Od początku tak myślałam, ale i tak dobrze się bawię. Swoją drogą, smsy na komputerze? Ja jakaś zacofana technicznie jestem?
131 2019-04-04 17:31:05 Ostatnio edytowany przez czekoladazfigami (2019-04-04 17:31:33)
Gilotyna1988 napisał/a:Lady Loka napisał/a:No ale wiecie, on przecież ją KOCHA.
i z tej miłości wielkiej tak ją traktuje.
Ona też go KOCHA.
I z tej miłości wielkiej robi mu codzienne wypominki.Nie ma to jak miłość
Loka, przykładasz dużą wagę do tych jej ,,wypominek,, dupek ja oklamal. Jakby ją oklamal, że w przeszłości zaciągnął kredyt na pół banki i ona by mu te wypominki robiła to byłyby ok bo nie chodzi o sprawy byłych partnerek o czym zwykle się nie mówi,nie roztrząsa ,było.
Oklamal ja, nienawidzę kłamstw w związku ,w życiu w ogóle.
I też by mnie irytowało że ktoś w sprawie ważnej dla mnie ciał mnie w bambuko.Zatem, Autorko. Zajmij się sobą bo jesteś duża kobieta i zadbaj o swoją przyszłość.
Ale co to za różnica ile on tych partnerek miał? Gdybym już raz była zaręczona, to też pewnie nikomu bym o tym nie mówiłą, bo by to dla mnie było bolesne. Też mam książki z dedykacjami na szafce. No i co mam zrobić? Wywalić i kupić nowe? Bez jaj.
Facet traktuje ją jak służącą i to tutaj jest problem a nie w tym, że miał ileś tam partnerek.A Autorka nie ma problemu z tym, że wydaje kasę, że płaci za całe zakupy, że ona musi wszystko sprzątać.
Ona ma problem, bo może im kupował piżamy, a jej nie kupił! Ona nawet NIE WIE, co on tamtym kobietom kupował, ale i tak musi mu rzucić takim tekstem, bo przecież nie byłaby sobą, jakby mu codziennie tego nie wypomniała.Gilotyno, w takiej sytuacji, jak ona nie akceptuje kłamstwa na temat przeszłości i tak ją to boli, że nie potrafi z tym facetem żyć, to się człowiek rozwodzi w trybie natychmiastowym, a nie narzeka, że ma za mało seksu. Seksu z tym facetem, który tak ją okłamał? Ja nie wiem, ale gdybym miała takie podejście do kogoś jak ma autorka i gdyby tak mnie ktoś zranił, to seks z nim byłby ostatnią rzeczą, na którą miałabym ochotę. Tymczasem Autorka ma całkowicie odwrotnie i brak seksu na jej żądanie nakręca ją w tym wypominaniu mu, że przecież z tymi poprzednimi na pewno mógł, a z nią nie może, jak to tak może być!
Facet potrzebuje partnerki, a nie matki. Niech Autorka zacznie wymagać dzielenia się zakupami na pół, a nie dopiero wtedy jak jej się kasa skończy. Niech zacznie wymagać sprzątania, gotowania, prania itd. Niech facet zacznie robić koło siebie, ona nie jest jego darmową służącą.
A poza tym niech się dziewczyna zastanowi, czego tak naprawdę chce od życia. Czy chodzi o seks i z braku seksu wynikają jej bulwersy, czy chodzi jej tak naprawdę faktycznie o te kobiety i może trzeba się jednak zastanowić nad rozwodem.
Ale on mówi ze nie kochał, że się tak zaręczał, w sposób nieprzemyślany
Od początku tak myślałam, ale i tak dobrze się bawię. Swoją drogą, smsy na komputerze? Ja jakaś zacofana technicznie jestem?
Nie no on robi kopie zapasowe z telefonu. W zasiadzie na tym koputerze mozna znaleźć takie cuda z przeszłości, że głowa boli....
czekoladazfigami napisał/a:Od początku tak myślałam, ale i tak dobrze się bawię. Swoją drogą, smsy na komputerze? Ja jakaś zacofana technicznie jestem?
Nie no on robi kopie zapasowe z telefonu. W zasiadzie na tym koputerze mozna znaleźć takie cuda z przeszłości, że głowa boli....
To nie zmienia faktu, że nie powinnam zaglądać tak gdzie nie miałam zgody zaglądać
Lady Loka napisał/a:Gilotyna1988 napisał/a:Loka, przykładasz dużą wagę do tych jej ,,wypominek,, dupek ja oklamal. Jakby ją oklamal, że w przeszłości zaciągnął kredyt na pół banki i ona by mu te wypominki robiła to byłyby ok bo nie chodzi o sprawy byłych partnerek o czym zwykle się nie mówi,nie roztrząsa ,było.
Oklamal ja, nienawidzę kłamstw w związku ,w życiu w ogóle.
I też by mnie irytowało że ktoś w sprawie ważnej dla mnie ciał mnie w bambuko.Zatem, Autorko. Zajmij się sobą bo jesteś duża kobieta i zadbaj o swoją przyszłość.
Ale co to za różnica ile on tych partnerek miał? Gdybym już raz była zaręczona, to też pewnie nikomu bym o tym nie mówiłą, bo by to dla mnie było bolesne. Też mam książki z dedykacjami na szafce. No i co mam zrobić? Wywalić i kupić nowe? Bez jaj.
Facet traktuje ją jak służącą i to tutaj jest problem a nie w tym, że miał ileś tam partnerek.A Autorka nie ma problemu z tym, że wydaje kasę, że płaci za całe zakupy, że ona musi wszystko sprzątać.
Ona ma problem, bo może im kupował piżamy, a jej nie kupił! Ona nawet NIE WIE, co on tamtym kobietom kupował, ale i tak musi mu rzucić takim tekstem, bo przecież nie byłaby sobą, jakby mu codziennie tego nie wypomniała.Gilotyno, w takiej sytuacji, jak ona nie akceptuje kłamstwa na temat przeszłości i tak ją to boli, że nie potrafi z tym facetem żyć, to się człowiek rozwodzi w trybie natychmiastowym, a nie narzeka, że ma za mało seksu. Seksu z tym facetem, który tak ją okłamał? Ja nie wiem, ale gdybym miała takie podejście do kogoś jak ma autorka i gdyby tak mnie ktoś zranił, to seks z nim byłby ostatnią rzeczą, na którą miałabym ochotę. Tymczasem Autorka ma całkowicie odwrotnie i brak seksu na jej żądanie nakręca ją w tym wypominaniu mu, że przecież z tymi poprzednimi na pewno mógł, a z nią nie może, jak to tak może być!
Facet potrzebuje partnerki, a nie matki. Niech Autorka zacznie wymagać dzielenia się zakupami na pół, a nie dopiero wtedy jak jej się kasa skończy. Niech zacznie wymagać sprzątania, gotowania, prania itd. Niech facet zacznie robić koło siebie, ona nie jest jego darmową służącą.
A poza tym niech się dziewczyna zastanowi, czego tak naprawdę chce od życia. Czy chodzi o seks i z braku seksu wynikają jej bulwersy, czy chodzi jej tak naprawdę faktycznie o te kobiety i może trzeba się jednak zastanowić nad rozwodem.
Ale on mówi ze nie kochał, że się tak zaręczał, w sposób nieprzemyślany
albo ten wątek to jaja, albo zaliczasz maksima indolencji. jedno czy drugie, ja wysiadam.
agazaga napisał/a:Ale on mówi ze nie kochał, że się tak zaręczał, w sposób nieprzemyślany
albo ten wątek to jaja, albo zaliczasz maksima indolencji. jedno czy drugie, ja wysiadam.
Pomijając, że to oczywiste jaja - serio cieszysz się, że chciał żenić się bez miłości? Ja nie chciałabym faceta, który nie kochał swoich partnerek. Właśnie dlatego, że dla mnie też przeszłość jest ważna. Mąż przeżył beze mnie 25 lat dorosłego życia, więc zdążył być żonaty, mieć dziecko, narzeczone i partnerki. Bardzo mi się podoba, że je kochał, traktował poważnie i wszystkie szanuje do dziś. Dzięki temu wiedziałam, że jest porządny, szuka miłości i mogę mu zaufać. Brzydziłabym się np. casanovy latającego codziennie za inną, który chciał pannę tylko do łóżka, chodzącego na dziwki albo żyjącego z kimś, kogo nie kocha. Ale nie faceta, który miał normalne związki, bo się zakochał - obojętnie, ile ich było i ile trwały.
Ale mąż nie upycha zdjęć i karteczek od byłych w skarpetach, prezentów w lodówce, a pierścionków w ręcznikach Ma albumy, pokazuje zdjęcia z podróży, wiem co od kogo dostał. Dał mi pierścionek po ostatniej narzeczonej, żebym zrobiła z nim, co chcę. Nie wstydzi się, bo nie ma czego - dziwne, żeby przystojny, inteligentny, wartościowy i zamożny facet po 40 był sam. A ja cieszę się, że był szczęśliwy, gdy się jeszcze nie znaliśmy, bo - w przeciwieństwie do ciebie - mogę sobie na takie odczucia pozwolić. Bo dla mnie jego byłe nie są konkurencją i nie miały lepiej ode mnie. Mąż mnie kocha, rozpieszcza, sam utrzymuje dom i nie chcemy wychodzić z łóżka. No i nie jest bałaganiarzem, który wszędzie upycha śmieci sprzed 10 lat
Hehe To są kłamczuchy, eh faceci... Ja tam żadnemu nie wierzę jak mi za fajne rzeczy mówi. Jak mi mówi, że miał 10 dziewczyn i nie pamięta ile przygód jednonocnych, że czuje coś do mnie ale i do takiej tam jednej też, i w sumie trochę do takiej innej, ale dzisiaj możemy sobie coś fajnego dać... to w sumie wtedy wierzę. Takie to bardziej wiarygodne jest. Dlatego dużo się śmieję jak gadam z facetami. Są zabawni.
Co do tematu... przypomniał mi się hit dyskotek Shakira plus Beyonce „beautiful liar”.
Na czym bym się skupiła to:
1. Czy dobrze mi się z tym mężem żyje? Jak nie to ewakuacja.
2. Jak mogłabym wpłynąć na to aby facet robił sobie sam śniadania i mi czasami przy okazji, żeby było partnersko. Samej robić? O, nie!
3. Pilnować! Pilnować swoich dóbr jak mieszkanie czy dochody. Mężowi nic do tego, że żona coś ma. Nie dałabym się wmanewrować w jego głupie pomysły. Trzeba mieć łeb na karku.
Hehe
To są kłamczuchy, eh faceci... Ja tam żadnemu nie wierzę jak mi za fajne rzeczy mówi. Jak mi mówi, że miał 10 dziewczyn i nie pamięta ile przygód jednonocnych, że czuje coś do mnie ale i do takiej tam jednej też, i w sumie trochę do takiej innej, ale dzisiaj możemy sobie coś fajnego dać... to w sumie wtedy wierzę. Takie to bardziej wiarygodne jest.
Współczuję środowiska i doświadczeń. Chociaż ja w sumie z facetami nie miałam do czynienia, tylko z mężczyznami. A ludzie - kobiety i mężczyźni - o dziwo w większości są normalni i w miarę ułożeni.
Każdy z nas ma jakąś przeszłość i jakieś pamiątki, ale wydaje mi się, że on bardzo świadomie poupychał je w takich miejscach, żebyś na nie trafiała. Można przecież wszystko zebrać i schować do pudełka, a pudełko do szuflady czy na półkę w szafie. Można, ale on z jakiegoś powodu tego nie zrobił. Dziwi mnie jeszcze bardziej, że Tobie sprzedał jakąś wygodną dla siebie wersję swojej przeszłości, ale zupełnie nie zadbał o to, by była ona spójna z tym, co znajdujesz w mieszkaniu. Moim zdaniem opcje są dwie: albo jest kompletnym idiotą, albo - tu powtarzam - zrobił to z premedytacją.
Oczywiście zgadzam się z poprzednikami, że sama jego związkowa przeszłość jest Twoim najmniejszym problemem.
140 2019-04-05 03:11:35 Ostatnio edytowany przez Olinka (2019-04-05 13:02:45)
Czekolada z figami- faceci, mężczyźni, środowisko... chodzi mi o tych różnych ludzi z penisem między udami, wiesz o co chodzi Jeśli miałaś do czynienia z innymi... pewnie tak, bo mieszkamy gdzie indziej... to... to co? W Twoim regionie są inni niż na całej kuli ziemskiej? Pewnie tak... pewnie są wywyższeni, nie takie pospolite ludki z jakimi ja miałam przyjemność i z którymi się śmiałam do rozpuku nad wadami całego rodzaju ludzkiego... z różnych środowisk... tacy sami [moderatorka edycja]. Ty spotkałaś mężczyzn a ja wychowałam się wśród nich i wiem, świat byłby ubogi bez ich wad. Są tacy wadliwi... w sumie tak samo jak my kobiety
Ale na inny NIECO sposób.
Współczuć nie musisz, bo po co? Znajdź drugą, która ma tyle radości wśród nieradości i z uśmiechem na ryju bez tabletek i psychoterapii idzie przez najczarniejsze gówno życia... [treść obraźliwa - moderatorska edycja], tak w skrócie Nie imponują mi ułożeni ludzie... co to w ogóle znaczy? Wytresowani? Nudni jak flaki z olejem? Przewidywalni? Taki towar do wzięcia z atestem? A idź panna... nie po to żyję.
141 2019-04-05 06:50:23 Ostatnio edytowany przez M@r (2019-04-05 06:51:41)
Wiem, że nie chcesz być sama i ten lęk paraliżuje cię przed decyzją odejścia. On cię nie kocha. Jesteś mu potrzebna. Ty chcesz żeby ktoś cię kochał, ale w głębi serca nie chcesz żeby to był on mimo, że czasem jest fajnie.
Nie pytałaś gdy brałaś z nim ślub to i udzielać rady nie zamierzam ale proponuję obiektywnie ocenić waszą relację.
Zapytałam cię na trzeciej stronie, co tak naprawdę dzieje się w twoim domu, skoro specjalnie stoisz godzinami na przystankach autobusowych, tylko po to, by opóźnić powrót do domu.
Odpowiesz szczerze?
Nie dzieje się nic bardziej strasznego od tego, że czasami po prostu nie chce wrócić do domu, bo nie mogę na niego patrzeć. Tak było na samym początku, teraz już jest lepiej.
agazaga napisał/a:Lady Loka napisał/a:Ale co to za różnica ile on tych partnerek miał? Gdybym już raz była zaręczona, to też pewnie nikomu bym o tym nie mówiłą, bo by to dla mnie było bolesne. Też mam książki z dedykacjami na szafce. No i co mam zrobić? Wywalić i kupić nowe? Bez jaj.
Facet traktuje ją jak służącą i to tutaj jest problem a nie w tym, że miał ileś tam partnerek.A Autorka nie ma problemu z tym, że wydaje kasę, że płaci za całe zakupy, że ona musi wszystko sprzątać.
Ona ma problem, bo może im kupował piżamy, a jej nie kupił! Ona nawet NIE WIE, co on tamtym kobietom kupował, ale i tak musi mu rzucić takim tekstem, bo przecież nie byłaby sobą, jakby mu codziennie tego nie wypomniała.Gilotyno, w takiej sytuacji, jak ona nie akceptuje kłamstwa na temat przeszłości i tak ją to boli, że nie potrafi z tym facetem żyć, to się człowiek rozwodzi w trybie natychmiastowym, a nie narzeka, że ma za mało seksu. Seksu z tym facetem, który tak ją okłamał? Ja nie wiem, ale gdybym miała takie podejście do kogoś jak ma autorka i gdyby tak mnie ktoś zranił, to seks z nim byłby ostatnią rzeczą, na którą miałabym ochotę. Tymczasem Autorka ma całkowicie odwrotnie i brak seksu na jej żądanie nakręca ją w tym wypominaniu mu, że przecież z tymi poprzednimi na pewno mógł, a z nią nie może, jak to tak może być!
Facet potrzebuje partnerki, a nie matki. Niech Autorka zacznie wymagać dzielenia się zakupami na pół, a nie dopiero wtedy jak jej się kasa skończy. Niech zacznie wymagać sprzątania, gotowania, prania itd. Niech facet zacznie robić koło siebie, ona nie jest jego darmową służącą.
A poza tym niech się dziewczyna zastanowi, czego tak naprawdę chce od życia. Czy chodzi o seks i z braku seksu wynikają jej bulwersy, czy chodzi jej tak naprawdę faktycznie o te kobiety i może trzeba się jednak zastanowić nad rozwodem.
Ale on mówi ze nie kochał, że się tak zaręczał, w sposób nieprzemyślany
albo ten wątek to jaja, albo zaliczasz maksima indolencji. jedno czy drugie, ja wysiadam.
To wszystko to prawda...
Każdy z nas ma jakąś przeszłość i jakieś pamiątki, ale wydaje mi się, że on bardzo świadomie poupychał je w takich miejscach, żebyś na nie trafiała. Można przecież wszystko zebrać i schować do pudełka, a pudełko do szuflady czy na półkę w szafie. Można, ale on z jakiegoś powodu tego nie zrobił. Dziwi mnie jeszcze bardziej, że Tobie sprzedał jakąś wygodną dla siebie wersję swojej przeszłości, ale zupełnie nie zadbał o to, by była ona spójna z tym, co znajdujesz w mieszkaniu. Moim zdaniem opcje są dwie: albo jest kompletnym idiotą, albo - tu powtarzam - zrobił to z premedytacją.
Oczywiście zgadzam się z poprzednikami, że sama jego związkowa przeszłość jest Twoim najmniejszym problemem.
On twierdzi, że nie chciał o tym mówić bo się ze mna zaręczył planował ślub i nie chciał wracać do przeszłosci, a te wszystkie rzeczy w domu miał, bo nie zwracał na nie uwagi. A na przykład o zdjęciach z podróży mówi, że tak go to wszystko bolało, że nawet nie mógł zdjęć pousuwać z kompa, bo nie mógł na nie patrzeć.
prudencja napisał/a:agazaga napisał/a:Ale on mówi ze nie kochał, że się tak zaręczał, w sposób nieprzemyślany
albo ten wątek to jaja, albo zaliczasz maksima indolencji. jedno czy drugie, ja wysiadam.
Pomijając, że to oczywiste jaja - serio cieszysz się, że chciał żenić się bez miłości? Ja nie chciałabym faceta, który nie kochał swoich partnerek. Właśnie dlatego, że dla mnie też przeszłość jest ważna. Mąż przeżył beze mnie 25 lat dorosłego życia, więc zdążył być żonaty, mieć dziecko, narzeczone i partnerki. Bardzo mi się podoba, że je kochał, traktował poważnie i wszystkie szanuje do dziś. Dzięki temu wiedziałam, że jest porządny, szuka miłości i mogę mu zaufać. Brzydziłabym się np. casanovy latającego codziennie za inną, który chciał pannę tylko do łóżka, chodzącego na dziwki albo żyjącego z kimś, kogo nie kocha. Ale nie faceta, który miał normalne związki, bo się zakochał - obojętnie, ile ich było i ile trwały.
Ale mąż nie upycha zdjęć i karteczek od byłych w skarpetach, prezentów w lodówce, a pierścionków w ręcznikachMa albumy, pokazuje zdjęcia z podróży, wiem co od kogo dostał. Dał mi pierścionek po ostatniej narzeczonej, żebym zrobiła z nim, co chcę. Nie wstydzi się, bo nie ma czego - dziwne, żeby przystojny, inteligentny, wartościowy i zamożny facet po 40 był sam. A ja cieszę się, że był szczęśliwy, gdy się jeszcze nie znaliśmy, bo - w przeciwieństwie do ciebie - mogę sobie na takie odczucia pozwolić. Bo dla mnie jego byłe nie są konkurencją i nie miały lepiej ode mnie. Mąż mnie kocha, rozpieszcza, sam utrzymuje dom i nie chcemy wychodzić z łóżka. No i nie jest bałaganiarzem, który wszędzie upycha śmieci sprzed 10 lat
Generalnie Mój Mąż jest jedynakiem, wychowanym przez matkę terrorystkę i ojczyma, mówi ze po prostu szukał miłosci i pakował się w chore związki, toksyczne relacje i w zasadzie to tylko go sex z kimś trzymał bo wydawało mu sie ze kocha, ale nie kochał. A On bałaganiarzem też nie jest, wszystko ma bardzo pięknie poskładane. On też nie szukał dziewczyn na jedna noc, to wszystko to związki, roczne, pół roczne, trzyletnie, ośmioletnie, czteroletnie, do wyboru do koloru. Mówi, że nie szanował ich za bardzo bo nie kochał na prawdę, dopiero jak się nawrócił to zobaczył jaką wartość ma miłość , a jak mnie poznał to po prostu wiedział, że będę jego żoną, zanim byliśmy jeszcze razem i od razu przy pierwszej randce już mnie traktował jako przyszłą żone
Hehe
To są kłamczuchy, eh faceci... Ja tam żadnemu nie wierzę jak mi za fajne rzeczy mówi. Jak mi mówi, że miał 10 dziewczyn i nie pamięta ile przygód jednonocnych, że czuje coś do mnie ale i do takiej tam jednej też, i w sumie trochę do takiej innej, ale dzisiaj możemy sobie coś fajnego dać... to w sumie wtedy wierzę. Takie to bardziej wiarygodne jest. Dlatego dużo się śmieję jak gadam z facetami. Są zabawni.
Co do tematu... przypomniał mi się hit dyskotek Shakira plus Beyonce „beautiful liar”.
Na czym bym się skupiła to:
1. Czy dobrze mi się z tym mężem żyje? Jak nie to ewakuacja.
2. Jak mogłabym wpłynąć na to aby facet robił sobie sam śniadania i mi czasami przy okazji, żeby było partnersko. Samej robić? O, nie!
3. Pilnować! Pilnować swoich dóbr jak mieszkanie czy dochody. Mężowi nic do tego, że żona coś ma. Nie dałabym się wmanewrować w jego głupie pomysły. Trzeba mieć łeb na karku.
No on niby miał 5, ale bez zabezpieczania tylko jedna i tylko tą jedną liczył i o niej mi powiedział na początku. Przygód jedno nocnych podobno nie miał.
Gdyby nie to, że generalnie ja prawie wszystko muszę posprzątać, ugotować itd. bo on nie ma czasu/siły itd, i gdy sie nie kłócimy on ma dla mnie czas to nie jest tak źle
Czasami uda mi sie na niego wpłynąć i poodkurza, albo zajmie się zmywarką
A mieszkania nie sprzedam, bo to był wtedy jak je kupowałam dorobek mojego życia, kupiłam je sama zaraz po studiach i nie sprzedam, przynajmniej przez najbliższe lata.
JadziaNieMadzia napisał/a:Hehe
To są kłamczuchy, eh faceci... Ja tam żadnemu nie wierzę jak mi za fajne rzeczy mówi. Jak mi mówi, że miał 10 dziewczyn i nie pamięta ile przygód jednonocnych, że czuje coś do mnie ale i do takiej tam jednej też, i w sumie trochę do takiej innej, ale dzisiaj możemy sobie coś fajnego dać... to w sumie wtedy wierzę. Takie to bardziej wiarygodne jest.
Współczuję środowiska i doświadczeń. Chociaż ja w sumie z facetami nie miałam do czynienia, tylko z mężczyznami. A ludzie - kobiety i mężczyźni - o dziwo w większości są normalni i w miarę ułożeni.
Ja też dotychczas spotykałam do jakiś relacji mężczyzn, ale generalnie bardzo dużo spotkałam takich facetów co mnie tylko do łóżka chceli zaciągnąć... i jakoś bardzo na takich uważałam zawsze
zajmie się zmywarką
Nic, tylko po stopach takiego robotnego gościa całować
... zabrakło mi słów normalnie.
Ale to znaczy, że podniecasz go co 48h? I dla tego kochacie się 5x w miesiącu, żeby nie codziennie.Wibrator, język i paluszki w gre nie wchodzą?
To znaczy, że mężczyźnie pożądanie opada i wzrasta, a jakby cos było dzisiaj, to jutro już sie tak nie chce, dopiero zaczyna się chcieć pojutrze.
O przepraszam pomyliłam sie z marcu moze było 7 razy.
Nie, wibrator, język i paluszki w gre nie wchodzą
150 2019-04-05 09:49:11 Ostatnio edytowany przez czekoladazfigami (2019-04-05 10:21:31)
Czekolada z figami- faceci, mężczyźni, środowisko... chodzi mi o tych różnych ludzi z penisem między udami, wiesz o co chodzi
Jeśli miałaś do czynienia z innymi... pewnie tak, bo mieszkamy gdzie indziej... to... to co? W Twoim regionie są inni niż na całej kuli ziemskiej? Pewnie tak... pewnie są wywyższeni, nie takie pospolite ludki z jakimi ja miałam przyjemność i z którymi się śmiałam do rozpuku nad wadami całego rodzaju ludzkiego... z różnych środowisk... tacy sami [moderatorska edycja]. Ty spotkałaś mężczyzn a ja wychowałam się wśród nich i wiem, świat byłby ubogi bez ich wad. Są tacy wadliwi... w sumie tak samo jak my kobiety
Ale na inny NIECO sposób.
Współczuć nie musisz, bo po co? Znajdź drugą, która ma tyle radości wśród nieradości i z uśmiechem na ryju bez tabletek i psychoterapii idzie przez najczarniejsze gówno życia... [treść obraźliwa - moderatorska edycja], tak w skrócieNie imponują mi ułożeni ludzie... co to w ogóle znaczy? Wytresowani? Nudni jak flaki z olejem? Przewidywalni? Taki towar do wzięcia z atestem? A idź panna... nie po to żyję.
A coż to za dialekt i czy można prosić o tłumaczenie na nieco bardziej standardową polszczyznę?
agazaga napisał/a:zajmie się zmywarką
Nic, tylko po stopach takiego robotnego gościa całować
...no tak, ale to raczej on woli mnie dosłownie całować po stopach... szkoda że tak rzadko... pakuje zmywarkę i mnie całuje po stopach...
Zdecyduj się wobec tego, czy on Cię całuje po stopach i współdzieli z Tobą obowiązki domowe, czy raczej tak jak pisałaś wcześniej - traktuje Cię zimno i okazuje totalny brak zainteresowania ?
Rozumiem, że się dobrze bawisz, ale kolejnego trollowego wątku zupełnie nam tu nie potrzeba.
Zdecyduj się wobec tego, czy on Cię całuje po stopach i współdzieli z Tobą obowiązki domowe, czy raczej tak jak pisałaś wcześniej - traktuje Cię zimno i okazuje totalny brak zainteresowania ?
Rozumiem, że się dobrze bawisz, ale kolejnego trollowego wątku zupełnie nam tu nie potrzeba.
Ja nie troluje, po prostu, jak czasami jest dobrze między nami to jest bardzo dobrze, ale generalnie to jest kiepsko i naprawde nie bawiłaby mnie taka zabawa o jaką mnie podejrzewasz.
Poza tym te wszystkie kobiety jego życia spędzaja mi sen z powiek
Bardzo rzadko się zdarza, że uważam któryś z wątków za dzieło trolla, ale w tym przypadku poważnie się nad tym zastanawiam. To nie może być prawda, żeby ktoś taki istniał w realu...
Bardzo rzadko się zdarza, że uważam któryś z wątków za dzieło trolla, ale w tym przypadku poważnie się nad tym zastanawiam. To nie może być prawda, żeby ktoś taki istniał w realu...
Nie rozumiem, ktoś taki jak ja, czy ktoś taki jak mój mąż?
Dziewczyny, ja sama w to nie wierze, nie potrafię rozgryźć tego faceta. Nie wiem czy on mnie kocha, nie wiem co właściwie teraz jest między nami.
Na prawdę myślicie, że zarejestrowałam się wczoraj na forum i opisałam tą całą historię, bo mnie fantazja ponosi?
Ja po prostu nie wiem co się dzieje ze mną przed ślubem byłam inny człowiekiem, a teraz jestem wrakiem. Szukam pomocy wszędzie bo nie potrafię funkcjonować.
Twój mąż tu nie pisze, nie znam jego wersji wydarzeń, mam na myśli Ciebie.
Agazaga, zapoznając się z regulaminem wiedziałabyś, że umieszczanie postów jeden pod drugim stanowi wyraźne jego złamanie, a jednak robisz to nagminnie. Jeśli chcesz coś do swojej wypowiedzi dopisać, użyj, proszę, funkcji 'edytuj', która znajduje się po prawej stronie każdego z Twoich postów.
Z pozdrowieniami, Olinka
Agazaga, zapoznając się z regulaminem wiedziałabyś, że umieszczanie postów jeden pod drugim stanowi wyraźne jego złamanie, a jednak robisz to nagminnie. Jeśli chcesz coś do swojej wypowiedzi dopisać, użyj, proszę, funkcji 'edytuj', która znajduje się po prawej stronie każdego z Twoich postów.
Z pozdrowieniami, Olinka
Przepraszam to z powodu wielkich emocji, które mi towarzyszą
160 2019-04-05 13:19:40 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2019-04-05 13:21:28)
Nie rozumiem jednego... po co Ty za niego wyszłaś, jak on Ci nie odpowiada w żadnej dziedzinie?
Masakra.
Nie gniewaj się, ale masz fanatyczne podejście do religii, związku i seksu w związku. Moim zdaniem powinnaś skorzystać z pomocy terapeuty.
Dziewczyny, ja sama w to nie wierze, nie potrafię rozgryźć tego faceta. Nie wiem czy on mnie kocha, nie wiem co właściwie teraz jest między nami.
Na prawdę myślicie, że zarejestrowałam się wczoraj na forum i opisałam tą całą historię, bo mnie fantazja ponosi?
Ja po prostu nie wiem co się dzieje ze mną przed ślubem byłam inny człowiekiem, a teraz jestem wrakiem. Szukam pomocy wszędzie bo nie potrafię funkcjonować.
Po pierwsze - szukasz i oczekujesz rzeczy niemożliwych.
Bo chcesz wymazać całą przeszłość swojego męża, jakąkolwiek by nie była i zastąpić ją szarą plamą kilkudziesięciu lat, podczas których jego życie było wyłącznie oczekiwaniem na to, aż pozna Ciebie.
Tymczasem, jest to niemożliwe. Cokolwiek się stało w Twoim, czy w jego życiu w przeszłości - to się nie odstanie.
Po drugie - zastanawiający jest dla mnie fakt, że w ogóle nie komunikujesz się z mężem. Bynajmniej z tego co piszesz można wyciągnąć taki wniosek.
Pytasz na forum, czy mąż Cię kocha, i co właściwie jest między Wami, zamiast po prostu zapytać jego o to.
Masz przedziwny sposób prowadzenia dialogu, który polega na tym, że rzucasz w zasadzie kilka poszczególnych, sprzecznych ze sobą słówek, a resztę pozostawiasz w domyśle.
O ile rozmawiasz w taki sposób również ze swoim mężem, nie dziwi mnie zupełnie fakt, że on Cię zupełnie nie rozumie.
Ale jak można nie mieć czystej jasności w temacie, kiedy facet Cię otwarcie olewa i uważa za bezpłatną pomoc domową???Trzeba nie mieć nawet dwóch komórek mózgowych obijających się pomiędzy uszami, żeby mieć jakiekolwiek wątpliwości.
Albo być zdesperowaną babą, która uczepiła się portek.
Albo trolem
On twierdzi, że nie chciał o tym mówić bo się ze mna zaręczył planował ślub i nie chciał wracać do przeszłosci, a te wszystkie rzeczy w domu miał, bo nie zwracał na nie uwagi. A na przykład o zdjęciach z podróży mówi, że tak go to wszystko bolało, że nawet nie mógł zdjęć pousuwać z kompa, bo nie mógł na nie patrzeć.
Taaak, a świstak siedzi i zawija je w te sreberka...
Serio wierzysz, że 42 letni facet, który właśnie się ożenił, po poprzednich związkach wciąż ma taką traumę, że nie potrafi uporządkować rzeczy po byłych? Załóżmy jednak, że było/jest tak naprawdę, to wtedy z całą pewnością można uznać, że on wyraźnie tamtego etapu jeszcze za sobą nie zamknął, a jeśli tak, to w ogóle nie powinien wiązać się z Tobą.
I teraz albo naprawdę doskonale bawisz się naszym, albo jesteś do kwadratu naiwna wierząc we wszystko co od niego słyszysz, albo z jego psychiką jest coś bardzo nie tak. Dla mnie żadna z tych opcji nie brzmi dobrze.
Nie rozumiem jednego... po co Ty za niego wyszłaś, jak on Ci nie odpowiada w żadnej dziedzinie?
Masakra.
Nie gniewaj się, ale masz fanatyczne podejście do religii, związku i seksu w związku. Moim zdaniem powinnaś skorzystać z pomocy terapeuty.
Ale ja nie napisałam nigdzie, że nie odpowiadał mi w żadnej dziedzinie, napisałam, że jest bardzo mądry, inteligentny, przystojny, przed ślubem bardzo się o mnie troszczył, po prostu zakochałam się, bo własnie był jak mężczyzna marzeń. Wszystko Np to ze mnie okłamał na temat przeszłości, czy np to że miał 3 narzeczone, czy to, że kilka lat chodził na terapię to ze z kimś mieszkał, to wyszło dopiero po ślubie.
A na terapie zaczęłam własnie chodzić
165 2019-04-05 13:45:47 Ostatnio edytowany przez IsaBella77 (2019-04-05 13:51:24)
agazaga napisał/a:Dziewczyny, ja sama w to nie wierze, nie potrafię rozgryźć tego faceta. Nie wiem czy on mnie kocha, nie wiem co właściwie teraz jest między nami.
Na prawdę myślicie, że zarejestrowałam się wczoraj na forum i opisałam tą całą historię, bo mnie fantazja ponosi?
Ja po prostu nie wiem co się dzieje ze mną przed ślubem byłam inny człowiekiem, a teraz jestem wrakiem. Szukam pomocy wszędzie bo nie potrafię funkcjonować.Po pierwsze - szukasz i oczekujesz rzeczy niemożliwych.
Bo chcesz wymazać całą przeszłość swojego męża, jakąkolwiek by nie była i zastąpić ją szarą plamą kilkudziesięciu lat, podczas których jego życie było wyłącznie oczekiwaniem na to, aż pozna Ciebie.
Tymczasem, jest to niemożliwe. Cokolwiek się stało w Twoim, czy w jego życiu w przeszłości - to się nie odstanie.Po drugie - zastanawiający jest dla mnie fakt, że w ogóle nie komunikujesz się z mężem. Bynajmniej z tego co piszesz można wyciągnąć taki wniosek.
Pytasz na forum, czy mąż Cię kocha, i co właściwie jest między Wami, zamiast po prostu zapytać jego o to.
Masz przedziwny sposób prowadzenia dialogu, który polega na tym, że rzucasz w zasadzie kilka poszczególnych, sprzecznych ze sobą słówek, a resztę pozostawiasz w domyśle.
O ile rozmawiasz w taki sposób również ze swoim mężem, nie dziwi mnie zupełnie fakt, że on Cię zupełnie nie rozumie.
Komunikuje się z nim, nie raz rozmawialiśmy, ale on jest raz bardzo przy mnie a raz taki zimno i obojętny, że słabo się robi, a przede wszystkim myśli w większości sytuacji o sobie, a potem dopiero o mnie
Generalnie, mówi mi, ze jego życie było jednym wielkim cierpieniem z powodu rozbitej rodziny, braku ojca itd., że na siłę szukał szczęścia, ale nie mógł go nigdzie znaleźć. Teraz już wszystkie rzeczy powywalał. A zdjęcia z komputera z byłymi sama powywalałam, juz dawno, nie wiem czy się zorientował, czy nie, ale nie było żadnej awantury na ten temat
I znowu mi się przypomina powiedzenie "Facet może sobie być jaki chce, bo kobieta i tak kocha swoje wyobrażenie o nim". Ale z czasem przychodzi otrzeźwienie.
Agazaga, po raz drugi i ostatni proszę, żebyś nie ignorowała regulaminu zrzucając to na karb emocji. Uprzedzam, że każda cierpliwość ma swoje granice, moja także, dlatego jeśli raz jeszcze zlekceważysz moderatorską prośbę, otrzymasz ostrzeżenie. Używanie funkcji "edytuj" naprawdę nie jest trudne, zaś słowo "przepraszam" wypowiadane po to tylko, by po raz kolejny zrobić dokładnie to samo, zupełnie mija się z celem.
Z pozdrowieniami, Olinka
Od kilku miesięcy mam życiowy problem.
Wyszłam za mąż i wtedy rozpoczął sie największy problem mojego życia. Związałam się z facetem kilkanaście lat ode mnie starszym. On jest już grubo po czterdziestce.
Co nieco dopytywałam o jego przeszłość, ale generalnie był bardzo małomówny w odniesieniu do tych spraw. Dla mnie jednak to było naprawdę szalenie istotne. Jak to jest że taki facet nie ożenił się wcześniej skoro jak mówił tak bardzo chciał mieć żone. Powiedział mi kiedyś, że dwa razy był bardzo blisko małżeństwa, ale się nie zdecydował. Po tym jak mnie się oświadczył zapytałam czy wczesniej miał narzeczone, zapytałam go czy dwie, i on to potwierdził. To był dla mnie jasny sygnał, że ma poważna przeszłość za sobą i nie chciałam za bardzo w takie układy wchodzić. Ale to był naprawdę super facet i trudno było tak po prostu się rozstać. Tym bardziej ze on nie naruszał za bardzo mojej przestrzeni także tej intymnej. U mnie wchodziły też sprawy światopoglądowe, jestem chrześcijanką i ważna była dla mnie kwestia niekochania się przed ślubem. On też tak deklarował, ale jak sam twierdził nawrócił się kilka lat wcześniej, a przedtem miał problemy z dziedzinie "czystości". Ok kto tam nie miał problemów. Tym bardziej, że ja będąc na studiach też byłam z jednym chłopakiem i poszliśmy na całość. Ale generalnie taki układ mi nie pasował, bardzo zbliżyłam się potem do kościoła i w zasadzie to jeden psycholog chrześcijański wyciągnął mnie z dna depresji i znalazłam swój pokój i Bogu i tak chciałam żyć. On też to deklarował.
No ale pozostaje przeszłość. Ja chciałam być transparentna i powiedziałam mu o mojej "przygodzie" On stwierdził, że raz z jedną osobą tez popełnił ten błąd. Raz to raz, w końcu kto nie popełnia błędów. Ale generalnie coś mi tu nie pasowało, że jak raz, a był w tylu związkach. Ale zapewniał mnie, że tak własnie było, że owszem była w jego życiu nieczystość, ale tak bardzo w życiu nie nagrzeszył. Co się robi z takimi słowami od człowieka, którego sie kocha i który własnie poprosił cie o rękę, ja uwierzyłam. Przed ślubem też pytałam czy z kimś mieszkał - nie mieszkał, dawno w innymi mieszkaniu ktoś zostawał na noc, ale w tym nigdy nikt.
Po ślubie wprowadziłam się do jego mieszkania. Pierwszej nocy zapytałam czy z kimś spał w tym łóżku, zapewniał, że nie. Miałam się tam czuć jak u siebie, ale... w kuchni w szafce było pudełeczko po pierścionku zaręczynowym. Między książkami były zdjęcia z byłymi. W książkach były dedykacje i karteczki od ukochanych, kubki dla Ukochanego, w innym miejscu znowu pudełeczko na pierścionek, tym razem z zawartością. Na jakiejś szafce na wierzchu były karty pokładowe z wyjazdów wakacyjnych z innymi, karteczki - pomoce w kursie przedmałżeńskim. To było tak po prostu nie schowane, można było to dostrzec zwyczajnie w bez żadnej uwagi. Skoro tak wszystko leżało to co by było gdybym otworzyła szufladę - znowu jakieś pamiątki, zdjęcia, karty pokładowe z wyjazdów wakacyjnych, wiele nazwisk się powtarzało, a kilka było pojedynczych. Naliczyłam ok 10 rożnych nazwisk. Zacząłem podpytywać. Co chwile wychodziły nowe rzeczy. Na początku, że narzeczonych było więcej, tylko ja przekręciłam, że chodził wiele lat na terapie, że wozi ze sobą jakieś historie choroby nerek, o której nie wiedziałam (podobno jest już zdrowy dlatego nie powiedział).
To mnie całkowicie zaczęło rozwalać. Wprowadziłam się do innego mieszkania, miałam rozpakowywać swoje rzeczy, a tu co chwile wychodzą nowe kwiatki. Pracowałam zazwyczaj zdalnie, bo przeprowadziłam się na jakieś obrzeża wielkiego miasta prawie z centrum, nagle dojazd gdziekolwiek zajmował mi ponad godzinę. Prawie każdego dnia byłam w domu niemal całkowicie sparaliżowana, tym bardziej, że mój mąż traktował mnie wtedy jakbym miała być jego służąca, a nie żoną. Wieczorami jak on wracał z pracy to ja wychodziłam na spacer i godzinami siedziałam na przystankach, żeby tylko z nim nie być. Ja się chciałam kochać, a on był cały czas zmęczony. Mówił, że ubieram się nieseksownie i on jest na mnie zły i nie może. To budziło coraz większą moją frustrację tym bardziej ze co chwile znajdowałam jakieś pamiątki po ex. Zaczęłam kopać w mieszkaniu. Znalazłam w jego komputerze smsy z 10 lat. Jasno z nich wynikało, że przynajmniej przez kilka lat kochał się z tymi kobietami na całego, że z każdą planował ślub i dzieci, co chwile wyjeżdżał na egzotyczne wakacje. Każda byla kobietą jego marzeń.
Tak dopytywałam, że się do wszystkiego przyznał, sam wszystko opowiedział. Tylko twierdzi, że sex z zabezpieczaniem, to nie sex, że poza tym on z prezerwatywą nie mógł bo od razu mu więdł, a poza tym ich było tylko 3. Dlatego niby powiedział prawdę, ze z jedną bo z jedną się w ogole nie zabezpieczał, a ten raz to jeden przypadek, Teraz okazało się, że jednak ich było 5.
On jednak twierdzi, że to wszystko robił z samotności, że sex traktował jak sport, że niby się oświadczał, a to wszystko było nieprzemyślane, że tylko mnie kocha. Że się nawrócił i czuje obrzydzenie do tego bo było. Ale ja totalnie ześwirowałam, to że nie powiedział mi prawdy cholernie boli, a wiem że nie związałabym się z nim jakbym wiedziała to wszystko, dlatego dopytywałam na początku zebym miała jasność w co wchodzę. I niby to teraz akceptuje niby z tym zyje, ale przy byle okazji wymiękam i rzucam w niego tym, że miał tyle kobiet, a ja nie potrafie z tym życ. Kilka razy juz podejmowaliśmy decyzje o rozstaniu, ale jakoś tak nas do siebie ciągnie jednak, ale ta przeszłość mnie prześladuje i znowu wyciągam. Tym bardziej, ze on mi nic nie pomaga, ja mam wszystko zrobić łacznie z przygotowaniem mu śniadania zanim wyjdę do pracy, bo jak nie to potem jest awantura, mam przynosić zakupy do domu jadąc autobusem, bo on nie ma jak zaparkować jak jedzie samochodem itd. Ja mam wszystko wysprzątać w domu, a on może nic nie robić, bo on zarabia na dom. I zarabia 5 razy wiecej ode mnie, ale często jak trzeba zapłacić za zakupy, to on mówi mi przy kasie żebym ja zapłaciła, bo on coś tam. Utrzymuje nas zeby nie było i często płaci, ale najpierw chce u mnie wyzerowac konto a potem dopiero od siebie. Kupił mi samochód i zapłacił ileś tam tysięcy za niego, ale to ja miałam zatankować bo on nie ma.
Kocham go ale nie mam siły z nim zyć. Co chwile maniakalnie dobijam siebie jego przeszłością, a potem dobijam też jego bo nie mogę sobie z tym poradzić.
--
Kawaler po 40-tce zawsze był, jest i będzie "dziwolągiem" ponieważ : ma swoje przyzwyczajenia, nawyki, nie umie żyć w gronie bo ciągle czuje się wolnym człowiekiem,nikt go nie nauczył inaczej żyć. Teraz masz pretensje i to do niego ,no nie wiem czy nie powinnaś mieć do siebie, bo zanim zdecydowałaś się za niego wyjść za mąż należało dowiedzieć się o nim wszystkiego przed ślubem,a nie już po.Jest takie powiedzenie : " widziały gały co brały " i jest jeszcze jedno powiedzenie dosyć istotne "co było,a nie jest nie pisze się w rejestr" to, że on kiedyś miał wiele kobiet,to było kiedyś,teraz jesteś Ty i to poślubiona.Jeśli chcesz z nim być musisz szczerze porozmawiać, a przede wszystkim wyrzucić z siebie to co leży Tobie na wątrobie .Jeszcze nigdy nic samo się nie rozwiązało,żaden problem.Szczera rozmowa załatwi tę sprawę albo w jedną, albo w drugą stronę.Nie ma co się szarpać i niszczyć własnego zdrowia. Powodzenia.
Po pierwsze pan jest po 40 i to jest wiek kiedy libido zaczyna spadać. Jesteś na tyle niedoświadczona,ze pozwalasz sie o to obwiniać.
Po drugie prawdopodobnym jest ,ze z jego strony Wasze małżeństwo jest czystą kalkulacją .Mam tu na myśli jego domniemane myślenie: młoda jest - urobi się .Góruję nad nią finansami .Może dziecko mi urodzi?wszelkie gospodarcze sprawy /prowadzenie domu/ dla jedynaka z pozycją zawodową i kasą.
Niepokojący jest brak jasnych ustaleń co do ponoszonych wydatków na utrzymanie domu .Kto oplaca mieszkanie?
O ile nie jesteś trollem....to jak na 30 letnią panią jesteś słodko naiwna i zyjąca na jakiejś dziwnej planecie. Poznaliście się na gruncie zawodowym?
agazaga napisał/a:Od kilku miesięcy mam życiowy problem.
Wyszłam za mąż i wtedy rozpoczął sie największy problem mojego życia. Związałam się z facetem kilkanaście lat ode mnie starszym. On jest już grubo po czterdziestce.
Co nieco dopytywałam o jego przeszłość, ale generalnie był bardzo małomówny w odniesieniu do tych spraw. Dla mnie jednak to było naprawdę szalenie istotne. Jak to jest że taki facet nie ożenił się wcześniej skoro jak mówił tak bardzo chciał mieć żone. Powiedział mi kiedyś, że dwa razy był bardzo blisko małżeństwa, ale się nie zdecydował. Po tym jak mnie się oświadczył zapytałam czy wczesniej miał narzeczone, zapytałam go czy dwie, i on to potwierdził. To był dla mnie jasny sygnał, że ma poważna przeszłość za sobą i nie chciałam za bardzo w takie układy wchodzić. Ale to był naprawdę super facet i trudno było tak po prostu się rozstać. Tym bardziej ze on nie naruszał za bardzo mojej przestrzeni także tej intymnej. U mnie wchodziły też sprawy światopoglądowe, jestem chrześcijanką i ważna była dla mnie kwestia niekochania się przed ślubem. On też tak deklarował, ale jak sam twierdził nawrócił się kilka lat wcześniej, a przedtem miał problemy z dziedzinie "czystości". Ok kto tam nie miał problemów. Tym bardziej, że ja będąc na studiach też byłam z jednym chłopakiem i poszliśmy na całość. Ale generalnie taki układ mi nie pasował, bardzo zbliżyłam się potem do kościoła i w zasadzie to jeden psycholog chrześcijański wyciągnął mnie z dna depresji i znalazłam swój pokój i Bogu i tak chciałam żyć. On też to deklarował.
No ale pozostaje przeszłość. Ja chciałam być transparentna i powiedziałam mu o mojej "przygodzie" On stwierdził, że raz z jedną osobą tez popełnił ten błąd. Raz to raz, w końcu kto nie popełnia błędów. Ale generalnie coś mi tu nie pasowało, że jak raz, a był w tylu związkach. Ale zapewniał mnie, że tak własnie było, że owszem była w jego życiu nieczystość, ale tak bardzo w życiu nie nagrzeszył. Co się robi z takimi słowami od człowieka, którego sie kocha i który własnie poprosił cie o rękę, ja uwierzyłam. Przed ślubem też pytałam czy z kimś mieszkał - nie mieszkał, dawno w innymi mieszkaniu ktoś zostawał na noc, ale w tym nigdy nikt.
Po ślubie wprowadziłam się do jego mieszkania. Pierwszej nocy zapytałam czy z kimś spał w tym łóżku, zapewniał, że nie. Miałam się tam czuć jak u siebie, ale... w kuchni w szafce było pudełeczko po pierścionku zaręczynowym. Między książkami były zdjęcia z byłymi. W książkach były dedykacje i karteczki od ukochanych, kubki dla Ukochanego, w innym miejscu znowu pudełeczko na pierścionek, tym razem z zawartością. Na jakiejś szafce na wierzchu były karty pokładowe z wyjazdów wakacyjnych z innymi, karteczki - pomoce w kursie przedmałżeńskim. To było tak po prostu nie schowane, można było to dostrzec zwyczajnie w bez żadnej uwagi. Skoro tak wszystko leżało to co by było gdybym otworzyła szufladę - znowu jakieś pamiątki, zdjęcia, karty pokładowe z wyjazdów wakacyjnych, wiele nazwisk się powtarzało, a kilka było pojedynczych. Naliczyłam ok 10 rożnych nazwisk. Zacząłem podpytywać. Co chwile wychodziły nowe rzeczy. Na początku, że narzeczonych było więcej, tylko ja przekręciłam, że chodził wiele lat na terapie, że wozi ze sobą jakieś historie choroby nerek, o której nie wiedziałam (podobno jest już zdrowy dlatego nie powiedział).
To mnie całkowicie zaczęło rozwalać. Wprowadziłam się do innego mieszkania, miałam rozpakowywać swoje rzeczy, a tu co chwile wychodzą nowe kwiatki. Pracowałam zazwyczaj zdalnie, bo przeprowadziłam się na jakieś obrzeża wielkiego miasta prawie z centrum, nagle dojazd gdziekolwiek zajmował mi ponad godzinę. Prawie każdego dnia byłam w domu niemal całkowicie sparaliżowana, tym bardziej, że mój mąż traktował mnie wtedy jakbym miała być jego służąca, a nie żoną. Wieczorami jak on wracał z pracy to ja wychodziłam na spacer i godzinami siedziałam na przystankach, żeby tylko z nim nie być. Ja się chciałam kochać, a on był cały czas zmęczony. Mówił, że ubieram się nieseksownie i on jest na mnie zły i nie może. To budziło coraz większą moją frustrację tym bardziej ze co chwile znajdowałam jakieś pamiątki po ex. Zaczęłam kopać w mieszkaniu. Znalazłam w jego komputerze smsy z 10 lat. Jasno z nich wynikało, że przynajmniej przez kilka lat kochał się z tymi kobietami na całego, że z każdą planował ślub i dzieci, co chwile wyjeżdżał na egzotyczne wakacje. Każda byla kobietą jego marzeń.
Tak dopytywałam, że się do wszystkiego przyznał, sam wszystko opowiedział. Tylko twierdzi, że sex z zabezpieczaniem, to nie sex, że poza tym on z prezerwatywą nie mógł bo od razu mu więdł, a poza tym ich było tylko 3. Dlatego niby powiedział prawdę, ze z jedną bo z jedną się w ogole nie zabezpieczał, a ten raz to jeden przypadek, Teraz okazało się, że jednak ich było 5.
On jednak twierdzi, że to wszystko robił z samotności, że sex traktował jak sport, że niby się oświadczał, a to wszystko było nieprzemyślane, że tylko mnie kocha. Że się nawrócił i czuje obrzydzenie do tego bo było. Ale ja totalnie ześwirowałam, to że nie powiedział mi prawdy cholernie boli, a wiem że nie związałabym się z nim jakbym wiedziała to wszystko, dlatego dopytywałam na początku zebym miała jasność w co wchodzę. I niby to teraz akceptuje niby z tym zyje, ale przy byle okazji wymiękam i rzucam w niego tym, że miał tyle kobiet, a ja nie potrafie z tym życ. Kilka razy juz podejmowaliśmy decyzje o rozstaniu, ale jakoś tak nas do siebie ciągnie jednak, ale ta przeszłość mnie prześladuje i znowu wyciągam. Tym bardziej, ze on mi nic nie pomaga, ja mam wszystko zrobić łacznie z przygotowaniem mu śniadania zanim wyjdę do pracy, bo jak nie to potem jest awantura, mam przynosić zakupy do domu jadąc autobusem, bo on nie ma jak zaparkować jak jedzie samochodem itd. Ja mam wszystko wysprzątać w domu, a on może nic nie robić, bo on zarabia na dom. I zarabia 5 razy wiecej ode mnie, ale często jak trzeba zapłacić za zakupy, to on mówi mi przy kasie żebym ja zapłaciła, bo on coś tam. Utrzymuje nas zeby nie było i często płaci, ale najpierw chce u mnie wyzerowac konto a potem dopiero od siebie. Kupił mi samochód i zapłacił ileś tam tysięcy za niego, ale to ja miałam zatankować bo on nie ma.
Kocham go ale nie mam siły z nim zyć. Co chwile maniakalnie dobijam siebie jego przeszłością, a potem dobijam też jego bo nie mogę sobie z tym poradzić.
--
Kawaler po 40-tce zawsze był, jest i będzie "dziwolągiem" ponieważ : ma swoje przyzwyczajenia, nawyki, nie umie żyć w gronie bo ciągle czuje się wolnym człowiekiem,nikt go nie nauczył inaczej żyć. Teraz masz pretensje i to do niego ,no nie wiem czy nie powinnaś mieć do siebie, bo zanim zdecydowałaś się za niego wyjść za mąż należało dowiedzieć się o nim wszystkiego przed ślubem,a nie już po.Jest takie powiedzenie : " widziały gały co brały " i jest jeszcze jedno powiedzenie dosyć istotne "co było,a nie jest nie pisze się w rejestr" to, że on kiedyś miał wiele kobiet,to było kiedyś,teraz jesteś Ty i to poślubiona.Jeśli chcesz z nim być musisz szczerze porozmawiać, a przede wszystkim wyrzucić z siebie to co leży Tobie na wątrobie .Jeszcze nigdy nic samo się nie rozwiązało,żaden problem.Szczera rozmowa załatwi tę sprawę albo w jedną, albo w drugą stronę.Nie ma co się szarpać i niszczyć własnego zdrowia. Powodzenia.
No ale właśnie ja chciałam się dowiedzieć wszystkiego przed ślubem, a on mnie okłamał. Już nie raz mówiłam mu co mi leży na wątrobie, ale on kompletnie mnie nie rozumie, bo niby powiedział mi co trzeba, a o reszcie mowi, że to nie ma znaczenia.
Po pierwsze pan jest po 40 i to jest wiek kiedy libido zaczyna spadać. Jesteś na tyle niedoświadczona,ze pozwalasz sie o to obwiniać.
Po drugie prawdopodobnym jest ,ze z jego strony Wasze małżeństwo jest czystą kalkulacją .Mam tu na myśli jego domniemane myślenie: młoda jest - urobi się .Góruję nad nią finansami .Może dziecko mi urodzi?wszelkie gospodarcze sprawy /prowadzenie domu/ dla jedynaka z pozycją zawodową i kasą.
Niepokojący jest brak jasnych ustaleń co do ponoszonych wydatków na utrzymanie domu .Kto oplaca mieszkanie?
O ile nie jesteś trollem....to jak na 30 letnią panią jesteś słodko naiwna i zyjąca na jakiejś dziwnej planecie. Poznaliście się na gruncie zawodowym?
Mieszkanie on opłaca, ale ja najczęściej robie zakupy.
No teraz dopiero wiszę, że jestem jak to napisałaś słodko naiwna, ale on wiedział, że taka jestem, a wiedząc jakie on ma doświadczenie, powinien w ogole nie zawracać mi głowy.
Poznaliśmy się na jakies konferencji, ale nie zawodowej. Potem o dziwo spotkałam go na imprezie u wspólnych znajomych (nawet nie wiedziałam ze takich mamy, mieszkamy w dość duzym mieście) ale potem się okazało ze on był wtedy z inną, ale zachowywał się jakby był wolny, bo niby ten związek się juz konczył. Potem po kilku miesiącach, znowu na siebie wpadliśmy i już zostaliśmy razem.
W idealnym świecie każdy, zawsze mówi prawdę. W realu natomiast jest z tym różnie i dlatego Bóg dalnam gały, uszy i mózg by rzeczywistość ogarniać. Jeżeli Ty widzisz, że facet zachowuje się jak pierwszej wody pies na baby, to po jasna ciasną nagle uznałaś, że to dobry materiał na partnera? Bo on Ci powiedział??? Ty się czytasz wogóle???
Nie, on nie miał obowiązku mówić Ci prawdy (chociaż ładnie by było gdyby był uczciwy), ale Ty miałaś obowiązek WOBEC SIEBIE, żeby wyciągać wnioski z jego zachowania. I jak przymykałaś oczy na jego babiarstwo, bo tak byłaś na chłopa zdesperowana, to dziś wyłącznie miej do siebie pretensje.
Przeszłość się nie liczy liczy się przyszłość a ta wygląda z tym panem moim zdaniem delikatnie to ujmując nieciekawie.
No szczerze mówiąc nie wiem które kłamstwo jest gorsze
- to kiedy facet przed ślubem mowi , że miał tylko jedna dziewczynę a po ślubie okazuje się, że miał ich pięć razy więcej,
- czy to kiedy facet przed ślubem mówi np. że ma doktorat i jest miłośnikiem zwierzątek futerkowych a po ślubie okazuje się , że zajmuje się deratyzacja a doktorat to ma jego kuzyn
A może po prostu, kłamstwo jest kłamstwem. Zapodanym w celu zmanipulowania Ciebie do roli osobistej sluzacej.
Jak tam jego deklarowane chrześcijańskie zamiłowanie do miłości bliźniego. ?
Z Twojego opisu wynika, że pozostał na etapie „jak się siebie samego”....
No szczerze mówiąc nie wiem które kłamstwo jest gorsze
- to kiedy facet przed ślubem mowi , że miał tylko jedna dziewczynę a po ślubie okazuje się, że miał ich pięć razy więcej,
- czy to kiedy facet przed ślubem mówi np. że ma doktorat i jest miłośnikiem zwierzątek futerkowych a po ślubie okazuje się , że zajmuje się deratyzacja a doktorat to ma jego kuzynA może po prostu, kłamstwo jest kłamstwem. Zapodanym w celu zmanipulowania Ciebie do roli osobistej sluzacej.
Jak tam jego deklarowane chrześcijańskie zamiłowanie do miłości bliźniego. ?
Z Twojego opisu wynika, że pozostał na etapie „jak się siebie samego”....
Ale przecież ona przed ślubem wiedziała, że on raczej lekką ręką do kobiet podchodzi, bo niby był na imprezie z partnerką, a zachowywal sie jak singiel. No to jak, gały nie wiedziały co biorą? Czy też raczej Autorka wolała przymykać oczy na to, bo desperacja by złapać faceta ją zdominowała.
175 2019-04-08 17:07:15 Ostatnio edytowany przez agazaga (2019-04-08 17:10:11)
Secondo1 napisał/a:No szczerze mówiąc nie wiem które kłamstwo jest gorsze
- to kiedy facet przed ślubem mowi , że miał tylko jedna dziewczynę a po ślubie okazuje się, że miał ich pięć razy więcej,
- czy to kiedy facet przed ślubem mówi np. że ma doktorat i jest miłośnikiem zwierzątek futerkowych a po ślubie okazuje się , że zajmuje się deratyzacja a doktorat to ma jego kuzynA może po prostu, kłamstwo jest kłamstwem. Zapodanym w celu zmanipulowania Ciebie do roli osobistej sluzacej.
Jak tam jego deklarowane chrześcijańskie zamiłowanie do miłości bliźniego. ?
Z Twojego opisu wynika, że pozostał na etapie „jak się siebie samego”....
Ale przecież ona przed ślubem wiedziała, że on raczej lekką ręką do kobiet podchodzi, bo niby był na imprezie z partnerką, a zachowywal sie jak singiel. No to jak, gały nie wiedziały co biorą? Czy też raczej Autorka wolała przymykać oczy na to, bo desperacja by złapać faceta ją zdominowała.
na imprezie, na której się spotkaliśmy był sam jeden (napisałam, że był wtedy z kimś innym w sensie w związku z kimś innym, co się okazało dużo, dużo później).
I nie nie szukałam desperacko faceta, bo nie należę do tego typu kobiet, co ja nie było w pobliżu kogoś, to padała i nie umiała nic sama zrobic)
Od kilku miesięcy mam życiowy problem.
Wyszłam za mąż i wtedy rozpoczął sie największy problem mojego życia. Związałam się z facetem kilkanaście lat ode mnie starszym. On jest już grubo po czterdziestce.
Co nieco dopytywałam o jego przeszłość, ale generalnie był bardzo małomówny w odniesieniu do tych spraw. Dla mnie jednak to było naprawdę szalenie istotne. Jak to jest że taki facet nie ożenił się wcześniej skoro jak mówił tak bardzo chciał mieć żone. Powiedział mi kiedyś, że dwa razy był bardzo blisko małżeństwa, ale się nie zdecydował. Po tym jak mnie się oświadczył zapytałam czy wczesniej miał narzeczone, zapytałam go czy dwie, i on to potwierdził. To był dla mnie jasny sygnał, że ma poważna przeszłość za sobą i nie chciałam za bardzo w takie układy wchodzić. Ale to był naprawdę super facet i trudno było tak po prostu się rozstać. Tym bardziej ze on nie naruszał za bardzo mojej przestrzeni także tej intymnej. U mnie wchodziły też sprawy światopoglądowe, jestem chrześcijanką i ważna była dla mnie kwestia niekochania się przed ślubem. On też tak deklarował, ale jak sam twierdził nawrócił się kilka lat wcześniej, a przedtem miał problemy z dziedzinie "czystości". Ok kto tam nie miał problemów. Tym bardziej, że ja będąc na studiach też byłam z jednym chłopakiem i poszliśmy na całość. Ale generalnie taki układ mi nie pasował, bardzo zbliżyłam się potem do kościoła i w zasadzie to jeden psycholog chrześcijański wyciągnął mnie z dna depresji i znalazłam swój pokój i Bogu i tak chciałam żyć. On też to deklarował.
No ale pozostaje przeszłość. Ja chciałam być transparentna i powiedziałam mu o mojej "przygodzie" On stwierdził, że raz z jedną osobą tez popełnił ten błąd. Raz to raz, w końcu kto nie popełnia błędów. Ale generalnie coś mi tu nie pasowało, że jak raz, a był w tylu związkach. Ale zapewniał mnie, że tak własnie było, że owszem była w jego życiu nieczystość, ale tak bardzo w życiu nie nagrzeszył. Co się robi z takimi słowami od człowieka, którego sie kocha i który własnie poprosił cie o rękę, ja uwierzyłam. Przed ślubem też pytałam czy z kimś mieszkał - nie mieszkał, dawno w innymi mieszkaniu ktoś zostawał na noc, ale w tym nigdy nikt.
Po ślubie wprowadziłam się do jego mieszkania. Pierwszej nocy zapytałam czy z kimś spał w tym łóżku, zapewniał, że nie. Miałam się tam czuć jak u siebie, ale... w kuchni w szafce było pudełeczko po pierścionku zaręczynowym. Między książkami były zdjęcia z byłymi. W książkach były dedykacje i karteczki od ukochanych, kubki dla Ukochanego, w innym miejscu znowu pudełeczko na pierścionek, tym razem z zawartością. Na jakiejś szafce na wierzchu były karty pokładowe z wyjazdów wakacyjnych z innymi, karteczki - pomoce w kursie przedmałżeńskim. To było tak po prostu nie schowane, można było to dostrzec zwyczajnie w bez żadnej uwagi. Skoro tak wszystko leżało to co by było gdybym otworzyła szufladę - znowu jakieś pamiątki, zdjęcia, karty pokładowe z wyjazdów wakacyjnych, wiele nazwisk się powtarzało, a kilka było pojedynczych. Naliczyłam ok 10 rożnych nazwisk. Zacząłem podpytywać. Co chwile wychodziły nowe rzeczy. Na początku, że narzeczonych było więcej, tylko ja przekręciłam, że chodził wiele lat na terapie, że wozi ze sobą jakieś historie choroby nerek, o której nie wiedziałam (podobno jest już zdrowy dlatego nie powiedział).
To mnie całkowicie zaczęło rozwalać. Wprowadziłam się do innego mieszkania, miałam rozpakowywać swoje rzeczy, a tu co chwile wychodzą nowe kwiatki. Pracowałam zazwyczaj zdalnie, bo przeprowadziłam się na jakieś obrzeża wielkiego miasta prawie z centrum, nagle dojazd gdziekolwiek zajmował mi ponad godzinę. Prawie każdego dnia byłam w domu niemal całkowicie sparaliżowana, tym bardziej, że mój mąż traktował mnie wtedy jakbym miała być jego służąca, a nie żoną. Wieczorami jak on wracał z pracy to ja wychodziłam na spacer i godzinami siedziałam na przystankach, żeby tylko z nim nie być. Ja się chciałam kochać, a on był cały czas zmęczony. Mówił, że ubieram się nieseksownie i on jest na mnie zły i nie może. To budziło coraz większą moją frustrację tym bardziej ze co chwile znajdowałam jakieś pamiątki po ex. Zaczęłam kopać w mieszkaniu. Znalazłam w jego komputerze smsy z 10 lat. Jasno z nich wynikało, że przynajmniej przez kilka lat kochał się z tymi kobietami na całego, że z każdą planował ślub i dzieci, co chwile wyjeżdżał na egzotyczne wakacje. Każda byla kobietą jego marzeń.
Tak dopytywałam, że się do wszystkiego przyznał, sam wszystko opowiedział. Tylko twierdzi, że sex z zabezpieczaniem, to nie sex, że poza tym on z prezerwatywą nie mógł bo od razu mu więdł, a poza tym ich było tylko 3. Dlatego niby powiedział prawdę, ze z jedną bo z jedną się w ogole nie zabezpieczał, a ten raz to jeden przypadek, Teraz okazało się, że jednak ich było 5.
On jednak twierdzi, że to wszystko robił z samotności, że sex traktował jak sport, że niby się oświadczał, a to wszystko było nieprzemyślane, że tylko mnie kocha. Że się nawrócił i czuje obrzydzenie do tego bo było. Ale ja totalnie ześwirowałam, to że nie powiedział mi prawdy cholernie boli, a wiem że nie związałabym się z nim jakbym wiedziała to wszystko, dlatego dopytywałam na początku zebym miała jasność w co wchodzę. I niby to teraz akceptuje niby z tym zyje, ale przy byle okazji wymiękam i rzucam w niego tym, że miał tyle kobiet, a ja nie potrafie z tym życ. Kilka razy juz podejmowaliśmy decyzje o rozstaniu, ale jakoś tak nas do siebie ciągnie jednak, ale ta przeszłość mnie prześladuje i znowu wyciągam. Tym bardziej, ze on mi nic nie pomaga, ja mam wszystko zrobić łacznie z przygotowaniem mu śniadania zanim wyjdę do pracy, bo jak nie to potem jest awantura, mam przynosić zakupy do domu jadąc autobusem, bo on nie ma jak zaparkować jak jedzie samochodem itd. Ja mam wszystko wysprzątać w domu, a on może nic nie robić, bo on zarabia na dom. I zarabia 5 razy wiecej ode mnie, ale często jak trzeba zapłacić za zakupy, to on mówi mi przy kasie żebym ja zapłaciła, bo on coś tam. Utrzymuje nas zeby nie było i często płaci, ale najpierw chce u mnie wyzerowac konto a potem dopiero od siebie. Kupił mi samochód i zapłacił ileś tam tysięcy za niego, ale to ja miałam zatankować bo on nie ma.
Kocham go ale nie mam siły z nim zyć. Co chwile maniakalnie dobijam siebie jego przeszłością, a potem dobijam też jego bo nie mogę sobie z tym poradzić.
--
Mam nadzieję, że jesteś troliskiem, bo trudno mi jakieś uwierzyć w istnienie tak nierozgarniętej 30-letniej kobiety. Bo jak to prawda, to mi z wrażenia wszystko opadło. Ile Wy się znaliście przed ślubem, tydzień? Nie bez powodu ludzie bywają w związkach latami, zanim zdecydują się na ślub, bo do tego to się trzeba trochę znać. I nie mówię o tym, że facet w przeszłości kogoś miał, bo to najmniejszy problem. Problemem jest to, że Ciebie traktuje jak gó#no.
agazaga napisał/a:Od kilku miesięcy mam życiowy problem.
Wyszłam za mąż i wtedy rozpoczął sie największy problem mojego życia. Związałam się z facetem kilkanaście lat ode mnie starszym. On jest już grubo po czterdziestce.
Co nieco dopytywałam o jego przeszłość, ale generalnie był bardzo małomówny w odniesieniu do tych spraw. Dla mnie jednak to było naprawdę szalenie istotne. Jak to jest że taki facet nie ożenił się wcześniej skoro jak mówił tak bardzo chciał mieć żone. Powiedział mi kiedyś, że dwa razy był bardzo blisko małżeństwa, ale się nie zdecydował. Po tym jak mnie się oświadczył zapytałam czy wczesniej miał narzeczone, zapytałam go czy dwie, i on to potwierdził. To był dla mnie jasny sygnał, że ma poważna przeszłość za sobą i nie chciałam za bardzo w takie układy wchodzić. Ale to był naprawdę super facet i trudno było tak po prostu się rozstać. Tym bardziej ze on nie naruszał za bardzo mojej przestrzeni także tej intymnej. U mnie wchodziły też sprawy światopoglądowe, jestem chrześcijanką i ważna była dla mnie kwestia niekochania się przed ślubem. On też tak deklarował, ale jak sam twierdził nawrócił się kilka lat wcześniej, a przedtem miał problemy z dziedzinie "czystości". Ok kto tam nie miał problemów. Tym bardziej, że ja będąc na studiach też byłam z jednym chłopakiem i poszliśmy na całość. Ale generalnie taki układ mi nie pasował, bardzo zbliżyłam się potem do kościoła i w zasadzie to jeden psycholog chrześcijański wyciągnął mnie z dna depresji i znalazłam swój pokój i Bogu i tak chciałam żyć. On też to deklarował.
No ale pozostaje przeszłość. Ja chciałam być transparentna i powiedziałam mu o mojej "przygodzie" On stwierdził, że raz z jedną osobą tez popełnił ten błąd. Raz to raz, w końcu kto nie popełnia błędów. Ale generalnie coś mi tu nie pasowało, że jak raz, a był w tylu związkach. Ale zapewniał mnie, że tak własnie było, że owszem była w jego życiu nieczystość, ale tak bardzo w życiu nie nagrzeszył. Co się robi z takimi słowami od człowieka, którego sie kocha i który własnie poprosił cie o rękę, ja uwierzyłam. Przed ślubem też pytałam czy z kimś mieszkał - nie mieszkał, dawno w innymi mieszkaniu ktoś zostawał na noc, ale w tym nigdy nikt.
Po ślubie wprowadziłam się do jego mieszkania. Pierwszej nocy zapytałam czy z kimś spał w tym łóżku, zapewniał, że nie. Miałam się tam czuć jak u siebie, ale... w kuchni w szafce było pudełeczko po pierścionku zaręczynowym. Między książkami były zdjęcia z byłymi. W książkach były dedykacje i karteczki od ukochanych, kubki dla Ukochanego, w innym miejscu znowu pudełeczko na pierścionek, tym razem z zawartością. Na jakiejś szafce na wierzchu były karty pokładowe z wyjazdów wakacyjnych z innymi, karteczki - pomoce w kursie przedmałżeńskim. To było tak po prostu nie schowane, można było to dostrzec zwyczajnie w bez żadnej uwagi. Skoro tak wszystko leżało to co by było gdybym otworzyła szufladę - znowu jakieś pamiątki, zdjęcia, karty pokładowe z wyjazdów wakacyjnych, wiele nazwisk się powtarzało, a kilka było pojedynczych. Naliczyłam ok 10 rożnych nazwisk. Zacząłem podpytywać. Co chwile wychodziły nowe rzeczy. Na początku, że narzeczonych było więcej, tylko ja przekręciłam, że chodził wiele lat na terapie, że wozi ze sobą jakieś historie choroby nerek, o której nie wiedziałam (podobno jest już zdrowy dlatego nie powiedział).
To mnie całkowicie zaczęło rozwalać. Wprowadziłam się do innego mieszkania, miałam rozpakowywać swoje rzeczy, a tu co chwile wychodzą nowe kwiatki. Pracowałam zazwyczaj zdalnie, bo przeprowadziłam się na jakieś obrzeża wielkiego miasta prawie z centrum, nagle dojazd gdziekolwiek zajmował mi ponad godzinę. Prawie każdego dnia byłam w domu niemal całkowicie sparaliżowana, tym bardziej, że mój mąż traktował mnie wtedy jakbym miała być jego służąca, a nie żoną. Wieczorami jak on wracał z pracy to ja wychodziłam na spacer i godzinami siedziałam na przystankach, żeby tylko z nim nie być. Ja się chciałam kochać, a on był cały czas zmęczony. Mówił, że ubieram się nieseksownie i on jest na mnie zły i nie może. To budziło coraz większą moją frustrację tym bardziej ze co chwile znajdowałam jakieś pamiątki po ex. Zaczęłam kopać w mieszkaniu. Znalazłam w jego komputerze smsy z 10 lat. Jasno z nich wynikało, że przynajmniej przez kilka lat kochał się z tymi kobietami na całego, że z każdą planował ślub i dzieci, co chwile wyjeżdżał na egzotyczne wakacje. Każda byla kobietą jego marzeń.
Tak dopytywałam, że się do wszystkiego przyznał, sam wszystko opowiedział. Tylko twierdzi, że sex z zabezpieczaniem, to nie sex, że poza tym on z prezerwatywą nie mógł bo od razu mu więdł, a poza tym ich było tylko 3. Dlatego niby powiedział prawdę, ze z jedną bo z jedną się w ogole nie zabezpieczał, a ten raz to jeden przypadek, Teraz okazało się, że jednak ich było 5.
On jednak twierdzi, że to wszystko robił z samotności, że sex traktował jak sport, że niby się oświadczał, a to wszystko było nieprzemyślane, że tylko mnie kocha. Że się nawrócił i czuje obrzydzenie do tego bo było. Ale ja totalnie ześwirowałam, to że nie powiedział mi prawdy cholernie boli, a wiem że nie związałabym się z nim jakbym wiedziała to wszystko, dlatego dopytywałam na początku zebym miała jasność w co wchodzę. I niby to teraz akceptuje niby z tym zyje, ale przy byle okazji wymiękam i rzucam w niego tym, że miał tyle kobiet, a ja nie potrafie z tym życ. Kilka razy juz podejmowaliśmy decyzje o rozstaniu, ale jakoś tak nas do siebie ciągnie jednak, ale ta przeszłość mnie prześladuje i znowu wyciągam. Tym bardziej, ze on mi nic nie pomaga, ja mam wszystko zrobić łacznie z przygotowaniem mu śniadania zanim wyjdę do pracy, bo jak nie to potem jest awantura, mam przynosić zakupy do domu jadąc autobusem, bo on nie ma jak zaparkować jak jedzie samochodem itd. Ja mam wszystko wysprzątać w domu, a on może nic nie robić, bo on zarabia na dom. I zarabia 5 razy wiecej ode mnie, ale często jak trzeba zapłacić za zakupy, to on mówi mi przy kasie żebym ja zapłaciła, bo on coś tam. Utrzymuje nas zeby nie było i często płaci, ale najpierw chce u mnie wyzerowac konto a potem dopiero od siebie. Kupił mi samochód i zapłacił ileś tam tysięcy za niego, ale to ja miałam zatankować bo on nie ma.
Kocham go ale nie mam siły z nim zyć. Co chwile maniakalnie dobijam siebie jego przeszłością, a potem dobijam też jego bo nie mogę sobie z tym poradzić.
--
Mam nadzieję, że jesteś troliskiem, bo trudno mi jakieś uwierzyć w istnienie tak nierozgarniętej 30-letniej kobiety. Bo jak to prawda, to mi z wrażenia wszystko opadło. Ile Wy się znaliście przed ślubem, tydzień? Nie bez powodu ludzie bywają w związkach latami, zanim zdecydują się na ślub, bo do tego to się trzeba trochę znać. I nie mówię o tym, że facet w przeszłości kogoś miał, bo to najmniejszy problem. Problemem jest to, że Ciebie traktuje jak gó#no.
Nie jestem troliskiem ;(