anderstud napisał/a:niepodobna napisał/a:dużo rzeczy się w tym "nie klei".
Wszystko się klei, tylko za dużo rzeczy czysto hipotecznie i potencjalnie możliwych komplikuje jednoznaczną ocenę.
Zacznijmy od tego, że poznając nową dziewczynę (zazwyczaj przez internet) nie rzucam się na nią w ciemno,
tylko najpierw staram się ustalić podstawowe fakty z jej życia, na podstawie których jestem w stanie już powiedzieć
czy ewentualnie TAK czy absolutnie NIE i już na tym etapie muszę wiedzieć ile czasu ona jest sama, dlaczego jest sama,
co było wcześniej, ile trwało, jak się skończyło... jest to cały zestaw pytań, na które muszę znać odpowiedź zanim przejdę dalej.
Na podstawie tego co i jak ona mi mówi, jestem w stanie mniej więcej określić stan jej emocji, stosunek do byłego faceta,
ogólną formę psychiczną w jakiej się obecnie znajduje, obliczyć w przybliżeniu ryzyko i szanse na to czy to mogłoby się udać.
Także żadna mnie niczym nie zaskoczy na pierwszym spotkaniu, bo jeśli do niego doszło, to ja już wstępnie jestem na TAK
i znam całą związkową przeszłość dziewczyny, która siedzi na przeciwko mnie, oraz jej gotowość do wejścia w kolejny.
Nie ma dwóch takich samych kobiet, nie ma dwóch identycznych sytuacji, nie ma sztywnych ram czasowych czy jednej miary.
Nie ma też ciśnienia na to, że każda kolejna będzie już ostatnia, bo to ta jedna jedyna na całe życie i niczego też nie musi.
Jak chcesz, to opowiem Ci taką anegdotę jak 10 lat temu poznałem laskę, która w dniu naszego pierwszego spotkania
miała jeszcze niepozamykane sprawy z poprzednim facetem. Koleś przez 8 miesięcy ją ściemniał z wspólnym zamieszkaniem,
aż w końcu ona zabrała od niego wszystkie swoje rzeczy i kazała mu spadać na drzewo. Po 3 miesiącach spotkała mnie.
Powiedziała mi od razu jak wygląda sytuacja, że tamto jest w stanie zawieszenia, bo jeszcze nikt nie zakończył definitywnie,
ale nic nie wskazuje na to, żeby miało się coś zmienić, więc ona nie będzie czekać w nieskończoność aż hrabia się określi,
dlatego nawet przed nim nie ukrywa, że szuka sobie kogoś nowego. Następnego dnia pojechaliśmy sobie nad morze
połazić, posiedzieć i pogadać, jeszcze wtedy sam nie wiedziałem czy to była randka czy bardziej po prostu ciekawość tej laski.
Przesiedzieliśmy na plaży ponad 6 godzin, aż zrobiło się ciemno, pusto i zaczął padać deszcz, który nas przepędził.
Odwiozłem ją do domu i na pożegnanie jak już wysiadała powiedziałem tylko:
- Wyśpij się i załatw swoje sprawy.
- Jesteś pewien?
- Jestem.
Następnego dnia poszła do tamtego załatwić sprawy (poinformować go, że to koniec) a rok i dwa miesiące później wzięliśmy ślub.
Nasze małżeństwo trwało osiem lat, bywało różnie, a dziś rozmawiamy ze sobą tak, jak w okresie naszego "chodzenia"
chociaż ona jest ze swoim facetem od 3 chyba lat, a ja byłem ze swoją 2,5 roku i nikomu po głowie nie chodzi to o czym myślicie.
Nie. Nie będziemy już razem, to raczej pewne, ale nie zmienia to faktu, że bardzo się lubimy i odnosimy do siebie z szacunkiem.
Poznając laskę złamałem niemal wszystkie zasady, którymi się kieruję przy wyborze, a byłem z nią najdłużej z wszystkich jakie spotkałem,
ale to była wyjątkowa sytuacja i wyjątkowa dziewczyna, nie ma co w ogóle brać pod uwagę tego przypadku przy ocenie pozostałych.
anderstud napisał/a:niepodobna napisał/a:dużo rzeczy się w tym "nie klei".
Wszystko się klei, tylko za dużo rzeczy czysto hipotecznie i potencjalnie możliwych komplikuje jednoznaczną ocenę.
Zacznijmy od tego, że poznając nową dziewczynę (zazwyczaj przez internet) nie rzucam się na nią w ciemno,
tylko najpierw staram się ustalić podstawowe fakty z jej życia, na podstawie których jestem w stanie już powiedzieć
czy ewentualnie TAK czy absolutnie NIE i już na tym etapie muszę wiedzieć ile czasu ona jest sama, dlaczego jest sama,
co było wcześniej, ile trwało, jak się skończyło... jest to cały zestaw pytań, na które muszę znać odpowiedź zanim przejdę dalej.
Na podstawie tego co i jak ona mi mówi, jestem w stanie mniej więcej określić stan jej emocji, stosunek do byłego faceta,
ogólną formę psychiczną w jakiej się obecnie znajduje, obliczyć w przybliżeniu ryzyko i szanse na to czy to mogłoby się udać.
Także żadna mnie niczym nie zaskoczy na pierwszym spotkaniu, bo jeśli do niego doszło, to ja już wstępnie jestem na TAK
i znam całą związkową przeszłość dziewczyny, która siedzi na przeciwko mnie, oraz jej gotowość do wejścia w kolejny.
Nie ma dwóch takich samych kobiet, nie ma dwóch identycznych sytuacji, nie ma sztywnych ram czasowych czy jednej miary.
Nie ma też ciśnienia na to, że każda kolejna będzie już ostatnia, bo to ta jedna jedyna na całe życie i niczego też nie musi.
Jak chcesz, to opowiem Ci taką anegdotę jak 10 lat temu poznałem laskę, która w dniu naszego pierwszego spotkania
miała jeszcze niepozamykane sprawy z poprzednim facetem. Koleś przez 8 miesięcy ją ściemniał z wspólnym zamieszkaniem,
aż w końcu ona zabrała od niego wszystkie swoje rzeczy i kazała mu spadać na drzewo. Po 3 miesiącach spotkała mnie.
Powiedziała mi od razu jak wygląda sytuacja, że tamto jest w stanie zawieszenia, bo jeszcze nikt nie zakończył definitywnie,
ale nic nie wskazuje na to, żeby miało się coś zmienić, więc ona nie będzie czekać w nieskończoność aż hrabia się określi,
dlatego nawet przed nim nie ukrywa, że szuka sobie kogoś nowego. Następnego dnia pojechaliśmy sobie nad morze
połazić, posiedzieć i pogadać, jeszcze wtedy sam nie wiedziałem czy to była randka czy bardziej po prostu ciekawość tej laski.
Przesiedzieliśmy na plaży ponad 6 godzin, aż zrobiło się ciemno, pusto i zaczął padać deszcz, który nas przepędził.
Odwiozłem ją do domu i na pożegnanie jak już wysiadała powiedziałem tylko:
- Wyśpij się i załatw swoje sprawy.
- Jesteś pewien?
- Jestem.
Następnego dnia poszła do tamtego załatwić sprawy (poinformować go, że to koniec) a rok i dwa miesiące później wzięliśmy ślub.
Nasze małżeństwo trwało osiem lat, bywało różnie, a dziś rozmawiamy ze sobą tak, jak w okresie naszego "chodzenia"
chociaż ona jest ze swoim facetem od 3 chyba lat, a ja byłem ze swoją 2,5 roku i nikomu po głowie nie chodzi to o czym myślicie.
Nie. Nie będziemy już razem, to raczej pewne, ale nie zmienia to faktu, że bardzo się lubimy i odnosimy do siebie z szacunkiem.
Poznając laskę złamałem niemal wszystkie zasady, którymi się kieruję przy wyborze, a byłem z nią najdłużej z wszystkich jakie spotkałem,
ale to była wyjątkowa sytuacja i wyjątkowa dziewczyna, nie ma co w ogóle brać pod uwagę tego przypadku przy ocenie pozostałych.
To ciekawa historia (i fajnie, ze masz po latach dobre relacje z byłą żoną), ale, jak sam zauważyłeś, wyniknęła raczej ze złamania zasad niż z ich stosowania, a i twoja żona nie była standardową osobą, która jest jeszcze z kimś, ale już sobie szuka następnego. W 99% sytuacji wiadomo, czego można się po kimś takim spodziewać i nie są to dobre rzeczy.
Tylko akurat nie szukanie zajętych nie jest chyba twoją zasadą (może kiedyś było?), bo twierdzisz, że gorzej, kiedy ona zbyt długo jest sama.
Nie rozumiem tego, paru innych rzeczy też.
Problem w tym, że deklarując, że poszukujesz czegoś trwałego, oczekujesz od potencjalnej partnerki cech, które są zaprzeczeniem stałości, a jak można liczyć, że zbuduje się coś stałego z osobą o niestałej naturze?
Jeśli z kimś jest, ale gotowa na zawołanie przeskoczyć ze związku w związek, jeśli bardzo szybko zapomniała o byłym, jeśli w krótkim czasie miała kilka relacji związkowych - to nie wskazuje na stałość, wręcz przeciwnie. No chyba, że liczysz na to, że będziesz wyjątkiem, ludzie czasem tak myślą, ale to się nie sprawdza. Podobnie, bardzo szybka decyzja o wspólnym zamieszkaniu czy gotowość do zaczynania znajomości od seksu nie sugeruje stabilności ani poważnego traktowania tej relacji. I nawet nie chodzi o to, że ona MUSI się rozpaść (choć prawdopodobne to jest, owszem; łatwo przyszło, łatwo poszło); po prostu pewne postawy wskazują na określony "mental" a to ma wpływ na jakoś więzi z kimś innym, czy wspólnego życia, nawet, jeśli to 'wspólne' miałoby potrwać trochę dłużej niż rok czy dwa : ) (co samo w sobie jest b. krótkim okresem, nie mówiąc o kilkumiesięcznych "związkach" - relacje trwające kilka miesięcy mogę uznać najwyżej za poznawanie się, nawet jeśli ludzie sypiają z sobą w tym czasie i z tego tytułu wydaje im się, że już wszystko o sobie wiedzą).
Do tego dochodzą poboczne, ale dla Ciebie bardzo istotne wymagania związane z, powiedzmy, organizacją życia (to mieszkanie w odległości do...), ważnością dzieci, nawet wizerunkiem; pamiętam, jak pisałeś, że nie cierpisz stylu "spokojnej studentki", no, i jeśli coś takiego decyduje... Ja rozumiem, że musi być ładna, wygląd dla wszystkich się liczy, ale to już nawet nie uroda, tylko stylizacja : ) - i sposób ubierania się można zmienić, a charakter - ni hu hu, przynajmniej w pewnym wieku.
Stosując takie klasyfikacje łatwo wyeliminować osoby, które byłyby pasujące, na podstawie jakichś powierzchownych czynników, które nie mają wielkiego znaczenia we wspólnym życiu. Na przykład co z tego, że ktoś mieszka w moim mieście, jeśli szybko się okaże, że nie mamy co razem robić, bo mamy całkiem inne upodobania, albo nie dogadujemy się.
Co z tego, że się fajnie ubiera, jak spod tego wieje pustką...
Już nie mówiąc o głębszych rzeczach typu porozumienie czy uczucia.
No i co z tego, że nie wspomina byłej, jak za pół roku to ja będę to byłą, której już nawet nie wspomina.
Ja też mogłabym Ci powiedzieć historię, ale nie przepadam za opisywaniem szczegółów ze swojego życia na forum. Napiszę więc tylko, że najlepszy i najdłuższy związek w moim życiu (7 lat) zaczął się od rozmów o byłych, za którymi oboje jeszcze tęskniliśmy, a mogłam go wysłać na drzewo, albo on mnie.