Mordimer napisał/a:Nie namieszałem tylko pokazałem mu jak to wszystko działa bez żadnego pieprzenia. Teraz będzie mu łatwiej obudzić się tego matrixa w którym wy jesteście. Będzie mógł zadbać o siebie i swoje zdrowie. Większość ludźmi ma przebodźcowane mózgi co może wpływać na relacje itp. No tak potrafiliście tyko wyciągnąć z kontesktu czekoladę.
A skąd masz pewność jaki efekt osiągnąłęś? I kogo obchodzi jak to działa? Nie rozumiesz, że nie o tym gadamy? Nie o mechanizmach tylko o odczuciach właśnie.
Mordimer napisał/a:To tylko świadczy, że mój pobyt na tym forum mija się z celem i jest bezsensowny. Ech.
Oh... a ty masz misję niesienia kaganka oświaty wśród ciemnego ludu?
:D
Nic Cię tu nie trzyma poza własnym ego.
Mordimer napisał/a:Jak widać niczego nie zrozumiałeś. Jak reszta. Skoro porównujesz zjedzenie czekolady do zakochania się to nie mamy o czym rozmawiać.
Nie rób z nas debili, bo wyraźnie to ty sam porównałeś efekt jaki daje zjedzenie czekolady do zakochania:
Ps. Jeśli chodzi o substancję haju zakochania czy inaczej "chemii" to nie trzeba od razu szukać sobie bodźców zewnętrznych pod postacią kobiety czy mężczyzny. Wystarczy, że po odpowiedniej regeneracji receptorów np. CDP Choliną spożyje się dwie tabliczki czekolady. Naćpanie fenyloetyloaminą będzie podobne jak te do zakochania.
radzę nauczyć się weryfikować, że napisało się dokładnie to co się miało na myśli.
Mordimer napisał/a:Wasza dyskusja a raczej bujanie w obłokach przypomina mi rozmowy ezoteryków czy innych nawiedzonych ludzi. Coś tam sobie pogadacie ale nic z tego nie wynika. W zakochaniu czy miłości nie ma żadnej magii czy mistycyzmu.
Chłopie, ja tu nie piszę o żadnym mistycyzmie czy magii. Zarzucasz nam jakieś bzdury, które z dumą obalasz, a sam nie rozumiesz o czym jest ta rozmowa. Piszę o jak najbardziej realnych odczuciach i próbuję dla nich znaleźć adekwatną analogię.
Mordimer napisał/a:Zawsze jest chemia, nie ważne w jakim jesteś stanie psychicznym. Zawsze. Bez chemii nie istniałbyś.
Truizm. To jest chemia tylko nie jest tak trywialna jak to opisujesz. Nauka nie zna dokładnie mechanizmów, które stoją za świadomością, usposobieniem itp. Nie potrafi indukować dowolnego nastroju. Jedyne co potrafi to dorzucić do tego skomplikowanego procesu parę składników, których działania poznała. Ot, tu przykręcić śrubkę, a tu poluzować.
Mordimer napisał/a:Radzę więcej nauki i świadomości a mniej komedii romantycznych i bajek.
Dziękuję, nauki w moim życiu nie brakuje, podejrzewam że jest jej więcej niż w Twoim. Radzę też nie opierać się wyłącznie na nauce, która w kwestii badania ludzkiego umysłu jest jeszcze w powijakach.