Pasławku, sporo wątków poruszyłeś w tamtym poście. Chyba będę po kawałku odpisywać edytując co pewien czas swoją odpowiedź, bo teoretycznie właśnie w pracy jestem i może być różnie.
Widzisz, sam masz poczucie bycia oszukiwanym. Pewności nie masz, ale już wyraźne poszlaki w postaci banów, coś pokazują. Przyznam szczerze, że nawet nie kojarzę wszystkich wymienionych nicków, bo jakoś ostatnio real się o mnie upomina i chociaż niby czas zwolnił z uwagi na koronawirusa, to i tak go wciąż mało.
Zatem co robisz ze swoim poczuciem bycia nabitym w butelkę? Oglądasz je w sobie i idziesz dalej, bo np. uznajesz, że nie warto się nim zajmować? Rozumiem, że interesuje Ciebie merytoryka, doświadczenie, obserwacje, refleksje, wnioski,... itd. Fajnie :-) Rzecz jasna, jest w tym sens, a może właściwie o to chodzi. Ale jakby tak zajrzeć w refleksje i wnioski, to po co one, jeśli byłyby tylko suchym wywodem. Jak dla mnie istotne jest dobrnięcie do przyczyn, motywów, intencji, aby to wszystko ułożyć w łańcuch przyczynowo-skutkowy. Jedno „oczko” w łańcuchu zasklepia się z tym go poprzedzającym i następującym po nim. Trzeba się po nich kolejno przejść. To wciąga ;-) Czasami trzeba wracać, aby jeszcze raz się przekonać, co do słuszności wcześniejszych wniosków, albo je zrewidować tak, że niewiele z nich zostaje. Po co wracać - można byłoby zapytać. Bo coś tu nie gra. Albo dlatego, że to w ogóle jest intrygujące. W przeciwieństwie np. do zdrad, których pełny jest ten dział. No ile razy można pisać to samo? Może nawet jak ktoś pisze z sensem i z własnych przeżyć, to po co ma potrzebę pisania o tym samym po raz setny. Chyba coś tam ma nieprzerobione w głowie i przerabia właśnie. OK, można zostawić. Ale potem wpadasz jeszcze na inne odcienie tej historii w innych wcieleniach i zastanawiasz się, czy to zwykle utknięcie w wirtualnej rzeczywistości, będące de facto ucieczką od rzeczywistości i „ćpaniem wirtualu”, wprowadzaniem się w stan odrealnienia - jak to opisałeś - czy może jednak coś innego się za tym kryje. Jak się tego dowiedzieć? Może być np. inny punkt widzenia na snutą historię, bo to wybija z rytmu.
Wybicie z rytmu, może mieć zresztą zaletę także dla wybijanego, bo pozwala spojrzeć na siebie, swoje działania, może zachęcić do refleksji, być jak chłodna bryza, która studzi.
Co do rockowego pastora :-D, to pewnie kwestia predyspozycji. Ja bym tu raczej salę sądową widziała, ale nie chodzi tylko o dowody i poszlaki :-D, ani nawet o powagę miejsca, oskarżonych, winnych, czy też nieuchronność kary, ale o potrzebę poznania racji po to, aby finalnie uzyskać cel nadrzędny - zachowanie ładu i porządku społecznego. Ponoć to w ogóle z wiekiem się nasila, jednak pewna tendencja musi być wcześniej. Ale na sali sądowej, oprócz sędziego, są też miejsca dla adwokatów i prokuratorów. Chociaż czasami orzeczenia podają zaocznie. Wystarczy rozglądnąć się po forum :-D W sumie każdy z nas w różnym czasie i miejscu staje w różnych rolach, ale preferencje i predyspozycje własne zawsze są mniej lub bardziej widoczne. Niektórzy lubią wygłaszać mowy prokuratorskie lub obrończe, bez wchodzenia w dialog.
Mam nadzieję, że rozumiesz te metafory :-)
No, nie dadzą mi skończyć, a myśli uciekają. Wieczorem tu wrócę.