Rozumiem że coś do niej czułeś (kochałeś?) a teraz masz zamrozić swoje uczucia aż jej się rozbudzą w stosunku do Ciebie? Przecież to się nie uda. Związek buduje się na uczuciach a nie na przyjaźni bo pewnego dnia Ty czy ona spotkacie kogoś poczujecie TĄ chemie i będzie problem.
Nie uważasz, że po 4 miesiącach rozstania, z czego dwóch kompletnej ciszy, należy zacząć od przyjaźni?
Pytanie nie do mnie, ale odpowiem
Nie, nie uważam. Po 4 miesiącach rozstania z czego dwóch kompletnej ciszy, należy o sobie zapomnieć,
kasując lub blokując wszelkie potencjalne możliwości jakiegokolwiek kontaktu jak na przykład "przypadkowe" spotkanie (siłownia itd.)
"pomyłkowo" wysłana wiadomość (sms itp.) "nieprzewidziane" zbiegi okoliczności wynikające z wspólnych zainteresowań (zawody itd.)
Nie uważam, żeby podtrzymywanie tej znajomości wynikało z jakiejkolwiek innej potrzeby, poza podregulowaniem sobie samopoczucia
i żeby nie było, to dokładnie to samo uważam o dwóch pozostałych przypadkach, Becketta i moim własnym, oraz tysiącach podobnych historii,
które zawsze kończą się tak samo, a te dziecinne podchody, to jest tylko element gry wstępnej bez żadnego praktycznie znaczenia,
po prostu ten cały taniec musi się odbyć, żeby wyszło bardziej prawdziwie i naturalnie w myśl zasady - cel uświęca środki.
Celem jest zmuszenie nas do przyjęcia tych dziewczyn z powrotem i sprawienie tym samy, żeby one poczuły się przez to lepiej.
Środkami do celu jest wszystko to co dzieje się przed, a więc głównie będą to szablonowe techniki manipulacji, które gładko łykamy,
bo jesteśmy tak spragnieni tego co było kiedyś, że nawet jeśli czytamy co się gra, to przymykamy na pewne rzeczy oko, byle tamto wróciło.
No i to wróci, przecież ta cała szopka właśnie po to się odbywa. Chodzi tylko o to, żeby zachować daleko posuniętą czujność ostrożność,
bo inaczej bardzo szybko i bardzo mocno się zaangażujesz, a wtedy dostaniesz takiego kopa w ryj, że twarz będziesz miał z tyłu głowy.
I to jest dopiero najgorsze. Ja jestem już na tyle zaprawiony w rozstaniach, że dla mnie rzucanie czy bycie rzucanym, to jest chleb powszedni,
ale jak żyję i chodzę po tym świecie 45 ponad lat, to jeszcze nigdy żadna laska mnie tak nie przeczołgała, aż sam się sobie dziwię
i to z każdym dniem coraz bardziej. Chyba nigdy, na żadnym etapie naszej znajomości, nie zależało mi aż tak, jak teraz po tym ostatnim zejściu.
Nie wiem czy ona to wyczuła, czy może to ja przesadziłem, czy właśnie o to chodziło, żeby w najgorszym możliwym momencie dać mi kopa...
ale za to wiem, że dzisiaj to już nie ma żadnego znaczenia, kiedy 24 godziny na dobę jedyne uczucie jakie ci towarzyszy każdego dnia,
to piekący i rozrywający wnętrzności ból, który nie chce minąć i najgorsze jest to, że nic nie pomaga.
Także tak, rób jak uważasz, graj sobie w gierki, zobacz dokąd to zaprowadzi, nie mam zamiaru ani ciebie, ani nikogo od tego odwodzić,
tylko pamiętaj o jednej żelaznej zasadzie - nie angażuj się - obojętnie co by się nie działo, pod żadnym pozorem nie wolno ci tego robić.
Stawiam dolary przeciwko zeszłorocznym liściom, że za miesiąc góra dwa, wspomnisz moje słowa i jeszcze będziesz mi wdzięczny
198 2019-04-20 12:04:33 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2019-04-20 12:08:55)
Roxann napisał/a:john.doe80 napisał/a:Sytuacja się rozwija.
(...)
Na co ona że z uśmiechem, że bez dwóch zdań i czy nie uważam że dobrze jest być jej przyjacielem.Tak więc, sprzeczne sygnały... po calym dniu jak randka friend zone na koniec
I to byłoby na tyle. Sytuacja się rozwija ale w kierunku friend zone, podobnie jak u backetta.
I nie ma tu żadnych sprzecznych sygnałów.
Przysługa za przysługę, jakieś niezobowiązujące spotkanie, nawet buziak w policzek czy na końcu smsa i tyle.Nie uważasz, że po 4 miesiącach rozstania, z czego dwóch kompletnej ciszy, należy zacząć od przyjaźni? Sam nie mam ochoty na nic bliższego i tempo jak dla mnie jest ok. Jeśli byłoby coś dalej(zaczęła by od sexu) to uznałbym to za manipulacje i zawinął sie.
Zgadzam się. Relacje miedzy ludźmi nie muszą być od razu opieczetowane z etykietą A tu dyskomfortu nikt nie odczuwa chyba.Co innego gdyby był.
Masz jakieś oczekiwania John czy jesteś "tu i teraz?"
Także tak, rób jak uważasz, graj sobie w gierki, zobacz dokąd to zaprowadzi, nie mam zamiaru ani ciebie, ani nikogo od tego odwodzić,
tylko pamiętaj o jednej żelaznej zasadzie - nie angażuj się - obojętnie co by się nie działo, pod żadnym pozorem nie wolno ci tego robić.
Stawiam dolary przeciwko zeszłorocznym liściom, że za miesiąc góra dwa, wspomnisz moje słowa i jeszcze będziesz mi wdzięczny
W Mojej głowie jest jeden tekst, który notabene wyświetliłem na wallu i Ex go polubiła ( własnie po odnowieniu kontaktu): "Jeśli coś kochasz, puść to wolno. Kiedy do Ciebie wróci, jest Twoje. Jeśli nie, nigdy Twoje nie było. Antoine de Saint-Exupéry (z książki Mały Książę)." Ja w odróżnieniu od Becketta nie gram, jestem sobą, cztery miesiące mnie wyciszyły, dały dystans, patrzę na nią inaczej, ale dalej jestem najlepszą wersją siebie, nie gram, mówię co myślę, nie mam ochoty z nią siedzieć to jej to mówię. Za waszą radą nie staram się z nią pogrywać w wychowanie, tak jak to robiłem - Zafundowałem jej przez to wychowanie kolejkę górską emocji, zamiast powiedzieć jej sayonara wcześniej nie niszczą sobie i jej psychiki. Sam staram się zobaczyć czy jestem wstanie ją taką zaakceptować. Ona chyba też coś przemyślała lub się stara na ślepo - co mi się podoba nie koloryzuje siebie i nie pokazuje jaka to ona jest inna.
Ja jasno stawiam sprawę, że dla mnie ta relacja to coś więcej niż przyjaźń i Ona nie ucieka a wręcz zacieśnia znajomość. Zakładam, że może chcieć mnie "frendzika" wykorzystać, ale to szybko życie zweryfikuje, podobnie jeśli okaże się, że zacznie się z kimś spotykać odpalam kiece i tyle mnie widziała.
anderstud to Ona ma wszystkie figury (ale sama pewnie nie wie co w niej mnie potrzebuje) i to Ona rozdaje karty, wiem że nie wygram, więc z pasowałem i wstałem od stołu. Pytanie czy ona chce grać, czy chce ze mną iść. My już się ze sobą na graliśmy i oboje stwierdziliśmy, że oboje odpowiadamy za to co się stało.
Zgadzam się. Relacje miedzy ludźmi nie muszą być od razu opieczetowane z etykietą A tu dyskomfortu nikt nie odczuwa chyba.Co innego gdyby był.
Masz jakieś oczekiwania John czy jesteś "tu i teraz?"
Pierwszy raz jestem tu i teraz, patrzę i analizuję. Nie robię nic wbrew sobie, mówię co myślę, tak jak z tym friendzone - może go sobie w nos wsadzić. Niczego nie przyspieszam, o nic nie pytam, o nic nie proszę, wszystko dzieje się swoją dynamiką która notabene jest szybka. Nie skracam dystansu, nie przyspieszam. Robię to co lubię, jeśli Ona zostanie w friendzone za chwilę to się zakończy, jeśli nie pójdziemy dalej, jeśli będzie jak była to zakończę to.
Roxann napisał/a:john.doe80 napisał/a:Sytuacja się rozwija.
(...)
Na co ona że z uśmiechem, że bez dwóch zdań i czy nie uważam że dobrze jest być jej przyjacielem.Tak więc, sprzeczne sygnały... po calym dniu jak randka friend zone na koniec
I to byłoby na tyle. Sytuacja się rozwija ale w kierunku friend zone, podobnie jak u backetta.
I nie ma tu żadnych sprzecznych sygnałów.
Przysługa za przysługę, jakieś niezobowiązujące spotkanie, nawet buziak w policzek czy na końcu smsa i tyle.Nie uważasz, że po 4 miesiącach rozstania, z czego dwóch kompletnej ciszy, należy zacząć od przyjaźni? Sam nie mam ochoty na nic bliższego i tempo jak dla mnie jest ok. Jeśli byłoby coś dalej(zaczęła by od sexu) to uznałbym to za manipulacje i zawinął sie.
Właśnie tak jest i tak być powinno.
Powroty polegające na biegnięciu ku sobie po plaży w promieniach zachodzącego słońca są albo mitem, albo są kruche, bo są wynikiem impulsu.
I nie, nie gram Działam powoli, bo tak jak Ty jestem bardziej wyluzowany i chcę mieć pewność sensu powrotu. Choć pewnie do łóżka mógłbym iść z nią już jutro.
Nie będzie z tej mąki chleba. Lepiej dać sobie spokój i przemyśleć, gdzie były błędy, żeby ich nie powtarzać.
A ja nie byłbym taki kategoryczny. Z drugiej strony...pytanie czy Wy na pewno do siebie pasujecie. I czy związek z nią to jest na pewno to, czego john oczekuje od życia.
Sam przyznawał, że niekoniecznie.
Najpierw panowie ustalcie ponad wszelką wątpliwość czy te wasze królewny nie próbowały już gdzie indziej, tylko im tam nie pykło,
to będziecie mieli jasny obraz waszej sytuacji, pozycji oraz roli, jaką odgrywacie w ich życiu. Moim zdaniem TO przekreśla i kończy wszystko.
Decydując się na spotkanie z kimś innym (nieważne jedno czy pięć i czy był z tego seks) związek jest pogrzebany i nie należy go już ruszać.
Oczywiście wiem to teraz, bo wcześniej taki mądry nie byłem
Najpierw panowie ustalcie ponad wszelką wątpliwość czy te wasze królewny nie próbowały już gdzie indziej, tylko im tam nie pykło,
to będziecie mieli jasny obraz waszej sytuacji, pozycji oraz roli, jaką odgrywacie w ich życiu. Moim zdaniem TO przekreśla i kończy wszystko.
Decydując się na spotkanie z kimś innym (nieważne jedno czy pięć i czy był z tego seks) związek jest pogrzebany i nie należy go już ruszać.Oczywiście wiem to teraz, bo wcześniej taki mądry nie byłem
anderstud, pominąłeś ważną kwestię. Obaj panowie w przeciwieństwie do Ciebie ZAINICJOWALI rozstanie. Mnie to w ogóle jakoś oni obaj zadziwiają z tym dziwnymi gierkami, bo najpierw inicjują rozstanie, wyprowadzają się od swoich ex, zakładają tu wątki o tym, jak to one wciąż na nich lecą, ich myśli krążą wokół tego jak ćmy, nakręcają się nawzajem, w rezultacie czego oczekują, że one ich poproszą, aby oni przemyśleli swoje decyzje o rozstaniu z nimi i łaskawie do nich wrócili. Śmiech na sali :-D
Pamiętasz, co pisałeś o kobiecej dumie? No właśnie ;-)
205 2019-04-21 13:50:59 Ostatnio edytowany przez john.doe80 (2019-04-21 13:51:45)
anderstud, pominąłeś ważną kwestię. Obaj panowie w przeciwieństwie do Ciebie ZAINICJOWALI rozstanie. Mnie to w ogóle jakoś oni obaj zadziwiają z tym dziwnymi gierkami, bo najpierw inicjują rozstanie, wyprowadzają się od swoich ex, zakładają tu wątki o tym, jak to one wciąż na nich lecą, ich myśli krążą wokół tego jak ćmy, nakręcają się nawzajem, w rezultacie czego oczekują, że one ich poproszą, aby oni przemyśleli swoje decyzje o rozstaniu z nimi i łaskawie do nich wrócili. Śmiech na sali :-D
Pamiętasz, co pisałeś o kobiecej dumie? No właśnie ;-)
Bardzo mocno uprościłaś całą sytuację. Tak odszedłem, tak napisałem bo nie rozumiałem jej działań. Dalej nie rozumiem tego co się dzieje i pewnie nigdy nie zrozumiem. Opis Anderstuda jest jedną z bardziej prawdopodobnych opcji, dlatego nie wbiegam radośnie do tego bajorka, a więcej się przyglądam. Widzę po sobie, że mam inne podeście, nie jestem napalony, bielmo nie zasłania mi oczu, a pod kopułą jest spokojnie. Nie ma gadki o powrotach, uczuciach, itp
Obecnie jest dobry moment, żeby dla obojga nas to zakończyć po przyjacielsku, atmosfera oczyszczona, wszystko wyjaśnione, nie ma negatywnej energii.
anderstud napisał/a:Najpierw panowie ustalcie ponad wszelką wątpliwość czy te wasze królewny nie próbowały już gdzie indziej, tylko im tam nie pykło,
to będziecie mieli jasny obraz waszej sytuacji, pozycji oraz roli, jaką odgrywacie w ich życiu. Moim zdaniem TO przekreśla i kończy wszystko.
Decydując się na spotkanie z kimś innym (nieważne jedno czy pięć i czy był z tego seks) związek jest pogrzebany i nie należy go już ruszać.Oczywiście wiem to teraz, bo wcześniej taki mądry nie byłem
anderstud, pominąłeś ważną kwestię. Obaj panowie w przeciwieństwie do Ciebie ZAINICJOWALI rozstanie. Mnie to w ogóle jakoś oni obaj zadziwiają z tym dziwnymi gierkami, bo najpierw inicjują rozstanie, wyprowadzają się od swoich ex, zakładają tu wątki o tym, jak to one wciąż na nich lecą, ich myśli krążą wokół tego jak ćmy, nakręcają się nawzajem, w rezultacie czego oczekują, że one ich poproszą, aby oni przemyśleli swoje decyzje o rozstaniu z nimi i łaskawie do nich wrócili. Śmiech na sali :-D
Pamiętasz, co pisałeś o kobiecej dumie? No właśnie ;-)
Hola hola, młoda damo, nie rozpędzaj się. Ja relację chciałem zakończyć, bo wola naprawy i działania były tylko z mojej strony. Moja eks chciała odpoczynku od siebie, sama proponowała przerwę - na zasadzie "zatęsknimy, samo się ułoży, opadną złe emocje".
Tak naprawdę to zostałem porzucony. Zwłaszcza że finał przerwy był taki, że stwierdziła że nie chce ze mną być. Dopiero później sytuacja się zmieniła o 180 stopni.
MagdaLena1111 napisał/a:anderstud napisał/a:Najpierw panowie ustalcie ponad wszelką wątpliwość czy te wasze królewny nie próbowały już gdzie indziej, tylko im tam nie pykło,
to będziecie mieli jasny obraz waszej sytuacji, pozycji oraz roli, jaką odgrywacie w ich życiu. Moim zdaniem TO przekreśla i kończy wszystko.
Decydując się na spotkanie z kimś innym (nieważne jedno czy pięć i czy był z tego seks) związek jest pogrzebany i nie należy go już ruszać.Oczywiście wiem to teraz, bo wcześniej taki mądry nie byłem
anderstud, pominąłeś ważną kwestię. Obaj panowie w przeciwieństwie do Ciebie ZAINICJOWALI rozstanie. Mnie to w ogóle jakoś oni obaj zadziwiają z tym dziwnymi gierkami, bo najpierw inicjują rozstanie, wyprowadzają się od swoich ex, zakładają tu wątki o tym, jak to one wciąż na nich lecą, ich myśli krążą wokół tego jak ćmy, nakręcają się nawzajem, w rezultacie czego oczekują, że one ich poproszą, aby oni przemyśleli swoje decyzje o rozstaniu z nimi i łaskawie do nich wrócili. Śmiech na sali :-D
Pamiętasz, co pisałeś o kobiecej dumie? No właśnie ;-)Hola hola, młoda damo, nie rozpędzaj się. Ja relację chciałem zakończyć, bo wola naprawy i działania były tylko z mojej strony. Moja eks chciała odpoczynku od siebie, sama proponowała przerwę - na zasadzie "zatęsknimy, samo się ułoży, opadną złe emocje".
Tak naprawdę to zostałem porzucony. Zwłaszcza że finał przerwy był taki, że stwierdziła że nie chce ze mną być. Dopiero później sytuacja się zmieniła o 180 stopni.
W sumie u mnie też, to ona zamiast popracować nad relacją stwierdziła, że zablokowała się na mnie i zaczęła mnie olewać i finalnie to Ona mnie porzuciła, a teraz odnowiła kontakt.
208 2019-04-22 09:44:39 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2019-04-22 09:47:19)
I Panowie,
Wam chyba pamięć trzeba odświeżyć. Mam wrażenie, że tak się tu ponakręcaliscie, że już zapomnieliście, co pisaliście w pierwszych postach Waszych wątków:
Najpierw:
Oznajmiłem jej że już nie daję rady, że nie wierzę że mnie kocha, że uważam że tracimy czas, ja tracę zdrowie i nerwy. Że muszę się odciąć.
Teraz:
Tak naprawdę to zostałem porzucony. Zwłaszcza że finał przerwy był taki, że stwierdziła że nie chce ze mną być.
Najpierw:
Postanowiłem to zakończyć całkowicie, powiedziałem żeby dała mi spokój
Teraz:
ona zamiast popracować nad relacją stwierdziła, że zablokowała się na mnie i zaczęła mnie olewać i finalnie to Ona mnie porzuciła
Rozumiem, że zmieniły się Wasze odczucia i w konsekwencji perspektywa, ale fakty pozostają takie, jakie były.
I Panowie,
Wam chyba pamięć trzeba odświeżyć. Mam wrażenie, że tak się tu ponakręcaliscie, że już zapomnieliście, co pisaliście w pierwszych postach Waszych wątków:Najpierw:
beckett napisał/a:Oznajmiłem jej że już nie daję rady, że nie wierzę że mnie kocha, że uważam że tracimy czas, ja tracę zdrowie i nerwy. Że muszę się odciąć.
Teraz:
beckett napisał/a:Tak naprawdę to zostałem porzucony. Zwłaszcza że finał przerwy był taki, że stwierdziła że nie chce ze mną być.
Najpierw:
john.doe80 napisał/a:Postanowiłem to zakończyć całkowicie, powiedziałem żeby dała mi spokój
Teraz:
john.doe80 napisał/a:ona zamiast popracować nad relacją stwierdziła, że zablokowała się na mnie i zaczęła mnie olewać i finalnie to Ona mnie porzuciła
Rozumiem, że zmieniły się Wasze odczucia i w konsekwencji perspektywa, ale fakty pozostają takie, jakie były.
Przede wszystkim moja Ex jest inna, do tego stopnia że takiej jej jeszcze nie znałem. Ciekawi mnie co się kryję pod tą nową ją... pewnie jest jak mówi Anderstud i inni, więc spodziewam się, że mam podbudować jej Ego i dostanę od niej kopa w D....e. Z drugiej strony nigdy nie byłem w sytuacji powrotu i ciekawe jest to jak człowiek w tak krótkim czasie jest w stanie pokazać drugą twarz.
He he, myślę że o wiele ciekawszym doświadczeniem będzie obserwowanie w jak krótkim czasie jest w stanie pokazać trzecią i czwartą.
Szok, niedowierzanie i zachodzenie w głowę przez kolejne dni tygodnie co poszło nie tak... Nic. Po prostu gra dobiegła końca. Schodzisz
Jak napisał anderstud w którejś odpowiedzi trzeba było ją puknąć na tej kanapie i albo byście zazębili albo no właśnie teraz autor ma efekt co by było gdyby było...
Polecam zasadę: Czym się strułeś tym się lecz. Kobiety jeszcze nie wyginęły, więc wiesz co robić
212 2019-04-22 15:56:19 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2019-04-22 15:56:32)
Przede wszystkim moja Ex jest inna, do tego stopnia że takiej jej jeszcze nie znałem. Ciekawi mnie co się kryję pod tą nową ją... pewnie jest jak mówi Anderstud i inni, więc spodziewam się, że mam podbudować jej Ego i dostanę od niej kopa w D....e. Z drugiej strony nigdy nie byłem w sytuacji powrotu i ciekawe jest to jak człowiek w tak krótkim czasie jest w stanie pokazać drugą twarz.
Lepiej nic nie zakładać, żeby sobie z góry nie psuć zabawy. Jak Cię ciągnie, to po prostu idź za tym i zobaczysz, co się wydarzy.
Osobiście uważam, że ludzie mają wiele twarzy, każdy ma w sobie potencjał i tylko wybieramy coś z całego arsenału dostępnych opcji i środków wyrazu.
213 2019-04-24 18:33:04 Ostatnio edytowany przez john.doe80 (2019-04-24 18:36:24)
He he, myślę że o wiele ciekawszym doświadczeniem będzie obserwowanie w jak krótkim czasie jest w stanie pokazać trzecią i czwartą.
Szok, niedowierzanie i zachodzenie w głowę przez kolejne dni tygodnie co poszło nie tak... Nic. Po prostu gra dobiegła końca. Schodzisz
Raczej nie schodzę, a KURTYNA ! i koniec występu. Tak się właśnie czuję, że zostałem zaproszony do gościnnego występu na ostatnie parę aktów i nie rozumiem dynamiki tej sztuki... szkoda tylko, że wychodzi na to że jestem jednym z głównych bohaterów.
john.doe80 napisał/a:Przede wszystkim moja Ex jest inna, do tego stopnia że takiej jej jeszcze nie znałem. Ciekawi mnie co się kryję pod tą nową ją... pewnie jest jak mówi Anderstud i inni, więc spodziewam się, że mam podbudować jej Ego i dostanę od niej kopa w D....e. Z drugiej strony nigdy nie byłem w sytuacji powrotu i ciekawe jest to jak człowiek w tak krótkim czasie jest w stanie pokazać drugą twarz.
Lepiej nic nie zakładać, żeby sobie z góry nie psuć zabawy. Jak Cię ciągnie, to po prostu idź za tym i zobaczysz, co się wydarzy.
Osobiście uważam, że ludzie mają wiele twarzy, każdy ma w sobie potencjał i tylko wybieramy coś z całego arsenału dostępnych opcji i środków wyrazu.
Szczerze czuję, że czeka mnie kop w jaja. Oczywiście nic tego nie zwiastuje, poza gadkami, że ona nie jest mi wstanie zagwarantować że się zejdziemy i że przyjaźń jest dla niej bardzo ważna i że na razie nie umie okazywać fizycznie uczuć. Poza tym jest jak nigdy nie było, dużo uśmiechów, zalotnych spojrzeń, dwuznacznych tekstów, pomocy, wsparcia, dbania o mnie, chęci do widywania się codziennie i nie omal spędzania każdej chwili razem, ciągłego kontaktu na komunikatorze ( no teraz nie piszemy od 3h) - pierwszy raz od tygodnia, ciągłego podkreślania gdzie jest i że nie są to faceci...
Jest dziwnie, na tyle dziwnie że sam nie wiem co myśleć, ale chroniąc klejnoty koronne trzymam dystans.
Jesteś testowany i aż miło popatrzeć jak ją skręca, że nie może cię do końca rozgryźć.
Może nawet nie tyle rozgryźć, ile sprawić, żebyś w końcu się jasno określił - dobra mała, kończymy gierki, idziemy do mnie - a wtedy...
No i tu pojawia się pytanie jak to się dalej potoczy. Czy od razu zostaniesz zgaszony tekstem "No chyba cię pogrzało! To taki z ciebie przyjaciel?"
Czy może najpierw się przebzykacie, a dopiero potem usłyszysz jakim jesteś wałem. Jest jeszcze możliwość taka, że chwilowo panna się nudzi,
więc pobuja się z tym dzianym kolesiem (w sensie tobą) jakiś czas, a potem się zobaczy co będzie...
W normalnych okolicznościach przyrody postawiłbym najwięcej na ostatnią opcję, ale mam w pamięci to jak zostałeś potraktowany przez nią ostatnio,
gdy tam do niej pojechałeś z kwiatami czy z czymś i nawet nie przekroczyłeś progu mieszkania, także tutaj mam mieszane odczucia.
Jest jeszcze możliwość taka, że chwilowo panna się nudzi, więc pobuja się z tym dzianym kolesiem (w sensie tobą) jakiś czas, a potem się zobaczy co będzie...
Też stawiam, że jej się nudzi, robi na tyle dużo żebym się interesował, ale na tyle mało że zawsze niewinnie może powiedzieć o co Ci chodzi mówiłam Ci że tylko przyjaźń.
Wstydzi się przed rodzicami przyznać, że znów się ze mną spotyka. Jak Matka dziś do niej zadzwoniła przy mnie to była "sama". No i jakoś po początkowym inicjowaniu przez nią konwersacji znów, jak ja się nie odezwę to cisza. Więc się nie odzywam.
No to chyba nasze dziewczyny były najbliżej prawdy i chodziło bardziej o to, żeby wciągnąć cię do gry niż o jej dalszy przebieg.
Chciała sprawdzić czy jeszcze reagujesz, a kiedy się upewnia że tak, to momentalnie zapał jej mija. Chociaż może jeszcze coś drgnie
John. Zawracał byś sobie w ogóle jeszcze nią głowę gdybyś trafił teraz na kobietę, przyszłą matkę swoich dzieci? Taką, o której tu wcześniej napisałeś, że chciałbyś stworzyć rodzinę?
I to jest pytanie warte milion dolarów. Sama kwintesencja tego o co chodzi w tych wszystkich powrotach.
Na ile jest to autentyczny efekt osobistych przemyśleń po rozstaniu - jednak go kocham bla bla bla, chcę tylko jej ple ple ple -
a na ile jest to efekt wyrachowania i zwykłej kalkulacji - tyle czasu nikt ciekawszy się nie trafił, trochę nudno tak samemu...
Oczywiście my, zwłaszcza ci porzuceni, do których właśnie uśmiechnęło się szczęście w postaci eks, która wyraża zainteresowanie powrotem,
zawsze będziemy wierzyć w to, że ona zrozumiała, że ona z nikim się nie spotkała, że ona cały czas strasznie tęskniła i łzy rzewne za nami lała,
bo prawdy nigdy się nie dowiemy, więc można nam opowiadać dowolne dyrdymały wymyślane na poczekaniu, a my będziemy to łykać do porzygu.
Jednak żeby oddać laskom sprawiedliwość, my faceci wcale nie jesteśmy dużo lepsi, bo też zgadzamy się na te powroty tylko wtedy,
dopóki nikt fajniejszy nie pojawił się w naszym życiu na stałe i w fazie dopiero szukania czy rozglądania stosunkowo łatwo nas urobić.
Moje poprzednie zejście z tą moją świruską w wakacje zeszłego roku po miesięcznej rozłące zainicjowanej przez jakąś tam akcję w jej wykonaniu,
nie miałoby żadnych szans powodzenia, bo już miałem na widelcu nową dziewczynę z którą wszystko szło gładko i zaskakująco szybko,
jedyny mankament, nad którym się zastanawiałem, to relacja jej syna z moim, jakoś tego nie czułem i chciałem się jeszcze upewnić zanim w to wejdę.
No i ten właśnie moment zawahania z mojej strony, wykorzystała eks żeby się do mnie zbliżyć i ostatecznie odciągnąć od tamtej na dobre.
Było już naprawdę o włos, a bym za tym poszedł, nie oglądając się nawet za siebie i wtedy choćby skały srały nie wróciłbym do tamtej już nigdy.
Teraz wiem, że trzeba było tak zrobić, ale teraz to każdy głupi jest mądry jak musztarda po obiedzie. Jedno czego mnie nauczyła ta historia,
to gdyby dzisiaj ta moja eks przyszła skrobać pazurami do moich drzwi, to nawet bym nie otworzył i to wcale nie dlatego, że jestem na nią zły,
nie jestem, bo niby o co miałbym być, po prostu do siebie nie pasujemy i tyle. Ale druga strona tego medalu jest taka, że od jakiegoś tygodnia
wróciłem do obiegu jako kawaler do wzięcia i już sam kontakt z innymi laskami, poznawanie nowych dziewczyn, otworzyło mi oczy na świat.
Jak sobie teraz pomyślę ile czasu bezpowrotnie straciłem męcząc się tylko bez sensu, to rzeczywiście odczuwam jakieś tam lekkie wku*wienie,
ale musiałem przez to wszystko przejść, żeby zmieniła mi się optyka, bo inaczej pewnie dalej bym rozmyślał o tym czy jeszcze się zejdziemy.
Nie zejdziemy się, bo nie przewiduję nawet takiej opcji. Nic dobrego mnie tutaj spotkać nie może, teraz mam już tego pewność, więc...
I co, czekacie teraz na jakąś błyskotliwą puentę? Może innym razem, muszę jechać do roboty, wybaczcie
U mnie czas na to żeby zgodnie z jej życzeniem zostać przyjaciółmi.
Ty masz zgodnie z jej życzeniem zostać przydupasem na telefon, do którego się dzwoni jak coś się chce.
Pojechać na wycieczkę, pójść na kolację, pospędzać miło czas, wymienić kontakt w mieszkaniu albo przesunąć szafę czy pomalować sufit.
Ona ma fun, że nie potrafisz odejść i ciągle na coś liczysz, a ty masz galaretę zamiast mózgu i kminisz tygodniami o co chodzi do ch*ja karmazyna.
Przecież dobrze wiesz o co. Masz pełnić funkcję czazsoumilacza, dopóki jakiś nowy nadziany bolek z siłowni nie zasadzi jej bolca.
Wszyscy tutaj jesteśmy już chyba za starzy, żeby wierzyć w bujdy na resorach o istnieniu bezinteresownej przyjaźni pomiędzy byłymi
221 2019-04-25 09:39:19 Ostatnio edytowany przez Roxann (2019-04-25 09:42:40)
I to jest pytanie warte milion dolarów. Sama kwintesencja tego o co chodzi w tych wszystkich powrotach.
Na ile jest to autentyczny efekt osobistych przemyśleń po rozstaniu - jednak go kocham bla bla bla, chcę tylko jej ple ple ple -
a na ile jest to efekt wyrachowania i zwykłej kalkulacji - tyle czasu nikt ciekawszy się nie trafił, trochę nudno tak samemu...
To może ale nie musi być kwestia wyrachowania. Akurat ex Johna jest teoretycznie rzecz biorąc 'uczciwa', bo mówi wyraźnie o co jej chodzi - przyjaźń. A że John doszukuje się w jej zachowaniu zaangażowania, flirtu itd. .. no cóż.
Według mnie ludzie, którzy rozstali się przez tzw. "niezgodność charakterów", gdzie nie było zdrad czy przemocy, nadal są sobie bliscy emocjonalnie. Zazwyczaj łączy ich wiele, np. wspólna pasja jak u Johna, lubią ze sobą spędzać, czas, rozmawiać, wygłupiać się itd. ale... no właśnie wszystko jest ok, póki/gdy nie są parą. Często wejście na ten inny poziom relacji, a w szczególności zamieszkanie razem, nagle wszystko psuje. Może więc lepiej wycofać się z tego i zostać "tylko" kumplami, skoro taka relacja lepiej się w danym przypadku sprawdza? Wtedy nie trzeba z tej osoby (jakby nie był bardzo bliskiej) całkowicie rezygnować, wykreślać z życia itd.
Moim zdaniem to nie jest wyrachowanie choć wiadomo, że jeżeli drugiej osobie zależy to może czuć się zawiedziona czy wręcz oszukana i wykorzystana. Każdy sam musi sobie przekalkulować, czy brnąć w friend zone z nadzieją, że z tego znów będzie związek, czy wycofać się już na starcie.
Edit: a że ta przyjaźń pomiędzy ex sprowadza się zazwyczaj do tego co wyżej napisał Andersud, tzn: bycia czasoumilaczem i darmową pomocą w nagłych wypadkach, to już inna kwestia. Może to też działała w drugą stronę. Taki F&B z rozszerzoną opcją
Tutaj nie jest tak czysto... ja powiedziałem jej prosto z mostu o moich oczekiwaniach, uczuciach, na co Ona że nie może mi obiecać że będziemy znów para, że na chwilę obecna to i tamto... jak dla mnie to nie jest gra fair ... dalej dawanie nadziei... i podświadomie staraj się stary durniu to może, moze ale obecnie królewna sama nie wie czego chce.
Więc znów mamy sytuację, ze po tygodniu bajki nikt do nikogo nie pisze. Za stary na to jestem... za stary....
223 2019-04-25 10:26:59 Ostatnio edytowany przez Roxann (2019-04-25 10:27:59)
Tutaj nie jest tak czysto... ja powiedziałem jej prosto z mostu o moich oczekiwaniach, uczuciach, na co Ona że nie może mi obiecać że będziemy znów para, że na chwilę obecna to i tamto... jak dla mnie to nie jest gra fair ... dalej dawanie nadziei... i podświadomie staraj się stary durniu to może, moze ale obecnie królewna sama nie wie czego chce.
Więc znów mamy sytuację, ze po tygodniu bajki nikt do nikogo nie pisze. Za stary na to jestem... za stary....
Dla mnie to jest fair, jest przynajmniej szczera. A że nie może Ci obiecać bo nie jest pewna, nie czuje "tego" (na ten moment) i woli mieć Cię jako przyjaciela, kolegę, podczas gdy Ty masz inne oczekiwania i uczucia, to inna sprawa.
Może to ją kręci, może to sprawia, że ten czas spędzony z Tobą jest fajniejszy niż z kimś innym. Ona postępuje jak postępuje:
robi na tyle dużo żebym się interesował, ale na tyle mało że zawsze niewinnie może powiedzieć o co Ci chodzi mówiłam Ci że tylko przyjaźń.
Ty decydujesz czy w to brniesz na własną odpowiedzialność.
Nie zmusisz kobiety do tego by Cię kochała, ani nie zmienisz pod siebie.
A to, że Cię nie kocha nie znaczy, że nie może lubić jak kumpla.
224 2019-04-25 17:06:04 Ostatnio edytowany przez Roxann (2019-04-25 17:09:27)
Poza tym uważam, że Ty sam John nie jesteś ze swoją ex do końca fair. Sam w końcu stwierdziłeś, że zakochałeś się w niej takiej jaka była była w pracy - uśmiechnięta, wesoła itd., natomiast kiedy ją bliżej poznałeś po zamieszkaniu razem, jej charakter przestał Ci odpowiadać. Ponadto stwierdziłeś, że możesz dać jej szansę, jak się zmieni i kiedy się postara.
Teraz natomiast mówisz jej o swoich oczekiwaniach i uczuciach. Czyli co? Ma być taka jak Ty chcesz a wtedy będziesz ją kochał? Uważasz , że to jest fair? Owszem można zmienić jakieś drobiazgi, pewne zachowania, przyzwyczajenia, ale charakteru nie zmienisz, chcesz by udawała? Nie była sobą by Cię zadowolić?
Moim zdaniem oboje postawiliście sprawę jasno i Ty i ona. A że to i jej i Tobie do końca nie odpowiada bo Ty nie chcesz być jej czasoumilaczem, a ona nie może obiecać, że będziecie razem, to inna sprawa. Nie może i tyle. Jedynie co może Ci zaproponować to przyjaźń, co jest według mnie uczciwe w tej sytuacji. Dawaniem nadziei, o której wspominasz, byłoby według mnie gdyby powiedziała, że tak postaram się zmienić dla Ciebie. Daj nam szansę.
Jeżeli to Ci nie odpowiada, to już Twoja decyzja co z tym zrobisz. Ona miała prawo myśleć, że po takim czasie, możecie być "tylko kumplami". Możliwe, że nie wykluczała, że coś więcej może zdarzyć, póki nie macie nikogo. Jesteś zapewne interesującym facetem, do tego "dzianym", dobrze mieć takiego znajomego.
Choć to, że "wstydziła"??? się przyznać przed swoją matką, że jest z Tobą było naprawdę słabe. Być może nie tyle wstydziła, co wolała powiedzieć, że jest sama by oszczędzić tłumaczenia i ewentualnego"kazania". Znamy jednak tylko Twoją wersję.
225 2019-04-25 17:25:28 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2019-04-25 17:28:40)
Roxann, ale przecież tych dwoje zachowuje się identycznie. Brak głębszego zaangażowania widoczny jest z obu stron. Niby by chcieli, ale po co odgrzewać wczorajszy kotlet, No ale nie ma nikogo lepszego na horyzoncie, to się można pobujać. A nuż pojawi się jakaś emocja. Oboje mają do tej sytuacji podobne podejście. Może ona tylko bardziej wprost to komunikuje, ale John czasam jakby chciał, później jakby nie chciał uwierzyć.
Taka trochę telenowela się z tego zrobiła, ale jak im to pasuje, to niech się bawią.
Roxann, ale przecież tych dwoje zachowuje się identycznie. Brak głębszego zaangażowania widoczny jest z obu stron. Niby by chcieli, ale po co odgrzewać wczorajszy kotlet, No ale nie ma nikogo lepszego na horyzoncie, to się można pobujać. A nuż pojawi się jakaś emocja. Oboje mają do tej sytuacji podobne podejście. Może ona tylko bardziej wprost to komunikuje, ale John czasam jakby chciał, później jakby nie chciał uwierzyć.
Taka trochę telenowela się z tego zrobiła, ale jak im to pasuje, to niech się bawią.
Dokładnie mam to samo zdanie. Dlatego nie zgadzam się z jego stwierdzeniem, że to ona postępuje nie fair. Oboje postępują podobnie.
To samo tyczy się pana z sąsiedniego wątku - backetta. Tyle, że tam żadne nie rwie się do szczerej rozmowy.
MagdaLena1111Roxann, drogie Panie stawiam na szczerość, Ona też podkreśliła że dla niej przyjaźń zawsze jest najważniejsza w związku i moja wyprowadzka spowodowała jej blokadę w stosunku do mnie, że bardzo jej na mnie zależy, ale nie umie się otworzyć. Dlatego ja powiedziałem jej uczciwie o swoich uczuciach, zapewniłem ją że mamy czas i chcę odbudować. Ten friend zone, jest też taki ... oparty o brak spotykania się z innymi ( bo jeśli tak to kończymy relację między nami), a także staranie się żeby ta druga strona czuła się komfortowo. Jest trochę inaczej niż u Anderstuda bo zejście nie polega na seksie na zgodę, a bardziej na próbie odbudowania tego co to całe rozstanie zniszczyło.
228 2019-04-25 18:58:08 Ostatnio edytowany przez Roxann (2019-04-25 18:59:12)
Ten friend zone, jest też taki ... oparty o brak spotykania się z innymi ( bo jeśli tak to kończymy relację między nami), a także staranie się żeby ta druga strona czuła się komfortowo. Jest trochę inaczej niż u Anderstuda bo zejście nie polega na seksie na zgodę, a bardziej na próbie odbudowania tego co to całe rozstanie zniszczyło.
Sorry, ale dla mnie to śmieszne. Friend zone oparty o brak spotykania z innymi i brak seksu dla odbudowania tego co było zniszczone.
I pisze to facet 40+.
Nie wierzę
229 2019-04-25 20:35:38 Ostatnio edytowany przez john.doe80 (2019-04-25 20:51:35)
Sorry, ale dla mnie to śmieszne. Friend zone oparty o brak spotykania z innymi i brak seksu dla odbudowania tego co było zniszczone.
I pisze to facet 40+.
Nie wierzę
A jednak, powiem Ci coś jeszcze śmieszniejszego, sam nie jestem gotów na to zbliżenie. Teraz czuję safe zone, sex wyzwoli masę dodatkowych uczuć i tylko skomplikuje sytuację. Nie seks spowodował nasze rozstanie i nie On musi zagrać żebyśmy chcieli się zejść.
W moim życiu miałem relację z kobietami tak pociągającymi, że w zasadzie seks był tak fantastyczny, że wszystko inne mogło nie istnieć, mózg się wyłączał i nie istniał świat. Myślę, że nawet teraz jakbyśmy się spotkali to byłby ogień. Z Ex tak nie jest, tam dzieje się coś innego. Jest jakaś mentalna więź której fenomenu nie rozumiem. Moja Ex też o tym mówi, o czymś co powoduje że nie może mnie wymazać. Oboje nie wiemy co to jest i dlaczego pomimo tego wszystkiego co się wydarzyło dobrze nam ze sobą. Co nie zmienia faktu, że oboje się siebie boimy, ale też lgniemy do siebie. Moja Ex powiedziała mi, że teraz jeszcze nie mogłaby wejść znów ze mną w związek bo wie, że nie potrafiłaby na razie dać mi ciepła którego potrzebowałem i przez którego brak odszedłem. Wiem jak to brzmi, ale sprawa jest postawiona fair, wiem co powie Andertud, że jest to rodzaj gry i pewnie tak jest dlatego tym bardziej nie mam zamiaru znów być rozerwany przez skrajne emocje.
Tutaj nie jest tak czysto... ja powiedziałem jej prosto z mostu o moich oczekiwaniach, uczuciach, na co Ona że nie może mi obiecać że będziemy znów para, że na chwilę obecna to i tamto... jak dla mnie to nie jest gra fair ... dalej dawanie nadziei... i podświadomie staraj się stary durniu to może, moze ale obecnie królewna sama nie wie czego chce.
Więc znów mamy sytuację, ze po tygodniu bajki nikt do nikogo nie pisze. Za stary na to jestem... za stary....
Boś pękł. Za wcześnie powiedziałeś prosto z mostu co Ci leży na wątrobie.
Jedni nazwą tą grą, inni dawaniem jej przestrzeni. Bądź, niech Ona się trochę zacznie starać. Niech wróci równowaga, bądź facetem do zdobycia. Nie "staraj się Ty durniu", tylko starajcie się oboje. Na razie jesteś petentem. Sam się tak ustawiasz.
john.doe80 napisał/a:Tutaj nie jest tak czysto... ja powiedziałem jej prosto z mostu o moich oczekiwaniach, uczuciach, na co Ona że nie może mi obiecać że będziemy znów para, że na chwilę obecna to i tamto... jak dla mnie to nie jest gra fair ... dalej dawanie nadziei... i podświadomie staraj się stary durniu to może, moze ale obecnie królewna sama nie wie czego chce.
Więc znów mamy sytuację, ze po tygodniu bajki nikt do nikogo nie pisze. Za stary na to jestem... za stary....
Boś pękł. Za wcześnie powiedziałeś prosto z mostu co Ci leży na wątrobie.
Jedni nazwą tą grą, inni dawaniem jej przestrzeni. Bądź, niech Ona się trochę zacznie starać. Niech wróci równowaga, bądź facetem do zdobycia. Nie "staraj się Ty durniu", tylko starajcie się oboje. Na razie jesteś petentem. Sam się tak ustawiasz.
No nie wiem jak można coś stracić, mówiąc coś prosto z mostu, jeżeli zależy Ci na czymś prawdziwym- jakby miał na tym stracić, to co to byłoby warte?
Tylko nie wiem czy Ona wykazała się podobną otwartością..
Doskonale wiem o czym mówisz, kiedy piszesz o tej specyficznej więzi, wyczuwalnej nawet jeśli się nie widzicie miesiąc czy dwa.
Znam to uczucie bardzo dobrze i ta moja po ostatnim zejściu sama mi się przyznała, że ma dokładnie to samo. Tylko wiesz co?
To tak naprawdę niczego nie zmienia w kwestii ogólnego nastawienia do zagadnienia bycia z kimś w stałym poważnym związku.
Myślę, że to są dwie odrębne sprawy, niekiedy trudne czy wręcz niemożliwe do pogodzenia. Ale to nie koniec złych wiadomości.
Myślę, a im więcej czytam, tym większej nabieram pewności, że obaj trafiliśmy na ten typ zaburzonej emocjonalnie osobowości,
gdzie wewnętrzna potrzeba bycia adorowaną, podziwianą, kochaną, pożądaną, zaopiekowaną i jaką tam jeszcze sobie wymyślisz,
cały czas walczy z potrzebą bycia niezależną, wolną, nieobciążoną ograniczeniami i obowiązkami wynikającymi z bycia w związku.
Masz być blisko, ale nie za blisko. Masz być gotów spełniać wszelkie kaprysy i zachcianki, ale nie powinieneś oczekiwać nic w zamian.
Twoje potrzeby (bliskości, czułości, spędzania razem czasu, wspólnego mieszkania i tak dalej) są dopiero na drugiej stronie listy
jej życzeń wobec ciebie, jaki ty powinieneś być i co powinieneś robić, żeby pańcia czuła się w związku z tobą dobrze i komfortowo,
co w dłuższej perspektywie oznacza, że w końcu robisz za chłopca na posyłki królewny, która telefonicznie wydaje ci polecenia,
bo jak się wkrótce okaże, ma coraz mniej czasu dla ciebie, jest bez przerwy czymś zajęta lub dla odmiany tym wszystkim zmęczona,
a ty nic nie rozumiesz i tylko ją męczysz swoim zawracaniem dupy zamiast pojechać umyć jej samochód jak nie masz nic innego do roboty.
No i ty to robisz, bo przecież ją kochasz i ci na niej zależy. Jedyny problem jaki istnieje to taki, że ona ma to głęboko w dupie,
a im bardziej będziesz spolegliwy, tym więcej będziesz musiał dla niej robić, aż w końcu całkiem straci do ciebie szacunek
i ponownie wasze bycie razem zacznie wyglądać tak, jakby to dla niej kara była, że musi z tobą przebywać w jednym pomieszczeniu.
Historia waszej relacji zatoczy pełne koło i znów się rozstaniecie. Potem ona znów poczuje tą (tę?) "specyficzną więź" między wami
i zapewne spróbuje sprawić, żebyś znów zaczął wokół niej skakać... o pardą, abyście do siebie wrócili i spróbowali jeszcze raz od nowa.
Dla niej to jest jedna z form spędzania wolnego czasu i bardziej rozrywki niż autentycznej potrzeby budowania jakiejkolwiek relacji.
Jak była mała, bawiła się lalkami, teraz jak jest duża, bawi się żywymi ludźmi. Tak ja to widzę z perspektywy czasu u siebie. A ty?
233 2019-04-26 09:20:04 Ostatnio edytowany przez john.doe80 (2019-04-26 09:22:07)
anderstud Wiem o czym piszesz, zwracam baczną uwagę na te sygnały i odwracam... to Ona daje mi słodkie prezenty, jeździ ze mną i pomaga. Ona zainicjowała spotkania, ona proponuje czy nie chcę z nią pobyć (jeśli ja pytam zawsze jest chętna i ma czas), Ona pyta czy zamiast iść z ferajną na spacer wolę wypić zrobioną przez nią herbatę i po oglądać z nią film. Ja muszę pilnować się ze swoim Tatuśkowatym charakterem, żeby nie pozmywać naczyń i wstawić do zmywarki. Jest inaczej niż było, przyglądam się i też uważam to za zasłonę dymną.
beckett] Zgadam się 100 % z Ela210 nic nie tracę, po jej deklaracjach o tym jak bardzo pragnie mojego szczęścia i jak bardzo jej na mnie zależy, bardzo proszę postaram się i Ona wie że musi się postarać. Ona wie, że będę w jej życiu dokładnie do momentu w którym się będzie starać. Nie jestem jej satelitą i jeśli postawi sprawy jasno, że jesteśmy kumplami bez szans na zejście to zniknę, podobnie jeśli to schodzenie będzie zbyt długo trwać.
beckett] Zgadam się 100 % z Ela210 nic nie tracę, po jej deklaracjach o tym jak bardzo pragnie mojego szczęścia i jak bardzo jej na mnie zależy, bardzo proszę postaram się i Ona wie że musi się postarać. Ona wie, że będę w jej życiu dokładnie do momentu w którym się będzie starać. Nie jestem jej satelitą i jeśli postawi sprawy jasno, że jesteśmy kumplami bez szans na zejście to zniknę, podobnie jeśli to schodzenie będzie zbyt długo trwać.
Nie gniewaj się za tę opinię, ale strasznie wydajesz się bufonowaty. Już chyba niepodobna pisala, ze tak naprawde przeglądasz się w tych kobietach, a nie ma to nic wspólnego z jakims realnym zainteresowaniem nimi, i jakos mi to zaczyna bardzo pasować.
Ogarnij się, chlopie
Myślę, a im więcej czytam, tym większej nabieram pewności, że obaj trafiliśmy na ten typ zaburzonej emocjonalnie osobowości,
gdzie wewnętrzna potrzeba bycia adorowaną, podziwianą, kochaną, pożądaną, zaopiekowaną i jaką tam jeszcze sobie wymyślisz,
cały czas walczy z potrzebą bycia niezależną, wolną, nieobciążoną ograniczeniami i obowiązkami wynikającymi z bycia w związku.Masz być blisko, ale nie za blisko. Masz być gotów spełniać wszelkie kaprysy i zachcianki, ale nie powinieneś oczekiwać nic w zamian.
Twoje potrzeby (bliskości, czułości, spędzania razem czasu, wspólnego mieszkania i tak dalej) są dopiero na drugiej stronie listy
jej życzeń wobec ciebie, jaki ty powinieneś być i co powinieneś robić, żeby pańcia czuła się w związku z tobą dobrze i komfortowo,
co w dłuższej perspektywie oznacza, że w końcu robisz za chłopca na posyłki królewny, która telefonicznie wydaje ci polecenia,
bo jak się wkrótce okaże, ma coraz mniej czasu dla ciebie, jest bez przerwy czymś zajęta lub dla odmiany tym wszystkim zmęczona,
a ty nic nie rozumiesz i tylko ją męczysz swoim zawracaniem dupy zamiast pojechać umyć jej samochód jak nie masz nic innego do roboty.
Podpisuje się pod anderstudem.
A ja jeszcze dodam od siebie, pozornie mały istotny szczegół. Czy wy patrzycie na dzieciństwo i wychowanie waszych Pań?
To nie jest tak, że ładna laska nagle staje się pretensjonalna bo rosną jej cycki i zaczyna kumać, że faceci patrzą na jej tyłek na ulicy.
Bardzo często, już od najmłodszych lat łapie wzór co facet powinien a czego nie i kim ona w związku ma być.
Mówię trochę z doświadczenia bo sam pominąłem 2 istotne sprawy.
1. Wychowanie i stosunki z ojcem
2. Analogia między jej poprzednimi facetami.
I to nie jest tak, że z "tamtym było źle to się rozstali" a ze mną na bank będzie inaczej - zaklinanie rzeczywistości.
Ona świadomie wybrała Ciebie tak samo jak swojego ex bo szuka czegoś w facetach i dobrze wie czego.
I wszystkie gadki o "specyficznej więzi" i innych pierdołach którym wasze Panie mydlą wam oczy można włożyć między bajki.
John - stawiam, że Twoja eks szuka właśnie opiekuńczego "misia" z tatusiowymi cechami.
Takie coś do pogadania i przytulenia. I będzie Cię tak ciągać za sobą do usranej śmierci jako "przyjaciela".
Może nawet przytuli się do Ciebie...w końcu do przyjaciela może, nie?
Na Twoim miejscu zastanowiłbym się dlaczego czujesz taką więź właśnie z nią.
W tym kryje się Twoja potrzeba której ona zaspokoić niestety nie potrafi/nie chce (sam sobie wybierz).
Znajomość tej potrzeby pozwoli Ci zbudować w przyszłości lepszy związek. Skupiłbym się na tym, zamiast rozkminiać jej chore akcje
236 2019-04-26 10:01:01 Ostatnio edytowany przez Roxann (2019-04-26 10:01:43)
Ona wie że musi się postarać. Ona wie, że będę w jej życiu dokładnie do momentu w którym się będzie starać.
Aż się zakrztusiłam, kiedy to przeczytałam
Na jakim Ty świecie żyjesz?
Nie jestem jej satelitą i jeśli postawi sprawy jasno, że jesteśmy kumplami bez szans na zejście to zniknę, podobnie jeśli to schodzenie będzie zbyt długo trwać.
Czy tylko ja mam wrażenie, że to tylko Twoje pobożne życzenie? Może i chcesz by tak było więc naginasz fakty do swojej "teorii", natomiast one mówią coś zupełnie innego.
Więc znów mamy sytuację, ze po tygodniu bajki nikt do nikogo nie pisze. Za stary na to jestem... za stary....
No i co z Twoich założeń?
237 2019-04-26 14:28:17 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2019-04-26 14:29:03)
beckett napisał/a:john.doe80 napisał/a:Tutaj nie jest tak czysto... ja powiedziałem jej prosto z mostu o moich oczekiwaniach, uczuciach, na co Ona że nie może mi obiecać że będziemy znów para, że na chwilę obecna to i tamto... jak dla mnie to nie jest gra fair ... dalej dawanie nadziei... i podświadomie staraj się stary durniu to może, moze ale obecnie królewna sama nie wie czego chce.
Więc znów mamy sytuację, ze po tygodniu bajki nikt do nikogo nie pisze. Za stary na to jestem... za stary....
Boś pękł. Za wcześnie powiedziałeś prosto z mostu co Ci leży na wątrobie.
Jedni nazwą tą grą, inni dawaniem jej przestrzeni. Bądź, niech Ona się trochę zacznie starać. Niech wróci równowaga, bądź facetem do zdobycia. Nie "staraj się Ty durniu", tylko starajcie się oboje. Na razie jesteś petentem. Sam się tak ustawiasz.No nie wiem jak można coś stracić, mówiąc coś prosto z mostu, jeżeli zależy Ci na czymś prawdziwym- jakby miał na tym stracić, to co to byłoby warte?
Tylko nie wiem czy Ona wykazała się podobną otwartością..
Tak, podpisuję się.
To fajne, gdy ktoś ma w sobie tyle pewności siebie i szacunku do drugiej osoby, źe potrafi się odsłonić :-)
Inna sprawa john, że zastanawia mnie Twoja taka jakby pasywna postawa, czyli przedstawiłeś oczekiwania i czekasz na ich realizację.
A zapytałeś drugą stronę, czego ona pragnie, jak to widzi?
Ta bierność przeszkadza mi jeszcze w jednym aspekcie. Wygląda to tak, jakbyś tylko chciał być kochany, piżądany, szanowany a siebie w tym pomijasz albo o tym nie piszesz.
Po otwartej postawie wobec partnerki widać szacunek, a co z resztą?
Myślę, że chiałabym być kochana, pożądana i szanowana na równi z tym, że także chcę kochać, pożądać i szanować.
john.doe80 napisał/a:Nie jestem jej satelitą i jeśli postawi sprawy jasno, że jesteśmy kumplami bez szans na zejście to zniknę, podobnie jeśli to schodzenie będzie zbyt długo trwać.
Czy tylko ja mam wrażenie, że to tylko Twoje pobożne życzenie? Może i chcesz by tak było więc naginasz fakty do swojej "teorii", natomiast one mówią coś zupełnie innego.
Raczej fakty, powiedziałem jej jasno co ja myślę, ona zamiast powiedzieć spadaj friendzone, mówiła co innego. Jasne może dzięki temu zyskać chwilę dłużej, ale mnie nic innego niż związek nie interesuje. Jasno powiedziałem, że przy moich uczuciach do niej może nigdy nie będę wstanie być jej przyjacielem. Teraz jest inaczej i jeśli teraz nic z tego nie wyjdzie to nic więcej nie zostanie do sprawdzenia. THE END.
john.doe80 napisał/a:Więc znów mamy sytuację, ze po tygodniu bajki nikt do nikogo nie pisze. Za stary na to jestem... za stary....
No i co z Twoich założeń?
Tyle, że oczywiście znalazła powód i znów piszemy. Pewnie za chwilę znów przestaniemy, coraz mniej mnie to obchodzi. Jest trochę jak w filmie gdzie akcja tak się kręci, że nie można się doczekać finałowej sceny (jaka by Ona nie była).
Inna sprawa john, że zastanawia mnie Twoja taka jakby pasywna postawa, czyli przedstawiłeś oczekiwania i czekasz na ich realizację.
A zapytałeś drugą stronę, czego ona pragnie, jak to widzi?
Oj bardzo nie pasywna, wziąłem sobie naszą rozmowę do serca i staram się naprawić to wszystko co było złe, staram się być dla niej najlepszym co mogę być, nie naciskam, daję przestrzeń, ale jednocześnie jestem konsekwentny ze swoimi uczuciami do niej. Wywłaszczyłem sinusoidę uczuć, dałem stabilizację.
Ta bierność przeszkadza mi jeszcze w jednym aspekcie. Wygląda to tak, jakbyś tylko chciał być kochany, piżądany, szanowany a siebie w tym pomijasz albo o tym nie piszesz.
Po otwartej postawie wobec partnerki widać szacunek, a co z resztą?
Myślę, że chiałabym być kochana, pożądana i szanowana na równi z tym, że także chcę kochać, pożądać i szanować.
Tutaj też jest inaczej, Ona powiedziała, że jednym z powodów dlaczego nie możemy znów być razem to fakt, że Ona wciąż nie potrafi się na tyle otworzyć żeby fizycznie okazywać mi uczucia tak jak tego oczekuje. Potrzebuje czasu żeby nauczyć się tego czego ja potrzebuję. Podałem tylko przykład, jasne patrząc przez pryzmat okularów "anderstuda" manipulacja, ale z drugiej strony uczciwe postawienie sprawy.
Chciałbym napisać coś optymistycznego, tak jak pisze to beckett, ale ...
fuorviatos Na pytanie dlaczego Ona, nie odpowiem bo nie wiem sam się sobie dziwie. Pewnie dlatego że lubię wyzwania i że po ponad dwóch latach zżyłem się z nią.
Benita72 Postaram się ogarniać, za bufona dziękuję
Ona powiedziała, że jednym z powodów dlaczego nie możemy znów być razem to fakt, że Ona wciąż nie potrafi się na tyle otworzyć żeby fizycznie okazywać mi uczucia tak jak tego oczekuje. Potrzebuje czasu żeby nauczyć się tego czego ja potrzebuję. Podałem tylko przykład, jasne patrząc przez pryzmat okularów "anderstuda" manipulacja, ale z drugiej strony uczciwe postawienie sprawy.
Czyżby? Uczciwe?
Przez pryzmat okularów anderstuda, to ona powiedziała, że nie możecie być razem, a cała reszta, to tylko ozdobniki bez żadnego znaczenia.
Wiesz co to jest sztuka dyplomacji? To powiedzenie komuś "spier*alaj" ale tak, żeby czuł podniecenie przed czekającą go podróżą.
Czy to jest uczciwe? Na całe szczęście ja już nie muszę się tym zamartwiać, gdyż ponieważ albowiem spędziłem dzisiaj trzy godziny z laską,
która nie robiąc właściwie nic szczególnego sprawiła, że na wspomnienie mojej eks sam nie wiem śmiać się czy płakać. Nad własną głupotą...
Wiesz co to jest sztuka dyplomacji? To powiedzenie komuś "spier*alaj" ale tak, żeby czuł podniecenie przed czekającą go podróżą.
Czy to jest uczciwe?
Tia... nie mogę się nie zgodzić z tym co napisałeś, tak się poczułem i dlatego nie mam oczekiwań, nie ciągnie mnie do seksu i ogólnie uważam, że mój czas na dostanie kopa jest policzony. Dlatego nie wychodzę ze swojej strefy komfortu, daję tyle ile dostaję, angażuje ja na równi w swoje życie, jak Ona mnie w swoje.
Wciąż mam wrażenie, że jestem gotowy na kopa z jej strony.
MagdaLena1111 napisał/a:Ta bierność przeszkadza mi jeszcze w jednym aspekcie. Wygląda to tak, jakbyś tylko chciał być kochany, piżądany, szanowany a siebie w tym pomijasz albo o tym nie piszesz.
Po otwartej postawie wobec partnerki widać szacunek, a co z resztą?
Myślę, że chiałabym być kochana, pożądana i szanowana na równi z tym, że także chcę kochać, pożądać i szanować.Tutaj też jest inaczej, Ona powiedziała, że jednym z powodów dlaczego nie możemy znów być razem to fakt, że Ona wciąż nie potrafi się na tyle otworzyć żeby fizycznie okazywać mi uczucia tak jak tego oczekuje. Potrzebuje czasu żeby nauczyć się tego czego ja potrzebuję. Podałem tylko przykład, jasne patrząc przez pryzmat okularów "anderstuda" manipulacja, ale z drugiej strony uczciwe postawienie sprawy.
Albo mnie nie zrozumiałeś, albo udajesz, że nie rozumiesz.
Zapytam wprost, czy Ty ją kochasz, szanujesz i pożądasz?
Bo skoro tylko BIERNIE czekasz aż ona „udowodni” swoją miłość, szacunek i pożądanie, to zakładam, że tak.
CHYBA ŻE uważasz swoje uczucia za niesistotne i tylko oczekujesz aż ktoś Ciebie zaleje morzem miłości, czyli wracamy do tego, co było w innym Twoim wątku.
Jaki inny wątek? A dlaczego ja nic nie wiem? Helloł!
243 2019-04-28 11:26:24 Ostatnio edytowany przez john.doe80 (2019-04-28 12:07:54)
Albo mnie nie zrozumiałeś, albo udajesz, że nie rozumiesz.
Zapytam wprost, czy Ty ją kochasz, szanujesz i pożądasz?
Bo skoro tylko BIERNIE czekasz aż ona „udowodni” swoją miłość, szacunek i pożądanie, to zakładam, że tak.
CHYBA ŻE uważasz swoje uczucia za niesistotne i tylko oczekujesz aż ktoś Ciebie zaleje morzem miłości, czyli wracamy do tego, co było w innym Twoim wątku.
Nie zrozumiałem, odpowiadając na twoje pytanie: Tak kocham* ją, Tak szanuję* ją, pożądam* ją. A teraz rozwijając gwiazdki, to co wam piszę na forum to pewne niewyartykułowane myśli, intymne przemyślenia które zostają tutaj i w mojej głowie. Bez uczuć nie miałbym ochoty się starać o nią, nas i tym co dalej. Mam w sobie strach przed "anderstudowym" rozwojem wypadków, bo jest on wielce prawdopodobny. Zdecydowałem się postarać o nią, patrząc na to co się z nią dzieje, jak Ona reaguje na to co robię. Postanowiłem nie stosować gierek i zobaczyć co przyniesie przyszłość, godząc się, że finalnie dostanę kopa.
Choć czasami może wypowiadam się w taki sposób, że nie czuć szacunku, ale tak jak napisałem to jest tylko między nami, wobec niej/znajomych zawsze jest szacunek.
Pożądanie to najbardziej skomplikowana sprawa, wynika to z powodu mojego wyprowadzenia się od niej, przypomnę że był to chłód i brak fizycznego okazywania jej czuć wobec mnie... Teraz staramy się odbudować intymność między nami, moją rolą jest dać jej wsparcie, stabilność uczuć, a Ona ma pracować nad tym co nie działało u niej, a ja u siebie. Ustaliliśmy że spróbujemy z dwóch stron i zobaczymy co się uda. Trochę się martwię, że jeśli wszystko po toczy się za szybko całość spali na panewce.
Bierność(a w zasadzie nie narzucanie się) jest tylko w jednym wypadku, w inicjowaniu rozmów, spotkań kontaktów. Bierność nazwałbym dawaniem przestrzeni i przesadnego zainteresowania(czyli bez pytań co robiłaś/robisz itp.).
Mówię o swoich potrzebach, uczuciach, ale nie wymagam niczego, daję jej przestrzeń żeby sama wybrała co, jak i kiedy chce zrobić. Ja daje jej to co chcę jej dać, ale bez zalewania uczuciami, zainteresowaniem itp. Robię to celowo, żeby "Kop w tyłek" pojawił się wcześniej niż później.
anderstud Chodzi o jeden z tych starych wątków.
Brzmi super. Trzymam kciuki, john :-)
Dobrze byłoby poczyrać tutaj dla odmiany o jakimś szczęśliwym zakończeniu.
Brzmi super. Trzymam kciuki, john :-)
Dobrze byłoby poczyrać tutaj dla odmiany o jakimś szczęśliwym zakończeniu.
Bądźmy realistami, wiesz jak to się skończy, ja też wiem. Cytując Kazimierza Górskiego "...Dopóki piłka w grze, wszystko jest możliwe"... choć czasem mam wrażenie, że sędzia odgwizdał koniec meczu, tylko ja jeszcze się nie zorientowałem.
Dziś zamiast zaproszenia na jutrzejsze jej szkolenie dostałem screena z harmonogramu dnia na evencie, bez słowa komentarza, bez prośby bądź o tej albo jakichkolwiek informacji, no ch..j mnie strzelił, najchętniej bym jej odpisał coś niegrzecznego, ale jestem "ZEN" i jeśli ona nie raczy nic napisać to ja nie ruszę tyłka żeby tam być.
MagdaLena1111 napisał/a:Brzmi super. Trzymam kciuki, john :-)
Dobrze byłoby poczyrać tutaj dla odmiany o jakimś szczęśliwym zakończeniu.Bądźmy realistami, wiesz jak to się skończy, ja też wiem. Cytując Kazimierza Górskiego "...Dopóki piłka w grze, wszystko jest możliwe"... choć czasem mam wrażenie, że sędzia odgwizdał koniec meczu, tylko ja jeszcze się nie zorientowałem.
Dziś zamiast zaproszenia na jutrzejsze jej szkolenie dostałem screena z harmonogramu dnia na evencie, bez słowa komentarza, bez prośby bądź o tej albo jakichkolwiek informacji, no ch..j mnie strzelił, najchętniej bym jej odpisał coś niegrzecznego, ale jestem "ZEN" i jeśli ona nie raczy nic napisać to ja nie ruszę tyłka żeby tam być.
Ale co Ciebie tak zdenerwowało, że masz ochotę okazać swoje niezadowolenie?
Poczułeś się zlekceważony? Niedopieszczony?
Jeśli oczekujesz, że zaproszenie będzie opatrzone komentarzem, to jej napisz, że czujesz się ...zlekceważony, niedopieszczony...czy co tam czujesz konkretnie?
247 2019-04-28 20:32:41 Ostatnio edytowany przez john.doe80 (2019-04-28 20:35:07)
john.doe80 napisał/a:MagdaLena1111 napisał/a:Brzmi super. Trzymam kciuki, john :-)
Dobrze byłoby poczyrać tutaj dla odmiany o jakimś szczęśliwym zakończeniu.Bądźmy realistami, wiesz jak to się skończy, ja też wiem. Cytując Kazimierza Górskiego "...Dopóki piłka w grze, wszystko jest możliwe"... choć czasem mam wrażenie, że sędzia odgwizdał koniec meczu, tylko ja jeszcze się nie zorientowałem.
Dziś zamiast zaproszenia na jutrzejsze jej szkolenie dostałem screena z harmonogramu dnia na evencie, bez słowa komentarza, bez prośby bądź o tej albo jakichkolwiek informacji, no ch..j mnie strzelił, najchętniej bym jej odpisał coś niegrzecznego, ale jestem "ZEN" i jeśli ona nie raczy nic napisać to ja nie ruszę tyłka żeby tam być.
Ale co Ciebie tak zdenerwowało, że masz ochotę okazać swoje niezadowolenie?
Poczułeś się zlekceważony? Niedopieszczony?
Jeśli oczekujesz, że zaproszenie będzie opatrzone komentarzem, to jej napisz, że czujesz się ...zlekceważony, niedopieszczony...czy co tam czujesz konkretnie?
Takie informacyjne wstawienie tego harmonogramu jest dla mnie okazaniem ambiwalentnych uczuć wobec mojej bytności w tym miejscu. Jeśli napiszę w postaci pytania czy chce żebym tam był to odpisze że przecież właśnie po to wstawiła ten obrazek.
Chodzi o formę, mam zamiar równie ambiwalentnie do tego podejść, w końcu mogłem go przeoczyć lub pomyśleć że to jakiś głupi mem i go nie otworzyć. Jutro z rana na pewno się odezwie i zapyta czy przyjadę.
P.S.
Kolejny cytat z Górskiego "Tak się gra, jak przeciwnik pozwala"
Kolejny cytat z Górskiego "Tak się gra, jak przeciwnik pozwala"
Czyli jednak „gra” zamiast bezpośredniej komunikacji.
Twój wybór.
Bo na razie, to coś sobie „dośpiewałeś” na podstawie tego, że forma informacji nie odpowiada Tobie.
john.doe80 napisał/a:Kolejny cytat z Górskiego "Tak się gra, jak przeciwnik pozwala"
Czyli jednak „gra” zamiast bezpośredniej komunikacji.
Twój wybór.
Bo na razie, to coś sobie „dośpiewałeś” na podstawie tego, że forma informacji nie odpowiada Tobie.
Wiedziałem, że tak to odczytasz , nie mam ochoty robić burzy. Poczekam do jutra i w naturalny sposób skomentuję, że gdyby okrasiła fotkę jakimś komentarzem nie doszłoby do nieporozumienia.
MagdaLena1111 napisał/a:john.doe80 napisał/a:Kolejny cytat z Górskiego "Tak się gra, jak przeciwnik pozwala"
Czyli jednak „gra” zamiast bezpośredniej komunikacji.
Twój wybór.
Bo na razie, to coś sobie „dośpiewałeś” na podstawie tego, że forma informacji nie odpowiada Tobie.Wiedziałem, że tak to odczytasz
, nie mam ochoty robić burzy. Poczekam do jutra i w naturalny sposób skomentuję, że gdyby okrasiła fotkę jakimś komentarzem nie doszłoby do nieporozumienia.
Po co zaraz robić burzę? Przecież można w ogóle wykorzystać tę sytuację jako pretekst, żeby nawiązać miły kontakt.
Ale jak masz swój plan, to nie wnikam ;-)
Po co zaraz robić burzę? Przecież można w ogóle wykorzystać tę sytuację jako pretekst, żeby nawiązać miły kontakt.
Ale jak masz swój plan, to nie wnikam ;-)
Tak jak pisałem raptus ze mnie i to co piszę tu, zostaje tylko tu i w mojej głowie. Nie mam ochoty jej pouczać i wychowywać, że taka forma nie jest dla mnie miła. Wyjdzie w praniu i się nie nagadam.
252 2019-04-29 17:39:10 Ostatnio edytowany przez john.doe80 (2019-04-29 17:40:33)
Brzmi super. Trzymam kciuki, john :-)
Dobrze byłoby poczyrać tutaj dla odmiany o jakimś szczęśliwym zakończeniu.
No to u mnie temat po zamiatany kolejny raz. Ja w skrócie powiedziałem, że nie będę "anderstudował" i Cio Bella, a ona że szanuje moją decyzję, PA. No to PA. Ja za czasoumilacz w oczekiwaniu na nowego bolca robił nie będę.
No i masz przynajmniej jasność, następnym razem olej sikiem prostym i nawet nie rozmyślaj nad tym o co tym razem chodzi.
Dzisiaj nad ranem zadzwonił mój telefon. Na wyświetlaczu znajomy numer. TEN numer.
Oczywiście nie odebrałem, więc po dwóch minutach przychodzi sms.
Numer ten sam i pytanie z cyklu - Piotrek, pamiętasz gdzie my tą farbę zieloną kupowaliśmy?
Oczywiście nie odpisałem, więc spodziewam się kolejnych zaczepek w niedługim czasie.
Nawet nie muszę patrzeć na kalendarz, aby się upewnić, że właśnie minął równo miesiąc jak ze sobą nie gadamy.
Nie mam zamiaru ani tego sprawdzać, ani tym się zajmować, jestem już całkiem gdzie indziej i tobie również polecam.
Jest tyle fajnych lasek wokół, szkoda życie marnować na byłe, które w dodatku mają nas w dupie.
No i masz przynajmniej jasność, następnym razem olej sikiem prostym i nawet nie rozmyślaj nad tym o co tym razem chodzi.
Dzisiaj nad ranem zadzwonił mój telefon. Na wyświetlaczu znajomy numer. TEN numer.
Oczywiście nie odebrałem, więc po dwóch minutach przychodzi sms.
Numer ten sam i pytanie z cyklu - Piotrek, pamiętasz gdzie my tą farbę zieloną kupowaliśmy?
Oczywiście nie odpisałem, więc spodziewam się kolejnych zaczepek w niedługim czasie.
Nawet nie muszę patrzeć na kalendarz, aby się upewnić, że właśnie minął równo miesiąc jak ze sobą nie gadamy.
Nie mam zamiaru ani tego sprawdzać, ani tym się zajmować, jestem już całkiem gdzie indziej i tobie również polecam.
Jest tyle fajnych lasek wokół, szkoda życie marnować na byłe, które w dodatku mają nas w dupie.
Ja na koniec usłyszałem, że nic nie rozumiem i że patrzyłem i patrzę na wszystko tylko ze swojego punktu widzenia.
I potem pytanie czy nasze wspólne plany odwołujemy?
Powiedziałem że jeśli mam być jej czaso umilaczem bez perspektyw na cokolwiek ... to wolę spotykać się z kimś z kim ma to jakiś sens.
Ja na koniec usłyszałem, że nic nie rozumiem i że patrzyłem i patrzę na wszystko tylko ze swojego punktu widzenia.
A z czyjego masz patrzeć? Przecież to wszystko jest proste jak sikanie i nie ma co filozofować, tylko albo w lewo albo w prawo,
a ona jak to sobie wyobrażała, że w nieskończoność będziesz orbitował wokół niezdecydowanej królewny, która będzie cię wodzić za nos?
Ja wiem, że one wszystkie by tak chciały (bez urazy dziewczyny, mam na myśli "wszystkie" trzy z naszych wątków) ale tak dobrze to nie ma.
No ale ja też usłyszałem na koniec to samo (że nie rozumiem bla bla bla) to co ja tam mogę wiedzieć, pewnie się nie znam i takie tam...
Mam z nią spędzać czas bo może znów będziemy razem, ale nie może mi tego obiecać. Brzmi dobrze, ale jak już zapytałem w szczegółach czy Ona chce się zejść, oj to jej się nie podoba że spędzanie codziennie czasu ma doprowadzić finalnie do odpowiedzi czy będziemy razem. Oczywiście to, że miłe spotkania powodują że się zakochuje i będę cierpiał... no cóż Pani wciąż nie uporzadkowała uczuć w głowie.
Po tym wszystkim pytanie czy ona ma rozumieć że odwołujemy wspólne plany które zrobiliśmy na maj... no ja pierdziele...
BTW. Powiedziałem jej że jedyne czego oczekuje to tego, że oboje finalnie staramy się zejść(w końcu to ze nie może mi tego obiecać jest normalne, ja jej tez). Cóż zabawne jest to, że liczyła na utrzymanie czasoumilacza bez wkładu z własnej strony. Zabawne.
257 2019-04-30 09:19:59 Ostatnio edytowany przez Roxann (2019-04-30 09:21:29)
Mam z nią spędzać czas bo może znów będziemy razem, ale nie może mi tego obiecać. Brzmi dobrze, ale jak już zapytałem w szczegółach czy Ona chce się zejść, oj to jej się nie podoba że spędzanie codziennie czasu ma doprowadzić finalnie do odpowiedzi czy będziemy razem. Oczywiście to, że miłe spotkania powodują że się zakochuje i będę cierpiał... no cóż Pani wciąż nie uporzadkowała uczuć w głowie.
Po tym wszystkim pytanie czy ona ma rozumieć że odwołujemy wspólne plany które zrobiliśmy na maj... no ja pierdziele...
BTW. Powiedziałem jej że jedyne czego oczekuje to tego, że oboje finalnie staramy się zejść(w końcu to ze nie może mi tego obiecać jest normalne, ja jej tez). Cóż zabawne jest to, że liczyła na utrzymanie czasoumilacza bez wkładu z własnej strony. Zabawne.
John, w tym co napisałeś są same sprzeczności. Sam wiesz, że tu nie jest problemem to, że ona nie może i nie chce niczego Ci obiecać (Ty zresztą też), tylko to, że Ty się zakochujesz i boisz się, że będziesz cierpiał. Te nieporozumienia co do braku równowagi w zaangażowanie w odbudowanie związku wynikają właśnie z tego, że Ty ją kochasz i pragniesz jak kobietę, a ona traktuje Ciebie jak fajnego kumpla.
Przecież ona tego nie ukrywała przed Tobą, więc o co się tak spinasz?
John, w tym co napisałeś są same sprzeczności. Sam wiesz, że tu nie jest problemem to, że ona nie może i nie chce niczego Ci obiecać (Ty zresztą też), tylko to, że Ty się zakochujesz i boisz się, że będziesz cierpiał. Te nieporozumienia co do braku równowagi w zaangażowanie w odbudowanie związku wynikają właśnie z tego, że Ty ją kochasz i pragniesz jak kobietę, a ona traktuje Ciebie jak fajnego kumpla.
Przecież ona tego nie ukrywała przed Tobą, więc o co się tak spinasz?
Prosto z mostu powiedziałem co czuję i jak to widzę, Ona nie powiedziała jesteś dla mnie kumplem (czego nie powiedziała do teraz), użyła za to stwierdzeń, bardzo mi zależy na tobie, na razie tylko tyle, na teraz. Po czym zaplanowała ze mną wyjazdy we wszystkie majowe weekendy, cały długi weekend też mieliśmy spędzać razem, czy to jest taki komunikat jesteś mi świetnym kumplem? Do tego jej zachowanie i kokieteryjny sposób bycia. Żeby była jasność niczego nie oczekiwałem poza stwierdzeniem tak patrzymy w tym samym kierunku, oboje nie widzimy co jest na horyzoncie, ale patrzymy w to samo miejsce.
Na razie cała ta sytuacja jest w mojej głowie pod kontrolą, ale po takim wspólnym miesiącu byłbym zdruzgotany i zakładam że wróciłoby pożądanie itp itd. a wtedy Ona, albo przedstawiłaby mi mój zamiennik, albo zrobiła to co teraz.
Moim zdaniem jej zachowanie to dawanie nadziej, takie "księżniczkowanie" bez zaangażowania. Z tego co słyszałem, sam przeżyłem friendzone to strefa w której po powiedzeniu o uczuciach i miłości z jednej strony ta druga strona nie pragnie więcej kontaktów z zakochaną osobą, czasem wręcz się izoluje.
259 2019-04-30 10:50:35 Ostatnio edytowany przez Roxann (2019-04-30 10:53:03)
Moim zdaniem jej zachowanie to dawanie nadziej, takie "księżniczkowanie" bez zaangażowania. Z tego co słyszałem, sam przeżyłem friendzone to strefa w której po powiedzeniu o uczuciach i miłości z jednej strony ta druga strona nie pragnie więcej kontaktów z zakochaną osobą, czasem wręcz się izoluje.
Być może. Ale Wy już byliście parą, co oznacza, że jakaś "chemia" między Wami była, sentyment został. Poza tym oboje jesteście obecnie sami. To friendzone o którym mówisz, to jest zupełnie inna sytuacja.
Ona uczciwie stwierdziła, że jej na Tobie zależy (bo dlaczego miałoby nie zależeć?), ale na razie tylko tyle i że zobaczycie co się wydarzy kiedy spędzicie ze sobą trochę czasu. Ty niby przystajesz na to, ale zaraz potem się wycofujesz. Najpierw twierdzisz, że sam nie możesz jej nic obiecać, a zaraz potem próbujesz wymusić na niej jakieś deklaracje czy konkretne zachowania - ma postępować tak a nie inaczej. Oczekujesz, że kobieta zacznie starać i zapewni Cię, że będziecie razem.
Zrozum, sam jesteś odpowiedzialny za swoje uczucia. Ona ma prawo chcieć spróbować, ale też się wycofać. Nikt Ci gwarancji na szczęśliwy związek nie da. Jeżeli dla Ciebie te wszystkie zaplanowane wyjazdy to zbyt wiele i nie chcesz podjąć ryzyka, bo czujesz, że wrócisz ze złamanym sercem, ok. Ale sam też bądź konsekwentny.
260 2019-04-30 12:06:57 Ostatnio edytowany przez john.doe80 (2019-04-30 12:12:47)
Być może. Ale Wy już byliście parą, co oznacza, że jakaś "chemia" między Wami była, sentyment został. Poza tym oboje jesteście obecnie sami. To friendzone o którym mówisz, to jest zupełnie inna sytuacja.
Ona uczciwie stwierdziła, że jej na Tobie zależy (bo dlaczego miałoby nie zależeć?), ale na razie tylko tyle i że zobaczycie co się wydarzy kiedy spędzicie ze sobą trochę czasu. Ty niby przystajesz na to, ale zaraz potem się wycofujesz. Najpierw twierdzisz, że sam nie możesz jej nic obiecać, a zaraz potem próbujesz wymusić na niej jakieś deklaracje czy konkretne zachowania - ma postępować tak a nie inaczej. Oczekujesz, że kobieta zacznie starać i zapewni Cię, że będziecie razem.
Zrozum, sam jesteś odpowiedzialny za swoje uczucia. Ona ma prawo chcieć spróbować, ale też się wycofać. Nikt Ci gwarancji na szczęśliwy związek nie da. Jeżeli dla Ciebie te wszystkie zaplanowane wyjazdy to zbyt wiele i nie chcesz podjąć ryzyka, bo czujesz, że wrócisz ze złamanym sercem, ok. Ale sam też bądź konsekwentny.
Nie zgodzę się, czym innym jest wymagać od niej żeby widziała to samo co ja (czego nie oczekuję), a co innego patrzenia w tym samym kierunku. Wycofuje się z bycia czasoumilaczem i od początku stawiałem sprawę jasno, ona też mogła ... powiedzieć nie kocham Cię, koniec love story, przyjaźń. Tylko wiedziała, ze jak tak powie to znikne.
I w tej chęci spróbowania (patrzenia w tą samą stronę) jest sęk, ona jej nie wyraża, bez tego ja jestem czasoumilaczem dla znudzonej pani do czasu pojawienia się nowego bolca, na co się nie zgodzę - szkoda mi czasu.