Z tego typu "sprawami" jest ten problem, że nigdy nie wiadomo kiedy faktycznie jest coś na rzeczy, a gdzie zaczyna się już nasza nadinterpretacja. Z tego względu bezpieczniej jest jednak być sceptykiem. Ale, człowiek często jest ciekawski i może to i dobrze, bo ile związków byłoby gdyby kierować się tylko konkretnymi punktami na liście, które trzeba odhaczyć, aby z kimś być. Jak wytłumaczyć sytuację, że dwie osoby odchodzą od wieloletnich partnerów dla osoby, którą spotkali raz, przez kilka minut, w pracy? Tak ich wygląd powalił na kolana? No, raczej nie. Autentyczna historią. Ona pracowała w LOK-u, on przyszedł załatwić jakieś dokumenty, byli w związkach; teraz są już szczęśliwym małżeństwem od 10 lat. Wiadomo, brzmi jak tanie romansidło, ale jednak skądś te historię muszą się brać, jakaś prawda w tym musi być smile.
Nie wiem czy te kilka minut poznania to intuicja, instynkt; no właśnie co? Na pewno nie jest czynnikiem decydującym wygląd. To wiem. Ja nie widzę innej odpowiedzi, jak ta, że w ciągu kilku chwil wyczuwamy tę "energię", którąś ktoś emanuje no i czy ta pasuje do naszej. Jestem w tym wypadku, być może, specyficzna, ale wszyscy w których byłam zakochana to już w pierwszych chwilach, w pewnym sensie, wyczułam. Nie na zasadzie, że kogoś spotkam i werbalizuje tę myśl "jestem zakochana", ale raczej od razu "coś mną drgnęło" (haha dobrze, że nie jestem facetem bo te drgnięcie różnie można by interpretować ;P)
W opisanej przez Ciebie sytuacji nie doszukiwałabym się energii, ale postawiłabym pytanie, co się działo w ich związkach, że tak łatwo dali się omamić nową znajomością.
Kiedy w związku nie jest dobrze, jest rutyna, nuda, brak zainteresowania, wtedy każda nowa osoba, która tylko da nam okruszek atencji, staje się kimś więcej. I to jest naturalne.
Piszesz, że są małżeństwem 10 lat, to długo? Moje się posypało po 15 latach związku.
I tak, jestem sceptykiem, może brakuje mi empatii, ale nie wierzę w takie mistyczne przyciąganie. Kojarzy mi się to z filmem "Miasto Aniołów", gdzie ona wyczuwałą jego obecność.