BYŁAM, JESTEM ? KOCHANKĄ..... - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » BYŁAM, JESTEM ? KOCHANKĄ.....

Strony Poprzednia 1 2 3

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 131 do 145 z 145 ]

131

Odp: BYŁAM, JESTEM ? KOCHANKĄ.....
bagienni_k napisał/a:

Mogę jedynie podpisać się pod słowami Kolegi wyżej..Bo inaczej chyba by mnie od razu zbanowali albo znowu wyrzuciłbym z siebie potok wyrzutów i niedowierzenia, co ludzie wyprawiają tylko po to, żeby się trochę lepiej poczuć, być nieco bardziej docenionym i zauważalnym, bo chyba o to głównie chodzi..?
A nie o spokojne normalne życie bez tych wzlotów i zapewniania o miłości czy głosu przeżywania non stop motylków, jakby się miało 15 lat...
Ta łatwość, z jaką dochodzi do pewnych zjawisk budzi moje szczere przerażenie.. W sumie najbardziej przerażające jest to, jak dochodzi do takich ekscesów między ludźmi z dwojga małżeństw..



Każdy ma prawo się w życiu zgubić. Nie zrozumie ten, który się nigdy nie zgubil... bo gdybać i krytykować to każdy potrafi. Zresztą wszystko kwestia charakteru i temperamentu.... jedni lubią życie na kanapie i spokoj inni potrzebują czegoś więcej....

Zobacz podobne tematy :

132

Odp: BYŁAM, JESTEM ? KOCHANKĄ.....

Każdy ma prawo się w życiu zgubić. Nie zrozumie ten, który się nigdy nie zgubil... bo gdybać i krytykować to każdy potrafi. Zresztą wszystko kwestia charakteru i temperamentu.... jedni lubią życie na kanapie i spokój inni potrzebują czegoś więcej....

Zgadza się ale to co zrobiły kobiety swoim legalnym mężczyznom to nie jednokrotny numerek po pijaku , to nie zgubienie się ale świadoma ucieczka i zatracenie w romansie a w zasadzie związku (bigamia) bo romans to kilkutygodniowe zauroczenie a tu lata są. Jakie wartości przekażą swoim dzieciom ? co ich nauczą o uczciwości, prawdomówności, wierności, rzetelności ??? a potem wyrasta coraz więcej młodocianych ,,gniewnych" bez jakichkolwiek zasad moralnych, bez zahamowań . Za kilkanaście lat zobaczycie jak to narośnie, w tej chwili chłopaki pukają się w głowę na słowo małżeństwo. Bo po co sobie robić pod górkę , tyrać, utrzymywać rodzinę, stawiać dom, dbać o dzieci kiedy wystarczy zabajerować nie tylko mężatkę, wyhaczyć z związku na pare miesięcy, zrobić dzieciaka i prysnąć pod byle jakim pretekstem. Alimenty zasądzone i tak będą wielokrotnie niższe od poniesionych kosztów pieniężnych w okresie alternatywnego małżeństwa a o czasie straconym w latach liczonym nie wspomnę kiedy wystarczy kilka tygodni i bingo. Kobiety (bo żony nie przejdzie mi przez gardło) nie zdajecie sobie sprawy co szykujecie innym kobietom (córkom , wnuczkom ) . W tej chwili jesteście na górze , sądownictwo za wami, alimenciary, prawo wyrzucenie własciciela pod kłamliwym zgłoszeniem o przemocy w celu zdobycia majątku, itd.... ale spolegliwość mężczyzn znudzonych waszym zachowaniem obróci się bo oni nie muszą się żenić aby kajdany nosić! Już teraz młodzież traktuje kobiety inaczej niż pokolenie przed a to dopiero początek. Widząc co się dzieje wokół i będąc młodym nawet do głowy nie przyszłoby mi małżeństwo, wolny związek owszem , nie trzeba rozdzielczości podpisywać, płacić alimentów na księżniczkę, dzielić się swoim majątkiem pół na pół bo przecież i ona siedząc w domu czy mając pracę jako taką ( na własne potrzeby)  też wniosła. Tak jak wiele się kończy w tym wieku , tak i małżeństwa dogorywają, zobaczcie ile jest rozwodów do 3 lat małżeństwa , około 50% a ile z ocalałych w ciągu 5 lat rozpadnie i to w większości dzięki zdradom. Mam nadziej że tu piszące panie przeczytały wcześniej sygnalizowany artykół i wezmą go do serca o ile je jeszcze mają. Z góry przepraszam za uniesienia emocjonalne ale jestem starej daty i niezdzierże aby takie paskudztwa robione innym były na wszelkie sposoby usprawiedliwiane, wybielane i przerzucane na innych.

133 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2020-11-04 20:58:10)

Odp: BYŁAM, JESTEM ? KOCHANKĄ.....

Ufff, zaryzykuję, może mnie od razu zbanują, ale co tam....

KarmaMoja Powiem Ci tak: owszem, jestem singlem, ale mam w życiu zasadę, żeby innych nigdy świadomie nie krzywdzić, choćby nie wiem jak odlotowe przez to miałbym prowadzić..I przez takie właśnie historie moja ochota na bycie dalej singlem przez kolejne lata systematycznie wzrasta. Po co mam ryzykować, że moja żona, kiedy wkradnie się jakiś lekki kryzys, da się nabrać na kilka ciepłych słówek od obcego faceta, albo po prostu uzna, że "musi spróbować czegoś nowego", czego nie skomentuję, choćbym bardzo chciał, ale zachowam zasady dobrego wychowania.
To odpowiedz mi na pytanie po kiego diabła w ogóle zawieracie małżeństwa, jeśli często tak szybko nadchodzi kryzys.? Po co żyjecie w jakiejś iluzji dalej z tym Waszym partnerem, skoro nie daje on Wam tego, co niby jest dla Was najważniejsze? Pomijam już tą chorą potrzebę ciągłego dowartościowywania się i adoracji ze strony partnera, bo to jest już jakiś Monthy Python, żeby oczekiwać bez przerwy tej przyprawiającej o mdłości atencji i uwagi. Jeśli pragniecie tak bardzo emocji wrażeń, jak nastoletnie dziewczynki, to może zostańcie wiecznymi singielkami?
Za każdym razem, jak pojawia się taka historia( niezależnie od płci, bo w takich wypadkach winni są oboje, tzn kochankowie) to mam wrażenie, jakbym żył w jakimś cyrku, gdzie żal się człowiekowi robi, ale jedynie z powodu tych zdradzanych osób, bo właśnie zmarnowali sobie życie.
A jeśli między leżeniem na kanapie a tzw. "szalonym" życiem nie ma dla Ciebie żadnych innych opcji, to w sumie się nie dziwię..Skoro dla kogoś zwyczajne, codzienne życie dwojga ludzi w długoletnim małżeństwie bez karuzeli emocjonalnej jest dla kogoś leżeniem na kanapie, zamiast karuzeli emocjnalnej,  to ja nie mam pytań...

134

Odp: BYŁAM, JESTEM ? KOCHANKĄ.....
bagienni_k napisał/a:

Ufff, zaryzykuję, może mnie od razu zbanują, ale co tam....

KarmaMoja Powiem Ci tak: owszem, jestem singlem, ale mam w życiu zasadę, żeby innych nigdy świadomie nie krzywdzić, choćby nie wiem jak odlotowe przez to miałbym prowadzić..I przez takie właśnie historie moja ochota na bycie dalej singlem przez kolejne lata systematycznie wzrasta. Po co mam ryzykować, że moja żona, kiedy wkradnie się jakiś lekki kryzys, da się nabrać na kilka ciepłych słówek od obcego faceta, albo po prostu uzna, że "musi spróbować czegoś nowego", czego nie skomentuję, choćbym bardzo chciał, ale zachowam zasady dobrego wychowania.
To odpowiedz mi na pytanie po kiego diabła w ogóle zawieracie małżeństwa, jeśli często tak szybko nadchodzi kryzys.? Po co żyjecie w jakiejś iluzji dalej z tym Waszym partnerem, skoro nie daje on Wam tego, co niby jest dla Was najważniejsze? Pomijam już tą chorą potrzebę ciągłego dowartościowywania się i adoracji ze strony partnera, bo to jest już jakiś Monthy Python, żeby oczekiwać bez przerwy tej przyprawiającej o mdłości atencji i uwagi. Jeśli pragniecie tak bardzo emocji wrażeń, jak nastoletnie dziewczynki, to może zostańcie wiecznymi singielkami?
Za każdym razem, jak pojawia się taka historia( niezależnie od płci, bo w takich wypadkach winni są oboje, tzn kochankowie) to mam wrażenie, jakbym żył w jakimś cyrku, gdzie żal się człowiekowi robi, ale jedynie z powodu tych zdradzanych osób, bo właśnie zmarnowali sobie życie.
A jeśli między leżeniem na kanapie a tzw. "szalonym" życiem nie ma dla Ciebie żadnych innych opcji, to w sumie się nie dziwię..Skoro dla kogoś zwyczajne, codzienne życie dwojga ludzi w długoletnim małżeństwie bez karuzeli emocjonalnej jest dla kogoś leżeniem na kanapie, zamiast karuzeli emocjnalnej,  to ja nie mam pytań...



Trochę nie do końca sie rozumiemy.  To nie jest tak ze ja szukam wrazen i skacze z kwiatka na kwiatek. Jestem ze swoim mężem 16 lat z czego 12 po ślubie. Kryzys zaczął się w momencie mojego wypalenia. Ja walczyłam o Nas długi czas. To z moim mężem chciałam robić szalone rzeczy, kochać się co drugi dzień i wiecznie starać się być szalona zona i kochanka.... ale to byłam Ja a do tanga trzeba dwojga. To Ja proponowałam wyjazdy... robiłam niespodzianki...kupowałam drobne prezenty.... oczywiście gotowałam sprzątałam zajmowałam się dzieckiem.  Dzwoniłam z pracy pisałam...etc. On dużo pracował i ogólnie wycofał się z życia rodzinnego. Poprostu wegetował.... był czas że nie chciał ze mną sypiać tłumacząc się zmęczeniem. Ogólnie miał tylko wymagania i oczekiwania  ode mnie. Była awantura jak nie zdarzyłam ugotować ziemniaków i on to musiał zrobić....  w pewnym momencie doszło do tego ze on poprostu byl obecny ciałem a nie duchem. Zaczęłam go podejrzewać o zdradę...czy zdradził nikt nie wie. Zaczęliśmy się mijac i tracić kontakt,  ja marudziłam tęskniłam...on twierdził ze wymyślam. Mój romans nie zaczal się od razu...najpierw była znajomość...rozmowy... pocieszanie...a potem poszło z górki niestety...
To jest moja pierwsza zdrada w moim życiu...nie żebym się tłumaczyła...poprostu nie kazda zdradzająca zdradzala przy pierwszej lepszej okazji....

135

Odp: BYŁAM, JESTEM ? KOCHANKĄ.....

Jeśli tak sprawa wygląda, to rzeczywiście przykro..

Zawsze się zastanawiam, co oznacza to słowo "wypalenie". Czytając jednak wiele takich historii, odnoszę wrażenie, że to po prostu koniec tych wszystkich emocji i tego etapu cudowności, jaki istnieje między ludźmi. To, z której strony to wychodzi i kto próbuje bardziej walczyć, aby przywrócić ten stan to jedno, ale druga sprawa to taka, że utożsamia się szczęście i zdrowy związek chyba tylko z tym etapem początkowym..? Nie wiem, ale tak czytając poszczególne wątki można odnieść właśnie takie wrażenie. Kwestia jest też taka, że prowadząc takie a nie inne życie, zarabiając na siebie, człowiek czasami naprawdę nie ma czasu na nic, dopada go stres i marzy o świętym spokoju. Jak się ktoś w pracy zatraca, to niektórym ciężko chyba zwolnić, bo nie wyobrażają sobie np. innego standardu życia..?
Dziwią mnie też ludzie, którzy przez swoje obowiązki zawodowe nie są w stanie wykonywać w domu najprostszych czynności, bo jednak nikt mnie nie przekona, że dorosły facet nie potrafi ziemniaków obrać..Dlatego raczej to jest kwestia pewnie tej ciągłej gonitwy, aby sięgać po więcej, i po więcej..Z tego względu zawsze wolałem zachowywać umiar w zawodowych ambicjach, żeby mi zwyczajnie nie odp.....

136

Odp: BYŁAM, JESTEM ? KOCHANKĄ.....
KarmaMoja napisał/a:

Ja następna w takiej samej sytuacji...mezatka z dzieckiem... I On... właśnie miesiąc temu urodziło mu się dziecko... tylko u Nas trwało to ponad 2 lata ...on nalegał żebym odeszła od męża...ja nie chciałam...teraz nalegam ja...on mi każe czekać.... od razu wyprzedze koleżanki... kiedyś też miałam inne podejście do życia...dopoki sama nie wpadłam w romans... taka jest prawda ze to zazwyczaj się zdarza w momencie kryzysu wypalenia albo poprostu poddania w obecnym związku....wpadłam i Ja...

Prawda jest taka, że jak związek się kończy i nie da się go naprawić, to się po prostu odchodzi i szuka gościa co lubi się kochać co drugi dzień i podróżować. Tak jest uczciwie. A nie odwrotnie.

Na szczęście w nagrodę być może otrzymasz swój skarb (oczywiście jak swoje odczekasz, bo pan każe). Faceta, co żony nie kocha i chce odejść a robi jej dziecko. Brawo. Cudo nie facet.

137

Odp: BYŁAM, JESTEM ? KOCHANKĄ.....

Powinno Ci być wstyd bez dwóch zdań. Masz nie poukładane w głowie, naucz się rozmawiać z mężem małżeństwo to nie sielanka. Zdradziłaś męża, siebie przyniosłaś wstyd rodzinie dzieciom szefa, swojej. Twój problem polega na braku rozwiązywania problemów małżeńskich, zdrada to pójście na łatwiznę, ale niestety bardzo dużo kosztuję....wróć do męża zacznij od nowa od rozmowy - od trudnej rozmowy, co Cię niepokoi w związku, jak widzisz przyszłość. Pozdrawiam

138

Odp: BYŁAM, JESTEM ? KOCHANKĄ.....

autorka tego nie zrobi, ona odpłyneła z uczuciami od męża do kochanka i teraz cierpi nie widząc jaką krzywdę wyrządziła mężowi i tamtej kobiecie. Małżeństwo to prawdopodobnie się rozpadnie bo nie da się życ z kimś kto nie kocha a to da się odczuć, nie da się kochać za dwoje. Uczucia do męża nie powrócą i w końcu zacznie się unikanie kontaktu aż wkroczy obrzydzenie - to proces naturalny u kobiet które kochają innego bo jak uprawiać seks z niekochanym człowiekiem (mechanicznie jak kłoda). To są schematy i pełno ostatnio na forach ich. Za bardzo wsiąkła w uzależnienie od innego który stał się całym światem. Na to detoksu nie ma no chyba że kochaś odwali taki numer że dozna wstrząsu emocjonalnego = nie była/jest aktualnie jedyną kochanką, zajdzie w ciąże i powie jej że ma to w 4 literach , żonie powie że został uwiedziony i to będzie oficjalna wersja wśród rodziny oraz znajomych. Wtedy jest szansa na zapomnienie a w zasadzie znienawidzenie go. Z jednej strony współczuję zniszcznia sobie życia a z drugiej gdzie miała rozum , nie wiedziała czym to się kończy !

139

Odp: BYŁAM, JESTEM ? KOCHANKĄ.....
bagienni_k napisał/a:

Jeśli tak sprawa wygląda, to rzeczywiście przykro..

Zawsze się zastanawiam, co oznacza to słowo "wypalenie". Czytając jednak wiele takich historii, odnoszę wrażenie, że to po prostu koniec tych wszystkich emocji i tego etapu cudowności, jaki istnieje między ludźmi. To, z której strony to wychodzi i kto próbuje bardziej walczyć, aby przywrócić ten stan to jedno, ale druga sprawa to taka, że utożsamia się szczęście i zdrowy związek chyba tylko z tym etapem początkowym..? Nie wiem, ale tak czytając poszczególne wątki można odnieść właśnie takie wrażenie. Kwestia jest też taka, że prowadząc takie a nie inne życie, zarabiając na siebie, człowiek czasami naprawdę nie ma czasu na nic, dopada go stres i marzy o świętym spokoju. Jak się ktoś w pracy zatraca, to niektórym ciężko chyba zwolnić, bo nie wyobrażają sobie np. innego standardu życia..?
Dziwią mnie też ludzie, którzy przez swoje obowiązki zawodowe nie są w stanie wykonywać w domu najprostszych czynności, bo jednak nikt mnie nie przekona, że dorosły facet nie potrafi ziemniaków obrać..Dlatego raczej to jest kwestia pewnie tej ciągłej gonitwy, aby sięgać po więcej, i po więcej..Z tego względu zawsze wolałem zachowywać umiar w zawodowych ambicjach, żeby mi zwyczajnie nie odp.....


Wypalenie pojawia się kiedy walczysz stajesz na głowie i nic to nie pomaga. Wkracza frustracja nerwy ale ty nadal walczysz i walczysz.... aż pewnego dnia się poddajesz ...milkniesz....zmieniasz nastawienie do życia...   wycofujesz się zeby się pozbierać emocjonalnie... I wtedy budzi się On...Maz... ale  czasem jest już zapozno.

140

Odp: BYŁAM, JESTEM ? KOCHANKĄ.....
Pimpuś napisał/a:

Powinno Ci być wstyd bez dwóch zdań. Masz nie poukładane w głowie, naucz się rozmawiać z mężem małżeństwo to nie sielanka. Zdradziłaś męża, siebie przyniosłaś wstyd rodzinie dzieciom szefa, swojej. Twój problem polega na braku rozwiązywania problemów małżeńskich, zdrada to pójście na łatwiznę, ale niestety bardzo dużo kosztuję....wróć do męża zacznij od nowa od rozmowy - od trudnej rozmowy, co Cię niepokoi w związku, jak widzisz przyszłość. Pozdrawiam


Pamiętaj najłatwiej jest krytykować innych ale żeby to robić trzeba ubrać ich buty i przejść przez ich życie....
Dzięki za rade. To tak jakbym nic w tym związku nie robiła tylko się obraziła i poszła od razu uwodzic innego. Ja również pozdrawiam.

141

Odp: BYŁAM, JESTEM ? KOCHANKĄ.....
normalnyjestem napisał/a:

autorka tego nie zrobi, ona odpłyneła z uczuciami od męża do kochanka i teraz cierpi nie widząc jaką krzywdę wyrządziła mężowi i tamtej kobiecie. Małżeństwo to prawdopodobnie się rozpadnie bo nie da się życ z kimś kto nie kocha a to da się odczuć, nie da się kochać za dwoje. Uczucia do męża nie powrócą i w końcu zacznie się unikanie kontaktu aż wkroczy obrzydzenie - to proces naturalny u kobiet które kochają innego bo jak uprawiać seks z niekochanym człowiekiem (mechanicznie jak kłoda). To są schematy i pełno ostatnio na forach ich. Za bardzo wsiąkła w uzależnienie od innego który stał się całym światem. Na to detoksu nie ma no chyba że kochaś odwali taki numer że dozna wstrząsu emocjonalnego = nie była/jest aktualnie jedyną kochanką, zajdzie w ciąże i powie jej że ma to w 4 literach , żonie powie że został uwiedziony i to będzie oficjalna wersja wśród rodziny oraz znajomych. Wtedy jest szansa na zapomnienie a w zasadzie znienawidzenie go. Z jednej strony współczuję zniszcznia sobie życia a z drugiej gdzie miała rozum , nie wiedziała czym to się kończy !


Serce nie sługa...a miłość rozum odbiera...nie wie ten co się nigdy nie zakochał.

Co ma być to będzie... ale napewno żadnych ciaz i tym podobne. Nie naleze do kobiet które łapią faceta na dziecko.... czas pokaże kto z kim i gdzie.

142

Odp: BYŁAM, JESTEM ? KOCHANKĄ.....

KarmaMoja, nie pisz kolejnych postów, pod swoimi poprzednimi wpisami.
Jest to niezgodne z regulaminem naszego forum.
Możesz odpowiedzieć kilku osobom w jednym poście, dodatkowo jeśli chcesz coś dodać do wysłanej już wypowiedzi, zawsze możesz to zrobić korzystając z funkcji "edytuj".

143

Odp: BYŁAM, JESTEM ? KOCHANKĄ.....

Szczerze każdy ma problem w małżeństwach. Zdrada nic nie daje - rujnuje związek, rodzinę z obu stron, siebie, nawet pracę, ludzie mają zaburzenia psychiczne, dzieci pytają gdzie mama tata ? i wiele wiele złego......nie wiem czy ci mąż zaufa. Facet dużo myśli i wyobraża sobie zdradzony seks. To go niszczy....jako zwykłego człowieka. Silny jest ten który ma większe doświadczenia w związkach, słabszy od razu się załamuje ma prawo - szukał miłości na całe życie. Zdradę trudno odbudować, zaufać sobie tylko ludzie silnie psychicznie potrafią temu zaradzić. Ja Cię nie krytykuje mówię ci to jako facet. Wyspowiadaj się oczyść, upadnij, proś o wybaczenie. Szczerze żałuj. Razem idzcie do spowiedzi a Bóg znajdzie rozwiązanie. Myślę, że szczęśliwe, przed Tobą czas próby.

144 Ostatnio edytowany przez kermitka (2020-11-12 13:33:03)

Odp: BYŁAM, JESTEM ? KOCHANKĄ.....

Ty chyba przesadzasz z tym wspanialym czlowiekiem - twoim mezem (prostytutki, dragi, alhohol?) - jaki wspanialy. Wszyscy macie jakies deficyty, Ty, Twoj maz, ten kochanek, jego zonka (co z nim siedzi, a on fika na boki)....zero harmoni ani rownowagi. Czy Ty wogole siebie sama lubisz? Ciekawilaby mnie odpowiedz na to pytanie. Lubisz sama siebie? Lubisz byc sama ze soba? Masz jakas fajna prace i hobby? Bo mnie sie zdaje ze siebie nie lubisz, dlatego szukasz kochanka, co by sie Toba jaral i potwierdzil jaka jestes super (nie dla niego, ale dla Ciebie samej). Czy oby nie masz niskiego poczucia wartosci?
Wg mnie z zadnym z tych kolesi nie bedziesz szczesliwa.
Ale Twoje zycie, jak zyjesz - kazdy sam wybiera. Tak wiec wybieraj

145

Odp: BYŁAM, JESTEM ? KOCHANKĄ.....

Romansowy standardzik.

1.Facet, żonaty i dzieciaty.
2.Gadki typy 'żony tak nie kochałem; jesteś inna niż wszystkie; przy Tobie czuje co to miłość'.
3.Seks w hotelach, wielogodzinne rozmowy, 'łączy nas więcej niż tylko seks; porozumienie dusz; to nie jest typowy romans'.
4.'Ja żony i dzieci nie zostawie. Nara.' a łezki wzruszenia spływają mu po policzku.

Autorko,
Rozstań się z mężem, zablokuj kochanka i zacznij żyć.

Posty [ 131 do 145 z 145 ]

Strony Poprzednia 1 2 3

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » BYŁAM, JESTEM ? KOCHANKĄ.....

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024