Dlaczego tkwię w starych schematach? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Dlaczego tkwię w starych schematach?

Strony Poprzednia 1 2

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 66 do 113 z 113 ]

66 Ostatnio edytowany przez polis (2021-04-30 15:58:56)

Odp: Dlaczego tkwię w starych schematach?

Monoceros moim zdaniem po prostu spróbuj z innym terapeutą. Nawet przecież w tym samym nurcie mogą być osoby lepsze i słabsze, a także takie, które bardziej lub mniej nam odpowiadają.

Co do tematu uciekania od problemów. To moim zdaniem należy oceniać indywidualnie. Jeśli ktoś próbował różne sposoby i starał się przez dłuższy czas, a nie tak, że sobie pochodził na 3 spotkania czy poćwiczył przez tydzień, to mógł faktycznie wyciągnąć tyle ile mógł ze swoich starań i być może obecni terapeuci nie mają jeszcze wiedzy jak skutecznie pomóc takiej osobie. Ciekawą lekturą było "Strach ucieleśniony. Mózg, umysł i ciało w terapii traumy", autor wprost tam pisał, że początkowo nie wiedzieli, jak leczyć osoby z PTSD. Dopiero po latach badań, zrobieniu skanowania mózgów osób z PTSD przy użyciu rezonansu magnetycznego, żeby sprawdzić co się dzieje w głowach, kiedy czyta im się podsumowanie z detalami tego co się wydarzyło w traumatycznym momencie, dopiero wtedy mogli dojść jak skutecznie leczyć. 

Ale jeśli ktoś się szybko poddaje i wyszukuje problemy czemu nie ten terapeuta albo czemu nie tamten i tak obszedł już powiedzmy 30, a żaden nie odpowiada, no to cóż. Piszę tu ogólnie do nikogo konkretnie.

Zobacz podobne tematy :

67

Odp: Dlaczego tkwię w starych schematach?
Monoceros napisał/a:

Kupiłam sobie zegarek z liczeniem kroków, ale wytrzymałam z nim tydzień. Za dużo zabawy z pamiętaniem o nim, ładowaniem. Za często był wyrzutem gdy po całym dniu na online chciałam tylko iść spać, a nie na spacer. Więc na razie poleży odłogiem.

To zegarek ma byc dla Ciebie, a nie Ty dla zegarka.
Moze to jest fajne cwiczenie, zeby sobie uswiadomic, jakie rzeczy sobie narzucasz i w jakie schematy sama siebie wkladasz? Przeciez to nie zegarek jest wyrzutem, tylko to Ty cos sobie sama wyrzucasz.
I teraz pytanie, czy masz wyrzuty, ze za malo sie ruszasz i szukasz sobie usprawiedliwienia, a jak zdejmiesz zegarek, to nie ma problemu, bo nie widzisz, czy masz wyrzuty, ze akurat tego dnia nie mialas ochoty na spacer, bo wtloczylas sobie do glowy, ze musisz robic te kroki codziennie. Ruch poprawia tez kondycje psychiczna, raz, drugi trzeba sie zmusic, ale potem wchodzi w nawyk. Mozesz zawsze zaczac od nizszego limitu krokow, albo krotszej aktywnosci. To kwestia zdrowia.

Ale tak czy inaczej warto sie ruszac, nawet warto zaczac od 15min dodatkowej aktywnosci fizycznej dziennie.

Ja mam zegarek, taki z podstawowymi funkcjami. Spacer, bieganie, kroki zliczy, rower, basen. Pokaze mi wiadomosci z telefonu i powibruje jezeli ktos do mnie dzwoni i tyle. I tez czasami po calym dniu mam krokow 0 (bo ja go nosze tylko jak wychodze, w domu nie lubie miec niczego na rekach). No i co z tego? Czasami sa takie dni, ze wsiadam tylko na rowerek stacjonarny, albo cwicze interwaly i po co mi wtedy zegarek. A czasami sa takie dni, gdzie nie mam ochoty. Czemu mam miec wyrzuty sumienia, bo mam zegarek?

68

Odp: Dlaczego tkwię w starych schematach?

Loka, zgadzam sie z takim podejściem. Technologia jest dla nas, nie na odwrót. Przecież nie trzeba robić iluś tam konkretnie kroków dziennie. Czasami coś nam wypada. Jam mam duzo pracy przy biurku, to moze zrobię tylko jakieś 3 tysiace z hakiem i świat się nie wali. Dla mnie to dziala bardziej jako motywacja w stylu: jeżeli moglam wcisnąć półgodzinny spacer rano, to może i wcisnę kilkanascie minut wieczorem. Lubię tez sprawdzać jak śpię i ile spalam na treningach.

Wydaje mi się, że Monoceros ma bardzo rozbudowany wewnętrzny system krytyka, który na kazdym kroku wpędza ja w poczucie winy, także w efekcie kazda aktywność staje się czymś czego się boi, odkłada ja, szuka wymówek, by potem czuć się winna i zajadać. Zamknięte kolo. Czasem by z tego się wyrwać, dobrze jest po prostu, "bezmyślnie", wbrew sobie, narzucic sobie jakąś rutynę i sie jej trzymać. Zanim sie czlowiek obejrzy taki spacer czy rowerek stanie się rzecza odruchową, na którą przestanie zwracać uwagę i odczaruje z lęku.

69 Ostatnio edytowany przez aniuu1 (2021-04-30 17:54:47)

Odp: Dlaczego tkwię w starych schematach?

Rossanka, a terapeuta skłaniał Cię do grzebania w tej przeszłości? Mnie na przykład nie. Ja sama miałam potrzebę o tym rozmawiac przez jakiś czas i to ja do tego wracałam. Miałam akurat tak, że te sprawy z przeszłości mnie dość mocno trzymały i wracały fundując nieprzyjemne stany. Z tej całej terapii to myślę, że te rozmowy o przeszłości były dla mnie najważniejsze, bo miałam całe życie poczucie, że nie mogę o tym mówić, a jak już mówiłam, to żale ból i złość mnie po prostu zalewały.
Miałam wrażenie, że terapeuta bardziej próbuje skupić moją uwagę na tym co się ze mną dzieje obecnie, jak działam, zmniejszyć u mnie samokrytycyzm i perfekcjonizm. Nie mogę powiedzieć, że to zniknęło, ale przynajmniej lepiej to rozumiem i mam jakieś nowe narzędzia i punkt odniesienia.

polis napisał/a:

. Ciekawą lekturą było "Strach ucieleśniony. Mózg, umysł i ciało w terapii traumy", autor wprost tam pisał, że początkowo nie wiedzieli, jak leczyć osoby z PTSD.

Ta książka jest bardziej dla terapeutów czy klientów/ pacjentów?

70 Ostatnio edytowany przez polis (2021-04-30 23:27:28)

Odp: Dlaczego tkwię w starych schematach?
aniuu1 napisał/a:
polis napisał/a:

. Ciekawą lekturą było "Strach ucieleśniony. Mózg, umysł i ciało w terapii traumy", autor wprost tam pisał, że początkowo nie wiedzieli, jak leczyć osoby z PTSD.

Ta książka jest bardziej dla terapeutów czy klientów/ pacjentów?

Jak rozumiem autor chciał skierować ją do jednych i drugich. Tylko trzeba przyznać, że to bardzo ciężka lektura, autor opisuje przypadki ludzi, którzy byli gwałceni przez własnych rodziców, ale potrafili twierdzić, że ich rodzice są ok, ponieważ mieli tak silne mechanizmy wyparcia, że potrafili zapomnieć, że coś takiego jak gwałt miało miejsce, ludzi, którzy przeżyli wojnę w Wietnamie. Zapadła mi w pamięć historia kobiety, która przez nieuwagę przejechała na czerwonym świetle, co przyczyniło się do wypadku, w którym zginęła jej kilkuletnia córka i w tym samym wypadku straciła 8 miesięczną ciążę jeśli dobrze pamiętam. Nie polecam tej lektury przed snem.

71

Odp: Dlaczego tkwię w starych schematach?

Cześć. Wydarzenia z przeszłości na pewno wpływają na to, że zajadasz swoje emocje. Ja również to robię, mimo że jeszcze zaliczam się osób szczupłych rekompensuje sobie złe relacje w rodzinie, a co za tym idzie stres jedzeniem. Nie dam ci kopniaka ani złotej rady, mimo że udało mi się zgubić zbędne kilogramy. Jednego jestem pewna, nie licz na to, że gdy schudniesz, to Twoja rodzina zacznie postrzegać Cię przychylniejszym okiem.

Nigdy nie byłam gruba, ale okrągła już tak. Mama śmiała się, że przytyłam, siostra to samo, a brat mówił, zacznij lepiej biegać... Kiedy schudłam i ważyłam 50 kg (jestem niska wiec to odpowiednia waga), brat powtarzał żebym coś zjadła, bo wyglądam jak dziecko, a siostra z zazdrości wyzywała mnie od anorektyczek. Wniosek można wyciągnąć samemu... nie da się wymusić od ludzi akceptacji czy wymarzonego zachowaniu w stosunku do nas, nie ważne jakbyśmy się starali, niestety.

Jeśli chcesz schudnąć i zrobić to dla siebie, a nie dla nich to już duży krok. Musisz po prostu pokochać siebie i spróbować podejść do tego zadaniowo. Z psychologicznego punktu widzenia najlepiej zapisywać co się spożyło. Są do tego specjalne aplikacje lub prowadzić własnego exela. Nie musisz biegać, nie musisz uprawiać Jogi. Możesz spacerować, tańczyć, skakać na skakance, czy wychodzić dłużej z psem. Na pewno łatwiej mieć kompana. Koleżankę, która ma podobny cel, chłopaka czy siostrę.

Gdybyś mieszkała obok mnie chętnie podjęłabym to wyzwanie razem z Tobą. Ważna jest systematyczność i brak "musu". Nie waż się na wadze, nie rób sobie wyrzutów kiedy olejesz jeden dzień albo pozwolisz sobie na czekoladkę. Po prostu musisz mały kroczkami zmieniać rzeczywistość, a nie ją oszukiwać.

72 Ostatnio edytowany przez Monoceros (2021-05-03 22:55:10)

Odp: Dlaczego tkwię w starych schematach?

Dzięki za Wasze odpowiedzi. Jest w nich dużo niewygodnej prawdy. Lubię myśleć o sobie jako o kimś, kto potrafi być ze sobą szczery, więc tak, przyznaję, że obie sesje z tym terapeutą były niewygodne. BARDZO.

Wielokropek napisał/a:

Mur pęka, powstają pierwsze szczeliny, dają o sobie znać nieprzyjemne emocje. Co zrobić? Nie tak miało być! Miałam czuć się wspaniale, miałam mieć komfort. Jak zagłuszyć to, co się we mnie dzieje? Oskarżę. Obwinię. Przerzucę odpowiedzialność. Ucieknę.
Chcę schudnąć. Mówię to od lat, co rusz chwytam się rozmaitych diet. Gdy słyszę opinie o tym, że jem zbyt dużo, że jem dużo za dużo, że jem niezdrowo, protestuję, wściekam się na mówiących te słowa, oskarżam, obwiniam, usprawiedliwiam się na tysiąc sposobów. Przecież znam i stosuję podstawowe zasady, w kuchni i na stole mnóstwo, zdrowych przecież, owoców i warzyw, słodyczy unikam, przecież dużo chodzę, także z kijami. Przecież mam tylko nadwagę, nie jestem otyła.  To nie ode mnie zależy, zrobiłam dotąd wszystko, co mogłam zrobić. To geny. To inni.
Kolejne zasłony dymne.

Po co to wszystko? By "być w porządku" (jakby o jakikolwiek porządek w tym wszystkim chodziło), by wbrew temu, co powtarzam od lat, utrzymać status quo, by udawać zaangażowanie, by po raz kolejny być ofiarą.

Zabolało. Coś z tego jest o mnie, i to wcale nie jest miłe. Budzi się we mnie wiele "ale, ale, przecież..."

Beyondblackie napisał/a:

Nie wiem, ale z wlasnego doświadczenia, coś zaczeło się ruszać w mojej terapii, jak poczulam się niewygodnie. Po prostu terapeuta trafil na moje punkty zapalne i zmusiło mnie to do pracy. Nie twierdzę, że to miłe uczucie. Też mialam ochotę uciec, schować się, mialam wrażenie, że on mnie ocenia, naśmiewa się ze mnie, ale po przegrzebaniu się przez te pierwsze automatyczne schematy reakcji, okazalo sie, że absolutnie mial rację naciskać na co naciskał. Także to mnie dosyć skutecznie przekonalo, że terapeuta nie jest od miłych pogaduszek przy kawce, użalania się nad sobą, tylko od uświadomienia klientowi, że są inne sposoby dzialania i myślenia niż klient w życiu polega na. W końcu dlatego trafil na terapię, że jego orginalne sposoby nie działają.

Także dobrze bym sie zastanowila nad tym czy taka ucieczka po dwóch spotkaniach nie jest przypadkiem ucieczka od samej siebie. Oczywiście, jeżeli po iluś tam miesiacach ciagle nic nie rusza do przodu, może faktycznie ten konkretny czlowiek nie jest odpowiedni dla Ciebie.

Zgadzam się, nie oczekiwałam plotek przy kawce, ale też nie spodziewałam się takiego ciosu. I nie odczuwałam nacisku - odczuwałam bierną obserwację, pozostawienie samej sobie. Właśnie chyba liczę na nacisk, ale liczę też na jasne komunikaty, jakieś prowadzenie. Może to zła metoda, zły terapeuta, a może ja nie wykorzystałam okazji, uciekłam, oskarżyłam kogoś innego. Nie wiem, chciałabym znać odpowiedź ale czasem niestety sama nie wiem, co jest prawdą.

LadyLoka napisał/a:

Moze to jest fajne cwiczenie, zeby sobie uswiadomic, jakie rzeczy sobie narzucasz i w jakie schematy sama siebie wkladasz? Przeciez to nie zegarek jest wyrzutem, tylko to Ty cos sobie sama wyrzucasz.

W punkt. Jeszcze nie umiem nic z tym zrobic.

Beyonblackie napisał/a:

Wydaje mi się, że Monoceros ma bardzo rozbudowany wewnętrzny system krytyka, który na kazdym kroku wpędza ja w poczucie winy, także w efekcie kazda aktywność staje się czymś czego się boi, odkłada ja, szuka wymówek, by potem czuć się winna i zajadać. Zamknięte kolo.

Tak.


Co więcej, świadomość tego krytyka powoduje, że poświęcam dużo czasu na walkę z nim - co jest spoko, bo fajne rzeczy w życiu dzięki temu zrobiłam. Ale zjada to ogrom mojej energii mentalnej i na więcej aktywności "wbrew" zaprogramowanym wartościom nie mam siły. Ale też nie umiem sobie odpuścić. Czuję się jak w błędnym kole. Czasem jak w pralce. Poczucie winy jest czymś, co towarzyszy mi nieustannie.

Beyonblackie napisał/a:

Czasem by z tego się wyrwać, dobrze jest po prostu, "bezmyślnie", wbrew sobie, narzucic sobie jakąś rutynę i sie jej trzymać. Zanim sie czlowiek obejrzy taki spacer czy rowerek stanie się rzecza odruchową, na którą przestanie zwracać uwagę i odczaruje z lęku.

Eh. Fajnie by było bez tych moich mózgowych ograniczeń narzucić coś sobie i nie zmagać się przez wszystkie dni non stop z tym krytykiem i strachem. Zazdroszczę ludziom, którzy to robią, nie znalazłam jeszcze na to sposobu.

Nawet wasze komentarze, cudowne, wspierające, oferujące wsparcie, są pożywką dla krytyka. Z wieloma się zgadzam. Część budzi we mnie opór, ale nie wiem czy dlatego że rzeczywiście nie są zgodne ze mną, czy dlatego że uciekam przed czymś trudnym. Czasem mam poczucie, że wcale nie wiem, o co mi chodzi.
Stąd moja chęć udania się do terapeuty, i jeśli rzeczywiście przy kolejnych też będę miała chęć uciekać po dwóch spotkaniach, to dam znać. Na razie postanawiam zaufać swojej intuicji, że podejście tego pana nie było tym, czego akurat potrzebowałam.

73

Odp: Dlaczego tkwię w starych schematach?

Monoceros,
życzę Ci, byś się zatrzymała, odwróciła i spojrzała swym demonom w twarz. Bądź łagodną dla siebie.



Swego czasu zachwyciłam się książką Pemy Cziedryn "Kiedy życie nas przerasta", często do niej wracam, zawsze w trudnych chwilach.
Pod tym nazwiskiem pojawiło się kilka innych jej książek (każda świetna), ostatnio kolejny wydawca stosuje nazwisko "Chödrön".

74

Odp: Dlaczego tkwię w starych schematach?

Może terapia behawioralna? Naprawdę sama ostatnio nie widzę sensu w tym, aby ciągle nieustannie grzebać w dzieciństwie, które było, czasu się nie da cofnąć, co się przeżyło to minęło. Nie znam nikogo kto osiągnął jakiekolwiek efekty przez lata analizując dlaczego tak było i się poczuło. Sama mam już serdecznie dość obwiniania rodziców i wszystkich dookoła za to jaka jestem.
Każdy na jakieś schematy, związkowe, rozwojowe, finansowe przez które nie może ruszyć daje. Ja mam je wszystkie, zwłaszcza mężczyzn wybieram im gorszy, przoemocowy, manipulant, niedostępny, którego sie tak naprawdę boję i traktuje mnie okropnie, to ciągnie mnie do niego, szybko się angażuje. I nie wiem co by mi dało zrozumienie mojego dzieciństwa bez narzędzi żeby to zmienić.

Wg mnie kluczowy tutaj jest dobór terapii.

75

Odp: Dlaczego tkwię w starych schematach?
WendyW napisał/a:

Może terapia behawioralna? Naprawdę sama ostatnio nie widzę sensu w tym, aby ciągle nieustannie grzebać w dzieciństwie, które było, czasu się nie da cofnąć, co się przeżyło to minęło. Nie znam nikogo kto osiągnął jakiekolwiek efekty przez lata analizując dlaczego tak było i się poczuło. Sama mam już serdecznie dość obwiniania rodziców i wszystkich dookoła za to jaka jestem.
Każdy na jakieś schematy, związkowe, rozwojowe, finansowe przez które nie może ruszyć daje. Ja mam je wszystkie, zwłaszcza mężczyzn wybieram im gorszy, przoemocowy, manipulant, niedostępny, którego sie tak naprawdę boję i traktuje mnie okropnie, to ciągnie mnie do niego, szybko się angażuje. I nie wiem co by mi dało zrozumienie mojego dzieciństwa bez narzędzi żeby to zmienić.

Wg mnie kluczowy tutaj jest dobór terapii.

Też doszłam do tego wniosku,  lata terapeurtyzowania i grzebienie wdziecinstwie-na dłuższą metę to nie pomaga, wystarczy parę miesięcy.  Na przykład 2 czy 4. To jest dobre takie grzebienie w przeszłości,  aby poznać mechanizmy i dowiedzieć się,  z czego wynikają reakcje.  Myślę też,  że po zrozumieniu tego, rzeźba iść dalej, a nie przez kolejne lata analizować,  wracać do dzieciństwa,  a dlaczego rodzice z robili to, a  jak się pani czula  w tedy. A jak się pani czuję teraz - i tak mijajabkolejne miesiące i robi się kolejny rok.
Moim zdaniem w pewnym  momencie trzeba to przerwać i zyc samodzielnie.  Może narzędziami będzie działanie własne?
W końcu nie można uzależnia się od terapii. Dla mnie jak ktoś chodzi rok czy dwa, bo ma np problem taki i taki lub chce popracować nad samoocena to w porządku.  Jak czyta się nieraz, że ktoś chodzi 10 czy 15 lat na terapie,  to myślę  czy faktycznie jeszcze tego potrzebuje, czy po prostu jest niejako uzależniony od pomocy terapeuty, gdzie na terapii omawia każdy problem dnia codziennego, czy terapia była tak kiepska, albo nie trafiona.  Moim zdaniem pomoc taka powinna być doraźna.  Kilka tygodni,  mięsięcy i starczy. Inaczej człowiek babra  się w tym, grzebie i w sumie oprócz poznania, dlaczego tak  było do tej pory - naprawdę teraz  ie wiele to zmienia.

76 Ostatnio edytowany przez polis (2021-05-17 11:41:05)

Odp: Dlaczego tkwię w starych schematach?

Wypowiem się jako osoba, której taka terapia psychodynamiczna pomogła, mogę powiedzieć, że albo przestaje się czuć pewne rzeczy, bo mijają i przestają mieć znaczenie albo zmniejsz się dużo nasilenie i emocje są mniej intensywne, więc łatwiej jest zachować spokój i zachować się inaczej.
Dopiero jak na terapii się wypłakałam, wyrzuciłam emocje z siebie i przedyskutowałam pewne sprawy, to poczułam, że minęło. Niektóre sytuacje te nadal wzbudzają we mnie emocje, ale w porównaniu z tym co było, to jest jak odległe echo.

Przyjemnie może nie było wracać do pewnych zdarzeń i sytuacji i się tak rozklejać na początku, ale pomogło. Powiedziałabym, że tutaj ma bardzo duże znacznie jak się czujemy z danym terapeutą, więc nawet z terapeutą w tym samym nurcie może być różnie.

Może terapia behawioralna? Naprawdę sama ostatnio nie widzę sensu w tym, aby ciągle nieustannie grzebać w dzieciństwie, które było, czasu się nie da cofnąć, co się przeżyło to minęło. Nie znam nikogo kto osiągnął jakiekolwiek efekty przez lata analizując dlaczego tak było i się poczuło. Sama mam już serdecznie dość obwiniania rodziców i wszystkich dookoła za to jaka jestem.

Powiedziałabym, że nie minęło, jeśli nadal wpływa na dorosłe życie i nadal myśląc czy mówiąc o pewnych zdarzeniach czuje się emocje skrzywdzonego dziecka.

Nigdy nie miałam też wrażenia, że chodzi o obwinianie rodziców i ludzi dookoła. Raczej o to, żeby w końcu wyrzucić z siebie wściekłość, frustrację, że ludzie słabo się zachowali i zdecydować co dalej. Na przykład przestałam oczekiwać od rodziców, że dadzą mi wsparcie emocjonalne, którego mi nie dali. Do tego samo uświadomienie sobie, że rodzice nigdy nie będą tacy jak by się chciało łączy się z emocjami takimi jak rozczarowanie, strata, itd.  które też trzeba przejść, ale jak się już pogodziłam z tym faktem, to było lepiej. Jak przestałam mieć oczekiwania, których nie mogli spełnić i dziękować za to co mogli zrobić i w czym mogli pomóc, to mi się poprawiły relacje z nimi.

Trzeba spojrzeć na rodziców/osoby w naszym życiu realnie, jako osoby, które może mogą dać to i to, ale tego i tamtego nie, ponieważ na to szans nie ma. Tak zostali wychowani i ukształtowani, że nie mogą dać czegoś, czego sami prawdopodobnie nigdy nie dostali i w rezultacie sami nie mają. Trzeba poszukać innego sposobu na zaspokojenie tych potrzeb jak już wiadomo, że rodzice/czy ta osoba to dobijanie się do złych drzwi i jak szukanie warzyw w sklepie z materiałami budowlanymi. To właśnie wyniosłam z terapii, a nie że mam obwiniać ludzi wokół do końca moich dni.

77

Odp: Dlaczego tkwię w starych schematach?
polis napisał/a:

Wypowiem się jako osoba, której taka terapia psychodynamiczna pomogła, mogę powiedzieć, że albo przestaje się czuć pewne rzeczy, bo mijają i przestają mieć znaczenie albo zmniejsz się dużo nasilenie i emocje są mniej intensywne, więc łatwiej jest zachować spokój i zachować się inaczej.
Dopiero jak na terapii się wypłakałam, wyrzuciłam emocje z siebie i przedyskutowałam pewne sprawy, to poczułam, że minęło. Niektóre sytuacje te nadal wzbudzają we mnie emocje, ale w porównaniu z tym co było, to jest jak odległe echo.

Przyjemnie może nie było wracać do pewnych zdarzeń i sytuacji i się tak rozklejać na początku, ale pomogło. Powiedziałabym, że tutaj ma bardzo duże znacznie jak się czujemy z danym terapeutą, więc nawet z terapeutą w tym samym nurcie może być różnie.

Może terapia behawioralna? Naprawdę sama ostatnio nie widzę sensu w tym, aby ciągle nieustannie grzebać w dzieciństwie, które było, czasu się nie da cofnąć, co się przeżyło to minęło. Nie znam nikogo kto osiągnął jakiekolwiek efekty przez lata analizując dlaczego tak było i się poczuło. Sama mam już serdecznie dość obwiniania rodziców i wszystkich dookoła za to jaka jestem.

Powiedziałabym, że nie minęło, jeśli nadal wpływa na dorosłe życie.

Nigdy nie miałam też wrażenia, że chodzi o obwinianie rodziców i ludzi dookoła. Raczej o to, żeby w końcu wyrzucić z siebie wściekłość, frustrację, że ludzie słabo się zachowali i zdecydować co dalej. Na przykład przestałam oczekiwać od rodziców, że dadzą mi wsparcie emocjonalne, którego mi nie dali. Do tego samo uświadomienie sobie, że rodzice nigdy nie będą tacy jak by się chciało łączy się z emocjami takimi jak rozczarowanie, strata, itd.  które też trzeba przejść, ale jak się już pogodziłam z tym faktem, to było lepiej. Jak przestałam mieć oczekiwania, których nie mogli spełnić i dziękować za to co mogli zrobić i w czym mogli pomóc, to mi się poprawiły relacje z nimi.

Trzeba spojrzeć na rodziców/osoby w naszym życiu realnie, jako osoby, które może mogą dać to i to, ale tego i tamtego nie, ponieważ na to szans nie ma. Tak zostali wychowani i ukształtowani, że nie mogą dać czegoś, czego sami prawdopodobnie nigdy nie dostali i w rezultacie sami nie mają. Trzeba poszukać innego sposobu na zaspokojenie tych potrzeb jak już wiadomo, że rodzice/czy ta osoba to dobijanie się do złych drzwi i jak szukanie warzyw w sklepie z materiałami budowlanymi. To właśnie wyniosłam z terapii, a nie że mam obwiniać ludzi wokół do końca moich dni.

Wiesz mądrze napisałaś. Mogłabym się pod tym podpisać, oprócz tego, że nadal czuje złość na pewne sprawy, jednocześnie rozumiem, dlaczego np rodzice  postąpili tak czy inaczej o to już nie mam pretensji, bo rozumiem ich ówczesny tok myślenia. Złość mi jednak pozostała, a wylałam tam przez lata morze lez, byłam wściekła, dawałam upust emocjom , ale widać to nie wystarczyło. Być może taka konstrukcja psychiczna, nie wiem.
Też miałam w pewnym momencie dość obwiniania ludzi dookoła z przeszłości co powiedziałam na terapii.

78 Ostatnio edytowany przez polis (2021-05-17 12:08:02)

Odp: Dlaczego tkwię w starych schematach?

Rozumiem, ponieważ to budzi poczucie bezradności, co wydaje mi się jedną z najtrudniejszych do pogodzenia emocji w tym wszystkim. Ile się nie wyzłościsz i ile żalu z siebie nie wyrzucisz, sam ten fakt nie zmieni rzeczywistości. Zmieni coś może w Twoich emocjach, ale rzeczywistość, inni ludzie pozostaną tacy jacy byli, a to kolejne przykre emocje rozczarowania/smutku do przeżycia.

Natomiast w pewnym momencie pomogło mi uświadomienie sobie, że takim bezradnym dzieckiem skazanym na rodziców już nie jestem i mogę mieć wpływ na to jak sama siebie traktuję, jakimi ludźmi otaczam się w życiu. I choć są rzeczy, których zmienić nie mogę i na które nie mam wpływu, to są też rzeczy, na które mam wpływ i tymi należy się zająć. Trzeba samemu działać, szukać i myśleć, żeby nie stać w miejscu.

79

Odp: Dlaczego tkwię w starych schematach?
polis napisał/a:

Natomiast w pewnym momencie pomogło mi uświadomienie sobie, że takim bezradnym dzieckiem skazanym na rodziców już nie jestem i mogę mieć wpływ na to jak sama siebie traktuję, jakimi ludźmi otaczam się w życiu. I choć są rzeczy, których zmienić nie mogę i na które nie mam wpływu, to są też rzeczy, na które mam wpływ i tymi należy się zająć. Trzeba samemu działać, szukać i myśleć, żeby nie stać w miejscu.

Tak, to też zrozumiałam.
Podoba mi się też to, że teraz samemu można coś zmieniać i robić  wolność zawsze dużo dla mnie znaczyła.
Moje nerwicowe przypadłości dlatego jeszcze się odzywają, bo w życiu nie mam zaspokojonych wszystkich potrzeb, których np sama sobie nie zapełnisz. Np seks, czy dotyk, czy wsparcie innej osoby-tego sobie sama nie zapewnisz. Wg terapeuty i psychiatry wszystko u mnie w tym aspekcie w porządku, więc nie dziwne, że tak tmreaguje na brak tego. Poza tym ciągle pracuje nad stresem( czasem dużo pracy kosztuje mnie uporanie się że zdenerwowaniem na rzeczy, których czlowoek na codzień nawet nie zauwaza).

80 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2021-05-17 14:16:37)

Odp: Dlaczego tkwię w starych schematach?

Śmiem twierdzić, że i seks, i dotyk, i wsparcie drugiego człowieka można sobie zapewnić.
To nie będzie to samo, ale da się.
Dotyk i seks - sprawa tak jasna, że nie będę tego rozwijać, a wsparcie innych - naprawdę często wystarczy poprosić, a nawet i bez proszenia nieraz go doświadczyłam.

81

Odp: Dlaczego tkwię w starych schematach?
Piegowata'76 napisał/a:

Śmiem twierdzić, że i seks, i dotyk, i wsparcie drugiego człowieka można sobie zapewnić.
To nie będzie to samo, ale da się.
Dotyk i seks - sprawa tak jasna, że nie będę tego rozwijać, a wsparcie innych - naprawdę często wystarczy poprosić, a nawet i bez proszenia nieraz go doświadczyłam.

To zapewni tylko partner, a nie koleżanka, ciocia, czy sąsiad.

82

Odp: Dlaczego tkwię w starych schematach?
rossanka napisał/a:
Piegowata'76 napisał/a:

Śmiem twierdzić, że i seks, i dotyk, i wsparcie drugiego człowieka można sobie zapewnić.
To nie będzie to samo, ale da się.
Dotyk i seks - sprawa tak jasna, że nie będę tego rozwijać, a wsparcie innych - naprawdę często wystarczy poprosić, a nawet i bez proszenia nieraz go doświadczyłam.

To zapewni tylko partner, a nie koleżanka, ciocia, czy sąsiad.

Wcale nie.
Moze faceci ktorych spotykasz sa swiadomi tego, ile Twoich potrzeb mieliby Ci zapewniac i dlatego uciekaja? To sie wyczuwa.

83 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2021-05-17 14:42:39)

Odp: Dlaczego tkwię w starych schematach?

Rossanko, nie zgodzę się z Tobą.
Partner jest ważny, związek jest ważny, sama sobie chwaliłam, ale świat się na tym nie kończy i bez tego się nie skończy.

84

Odp: Dlaczego tkwię w starych schematach?
Lady Loka napisał/a:
rossanka napisał/a:
Piegowata'76 napisał/a:

Śmiem twierdzić, że i seks, i dotyk, i wsparcie drugiego człowieka można sobie zapewnić.
To nie będzie to samo, ale da się.
Dotyk i seks - sprawa tak jasna, że nie będę tego rozwijać, a wsparcie innych - naprawdę często wystarczy poprosić, a nawet i bez proszenia nieraz go doświadczyłam.

To zapewni tylko partner, a nie koleżanka, ciocia, czy sąsiad.

Wcale nie.
Moze faceci ktorych spotykasz sa swiadomi tego, ile Twoich potrzeb mieliby Ci zapewniac i dlatego uciekaja? To sie wyczuwa.

Ile potrzeb? seks, dotyk I bliskość psychiczna. To chyba nie jest dużo?

85 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2021-05-17 14:51:49)

Odp: Dlaczego tkwię w starych schematach?

Seks wolę mieć z jednym, ale bliskość psychiczną mogę mieć z wieloma osobami. I mam zresztą.

86 Ostatnio edytowany przez Lady Loka (2021-05-17 14:51:50)

Odp: Dlaczego tkwię w starych schematach?
rossanka napisał/a:
Lady Loka napisał/a:
rossanka napisał/a:

To zapewni tylko partner, a nie koleżanka, ciocia, czy sąsiad.

Wcale nie.
Moze faceci ktorych spotykasz sa swiadomi tego, ile Twoich potrzeb mieliby Ci zapewniac i dlatego uciekaja? To sie wyczuwa.

Ile potrzeb? seks, dotyk I bliskość psychiczna. To chyba nie jest dużo?

Problem polega na tym, ze na poczatku relacji czlowiek czuje, ze druga osoba ma deficyty, w sensie te niezaspokojone potrzeby. Bo to naprawde sie wyczuwa dosyc szybko. I nikt normalny nie wezmie odpowiedzialnosci za zapelnianie Twoich deficytow (nikt normalny w sensie ze zaden czlowiek nie chce byc w zwiazku tylko po to, zeby zapelniac braki drugiej osoby).

87

Odp: Dlaczego tkwię w starych schematach?
Piegowata'76 napisał/a:

Rossanko, nie zgodzę się z Tobą.
Partner jest ważny, związek jest ważny, sama sobie chwaliłam, ale świat się na tym nie kończy i bez tego się nie skończy.

Nie pisze, czy się kończy, ale nie będzie żyła i współżyła z koleżanką, czy sąsiadami? Z resztą oni maja swoje życie.  Żyje sama wiele lat i znam plusy u minusy tego stanu. Jak jesteś sama rok dwa-to jest dobry czas po rozstaniu aby się ogarnąć. Jak samotnosc jest już wieloletnia, zastanawiasz się, czy coś z Tobą nie tak, szukasz wtedy odpowiedzi na forach u psychologa, czy po prostu stwierdzasz, że masz aż takiego pecha.  Krotko, przez jakiś czas być samemu jest fajnie. Jak to trwa 10 lat to to jest trochę wegetacja niż życie, pomimo tego, że masz koleżanki, prace, rozwijasz się, uczysz czegoś i masz hobby. Chyba, że komuś taki stan odpowiada, bo są przypadki wdów po 60 czy 70tce, ale i one sobie kogoś znajdują, bo nie chcą żyć same. Osobiście nie znam ludzi samotnych z wyboru, chyba,że samotnych po bardzo nieudanych związkach z przemocą fizyczba, psychiczna, ekonomiczna, ale oni po prostu przez swoje doświadczenia mają wstręt do związków.

88

Odp: Dlaczego tkwię w starych schematach?
Lady Loka napisał/a:
rossanka napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Wcale nie.
Moze faceci ktorych spotykasz sa swiadomi tego, ile Twoich potrzeb mieliby Ci zapewniac i dlatego uciekaja? To sie wyczuwa.

Ile potrzeb? seks, dotyk I bliskość psychiczna. To chyba nie jest dużo?

Problem polega na tym, ze na poczatku relacji czlowiek czuje, ze druga osoba ma deficyty, w sensie te niezaspokojone potrzeby. Bo to naprawde sie wyczuwa dosyc szybko. I nikt normalny nie wezmie odpowiedzialnosci za zapelnianie Twoich deficytow (nikt normalny w sensie ze zaden czlowiek nie chce byc w zwiazku tylko po to, zeby zapelniac braki drugiej osoby).

Nie ma żadnych poczatkow relacji. Wszystko się kończy zanim zaczęło, na rozmowach pitu pitu,  gdzie pracujesz, co lubisz robić i ile jesteś sama . A potem sprawa stoi w miejscu, aż okazuje się, że on się zaczął spotykać z inną. Standard u mnie.
Tak, seksu, dotyku i bliskości emocjonalnej drugiej osoby sama sobie nie zapewnie. Z resztą nikt na świecie sam sobie tego nie zapewni.

89

Odp: Dlaczego tkwię w starych schematach?
Piegowata'76 napisał/a:

Seks wolę mieć z jednym, ale bliskość psychiczną mogę mieć z wieloma osobami. I mam zresztą.

To ja nie umiem uprawiać seksu z kimś, kogo nie znam albo kogo nie lubię  a podoba mi się tylko z wyglądu.

90

Odp: Dlaczego tkwię w starych schematach?

I tak problem autorki wątku dotyczący tkwienia w schematach zszedł, jak zwykle (i bez udziału autorki), na relacje damsko-męskie. hmm

91

Odp: Dlaczego tkwię w starych schematach?
Wielokropek napisał/a:

I tak problem autorki wątku dotyczący tkwienia w schematach zszedł, jak zwykle (i bez udziału autorki), na relacje damsko-męskie. hmm

To tez są pewne schematy. Czyli niezupełnie nie na temat.

92

Odp: Dlaczego tkwię w starych schematach?

Czyżby?

93 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2021-05-17 15:09:53)

Odp: Dlaczego tkwię w starych schematach?
rossanka napisał/a:

Tak, seksu, dotyku i bliskości emocjonalnej drugiej osoby sama sobie nie zapewnie. Z resztą nikt na świecie sam sobie tego nie zapewni.

Oooojjj... wiele razy już o tym była mowa...

Swoją drogą, współżyć z koleżanką czy kolegą da się jak najbardziej wink Kwestia wyboru.
Można też samodzielnie i uważam to za znacznie lepsze rozwiązanie niż ładowanie się w kiepskie relacje czy abstynencję za cenę frustracji i żalu do całego świata.

94

Odp: Dlaczego tkwię w starych schematach?
Piegowata'76 napisał/a:
rossanka napisał/a:

Tak, seksu, dotyku i bliskości emocjonalnej drugiej osoby sama sobie nie zapewnie. Z resztą nikt na świecie sam sobie tego nie zapewni.

Oooojjj... wiele razy już o tym była mowa...

Swoją drogą, współżyć z koleżanką czy kolegą da się jak najbardziej wink Kwestia wyboru.
Można też samodzielnie i uważam to za znacznie lepsze rozwiązanie niż ładowanie się w kiepskie relacje czy abstynencję za cenę frustracji i żalu do całego świata.

Z kolegą się nie da. Jest to aseksualne. Z koleżanką tym bardziej sad

95 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2021-05-17 15:20:02)

Odp: Dlaczego tkwię w starych schematach?
rossanka napisał/a:

Z kolegą się nie da. Jest to aseksualne. Z koleżanką tym bardziej sad

Jak dla kogo. Nawet na forum sporo jest o fwb.
Co nie znaczy, że ja na to reflektuję, bo zdecydowanie nie. Ale nikt nikomu nie broni.

A tak swoją drogą, nie masz przystojnych i pociągających kolegów? Ja mam, co nie znaczy, że pomaszeruję z nimi do łóżka, bo też oczekuję bliższej więzi, ale nie powiem, że są aseksualni.

96

Odp: Dlaczego tkwię w starych schematach?
Piegowata'76 napisał/a:
rossanka napisał/a:

Z kolegą się nie da. Jest to aseksualne. Z koleżanką tym bardziej sad

Jak dla kogo. Nawet na forum sporo jest o fwb.
Co nie znaczy, że ja na to reflektuję, bo zdecydowanie nie. Ale nikt nikomu nie broni.

Nic by z tego nie wyszło, jak nie czuje pozadania fizycznego, sorry, nawet za rękę brzydzę się wtedy chodzić:( kolega to kolega.

Idę na mój wątek coby tu już nie przedłużać.

97

Odp: Dlaczego tkwię w starych schematach?
Piegowata'76 napisał/a:
rossanka napisał/a:

Z kolegą się nie da. Jest to aseksualne. Z koleżanką tym bardziej sad

Jak dla kogo. Nawet na forum sporo jest o fwb.
Co nie znaczy, że ja na to reflektuję, bo zdecydowanie nie. Ale nikt nikomu nie broni.

A tak swoją drogą, nie masz przystojnych i pociągających kolegów? Ja mam, co nie znaczy, że pomaszeruję z nimi do łóżka, ale nie powiem, że są aseksualni.

Mam , ale z nim chciałabym oprócz tego spotkać się na innym gruncie również, pójść na spacer, do domu pogadać, do kina, na rower i seks. Ale on nie reflektuje.
Reszta kolegow-zupelnie aseksualni.

98 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2021-05-17 15:25:09)

Odp: Dlaczego tkwię w starych schematach?

No faktycznie, trochę "odjechałyśmy" wink

Mnie się niedawno nieoczekiwanie spodobał ktoś, ale nie oczekiwalam, że cokolwiek z tego wyniknie.
Mój mąż miał zaj...ście przystojnego kolegę, w dodatku sympatycznego. Gość jak się patrzy, ale z oczywistych względów nigdy nie wyszłam poza stwierdzenie tego faktu.

Jest wielu facetów, którzy mi się podobają, ale nie z każdym muszę, nie z każdym mogę i nie z każdym chcę sypiać. Samo podobanie się nie zawsze wystarczy, ale nie jest tak, że kolega to z automatu aseksualny.

99

Odp: Dlaczego tkwię w starych schematach?
Piegowata'76 napisał/a:

No faktycznie, trochę "odjechałyśmy" wink

Mnie się niedawno nieoczekiwanie spodobał ktoś, ale nie oczekiwalam, że cokolwiek z tego wyniknie.
Mój mąż miał zaj...ście przystojnego kolegę, w dodatku sympatycznego. Gość jak się patrzy, ale z oczywistych względów nigdy nie wyszłam poza stwierdzenie tego faktu.

Jest wielu facetów, którzy mi się podobają, ale nie z każdym muszę, nie z każdym mogę i nie z każdym chcę sypiać. Samo podobanie się nie zawsze wystarczy, ale nie jest tak, że kolega to z automatu aseksualny.

Wiesz, tak się zastanawiałam, że wielu mężczyzn mi się podoba fizycznie, ale niewielu pociąga seksualnie.
A wielu lubię jak jedynie kolegów bez żadnych podtekstów.
Czasami ktoś jest neutralny i zaczynam czuć pociąg jak z nim porozmawiam. A czasem odwrotnie,vjak go poznam bliżej to mnie odrzuca.

100

Odp: Dlaczego tkwię w starych schematach?

Bardzo proszę o powrót do głównego tematu wątku, tutaj, czego jesteście wyraźnie świadome, robicie nieregulaminowy off top, odciągając uwagę od problemu Autorki.

Ponadto Ciebie, Rossanko, proszę, abyś nie umieszczała swoich postów jeden pod drugim, co robisz relatywnie często, pomimo że przecież zwracałyśmy Ci już na to uwagę. Chcąc odnieść się do kilku cytatów, powinnaś zrobić to w jednym oknie, używając funkcji edytuj, znajdującej się po prawej stronie każdego z Twoich postów.

Z pozdrowieniami, Olinka

101 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2021-05-17 16:37:12)

Odp: Dlaczego tkwię w starych schematach?

No cóż, pozostaje zgodzić się w całej rozciągłości z Piegusem i Loką. Mniej to skomplikowane i bardziej "życiowe", łatwiejsze do ogarnięcia.

Pozostając w temacie wątku, to czasami niektórzy mają zwyczajnego pecha, jak trafią na nieodpowiedniego terapeutę, który zaleci im fałszywą drogę do uporania się ze swoimi problemami..

102 Ostatnio edytowany przez Olinka (2021-05-17 16:54:39)

Odp: Dlaczego tkwię w starych schematach?

[po raz kolejny usunięty off top]

103

Odp: Dlaczego tkwię w starych schematach?
rossanka napisał/a:

[po raz kolejny usunięty off top]

Bez przesady.

104

Odp: Dlaczego tkwię w starych schematach?

Rossanko, w związku z wyraźnym lekceważeniem moderatorskich uwag, ale przede wszystkim z uwagi na uporczywe naruszanie Regulaminu Forum (Twój limit moderatorskich próśb i wszelkiego typu upomnień już dawno został przekroczony), w dniu dzisiejszym otrzymujesz II ostrzeżenie - za wielokrotne łamanie 6 i 12 pkt. RF. Uprzedzam, że dalsze ignorowanie obowiązujących na Netkobietach zasad, może zakończyć się blokadą konta.
Z pozdrowieniami, Olinka

105 Ostatnio edytowany przez Olinka (2021-05-17 17:53:53)

Odp: Dlaczego tkwię w starych schematach?

[uporczywego off topu ciąg dalszy]

106

Odp: Dlaczego tkwię w starych schematach?

Jestem w terapii od czterech miesięcy. Końca drogi nie widać, za to widać że to co pisałam dość świadomie o swoich schematach nie oznacza, że na poziomie odczuć i emocji również to przyswoiłam. Tkwię w starych schematach bo zostałam tak ukształtowana. Konflikt prowadził do przemocy. Złość była zagrażająca. Moje emocje nie były ważne - a mogły zaszkodzić, w związku z tym dystans od emocji był wskazany... niestety dystans od emocji to także dystans od ludzi, realnej relacji z nimi, stąd moja samotność... Pytanie terapeuty "z czym bylaś samotna?" otworzyło mi oczy szeroko na to, jak często moje bliskie relacje były fałszywe. Co jeszcze? Lękowa postawa była przydatna. Bycie miłym i ugłaskiwanie ludzi to były słuszne strategie. Byłam napadana słownie, atakowana - nauczyłam się takiego stylu mówienia do siebie. Jest mi trudno z tym, że jest mi trudno - moja rola dobrej uczennicy, grzecznej dziewczynki, nie sprawiającej problemów, zawsze "radzącej sobie" i dbającej o innych przesłoniła moje prawdziwe JA.

Moje nieśmiałe pytania o to, jak to jest, że nigdy nie byłam w związku jak bumerang wracają do dzieciństwa i do tego, że nie wiem kim jestem i nie pozwalałam sobie tego odkryć, żyjąc w foremce, w którą zostałam wpakowana jako dziecko. Wracają do tego, że tak naprawdę nie lubię siebie, nie mam wcale samoakceptacji... a bez tego każda relacja jaką mam jest w jakiejś części teatrem...

Jestem ciekawa co jest na końcu tej drogi z terapeutą. Jaka będę po przejściu tego procesu? Co się zmieni?

107

Odp: Dlaczego tkwię w starych schematach?

Jestem w podobnym wieku do Ciebie i jestem w terapii cztery lata... Ale Ty brzmisz o wiele bardziej samoswiadomie niz ja te cztery lata temu. Wiele tematow, o ktorych piszesz, kojarzy mi sie z moja sytuacja. Nie mialam nigdy nadwagi, za to mialam anoreksje - troche druga strona tego samego medalu. Jako dziecko zostalam nauczona spelniac potrzeby mojej matki, wiec moje wlasne rowniez nie byly wazne, a moja matka oczekiwala, ze na zawsze bede jej malym dzieckiem, ktorym ona bedzie kierowac i ktore nigdy sie nie usamodzielni. Moje potrzeby zaleznosci byly pielegnowane i podsycane, a potrzeby autonomii karane. Rowniez nie moglam sie zloscic, musialam myslec i czuc identycznie jak moja matka. Kiedy mialam anoreksje, byla ze mnie dumna. Moze nie mowila tego wprost, ale dalo sie to wyczuc. Uglaskiwanie ludzi to tez cos, co jest mi bliskie.

Muze przyznac, ze mam sprzeczne odczucia co do terapii. Bywaly i czasem nadal sa chwile, kiedy sama podziwiam, ile sie zmienilo. Po raz pierwszy weszlam w gleboka relacje z drugim czlowiekiem, do ktorej tak tesknilam. Ale sa tez chwile, w ktorych zaluje, ze zaczelam terapie, bo teraz, kiedy mam kontakt ze swoimi emocjami, cierpie bardziej niz kiedykolwiek. Relacja sie posypala, ja stale kwestionuje kazdy jej aspekt, czuje, ze terapeutka juz ma dosc mojego biadolenia od roku na jeden i ten sam temat, wstydze sie tego, ze tak robie... Kiedys nie odczuwalam smutku tak naprawde, wypieralam wszystkie swoje emocje, co momentami zdecydowanie bylo wygodniejsze. Nigdy nie czulam sie naprawde bezradna, zawsze wiedzialam, co zrobic, zeby "sie ogarnac" emocjonalnie. Ale tez nigdy nie bylam naprawde szczesliwa, zawsze czegos brakowalo. Dlatego przez wiekszosc czasu uwazam, ze to byla dobra decyzja.

Aktualnie sama sie obawiam, co bedzie ze mna na koncu tej drogi, bo czuje sie bezradna, czuje, ze nie mam teraz kontroli nad swoimi emocjami. Kontroli, ktora utrzymywalam na sile nad kazdym aspektem swojego zycia. Czasami mam poczucie, ze te emocje mnie pochlona, ze sie w nich zatopie i nigdy nie wyjde na powierzchnie. Jeszcze nie umiem sobie z nimi poradzic w inny sposob niz spychanie ich poza swiadomosc. Mam nadzieje, ze obydwu nam sie to kiedys uda.

108

Odp: Dlaczego tkwię w starych schematach?
irsin napisał/a:

Jestem w podobnym wieku do Ciebie i jestem w terapii cztery lata... Ale Ty brzmisz o wiele bardziej samoswiadomie niz ja te cztery lata temu. Wiele tematow, o ktorych piszesz, kojarzy mi sie z moja sytuacja. Nie mialam nigdy nadwagi, za to mialam anoreksje - troche druga strona tego samego medalu. Jako dziecko zostalam nauczona spelniac potrzeby mojej matki, wiec moje wlasne rowniez nie byly wazne, a moja matka oczekiwala, ze na zawsze bede jej malym dzieckiem, ktorym ona bedzie kierowac i ktore nigdy sie nie usamodzielni. Moje potrzeby zaleznosci byly pielegnowane i podsycane, a potrzeby autonomii karane. Rowniez nie moglam sie zloscic, musialam myslec i czuc identycznie jak moja matka. Kiedy mialam anoreksje, byla ze mnie dumna. Moze nie mowila tego wprost, ale dalo sie to wyczuc. Uglaskiwanie ludzi to tez cos, co jest mi bliskie.

Muze przyznac, ze mam sprzeczne odczucia co do terapii. Bywaly i czasem nadal sa chwile, kiedy sama podziwiam, ile sie zmienilo. Po raz pierwszy weszlam w gleboka relacje z drugim czlowiekiem, do ktorej tak tesknilam. Ale sa tez chwile, w ktorych zaluje, ze zaczelam terapie, bo teraz, kiedy mam kontakt ze swoimi emocjami, cierpie bardziej niz kiedykolwiek. Relacja sie posypala, ja stale kwestionuje kazdy jej aspekt, czuje, ze terapeutka juz ma dosc mojego biadolenia od roku na jeden i ten sam temat, wstydze sie tego, ze tak robie... Kiedys nie odczuwalam smutku tak naprawde, wypieralam wszystkie swoje emocje, co momentami zdecydowanie bylo wygodniejsze. Nigdy nie czulam sie naprawde bezradna, zawsze wiedzialam, co zrobic, zeby "sie ogarnac" emocjonalnie. Ale tez nigdy nie bylam naprawde szczesliwa, zawsze czegos brakowalo. Dlatego przez wiekszosc czasu uwazam, ze to byla dobra decyzja.

Aktualnie sama sie obawiam, co bedzie ze mna na koncu tej drogi, bo czuje sie bezradna, czuje, ze nie mam teraz kontroli nad swoimi emocjami. Kontroli, ktora utrzymywalam na sile nad kazdym aspektem swojego zycia. Czasami mam poczucie, ze te emocje mnie pochlona, ze sie w nich zatopie i nigdy nie wyjde na powierzchnie. Jeszcze nie umiem sobie z nimi poradzic w inny sposob niz spychanie ich poza swiadomosc. Mam nadzieje, ze obydwu nam sie to kiedys uda.

Ja również mam sprzeczne uczucia co do terapii. Widzę nawet po tych kilku miesiącach jak wzrasta mój komfort życia. Ale są momenty, kiedy żałuję - brak czucia był wygodniejszy. Spychanie żalu, złości, gniewu, rozpaczy, smutku gdzieś poza świadomość pozwalały na dość wygodną egzystencję. Ale paradoksalnie nie byłam z tego zadowolona. Wciąż czułam się nieszczęśliwa, mimo że nie czułam za bardzo smutku. Coś nie pasowało. A chwilę potem przyszły ataki paniki i problemy ze zdrowiem, których nie wyjaśniały zwykłe badania.
Stan odrętwienia emocjonalnego trwał ileś tam lat, a obudzenie się z niego było ogromnym szokiem... odkrywanie kolejnych poziomów na których coś przeżywam wciąż bywa zaskoczeniem. Ale wraz ogromnymi pokładami gniewu i lawiną smutku przyszła dawno nie widziana iskierka chęci do życia.
Nawet nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo przestałam żyć dopóki nie poczułam znów chęci by coś robić. Nagle zauważyłam, jakie moje życie - w porównaniu z 10 lat wstecz - jest ubogie, nudne, powolne, okrojone, jak mało w nim ludzi i wydarzeń.
To oczywiste, na więcej nie miałam energii, bo cała szła w wypieranie emocji.

Teraz powoli oswajam się z tym, że czuję. Jak dziecko uczę się ponownie kontrolować siebie gdy przeżywam smutek, złość, irytację, zazdrość, rozczarowanie... nie spodziewałam się że mogą być tak intensywne. Niesamowicie, zakochałam się jak tylko odpuściłam kontrolę i zaczęłam znów czuć przyjemność ze spacerów i spontanicznych wyjazdów... Nawet nie wiedziałam jak bardzo ubogie stało się moje życie gdy podjęłam decyjzę "nigdy więcej smutku".

Przeżyłam już brak kontroli nad emocjami. Porwały mnie na autostradzie, przeżyłam najsilniejszy atak paniki jadąc 100km/h... Po zjeździe do hostelu płakałam i krzyczałam przez dwie godziny. Więcej takie spektakularne rzeczy mi się nie przytrafiły, ale sporo moich rekacji jest na razie "przesadzonych". Terapeuta słusznie mówi, że uczucia nigdy się nie skończą, ale ich intensywność spadnie. Taka kolej rzeczy, prawidłowości psychologiczne mają również miejsce u mnie, jakkolwiek bym się nie bała, że mój smutek i żal nigdy nie przejdą.

Bardzo bałam się przeżywać cierpienie z powodu straty brata. To był główny powód mojego bloku... Dwa miesiące hustawki emocjonalnej i płakania w wielu miejscach, sytuacjach, czasami wiele godzin i jestem spokojniejsza. Nie ma takiej możliwości, żeby kogokolwiek emocje zalały i nigdy już nie odpuściły. Nie istnieje taka historia na świeice. To, czego się boisz, czyli przeżycie emocji, jest jak fala - przyjdzie, a potem odejdzie. Nasz organizm jest tak zbudowany. Nasza psychika nie działa inaczej. Pozwoliłam sobie na płacz przez wiele wiele godzin. Przechodzi. Wraca... i przechodzi. A teraz już nie obezwładnia.

Są inne tematy, w których czuję się bezradna i nie mam pojęcia jak je poruszę... ale świadomość, że moja rozpacz i smutek są do przeżycia, jakoś mnie trochę pociesza.

109

Odp: Dlaczego tkwię w starych schematach?
Monoceros napisał/a:

Ale mam 30 lat. To nie jest wymówka, nie jestem dzieckiem, dlaczego mnie to tak obciąża?

Ponieważ kazdy człowiek jest efektem swojego wychowania. Nadal masz czas aby zrzucić z siebie krzywde którą robiła ci rodzina i zacząc żyć po swojemu, bez oglądania sie na nich. To taka podstawa do swojego rodzaju mentalnego wyzwolenia i skończenia tkwienia w martwym punkcie.

110

Odp: Dlaczego tkwię w starych schematach?

W mojej opinii wizyta u dietetyka niewiele pomoże. Problem tkwi w głowie i zajadaniu emocji... Przydałby się jakiś specjalista od spraw zaburzeń odżywiania.

111

Odp: Dlaczego tkwię w starych schematach?

Na razie jestem w terapii i pozostanę w niej co najmniej dwa lata. Czytam swoje przemyślenia z poprzednej terapii 4 lata temu i miałam dokładnie te same przemyślenia oraz te same wnioski... których nie udało mi się wdrożyć w życie. Mam nadzieję, że mój plan pozostania w terapii na dłuższy czas pozwoli mi na odkręcenie przyzwyczajeń, które przyczynają się do mojego poczucia nieszczęścia.

Zajadam emocje. Teraz przynajmniej rozpoznaję, że je czuję i kiedy używam jedzenia jako pocieszenia. Na razie nie mam innych sposobów na regulację, ale jestem w trakcie szukania zamienników, nowych sposobów na stabilizację, rozładowanie.

112

Odp: Dlaczego tkwię w starych schematach?

Hej..

Monoceros napisał/a:


Zajadam emocje. Teraz przynajmniej rozpoznaję, że je czuję i kiedy używam jedzenia jako pocieszenia. Na razie nie mam innych sposobów na regulację, ale jestem w trakcie szukania zamienników, nowych sposobów na stabilizację, rozładowanie.

Mam podobnie, tez zajadam emocje, choc u mnie to raczej jakies napięcie albo stres, nie smutek. Wydawaloby sie, ze jest to kwestia silnej woli i postanowienia, ze np od jutra nie podjadam, ale niestety nie jest to takie proste. Nadchodzi taki moment, i wszystkie postanowienia diabli biorą ;P
Tez nie mam pomyslu, jak to przełamac.

113

Odp: Dlaczego tkwię w starych schematach?

Ostatnio staram się nie myśleć o tym w kategoriach przełamywania, zmuszania się, nie mówiąc już o silnej woli czy postanowieniach. Wpędzały mnie w jeszcze gorszy dół. Sytuacja jest bardziej skomplikowana. Uważam za skuteczną metodę na redukcję stresu jedzenie słodyczy, a potem nagle sobie ich odmawiam. W bezstresowym tygodniu nawet mi idzie, ale  w chwili, kiedy mam tonę stresu, to potrzebuję go zredukować. Pozbawienie się jedynej znanej sobie metody powoduje jeszcze większy stres, bo nie da się go po prostu przetrwać - trzeba go odreagować, zbić. Ciśnienie rośnie aż pęka.
Szukam  w tym sensu i szukam sposobu na przekonanie się, że joga, spacer, ćwiczenia są równie skuteczne... aczkolwiek gdy jestem zestresowana to mam zazwyczaj za mało zasobów, żeby podjąć się eksperymentu "no dobra, to teraz idę na spacer sprawdzić czy to zredukuje mój stres tak samo skutecznie jak czekolada".
Więc jeszcze droga przede mną.

Posty [ 66 do 113 z 113 ]

Strony Poprzednia 1 2

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Dlaczego tkwię w starych schematach?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024