Witam w piątek łykędu początek, to co, lecimy po kolei, żeby nie tracić czasu...
wcale prawdą nie jest, że ona zrobiła dla Ciebie NIC. Przecież pisałeś, że zabrała Cię na koncert. Oczywiście zaraz powiesz, że to się nie liczy bo bilety dostała itd... i ma się nijak do tego co Ty jej zrobiłeś - wieczór gier i kwiatki.
Zapewne ona dużo więcej zrobiła, tylko Ty i tak to (z)deprecjonujesz by wyszło na Twoje.
Pisałem że zabrała mnie na koncert? Hmm, jakoś sobie nie przypominam...
Pamiętam za to jak pisałem, że poszła na koncert z koleżanką, a na mnie wyskoczyła z ryjem już po koncercie,
bo nie przygotowałem żadnej niespodzianki na spędzenie wspólnie reszty wieczoru. Ale może to był jakiś inny koncert, sam już nie wiem...
Hmm piszesz, że aby kogoś poznać, potrzeba 2-3 tygodni i w tym czasie już wiesz czy ktoś jest z Tobą z "miłości" czy potrzebuje Cię tylko do wykonywania jakichś czynności. Ty tak serio?
Nic podobnego nigdy nie twierdziłem. Napisałem jedynie
Próba zrozumienia drugiej osoby, wczucia się w jej sytuację, spojrzenie na problem, związek z jej perspektywy,
zajmuje mi średnio 2-3 tygodnie, maksymalnie do miesiąca w miarę regularnych spotkań i wszystko co trzeba ja już wiem.
I nie, samo to nie jest stratą czasu. Wręcz przeciwnie, to jest właśnie oszczędność czasu.
Stratą czasu jest pozostawanie w relacji, która z góry wiadomo jak będzie wyglądać.
Stratą czasu, energii oraz środków, bezpowrotnie marnowanych na to, by połechtać czyjeś ego i uzupełnić czyjeś deficyty.
a to o czym mówisz, to już było całkiem co innego, celowo napisane od nowego akapitu, żeby nie było wątpliwości i jednak są...
No to ja naprawdę już nie wiem jak mam to wszystko pisać, może po chińsku zacznę, efekt będzie pewnie podobny.
Co tam dalej?
Mam przekonanie graniczące z pewnością, że gdyby tu Parczka opisała 'randki' z Tobą, to byś jej odpowiedział - zostaw go! Facet zachowuje się jak rozkapryszona, zakompleksiona baba, nic z tego nie będzie.
Myślę, że dużo mogłoby zależeć od tego czy napisałaby wszystko (chronologia zdarzeń oraz szczegóły są dość istotne wbrew temu co sądzisz)
czy powklejałaby tylko moje kwestie wyjęte z kontekstu i oderwane od sytuacji w jakiej padły te lub inne słowa (to też ważne, by wiedzieć jak było)
Skończyliśmy czy jeszcze coś?
Z jednej strony całkowicie mogę zrozumieć kogoś, kto przeszedł w życiu naprawdę sporo i ma zwyczajnie dość pewnych zagrań czy daremnego trudu, po którym i tak niczego nie dostanie. Dlatego tak szybko chciałby być pewnym, mając to podane niemalże na tacy. Z drugiej zaś nie wyobrażam sobie jak można po tak krótkim czasie prześwietlić niejako drugą osobę na tyle dobrze, aby być przekonanym, że to właśnie ta właściwa.
Tego nie wiem. Za to wiem, że to ta niewłaściwa. Ta wiedza spokojnie mi wystarczy i przecież tylko o tym ja mówię.
Jak spotkam tą właściwą Wy pierwsi się o tym dowiecie, ale póki co rozmawiamy chyba o czymś innym.
No przynajmniej ja, nie wiem jak pozostali...
Roxann ale Piotrek taki jest...
Jest i nie jest. Wszystko zależy od tego z kim ma do czynienia.
Nie wiem czy ktoś zwrócił uwagę ile miejsca w opisach tych moich różnych przygód poświęciłem na przykład Fryzjerce.
Zapewne nikt, ja też tego nie sprawdzałem, ale wydaje mi się, a wręcz jestem nawet pewien, że procentowo najmniej.
Dlaczego? Ano dlatego, że na przestrzeni ostatniego roku odkąd Aptekarka zasadziła mi kopa w odwłok (to już rok? no raczej)
z wszystkich tych lasek jakie poznałem (myślę, że było ich łącznie kilkadziesiąt, a z całą pewnością kilkanaście)
to właśnie ta Fryzjerka była jedyną z którą chciałbym się związać na stałe, wiedziałem to od razu i byłem już zdecydowany.
- No ale przecież fryzjerka zrobiła cię w balona i wróciła do swojego byłego jak byłeś w Niemczech, no to jak to?
No tak to, nie o tym teraz mówię czy mnie zrobiła czy nie zrobiła, tylko o tym, że z nią chciałbym być. Z innymi nie.
Nie wiem jak mam to wytłumaczyć, żeby było zrozumiałe, że ja po prostu dość szybko wiem z kim chcę być, a z kim nie chcę
i oczywiście wiem również i to, że zaraz się posypią złośliwe komentarze, gdzie ta wiedza mnie ostatecznie zaprowadziła...
Nigdzie. Przecież ja jeszcze nie skończyłem