czy medycyna musi kończyć związek? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » TRUDNA MIŁOŚĆ, ZAZDROŚĆ, NAŁOGI » czy medycyna musi kończyć związek?

Strony Poprzednia 1 2

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 66 do 111 z 111 ]

66

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?

No ale ona wiedziala ze wiaze sie ze studentem medycyny. To nie oznacza ze on przez pare lat nie bedzie mial czasu. Tak jak pisaly dziewczyny kolejne lata sa lzejsze. No ale wiadomo ze czasem autor musi wiecej sie uczyc. Skoro ona zerwala i nie proponowala zadnego innego rozwiazania to ja bym juz nie zastanawiala sie nad zamieszkaniem razem i zeby na pokoj dali na rodzice. Rodzice nie daja takiego obowiazku i wiekszosc jednak raczej by uznala ze skoro tacy zakochani to sami w koncu sobie poradza, by razem zamieszkac. No i przeciez trzeba tez cos jesc. U mnie nie zgodziliby sie na cos takiego, jak juz gdzies mieszkam musze sama oplacac i mysle, ze wiele osob ma tak samo.

Zobacz podobne tematy :

67

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?

Nie, ona nie wiedziała. Wiedziała, że autor ma takie marzenie. Nie wiedziała aż do zeszłego roku, że to marzenie stanie się rzeczywistością. Nie związała się ze studentem medycyny. Stan rzeczy zmienił się w trakcie związku.
Mój facet marzył o wyjeździe na Erasmusa, ale obydwoje stwierdziliśmy, że nie damy rady nie widzieć się przez 3 miesiące. Sory Batory, niektóre marzenia trzeba przefiltrować przez potrzeby drugiej osoby i zadecydować, co jest dla nas ważniejsze.

68

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?
truskaweczka19 napisał/a:

No ale ona wiedziala ze wiaze sie ze studentem medycyny. To nie oznacza ze on przez pare lat nie bedzie mial czasu. Tak jak pisaly dziewczyny kolejne lata sa lzejsze. No ale wiadomo ze czasem autor musi wiecej sie uczyc. Skoro ona zerwala i nie proponowala zadnego innego rozwiazania to ja bym juz nie zastanawiala sie nad zamieszkaniem razem i zeby na pokoj dali na rodzice. Rodzice nie daja takiego obowiazku i wiekszosc jednak raczej by uznala ze skoro tacy zakochani to sami w koncu sobie poradza, by razem zamieszkac. No i przeciez trzeba tez cos jesc. U mnie nie zgodziliby sie na cos takiego, jak juz gdzies mieszkam musze sama oplacac i mysle, ze wiele osob ma tak samo.


Jak LAdy już napisała - ona nie zwiazala się ze studentem medycyny. Ona tylko wiedziała o tym, że marzeniem Władka byłoby studiowanie jej (przeczytaj dokładnie jego posty od początku).

Wg Ciebie rodzice nie dają... aa w mojej rodzinie, ba, nawet wg moich babć i dziadków, pomaganie "młodym" będącym na dorobku albo nawet jeszcze nie będącym na dorobku, bo studiującym, jest jak najbardziej ok. Oczywiście w granicach rozsądku - nie pomagaliby, gdybym ot tak miała kaprys zamieszkania sobie z jakimś obcym z formalnego punktu widzenia chłopakiem, ale z chęcią pomogli by, gdyby widzeli, że ten związek jest poważny i rokuje (czyli, stety niestety, ale w co najmniej fazie narzeczeństwa).

69

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?

Dobra, na koniec tylko dodam.
truskaweczka19, masz rację. Co rodzina, to obyczaje. Jednak są takie rodzaje studiów, na tyle czasochłonne, ze nie da rady po prostu przy tym pracować. Poza tym sam Włodek pisał coś o stypendium socjalnym, czyli może rzeczywiście ze strony jego rodziców tej kasy nie ma... ale jeszcze pozostają rodzice dziewczyny, a tu nie wiadomo jak sprawa kasy stoi wink I nie, nie mówię, zę mają opłacać im całość, ale Włodek może postarałby się o stypendium naukowe (choć nie wiem, jak wysokie tam jest)  przez ten czas, dopóki luba nie zacznie pracować (bo, jak rozumiem, sama jest na czasochłonnych studiach, skoro nie zaproponowąła się "poświęcić" dla zwiazku i iść do jakiejś pracy wink), czyli pewnie jakiś rok lub dwa. Choć też nie, chyba pisał, że ledwo dycha na studiach. Ech, ciężka sprawa. Same "nie". Może lepiej, ze zerwali. No nie było wyjścia wink

70 Ostatnio edytowany przez Beyondblackie (2018-04-16 23:12:55)

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?

Lady Loka, trzy miesiące bez kogoś? Nie rozśmieszaj mnie. To nie są trzy lata. W normalnym związku dba się o dobro partnera i jeżeli ma dobrą okazję wymiany/ szkolenia, wspiera to, a nie sabotuje. Mój narzeczony w 2016 roku pracował dwa miesiące 200 km od domu (zmieniał pracę na lepszą i niestety praca zaczynała się wcześniej niż data do wprowadzenia do nowego domu w innym hrabstwie, który kupiliśmy). Siedziałam dwa miesiące, wyprowadzałam psa, robiłam korekty nad własną robotą i ja jakoś nie umarłam. Dziś jest partnerem w firmie. Tęskniłam? Jasne, że tak, ale od czego jest telefon i skype?

71 Ostatnio edytowany przez Lady Loka (2018-04-16 23:34:34)

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?
Beyondblackie napisał/a:

Lady Loka, trzy miesiące bez kogoś? Nie rozśmieszaj mnie. To nie są trzy lata. W normalnym związku dba się o dobro partnera i jeżeli ma dobrą okazję wymiany/ szkolenia, wspiera to, a nie sabotuje. Mój narzeczony w 2016 roku pracował dwa miesiące 200 km od domu (zmieniał pracę na lepszą i niestety praca zaczynała się wcześniej niż data do wprowadzenia do nowego domu w innym hrabstwie, który kupiliśmy). Siedziałam dwa miesiące, wyprowadzałam psa, robiłam korekty nad własną robotą i ja jakoś nie umarłam. Dziś jest partnerem w firmie. Tęskniłam? Jasne, że tak, ale od czego jest telefon i skype?

Zejdź ze mnie. To takie typowe "nie znam się a się wypowiem" bo nie powiedziałam nic o tym, które z nas bardziej by rozpaczało i przeżywało nieobecność. Powiedziałam też, że decyzja była wspólna. A to znaczy, że nie postawiłam i w życiu nie postawiłabym żadnego ultimatum i zakazu wyjazdu. U nas z wyjazdu byłoby więcej problemów niż korzyści.

Chodzi o to, że o wszystkim powinno się w związku rozmawiać. O marzeniach też, bo one wpływają na drugą osobę, czasami bardzo znacznie, jak na przykładzie Autora.
A jak się jest w związku to jednak jest jakaś druga osoba i wypadałoby o nią zadbać.
Jasne, że mój chłopak mógłby rzucić wszystko i jechać na Erasmusa, a ja wróciłabym mieszkać do rodziców, bo nie utrzymałabym sama mieszkania. A ja mogłabym jego kosztem spełniać moje marzenia, ale chyba nie o to w związku chodzi.

72

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?
marakujka napisał/a:
truskaweczka19 napisał/a:

No ale ona wiedziala ze wiaze sie ze studentem medycyny. To nie oznacza ze on przez pare lat nie bedzie mial czasu. Tak jak pisaly dziewczyny kolejne lata sa lzejsze. No ale wiadomo ze czasem autor musi wiecej sie uczyc. Skoro ona zerwala i nie proponowala zadnego innego rozwiazania to ja bym juz nie zastanawiala sie nad zamieszkaniem razem i zeby na pokoj dali na rodzice. Rodzice nie daja takiego obowiazku i wiekszosc jednak raczej by uznala ze skoro tacy zakochani to sami w koncu sobie poradza, by razem zamieszkac. No i przeciez trzeba tez cos jesc. U mnie nie zgodziliby sie na cos takiego, jak juz gdzies mieszkam musze sama oplacac i mysle, ze wiele osob ma tak samo.


Jak LAdy już napisała - ona nie zwiazala się ze studentem medycyny. Ona tylko wiedziała o tym, że marzeniem Władka byłoby studiowanie jej (przeczytaj dokładnie jego posty od początku).

Wg Ciebie rodzice nie dają... aa w mojej rodzinie, ba, nawet wg moich babć i dziadków, pomaganie "młodym" będącym na dorobku albo nawet jeszcze nie będącym na dorobku, bo studiującym, jest jak najbardziej ok. Oczywiście w granicach rozsądku - nie pomagaliby, gdybym ot tak miała kaprys zamieszkania sobie z jakimś obcym z formalnego punktu widzenia chłopakiem, ale z chęcią pomogli by, gdyby widzeli, że ten związek jest poważny i rokuje (czyli, stety niestety, ale w co najmniej fazie narzeczeństwa).

Ok źle przeczytałam.

Tak jest różnie, ale chyba zgodzisz się ze mną że rodzice nie mają obowiązku pomagać i że nie mam chyba źle, że mi finansowo tak nie pomagali? To nie znaczy, że nie kochają, a to ich poglądy i uczy zaradności, kto chce to sobie poradzi, a do tego generalnie są u nich małe zarobki (właściwie u taty, moja mama nie żyje), więc ciężko byłoby pomóc, tata ma pieniądze na swoje potrzeby, na resztę mogłoby mu nie starczyć lub musiałby dorabiać, a to bez sensu by tata dorabiał na dorosłą córkę. No ale jak studiowałam to miałam co jeść, w co się ubrać i to najważniejsze. Na to mi dali.

73

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?

Zawsze można znaleźć rozwiązanie. Mieszkanie przez jakiś czas z rodzicami to nie koniec świata. Jak mądrze zauważono już kiedyś w literaturze rozwoju osobowości, poświęcenie teraźniejszości dla przyszłości to oznaka bycia dojrzałym. Wnioskuję, że jesteś dosyć młodą kobietą, która dopiero się uczy co i jak gra w tym świecie.

Wydaje Ci się, że mnie i Miśkowi fajnie się siedziało 200 km od siebie? Wcale. On mieszkał w hotelu, którego nie cierpiał, a ja byłam w wielkim pustym domu, zupełnie sama. Ale cel był jasny i wiedzieliśmy, że jest wart tej okazjonalnej niewygody.

74

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?
Beyondblackie napisał/a:

Zawsze można znaleźć rozwiązanie. Mieszkanie przez jakiś czas z rodzicami to nie koniec świata. Jak mądrze zauważono już kiedyś w literaturze rozwoju osobowości, poświęcenie teraźniejszości dla przyszłości to oznaka bycia dojrzałym. Wnioskuję, że jesteś dosyć młodą kobietą, która dopiero się uczy co i jak gra w tym świecie.

Wydaje Ci się, że mnie i Miśkowi fajnie się siedziało 200 km od siebie? Wcale. On mieszkał w hotelu, którego nie cierpiał, a ja byłam w wielkim pustym domu, zupełnie sama. Ale cel był jasny i wiedzieliśmy, że jest wart tej okazjonalnej niewygody.

A ja po raz kolejny powtórzę, że nie stawiałam i stawiać nie będę ultimatum w takich sytuacjach.

W moim przypadku po wyprowadzce nie będzie opcji wracania do rodziców.

Możesz patrzeć na mnie z góry ile chcesz. Sytuacje są różne. Ludzie są różni. I różnie niektóre rzeczy przeżywają.

75

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?

truskaweczka19, ogólnie mówiąc,rodzice studenta mają prawny obowiązek alimentacyjny wobec tego dziecka. Oczywiscie jest to obłożone różnymi obostrzeniami. W ich obecnej sytuacji, jasne, że rodzice dziewczyny czy chłopaka nie mają obowiązku finansować widzimisię dzieci, które chciałyby ze sobą zamieszkać, skoro uczelnie dzieci są w tym samym mieści, co ich domy rodzinne. Finansowanie parki gołąbków mogłoby wynikać tylko z dobrej woli rodziców i oczywiście w miarę ich możliwości. Nawiązujac tu od razu do ostatniego postu Beyondblackie - Włodziu pisał , ze pomieszkiwanie u rodzców im coś nie wychodzi/nie ma miejsca/czy-cokolwiek-innego-na-nie. Dlatego już nie propnowałam jemy takiej możliwości, że umawiają sie z rodzicami jednymi i drugimi, ze jeden rok parka mieszka u jednych, a w kolejnym - w mieszkaniu drugich... Zresztą, takie mieszkanie razem z rodzicami jednak dobrze dla związku wcale nie robi.

Beyondblackie, jeśli wolno spytać, jak długo byłaś w związku przed waszym kilkumiesięcznym rozstaniem? I czy mieszkaliście już wcześniej ze sobą?

A ja Wam napiszę, że u mnie nieco inaczej wszystko wyglądało i wygląda - jestem w związku małżeńskim od dziesięciu lat. Sporo z tego czasu (bo to były wyjazdy od kilku miesięcy do ponad pół roku) luby pracował za granicą, ba, nawet na innych kontynentach, a ja tu na miejscu. Od początku nasze rozstania "mi nie robiły", bo nie lubiłam, jak ktoś za często siedzi mi na głowie, i ta samotność specjalnie mi nie ciążyła. I powiem wam, że dopiero w zeszłym roku zaczęło mi to przeszkadzać. Bo ani się przytulić, ani iść razem po głupiego śledzia czy bułki do sklepu, nie ma na miejscu chłopa, który by silnym ramieniem pocieszył wink itd. Teraz też jesteśmy osobno. Dopiero za parę miesiecy się "usadzimy" razem na stałe. No. Ale doskonale rozumiem takich ludzi, którzy w ogóle nie wyobrażają sobie życia osobno ponad jeden czy dwa tygodnie. I może dziewczyna autora do takich się zalicza. wink

76

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?

A ja mam caly czas wrażenie, ze mimo tego co autor pisal na reke mu jest to rozstanie.
Kurcze, jak widze ze mojemu mezowi x jakiegoś powodu jest zle a nie potrafi, nie ma pomyslu jak temu zaradzic to kombinuje az znajde rozwiazanie problemu.
Padlo haslo, ze mogli by postarac sie o stypendium socjalne. Ale w sumie po co? Lepiej nadal mieszkać z rodzicami i mówic ze dziewczyna nie potrafila zaakceptować pasji.
Ja moze sie nie znam. Kończyłam studia humanistyczne ale mój maz konczy inzyniera. Ponad to pracuje na 2 etaty, robi praktyki i remontujemy mieszkanie. A wczoraj byliśmy pol dnia na spacerze. Jakos sie da?
Malo tego, tak zeby pozostac w temacie. Mam bliska mi kobiete, która w ciągu 3 pierwszych lat studiowania medycyny urodzila 2 dzieci. No jakos tez sie dalo. Studia skonczyla, na brak pracy nie narzeka.
I tak jak patrze na to przez pryzmat wielu znanych mi osób i mój, to caly czas wydaje mi sie, ze dałoby sie. Tylko trzebaby naprawde chciec.

77 Ostatnio edytowany przez Beyondblackie (2018-04-17 00:19:50)

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?

Łej, zacietrzewiony z Ciebie dzieciak. Rozumiem potrzebę niezależności- wyprowadziłam się z domu w wieku 18 lat, 300 km do Wrocławia na uczelnię, potem miałam 6 miesięcy w Nowym Yorku na Columbia University, a wreszcie wylądowałam w Oxfordzie. Rodziny nie widziałam od lat (patologiczne klimaty), ale jakbym musiała była spędzić kilka miesięcy z nimi, to by mi głowy nie urwało. Ot, idziesz do swojego pokoju, zakładasz słuchawki, odpalasz lapka czy muzę i nic Cię nie obchodzi.

Roztrząsanie 3 miechów w tym kontekście wydaje mi się śmieszne.

Medycyna nie kończy związku. Życie z partnerem firmy prawniczej nie kończy związku. Egocentryzm, niedojrzałość i brak wspólnych perspektyw kończą związek. Jak widać z wątku Waldka.

78

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?
Beyondblackie napisał/a:

Łej, zacietrzewiony z Ciebie dzieciak. Rozumiem potrzebę niezależności- wyprowadziłam się z domu w wieku 18 lat, 300 km do Wrocławia na uczelnię, potem miałam 6 miesięcy w Nowym Yorku na Columbia University, a wreszcie wylądowałam w Oxfordzie. Rodziny nie widziałam od lat (patologiczne klimaty), ale jakbym musiała była spędzić kilka miesięcy z nimi, to by mi głowy nie urwało. Ot, idziesz do swojego pokoju, zakładasz słuchawki, odpalasz lapka czy muzę i nic Cię nie obchodzi.

Roztrząsanie 3 miechów w tym kontekście wydaje mi się śmieszne.

Ja pierniczę Blackie nie znasz sytuacji a mnie potwornie teraz oceniasz.
To Ty teraz coś tutaj roztrząsasz a nie ja więc może daj mi spokój bo potwornie się mylisz i na temat mój, mojego związku i mojej rodziny. Może zacznij czytać ze zrozumieniem?

79

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?
Lady Loka napisał/a:

Ja pierniczę Blackie nie znasz sytuacji a mnie potwornie teraz oceniasz.
To Ty teraz coś tutaj roztrząsasz a nie ja więc może daj mi spokój bo potwornie się mylisz i na temat mój, mojego związku i mojej rodziny. Może zacznij czytać ze zrozumieniem?

Ale W JAKIEJ sytuacji trzy miesiące to jakaś bariera nie do przeskoczenia? Bo ja już zgłupiałam.

Rozumiem, trzy lata na uczelni gdzieś hen, hen, na drugim końcu świata. To jest trudne. Ale trzy miechy???

80

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?
Beyondblackie napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Ja pierniczę Blackie nie znasz sytuacji a mnie potwornie teraz oceniasz.
To Ty teraz coś tutaj roztrząsasz a nie ja więc może daj mi spokój bo potwornie się mylisz i na temat mój, mojego związku i mojej rodziny. Może zacznij czytać ze zrozumieniem?

Ale W JAKIEJ sytuacji trzy miesiące to jakaś bariera nie do przeskoczenia? Bo ja już zgłupiałam.

Rozumiem, trzy lata na uczelni gdzieś hen, hen, na drugim końcu świata. To jest trudne. Ale trzy miechy???

W takiej, że MÓJ FACET sam nie chce beze mnie wyjechać. To co, mam go wykopać na głupiego erasmusa na siłę? To jest jego decyzja, a Ty jedziesz po mnie jakbym nie wiadomo kim była.
Oceniasz mnie nie znając. Czasami lepiej milczeć niż gadać bzdury.

81

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?

To w takim razie Twój facet ma poważny problem.

82

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?
Beyondblackie napisał/a:

To w takim razie Twój facet ma poważny problem.

Oj tak. Ogromny.

83

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?
Lady Loka napisał/a:
Beyondblackie napisał/a:

To w takim razie Twój facet ma poważny problem.

Oj tak. Ogromny.

Chryste, facet, który na trzy miechy nie może zostawić dziewczyny i zająć się własnym rozwojem, ma chyba zupełnie pomylone priorytety, albo jakieś deficyty emocjonalne. Ile on ma lat? Bo chyba nie 15.

84

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?
Beyondblackie napisał/a:
Lady Loka napisał/a:
Beyondblackie napisał/a:

To w takim razie Twój facet ma poważny problem.

Oj tak. Ogromny.

Chryste, facet, który na trzy miechy nie może zostawić dziewczyny i zająć się własnym rozwojem, ma chyba zupełnie pomylone priorytety, albo jakieś deficyty emocjonalne. Ile on ma lat? Bo chyba nie 15.

Ostatni raz powtórzę: nie znasz ani jego ani mnie.

Wróć do zajmowania się swoim życiem. Ja o Twoje nieprzystające do rzeczywistości porady nie prosiłam.

85

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?

OK, spotkamy się na forum za kilka miesięcy do roku i zobaczymy jakie kwiatki wyjdą big_smile

86

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?
Beyondblackie napisał/a:

OK, spotkamy się na forum za kilka miesięcy do roku i zobaczymy jakie kwiatki wyjdą big_smile

Lajtowo smile raporty chcesz miesięczne czy roczne?

87

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?

Władek, wydajesz się bardzo konkretnym mężczyzną. Mam nadzieję, że trafisz na odpowiednią partnerkę! smile Ona na pewno doceni Ciebie, Twoją ciężka pracę. Ja Cię podziwiam.

Lady Loka, Beyondblackie może postarajcie się rozmawiać trochę delikatniej ze sobą tongue Aczkolwiek Lady ja na miejscu Twoim i partnera przemyślałabym taką sytuację jaką macie.. skoro napisałaś, że facet "marzył" o erasmusie, to związek nie powinien go blokować. Sama nie pojechałam lata temu na erasmusa i do dzisiaj tego żałuję. Zwłaszcza, że piszesz o 3 miesiącach a nie np roku... w tym czasie możecie nawet się spotkać.

88

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?
Malineczka00 napisał/a:

A ja mam caly czas wrażenie, ze mimo tego co autor pisal na reke mu jest to rozstanie.
Kurcze, jak widze ze mojemu mezowi x jakiegoś powodu jest zle a nie potrafi, nie ma pomyslu jak temu zaradzic to kombinuje az znajde rozwiazanie problemu.
Padlo haslo, ze mogli by postarac sie o stypendium socjalne. Ale w sumie po co? Lepiej nadal mieszkać z rodzicami i mówic ze dziewczyna nie potrafila zaakceptować pasji.
Ja moze sie nie znam. Kończyłam studia humanistyczne ale mój maz konczy inzyniera. Ponad to pracuje na 2 etaty, robi praktyki i remontujemy mieszkanie. A wczoraj byliśmy pol dnia na spacerze. Jakos sie da?
Malo tego, tak zeby pozostac w temacie. Mam bliska mi kobiete, która w ciągu 3 pierwszych lat studiowania medycyny urodzila 2 dzieci. No jakos tez sie dalo. Studia skonczyla, na brak pracy nie narzeka.
I tak jak patrze na to przez pryzmat wielu znanych mi osób i mój, to caly czas wydaje mi sie, ze dałoby sie. Tylko trzebaby naprawde chciec.


No hasło o stypendium socjalnym było, ale autor sam nie miał pewności, czy mu je przyznają. Do końca się z tobą nie zgodzę - Autor raczej nie ma czasu na dodatkową pracę - wiem z pierwszej ręki, kiedyś wynajmowałam mieszkanie m.in. ze studentami medycyny i oni naprawdę nie mieli już czasu na nic. Studia inżynierskie czy w ogóle wszelkie ścisłe są oczywiście jakościowo o niebo bardziej wymagające od studiów medycznych - jakby nie patrzeć, na ścisłych trzeba myśleć, rozwiązywać problemy, zadania, starać się spróbować skumać teorię, wzory, jakieś wyprowadzenia, a na medycynie przede wszystkim trzeba wkuwać, choć tego wkuwania jest od groma, więc masz tu totalną ilościówkę, która na ktorą jeszcze brakuje czasu, a nie jakosciówkę. wink Co do twojej znajomej, która studiowała jako mam - to szacun. Ale akurat Władziu pisal, ze i tak ledwo się wyrabia teraz, a co dopiero, gdyby miał jeszcze na glowie coś tam dodatkowego. Niektóre osoby mają to szczeście, ze mają świetną pamięć, są bardziej uzdolnione od innych itd.

Pdpowiadajac na twoje ostatnie zdanie - niewykluczone, ze dałoby radę, ale raczej, gdyby jego luba poszła do pracy, by dla nich te paręset złociszy na mieszkanie i chleb zapewnić, dopóki u niego ilościówe nie zelżeje. No ale ale - jak od początku u Włodzia - wszystko jest na "nie" wink

89

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?
marakujka napisał/a:
Malineczka00 napisał/a:

A ja mam caly czas wrażenie, ze mimo tego co autor pisal na reke mu jest to rozstanie.
Kurcze, jak widze ze mojemu mezowi x jakiegoś powodu jest zle a nie potrafi, nie ma pomyslu jak temu zaradzic to kombinuje az znajde rozwiazanie problemu.
Padlo haslo, ze mogli by postarac sie o stypendium socjalne. Ale w sumie po co? Lepiej nadal mieszkać z rodzicami i mówic ze dziewczyna nie potrafila zaakceptować pasji.
Ja moze sie nie znam. Kończyłam studia humanistyczne ale mój maz konczy inzyniera. Ponad to pracuje na 2 etaty, robi praktyki i remontujemy mieszkanie. A wczoraj byliśmy pol dnia na spacerze. Jakos sie da?
Malo tego, tak zeby pozostac w temacie. Mam bliska mi kobiete, która w ciągu 3 pierwszych lat studiowania medycyny urodzila 2 dzieci. No jakos tez sie dalo. Studia skonczyla, na brak pracy nie narzeka.
I tak jak patrze na to przez pryzmat wielu znanych mi osób i mój, to caly czas wydaje mi sie, ze dałoby sie. Tylko trzebaby naprawde chciec.


No hasło o stypendium socjalnym było, ale autor sam nie miał pewności, czy mu je przyznają. Do końca się z tobą nie zgodzę - Autor raczej nie ma czasu na dodatkową pracę - wiem z pierwszej ręki, kiedyś wynajmowałam mieszkanie m.in. ze studentami medycyny i oni naprawdę nie mieli już czasu na nic. Studia inżynierskie czy w ogóle wszelkie ścisłe są oczywiście jakościowo o niebo bardziej wymagające od studiów medycznych - jakby nie patrzeć, na ścisłych trzeba myśleć, rozwiązywać problemy, zadania, starać się spróbować skumać teorię, wzory, jakieś wyprowadzenia, a na medycynie przede wszystkim trzeba wkuwać, choć tego wkuwania jest od groma, więc masz tu totalną ilościówkę, która na ktorą jeszcze brakuje czasu, a nie jakosciówkę. wink Co do twojej znajomej, która studiowała jako mam - to szacun. Ale akurat Władziu pisal, ze i tak ledwo się wyrabia teraz, a co dopiero, gdyby miał jeszcze na glowie coś tam dodatkowego. Niektóre osoby mają to szczeście, ze mają świetną pamięć, są bardziej uzdolnione od innych itd.

Pdpowiadajac na twoje ostatnie zdanie - niewykluczone, ze dałoby radę, ale raczej, gdyby jego luba poszła do pracy, by dla nich te paręset złociszy na mieszkanie i chleb zapewnić, dopóki u niego ilościówe nie zelżeje. No ale ale - jak od początku u Włodzia - wszystko jest na "nie" wink


A znajomy znajomego znajomego to potrafi tyłkiem motyle łapać.
Sorry za dosadność, ale już nie mogę znieść jak się czepiacie autora, że jest ciągle na "nie", że dałoby się tylko on nie chce, jakbyście lepiej wiedziały od niego.
Po pierwsze, kiedyś studia lekarskie były dłuższe, teraz zostały skrócone, więc trzeba nauczyć się więcej w krótszym czasie. Ponadto, dość dużo się dzieje w tej dziedzinie nauki, więc naturalnie więcej do przyswojenia.
Po drugie, nie każdy z jednakową szybkością i łatwością przyswaja materiał. Może po prostu autor potrzebuje więcej czasu na naukę niż wasi genialni znajomi.
Po trzecie, nie każdy może liczyć na wsparcie od rodziców. Jeżeli rodzice nie chcą sponsorować wspólnego życia autora i jego dziewczyny (mają takie prawo), a on sam nie może pójść do pracy bo nie ma czasu (logiczne na pierwszym roku leku) to jak mają się utrzymać? Nawet jeżeli była już dziewczyna autora poszłaby do pracy a on sam dostał stypendium socjalne to czy wystarczałoby im na wszystko czy musieliby każdy grosz oglądać dwa razy? A poza tym, czy dobre byłoby gdyby dziewczyna autora miała go utrzymywać a on stał się od niej finansowo zależny?
Po czwarte, autor napisał już, że rozstał się z dziewczyną.

90

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?
vitis1447 napisał/a:

[

A znajomy znajomego znajomego to potrafi tyłkiem motyle łapać.
Sorry za dosadność, ale już nie mogę znieść jak się czepiacie autora, że jest ciągle na "nie", że dałoby się tylko on nie chce, jakbyście lepiej wiedziały od niego.
Po pierwsze, kiedyś studia lekarskie były dłuższe, teraz zostały skrócone, więc trzeba nauczyć się więcej w krótszym czasie. Ponadto, dość dużo się dzieje w tej dziedzinie nauki, więc naturalnie więcej do przyswojenia.
Po drugie, nie każdy z jednakową szybkością i łatwością przyswaja materiał. Może po prostu autor potrzebuje więcej czasu na naukę niż wasi genialni znajomi.
Po trzecie, nie każdy może liczyć na wsparcie od rodziców. Jeżeli rodzice nie chcą sponsorować wspólnego życia autora i jego dziewczyny (mają takie prawo), a on sam nie może pójść do pracy bo nie ma czasu (logiczne na pierwszym roku leku) to jak mają się utrzymać? Nawet jeżeli była już dziewczyna autora poszłaby do pracy a on sam dostał stypendium socjalne to czy wystarczałoby im na wszystko czy musieliby każdy grosz oglądać dwa razy? A poza tym, czy dobre byłoby gdyby dziewczyna autora miała go utrzymywać a on stał się od niej finansowo zależny?
Po czwarte, autor napisał już, że rozstał się z dziewczyną.

"Nasi" genialni znajomi, czyli znajomi kogo dokładnie? Mnie czy może innej rozmówczyni?

Po pierwsze: to co włodziu wyprawia w tym wątaski, to już jest czysta perwersja. Oto pierwszy lepszy przykład z pierwszego postu:
"Proszę Was o opinię, szczerą bo o to chodzi - czy straciłem perspektywę, czy jestem okropnym chłopakiem i ona zasługuje na lepszego, czy to różnica charakterów, która nigdy nie zostanie pogodzona?"

(Jeśli nie skumałaś, to daj znać - wyjaśnię)

A za pierszym idzie drugie, piąte i dziesiąte - nie ejst niczym złym podawanie różnych mozliwości rozwiazania jakiejś sytuacji - tym bardziej w obliczu jego potężnych elaboratów, Owszem, Włodziu jest na "nie". I ok, niech sobie będzie. Tylko  w sumie po co przychodzi na jakieś forum i wywleka sprawy, które i tak dla niego są skonczone? Fiu fie, i wracamy do pkt 1.

A po dwudzieste - zerwanie nie oznacza automatycznie możliwości przemyślenia i na nowo sprawy i powrotów.

Dziękuję za uwagę, miłegowieczoru.

91

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?

Pewnie, że nie jest niczym złym, ale jeżeli autor pisze, że jakaś opcja w jego przypadku odpada a kilka postów dalej jest przekonywany, że to możliwe, to chyba coś nie halo z komunikacją.
Poza tym związek autora skończył się po tym jak napisał pierwszy post.

92

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?

Nawet jeżeli była już dziewczyna autora poszłaby do pracy a on sam dostał stypendium socjalne to czy wystarczałoby im na wszystko czy musieliby każdy grosz oglądać dwa razy?

Gdyby mi zależało na kimś i mieszkanie byłoby opcją na poprawę to mogłabym każdy grosz oglądać i trzy razy.

93

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?
Lady Loka napisał/a:

Nawet jeżeli była już dziewczyna autora poszłaby do pracy a on sam dostał stypendium socjalne to czy wystarczałoby im na wszystko czy musieliby każdy grosz oglądać dwa razy?

Gdyby mi zależało na kimś i mieszkanie byłoby opcją na poprawę to mogłabym każdy grosz oglądać i trzy razy.

Tylko ile można tak żyć?

94

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?
vitis1447 napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Nawet jeżeli była już dziewczyna autora poszłaby do pracy a on sam dostał stypendium socjalne to czy wystarczałoby im na wszystko czy musieliby każdy grosz oglądać dwa razy?

Gdyby mi zależało na kimś i mieszkanie byłoby opcją na poprawę to mogłabym każdy grosz oglądać i trzy razy.

Tylko ile można tak żyć?

No przeciez zostało ustalone ze 1 rok, ponieważ to on jest najtrudniejszy i najbardziej wymagajacy.

95

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?
Malineczka00 napisał/a:
vitis1447 napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Gdyby mi zależało na kimś i mieszkanie byłoby opcją na poprawę to mogłabym każdy grosz oglądać i trzy razy.

Tylko ile można tak żyć?

No przeciez zostało ustalone ze 1 rok, ponieważ to on jest najtrudniejszy i najbardziej wymagajacy.

Fakt, jest luźniej bo jest mniej nauki, ale zajęć nadal sporo, więc raczej zaraz po pierwszym roku ciężko by było pracować.

96

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?
vitis1447 napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Nawet jeżeli była już dziewczyna autora poszłaby do pracy a on sam dostał stypendium socjalne to czy wystarczałoby im na wszystko czy musieliby każdy grosz oglądać dwa razy?

Gdyby mi zależało na kimś i mieszkanie byłoby opcją na poprawę to mogłabym każdy grosz oglądać i trzy razy.

Tylko ile można tak żyć?

No na pewno nie 10 lat.
Ale mieliby czas na ogarnięcie innego rozwiązania i problem nie byłby aż tak palący. Zawsze jak istnieje perspektywa lepszej przyszłości to da się przecierpieć ostre oszczędzanie. Zresztą, od października tak będzie pewnie wyglądać moje życie, bo zamierzam zamieszkać z chłopakiem i jednocześnie będę jedyną osobą pracującą. Plus nie chcę się tłuc z nim w jednym pokoju, więc będziemy mieć dwupokojowe mieszkanie. I po wstępnym podliczeniu wychodzi na to, że w dużym mieście da się tak z jednej pensji zrobić. Ciężko bo ciężko, ale możliwe.

Jak się chce, to się znajdzie sposób na to, żeby było dobrze tylko trzeba chcieć.

97

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?
Lady Loka napisał/a:
vitis1447 napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Gdyby mi zależało na kimś i mieszkanie byłoby opcją na poprawę to mogłabym każdy grosz oglądać i trzy razy.

Tylko ile można tak żyć?

No na pewno nie 10 lat.
Ale mieliby czas na ogarnięcie innego rozwiązania i problem nie byłby aż tak palący. Zawsze jak istnieje perspektywa lepszej przyszłości to da się przecierpieć ostre oszczędzanie. Zresztą, od października tak będzie pewnie wyglądać moje życie, bo zamierzam zamieszkać z chłopakiem i jednocześnie będę jedyną osobą pracującą. Plus nie chcę się tłuc z nim w jednym pokoju, więc będziemy mieć dwupokojowe mieszkanie. I po wstępnym podliczeniu wychodzi na to, że w dużym mieście da się tak z jednej pensji zrobić. Ciężko bo ciężko, ale możliwe.

Jak się chce, to się znajdzie sposób na to, żeby było dobrze tylko trzeba chcieć.

Być może, z tym, że muszą tego chcieć obie osoby w związku wink

98

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?
vitis1447 napisał/a:
Lady Loka napisał/a:
vitis1447 napisał/a:

Tylko ile można tak żyć?

No na pewno nie 10 lat.
Ale mieliby czas na ogarnięcie innego rozwiązania i problem nie byłby aż tak palący. Zawsze jak istnieje perspektywa lepszej przyszłości to da się przecierpieć ostre oszczędzanie. Zresztą, od października tak będzie pewnie wyglądać moje życie, bo zamierzam zamieszkać z chłopakiem i jednocześnie będę jedyną osobą pracującą. Plus nie chcę się tłuc z nim w jednym pokoju, więc będziemy mieć dwupokojowe mieszkanie. I po wstępnym podliczeniu wychodzi na to, że w dużym mieście da się tak z jednej pensji zrobić. Ciężko bo ciężko, ale możliwe.

Jak się chce, to się znajdzie sposób na to, żeby było dobrze tylko trzeba chcieć.

Być może, z tym, że muszą tego chcieć obie osoby w związku wink

Muszą. Tutaj chęci zabrakło. Być może ze strony Autora, być może z obu, tego nie wiemy.

99

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?
vitis1447 napisał/a:
Lady Loka napisał/a:
vitis1447 napisał/a:

Tylko ile można tak żyć?

No na pewno nie 10 lat.
Ale mieliby czas na ogarnięcie innego rozwiązania i problem nie byłby aż tak palący. Zawsze jak istnieje perspektywa lepszej przyszłości to da się przecierpieć ostre oszczędzanie. Zresztą, od października tak będzie pewnie wyglądać moje życie, bo zamierzam zamieszkać z chłopakiem i jednocześnie będę jedyną osobą pracującą. Plus nie chcę się tłuc z nim w jednym pokoju, więc będziemy mieć dwupokojowe mieszkanie. I po wstępnym podliczeniu wychodzi na to, że w dużym mieście da się tak z jednej pensji zrobić. Ciężko bo ciężko, ale możliwe.

Jak się chce, to się znajdzie sposób na to, żeby było dobrze tylko trzeba chcieć.

Być może, z tym, że muszą tego chcieć obie osoby w związku wink

No i wlasnie o to chodzi. Musza chciec obie strony i tutaj tego zabrakło.
Wladek przyszedł tutaj z informacjami ze ma trudne studia, dziewczyna tego nie rozumie i nie ma pomysłów jak to poprawić. Tym czasem jego jedynym pomysłem bylo przeczekanie i dziwil sie ze nie bardzo jej to pasowalo. Dostal mase pomysłów i rozwiazan, których mam wrażenie nawet nie przemyslal, nie przedstawil dziewczynie, a odrazu zanegowal. Dziewczyna odeszła, problem sam sie rozwiazal. Wladek moze uwazac sie za pokrzywdzonego przez niedojrzala dziewczyne, która nie potrafila zrozumieć co to marzenia. Wszyscy beda szczesliwi.
W tym wszystkim brakuje mi tylko tej prawdziwej milosci.
I mysle ze o to tu chodzi a w tym wypadku nie w porządku jest obwinianie dziewczyny o te wszystkie rzeczy.

100

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?
vitis1447 napisał/a:

Pewnie, że nie jest niczym złym, ale jeżeli autor pisze, że jakaś opcja w jego przypadku odpada a kilka postów dalej jest przekonywany, że to możliwe, to chyba coś nie halo z komunikacją.
Poza tym związek autora skończył się po tym jak napisał pierwszy post.


Wiesz, to ze ktoś piszę, że jakaś opcja nie, to nie musi oznaczać, ze rzeczywiscie nic się nie da zrobić, bo może właśnie się da, bo moze włodziu patrzył na problem nie z tej perspektywy, z której mógłby popatrzeć i szukał rozwiązań nie tam, gdzie mógłby je znaleźć. I nie wiem, czy się wczytałaś w jego posty, ale chyba niedokładnie, skoro tak piszesz. - Zauważ, ze jedynym pomysłem inteligentnego włodzia i jego lubej był pomysł co do rzucenia tych studiów. Żadna inna myśl przez łeb już mu nie przeszła. Jej pewnie też nie.

I żeby nie być gołosłowną. Na przykład: on najpierw pisał, że jego rodzice by mu nie pomogli, bo nie, ale o rodzicach dziewczyny nie napisał już nić poza jakimś użalnym i nie wiadomo co tak naprawdę znaczącym  "bo mnie chyba nie lubią od kiedy zacząłem te studia". (No moze nie ma się co dziwić, ze stracili do niego jakieś tam zaufanie, skoro włodziu zmarnował dwa lata dziewczynie i nic dalej z tego im nie wyniknie, bo pszesz wlodzio nic nie wymyśli). Więc dało się Włodziowi pod rozwagę, zę moze oświadczyny i takie tam, bo moze wtedy rodzina by inaczej na nich spojrzała. .Dalej, możliwość podjęcia pracy przez dziewczynę (albo przerzucenie się jej na zaoczne) - włodzio pisał tylko, żę byłby się źle czuł, gdy jego luba miała zap... Nie ma info o tym, czy w ogóle z dziewczyną na ten temat rozmawiali czy nie. Itp. Itd.

Więc proszę cię, nie imputuj tutaj, że jest coś nie tak z komunikacją. Jeśli jest coś nie tak, to tylko z perwersyjnym autorem tego wątku.

101

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?
vitis1447 napisał/a:
Malineczka00 napisał/a:
vitis1447 napisał/a:

Tylko ile można tak żyć?

No przeciez zostało ustalone ze 1 rok, ponieważ to on jest najtrudniejszy i najbardziej wymagajacy.

Fakt, jest luźniej bo jest mniej nauki, ale zajęć nadal sporo, więc raczej zaraz po pierwszym roku ciężko by było pracować.


W sumie ciekawe, czy luba by przeżyła, gdyby chodzilo o jeden rok.
Nie no, jeśli po jednym roku miałby czas na jakąś prackę, aby utrzymać ich wspólne mieszkanie, to barzdizej opłacałoby im się mieszkać tak jak teraz - czyli każde we wlasnym domu - a wolny czas przeznaczać na bycie razem, a nie pracę.

Ale, jeden rok jak to jeden rok, mógłby być może do zniesienia, co innego takie trzy-cztery lata lub więcej w zawieszeniu.

102 Ostatnio edytowany przez vitis1447 (2018-04-18 07:24:21)

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?

Malineczka00 nie zauważyłam, żeby autor narzekał na niedojrzałość swojej byłej i grał pokrzywdzonego. Myślę, że ciężko oceniać, że nie było tam prawdziwej miłości. Czasem się tak zdarza, że ludzie się rozstają bo nie mogą się w jakiejś kwestii dograć, a wyszło to w trakcie trwania związku.

marakujka nie rozumiem po prostu dlaczego jesteś tak złośliwa w stosunku do autora.
Sama zauważyłaś, że jedynym pomysłem było rzucenie studiów, zatem dziewczyna najprawdopodobniej nie wyrażała chęci podjęcia pracy w celu utrzymywania siebie i autora. I wcale się nie dziwię ani jemu ani jej.
Btw, ciekawe po czym stwierdziłaś, że autor jest perwersyjny? yikes

103

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?
vitis1447 napisał/a:

Malineczka00 nie zauważyłam, żeby autor narzekał na niedojrzałość swojej byłej i grał pokrzywdzonego. Myślę, że ciężko oceniać, że nie było tam prawdziwej miłości. Czasem się tak zdarza, że ludzie się rozstają bo nie mogą się w jakiejś kwestii dograć, a wyszło to w trakcie trwania związku.

marakujka nie rozumiem po prostu dlaczego jesteś tak złośliwa w stosunku do autora.
Sama zauważyłaś, że jedynym pomysłem było rzucenie studiów, zatem dziewczyna najprawdopodobniej nie wyrażała chęci podjęcia pracy w celu utrzymywania siebie i autora. I wcale się nie dziwię ani jemu ani jej.
Btw, ciekawe po czym stwierdziłaś, że autor jest perwersyjny? yikes

Nie chodziło mi o autora, tylko o komentarze tutaj twierdzace ze partnerka jest niedojrzala.
Byc moze nie miala takiej checi, a byc moze autor jasno dal jej do zrozumienia ze póki nie skonczy studiów to mieszkać razem nie beda, wiec po co miala sobie utrudniac i isc do pracy?

104

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?
vitis1447 napisał/a:

Malineczka00
marakujka nie rozumiem po prostu dlaczego jesteś tak złośliwa w stosunku do autora.
Sama zauważyłaś, że jedynym pomysłem było rzucenie studiów, zatem dziewczyna najprawdopodobniej nie wyrażała chęci podjęcia pracy w celu utrzymywania siebie i autora. I wcale się nie dziwię ani jemu ani jej.
Btw, ciekawe po czym stwierdziłaś, że autor jest perwersyjny? yikes

A ja nie rozumiem, czemu imputujesz tutaj coś, co jeśli jest jakąś winą, to jest to winą ewidentnie po stronie autora wątku.

Emotka, którą wstawiłaś po ostatnim zdaniu - jak mam ją odbierać? Śmieszy cię, że sama czegoś nie zrozumiałaś?
Tak, jest w tym coś perwersyjnego, jeśli człowiek przychodzi opowiadać i roztrząsać jakąś swoją sytuację w momencie, w którym dla niego jest ona już skończona, ba,  i sam dobrze zna najlepsze jej rozwiązanie, które zastosuje. Tym bardziej jeśli roztrząsa ją przy obcych ludziach, którym zupełnie nic do tego, nie szukając u nich relanej pomocy i porad, lecz tylko - jak powyżej - szukając u nich co najwyżej potwierdzenia swoich racji i tego, że pogłaskają go po główce. I może jeszcze szukając okazji do ulepszania swojego warsztatu literackiego w krótkich formach.
Tak więc tak - dla mnie to czysta perwercha.

105

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?
marakujka napisał/a:
vitis1447 napisał/a:

Malineczka00
marakujka nie rozumiem po prostu dlaczego jesteś tak złośliwa w stosunku do autora.
Sama zauważyłaś, że jedynym pomysłem było rzucenie studiów, zatem dziewczyna najprawdopodobniej nie wyrażała chęci podjęcia pracy w celu utrzymywania siebie i autora. I wcale się nie dziwię ani jemu ani jej.
Btw, ciekawe po czym stwierdziłaś, że autor jest perwersyjny? yikes

A ja nie rozumiem, czemu imputujesz tutaj coś, co jeśli jest jakąś winą, to jest to winą ewidentnie po stronie autora wątku.

Emotka, którą wstawiłaś po ostatnim zdaniu - jak mam ją odbierać? Śmieszy cię, że sama czegoś nie zrozumiałaś?
Tak, jest w tym coś perwersyjnego, jeśli człowiek przychodzi opowiadać i roztrząsać jakąś swoją sytuację w momencie, w którym dla niego jest ona już skończona, ba,  i sam dobrze zna najlepsze jej rozwiązanie, które zastosuje. Tym bardziej jeśli roztrząsa ją przy obcych ludziach, którym zupełnie nic do tego, nie szukając u nich relanej pomocy i porad, lecz tylko - jak powyżej - szukając u nich co najwyżej potwierdzenia swoich racji i tego, że pogłaskają go po główce. I może jeszcze szukając okazji do ulepszania swojego warsztatu literackiego w krótkich formach.
Tak więc tak - dla mnie to czysta perwercha.

marakujka, nie nakręcaj się tak. Owszem, nie rozumiem takiego podejścia do tematu. Wielu ludzi opisuje tutaj swoje emocje związane z czymś, co jest już skończone, ale jakoś nikt ich za to nie gani. Ani, że roztrząsają to przed obcymi ludźmi bo to jest forum. Nie widzę w postawie autora żadnej perwersji.

106

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?

Ale że co? Jeśli wielu ludzi robi tak jak autor, to znaczy, że to nie jest chore?
Chore/perwers = zbędne.
On się bawi. Bawi się swoją rozwiązaną już sytuacją szukając już tylko poklasku u obcych.  Jaki może być inny powód roztrząsania swojej zakończonej i rozwiazanej już historii u takiego akurat włodzia? W tym wypadku chodzi już tylko o  uzyskanie zupełnie zbędnego poczucia ulgi. O nic więcej.

107 Ostatnio edytowany przez wladek95 (2018-05-02 18:14:47)

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?

Szanowne Panie,
Minęło już kilka tygodni od naszego rozstania. Czas w którym nie udzielałem się tutaj, układałem sobie myśli, porządkowałem życie emocjonalne jednocześnie starając się nie zawalić studiów. Słyszałem od znajomych ze starszych lat, że jak ich dziewczyny rzucały to pisali egzaminy na najlepsze stopnie, bo w ogóle nie wiedzieli co piszą, taki mieli mętlik w głowie i sercu.
Piszę w kontekście podsumowania. Przeczytałem każdy komentarz z osobna i za wszystkie dziękuje.
Zaczynając od końca - przychodząc tu nie było moim zamiarem szukanie poklasku czy klepania po plecach jak sugerowała jedna z komentatorek, aczkolwiek rozumiem ten punkt widzenia i dlaczego można było tak pomyśleć. Autentycznie i szerze szukałem próby zdobycia perspektywy i upewnienia się lub oświecenia w argumentacji. W mojej historii z byłą już dziewczyną i w rozmowach z nią zawsze szukałem racjonalnych argumentów, tak jak ona szukała. Po którejśtam już kłótni postanowiłem zajrzeć tutaj i podzielić się z paniami moją historią żeby zyskać ogląd spoza pudełka, czy czasem nie jesteśmy jak takie dwie myszki goniące się za sobą bez sensu. Nie było moim celem wyżalać się jaki to świat jest okropny ani że moja dziewczyna jest straszna. Odeszła bezpowrotnie i rozumiem to, bo nie chciała tak żyć. Wierze, że była między nami miłość, ale przez tygodnie i miesiące poddawanie próbie w którymś momencie to uczucie przegrało na miejsca z rozsądkiem. I to był początek końca naszego związku. Kochałem ją i nadal kocham, zawsze będzie częścią mnie, bo przeżyliśmy wspólnie wiele pięknych i ciepłych chwil i pomogła ukształtować mnie w jakimś stopniu. Natomiast zarzucenie studiów medycznych byłoby czymś, czego jak nie teraz, żałowałbym do końca życia i po latach na pewno byłoby to potężną miną która, jak jestem przekonany, rozsadziłaby nasz związek. Nie wiem czemu to uczucie i pragnienie bycia lekarzem jest u mnie tak silne, ale nie widzę się szczęśliwym robiąc cokolwiek innego. I dla własnej rodziny i dla innych ludzi. Ciężko mi wyrazić w słowach smutek jaki odczuwałem w czasie naszych kłótni, po nich, ile razy byłem zrozpaczony po nocach tym co się dzieje między nami czy jak mi było z tym ciężko. Nie tylko dlatego, że traciłem na oczach swoich osobę, którą kocham, ale też dlatego, że działo się to przeze mnie. Lekarz musi być przygotowany do tego, żeby podejmować trudne decyzję, z którymi musi żyć całe życie. Nikt mu w tym nie ulży, nikt nie pomoże. I to były jedne z tych trudnych decyzji. I teraz kiedy jej nie ma i wyraźnie mi powiedziała kiedy spotkaliśmy się jeszcze raz by oddać sobie wzajemnie jakieś rzeczy, że nie chce żebym był już jej znajomym nawet, to tym bardziej odczuwam pustkę zionącą stratą. Bo jak odchodzi człowiek to wierzymy, że poszedł do lepszego miejsca, ale nie ma go tutaj. A ja wiem, że moja dziewczyna jest tu gdzieś, żyje, chodzi, śmieje się i rozmawia i nadal jest tą wspaniała osobą, ale nie będę mógł już jej nigdy zobaczyć, porozmawiać, przytulić czy nawet zapytać co u Ciebie i czy przejdziemy się do parku, który tak lubiliśmy i po prostu nie porozmawiamy co tam ciekawego... I muszę z tą decyzją żyć. Wiec argument, że poddałem się na związek z wygody czy niechęci nie jest chyba właściwy, bo teraz to dopiero skomplikowałem sobie życie emocjonalne. Ale, kończąc już, cieszę się z tego tylko, że ona będzie miała szanse być szczęśliwą. Od wspólnych znajomych wiem, że szybko wróciła do życia towarzyskiego i szuka nowego mężczyzny, zatem tyle mam pocieszenia, że nie płacze po mnie długo i szybciej będzie szczęśliwa. 
Po drugie, chciałbym podziękować i zapewnić że każdą radę czytałem jak jeszcze był na to czas i nie ignorowałem ich, jak mi się wydaje, jak sugerowała to inna komentatorka. Starałem się odpowiadać na nie, pisząc czemu uważam, że to się nie sprawdzi, że czegoś już próbowaliśmy lub że coś jest niemożliwe. Szczerze sądzę, że po roku dłużej przemęczenia się udałoby mi się mieć dużo więcej wolnego czasu a i zamieszkanie razem może by się ziściło gdyby moja dziewczyna postarała się o pracę już pod koniec studiów lub po nich. Tak się nie stało. W każdym razie starałem się być obiektywny w moich opisach i byłem szczery. Nie miałem potrzeby kłamania, bo co by to dało, poza okłamywaniem samego siebie żeby znaleźć pusty poklask. Bez sensu jak uważam. Tym niemniej rozumiem, że z tekstu, który pisany jest bez emocji, można odczytać wiele i to od interpretacji zależy opinia czytającego, a że pisać nie umiem za bardzo to w tym widzę główne źródło problemów.
Wystawiając się na krytykę spodziewałem się negatywnych komentarzy co oczywiście jest dobre bo spojrzenie krytyczne daje impulsy do zastanowienia i jestem zadowolony z tego, że wszystkie były na bardzo wysokim poziomie - bez obrażania mnie, czy odnoszenia się do uproszczeń czy wulgaryzmów. Mam sporo wad, wiele obszarów charakteru, które są trudne. Część jest moja, część rodzinna, nad wieloma pracowałem i się ich wyzbyłem, niektóre ujawniły się dopiero. Ale daleko mi do ideału takiego jaki jest często opisywany w książkach czy filmach. I tak, wiem, że to cukierkowy ideał, ale jednak. Może to nie zbieg okoliczności, że moi ulubieni bohaterowi literaccy są singlami. Nigdy nie zwróciłem na to uwagi.
Po trzecie chciałem przeprosić za wygenerowanie powodu do kłótni - widziałem ostrą dyskusję między niektórymi komentatorkami i przykro mi, że mój problem był powodem przykrej wymiany zdań.

Kończąc moją wypowiedź chciałbym podkreślić, że miłość nie zawsze chodzi prostymi drogami. Mam przykre doświadczenia z poprzednich związków, przed tym jak związałem się z moją była już dziewczyną. Zawsze uważałem, że miłość prawdziwa potrafi znieść wszystko, mając w głowie obraz z filmów takich jak Doktor Żywago. I sam niestety nie podołałem temu obrazowi, bo zamiast rzucić studia chciałem przetrwać razem z moją dziewczyną ten trudny czas. Nadal wierze, że życie bez miłości to smutne życie i potrzeba wielu bodźców by choć trochę skompensować brak tej kochanej osoby obok. Życzę wszystkim paniom tutaj aby cały czas czuły płomień ciepła i miłości w sercu. Mam nadzieje, że moja była dziewczyna też to znów poczuje i będzie z kimś, kto zasługuje na nią.
To klasyczne, że po rozstaniu czarnowidzi się świat i nie wierzy w to, że znajdzie się ktoś kto pokocha nas a my jego. Walczę z tym obrazem i mam nadzieje, że mi się uda. A może nie mam prawa oczekiwać po życiu miłości bo przeze mnie osoba którą kochałem została głęboko zraniona i będzie sprawiedliwe, jeśli ja nigdy nie poczuje już tego uczucia. Cóż, teraz już nic na to nie poradzę.

Do czytelników, którzy natrafią na ten wątek a mających podobny problem: mam nadzieje, że ta wiedza wam się przyda, żeby nie popełnić tych błędów co ja lub żeby zyskać lepszą ocenę sytuacji. I mam nadzieję, że wam uda się pogodzić miłość i wasze wspólne marzenia w parze kochających się ludzi.

108

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?

Brzmisz sensownie. Daj sobie czas na żałobę po tym związku.

Moim zdaniem miłość nie ma za zadanie "znieść wszystko". Zastanawiam się czy w to wierzysz, że jest "ta jedyna" i że skoro się kocha, to trzeba się poświęcać dla "prawdziwej miłości"?

109

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?

Wierze w istnienie bratnich dusz, osób z którymi nawiązuje się nić porozumienia ponad racjonalnym rozumowaniem, na poziomie metafizycznym. Wzajemna relacja takich dwóch osób to związek nie do opisania, chcemy być z tą osobą, spędzać czas, słuchać, rozmawiać, siedzieć obok albo udać się na wspaniałą przygodę, spędzić z nią całe życie i się nią nie znudzić, być wzajemną inspiracją do tworzenie każdego dnia z osobna, wielkich dzieł naszej pracy albo zwykłego śniadania. Wierze w to głęboko, że znalezienie takiej osoby jest wspaniałe, a jednocześnie mam świadomość, że takiej osoby jest na świecie więcej niż jedna. Dlatego zakochujemy się w wielu osobach w czasie naszego życia i chcielibyśmy w pewnym sensie mieć je wszystkie obok. Czasem w formie partnera, czasem przyjaciela, czasem więcej.
Poza tym wierze w mnogość miłości, tzn inaczej kocha się rodziców czy rodzeństwo, inaczej takie bratnie dusze inaczej przyjaciół, etc. Dlatego wierze, że moja była dziewczyna znajdzie wkrótce kogoś, kogo znów pokocha. I dlatego też mi tak przykro bo w moim życiu już jej nie ma, nie tylko jako partnerki ale właśnie takiej bratniej duszy. Sam raczej nie będzie szukał nikogo nowego. Za dużo cierpienia przyniosłem już jednej osobie w ostatnim czasie, a o ironio czasu nie mam wcale. Wierze, że są osoby które odnalazły w życiu miłość, która pokonuje takie problemy i kochają mimo wad.

110

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?
wladek95 napisał/a:

Wierze w istnienie bratnich dusz, osób z którymi nawiązuje się nić porozumienia ponad racjonalnym rozumowaniem, na poziomie metafizycznym. Wzajemna relacja takich dwóch osób to związek nie do opisania, chcemy być z tą osobą, spędzać czas, słuchać, rozmawiać, siedzieć obok albo udać się na wspaniałą przygodę, spędzić z nią całe życie i się nią nie znudzić, być wzajemną inspiracją do tworzenie każdego dnia z osobna, wielkich dzieł naszej pracy albo zwykłego śniadania. Wierze w to głęboko, że znalezienie takiej osoby jest wspaniałe, a jednocześnie mam świadomość, że takiej osoby jest na świecie więcej niż jedna. Dlatego zakochujemy się w wielu osobach w czasie naszego życia i chcielibyśmy w pewnym sensie mieć je wszystkie obok. Czasem w formie partnera, czasem przyjaciela, czasem więcej.
Poza tym wierze w mnogość miłości, tzn inaczej kocha się rodziców czy rodzeństwo, inaczej takie bratnie dusze inaczej przyjaciół, etc. Dlatego wierze, że moja była dziewczyna znajdzie wkrótce kogoś, kogo znów pokocha. I dlatego też mi tak przykro bo w moim życiu już jej nie ma, nie tylko jako partnerki ale właśnie takiej bratniej duszy. Sam raczej nie będzie szukał nikogo nowego. Za dużo cierpienia przyniosłem już jednej osobie w ostatnim czasie, a o ironio czasu nie mam wcale. Wierze, że są osoby które odnalazły w życiu miłość, która pokonuje takie problemy i kochają mimo wad.

Romantyk Idealista smile Pięknie wierzyć w takie rzeczy. Życzę Ci, żebyś mógł w to wierzyć do końca zycia i żebyś spotkał taką swoją bratnią duszę, która nigdy Cię nie zawiedzie

111

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?

Idź na jakość, nie na ilość.

Posty [ 66 do 111 z 111 ]

Strony Poprzednia 1 2

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » TRUDNA MIŁOŚĆ, ZAZDROŚĆ, NAŁOGI » czy medycyna musi kończyć związek?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024