anderstud napisał/a:- Łohoooo! Dosyć bezpośrednio. No ale jak się tyle jeździło na darmo...
Gdzie popełniłem wykroczenie i na czym ono polegało, że spowodowało jej taką a nie inną reakcję.
Przecież nie jest idiotką i zna mnie na tyle dobrze, aby wiedzieć że ten tekst nie zostanie bez odpowiedzi z mojej strony.
Poza tym wiem że miała ochotę, bo też ją trochę znam, a jak chciała się podroczyć, no to o co znów obraza po słowach:
- Wiesz ile to bydlę mi pali? Chociaż połowa za benzynę niech się zwróci...
Te słowa wziąłeś ze durną zaczepkę i nie dziwię ci się, bo ja w pierwszej chwili też.
Ona w roli królowej, a Ty w roli pazia, lecącego na każde jej skinienie i łaszącego się o dopuszczenie do alkowy.
Żaden szanujący się facet nie będzie w coś takiego się bawił, a Ty jesteś wręcz przeczulony na takie klimaty, wziąłeś to dosłownie, ubodło cię to, więc przyjąłeś tą interpretację niemal automatycznie i odpowiedziałeś na podobnym poziomie, i - jak ci się wydawało- w podobnej konwencji.
Ja po namyśle zmieniłem zdanie. Całokształt tej relacji i klimat tamtego wieczoru nie pasuje mi do takiej interpretacjii. Uważam, że ona nie użyła negatywnej konwencji "pazia", a raczej neutralną, lub pozytywną koncepcję "głupiego" Jasia, takiego wiesz- z baśni, walącego prosto z mostu, prostego, fajnego, pozytywnego spryciarza, który wbrew wszystkiemu (np. wbrew; okolicznościom zewnętrzym i różnicom między Wami) dopina swego i na koniec zdobywa rękę królewny i pół królestwa.
Czy taki facet w kontekście poważnego związku jej odpowiada, to trudno mi powiedzieć (może sama jeszcze tego nie wie?), ale uważam że bardziej prawdopodobne jest to, że nie chciała Cię urazić tymi słowami, niż to, że to był foch z powodu nieudanego "ustawienia" potencjalnego pazia.
Dlatego jej zrobiło się przykro, bo w jej mniemaniu na jej neutralny (lub pozytywny) komentarz w konwencji "głupiego" Jasia, Ty odpowiedziałeś żartem w konwencji jakiegoś Sebixa, któremu w seksie musi się zwrócić wyjeżdżone paliwo.
A styki jej się przegrzały, bo miała dobre intencje a tu nagle czar prysł i główkowała czemu tak się stało, co było dla Ciebie obraźliwego w tym co powiedziała, że z kolei Ty zareagowałeś tak jak zareagowałeś, schodząc wg niej dużo poniżej minimalnego poczucia dobrego smaku jaki jest w stanie znieść (od partnera), i knocąc przy okazji fajny klimat na krótko przed pozytywnym finałem.
Tak więc z mojego punktu widzenia, oboje się tamtego wieczoru nie zrozumieliście, oboje też mieliście chwilę na odkręcenie tego zgrzytu, ale nie zdecydowaliście się na to, bo żadne z Was nie miało sobie nic do zarzucenia, a skoro tak to odkręcać powinna druga strona. Klasyka.
Ona Twoje zachowanie (podobnie jak Ty jej) uznała jako foch, ale dała Ci do niego prawo i nawiązała kontakt rano.
"nic, nic, nic..."
Teraz- po sprawie, podsumowujesz dwa tygodnie jako- "nic, nic, nic, nic..." z jej strony (musząc sobie jakoś wytłumaczyć podjętą decyzję o spasowaniu), ale do tego wieczoru, o ile nie pomyliłem tych babek, to zdaje się, że mimo pewnych zastrzeżeń, ona wydawała Ci się sensowna i dobrze Ci z nią było. Więc wybacz, ale nie ściemniaj, że jakoby forum Cię do niej jakby "wysłało" (mimo, że Ty rzekomo już wtedy byłeś sceptyczny), bo byś przy takim sceptycznym podejściu, po ciemku kwiatków dla niej nie zrywał! ;)
Ktoś tu pytał (chyba Dominika?), co on jej miał niby odpowiedzieć w tamtym momencie. No jest pewnie wiele możliwości, które rozładowałoby atmosferę lub/i "zgasiłoby" Praczkę jednocześnie nie sprawiając jej (zbyt wiele) przykrości, lub/i uświadomiłoby jak A. mógł odebrać jej słowa itp.itd.
Myślę że ja, zakładając że faktycznie odebrałbym to w pierwszej chwili negatywnie (wirtualnie tak odebrałem, ale w realu mogłoby być inaczej), miałbym jednak pewne wątpliwości co do jej intencji i pewnie odpaliłbym coś w stylu: "No ja się najeździłem, ale Ty chyba naczekałaś?", i ewentualnie- po krótkiej pauzie: "... no chyba, że nie- to żegnam!" i udałbym gestem, że się zawijam z tej lokacji.
Oczywiście półżartem.
Innymi słowy, starałbym się (siebie) wymiksować z niemiłej dla mnie konwencji (pazia), i jednocześnie uświadomić jak widzę tą relację i siebie w niej- jako równorzędnego, wyczekiwanego potencjalnego partnera.
Myślę, że dopiero po jej reakcji na coś takiego miałbym ostateczne zdanie na jej omawiane tu słowa.
Czy przerodziłoby się to w rozmowę bardziej na poważnie- o charakterze tej relacji, to trudno powiedzieć. Możliwe, że do tego bym dążył, zaniepokojony próbą "upaziowienia" mnie. Ale też mając to na uwadze, mógłbym tylko nieco swoje zachowanie zmienić i obserwować co się będzie działo. Trudno powiedzieć.
Można było też odpowiedzieć wprost (to chyba bardziej w stylu Anderstuda?) czyli: "Czy Ty uważasz, że chodzi mi tylko o seks?" To konkretne, proste pytanie, no i raczej nie da się obrazić za coś takiego ;)
Musiałaby się do tego odnieść i mogłaby na przykład stwierdzić: "No, nie, ale ale to nie znaczy, że wskoczę zaraz z Tobą do łóżka, bo wygrałeś w jakieś gry, bądźmy poważni."
A on na to: "Ale dlaczego? Boisz się, że żetony z tryktraka będą Cię uwierać w pupę, czy nie chcesz być pogotowiem seksualnym?" I rozmowa mogłaby się dalej toczyć, zahaczając przy okazji o poważniejsze sprawy...
Ktoś, chyba Roxann, zapytała- "A co ona miała mu powiedzieć?".
Hmm... no jak nie chciała pogrywać, to chyba wiele by ją nie kosztowało np: "Hej, nie wiem- może to było niefortunny żart z mojej strony, ale ja nie chciałam Ci dowalić, a Ty za to lekko przegiąłeś".
Ale ona- jeśli mam rację- zamiast wyjaśnić o co właściwie chodzi, wolała w zaciszu swojego umysłu kombinować co sprawiło, że on ją "obraził", a następnego dnia udawać, że nic się nie stało. Oczywiście do czasu jakiejś konkretnej awantury, kiedy to ta i inne "żaby" zostaną wyciągnięte z szafy na poparcie swoich argumentów w zupełnie innej sprawie.
"Przełykacze żab" tak mają.
Tak że podsumowując, uważam że Anderstód jest jednak "skazany" na babkę, która jest wyszczekana jak poprzednia żona, i która na jego tekst o "bydlęciu, które dużo pali", byłaby zdolna odpalić: "To może rozglądaj się po poboczach, taniej ci ten seks wyjdzie", czy coś w tym stylu (w sumie odpalić cokolwiek).
Praczka jest inna, bardziej zdystansowana, jakaś taka zniuansowana, no i lubi przełykać żaby itp.
Wprawdzie ludzie po dłuższym czasie niejako "przesiąkają" sobą- odzywkami, pewnymi schematami, wzorcami komunikacyjnymi wykorzystywanymi przez partnera/partnerkę, uczą się siebie i lepiej interpretują co jest, a co nie jest; atakiem, żartem, zachętą, pretensją, pochwałą, kpiną itp., ale jak Anderstódowi nie chce się bawić w takie rzeczy i czekać na jakieś unormowanie się sytuacji pod tym względem (bo nie ma takiego obowiązku przecież), to pozostaje mu chyba jednak szukać znanych już klimatów, a nie uczyć się "na starość" instrukcji obsługi kobiet "innego typu".