dziecko dają mu gwarancję, dlatego temat odpuścił?
Trudno mi uwierzyć by kryptogej czy osoba aseksualna nagle przestała mieć potrzeby i ochotę na seks, kiedy wcześniej nie było z tym problemu, nie mówiąc o tym, że wdał się wcześniej w romans z zajętą kobietą.
Może jest bardzo niepewny siebie i, tak jak pisała Ela, kiedy Austem zaczęła być dominującą w związku osobą, stała się dla niego aseksualna. Może strach, że nie podoła spowodował u niego blokady, że nagle tylko w sypialni, pod kołdrą i przy zgaszonym świetle, a potem wcale.
Pewnie przy ex początkowo też czuł się rycerzem na białym koniu wybawiając ją od ówczesnego faceta (zapewne tyrana), a potem sam został zdominowany i zdradzony.
Poza tym zgadzam się z Brotherem, że dla faceta jest szalenie istotna świadomość, że potrafi zaspokoić kobietę. Może przerosły go potrzeby Austen i dlatego zablokował całkowicie.
Ciężka sprawa bo jeśli on nie widzi problemu i jemu jest dobrze jak jest, to Austen nie pozostaje nic innego jak pogodzić z tym, że seksu w małżeństwie nie ma albo odejść.
Edit. Nawiązując do tego co napisała Ulle, możliwe też, że to znęcanie się nad Tobą daje mu jakąś dziwną satysfakcję i poczucie wyższości/kontroli? I ta jego odpowiedź na pytanie czy nie brakuje mu seksu "brakuje ale co zrobić, takie życie", wtf?
Austen czy Ty zdajesz sobie sprawe o co Ty sie pytasz?
Bo pytania tutaj sa takie:
1 Jak sprawic, zeby ktos kto nie chce uprawiac ze mna seksu zechcial?
2 Jak sprawic, zeby ktos kto nie chce byc blisko ze mna zechcial byc blisko?
3 Co zrobic po tym jak wzielam sobie za meza kogos kogo wcale nie znam i teraz okazuje sie inny od moich wyobrazen?Odpowiedzi brzmia i zawsze beda brzmiec
1 Nie da sie
2 Nie da sie
3 Zaakceptuj to albo rozstan siePrawda jest taka, ze masz ZERO kontroli nad drugim czlowiekiem. Doslownie zero, nie wazne czy bedziesz plakac czy zalic sie na forum.
Cala kontrole ma Twoj maz, a Ty nie masz zadnej. Jedyna rzecz nad ktora masz kontrole to TY.
Wiec musisz zdecydowac co sie bardziej dla Ciebie liczy i przestac sie caly czas zastanawiac i tkwic w jednym miejscu.
Liczy sie bardziej ten uklad, zwiazek? Zostan i przestan sie ogladac za czyms na co nie masz wplywu.
Do wszystkich osob, a jest ich tutaj pelno, w tej samej sytuacji pasuje ten cytat:
'Proszę, daj mi siłę, abym pogodził się z tym, czego zmienić nie mogę; odwagę, abym zmienił to, co zmienić mogę i mądrość, abym potrafił odróżnić jedno od drugiego.'
Poniewaz to jest podstawa problemu.
Obawiam się, że jest jeszcze gorzej, bo dziewczyna chyba nie ma kontroli nawet nad doba. To jakiś bandzior, prawdziwe swoje oblicze pokaże, jeśli ona naprawdę zechce odejść. Na razie autorka jest na etapie zebrania, starania się o jego względy, to bardzo mu się podoba, ale jeśli on zobaczy że ofiara wymyka mu się z rąk, wtedy nie będzie się cackal.
97 2020-09-05 09:33:16 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2020-09-05 11:04:50)
Z tym wycofaniem się Netania, nie miałam na myśli izolacji od niego Ale pozwolenie jemu na przejęcie inicjatywy..
Z tym że może to być ślepy zaułek, jeśli coś będzie dziać się sztucznie między nimi..
Bandzior? Ulle od bandy do bandy..
Widzę raczej dwoje pogubionych ludzi..
Ale jeśli autorko moglibyście się nie dogadywać, to lepiej się rozstac szybko, póki dziecko jest małe.
Może jak mąż nie chce terapii to jakaś separacja? On stosuje wobec Ciebie bierną agresję, bo otwarcie swoich zlosci boi sie wyrazić. Ma wtedy poczucie kontroli, złudne.
Bez terapii się nie obędzie. Nie można na nią naciskać, ale może da się spokojnie porozmawiać o tym?
98 2020-09-05 11:30:13 Ostatnio edytowany przez Netania (2020-09-05 12:00:01)
Z tym wycofaniem się Netania, nie miałam na myśli izolacji od niego Ale pozwolenie jemu na przejęcie inicjatywy..
Z tym że może to być ślepy zaułek, jeśli coś będzie dziać się sztucznie między nimi..Bandzior? Ulle od bandy do bandy..
Widzę raczej dwoje pogubionych ludzi..
Ale jeśli autorko moglibyście się nie dogadywać, to lepiej się rozstac szybko, póki dziecko jest małe.
Może jak mąż nie chce terapii to jakaś separacja? On stosuje wobec Ciebie bierną agresję, bo otwarcie swoich zlosci boi sie wyrazić. Ma wtedy poczucie kontroli, złudne.
Bez terapii się nie obędzie. Nie można na nią naciskać, ale może da się spokojnie porozmawiać o tym?
Wydaje mi się, że Autorka już tego próbowała. Zdaje się, że gdzieś o tym pisała. I nic. Ja podejmowałam podobne próby - i nic. Moj ex a wtedy jm był wyraźnie zadowolony, że ma spokój. Wtedy też zacząl się mój proces oddalania. Bo ileż można?
1.Kryptogej
2. Impotent, ktory woli udawać, że jest "za stary"?
Dziwi seks pod kołdrą, po ciemku - skoro wcześniej było nie pod koldrą i nie po ciemku. Zjazd - o ile dobrze rozumiem rozpoczął się w ciaży - jak u mnie. Tzn pan chciał mieć żonę i dziecko. Ma żonę i dziecko. Żonę jeszcze ma, bo nie polecam Autorce męczyć się dalej w tym układzie zwanym "małzeństwem"...
Autorkę czeka to samo co mnie. Będzie czekać. Co jakiś czas będzie probowała podjąć jakieś działania. Tyle, że mąż ma to gdzieś. Bedziesz Autorko gasła i marniała w oczach a swoje cierpienie skryjesz za codzienną maską usmiechu. No bo przecież... Nie bije, nie pije... "tylko" nie chce. W takim stanie staniesz się latwym lupem dla wszelkiej maści hien, ktore dostrzegają takie słabe, zagubione antylopy na kilometry. Moja hiena mi powiedziała kiedyś, że "to dało się wyczuć"...
Mogę polecić tylko szybsze niż u mnie działanie - lepiej mieć to za sobą po 30 niż po 40. Tym bardziej że mąż NIE CHCE NIC zmieniać. Niepokojące są pogróżki dot.dziecka. Może to tylko czcze gadanie, a może próby postawienia Autorki do pionu - na zasadzie -"nie fikaj, bo zobaczysz"...
Ulle czy mogę napisać do Ciebie maila?
99 2020-09-05 13:53:10 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2020-09-05 13:54:08)
Ja wiem, czy hiena? po prostu chcieliście czegoś oboje. Stwierdziłaś że to nie to co Ci daje szczęście i tyle.
Teraz patrzysz na swoje małżeństwo z perspektywy czasu, autorka jest w młodym małżeństwie z bobasem.
Może wszystkim ciepnąć od razu, albo szukać jeszcze wyjścia. Zawsze zostaje pytanie, czy zrobiło się wszystko że swojej strony.
Nie każdy z marszu wchodzi w kolejne związki, patrząc na korzyści. Chociaż wiem, że większość związków to układy z rozsądku.
Twój mąż Netania żałował waszego rozwodu?
100 2020-09-05 14:47:24 Ostatnio edytowany przez Netania (2020-09-05 15:00:02)
Ja wiem, czy hiena?
po prostu chcieliście czegoś oboje. Stwierdziłaś że to nie to co Ci daje szczęście i tyle.
Teraz patrzysz na swoje małżeństwo z perspektywy czasu, autorka jest w młodym małżeństwie z bobasem.
Może wszystkim ciepnąć od razu, albo szukać jeszcze wyjścia. Zawsze zostaje pytanie, czy zrobiło się wszystko że swojej strony.
Nie każdy z marszu wchodzi w kolejne związki, patrząc na korzyści. Chociaż wiem, że większość związków to układy z rozsądku.
Twój mąż Netania żałował waszego rozwodu?
Wiesz, nie dam sobie wmówić, że mi się zdawało. Że spotykałam się z normalnym, nie zaburzonym człowiekiem. Kiedy wezmę pod uwagę to co mówił, robił jakie walił teksty, jaki był w fazie uwodzenia l, jak się zachowywał, kiedy kończyłam romans, kiedy przypomnę sobie jak bym nieempatyczny, jak tryumfował nad żoną, gdy się wydało to wiem, że coś w nim jest nie tak. W tej chwili dalej nie mam spokoju. Momentami jest upiornie jak w thrillerze. Widzŕ jak reaguje na niego moje ciało. Jak w pewnym momencie po każdym kontakcie trzęslam się i płakałam. Jak byłam gotowa oddać wlasne nerki, byle by był, byle znowu okazał mi tyle uwagi co na początku, kiedy każda cząstka mnie była doskonała. Kiedy pokazywał mi na fotkach swoje piękne koleżanki, albo opowiadał o żonie. Piszę głównie do Ulle bo myslę że ona wie o co chodzi... Zbyt długo nie ufam samej sobie, by teraz pozwolić komukolwiek sobie wmówić, ze mi się zdawało i że a co tam. W małzeństwie też sobie wmawiałam. A co tam. Pewnie to moja wina. Nigdy więcej. Miałam nienormalne małzeństwo z dziwacznym czlowiekiem i romans mogący służyć za scenariusz do thrillera. Fuj.
Wracając do Autorki. Walczy. Mówi co ją boli. Bez rezultatów. Wyobraź sobie, że robiłam to samo. Po prostu w pewnym momencie się milknie. Żebranie o seks jest upokarzające. Żebranie o rozmowę, bliskość jest upokarzające. Tkwienie w małżeństwie, w którym ktoś zrobił sobie z Ciebie inkubator na dziecko, a potem opiekunkę dla tegoż dziecka - tylko i wyłącznie, sprowadzając Twoją potrzebę bycia pożądaną, kochaną, dotykaną do fanaberii jest UPOKARZAJĄCE.
Przy braku chęci męża do naprawy czegokolwiek i przy braku zdecydowanej reakcji autorki, widzę ją w tym samym miejscu za 10, 20 i 50 lat.
Wszelkiej maści psychole wyczuwają jednostki z obniżoną samooceną a przez to podatne na manipulacje. Z dobrego serca radzę autorce być czujną antylopą.
Nie wiem. Ex jest sam. Jak dla mnie jest kryptogejem. Chciał dziecka. Kobieta była do tego zbędnym dodatkiem. Seksu ze mną nie chciał..Ani przytulania ani w ogóle niczego. Pisałam.o tym wyżej nie chcę dostać w łeb za off top.
Ulle czy możemy pogadaćna @?
101 2020-09-05 15:05:56 Ostatnio edytowany przez szeptem (2020-09-05 15:09:02)
Autorko wątku, przykro mi ale nic z tego nie będzie. On już nie nabierze ochoty na bliskość z Tobą - niezależnie od przyczyny tego stanu. A skąd to wiem? z autopsji - przez to się rozstaliśmy z exem. Znam też kilka podobnych historii, kończyły się one zwykle rozstaniem (prócz jednej, gdzie przeważyły jednak względy ekonomiczne). Smutne, ale prawdziwe.
Radziłabym Ci zabierać się do rozwodu - bo szkoda czasu. Może jeszcze kiedyś kogoś normalnego poznasz. A o to, że zabierze Ci dziecko nie martw się na zapas, bo pewnie mąż niewiele de facto dzieckiem się zajmuje?
102 2020-09-05 15:15:51 Ostatnio edytowany przez Netania (2020-09-05 15:24:13)
Autorko wątku, przykro mi ale nic z tego nie będzie. On już nie nabierze ochoty na bliskość z Tobą - niezależnie od przyczyny tego stanu. A skąd to wiem? z autopsji - przez to się rozstaliśmy z exem. Znam też kilka podobnych historii, kończyły się one zwykle rozstaniem (prócz jednej, gdzie przeważyły jednak względy ekonomiczne). Smutne, ale prawdziwe.
Radziłabym Ci zabierać się do rozwodu - bo szkoda czasu. Może jeszcze kiedyś kogoś normalnego poznasz. A o to, że zabierze Ci dziecko nie martw się na zapas, bo pewnie mąż niewiele de facto dzieckiem się zajmuje?
To samo miałam pisać. Sądy nie odbierają dzieci - zwlaszcza tak malutkich, matkom. Chyba że są jakieś patologiczne. A tu nie ma o tym mowy.
Netanio, oczywiście że możesz napisać i mam nadzieję, że uda mi się jakoś ogarnąć odczytanie tego posta oraz odpisanie Ci ( zrobię to pierwszy raz i dla Ciebie mały wyjątek, bo na ogół zawsze wolę rozmawiać na forum, żeby i inni mogli coś z tego mieć), pamiętam Cię doskonale, jeszcze z czasow, gdy był ten żonaty lowelas. Zgadza się ? Nie mylę się?
Tak więc pisz śmiało, tyle tylko że nie obiecuję Ci, że jeszcze dzisiaj Ci odpisze ( najwyżej krótka wiadomość, że otrzymałam maila), ponieważ jestem zaproszona na spotkanie, coś na kształt randki, więc nie wiem, jak będę stała z czasem. Jednak jutro na pewno sobie porozmawiamy, podejrzewam że przed południem.
To co napisałaś na temat byłego męża jest porażające i rzeczywiście bardzo podobny przypadek do męża autorki.
Na razie.
Nie mam najmniejszego zamiaru niczego komuś wmawiać, tym bardziej że znam sprawę z drugiej ręki.
Ale jednak zauważam na tym forum, że słowo Narcyz jest naduzywane .
Zwalnia to wtedy ofiarę z zastanowienia się nad swoimi motywami, bo przecież była ofiarą..:)
105 2020-09-05 21:57:34 Ostatnio edytowany przez paslawek (2020-09-05 23:58:11)
W historii Austen dostrzegam fragment własnej historii i historii mojej żony oboje po przejściach i każde na swojej terapii - początki podobne.
Dwa nieszczęśniki i połamańce niewielkie szanse na udany zdrowy, związek według niektórych, za to bardzo dużo rozmów na bardzo głębokim poziomie szczerości.Dużo determinacji,ciekawości ,autentyczne emocje i uczucia .
Tylko że rozmowy to dopiero początek niewielki fragment,wybory stale wybory decyzje jedne świadome inne pod, to co się widzi samemu robi czuje i myśli tylko to ma się do dyspozycji ,wrażenie,uprzedzenia,wspomnienia ,porównania, oceny, przeczucia,projekcje z niepewną percepcją ,niedoskonałą intuicją ,z nadziejami marzeniami,wiarą wątpliwościami .
Co więcej można było zrobić na tamten czas?
Można było się znowu wycofać,albo skoczyć w nieznane,wejść w życie doświadczając ucząc się w akcji i na żywca z tym co się ma w sobie .
Austen mimo że niezbyt zadowolona z efektów terapii wydaje się bardziej do przodu niż mąż ,który niby przepracował wszystko.Moim zdanie zatrzymał się gdzieś i stanął w miejscu może nie chciał patrzeć w jakąś stronę i się wyautował nie wiem,albo poczuł się lepiej i uznał że to koniec i jest uleczony nie wiadomo.
Narcyz,psychopata,toksyczny,depresja,neurotyczny to faktycznie czasem nadużywane trochę terminy w życiu wygląda to inaczej niż się o tym czyta na chłodno z dystansem albo nawet w miarę subiektywnie.Nagminne jest również co innego minimalizowanie i idealizowanie wypieranie,lekceważenie tego co wyraźnie niepokoi .No i najważniejsze nikt nie rodzi się psychologiem nikt.Wszyscy zaczynamy od niewiedzy.
Samych zaburzeń osobowości i nerwic jest od groma jak to diagnozować rozpoznać, kto wtedy myśli o tym że ma się nie udać życie i tylko w koło same świry, nawet z jakąś tam wiedzą nie jest się bogiem nie ogarnie się wszystkiego, mając plany na życie ,uczucia, w wieku dwudziestu paru lat.Motywy to już przeszłość teraz się liczy.O przeszłości pewnikiem dziewczyna myśli bardzo często i o motywach wzorach,analizuje i próbuje przewidzieć według tego prognozować, co może być stać się, a to na później nie teraz ,teraz jakaś decyzja ją czeka .Daleka jest chyba od zwalniania się to ciężkie.Czasem z niektórymi typami nie ma się szans wiem jak jest co sam potrafiłem,do czego byłem zdolny z taką łatwości i "swobodą " jak lekko szybko wybierałem namierzałem "nieomylnie",dawałem sobie przyzwolenie i jak sam dałem się wy.....ć bo zawsze się trafi na kogoś cwańszego w chorym świecie na szczęście nie wszystko jest chore idealnie.
Jeżeli mąż Autorki jest jakimś typem z zaburzeniem nawet niewielkim,trochę kiedyś zaleczonym to zaburzenie będzie się rozwijać i wpływać na nią i ona w tym się pogubi bo to staje się z czasem takie niby normalne zanikają punkty odniesienia a świat wewnętrzny w obronie się kurczy i dziewczyna z takim człowiekiem nie ma żadnych szans, a wojna to straszna sprawa w związku wywołuje jednocześnie wiele innych konfliktów.
106 2020-09-05 22:42:47 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2020-09-05 22:45:14)
Ok. Pasławek, rozumiem, co napisaleś. I nie jestem za tym, by kopać się z koniem.
Ale jednak szybkie zaszeregowania kogoś jako złego, a siebie jako dobrej ofiary złego, czyli takie czarno białe zaszeregowania już nie tylko zamyka drogę do dialogi w związku, co ma taki skutek, że wynosi się to na kolejne związki i często błędnie kategoryzuje różne sytuacje, widząc je przez pryzmat tych kategorii. Ułatwia pozornie, ale zatrzymuje w błędnym kręgu.
Elu a jakież mogą być motywy wejścia w romans? Chęć bycia pożądaną, rozumianą, dopieszczoną, kochaną. To chyba niektóre z motywów... piszę tylko o tym, że człowiek, który się ze mną spotykał stosował jakąś manipulację. A to wiem dopiero od jakiegoś czasu, jak miałam okazję się na moment wyciszyć i przeanalizować ostatnie 2 lata. Nie chodzi o to, że chcę się przedstawić jako świętą ofiarę, chciałam Autorce uświadomić, że będąc w takim stanie psychiczno - emocjonalny w jakim obecnie jest, jest łatwym łupem dla wszelkich manipulatorów. Zmanipulowanie jednostki osłabionej, a uważam, że osoba tkwiąca w nieszczęśliwym związku jest taką jednostką - jest dużo łatwiejsze niż osoby silnej i spełnionej.
Ulle - napisałam Ci wiadomość.
Będę Ci wdzięczna za Twoją opinię.
Pozdrawiam
108 2020-09-05 22:52:37 Ostatnio edytowany przez paslawek (2020-09-05 23:08:40)
Ok. Pasławek, rozumiem, co napisaleś. I nie jestem za tym, by kopać się z koniem.
Ale jednak szybkie zaszeregowania kogoś jako złego, a siebie jako dobrej ofiary złego, czyli takie czarno białe zaszeregowania już nie tylko zamyka drogę do dialogi w związku, co ma taki skutek, że wynosi się to na kolejne związki i często błędnie kategoryzuje różne sytuacje, widząc je przez pryzmat tych kategorii. Ułatwia pozornie, ale zatrzymuje w błędnym kręgu.
Dlatego powrót na terapię byłby dobrym krokiem samej w takiej gmatwaninie myśli zerojedynkowych trudno się połapać.
To prawda że nikt nie jest dobry ani zły a "rasowych" psychopatów jest tak naprawdę niewielu.
Skutki jednak w sytuacji Austen są opłakane.
Ciemne strony natychmiast dochodzą do głosu i ofiara wiadomo że stanie się oprawcą jak tylko będzie mieć okazję i punkt zaczepienia znajdzie słabą stronę.
Kiedyś byłem na takiej terapii mieszanej z żonami/kobietami różnych świrów mniejszych i większych, naiwnie jeszcze wtedy wierzyłem że można będąc ofiarą zachować godność i szacunek być świętszym, lepszym ,wyjść czystszym z wieloletniego ewidentnie nieodpowiedniego związku.
Nie nie można z rozpaczy gniewu urazy nie da się nie zbrukać,'nuklearne"podstępy,strategie szantaże, kłamstwa, wymuszenia ,mega manipulacje, wykorzystywanie wzajemne, aby przetrwać, też terapia polega na oczyszczeniu i odpuszczeniu sobie u takich osób.
Konfrontacja świrów z ofiarami była niesamowitym przeżyciem do dziś z niektórym utrzymuje kontakt i znajomości.
Wiele wtedy się nauczyłem i dowiedziałem o sobie też.
Ja nie chcę nawet myśleć o romansie, zdradzie - dla mnie to żadna opcja, sama zdrady bym nie wybaczyła, a i mężowi zapowiedziałam jeszcze zanim się pobraliśmy, że gdyby kiedyś tak się stało, że z jakiegoś powodu przestałby mnie kochać albo zwyczajnie zakochał się w innej, to sto razy bardziej wolałabym, żeby mi to po prostu powiedział w twarz, niż zdradzał i udawał, że między nami jest ok. Wczoraj po raz kolejny usiłowałam porozmawiać z mężem, dodam, że o tę rozmowę musiałam się prosić 3 dni wcześniej...prosić, może inaczej, mój mąż ciągle ilekroć chcę z nim spokojnie usiąść i porozmawiać, to od razu mówi lub robi coś, żeby dać mi znać, że jest zwyczajnie zbyt zajęty lub zbyt zmęczony i byle nie dziś. Muszę się więc z nim umawiać na rozmowę niczym na audiencję u Papieża. Tak więc zapowiedziałam mu wcześniej,że będę chciała wrócić do paru tematów, następnego dnia pracował w biurze, a z biura wrócił z kwiatami. Gdy zaskoczona zapytałam z jakiej to okazji, odparł, że to wyraz jego uczuć. Przez kolejne dwa dni odczuwałam, że próbował się przełamać, żeby mnie dotknąć, ale wyobraźcie sobie, jak to było dziwne. Ja po prostu czułam, jak on się czai, jak się waha, jakby sam nie wiedział, jak to zrobić, jakby bał się mojej reakcji. Uprzedzę, że nigdy nie zareagowałam w negatywny sposób na jego dotyk, nie krzyczałam, nie odtrącałam go, nie biłam, nie wyrywałam się, a mimo to czułam, że on się po prostu boi mnie dotknąć, boi, wstydzi, nie umie?
Gdy w końcu nastał dzień zapowiedzianej rozmowy (nastał, choć mąż robił wszystko, żeby do niej nie doszło i oczywiście i tak zakończył ją w trakcie zostawiając mnie bez większości odpowiedzi, po prostu oznajmiając, że jest późno i idzie spać) - zapytałam go o jego zachowania ostatnich dni, przyznał się, że podchodzi do mnie jak do jeża, bo się mnie boi. Dodał, że po śmierci mojej mamy (było to niecałe 3 miesiące temu) stałam się jeszcze bardziej zamknięta w sobie, bardziej samodzielna, mniej go potrzebująca, że się od niego odsunęłam - przyznałam mu rację, bo faktycznie z dnia na dzień zmieniam się, zmienia mnie sytuacja między nami, zmienia brak komunikacji, brak wsparcia, brak czułości, a teraz dodatkowo straciłam jedyną najbliższą przyjaciółkę, osobę która zawsze mnie wysłuchała (często bywała krytyczna, rzadko chwaliła, ale BYŁA ZAWSZE, zawsze słuchała, radziła, wyraziła swoje zdanie). Teraz czuję jeszcze większą pustkę, mimo że mam własną rodzinę, to czuję się po prostu samotna. Jedynie synek jeszcze daje mi radość życia i nie pozwala rozpaść się w całym tym ogromie frustracji i zagubienia na milion malutkich kawałeczków. Też mam wrażenie, że może jednak powinnam sama udać się na tę terapię, już pomijając osobę męża, ale obawiam się, że jeśli on się nie włączy w ten związek, to ja na pewno długo tego wózka już tak nie pociągnę.
110 2020-09-06 00:19:17 Ostatnio edytowany przez paslawek (2020-09-06 00:50:34)
Czy tak z pół roku temu widziałeś i patrzyłaś na męża tak samo jak teraz po śmierci mamy ?
Jak się czułeś pół roku emu 8 miesięcy temu ?
Teraz masz żałobę patrzysz inaczej potrzebujesz innego wsparcia.
Czy jak przytulasz się do niego to on Ciebie odpycha?Czy już nie próbujesz nawet ?
Czy w ogóle sama z siebie jeszcze dajesz czułość.Czy tylko już czekasz ?
Jeżeli ma cokolwiek się udać to jedynie najpierw masz do przeżycia żałobę wyciszenie się tylko czy sama dasz radę to przetrwać nie oddalając się jeszcze bardziej Twój mąż wygląda na nieporadnego w związku z brakiem wsparcia Ciebie po śmierci mamy nie musisz być taka Zosia samosia.Jak on nic nie zrobi sam z siebie to całkiem się odwrócisz od niego.
Tylko jak będziesz czekać aż on pierwszy zacznie to widzisz co się dzieje dla niego to problem zbliżyć się dla Ciebie też.
I tak jak ten bo.. żuraw i czapla.Czeka was jeżeli już (to wariant mega optymistyczny)nauka od nowa przyzwyczajanie się od nowa ,poufałość jakby od nowa takie rozmowy od nowa,zżywanie się od nowa ponad tym co stare i się nie sprawdziło wyczerpało już
Kto ma zacząć? Austen jeszcze raz zacznij od siebie .Nie oglądaj się i nie nastawiaj na zmienianie męża mów co czujesz nie co o nim myślisz.
Powiedział jak on to widzi i co czuje tylko pozostaje pytanie czy był szczery ?
Wydaje mi się, że był. Może jest szansa by pójść na terapię wspólną, może potem mąż wyląduje na indywidualnej też. Znajdżcie kogoś poleconego. Może mężczyznę, bo niby płeć nie powinna mieć znaczenia, ale
Netanio, sprawdzałam już kilka razy, nie mam wiadomości od Ciebie. Napisałam więc maila na Twój adres. Napisz czy go otrzymałaś.
113 2020-09-06 10:59:57 Ostatnio edytowany przez ulle (2020-09-06 11:06:08)
Ja nie chcę nawet myśleć o romansie, zdradzie - dla mnie to żadna opcja, sama zdrady bym nie wybaczyła, a i mężowi zapowiedziałam jeszcze zanim się pobraliśmy, że gdyby kiedyś tak się stało, że z jakiegoś powodu przestałby mnie kochać albo zwyczajnie zakochał się w innej, to sto razy bardziej wolałabym, żeby mi to po prostu powiedział w twarz, niż zdradzał i udawał, że między nami jest ok. Wczoraj po raz kolejny usiłowałam porozmawiać z mężem, dodam, że o tę rozmowę musiałam się prosić 3 dni wcześniej...prosić, może inaczej, mój mąż ciągle ilekroć chcę z nim spokojnie usiąść i porozmawiać, to od razu mówi lub robi coś, żeby dać mi znać, że jest zwyczajnie zbyt zajęty lub zbyt zmęczony i byle nie dziś. Muszę się więc z nim umawiać na rozmowę niczym na audiencję u Papieża. Tak więc zapowiedziałam mu wcześniej,że będę chciała wrócić do paru tematów, następnego dnia pracował w biurze, a z biura wrócił z kwiatami. Gdy zaskoczona zapytałam z jakiej to okazji, odparł, że to wyraz jego uczuć. Przez kolejne dwa dni odczuwałam, że próbował się przełamać, żeby mnie dotknąć, ale wyobraźcie sobie, jak to było dziwne. Ja po prostu czułam, jak on się czai, jak się waha, jakby sam nie wiedział, jak to zrobić, jakby bał się mojej reakcji. Uprzedzę, że nigdy nie zareagowałam w negatywny sposób na jego dotyk, nie krzyczałam, nie odtrącałam go, nie biłam, nie wyrywałam się, a mimo to czułam, że on się po prostu boi mnie dotknąć, boi, wstydzi, nie umie?
Gdy w końcu nastał dzień zapowiedzianej rozmowy (nastał, choć mąż robił wszystko, żeby do niej nie doszło i oczywiście i tak zakończył ją w trakcie zostawiając mnie bez większości odpowiedzi, po prostu oznajmiając, że jest późno i idzie spać) - zapytałam go o jego zachowania ostatnich dni, przyznał się, że podchodzi do mnie jak do jeża, bo się mnie boi. Dodał, że po śmierci mojej mamy (było to niecałe 3 miesiące temu) stałam się jeszcze bardziej zamknięta w sobie, bardziej samodzielna, mniej go potrzebująca, że się od niego odsunęłam - przyznałam mu rację, bo faktycznie z dnia na dzień zmieniam się, zmienia mnie sytuacja między nami, zmienia brak komunikacji, brak wsparcia, brak czułości, a teraz dodatkowo straciłam jedyną najbliższą przyjaciółkę, osobę która zawsze mnie wysłuchała (często bywała krytyczna, rzadko chwaliła, ale BYŁA ZAWSZE, zawsze słuchała, radziła, wyraziła swoje zdanie). Teraz czuję jeszcze większą pustkę, mimo że mam własną rodzinę, to czuję się po prostu samotna. Jedynie synek jeszcze daje mi radość życia i nie pozwala rozpaść się w całym tym ogromie frustracji i zagubienia na milion malutkich kawałeczków. Też mam wrażenie, że może jednak powinnam sama udać się na tę terapię, już pomijając osobę męża, ale obawiam się, że jeśli on się nie włączy w ten związek, to ja na pewno długo tego wózka już tak nie pociągnę.
O jakich trzech ostatnich miesiącach on mówi? Przecież odrzucił Cię od siebie już praktycznie dwa miesiące po ślubie, bo nagle musiały być dwie kołdry, zamiast jednej, zażyczył sobie spać w oddaleniu od siebie, czyli zero przytulania się w łóżku i przez te pierwsze dwa miesiące po ślubie, jeśli już dochodziło do współżycia między wami, to przy zgaszonym świetle i pod kołderką, chociaż przed ślubem jakos żadnych oporów ani blokad on nie miał. Ciąża, czyli 9 miesięcy plus półtora roku, bo tyle ma dziecko, to daje 27 miesięcy kompletnej posuchy, chociaż nie, sorry, zaszczycił Cię 4 razy odkąd zaszlas w pierwszych miesiącach i ten jeden wymuszony przez ciebie raz w szóstym miesiącu, czyli 5 razy.
Cudowne małżeństwo, aż strach się bać.
Nagle teraz on gada o jakichś trzech miesiącach i to jeszcze dając Ci do zrozumienia, że to Twoja wina, bo nosisz żałobę po mamie, która zmarła trzy miesiące temu i przez to wydajesz mu się zgaszona i odległa. Empatia u tego człowieka jest na poziomie rozwielitki.
Autorko, ja bym tak nie mogła, nie mogłabym żyć tak, jak Ty zyjesz.
Na moje oko ten facet jest chory psychicznie albo porządnie zaburzony, walnięty, wybieraj, co chcesz, dla nie jeden grzyb, gość nie nadaje się do życia w rodzinie.
On na żadną terapie nie pójdzie.
Jakby miał podwójna osobowość, te sprzed ślubu i te po ślubie. Balabym się mieszkać z kimś takim.
Pisze poważnie.
Netanio, sprawdzałam już kilka razy, nie mam wiadomości od Ciebie. Napisałam więc maila na Twój adres. Napisz czy go otrzymałaś.
Ulle, odpisałam. Jak mi podasz swojego maila, będę pisać bezpośrednio tam.
Może jest w spamie? W wiadomości napisałam swój adres mailowy.
115 2020-09-06 11:18:56 Ostatnio edytowany przez ulle (2020-09-06 11:25:10)
ulle napisał/a:Netanio, sprawdzałam już kilka razy, nie mam wiadomości od Ciebie. Napisałam więc maila na Twój adres. Napisz czy go otrzymałaś.
Ulle, odpisałam. Jak mi podasz swojego maila, będę pisać bezpośrednio tam.
Może jest w spamie? W wiadomości napisałam swój adres mailowy.
Ok, już się tym zajmuje.
Wysłałam Ci mój aktualny adres. Masz go?
Netania napisał/a:ulle napisał/a:Netanio, sprawdzałam już kilka razy, nie mam wiadomości od Ciebie. Napisałam więc maila na Twój adres. Napisz czy go otrzymałaś.
Ulle, odpisałam. Jak mi podasz swojego maila, będę pisać bezpośrednio tam.
Może jest w spamie? W wiadomości napisałam swój adres mailowy.
Ok, już się tym zajmuje.
Wysłałam Ci mój aktualny adres. Masz go?
Mam. Zaraz piszę, tylko przepytam młodego z gegry
ulle napisał/a:Netania napisał/a:Ulle, odpisałam. Jak mi podasz swojego maila, będę pisać bezpośrednio tam.
Może jest w spamie? W wiadomości napisałam swój adres mailowy.
Ok, już się tym zajmuje.
Wysłałam Ci mój aktualny adres. Masz go?Mam. Zaraz piszę, tylko przepytam młodego z gegry
Ok. Jestem dzisiaj w domu, więc pisz, kiedy Ci pasuje.
Netania napisał/a:ulle napisał/a:Ok, już się tym zajmuje.
Wysłałam Ci mój aktualny adres. Masz go?Mam. Zaraz piszę, tylko przepytam młodego z gegry
Ok. Jestem dzisiaj w domu, więc pisz, kiedy Ci pasuje.
Ulle, poszło... mam nadzieję, że z sensem tam opisałam kilkanaście lat swojego życia. Z góry dziękuję...
Autorko - bardzo mnie dziwią te argumenty Twojego męża. |Nie dotyka Cię palcem bo się boi? Czego się boi? Moim zdaniem argument od czapy. Zrzuca na Ciebie odpowiedzialność, a problem według mnie jest w nim. Albo terapia, albo...
Przyczyn może być tak wiele, że nikt nie wywróży, co się tutaj dzieje. Trzeba pogadać szczerze, iść na terapię.
Ja raz miałam tak, że mój partner nie kwapił się do seksu przez 4 miesiące. Oczywiście nie umiałam tego zrozumieć, czułam się zaniedbana i nieatrakcyjna. Powodem okazały się być problemy w pracy i ogólnie fakt, że sporo stresu się nałozyło. Po ustąpieniu problemów libido wrociło, wszystko było już normalnie. Nie gwarantuję, że z Twoim mężem będzie tak samo, ale warto spróbować. Wbrew pozorom faceci też czasem mają swoje problemy w łóżku i wtydzą się o nich mówić...
120 2020-09-07 11:04:32 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2020-09-07 11:15:34)
Oczywiście, że próbowałam. Niestety jeszcze większe dbanie o siebie nie sprawia mężowi różnicy. Nie działają też na niego sztuczki typu zmysłowa bielizna etc. - nie lubi tego. Tak naprawdę co bym nie zrobiła i czego nie próbowała, to efekt zawsze jest ten sam, czyli nie dzieje się nic.
Próbowałam zadziałać na jego wyobraźnię, rzuciłam mu kiedyś, że wciąż cieszę się powodzeniem, gdy wychodzę na ulicę, mężczyźni mnie zaczepiają, oglądają się za mną, ale jaka jest na to reakcja mojego małżonka (zamiast dumy, zazdrości, lub innej pozytywnie motywującej reakcji) on tylko potrafi powiedzieć, że tacy faceci to jakaś patologia, że to na bank jacyś chorzy zwyrole, bo normalny facet nie woła, nie gwiżdże i nie zaczepia kobiety na ulicy.
Zatracam przy nim poczucie kobiecości, czuję się nieatrakcyjna, mało wartościowa, z każdym dniem mam mniejszą ochotę do życia, do wykonywania codziennych czynności, mam wrażenie, że popadam w jakąś depresję.
Napiszę tutaj z męskiego punktu widzenie. Może Ci sie wydaje , że podobasz sie facetom?
A jeżeli mąż nie chce z Toba uprawiać sexu to po prostu go nie pociagasz!! Dlaczego nie widzicie moje drogie Panie najprostszego rozwiazania?!!
Napiszę tutaj z męskiego punktu widzenie. Może Ci sie wydaje , że podobasz sie facetom?
A jeżeli mąż nie chce z Toba uprawiać sexu to po prostu go nie pociagasz!! Dlaczego nie widzicie moje drogie Panie najprostszego rozwiazania?!!
Ale to nie jest żadne rozwiązanie. Raczej dziwne, że nagle żona przestała go pociągać gdy zaszła w ciążę... i to jego ostatnie tłumaczenie, że się jej boi.
Dlaczego boi? Bo stała się osobą dominującą? Bo obawia się jej reakcji, że nie podoła?
Już zostawię bez komentarza jego reakcję na ew rozwód i straszenie, że zabierze jej dziecko i wtedy przestanie być miło.
Może rzeczywiście było/jest tak, że Austen jako matka, już nawet przyszła, przestała go pociągać ale nie wiem czy to się w ogóle się zdarza. A przecież u nich przez ponad 1,5 roku było wszystko ok. Dlatego tym bardziej dziwi, że nagle się 'zablokował'.
Lampart198226 napisał/a:Napiszę tutaj z męskiego punktu widzenie. Może Ci sie wydaje , że podobasz sie facetom?
A jeżeli mąż nie chce z Toba uprawiać sexu to po prostu go nie pociagasz!! Dlaczego nie widzicie moje drogie Panie najprostszego rozwiazania?!!Ale to nie jest żadne rozwiązanie. Raczej dziwne, że nagle żona przestała go pociągać gdy zaszła w ciążę... i to jego ostatnie tłumaczenie, że się jej boi.
Dlaczego boi? Bo stała się osobą dominującą? Bo obawia się jej reakcji, że nie podoła?
Już zostawię bez komentarza jego reakcję na ew rozwód i straszenie, że zabierze jej dziecko i wtedy przestanie być miło.
Może rzeczywiście było/jest tak, że Austen jako matka, już nawet przyszła, przestała go pociągać ale nie wiem czy to się w ogóle się zdarza. A przecież u nich przez ponad 1,5 roku było wszystko ok. Dlatego tym bardziej dziwi, że nagle się 'zablokował'.
Bzdury nad bzdurami. Pan ewidentnie ściemnia i zrzuca winę na żonę. Austen jest atrakcyjną kobietą, a facet raczej ślepy nie był jak brał z nią ślub. Typuję kryptogeja albo jakieś poważne problemy z potencją. Nie obejdzie się bez pomocy specjalisty, której mąż Austen boi się jak ognia. Dlaczego?
123 2020-09-08 23:19:01 Ostatnio edytowany przez JaJakoJa (2020-09-08 23:20:38)
Raczej dziwne, że nagle żona przestała go pociągać gdy zaszła w ciążę...
Raczej od tego wymuszonego seksu czuje do niej obrzydzenie. I jeśli tak, to raczej mu się nie zmieni.
To że nasza autorka jest pewna, że jej nie zdradza, że nie jest zainteresowany seksem... Może tak, może nie - wizyta u prostytutki jest możliwa nawet w przerwie w pracy. Sądzę, że facet z nią jest tylko i wyłącznie z powodu dziecka.
Lampart198226
Takie są już kobiety - wymyślą milion scenariuszy, nie dostrzegając najbardziej oczywistego.
Zastanawia mnie to jakie facet ma do siebie samego obrzydzenie że ma obrzydzenie do seksu z kobietą w ciąży którą niby kocha i dobrowolnie się ożenił coś obiecał i nie dotrzymuje słowa nic z tym nie robiąc a wątek seksu to jest akurat mniej istotny moim zdaniem w tym wszystkim.
Trochę nie po polsku, więc nie wiem czy dobrze zrozumiałem - czy ja pisałem, że facet czuje obrzydzenie do siebie? Nie do siebie, lecz do niej.
Cóż, mamy kolejny wątek, w którym kobieca przemoc (tym razem seksualna) jest oceniana o niebo łagodniej (nic się nie stało) od męskiej.
126 2020-09-09 09:01:30 Ostatnio edytowany przez Larka (2020-09-09 09:49:54)
Ty chyba nie wiesz co to gwalt jezeli myslisz, ze musisz kogos fizycznie zmusic do seksu.
Gwalt to jest jak wiesz, ze ktos nie ma ochoty i nadal to robisz. Nie wazne czy przemoca czy inna metoda, nawet jak osoba nie walczy z Toba.
Może to Ty nie wiesz?
"Zgwałcenie – zmuszenie drugiej osoby do obcowania płciowego, poddania się innej czynności seksualnej lub wykonania takiej czynności przez jedną lub wiele osób, posługujących się siłą fizyczną, przymusem, nadużyciem władzy, podstępem lub wykorzystujących niemożność wyrażenia świadomej zgody przez daną osobę"
Nie wiem, po co manipulujesz tak? A może dla Ciebie "spojrzenie" to już gwałt? A może choroba jakaś? Leć do sądu, bo ktoś "popatrzył". Wygrasz sprawę dla pieniędzy.
Oszukiwanie partnera to nie to samo. Więc najlepiej przestać być oszustką.
To forum "takie porządne", a nikt nie reaguje na takie posty? Odrębny świat oderwany od rzeczywistości.
Prawda jest taka, ze masz ZERO kontroli nad drugim czlowiekiem. Doslownie zero, nie wazne czy bedziesz plakac czy zalic sie na forum.
Jakbyś przestudiowała psychologię, to też jest najwyżej "półprawda". Bo czy nawet zwykły handlarz ma "zero" wpływu na klienta? Po prostu rzucasz jakimiś truizmami, ogólnikami, które są nieobiektywne.
Bo prawda jest taka, że człowiek wpływa na człowieka. Pozytywnie lub negatywnie. Powiedzmy, że to przychodzi naturalnie.
Jak masz wpływ na drugą osobę, to masz kontrolę. To się dzieje podświadomie.
Czy pełną? Nie, to zależy od relacji i człowieka. Więc ten stopień jest zawsze inny w różnych relacjach i sytuacjach.
Ale Twoje "ZERO" mnie po prostu rozwala.
Zawsze można coś zrobić, coś poradzić itp. a Ty tu "zerem" jedziesz. Całkiem nieźle!
Panowie, którzy sugerują mi, jakobym najzwyczajniej w świecie nie pociągała już swojego męża oraz wymyśliła sobie, że podobam się innym mężczyznom - ok, jest to scenariusz, który przyjmuję. Baa co więcej należę do osób, którym wręcz należy uświadamiać, że ktoś się mną interesuje, bo zawsze byłam do tego stopnia nieśmiała w kontaktach z mężczyznami, że najzwyczajniej w świecie nie wierzyłam, że ich zainteresowanie może wynikać z mojej faktycznej atrakcyjności, więc nie neguję Waszych sugestii, ale pomijając już innych mężczyzn, to mam jednak jakieś takie niejasne przeczucie, że mój mąż miał całkiem niezły wzrok oraz był w pełni sił umysłowych, gdy świadomie i z pełną premedytacją zabiegał o moje względy, proponował kolejne spotkania, robił wszystko, aby nasza znajomość się rozwijała, ostatecznie poprosił mnie o rękę i nie dał nogi sprzed ołtarza - jak wielu mężczyzn bierze sobie za żonę kobietę, która im się kompletnie nie podoba, nie pociąga ich, nie zaliczyli wpadki, ona nie jest wielce majętna, ani nie posiada zamożnych rodziców itp. itd.? Czy naprawdę mam wierzyć, że mój mąż ożenił się ze mną tylko dlatego, że akurat "byłam pod ręką" kiedy jemu zegar biologiczny dał znać, że może już by się ustatkował, choćby dla świętego spokoju? No Panowie...serio?
Wracając jeszcze do tego rzekomego gwałtu/wymuszenia sexu na moim mężu - to nie był gwałt, to nie było wymuszenie, ja po prostu przejęłam inicjatywę, on nie krzyczał nie,nie oponował, nie stawiał oporu, nie odpychał mnie, ale też nie był szczególnie zaangażowany (nie tak, jak to było między nami, zanim zaczęły się te problemy). To jak to jest? Wcześniej byłam dla męża atrakcyjna i pociągająca, wziął ze mną ślub i mimo, że się nie zmieniłam to nagle CYK i mąż stracił mną zainteresowanie?
Witaj Austen,
Przeczytałam Twój wątek. Tak naprawdę to przeglądałam to forum szukając sytuacji podobnej do mojej i u Ciebie ją znalazłam. Wybacz mi, nie chcę tworzyć grupy wsparcia, korespondować, wymieniać się rozwiązaniami i dyskutować na temat ich skuteczności. Chcę Ci tylko powiedzieć, że mam bardzo, bardzo podobną sytuację. Jestem na takim etapie jak Ty. Jestem też zła, że ludzie wypisywali Ci tu jakieś bzdury. Z tego co piszesz, wydajesz się być bardzo mądrą dziewczyną. Trzymam kciuki za Ciebie, za Was. Niech czas wszystko zaleczy i wyprostuje. Jestem myślami z Tobą. I kurczę, gdyby tylko życzenia mogły działać! Bo życzę Ci jak najlepiej. I Wam - Waszej trójce - życzę jak najlepiej. Dziękuję Ci za ten wątek. Myślałam, że nikt nie ma takiego przypadku jak ja.
Panowie, którzy sugerują mi, jakobym najzwyczajniej w świecie nie pociągała już swojego męża oraz wymyśliła sobie, że podobam się innym mężczyznom - ok, jest to scenariusz, który przyjmuję. Baa co więcej należę do osób, którym wręcz należy uświadamiać, że ktoś się mną interesuje, bo zawsze byłam do tego stopnia nieśmiała w kontaktach z mężczyznami, że najzwyczajniej w świecie nie wierzyłam, że ich zainteresowanie może wynikać z mojej faktycznej atrakcyjności, więc nie neguję Waszych sugestii, ale pomijając już innych mężczyzn, to mam jednak jakieś takie niejasne przeczucie, że mój mąż miał całkiem niezły wzrok oraz był w pełni sił umysłowych, gdy świadomie i z pełną premedytacją zabiegał o moje względy, proponował kolejne spotkania, robił wszystko, aby nasza znajomość się rozwijała, ostatecznie poprosił mnie o rękę i nie dał nogi sprzed ołtarza - jak wielu mężczyzn bierze sobie za żonę kobietę, która im się kompletnie nie podoba, nie pociąga ich, nie zaliczyli wpadki, ona nie jest wielce majętna, ani nie posiada zamożnych rodziców itp. itd.? Czy naprawdę mam wierzyć, że mój mąż ożenił się ze mną tylko dlatego, że akurat "byłam pod ręką" kiedy jemu zegar biologiczny dał znać, że może już by się ustatkował, choćby dla świętego spokoju? No Panowie...serio?
Wracając jeszcze do tego rzekomego gwałtu/wymuszenia sexu na moim mężu - to nie był gwałt, to nie było wymuszenie, ja po prostu przejęłam inicjatywę, on nie krzyczał nie,nie oponował, nie stawiał oporu, nie odpychał mnie, ale też nie był szczególnie zaangażowany (nie tak, jak to było między nami, zanim zaczęły się te problemy). To jak to jest? Wcześniej byłam dla męża atrakcyjna i pociągająca, wziął ze mną ślub i mimo, że się nie zmieniłam to nagle CYK i mąż stracił mną zainteresowanie?
Minęło sporo lat, czy coś się u Ciebie zmieniło?