Hej, potrzebuję świeżego spojrzenia na sytuację, dlatego piszę tutaj.
Jakiś czas temu poznałam gościa. On 23 lata, pracuje dość ciężko, bo po całym dniu w swojej pełnoetatowej pracy, idzie do kolejnej. Od samego początku była między nami ta "iskra", która sprawiała, że robiło mi się ciepło Ja pochodzę z dość zamożnej rodziny, jednak do wszystkiego co mam doszłam sama. On natomiast nie miał zbyt lekko w dzieciństwie, co mi zresztą powtarza od dawna. I teraz do sedna... od samego początku powtarzał, żę między nami jest przepaść i, że powinnam znaleźć sobie kogoś innego, kogoś z kasą, jednak mimo wszystko nadal się spotykaliśmy. Było kilka sytuacji, w których on powiedział coś co mnie bardzo zabolało, oczywiście przepraszał, mówił, że czasem nie kontroluje swoich słów, i w sumie wtedy jakoś dochodziliśmy do porozumienia i takie sytuacje się już nie powtarzały. W zeszłą sobotę byliśmy na wspólnej imprezie, ja dużo nie piję, on natomiast upił się strasznie... po pewnym czasie wraz z jego znajomymi wyszliśmy z domu (było około 2 rano). W drodze on i jego dwóch kolegów zaczęli zachowywać się jak jakieś piep**e zwierzęta. Kopali śmietniki, wydzierali się, przewracali znaki itp... rzucali się do innych... W pewnym momencie mój facet powiedział do mnie coś w stylu "co, podoba Ci się X"? (chodziło o jego kumpla), mówił głośno, ów kolega stał obok i się głupio uśmiechał... Nie wiem, ale byłam w lekkim szoku, powiedziałam, żeby przestał, coś odburknął i się zamknął. Szczerze, poczułam się jak jakaś ściera, facet, który podobno mnie kocha mówi coś takiego? Na następny dzień próbowałam z nim o tym rozmawiać, mówił, że był zazdrosny, bo dziwnie na jego kolegę spojrzałam, i przeprosił. Zrobił to jednak w taki sposób jakby się ze mnie nabijał, jakby nic takiego się nie stało. Kolejna sprawa jest taka, że ostatnio przeprowadziłam się do nowego mieszkania, on praktycznie codziennie u mnie nocuje, można to nazwać wspólnym mieszkaniem. Była rozmowa na temat rachunków i płaceniu na pół i powiedział czy mogłabym narazie do grudnia płacić za mieszkanie sama a on zacznie się dokładać od stycznia gdyż ma jakieś zobowiązania do spłacenia (chodzi o jego laptop na raty). Dodam, iż prowadzę własną firmę i pieniądze nie są u mnie problemem, jednak źle czuję się z tym, że on dorosły zarabiający facet nie będzie mi się dokładać do mieszkania, w którym nota bene mieszka!! Dziś myślę o tym, aby zakończyć naszą znajomość. Nie mogę przestać myśleć o jego słowach w zeszłą sobotę, o tym, że już kilka razy powiedział rzeczy, które były dla mnie bardzo bolesne. Za każdym razem potrafi obrócić wszystko tak abym to ja czuła się winna. Nie mam już pomysłu jak z nim rozmawiać, i coraz więcej myślę o tym aby to zakończyć .. a wasze opinie w tym temacie jakie są?