Matko, ludzie, czemu wy nie śpicie?
gracjana1992 napisał/a:Ta Praczka to musi być wrażliwa kobieta. I ma rację - wy się nie dogadacie. Tzn. moglibyście stworzyć zwiazek, ale ani ona ani Ty nie bylibyście w tym spełnieni. Ona chyba nawet bardziej. Kiedyś pytalysmy co Ty byś chciał Żeby te kobiety Ci daly to nie umiałeś odpowiedziec, później zacząłeś coś mówic o oddaniu, trosce - coś w ten deseń. Ja myślę, że Praczka by Ci to dała.
Raczej nie sądzę, koleżanka z kimś mnie pomyliła. Oddanie i troska nie są mi do niczego potrzebne, gdyż zapewniam je sobie sam.
Romantyczne kwestie przeniesione rodem z filmowych scen czy jakieś duchowe połączenie i porozumienie dusz również zasadniczo mi lata.
Nawet nie wiem co te hasła oznaczają poza chyba jakimś takim bardziej wysublimowanym nazewnictwem rzeczy banalnych i spraw oczywistych,
nad którymi nie ma się co nawet rozwodzić i oznaczają po prostu "lubimy ze sobą przebywać, bo dobrze się czujemy w swoim towarzystwie"
no ale tak, to jest zbyt prosto i jakoś tak mało wzniośle, trzeba to jakoś udziwacznić, żeby było bardziej poetycko, tajemniczo i mistycznie...
Tak czy siak, czymkolwiek to nie jest, dla mnie to jest za mało, żeby angażować się jakoś poważnie w kobiety, które lubią tylko dużo gadać,
za to już mniej lubią cokolwiek robić, zwłaszcza w kierunku przeniesienia relacji na kolejne poziomy, gdzie naturalną koleją rzeczy będzie...
no niestety, tego nie unikniemy, tej straszliwej wizji przerażającego mieszkania ze sobą pod jednym dachem, czego uwaga uwaga uwaga
znakomita większość atrakcyjnych singielek w interesującym mnie przedziale wiekowym (+/- 40) zwyczajnie i po prostu nie chce.
To całe gadanie o kosmicznym połączeniu duchowym i porozumiewaniu się siłą sugestii oraz inne jakieś niby fajnie brzmiące pojęcia,
tak naprawdę ma jedynie odwrócić uwagę od problemu zasadniczego, który nazwiemy tym razem normalnie i po ludzku - nie chcę z tobą być.
Możemy się spotykać, możemy sobie pomieszkiwać, możemy sobie kadzić o tych duszach czy o czym tam chcesz, ale być ze sobą nie będziemy,
bo (tutaj pada cała litania argumentów) nigdy nie wiadomo czy za miesiąc albo za rok nie poznam sobie kogoś ciekawszego (młodszego, bogatszego...)
do kogo przejdę w trymiga bez oglądania się za siebie i wtedy już nie będę potrzebować porozumienia dusz, bo będzie po prostu fajny/fajna.
Po to właśnie kolesie tacy jak anderstud chcą mieć najpierw potwierdzenie, że nie marnują czasu na kolejny bezproduktywny układ
w którym będą tylko pełnić funkcję opcji przejściowej dla pańci, która go zmiecie z planszy, gdy tylko coś jej się w dupce odkręci,
a nie po to, żeby od razu z nią mieszkać. Ja mam gdzie mieszkać i jest mi tu dobrze, na razie nigdzie mi się nie pali, ale pewność chcę mieć.
Tymczasem z tego co rozmawiam z różnymi Paniami pozanawanymi tu i ówdzie, wszystkie są bardzo chętne i otwarte na znajomość,
tyle że "może tak na razie nie angażujmy się za bardzo, bo to nigdy nic nie wiadomo, a różnie to w życiu bywa" co w tłumaczeniu na polski oznacza:
- Wiesz, mój były cały czas za mną lata, jeszcze nie wiem czy kiedyś do siebie nie wrócimy, no więc sam rozumiesz...
- Wiesz, mam dopiero 39 lat, jeszcze fajna ze mnie dupa, nie chcę sobie blokować innych opcji, no więc sam rozumiesz...
- Wiesz, paru kolesi tam się koło mnie kręci, nie chcę ich odstraszać, bo to nigdy nie wiadomo, no więc sam rozumiesz...
ale oczywiście to w niczym nie wpływa na układ, gdzie Ona głównie siedzi i oczekuje, a On się domyśla i skacze wokół na jednej nodze radośnie, hej!
P.S.
Poza tym wszystkim chętnie bym poznał definicję porozumienia dusz oraz może tak ze trzy powody albo chociaż jeden dobry,
dla którego Karyna z Sebiksem nie mogą tego nadprzyrodzonego metafizycznego zjawiska doświadczyć, gdyż jest ono zarezerwowane dla...
No właśnie, proszę, kto pierwszy?