Ufff, zaryzykuję, może mnie od razu zbanują, ale co tam....
KarmaMoja Powiem Ci tak: owszem, jestem singlem, ale mam w życiu zasadę, żeby innych nigdy świadomie nie krzywdzić, choćby nie wiem jak odlotowe przez to miałbym prowadzić..I przez takie właśnie historie moja ochota na bycie dalej singlem przez kolejne lata systematycznie wzrasta. Po co mam ryzykować, że moja żona, kiedy wkradnie się jakiś lekki kryzys, da się nabrać na kilka ciepłych słówek od obcego faceta, albo po prostu uzna, że "musi spróbować czegoś nowego", czego nie skomentuję, choćbym bardzo chciał, ale zachowam zasady dobrego wychowania.
To odpowiedz mi na pytanie po kiego diabła w ogóle zawieracie małżeństwa, jeśli często tak szybko nadchodzi kryzys.? Po co żyjecie w jakiejś iluzji dalej z tym Waszym partnerem, skoro nie daje on Wam tego, co niby jest dla Was najważniejsze? Pomijam już tą chorą potrzebę ciągłego dowartościowywania się i adoracji ze strony partnera, bo to jest już jakiś Monthy Python, żeby oczekiwać bez przerwy tej przyprawiającej o mdłości atencji i uwagi. Jeśli pragniecie tak bardzo emocji wrażeń, jak nastoletnie dziewczynki, to może zostańcie wiecznymi singielkami?
Za każdym razem, jak pojawia się taka historia( niezależnie od płci, bo w takich wypadkach winni są oboje, tzn kochankowie) to mam wrażenie, jakbym żył w jakimś cyrku, gdzie żal się człowiekowi robi, ale jedynie z powodu tych zdradzanych osób, bo właśnie zmarnowali sobie życie.
A jeśli między leżeniem na kanapie a tzw. "szalonym" życiem nie ma dla Ciebie żadnych innych opcji, to w sumie się nie dziwię..Skoro dla kogoś zwyczajne, codzienne życie dwojga ludzi w długoletnim małżeństwie bez karuzeli emocjonalnej jest dla kogoś leżeniem na kanapie, zamiast karuzeli emocjnalnej, to ja nie mam pytań...