Rola dotyku w życiu mężczyzny - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » STYL ŻYCIA I SPOŁECZEŃSTWO KOBIECYM OKIEM » Rola dotyku w życiu mężczyzny

Strony Poprzednia 1 2

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 66 do 96 z 96 ]

66

Odp: Rola dotyku w życiu mężczyzny
Monoceros napisał/a:

Czy znajdzie się tu jakiś pan, który opowie o swoim dzieciństwie jako takim, gdzie bez wstydu przez cały jego czas trwania a może nawet do dorosłości mógł przytulać się do ojca, kiedy tego potrzebował? A może jest tak, że nie było takiej "potrzeby", a może gdzieś została ona zepchnięta, bo nie wypadało jako chłopiec przejawiać takich babskich zachowań?

Przyznać muszę, że czułości tego rodzaju ze strony ojca, były mi obce. I chyba z wszystkich tych względów, które wymieniłaś.
Od przytulania  (niekiedy zawstydzającego w obecności kolegów z podwórka) mama była jednak.
Czy potrzebne było mi to, by ojciec mnie przytulił czasem? Chyba nie jednak, bo z kolei, sporo uwagi poświęcał mi, budząc i rozwijając moje zainteresowania, którym dotąd jestem wierny. smile

Zobacz podobne tematy :

67

Odp: Rola dotyku w życiu mężczyzny

Moje dzieci trochę przytulania dziś dostały. Garnęły się do tego. Miałem iść się bawić, włóczyć z młodymi babkami po knajpach ale ponoć dzieci chciały świętować zakończenie roku szkolnego. Mówię do swej lubej - nie mydl mi oczu dziećmi, powiedz, że ty chcesz żebym spędził wieczór z rodziną. Jedno słowo. Powiedziała. Wróciłem. Młody namalował laurkę. Starszy zrobił prezentację na laptopie. Kupili mi kosmetyki. Położyli się ze mną na oglądanie filmu i przytulanie. Pospali się już, a ja sobie sączę łyskacza... wink

68

Odp: Rola dotyku w życiu mężczyzny
Monoceros napisał/a:

Olinko, wspaniale smile. Ale dalej mam pytanie, może nieco bez sensu, bo jest jak jest, ale czy ten podział jest w gruncie rzeczy naturalny (wynikający z biologicznych różnic, w tym potrzeb, zachowań, reakcji itd.) czy jest wynikiem kultury, promującej właśnie taki wzór relacji matczynej i ojcowskiej.

Moim zdaniem to pytanie wcale nie jest bez sensu, wręcz przeciwnie. I w gruncie rzeczy pisząc poprzedni post sama się nad tym zastanawiałam. Już samo moje stwierdzenie, że mówi się, że matka jest od kochania, a ojciec od pokazywania świata też się przecież skądś wzięło. W gruncie rzeczy dopiero dziś coś się w tej kwestii zmienia, a ojcowie bardziej skłonni są do okazywania czułości. Kiedyś choćby tak prozaiczna sytuacja, jak tata zmieniający dziecku w jakimś publicznym miejscu pieluchę, wzbudzałaby niemałe zainteresowanie, a ja nie dalej jak wczoraj widziałam taki obrazek. Nie powiem - nieco mnie to nawet rozczuliło. Kiedyś nawet na wywiadówki chodziły niemal wyłącznie matki, a obecnie połowa rodziców to tatusiowie. Schematy wyraźnie pękają i przypuszczalnie ma to przełożenie także w sferze fizycznej bliskości.

Monoceros napisał/a:

W końcu dziecko pozbawione matki nadal będzie miało te potrzeby bliskości, czułości itd. Czy mężczyzna w takiej sytuacji "naturalnie" będzie skupiał się na swojej części, która w twojej relacji w rodzinie pozwala na pełne uzupełnianie się (pokazywanie świata, wspólna eksploracja), czy raczej będzie nadrabiał ten kontakt z dzieckiem (bliskość, tulenie, czułość, uściski bo dziecko będzie tego potrzebowało tak czy inaczej). Czy będzie to "wbrew" tej naturalności, czy raczej wbrew kulturze?

Mam w otoczeniu tylko jeden przykład, na którym mogę się oprzeć i wysunąć jakieś wnioski - to mężczyzna, który niedługo po narodzinach syna został wdowcem (żona zmarła na nowotwór) i akurat on w swojej roli sprawdził się doskonale. Był (jest) matką i ojcem z prawdziwego zdarzenia. Mało tego, nawet kiedy związał się ponownie, zresztą z moją koleżanką, to opiekował się synem z pełnym oddaniem, a dziecko było przecież malutkie i potrzebowało ogromnej ilości uwagi i emocjonalnego ciepła. Tym niemniej nie uznałabym tego za regułę. Również mój mąż - ponownie idąc przykładem własnego domu - przypuszczalnie miałby problem z nadrobieniem tego, co daje dziecku matka, bo z natury swojej nie jest specjalnie wylewny, chwilami ma problem z okazywaniem emocji i raczej nie sadzę, że tylko dlatego, że dziecko by do niego lgnęło, byłby w stanie to przeskoczyć jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Owszem, jest troskliwy, zainteresowany synem, ale mimo wszystko powiela schemat, że więzi z dzieckiem buduje się poprzez spędzanie z nim czasu, co jednak niekoniecznie oznacza, że jest to przytulanie i innego rodzaju czułości.

69

Odp: Rola dotyku w życiu mężczyzny
Olinka napisał/a:
Monoceros napisał/a:

Olinko, wspaniale smile. Ale dalej mam pytanie, może nieco bez sensu, bo jest jak jest, ale czy ten podział jest w gruncie rzeczy naturalny (wynikający z biologicznych różnic, w tym potrzeb, zachowań, reakcji itd.) czy jest wynikiem kultury, promującej właśnie taki wzór relacji matczynej i ojcowskiej.

Moim zdaniem to pytanie wcale nie jest bez sensu, wręcz przeciwnie. I w gruncie rzeczy pisząc poprzedni post sama się nad tym zastanawiałam. Już samo moje stwierdzenie, że mówi się, że matka jest od kochania, a ojciec od pokazywania świata też się przecież skądś wzięło. W gruncie rzeczy dopiero dziś coś się w tej kwestii zmienia, a ojcowie bardziej skłonni są do okazywania czułości. Kiedyś choćby tak prozaiczna sytuacja, jak tata zmieniający dziecku w jakimś publicznym miejscu pieluchę, wzbudzałaby niemałe zainteresowanie, a ja nie dalej jak wczoraj widziałam taki obrazek. Nie powiem - nieco mnie to nawet rozczuliło. Kiedyś nawet na wywiadówki chodziły niemal wyłącznie matki, a obecnie połowa rodziców to tatusiowie. Schematy wyraźnie pękają i przypuszczalnie ma to przełożenie także w sferze fizycznej bliskości.

Monoceros napisał/a:

W końcu dziecko pozbawione matki nadal będzie miało te potrzeby bliskości, czułości itd. Czy mężczyzna w takiej sytuacji "naturalnie" będzie skupiał się na swojej części, która w twojej relacji w rodzinie pozwala na pełne uzupełnianie się (pokazywanie świata, wspólna eksploracja), czy raczej będzie nadrabiał ten kontakt z dzieckiem (bliskość, tulenie, czułość, uściski bo dziecko będzie tego potrzebowało tak czy inaczej). Czy będzie to "wbrew" tej naturalności, czy raczej wbrew kulturze?

Mam w otoczeniu tylko jeden przykład, na którym mogę się oprzeć i wysunąć jakieś wnioski - to mężczyzna, który niedługo po narodzinach syna został wdowcem (żona zmarła na nowotwór) i akurat on w swojej roli sprawdził się doskonale. Był (jest) matką i ojcem z prawdziwego zdarzenia. Mało tego, nawet kiedy związał się ponownie, zresztą z moją koleżanką, to opiekował się synem z pełnym oddaniem, a dziecko było przecież malutkie i potrzebowało ogromnej ilości uwagi i emocjonalnego ciepła. Tym niemniej nie uznałabym tego za regułę. Również mój mąż - ponownie idąc przykładem własnego domu - przypuszczalnie miałby problem z nadrobieniem tego, co daje dziecku matka, bo z natury swojej nie jest specjalnie wylewny, chwilami ma problem z okazywaniem emocji i raczej nie sadzę, że tylko dlatego, że dziecko by do niego lgnęło, byłby w stanie to przeskoczyć jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Owszem, jest troskliwy, zainteresowany synem, ale mimo wszystko powiela schemat, że więzi z dzieckiem buduje się poprzez spędzanie z nim czasu, co jednak niekoniecznie oznacza, że jest to przytulanie i innego rodzaju czułości.

U mnie na wywiadówkę chodził zawsze ojciec. Matka była na pewno wywiadówce tylko raz, w pierwszej klasie i stwerdziła, że ona nie będzie chodzić na wywiadówki, bo się nie będzie za mnie wstydzić. A w tym okresie byłem uczniem piątkowym i nie było ze mną żadnych problemów wychowawczych. Do tej pory jak sobie to przypominam to mnie szlag trafia sad

70

Odp: Rola dotyku w życiu mężczyzny
wilczysko napisał/a:

U mnie na wywiadówkę chodził zawsze ojciec. Matka była na pewno wywiadówce tylko raz, w pierwszej klasie i stwerdziła, że ona nie będzie chodzić na wywiadówki, bo się nie będzie za mnie wstydzić. A w tym okresie byłem uczniem piątkowym i nie było ze mną żadnych problemów wychowawczych. Do tej pory jak sobie to przypominam to mnie szlag trafia sad

Smutne. Swoją drogą wielu rodziców chyba nawet nie zdaje sobie sprawy, że pewne zdania, stwierdzenia, opinie, a nawet gesty idą z dzieckiem przez całe życie. Słowa naprawdę potrafią zaboleć bardziej niż solidny klaps. Mój mąż do dziś pamięta i co jakiś czas powtarza, jak to przynosząc kolejne świadectwo z czerwonym paskiem usłyszał od ojca, że znowu mu się udało. No żesz! yikes Jak można tak umniejszać czyjąś pracę, wkładany w naukę wysiłek, podcinać własnemu dziecku skrzydła? <pytania są oczywiście retoryczne>

Nawiązując jednak wprost do tematu, to problem z dotykiem, którym ojciec obdarowuje własne dziecko, może mieć podłoże już w jego dzieciństwie. Jednym słowem, co zresztą zostało już w tym wątku napisane, powielony zostaje pewien schemat, nawet jeśli mężczyzna (bo o mężczyznach tutaj mowa) doskonale zdaje sobie sprawę, że jako dziecko bardzo tego potrzebował. Na szczęście bywa też odwrotnie - świadomość braku determinuje ogromną potrzebę wyrwania się ze schematu.

71

Odp: Rola dotyku w życiu mężczyzny
Olinka napisał/a:

Mój mąż do dziś pamięta i co jakiś czas powtarza, jak to przynosząc kolejne świadectwo z czerwonym paskiem usłyszał od ojca, że znowu mu się udało. No żesz! yikes Jak można tak umniejszać czyjąś pracę, wkładany w naukę wysiłek, podcinać własnemu dziecku skrzydła? <pytania są oczywiście retoryczne>

Moim zdaniem, to ma związek z ogólną relacją rodzic-dziecko. Mnie samej się zdarzyło nieraz powiedzieć, że "udało Ci się tym razem", "czym panią przekupiłeś?", "gdzie kupiłeś świadectwo?" - ale to było na żarty i moje dzieci - było nie było, już dorosłe - nie mają o to pretensji. Wprost przeciwnie, nieraz mi tak pojechali z odpowiedzią, że mnie pięty bolały - ze śmiechu big_smile

72

Odp: Rola dotyku w życiu mężczyzny
santapietruszka napisał/a:
Olinka napisał/a:

Mój mąż do dziś pamięta i co jakiś czas powtarza, jak to przynosząc kolejne świadectwo z czerwonym paskiem usłyszał od ojca, że znowu mu się udało. No żesz! yikes Jak można tak umniejszać czyjąś pracę, wkładany w naukę wysiłek, podcinać własnemu dziecku skrzydła? <pytania są oczywiście retoryczne>

Moim zdaniem, to ma związek z ogólną relacją rodzic-dziecko. Mnie samej się zdarzyło nieraz powiedzieć, że "udało Ci się tym razem", "czym panią przekupiłeś?", "gdzie kupiłeś świadectwo?" - ale to było na żarty i moje dzieci - było nie było, już dorosłe - nie mają o to pretensji. Wprost przeciwnie, nieraz mi tak pojechali z odpowiedzią, że mnie pięty bolały - ze śmiechu big_smile

kiedy jest sie dzieckiem nie odbiera sie tego jako zart
bo nie ma sie jeszcze takie aparatu wiedzy i nie rozroznia sie takich subtelności
to jest wszystko na poważnie
mozna nie miec pretensji, ale w pamieci pozostaje

czesto sie przyglądam na ulicy czy w tramwajach jak rodzice zachowuja sie w stosunku do swoich dzieci 
i czesto to zachowanie woła o pomstę do nieba
sytuacja z wczoraj: dziewczynka pyta mamę na poważnie: jak gruba jest ksiazka "quo vadis"?
matka mowi: o taka! i pokazuje jakies 10 cm palcami. widzialam mine dziecka...
totalne rozczarowanie i rezygnacja
bo co mialo powiedzieć: "mamo, klamiesz"?
to jest takie właśnie niepowazne traktowanie dzieci. bo to dzieci. dorosna to zapomna i beda sie z tego śmiać. moze i beda. ale zapamiętają
i podejrzewam, ze zawsze juz będzie gdzies ta iskra niepewności, ze najbliższa im osoba wlasnie tak wtedy o nich pomyślała.

73

Odp: Rola dotyku w życiu mężczyzny
_v_ napisał/a:

czesto sie przyglądam na ulicy czy w tramwajach jak rodzice zachowuja sie w stosunku do swoich dzieci 
i czesto to zachowanie woła o pomstę do nieba
sytuacja z wczoraj: dziewczynka pyta mamę na poważnie: jak gruba jest ksiazka "quo vadis"?
matka mowi: o taka! i pokazuje jakies 10 cm palcami. widzialam mine dziecka...
totalne rozczarowanie i rezygnacja
bo co mialo powiedzieć: "mamo, klamiesz"?
to jest takie właśnie niepowazne traktowanie dzieci. bo to dzieci. dorosna to zapomna i beda sie z tego śmiać. moze i beda. ale zapamiętają
i podejrzewam, ze zawsze juz będzie gdzies ta iskra niepewności, ze najbliższa im osoba wlasnie tak wtedy o nich pomyślała.

Dobrze, że biedna dziewczynka nie zapytała o Potop, Władcę Pierścieni lub wszystkie wydane części Gry o Tron. To by dopiero było rozczarowanie...
A tak na poważnie, to chodzi o kobiece podejście do roli kobiety - matki czyli malującej świat w różowych barwach przed kobietą - córką żeby się nie załamywała? Bo mój męski punkt widzenia jako faceta ojca w relacjach z facetem - chłopcem zakłada stawianie wyzwań i nawet koloryzowanie trudności, bo wtedy są jeszcze bardziej atrakcyjne. Pierwsza zasada - nie mów chłopcu, że coś jest dla niego za trudne, jeśli nie chcesz żeby to zrobił. Jak to powiesz, to na 99 % wzbudzisz w nim chęć wykazania się, pokonania trudności itd.
Jak byłem dzieckiem imponowały mi właśnie opasłe tomiska. Im grubsze tym lepsze. Nie wiem już, która to była klasa podstawówki ale pokonałem Poemat pedagogiczny Makarenki z dreszczem podniecenia, że jest wyzwanie.
To się właśnie mieści w ogólnym pojęciu, że ojcowie nie są od głaskania po główce.

74

Odp: Rola dotyku w życiu mężczyzny

dziewczynka raczej nie widziala nic atrakcyjnego w odpowiedzi matki
wręcz przeciwnie

to rozczarowanie na jej twarzy sprawilo, ze az mi sie przykro zrobilo
ona chciala kontaktu z matka, a matka ją zlala

polecam Snake, pocwiczenie umiejętności komunikacyjnych
moze sie nauczysz ze to co zrobila ta matka nie mialo nic wspólnego z zachęcaniem ani motywowaniem

75

Odp: Rola dotyku w życiu mężczyzny
_v_ napisał/a:

polecam Snake, pocwiczenie umiejętności komunikacyjnych
moze sie nauczysz ze to co zrobila ta matka nie mialo nic wspólnego z zachęcaniem ani motywowaniem

Ależ ja to rozumiem. Kobieta-matka w komunikacji z kobietą-dzieckiem powinna przedstawiać świat w różowych barwach, pomniejszać i bagatelizować trudności, a wtedy być może kobieta-dziecko uzna DAM RADĘ. Dobry tradycyjny model drukowania w psychice kobiety, że jest za słaba.

Mnie jak mamusia mówiła - nie pozwalam ci iść nad rzekę, bo:
- rzeka jest groźna,
- jesteś za mały,
- nie możesz iść sam,
- NIE DASZ RADY
, to pójście nad rzekę stało się największym wyzwaniem i pragnieniem.

Rozmowa z ojcem była za to krótka i rzeczowa.
- tato, mama nie pozwala mi iść nad rzekę z chłopakami!
- jak się będziesz pytał matki czy możesz iść nad rzekę, to nigdy nie pójdziesz nad rzekę...

Nie powiedział "możesz", "nie możesz". Przedstawił mi jasny obraz, że są sytuacje w życiu mężczyzny kiedy nie pyta tylko działa. Tak jak nigdy nie pytał po co łażę z kolegami po drzewach i dachach, z których mogę spaść (i nieraz się spadło). To było dla niego zrozumiałe samo przez się po co chłopcy to robią. Nie robił wyrzutów z powodu bójek na ulicy, siniaków, podbitych oczu, brudnych ubrań, taplania się w błocie.

76

Odp: Rola dotyku w życiu mężczyzny
Snake napisał/a:
_v_ napisał/a:

polecam Snake, pocwiczenie umiejętności komunikacyjnych
moze sie nauczysz ze to co zrobila ta matka nie mialo nic wspólnego z zachęcaniem ani motywowaniem

Ależ ja to rozumiem. Kobieta-matka w komunikacji z kobietą-dzieckiem powinna przedstawiać świat w różowych barwach, pomniejszać i bagatelizować trudności, a wtedy być może kobieta-dziecko uzna DAM RADĘ. Dobry tradycyjny model drukowania w psychice kobiety, że jest za słaba.

Mnie jak mamusia mówiła - nie pozwalam ci iść nad rzekę, bo:
- rzeka jest groźna,
- jesteś za mały,
- nie możesz iść sam,
- NIE DASZ RADY
, to pójście nad rzekę stało się największym wyzwaniem i pragnieniem.

Rozmowa z ojcem była za to krótka i rzeczowa.
- tato, mama nie pozwala mi iść nad rzekę z chłopakami!
- jak się będziesz pytał matki czy możesz iść nad rzekę, to nigdy nie pójdziesz nad rzekę...

Nie powiedział "możesz", "nie możesz". Przedstawił mi jasny obraz, że są sytuacje w życiu mężczyzny kiedy nie pyta tylko działa. Tak jak nigdy nie pytał po co łażę z kolegami po drzewach i dachach, z których mogę spaść (i nieraz się spadło). To było dla niego zrozumiałe samo przez się po co chłopcy to robią. Nie robił wyrzutów z powodu bójek na ulicy, siniaków, podbitych oczu, brudnych ubrań, taplania się w błocie.


pocwicz tez czytanie ze zrozumieniem smile)))

77

Odp: Rola dotyku w życiu mężczyzny
santapietruszka napisał/a:

Moim zdaniem, to ma związek z ogólną relacją rodzic-dziecko. Mnie samej się zdarzyło nieraz powiedzieć, że "udało Ci się tym razem", "czym panią przekupiłeś?", "gdzie kupiłeś świadectwo?" - ale to było na żarty i moje dzieci - było nie było, już dorosłe - nie mają o to pretensji. Wprost przeciwnie, nieraz mi tak pojechali z odpowiedzią, że mnie pięty bolały - ze śmiechu big_smile

No wiesz, jakby mnie i mojego syna czasem ktoś mało wtajemniczony posłuchał, to mógłby mieć różne myśli big_smile, ale - no właśnie - relacja między nami jest luźna, niemal koleżeńska i różne teksty, które u innych są nie do pomyślenia, u nas wywołują uśmiech i pokazują wzajemny dystans do siebie. Z drugiej strony, gdyby ktoś inny zwrócił się do mnie dokładnie tym samym tekstem, to uznałabym, że przekroczył dopuszczalną granicę. Tak więc jest, jak napisałaś - ma to związek z wypracowaną wzajemnie relacją.
Moja relacja z tatą też była luźna, ale relacja męża z własnym ojcem opierała się na zupełnie innych zasadach, tam nie było mowy o żartach. Ojciec oczekiwał bezwzględnego posłuszeństwa i to bez względu na to czy jego myślenie było słuszne, czy nie. Z tego co wiem był też chłodny, mało zainteresowany rodziną, najważniejsze, żeby zawsze było tak, jak on chce.

Nawiązując do tego, co napisał Snake, wydaje mi się, że trzeba jednak trochę wyczucia, aby dziecko zachęcić do zrobienia czegoś, co może okazać się trudne, bo można to samo zrobić w sposób, który zupełnie podetnie maluchowi skrzydła. Jeśli w tonie głosu pojawi się kpina, brak wiary, a nawet chęć zdeprecjonowania dziecięcych możliwości, to dzieciak może się przestraszyć. Można jednak to samo "no nie wierzę, że dasz sobie z tym radę" powiedzieć tonem, z którego wynika, że jak jednak dasz, to bardzo urośniesz w moich oczach. Wtedy to motywuje. Trochę trudno mi to opisać, ale mam nadzieję, że wiadomo o co chodzi wink.

78 Ostatnio edytowany przez Benita72 (2018-06-24 15:22:06)

Odp: Rola dotyku w życiu mężczyzny
_v_ napisał/a:
santapietruszka napisał/a:
Olinka napisał/a:

Mój mąż do dziś pamięta i co jakiś czas powtarza, jak to przynosząc kolejne świadectwo z czerwonym paskiem usłyszał od ojca, że znowu mu się udało. No żesz! yikes Jak można tak umniejszać czyjąś pracę, wkładany w naukę wysiłek, podcinać własnemu dziecku skrzydła? <pytania są oczywiście retoryczne>

Moim zdaniem, to ma związek z ogólną relacją rodzic-dziecko. Mnie samej się zdarzyło nieraz powiedzieć, że "udało Ci się tym razem", "czym panią przekupiłeś?", "gdzie kupiłeś świadectwo?" - ale to było na żarty i moje dzieci - było nie było, już dorosłe - nie mają o to pretensji. Wprost przeciwnie, nieraz mi tak pojechali z odpowiedzią, że mnie pięty bolały - ze śmiechu big_smile

kiedy jest sie dzieckiem nie odbiera sie tego jako zart
bo nie ma sie jeszcze takie aparatu wiedzy i nie rozroznia sie takich subtelności
to jest wszystko na poważnie
mozna nie miec pretensji, ale w pamieci pozostaje


...


to jest takie właśnie niepowazne traktowanie dzieci. bo to dzieci. dorosna to zapomna i beda sie z tego śmiać. moze i beda. ale zapamiętają
i podejrzewam, ze zawsze juz będzie gdzies ta iskra niepewności, ze najbliższa im osoba wlasnie tak wtedy o nich pomyślała.

Zgadzam sie i polecam do refleksji innym - czasem rodzicom sie wydaje, ze jak wytlumaczy dziecku "ee, to tylko taki zarcik" to to zalatwia sprawe, tymczasem moze po tym pozostac cos niefajnego w relacji. Moj maz czasem ma takie zapedy do naszych corek, i wiem, ze nie zawsze jest to dobrze przez nie odbierane.

79 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2018-06-24 15:25:48)

Odp: Rola dotyku w życiu mężczyzny
Benita72 napisał/a:
_v_ napisał/a:
santapietruszka napisał/a:

Moim zdaniem, to ma związek z ogólną relacją rodzic-dziecko. Mnie samej się zdarzyło nieraz powiedzieć, że "udało Ci się tym razem", "czym panią przekupiłeś?", "gdzie kupiłeś świadectwo?" - ale to było na żarty i moje dzieci - było nie było, już dorosłe - nie mają o to pretensji. Wprost przeciwnie, nieraz mi tak pojechali z odpowiedzią, że mnie pięty bolały - ze śmiechu big_smile

kiedy jest sie dzieckiem nie odbiera sie tego jako zart
bo nie ma sie jeszcze takie aparatu wiedzy i nie rozroznia sie takich subtelności
to jest wszystko na poważnie
mozna nie miec pretensji, ale w pamieci pozostaje


...


to jest takie właśnie niepowazne traktowanie dzieci. bo to dzieci. dorosna to zapomna i beda sie z tego śmiać. moze i beda. ale zapamiętają
i podejrzewam, ze zawsze juz będzie gdzies ta iskra niepewności, ze najbliższa im osoba wlasnie tak wtedy o nich pomyślała.

Zgadzam sie i polecam do refleksji innym - czasem rodzicom sie wydaje, ze jak wytlumaczy dziecku "ee, to tylko taki zarcik" to to zalawtia sprawe, tymczasem moze po tym cos pozostac niefajnego. Moj maz czasem ma takie zapedy do naszych corek, i wiem, ze nie zawsze jest to dobrze odbierane.

Każde dziecko jest inne. Moje są już dorosłe i nie mają z tego tytułu żadnych traum. Z tym, że u nas zawsze się żartowało na miarę ich wieku i umiejętności. Ale oczywiście zgadzam się, że niektóre dzieci są na tego typu zachowania wrażliwe.

I stare dorosłe samodzielne konie, a i tak przychodzą się do mamusi przytulić od czasu do czasu.... nawet ten z ZA big_smile Więc nie uważam, żebym miała sobie coś do zarzucenia w tym temacie.

80

Odp: Rola dotyku w życiu mężczyzny

Weźmy też pod uwagę, że są żarty i żarty. Niektóre niestety śmieszne są wyłącznie dla żartujących dorosłych - na te nie może być przyzwolenia.
W ogóle uważam, że wszystkie 'żarty', które odbywają się kosztem drugiego człowieka, są niedopuszczalne i nie powinny się zdarzać.

81

Odp: Rola dotyku w życiu mężczyzny
santapietruszka napisał/a:

Każde dziecko jest inne. Moje są już dorosłe i nie mają z tego tytułu żadnych traum. Z tym, że u nas zawsze się żartowało na miarę ich wieku i umiejętności.

Niekoniecznie chodzi o traumy od razu, ale jakas przykrosc, ktora potem zostaje. Ale nie mowie, ze tak musi byc, tylko czasem moze. I nie zawsze rodzic dowiaduje sie od razu. Jak ma dobry kontakt z dzieckiem, to pewnie sie dowie od razu, jak gorszy, to po latach, labo wcale.

82 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2018-06-24 15:41:37)

Odp: Rola dotyku w życiu mężczyzny
Benita72 napisał/a:
santapietruszka napisał/a:

Każde dziecko jest inne. Moje są już dorosłe i nie mają z tego tytułu żadnych traum. Z tym, że u nas zawsze się żartowało na miarę ich wieku i umiejętności.

Niekoniecznie chodzi o traumy od razu, ale jakas przykrosc, ktora potem zostaje. Ale nie mowie, ze tak musi byc, tylko czasem moze. I nie zawsze rodzic dowiaduje sie od razu. Jak ma dobry kontakt z dzieckiem, to pewnie sie dowie od razu, jak gorszy, to po latach, labo wcale.

Ja wiem, o co Ci chodzi. Ja z moją mamą nie miałam takiej relacji, jaką mam z moimi synami. I w jej wykonaniu "dlaczego nie 5?", kiedy ja się przeszczęśliwa chwaliłam 4 z trudnej klasówki, tak właśnie brzmiało, jak piszesz - i nie wspominam tego miło, ale wiem po latach, że moja mama po prostu taka jest. Zresztą ona taka jest do dzisiaj, tylko już nie chodzi o oceny w szkole.
Natomiast synowie wiedzieli, że i tak wskoczę za nimi w ogień, znali swoje "niedoróbki" - w sensie, że wiedzieli, że jakby im się chciało, to by się nauczyli i na 6, tyle że im się nie chciało i mamusia na pewno im nie omieszka tego powiedzieć big_smile , zdarzało się nawet, że sami zaczynali "tak, mamuśka, wiem, wiem, mogłem nie grać do 3 rano, to bym teraz nie musiał poprawiać" big_smile - no i jak w końcu poprawili, to zapytanie "od kogo kupiłeś świadectwo" nie robiło na nich żadnego wrażenia, odpowiadali np. że przecież wiedziałam, że kupią i że powinnam wiedzieć, na co chcieli ostatnio 50 zeta big_smile a potem szliśmy na pizzę albo gdzieś tam big_smile
Tylko właśnie trzeba zwracać uwagę na to, na ile sobie można pozwolić - a to już właśnie rola rodzica, jak tą relację z dziećmi poprowadzić od samego początku. No i rolą rodzica jest patrzeć uważnie i na tyle poznać swoje dziecko, żeby wiedzieć, co może mu sprawić przykrość, a co nie.

83

Odp: Rola dotyku w życiu mężczyzny
Benita72 napisał/a:

Niekoniecznie chodzi o traumy od razu, ale jakas przykrosc, ktora potem zostaje. Ale nie mowie, ze tak musi byc, tylko czasem moze. I nie zawsze rodzic dowiaduje sie od razu. Jak ma dobry kontakt z dzieckiem, to pewnie sie dowie od razu, jak gorszy, to po latach, labo wcale.

Idąc takim tokiem myślenia zaraz wejdziemy w skrajność, a przecież w relacji z dzieckiem absolutnie nie powinniśmy być śmiertelnie poważni, bo właśnie luz i żarty pomagają rozładować napiętą atmosferę i zbudować z dzieckiem naprawdę wyjątkową więź. Oczywiście nie tylko to, ale trudno ich (żartów) rolę przecenić.   
Moim zdaniem każdy zdrowo myślący człowiek potrafi wyczuć i przewidzieć, które słowa mogą syna/córkę wprawić w zażenowanie i/lub wywołać u niego dyskomfort, a które przyjmie z pełną aprobatą - tych pierwszych zdecydowanie należy unikać, te drugie uważam, że są na plus.

84

Odp: Rola dotyku w życiu mężczyzny

santapietruszka, no ja wlasnie z ojcem mialam takie jazdy - ze nigdy nie byl zadowolony ze mnie - czy to z moich ocen, czy potem postepowania, tez sobie teraz tlumacze, ze po prostu taki jest, i inny nie bedzie.

Ale z dziewczynkami naszymi chce, by to inaczej wygladalo, to znaczy, chce byc innym rodzicem dla nich, niz dla mnie byli moi, dlatego moze jestem wyczulona w tych punktach, i za siebie, i za męza wink

85

Odp: Rola dotyku w życiu mężczyzny
Olinka napisał/a:

Idąc takim tokiem myślenia zaraz wejdziemy w skrajność, a przecież w relacji z dzieckiem absolutnie nie powinniśmy być śmiertelnie poważni, bo właśnie luz i żarty pomagają rozładować napiętą atmosferę i zbudować z dzieckiem naprawdę wyjątkową więź. Oczywiście nie tylko to, ale trudno ich (żartów) rolę przecenić.
Moim zdaniem każdy zdrowo myślący człowiek potrafi wyczuć i przewidzieć, które słowa mogą syna/córkę wprawić w zażenowanie i/lub wywołać u niego dyskomfort, a które przyjmie z pełną aprobatą - tych pierwszych zdecydowanie należy unikać, te drugie uważam, że są na plus.

Olinka, zgadzam sie, ze sposob zartowania z dzieckiem moze byc dobrym "papierkiem lakmusowym" takiej relacji. Jak obie strony zadowolone, to tylko sie cieszyc (i zartowac wink).

86

Odp: Rola dotyku w życiu mężczyzny
Olinka napisał/a:

Swoją drogą wielu rodziców chyba nawet nie zdaje sobie sprawy, że pewne zdania, stwierdzenia, opinie, a nawet gesty idą z dzieckiem przez całe życie. Słowa naprawdę potrafią zaboleć bardziej niż solidny klaps. Mój mąż do dziś pamięta i co jakiś czas powtarza, jak to przynosząc kolejne świadectwo z czerwonym paskiem usłyszał od ojca, że znowu mu się udało. No żesz! yikes Jak można tak umniejszać czyjąś pracę, wkładany w naukę wysiłek, podcinać własnemu dziecku skrzydła?

Co dziecku zostaje w postaci "traumy", to się nie odgadnie. Mnie na przykład została jedna. Dzieciństwo przełom lat 70/80. Bida z nędzą w sklepach, koleś z historyjką z gumy balonowej, to był gość, bo gumy donaldówy tylko w Peweksie za dewizy. Dziecięce pokoje pełne były wystawek z puszek po piwie i innych atrakcyjnych wizualnie napojów, pustych paczek papierosów, kapsli itp. Zabawki były ale co to były za zabawki wink Po podwórkach biegało się z bronią wystruganą, pozbijaną z kawałków drewna. Odpustowy blaszany pistolet, to było coś! Moja rodzina głodem nie przymierała ale pieniędzmi się nie szastało. Nic się nie dostało "ot tak". No i kiedyś pojechałem z młodszym bratem i z mamą do jej rodziców. Rzadko tam bywaliśmy, wtedy jeszcze pojechaliśmy pekaesem, nie pamiętam czemu. Wizyta u dziadków ok, ale jak to dzieci znudziliśmy się, idziemy z bratem pod blok, może będzie ktoś do zabawy albo co. Pod blokiem był kiosk Ruchu, a w nim jakieś typowe badziewie. Takie samo jak gdzie indziej ale tu na wycieczce nagle nabrało innej atrakcyjności. Coś się nam spodobało i bardzo chcieliśmy to kupić. Biegniemy do mamy, a ta nie chce nam dać na to badziewie pieniędzy. Nie i nie. Rozpacz. Nie do końca pamiętam jak to się skończyło, chyba babcia nam dała kasę ale z małą sprzeczką między mamą, a babcią, że nie może rozpuszczać wnuków i podważać jej stanowisko, bo sobie chłopaki jakiś badziew upatrzyli. Kupiliśmy ten badziew i wkrótce o nim zapomnieliśmy jednak to zdarzenie tak mi się wbiło w psychikę. Moja mama pewnie nawet tego specjalnie nie odnotowała. W ogóle podejrzewam, że gdyby to nie było u jej rodziców, to bym nam tą kasę dała sama od razu. Chyba chciała "zagrać" twardą matkę przed swoim ojcem, bo dziadek był twardym rodzicem sześciu córek, a moja mama była jego ulubienicą.
Zawsze mam tą historię przed oczami kiedy moje dzieci o coś jęczą. Zastanawiam się, które moje NIE wbije im się na całe życie w umysł wink A trochę tego może być, bo starszy syn jak był mały, to nieznośnie próbował terroryzować w sklepie. Żona jeśli była z nim na zakupach, to wracała umęczona - jak ty możesz z nim robić zakupy?! No mogłem, bo po prostu olewałem ten jego terror i płacz. Robiłem spokojnie zakupy choćby się nawet darł i płakał na cały sklep. Czasem zostawiałem go na jakiejś wypatrzonej przez niego alejce "chcesz, to się tu wypłacz, a ja w tym czasie zrobię zakupy". Potem przeszliśmy fazę "tato, pojedźmy na zabawki, obiecuję, że nie będę nic chciał, tylko popatrzę". Ok. ale jedno "tatooo, kup!" i odjeżdżamy! Obiecuję!!! No i oczywiście było - tatooo, kup! Tylko toooo! Sięgał po kolejne coraz tańsze badziewia. Mówiłem - NIE! Jaka była umowa? Tatoooo, nieeeee… i płacz. Trochę to trwało ale nauczył się i został zdyscyplinowanym uczestnikiem zakupów. Teraz on szkoli swojego młodszego brata wink chociaż ten ma trochę inne zagrania. Bardziej się obraża "nie to nie", "nie kocham cię" itd. Oczywiście te wszystkie zabawki i badziewie mogłem im kupować ale po co? Żeby się nauczyli, że wystarczy wyciągnąć rękę i się ma?

87

Odp: Rola dotyku w życiu mężczyzny

A ja tak sobie czytam "Rola dotyku w życiu mężczyzny", czyli co? Ano jakie kto ma traumy z dzieciństwa, jak wychowywać bachory, czy ktoś był przytulany. A główny offtoper? Moderatorka Olinka. Smutek i żal.

88

Odp: Rola dotyku w życiu mężczyzny
troll napisał/a:

Ano jakie kto ma traumy z dzieciństwa, jak wychowywać bachory, czy ktoś był przytulany.

Przemknęło mi przez myśl, że ktoś się zaraz przyczepi i jak widać nie trzeba było długo czekać na reakcję, ale... akurat te trzy zagadnienia, które wymieniłeś, jak najbardziej zazębiają się z tym, czemu poświęcony został wątek, wystarczy uważnie przeczytać przebieg całej dyskusji. Jednym z wniosków, jaki można na jej podstawie wysunąć jest stwierdzenie, że skrzywdzone w dzieciństwie 'bachory' (tu cytuję, bo samej byłoby mi trudno użyć tego słowa, przynajmniej w zaistniałym kontekście), którym szczędzono pochwał, czułości i przytulenia, same mają w dorosłości problem z dotykiem i wyrażaniem emocji.
I zanim zarzucisz mi hipokryzję, to pozwolę sobie przypomnieć, że wątki oboczne przynajmniej pośrednio nawiązujące do głównego tematu są na forum dozwolone, zwłaszcza jeśli dyskusja się rozwija i wnoszą do niej coś nowego, bo trudno, żeby przez kilka, kilkanaście stron kręcić się w kółko uparcie powtarzając te same stwierdzenia, a dwa - podaj choć jeden post, który w sposób rażący narusza tę zasadę. Może przy wolnej niedzieli czegoś nie widzę, ale tocząca się dyskusja jest merytoryczna, wolna od przekomarzań i luźnych pogawędek, które to najbardziej odstają od przyjętych zasad.
Uwagę mimo wszystko przyjmuję, choć z lektury Twoich postów wnioskuję, że po prostu masz jakiś gorszy dzień.

89

Odp: Rola dotyku w życiu mężczyzny

trollu, moze Ty wychowujesz bachory, ja wychowuję dzieci. A w tym watku akurat wspomniane zagadnienia byly powiazane i zarzut o OT jesy troche na wyrost. Nie chce mi sie szukac watkow, rowniez z Twoim czynnym udzialem, gdzie offtopy byly zupelnie, ze tak powiem, "od czapy".
Tu wszystko jest powiązane.

Poza tym - moderator tez czlowiek ;P

90

Odp: Rola dotyku w życiu mężczyzny

Nienawidzę jak mnie się tyca, maca, głaszcze, przytula, całuje, mizia, dmucha, chucha po głowie. Wszystko poniżej głowy jest akceptowalne. Jednak jak mnie ktoś tycnie bądź spróbuje zrobić "benny hila" - zabije.

91

Odp: Rola dotyku w życiu mężczyzny

Wróciłam dziś z kolonii, rzecz, która mnie najbardziej poruszyła, głównie dlatego, że ten temat we mnie żyje, było to ile dzieci powiedziało mi, że najbardziej lubią to, że można się do mnie przytulać, i jeszcze na pożegnanie dostałam kartkę od dziewczynki i podziękowała mi, że tyle się przytulałam. Serce pęka, jak sobie o tym myślę, że dla dzieci było to tak wyraźne, a przecież nic takiego wielkiego (z punktu widzenia dorosłego) nie robiłam.

Kolejna sprawa, jak dotyk może być zablokowany przez inne czynniki. Miałam teraz w grupie chłopca, który siedział w swojej skorupie do czasu, aż go moja teamerka nie pochwaliła i nie podziękowała mu, że odważył się dla grupy zaśpiewać. Uśmiech, jaki to u niego wywołało, radość i to, że zaczął się otwierać i do nas przytulać... Niewiarygodne. Taka mała rzecz- podziękować dziecku za zrobienie czegoś ważnego, wyjątkowego - a ma tak wielki efekt.

92

Odp: Rola dotyku w życiu mężczyzny

Dwa dni temu natknęłam się na tekst umieszczony na prywatnym blogu Michała Pasterskiego. Tekst w całości dotyczy bliskości i sposobów pogłębiania relacji, więc siłą rzeczy zahacza także o dotyk, jego znaczenie w naszym życiu, ale też wpływ tego rodzaju deficytów z dzieciństwa na naszą dorosłość. Przytoczę tylko fragment, który opisuje pewien eksperyment. Wnioski z niego z jednej strony są fascynujące, a z drugiej, kiedy sobie uświadomimy jak wielka krzywda dzieje się dziecku, które nie jest przytulane, wydają się być przytłaczające.

Co by się stało, gdyby grupę 20 dzieci wychowywano bez żadnego kontaktu, dotyku i interakcji z dorosłymi? Niemiecki cesarz Fryderyk II (jeden z najbardziej wykształconych ludzi średniowiecza) postanowił to sprawdzić już 800 lat temu. Przeprowadził tzw. "eksperyment deprywacyjny", którego efekty były… bardziej niż zaskakujące.

Celem cesarza było sprawdzenie, jakim językiem posługiwali się Adam i Ewa. Chciał dowiedzieć się, w jaki sposób będą komunikować się dzieci, które nie są uczone języka dorosłych.

Eksperyment był bardzo prosty. 20 niemowlaków zostało umieszczonych w klasztorze. Razem z nimi - opiekunki, które miały zakaz rozmawiania i mówienia do dzieci. Nie mogły ich przytulać, okazywać czułości, uśmiechać się do nich. Miały za zadanie robić tylko podstawowe rzeczy, których celem było zaspokojenie najważniejszych potrzeb dzieci. Karmienie, przewijanie i parę innych czynności.

Według założeń eksperymentu dzieci miały zacząć mówić językiem biologicznych rodziców lub językiem identycznym z językiem pierwszych ludzi, którymi zgodnie z wierzeniami cesarza byli Adam i Ewa. Fryderyk II dopuszczał też inne wyniki eksperymentu i był ciekaw czy może językiem pierwotnym okaże się język hebrajski, starogrecki, łaciński czy arabski.

Niestety ta historia nie ma happy endu. Eksperyment się nie udał… bo wszystkie dzieci zmarły. Powodem ich śmierci był właśnie brak kontaktu i interakcji w okresie, gdy dla organizmu ludzkiego jest to absolutnie kluczowe do przetrwania.

I jeszcze fragment dotyczący psychologicznych konsekwencji braku bliskości, tym razem również u dorosłych ludzi:

Okazuje się, że bliskość i intymność są dużo ważniejsze niż mogłoby się nam wydawać. Profesor psychologii Dacher Keltner podkreśla, że "w ostatnich latach fala badań udokumentowała niezwykłe dla emocjonalnego i psychicznego zdrowia korzyści, które płyną z dotyku. Te badania sugerują, że dotyk jest prawdziwie fundamentalny dla ludzkiej komunikacji, budowania więzi i zdrowia."

Podobne korzyści płyną z rozwijania bliskich relacji, w których jest przestrzeń na intymność, ważne rozmowy i coś tak mogłoby się wydawać prozaicznego, jak przytulanie.

W październiku tego roku po raz pierwszy poprowadziłem warsztat tylko dla mężczyzn (Męska Strona Mocy). Byłem w szoku, gdy po jednym z ćwiczeń większość grupy zwierzyła się z tego, że nigdy nie doświadczali ze strony swojego taty czegoś tak oczywistego, jak przytulenie. Nie mieli też okazji zbyt często usłyszeć zwykłego "kocham cię". Ja mam podobne doświadczenia, jednak nigdy nie sądziłem, że jest to aż tak powszechne.
U wielu osób, z którymi pracowałem indywidualnie, tej bliskości, dotyku i kontaktu brakowało również ze strony matki, co zwykle miało szereg negatywnych konsekwencji w dorosłym życiu.

Okazuje się zatem, że problem jest powszechny, a sama bliskość, dotyk i przytulenie ma zdecydowanie większe znaczenie niż na co dzień zdajemy się sobie to uświadamiać. Jeśli więc tytułowi mężczyźni już w dzieciństwie nie doświadczali dotyku i/lub obecnie mają problem z zaspokojeniem tej elementarnej potrzeby, to mogą ponosić dotkliwe konsekwencje, których skutki wyraźnie odczuwają, ale niekoniecznie łączą je z tym konkretnym brakiem w swoim życiu.

93

Odp: Rola dotyku w życiu mężczyzny
Olinka napisał/a:

Dwa dni temu natknęłam się na tekst umieszczony na prywatnym blogu Michała Pasterskiego. Tekst w całości dotyczy bliskości i sposobów pogłębiania relacji, więc siłą rzeczy zahacza także o dotyk, jego znaczenie w naszym życiu, ale też wpływ tego rodzaju deficytów z dzieciństwa na naszą dorosłość. Przytoczę tylko fragment, który opisuje pewien eksperyment. Wnioski z niego z jednej strony są fascynujące, a z drugiej, kiedy sobie uświadomimy jak wielka krzywda dzieje się dziecku, które nie jest przytulane, wydają się być przytłaczające.

Co by się stało, gdyby grupę 20 dzieci wychowywano bez żadnego kontaktu, dotyku i interakcji z dorosłymi? Niemiecki cesarz Fryderyk II (jeden z najbardziej wykształconych ludzi średniowiecza) postanowił to sprawdzić już 800 lat temu. Przeprowadził tzw. "eksperyment deprywacyjny", którego efekty były… bardziej niż zaskakujące.

Celem cesarza było sprawdzenie, jakim językiem posługiwali się Adam i Ewa. Chciał dowiedzieć się, w jaki sposób będą komunikować się dzieci, które nie są uczone języka dorosłych.

Eksperyment był bardzo prosty. 20 niemowlaków zostało umieszczonych w klasztorze. Razem z nimi - opiekunki, które miały zakaz rozmawiania i mówienia do dzieci. Nie mogły ich przytulać, okazywać czułości, uśmiechać się do nich. Miały za zadanie robić tylko podstawowe rzeczy, których celem było zaspokojenie najważniejszych potrzeb dzieci. Karmienie, przewijanie i parę innych czynności.

Według założeń eksperymentu dzieci miały zacząć mówić językiem biologicznych rodziców lub językiem identycznym z językiem pierwszych ludzi, którymi zgodnie z wierzeniami cesarza byli Adam i Ewa. Fryderyk II dopuszczał też inne wyniki eksperymentu i był ciekaw czy może językiem pierwotnym okaże się język hebrajski, starogrecki, łaciński czy arabski.

Niestety ta historia nie ma happy endu. Eksperyment się nie udał… bo wszystkie dzieci zmarły. Powodem ich śmierci był właśnie brak kontaktu i interakcji w okresie, gdy dla organizmu ludzkiego jest to absolutnie kluczowe do przetrwania.

I jeszcze fragment dotyczący psychologicznych konsekwencji braku bliskości, tym razem również u dorosłych ludzi:

Okazuje się, że bliskość i intymność są dużo ważniejsze niż mogłoby się nam wydawać. Profesor psychologii Dacher Keltner podkreśla, że "w ostatnich latach fala badań udokumentowała niezwykłe dla emocjonalnego i psychicznego zdrowia korzyści, które płyną z dotyku. Te badania sugerują, że dotyk jest prawdziwie fundamentalny dla ludzkiej komunikacji, budowania więzi i zdrowia."

Podobne korzyści płyną z rozwijania bliskich relacji, w których jest przestrzeń na intymność, ważne rozmowy i coś tak mogłoby się wydawać prozaicznego, jak przytulanie.

W październiku tego roku po raz pierwszy poprowadziłem warsztat tylko dla mężczyzn (Męska Strona Mocy). Byłem w szoku, gdy po jednym z ćwiczeń większość grupy zwierzyła się z tego, że nigdy nie doświadczali ze strony swojego taty czegoś tak oczywistego, jak przytulenie. Nie mieli też okazji zbyt często usłyszeć zwykłego "kocham cię". Ja mam podobne doświadczenia, jednak nigdy nie sądziłem, że jest to aż tak powszechne.
U wielu osób, z którymi pracowałem indywidualnie, tej bliskości, dotyku i kontaktu brakowało również ze strony matki, co zwykle miało szereg negatywnych konsekwencji w dorosłym życiu.

Okazuje się zatem, że problem jest powszechny, a sama bliskość, dotyk i przytulenie ma zdecydowanie większe znaczenie niż na co dzień zdajemy się sobie to uświadamiać. Jeśli więc tytułowi mężczyźni już w dzieciństwie nie doświadczali dotyku i/lub obecnie mają problem z zaspokojeniem tej elementarnej potrzeby, to mogą ponosić dotkliwe konsekwencje, których skutki wyraźnie odczuwają, ale niekoniecznie łączą je z tym konkretnym brakiem w swoim życiu.

Historia o eksperymencie cesarskim bardzo ciekawa, ale jednak myślę, że z naukowego punktu widzenia mało wartościowa. To, że 800 lat temu 20 dzieci zmarło w jakimś klasztorze może mieć bardzo wiele powodów i trudno raczej wnioskować, że główną przyczyną był ten eksperyment. Śmiertelność wśród dzieci była wtedy ogólnie po prostu duża i to we wszystkich warstwach społecznych. Nie wiemy więc na ile brak kontaktu i interakcji potrafi być dewastujący dla człowieka pod względem psychicznym i fizycznym.
Ale oczywiście wpływ jak wiadomo jest. Sam z własnego doświadczenia mogę to poświadczyć.

94

Odp: Rola dotyku w życiu mężczyzny

"Okazuje się zatem, że problem jest powszechny, a sama bliskość, dotyk i przytulenie ma zdecydowanie większe znaczenie niż na co dzień zdajemy się sobie to uświadamiać. Jeśli więc tytułowi mężczyźni już w dzieciństwie nie doświadczali dotyku i/lub obecnie mają problem z zaspokojeniem tej elementarnej potrzeby, to mogą ponosić dotkliwe konsekwencje, których skutki wyraźnie odczuwają, ale niekoniecznie łączą je z tym konkretnym brakiem w swoim życiu."
Pozwoliłem sobie skopiować to, bardzo trafne moim zdaniem, odniesienie Olinki do dyskusji miedzy Autorką, nią samą i Wilczyskiem ("przecherą". smile, by z kolei, odnieść się do własnej przeszłości.
Rzeczywiście, gdy przeanalizuję swoje dzieciństwo zapamiętane, uświadamiam sobie, że to mama uzupełniała braki tego fizycznego kontaktu między rodzicami i ich dzieckiem. Ojciec - teraz już nie muszę tego negować, maminsynkiem był jednak. Babcia z jego strony (zbyt blisko mieszkająca, okazuje się, bo piętro wyżej tylko), przemożny wpływ miała na jego stosunek do jego własnych dzieci.
Najstarsze, mój brat; średnie, młodsza siostra oraz, najmłodszy, dużo młodszy od czworga wcześniejszych, brat, według dyspozycji babci, pierwszeństwo miały we wszystkim. Subiektywnie rzecz biorąc, bezwiednie dochodziłem do wniosku, podobnie, jak starsza siostra i przedostatni, również dużo młodszy od nas brat do wniosku - po cholerę mi ta ta piątka rodzeństwa, skoro tylko ci troje uwielbiani są przez tatusia, na życzenie teściowej mojej mamy? Wiem o uczuciach tych "gorszych" nas, bo rozmawialiśmy o tym, jako dzieci jeszcze, ale i dużo później, gdy już wszyscy dorośli byliśmy.
Mama, ogromnej cierpliwości, rozgrzany do czerwoności, piec uczuć dla wszystkich dzieci powodowała, że dzieciństwo wspominam jednak, jako okres szczęśliwego życia.
Przez to również, że ojciec "przemycał" wspomnianą wcześniej część uwagi dla czeredy, ku  naszej, "gorszej" trójce, w inny sposób.
Zainteresował mnie i brata (tego przedostatniego) książką, historią i humanistyką szerzej rozumianą. Mimo, że robolem zwykłym był, z siedmioklasowym zwieńczeniem edukacji, a i za kołnierz nie wylewał. Dotąd tęsknię za grą w "tysiąca", czy "66" z ojcem, mamą i rodzeństwem, w różnych konfiguracjach personalnych, w zależności od  czasu i "kto pierwszy, ten lepszy". smile I nakazał mi dawno temu, bym mojej o rok młodszej, starszej z sióstr bronił w szkole, gdy rówieśnicy naigrywali się z naszego skromnego odzienia. smile

95

Odp: Rola dotyku w życiu mężczyzny
Excop napisał/a:

"Okazuje się zatem, że problem jest powszechny, a sama bliskość, dotyk i przytulenie ma zdecydowanie większe znaczenie niż na co dzień zdajemy się sobie to uświadamiać. Jeśli więc tytułowi mężczyźni już w dzieciństwie nie doświadczali dotyku i/lub obecnie mają problem z zaspokojeniem tej elementarnej potrzeby, to mogą ponosić dotkliwe konsekwencje, których skutki wyraźnie odczuwają, ale niekoniecznie łączą je z tym konkretnym brakiem w swoim życiu."
Pozwoliłem sobie skopiować to, bardzo trafne moim zdaniem, odniesienie Olinki do dyskusji miedzy Autorką, nią samą i Wilczyskiem ("przecherą". smile, by z kolei, odnieść się do własnej przeszłości.
Rzeczywiście, gdy przeanalizuję swoje dzieciństwo zapamiętane, uświadamiam sobie, że to mama uzupełniała braki tego fizycznego kontaktu między rodzicami i ich dzieckiem. Ojciec - teraz już nie muszę tego negować, maminsynkiem był jednak. Babcia z jego strony (zbyt blisko mieszkająca, okazuje się, bo piętro wyżej tylko), przemożny wpływ miała na jego stosunek do jego własnych dzieci.
Najstarsze, mój brat; średnie, młodsza siostra oraz, najmłodszy, dużo młodszy od czworga wcześniejszych, brat, według dyspozycji babci, pierwszeństwo miały we wszystkim. Subiektywnie rzecz biorąc, bezwiednie dochodziłem do wniosku, podobnie, jak starsza siostra i przedostatni, również dużo młodszy od nas brat do wniosku - po cholerę mi ta ta piątka rodzeństwa, skoro tylko ci troje uwielbiani są przez tatusia, na życzenie teściowej mojej mamy? Wiem o uczuciach tych "gorszych" nas, bo rozmawialiśmy o tym, jako dzieci jeszcze, ale i dużo później, gdy już wszyscy dorośli byliśmy.
Mama, ogromnej cierpliwości, rozgrzany do czerwoności, piec uczuć dla wszystkich dzieci powodowała, że dzieciństwo wspominam jednak, jako okres szczęśliwego życia.
Przez to również, że ojciec "przemycał" wspomnianą wcześniej część uwagi dla czeredy, ku  naszej, "gorszej" trójce, w inny sposób.
Zainteresował mnie i brata (tego przedostatniego) książką, historią i humanistyką szerzej rozumianą. Mimo, że robolem zwykłym był, z siedmioklasowym zwieńczeniem edukacji, a i za kołnierz nie wylewał. Dotąd tęsknię za grą w "tysiąca", czy "66" z ojcem, mamą i rodzeństwem, w różnych konfiguracjach personalnych, w zależności od  czasu i "kto pierwszy, ten lepszy". smile I nakazał mi dawno temu, bym mojej o rok młodszej, starszej z sióstr bronił w szkole, gdy rówieśnicy naigrywali się z naszego skromnego odzienia. smile

"Przecherą" (co to w ogóle jest) ??? big_smile Heeej !!! Ja nie odbieram racji Olince. Wręcz przeciwnie. Proszę przeczytać moje wcześniejsze posty. Zwróciłem uwagę jedynie na argument odnoszący się do jakiegoś eksperymentu sprzed 800 lat, który wg mnie nie jest kompletnie miarodajny i przez oponentów może być łatwo obalony. Ale to nie znaczy, że jestem tym oponentem.

No w mordę....

96

Odp: Rola dotyku w życiu mężczyzny
wilczysko napisał/a:

"Przecherą" (co to w ogóle jest) ??? big_smile Heeej !!! Ja nie odbieram racji Olince. Wręcz przeciwnie. Proszę przeczytać moje wcześniejsze posty. Zwróciłem uwagę jedynie na argument odnoszący się do jakiegoś eksperymentu sprzed 800 lat, który wg mnie nie jest kompletnie miarodajny i przez oponentów może być łatwo obalony. Ale to nie znaczy, że jestem tym oponentem.

No w mordę....

Chłopie, nie spinaj się tak! smile
"Przechera", to nawiązanie do Twoich wcześniejszych wypowiedzi, gdy żartobliwie uznałem, że kokietujesz nasze Panie.
Odwilkowego odniesienia tego typu w literaturze nie jestem w stanie sobie przypomnieć, więc liska - chytruska i owego "przecherę" przywołałem.
Z sympatii wyłącznie.
A odnosząc się do tekstu Olinki wyraźnie wskazałem, że to podsumowanie dyskusji jedynie. Trafne, bo wynikające z wcześniejszych rozmów.
I tylko tyle, Wilku Po Przejściach. smile

Posty [ 66 do 96 z 96 ]

Strony Poprzednia 1 2

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » STYL ŻYCIA I SPOŁECZEŃSTWO KOBIECYM OKIEM » Rola dotyku w życiu mężczyzny

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024