czy medycyna musi kończyć związek? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » TRUDNA MIŁOŚĆ, ZAZDROŚĆ, NAŁOGI » czy medycyna musi kończyć związek?

Strony 1 2 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1 do 65 z 111 ]

Temat: czy medycyna musi kończyć związek?

Cześć wszystkim,

Piszę temat w tym miejscu, bo dział trudna miłość jest chyba najlepszym miejscem do tego.
Jestem chłopakiem, 25 lat. Od kilku miesięcy student medycyny. Chciałbym prosić Was o opinie, szczerą, bo nie wiem czy to co myślę jest racjonalne, dobre, a może to problem ze mną i brakuje mi perspektywy.

Od zawsze chciałem iść na medycynę, ale z przyczyn różnych zrezygnowałem z marzeń i poszedłem na licencjat na uniwerek, który skończyłem. Po studiach sytuacja rodzinna się poprawiła i wróciłem do marzeń. Poprawiłem maturę i się dostałem i teraz studiuje. Bardzo ciężko pracowałem, żeby się dostać na uczelnie, ale pcha mnie cały czas pasja i marzenie, że zostanę lekarzem. W czasie studiów licencjackich poznałem dziewczynę. Jesteśmy razem ponad 2 lata. Klasyczny związek, na początku motylki, czasem trochę problemów (oboje jesteśmy po przejściach z poprzednimi partnerami), ale znaleźliśmy rozwiązania i było nam bardzo fajnie, czuły, ciepły związek. Do czasu.
Moja dziewczyna wiedziała, że zamierzam iść na medycynę kiedy zostawaliśmy razem. Wiedziała, że po lic będę podchodziło do medycyny, nigdy mi nie mówiła, że to jakiś problem dla niej. Mi to pasowało, bo ona miała jeszcze 1 i 2 stopień do skończenia, 2 lata pewnie jakiś praktyk więc kiedy ja skończę 6 lat studiów to będzie ok na zakładanie rodziny, etc.
Medycyna jednak jaka jest wie tylko ten, kto tam pójdzie. Po 3 tygodniu nie wychodziłem z biblioteki, cały czas książki, nauka anatomii, biofizyki, histologia... coraz mniej czasu na wszystko. Rodzina, przyjaciele, z każdym musiałem ograniczyć kontakt. Każdy z bliskich mi osób to rozumiał i godził. Każdy poza moją dziewczyną. Kłóciliśmy się o to, że nie mam dla niej czasu. Klasyk, prawie każdy związek na med to przechodził. No i część wytrzymywała a część nie. I my dążymy do tej drugiej części. Moja dziewczyna ma cały czas do mnie pretensje o brak czasu, o zaniedbywanie jej, o przekładanie spotkań (co się zdarza ale tylko przed zaliczeniami albo ważnymi kolokwiami, kiedy nie wyrabiam się z materiałem). I jest coraz gorze.
I teraz to co najsmutniejsze w tym wszystkim - widzę jak ją to niszczy. Kiedyś była radosną, kipiącą energią kobietą. Teraz taka jest w towarzystwie, ale widzę jak przygasa. Ta nasza sytuacją ją niszczy i mi serce pęka jak to widzę. Widzę jak jest smutna cały czas. To czego się dowiedziałem o niej dopiero jak poszedłem na studia to to, że dla niej wyznacznikiem miłości jest czas - im więcej go spędzała ze mną tym bardziej kochana się czuła. Teraz jak mam dla niej tylko ułamek czasu to czuje się niekochana, że traci ze mną czas i mimo, że też mnie kocha to nie widzi przyszłości. I żeby nie było, jak mam czas to robimy różne rzeczy - chodzimy do teatru, kina, częste wizyty w restauracjach, wyprawy za miasto albo oglądanie filmów w domu, kupuje jej często kwiatki albo niespodzianki tak bez przyczyny, bo wiem, że to sprawia jej przyjemność. etc. To wszystko robiliśmy też w czasie jak byłem na lic, to nie mój sposób na kupowanie jej, tak po prostu widzę związek... ale to za mało dla niej teraz, żeby czuć się kochaną. Ostatnio nawet mi o tym powiedziała wprost. Rodzina tak samo - jak wcześniej byliśmy w dobrej komitywie i bardzo mnie lubili tak teraz siostry i brat ledwo odpowiedzą cześć. Czuje, że marnuje się przy mnie a jednocześnie nie widzę możliwości zmiany tego, bo żeby mieć więcej czasu to musiałbym zrezygnować ze studiów. Chciałbym, żeby zrozumiała, że trudność teraz za jakiś czas się skończy a efekt będzie wspaniały dla nas i innych, ale mówię jak typowy student med w takiej sytuacji - wytrzymaj jeszcze. Czy wobec tego dać jej odejść żeby znalazła sobie kogoś przy kim znów będzie szczęśliwa? Zawsze uważałem, że jak dwie osoby się kochają to mogą przeżyć wszystko, ale coraz częściej się łapie na tym, patrząc po związkach wokół mnie i moim, że to piękna sentencja zaczerpnięta z prozy np, a nie życia. I moja w tym wina, że się uparłem na studia, jej pretensja do mnie, że nie mam czasu, moja do niej że nie rozumie, że to dla mnie ważne a uczelnia nie zrozumie tego, że mam mało czasu a ona może zrozumieć.
Proszę Was o opinię, szczerą bo o to chodzi - czy straciłem perspektywę, czy jestem okropnym chłopakiem i ona zasługuje na lepszego, czy to różnica charakterów, która nigdy nie zostanie pogodzona? A skoro ten problem nas rozbija, czy w życiu nie będzie większych, które zrobią to samo a na które nie będę miał takiego wpływu? Może dlatego jest tak mało związków lekarzy z nie lekarzami, przynajmniej jak są młodzi - brak czasu zabija romantyzm?
Z góry dziękuje

Zobacz podobne tematy :

2 Ostatnio edytowany przez Nirvanka87 (2018-04-08 14:35:08)

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?

Przede wszystkim nie rezygnuj ze swoich marzeń kobiety/ faceci przychodzą i odchodzą, a my zostajemy, lepiej zostać ze swoją pasją niż z niczym. Nie jesteś złym chłopakiem- partnerem. Starasz się pomimo okrojonego nauką czasu nadal sprawiać dziewczynie małe niespodzianki, nadal się spotykacie i nadal ją kochasz. Moim zdaniem powinieneś z nią szczerze porozmawiać. Powiedzieć, że myślisz o niej poważnie, że chcesz z nią założyć rodzinę (o ile to prawda, ale tak zrozumiałam z Twojej wypowiedzi), ale że chcesz też być lekarzem. Zapytaj się czego ona oczekuje, jak ona widziałaby idealny jej zdaniem związek teraz i za 5 i 10 lat. Powiedz jej, jak Ty widzisz Waszą przyszłość. A na zakończenie możesz dodać, ze Tobie  zależy na związku, ale też nie masz prawa jej zatrzymywać jeżeli czuje się nieszczęśliwa.
Niestety nie można jednoznacznie i na 100 procent odpowiedzieć, "tak, uda Wam się", albo "Nie, to nie wypali". Ludzie są nieprzewidywalni, szczególnie, gdy kierują się emocjami, uczuciami, pożądaniem, a nie rozumem.

3

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?

Dziękuje #Nirvanka87 za odpowiedź.

Rozmawialiśmy w taki sposób już kilka razy, czasem spokojnie, czasem w kłótni.
- kiedy pytałem ją czy chce, żebym zrezygnował ze studiów, ze wszystkimi tego konsekwencjami, odpowiadała, "że jasne, że nie", ale jednocześnie nie odpowiadała mi co mam zrobić w takie sytuacji, kiedy tego czasu nie mam. Mówiła wtedy, co jest prawdą i szczere, że ją załamuje po prostu, że nie może się ze mną spotkać kiedy ona chce, że nie odpisuje jej tak często jak kiedyś, że w zasadzie teraz to są takie randki a nie spędzanie czasu ze sobą (mieszkamy oddzielnie ale często było tak, że wpadała na kilka dni do mnie albo ja do niej, a teraz żadne z nas nie zostaje już na noc albo spotykamy się na mieście),
- mówiliśmy o rodzinie często, snuliśmy takie plany, ale teraz boi się, że one nie dojdą do skutku albo późno. Ja będę w okolicach 30, ona mniej i że to późno na rodzinę, albo jeszcze inaczej - boi się, że za dwa trzy lata coś się stanie i mnie nie będzie a ona straci tylko ten czas,
- jak mówiłem jej szczerze, że nie mam prawa moimi marzeniami przysłaniać jej marzeń w takim kontekście, że zrozumiem, jak odejdzie ode mnie, to najczęściej mówi mi, że nie próbuje rozwiązać problemu tylko od niego uciekam. To już zupełnie mnie dezorientuje, bo nie chcąc być zaborczym przyznaje szczerze, że zależy mi na jej szczęściu nawet beze mnie, za co jest na mnie zła, a zatem spodziewa się że to ja znajdę rozwiązanie jedyne słuszne - rezygnacja ze studiów czego oficjalnie też nie chce... czyli, może oczekuje, że zrezygnuje bo tak na prawdę tego chce, ale nie chce mi tego powiedzieć w twarz? Tylko, ze ja zgadzam się z Tobą - nie chce rezygnować z marzeń. Nie tylko dlatego, że ludzie przychodzą i odchodzą, ale dlatego, że nawet jak bylibyśmy razem, to za 15 20 lat, mimo rodziny czy tam sukcesów w innym zawodzie - będę żałował, że nie studiowałem, że nie robię tego co sprawia mi radość i jest pożyteczne. Nie chce być lekarzem dla pieniędzy - te mógłbym mieć z tego zawodu, który po lic mam, ale chce autentycznie siedzieć na oddziale, nawet po godzinach i za półdarmo (niewiele mi trzeba do szczęścia) i jeśli się uda to pomóc. Wiem, że wiele osób tak mówi na początku, ale ja miałem już małe doświadczenia z klinikami i mimo trudów i problemów zawsze wracałem kolejnego dnia pełen energii i chęci.
- Nigdy nie zapytałem w ten sposób, jak się widzi za 10 15 lat. Dziękuje za sugestię, zastosuje ją

4

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?

Zatem ewidentnie przerzuca na Ciebie odpowiedzialność za decydowanie o związku. Musisz jej na spokojnie wytłumaczyć jeszcze raz, że Ty nie chcesz zrywać i będziesz robił wszystko żeby Wasze relacje poprawić, ale jeżeli jej to nie będzie wystarczało to nie będziesz miał pretensji, chociaż będzie Ci przykro, ze ONA ZADECYDUJE, że nie chce z Tobą dalej być.
Dobrze, że ją rozumiesz, dla dziewczyny to ważne, żeby nie tracić czasu i nie odkładać macierzyństwa (wiem, nie dla wszystkich). Sama wiem po sobie, mimo, ze za dziećmi nie przepadam zawsze chciałam mieć rodzinę,  i przed 30stką zaczęłam swojemu chłopakowi płakać, że przez te 5 lat za dużo na niego jajeczek zmarnowałam wink
Ona myśli racjonalnie, ale jednocześnie boi się być osobą decyzyjną. Myślę, że jezeli Twoje rozmowy z nią niczego nie zmienią, możesz za jakiś czas pokazać jej ten wątek, jak więcej osób będzie Ci doradzać- ponieważ to, że tutaj piszesz jest oznaką, że myślisz o Waszym związku, chcesz go utrzymać, że jest to dla ciebie ważna relacja. Zobaczymy co będzie dalej zarówno tutaj w wątku, jak i u Was po rozmowie.

5 Ostatnio edytowany przez Entropia (2018-04-08 15:54:29)

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?

Bez urazy, ale jak coś takiego jak studiowanie medycyny jest w stanie zniszczyć związek, to ten cały związek stoi na glinianych nogach i jest kija warty. Nie płakałabym po nim.

PS Kiedy facet mówi "nie będę miał pretensji jak odejdziesz" jest zwykle rozumiane jako " mam cię w d.pie, idź w pierony". Kobiety są jednak praktyczne i wychodzą z założenia, że jak komuś zależy, to będzie walczył, a nie odpuszczał.

6

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?
Entropia napisał/a:

Bez urazy, ale jak coś takiego jak studiowanie medycyny jest w stanie zniszczyć związek, to ten cały związek stoi na glinianych nogach i jest kija warty. Nie płakałabym po nim.

PS Kiedy facet mówi "nie będę miał pretensji jak odejdziesz" jest zwykle rozumiane jako " mam cię w d.pie, idź w pierony". Kobiety są jednak praktyczne i wychodzą z założenia, że jak komuś zależy, to będzie walczył, a nie odpuszczał.

no to przecież chłopak walczy, ale ma teraz okrojony czas przez studia.

7

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?

Autorze, to nie medycyna tu winna, tylko wasze rozne oczekiwania wobec zwiazku.
Nie wiem, jakie masz podejscie do systemu nauki, ale przeciez chyba nie uczysz sie caly czas?, wiec troche tego czasu z dziewczyna masz mozliwosc spedzac - nie da sie wypracowac jakiegos kompromisu co do tego?

8

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?

Chcesz, by czekała. Ile, na co? Bierzesz pod uwagę, że czeka Cię staż, rezydentura, a jeśli chcesz pracować na dyżurach w szpitalu i lubisz siedzieć półdarmo - to dopiero dowiesz się, co to znaczy nie mieć czasu? Na co ma czekać? Aż życie wypierze Cię z ideałów, zrobisz specjalizację, otworzysz gabinet, wyrobisz sobie markę i dopiero będzie czas?

9

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?

Trochę to wygląda, jakbyś chciałbyś mieć ciastko i zjeść ciastko. Niestety, Twoja dziewczyna się na to nie zgadza, więc moim zdaniem - jeśli nic się nie zmieni - prędzej czy później odejdzie. Zastanów się - dla niej ważne jest spędzanie czasu razem, z tego czerpie przyjemność, radość, satysfakcję, czuje się kochana, gdy ma cię przy sobie... Jeśli ciebie nie ma, to co jej po tym związku? W jej oczach ten związek już nie ma sensu. Myślę, że ona powinna się zastanowić, czy ona zostaje z tobą, mając świadomość, że przez najbliższe 5 lat NIC SIĘ NIE ZMIENI w tym, ile czasu spędzacie razem. Może to jej otworzy oczy.

To też twoja decyzja - po co ci związek, w którym nie masz dla drugiej osoby czasu.  Jaką z tego masz korzyść? Że od czasu do czasu ktoś się odezwie, powie, że czeka, tęskni, że czasem masz się do kogoś poprzytulać, ale w sumie nie za często? I czy to jest dla Ciebie sensem związku?

Może da się zwiększyć czas spędzany razem, np. zamieszkać ze sobą? Lepiej organizować swój czas, uczyć się skuteczniej?
Łatwo mi zrozumieć obie strony, bo marzenia i pasje to coś, co zostaje, gdy nawet "miłość" odchodzi, z drugiej strony, jeśli myślicie poważnie o związku (np, o założeniu rodziny), to dziewczyna ma prawo martwić się ilością czasu spędzanego razem. Gdybyście mieli dziecko, to zostałaby z nim bez Ciebie, a to nawet we dwójkę jest trudne.

Nie wiem, jak rozwiązują to inni studenci medycyny - mam koleżankę, która w czasie studiów med poznała chłopaka, po kilku latach zaręczyła się i wzięli niedawno ślub. Więc to nie jest tak, że się nie da. Ale pewnie trzeba do tego odpowiednich osób, albo kogoś - komu nie przeszkadza rzadki kontakt, albo ktoś, kto nie  potrzebuje poświęcać 99% wolnego czasu na naukę.

10

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?
Monoceros napisał/a:

Nie wiem, jak rozwiązują to inni studenci medycyny - mam koleżankę, która w czasie studiów med poznała chłopaka, po kilku latach zaręczyła się i wzięli niedawno ślub..

Tez bylam studentką medycyny, mialam chlopaka na medycynie, - i co moge powiedziec, - byl czas i na nauke, i na imprezy, i na bycie razem, wiec da sie,  - stad moje mysl, ze autor troche tę medycyne demonizuje.

11

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?

Myślę, że jeżeli przebrniesz przez pierwszy rok, zaliczysz anatomię, to później będziesz już miał tego czasu dużo więcej autorze wink
Teraz jesteś na początku tej trudnej drogi, więc bardzo się starasz, ale z czasem i na leku nauczysz się troszkę sobie odpuszczać i znajdziesz też czas na inne rzeczy poza nauką.
Z tego co zauważyłam to na studiach medycznych są takie momenty krytyczne, w których po prostu trzeba zacisnąć zęby i skupić się mocno na nauce, a później można już trochę dać na luz. Na leku najgorszy jest chyba pierwszy rok, później już z górki. Poza tym, do tego trybu nauki też trzeba po prostu przywyknąć.
Doskonale Cię rozumiem autorze, mimo że nie jestem na leku, tylko na farmacji (na szczęście już 4 rok, uff).
Też na początku tych studiów zachowywałam się jak opętana i tylko się uczyłam, ale z czasem zrozumiałam, że powinnam trochę wyluzować bo tracę kontakt ze swoim życiem. Teraz już nawet dorywczo pracuję wink
Postaraj się przekonać swoją dziewczynę, że to tymczasowe i jak tylko zaliczysz pierwszy rok, będziesz miał dla niej więcej czasu. Jeżeli się nie uda i mimo to ona podejmie decyzję o zakończeniu relacji to nie możesz siebie obwiniać. Myślę, że gdybyś zrezygnował ze studiów dla dziewczyny to później przez całe życie byś tego żałował i zastanawiał się jak potoczyły by się Twoje losy gdyby nie to.

12 Ostatnio edytowany przez wladek95 (2018-04-08 19:22:08)

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?

Dziękuje za wszystkie wypowiedzi.

#Entropia Moja dziewczyna też podnosiła taki argument, że skoro tak mówie, to mi nie zależy. Tylko dla mnie to zupełnie nie tak, przeciwnie - po 1: na prawdę starałem się zrobić wszystko co byłem wstanie wymyśleć, aby mieć czas dla niej a jednocześnie zaliczać studia i to wciąż ca mało a po 2: skoro mam widzeć ją cały czas nieszczęśliwą ze mną to co ze mnie za facet, który trzyma na siłę związek tylko dla siebie a nie dla obu osób. Na prawdę wole, żeby była szczęśliwa z kimś niż nieszczęśliwa ze mną, wole żeby mnie wspominała dobrze, a nie jako gnoja który zmarnował jej życie, albo kilka lat z niego. Jeżeli faktycznie tak będzie chciała. Może ten związek już umarł a ja się łudze. Stąd m.in. mój apel i prośba w tym miejscu, bowiem liczę na spojrzenie osób bezstronnych, z zewnątrz, z perspekywą.

#Benita71 Myślę, że w tym twierdzeniu jest dużo prawdy - kwestia podejścia do związku. Też tak mówiłem w czasie naszych dyskusji, że jakbym miał pracę wymagającą ode mnie pracy na zmiany po 12h np, albo wyjazdów na 2 4 tygodnie i urlop 7 dni, to czy to by się tak różniło od naszej sytuacji? Na ten arkygment nacześćiej była niema cisza lub arguemnt, że jak byłbym  ileś dni w domu to bym był 24h/dobę dla niej. Ja w związkach jestem skłonny na dalekie ustępstwa (doświadczenie) i poświęcenia dla drugiej osoby którą kocham. Spodziewałem się tego samego niejako (choć mam wrażenie, że to czasem egoistyczne z mojej strony spodziewać się konkretnego zachowania od partnerki, w końcu kocham ją za to jaka jest, a nie za to co jest mi wstanie zaoferować, ale to dygresja). Dlatego tak ciężko mi było zrozumieć, że skoro to moja pasja, o której myślałem od dzieciństwa a jednocześne bilet do naszej wspólnej przyszłości to wykaże się zrozumieniem i wsparciem nawet jak to jest trudne (ja przez to przechodziłem osobiście i wiem co to za uczucie, ale też jaka satysfakcja jak się partnerowi udaje trochę dzięki naszej pracy). Czy może się myliłem tak zakładając? Ja wiem, że każdy nas jest w istocie egoistą, ale uczucie ten egoizm mocno wdeptuje wewnątrz nas. Czy tak nie jest? Czy to idealizm?
Musiałaś być lepszą studentką ode mnie, bo są takie tygodnie pomiędzy kołami i zaliczeniami, że faktycznie jest czas na domówkę, czy spotkanie w pubie bez wyrzutów sumienia, ale mam też takie tygodnie, gdzie wiedząc o zaliczeniu trzeba usiąść 2 3 tygodnie przed żeby zdążyć się nauczyć a nie zawalić innych zajęć (np. nie zrobić tyłów z anatomii). U nas kiedyś anatomia trwała 3 semestry a od kilku lat, po reformie 2 semestry i materiał jest skondensowany do tych 30 tygodni. Podobnie z biofizyką - jedną czy dwie wejściówki można uwalić, bo ok, nadrobisz, ale kolejne to robi się potem problem z utrzymaniem. Nie jestem orłem, mam przeciętne wyniki, zaliczam na 50do70% najczęściej, czasem 90% czasem 40%. Więc niestety muszę pracować więcej niż osoby takie jak Ty które są zdolniejsze albo/i lepsze w uczeniu się.

#Nana666 Dokładnie też o tym myślałem, ale 6 lat + rezydentura 1 rok wliczał mi się w kalendarz jej studiów i praktyki, i się pokrywał. Czasowo - wszystko się zgadzało i nawet jak jej o tym mówiłem jeszcze na lic. to potakiwała, że ma to sens. Opisywałem swój stosunek do mojej pasji - mógłbym tak pracować, ale będąc w związku jasne, że miałbym chęć dawać mojej rodzinie godny byt. Znam lekarzy, którzy świetnie łączą pracę z rodziną, o ile nie są zachłanni i skorzy na wielkie zarobki. To się da. Początki są najtrudniejsze. Chyba, że się myle, bo to kwestia podejścia. Mam też znajomych, którzy zaraz po studiach zakładali rodziny a potem dopiero się dorabiali. Myślę jednak, że chciałbym załozyć rodzinę kiedy będę miał na to godne warunki, żeby maleństwa pojawiły się na dobrych fundamentach a potem mogły rozwijać nie musząc się zastanawiać czy stać mnie na ten jogurcik czy nie. Nie przepych, absolutnie, ale takie godne życie. Czy może się myślę?

#Monoceros Tak, jest w tym prawda - chciałbym i studiować i być z nia w związku, dokładnie tak. Myślałem, że połącze to. Napisałem w poście, że ten kto nie jest na medycynie nie wie jak to jest i nie piszę tego z zadufaniem, czy wyższością tylko doświadczenie - na prawdę to są specyficzne i trudne studia a ilość materiału pamięciowego jest kolosalna. A co najgorsze w tym - nigdy nie ma dość czasu, żeby nauczyć się, zawsze to przyswajanie wybranych elementów licząć, że to wystarczy. Plus dochodzą cechy osobicze - niekórzy uczą się super szybko bo zapamiętywanie książek jest dla nich łątwiejsze a niektórzy potrzebują czasu na to samo bo muszą przeczytać rozdział 4 razy i zrobić notatki z tego a potem fiszki etc etc... Zastosowałem każdą możliwą metodę uczenia się, na którą mogę sobie pozwolić czasowo i dlatego mam takie dni, gdzie mogę się spotykać z dziewczyną, ale są takie, kiedy siedzę po uszy i i tak ledwo zaliczam.
Mam znajomych po medycynie (sporo w małżeństwach lub związkach nieformalnych) i dzielą się na 3 grupy: tacy, którzy poznali się na studiach med i ci na początku dogadują się świetnie bo przechodzili razem przez to samo i wiedzą i rozumieją, że czasem trzeba zaplanować randkę nie 1 dzień przed tylko 2 tygodnie (tak jest), grupę drugą: którzy poznali się jak jedno było na studiach med ale na 4 roku i wyżej - tam już ma się o wiele więcej czasu więc i życie towarzyskie można uprawiać Ostatnia grupa: nikogo nie poznali na studiach i albo zrobili to po albo są dalej sami. Nie znam osób po medcynie, którzy poznali się przed studiami i nadal są razem.

Mówiliśmy ostatnio o tym o czym piszesz - że przez najbliższe 3 lata np nic się nie zmieni i czy jest wstanie tak życ. Nie odpowiedziała. Moja dziewczyna zna mnie sprzed studiów med, wie jaki jestem i zdecydowanie wiązała ze mną przyszłość. Z takim mną. Teraz, gdy ja dalej jestem taki sam, ale nie mam czasu - myśli o odejściu. TO też mnie martwi, bo co by było jak byśmy wzięli ślub? Powinniśmy być z partnerami na dobre i na złe, a kiedy było dobrze - była. Teraz, jak jest krucho - odchodzi. A gdyby to nie studia, tylko np bym miał wypadek ze skutkiem w postaci niepełnosprawności np. Czy wtedy też by przy mnie wytrwała jak bym nie miał czasu bo jeździł po rehabilitacjach, był nieznoścny, nie zarabiał, nie było nadzeji że będzie lepiej przez następne 5 lat np? To też mnie zmartwiło jak tak postawiłem sprawę.

Ale z drugiej strony rozumiem ją - ona też potrzebuje oparcia, też chce żeby ktoś je pomógł, czasem poszedł na zakupy, czasem po prostu był obok, czasem doradził w czymś. Jak mogę to robić to jestem, ale jak nie to staram się telefonem, skype, etc ale to nie to samo i oboje o tym wiemy. Ja bym to zniósł, ale ona nie i nie mam jej tego za złe - tak jest i tak ją pokochałem, ale teraz ma słuszne pretensje do mnie, że mnie nie ma kiedy mnie potrzebuje.

#vitis1447 Dziękuje za odpowiedź - nie widziałem jej jak pisałem ten kom. Dziękuje za słowa otuchy i też mam nadzieje, że będzie lepiej smile wiele osób mówi, że u nas na uczelni po 3 roku jest już lepiej a od 4 zaczyna się normalne życie.

13

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?

To zerwijcie. Możesz jej zaproponować, że jeśli potrzebuje się wyszaleć, to albo robicie sobie otwarty związek, albo się rozchodzicie. Najwyżej za kilka lat się zejdziecie przy dobrych wiatrach. Lub zaproponuj wspólne mieszkanie. Wówczas, owszem, będziesz siedzieć w książkach, ale będziesz przynajmniej fizycznie obecny.
Ja się jej nie dziwię. Tobie zresztą też nie.

14

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?

Jestem pewna ze wspolne mieszkanie, nie pomieszkiwanie, bardzo by to wszystko poprawilo.

15

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?

Moje zdanie jest takie, że najpierw obowiązki, potem przyjemności. Jeśli jesteś uczciwy wobec niej i faktycznie poświęcasz jej tyle czasu ile tylko możesz, to co więcej możesz zrobić? Przecież nie zrezygnujesz ze swoich marzeń tylko dlatego, że druga osoba czuje się przez Ciebie "opuszczona". IMO albo ona się dostosuje do nowej sytuacji i zrozumie, że Twój wolny czas został okrojony albo niech nie godzi się na coś co jej nie pasuje i po prostu się rozstańcie. Inaczej bym pisał gdybyś spędzał ten czas z kumplami pijąc piwo, ale studia i ciężka robota to jednak coś innego. I powinna to albo zaakceptować albo odejść.

16

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?
wladek95 napisał/a:

dla niej wyznacznikiem miłości jest czas - im więcej go spędzała ze mną tym bardziej kochana się czuła. Teraz jak mam dla niej tylko ułamek czasu to czuje się niekochana, że traci ze mną czas i mimo, że też mnie kocha to nie widzi przyszłości.


To nie wyznacznik miłości, a narzekanie małego dziecka. Tak te Twoją pannę można określić. Nie rezygnuj z medycyny. A nóż może trafi się lekarz, który nie tylko wypisuje l4, ale chce pomagać i robi to z pasją wink

17

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?

wladek95,

wlaśnie teraz dowiadujesz się, jakim będzie Wasz związek za 5, 10, 15 lat.
wlaśnie teraz przechodzicie tą próbę, która inni nieszczęśnicy przechodzą kiedy mają na głowie kredyty, zobowiązania zawodowe no i najważniejsze - niestety dla takiej sytuacji - dzieci.

Potraktuj ten kryzys, jako sprawdzian trwałości Waszego związku, sily "chemii" ktora jest miedzy Wami.

I pamiętaj, nic na siłę.
Ty nie musisz rezygnować ze swoich marzeń, swojego rozwoju, przyszłości.
Ona nie musi rezygnować ze swoich marzeń i swojej  przyszłości.

Dobrze gdyby udało Wam się znaleźć kompromis - a kompromis zawsze jest zgniły, bo obie strony na nim tracą - a w związkach trzeba się nauczyć kompromisów, żeby obie strony były na nim zyskały. smile

18

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?

Szczerze? Dla mnie dziwne to wszystko. Ludzie są ze sobą po kilkanaście, kilkadziesiąt lat i różne rzeczy się po drodze zdarzają. Studia, praca, brak czasu, emigracja, nadgodziny, choroba, opieka nad dziećmi. Czasem nawet ktoś pójdzie na wojnę. A tu taki dramat, bo chłopak poszedł na studia i musi się czasem pouczyć. Sorry, ale dla mnie to znaczy, że ten wiązek jest jakiś taki słaby i dziecinny, że się sypie o tak błahą sprawę. Jak wyobrażasz sobie przejście prawdziwych życiowych trudności, które na pewno kiedyś się pojawią?

19

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?

Dla mnie ta Twoja dziewczyna brzmi jak rozpuszczona nastolatka, która nie rozumie, że trzeba czasem poświęcić ulotne przyjemności by budować solidną przyszłość. Wiadomo, lekarzem nie zostaje się w dwa lata. A nie tak, że masz wszystko rzucić, bo księżniczka się nudzi i nie potrafi sobie sama zapewnić rozrywki.

Nie marnowałabym czasu i znalazła kogoś bardziej dojrzałego. Bo jeżeli ona teraz nie rozumie, że pracujesz na waszą przyszłą rodzinę, to za 10 lat będzie Ci suszyć głowę, że w ogóle pracujesz- tak jakby pieniądze z nieba spadały.

20

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?

Co Wy tak się uwiesiliście na tej dziewczynie. Jest młoda. Nie wie, jakie sytuacje się zdażają w życiu.
Szczerze - ja też czułabym się źle gdyby mój partner nagle przestał mieć dla mnie czas.
Można razem zamieszkać i sytuacja się trochę zmienia. A z drugiej strony ona wiążąc się z lekarzem powinna to dokładnie przemyśleć, bo tego czasu już nigdy nie będzie tyle, co pewnie miała do tej pory. Praca w szpitalu jest ciężka.

21

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?

No ale trzeba być przecież niesamowitym klocem czy też totalną narcyzką by nie móc pojąć, że studia medyczne są ciężkie, wymagają mnóstwo czasu na kuciu rzeczy na blachę i są długie. Naprawdę takie to zaskoczenie, że partner nie może już ją za rączkę prowadzić 24 godziny na dobę? Sorry, rozumiałabym to jakby ona miała 16 lat, bo w głowie jest wtedy fiu bździu, ale żeby dorosła kobita nie potrafiła ogarnąć tak podstawowego tematu, to jest dziwne i alarmujące.

22

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?

No jasne, że tak.
Ale ją to po prostu widocznie przerosło.
Nie ma co ukrywać, wiele osób przerastają takie momenty, kiedy partner nagle zaczyna więcej pracować/jedzie za granicę i po prostu go nie ma obok.
Tak jak mówię - ja też jestem dorosłą kobietą i wiem, że takie coś by mnie przerosło.

Może były obietnice, że ten czas nie zmaleje? Może nie wiedzieli, że będzie aż tak ciężko?
To kwestia tego, czy chcą cokolwiek wypracować czy nie.

23

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?
Entropia napisał/a:

Szczerze? Dla mnie dziwne to wszystko. Ludzie są ze sobą po kilkanaście, kilkadziesiąt lat i różne rzeczy się po drodze zdarzają. Studia, praca, brak czasu, emigracja, nadgodziny, choroba, opieka nad dziećmi. Czasem nawet ktoś pójdzie na wojnę. A tu taki dramat, bo chłopak poszedł na studia i musi się czasem pouczyć. Sorry, ale dla mnie to znaczy, że ten wiązek jest jakiś taki słaby i dziecinny, że się sypie o tak błahą sprawę. Jak wyobrażasz sobie przejście prawdziwych życiowych trudności, które na pewno kiedyś się pojawią?

No właśnie, różne rzeczy są do przejścia, gdy związek ma te kilkanaście, kilkadziesiąt lat. Jeśli ma dwa-trzy lata lub krócej, i ani to narzeczeństwo, ani małżeństwo, tylko wolny związek, który w każdej chwili można zerwać bez żadnych konsekwencji, to dylematy dziewczyny wcale nie dziwią. Młoda jest, on też, są ze sobą od stosunkowo niedawna, i jasne, że szkoda dziewczynie swojej młodości przeznaczać na zabawę w wdowę.
A z drugiej strony - może to dziewczyna z cyklu "kobieta-bluszcz"? Która bez chłopa już oddychać nie potrafi? To już autor musi sam wiedzieć, z którym typem ma do czynienia.

24

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?
marakujka napisał/a:

No właśnie, różne rzeczy są do przejścia, gdy związek ma te kilkanaście, kilkadziesiąt lat. Jeśli ma dwa-trzy lata lub krócej, i ani to narzeczeństwo, ani małżeństwo, tylko wolny związek, który w każdej chwili można zerwać bez żadnych konsekwencji, to dylematy dziewczyny wcale nie dziwią. Młoda jest, on też, są ze sobą od stosunkowo niedawna, i jasne, że szkoda dziewczynie swojej młodości przeznaczać na zabawę w wdowę.
A z drugiej strony - może to dziewczyna z cyklu "kobieta-bluszcz"? Która bez chłopa już oddychać nie potrafi? To już autor musi sam wiedzieć, z którym typem ma do czynienia.

Słabe to strasznie. Nieważne czy to bluszcz czy nie, ale jest niesamowicie niedojrzała. Zamiast cenić to, że facet dba o przyszłość i ciężko pracuje, ona tylko wrzeszczy o nowe zabawki, jak przedszkolak. To nie jest poważna kobieta.

25

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?

Na wstępnie dziękuje wszystkim za przeczytanie mojego posta, komów i opinie. Każda z nich jest dla mnie ważna.
Nie odniosę się do wszystkich poruszonych kwestii, ale postaram się odnieść do niektórych z nich.

- Istotnie, jeśli mam już trochę czasu to spędzamy go przede wszystkim razem. Rodzina, przyjaciele poszli w odstawkę. Widuje ich tylko wtedy, kiedy z jakiś powodów gdy mam czas nie możemy się zobaczyć z dziewczyną. Szczerze i autentycznie - nie pamiętam kiedy byłem z przyjaciółmi w pubie o ile nie byliśmy razem gdzieś z naszymi wspólnymi znajomymi.

- Właśnie to zagadnienie próby związku, które się pojawiło, jest dla mnie powodem do głębokich refleksji. Skoro nasz związek sypie się z powodu braku czasu to w przypadku innych problemów, dzieci, kredytów etc etc może będzie tak samo albo gorzej? Może to z góry związek skazany na niepowodzenie przez nasze charaktery? Do czasu studiów nie mieliśmy żadnych poważniejszych problemów, tzn takich, których nie dało się załatwić rozmową i jakimś właśnie kompromisem. A teraz coś takiego. Z drugiej strony może moja dziewczyna tak postrzega związek - silny mężczyzna, który bierze świat tak jak leci i nie ustępuje pod naporem problemów dźwigając wszystko na barkach i kobieta, która czując się przez to kochana wspiera go i dba o niego? To też ma jakiś sens, ale w naszej sytuacji trudno zrealizować takie podejście przynajmniej przez czas studiów, czy tam tych pierwszych lat studiów hmm

- myśleliśmy o wspólnym mieszkaniu, tylko na razie nie bardzo nas stać na wynajem. Mieszkamy w dużym mieście, ceny pokoi 2-os nie mówiąc już o wynajęciu własnej kawalerki są wysokie. Ja na razie nie pracuje, ona jest na 2 stopniu i o ile gdzieś tam coś zarobi to ma na własne wydatki. Czułbym się okropnie gdyby musiała teraz iść na jakiś dorywczy etat po zajęciach żeby mnie utrzymywać. Nie wiem czy na rodziców mamy co liczyć w tej sprawie. Moi są tak sobie nastawieni do mieszkania z kimś bez związku, ale jej przez te ostatnie miesiące to traktują mnie z chłodem godnym Arktosa. No i poza wynajmem samo jedzenie, etc... to byłoby trudne w realizacji (nie mówię, że nie niemożliwe), ale czy na prawdę by pomogło? Czy dodało problemów... bo z moich obserwacji skłaniam się ku drugiej opcji.

- myślałem o tym co poruszyła #marakujka - to związek na kocią łapę. Ok, to jak bym się jej oświadczył, czy wtedy poczułaby się bezpieczniej? A z drugiej strony - znamy się zaledwie te parędziesiąt miesięcy przecież. Myślę, że decyzja o oświadczynach powinna być podyktowana nie tylko obowiązkową miłością, ale też i odpowiedzialnością, pewnością, że nie tylko dla mnie ta osoba jest najważniejsza, ale i ja dla mniej, że będzie szczęśliwa jak i ja i że pewnego dnia utworzymy szczęśliwą rodzinę. Oświadczyny "dla zasady" nigdy nie zyskiwały mojej aprobaty, mimo, że mam znajomych, którzy się na to decydowali (nie licząc wpadek). Czas pokaże, czy to było właściwe. A jeszcze z innej strony - może poczuje się pewniej, ale to nie takie przekupstwo? "Zostań ze mną bo ci się oświadczyłem?" Taka transakcja wiązana? Nie mam doświadczenia w tym temacie, ale nie brzmi mi to romantycznie ani właściwie.

I stąd ta moja wątpliwość, czy skierować nasz związek na sale "podtrzymania życia" licząc, że kiedyś będzie lepiej, ale bez nadziei ile czasu będzie to trwało a dodatkowo widząc ją nieszczęśliwą, zawodząc ją cały czas, nie dotrzymując zobowiązań czasowych i obowiązków chłopaka przez co samemu być nieszczęśliwym... ale z czasem wyjść z tym na prostą, czy zmierzyć się z bijącą po oczach prawdą, że ten związek nie ma szans i nie walczyć o niego a raczej dać jej odejść żeby zrealizowała swoje marzenia i zakochała się w innym mężczyźnie, który da jej realną szansę na szczęśliwą rodzinę.

26

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?

Powiem brutalnie: to nie jest kobieta, która jest w stanie docenić silnego, odpowiedzialnego mężczyznę pracującego na wspólną przyszłość. To jest dzieciak żyjący od zabawy do zabawy, która kochała jak były motylki i 100% uwagi, a teraz się fochuje, bo nagle wkroczyła brutalna rzeczywistość, która nie uwzględnia jej zachcianek.

Ja bym sobie dała spokój chłopie. Nie ma co się szarpać.

27

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?

władek95, a wiesz, że cały czas brzmisz tak, jakbyś też sam nie chciał być w tym związku i z góry już go skazywał na nieistnienie?
Jesteście stosunkowo krótko parą, ani ze sobą nie mieszkacie na stałe (żeby się lepiej poznać i się dotrzeć), ani teraz nie macie czasu się częściej widywać. Nie macie czasu wypracować  jakichś solidniejszych podstaw tego związku, jakiejś bazy, na której można oprzeć i na której - cytując za Beyondblackie - budować solidną przyszłość kosztem poświęceń czy przyjemności.  Wobec tego osobiście nie dziwię się, ze dziewczyna ma takie dylematy - czekać na kogoś co najmniej 6 lat, co do kogo nawet nie ma pewności, że za te 6 lat chciałaby z nim być w innej sytuacji. To co piszesz, jest trochę na zasadzie - jeden ma czekać kilka ładnych lat na drugiego, którego nawet dobrze nie zna. No chyba że... rzeczywiscie jesteście jak te dwie igły w stogu siana, które się odnalazły, tylko dziewczyna nie kuma.

28

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?

Myślę, że nie ma się tu co na siłę móżdżyć. Jak związek ma się rozpaść, to się rozpadnie. Widać to jeszcze nie było to. Ale na pewno nie powinieneś się na siłę oświadczać, bo to jednak poważna decyzja i trzeba być jej pewnym.

29

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?

Jeżeli kobieta jest z nim PONAD dwa lata ( a mówimy o dorosłej osobie, a nie smarkuli), to powinna mieć jakąś wizję zaangażowania i związku. Jeżeli po takim czasie ktoś nie uwzględnia przyszłości, mieszkania razem, radzenia sobie w różnych warunkach, ślubu, dzieci, poświęceń- to znaczy, że jest niedojrzały lub nie pasuje jej związek w którym jest. Takie to proste.

30

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?
Entropia napisał/a:

Myślę, że nie ma się tu co na siłę móżdżyć. Jak związek ma się rozpaść, to się rozpadnie. Widać to jeszcze nie było to. Ale na pewno nie powinieneś się na siłę oświadczać, bo to jednak poważna decyzja i trzeba być jej pewnym.

Na pewno nie oświadczałabym się komuś kto nie szanuje moich wyborów zawodowych, nakładu pracy, nie rozumie, że związek wymaga nakładów. Bo to oznacza, że jej nie zależy. Chce być adorowaną księżniczką i ma tak normalnie, przepraszam za zwrot, wyj***e na wszystko inne. Marny materiał na żonę.

31

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?
Entropia napisał/a:

Myślę, że nie ma się tu co na siłę móżdżyć. Jak związek ma się rozpaść, to się rozpadnie. Widać to jeszcze nie było to. Ale na pewno nie powinieneś się na siłę oświadczać, bo to jednak poważna decyzja i trzeba być jej pewnym.

Właśnie, jeśli już po pół roku, góra po roku nie są pewni siebie (choćby poprzez oświadczyny, bo ślubu od razu nie trzeba brać, jeśli nie am warunków), to to nie rokuje.

32

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?

Wladek, a co Twoja dziewczyna robi poza studiami? Bo mnie jej zachowanie kojarzy się z kimś, kto nie ma zbytnio zainteresowań, ma mało znajomych albo wcale, studia zajmują niewiele czasu, skutkiem czego jesteś jedynym sensem jej życia. Dlatego się frustruje, kiedy nie masz czasu, bo bez Ciebie nie ma jak wypełnić swojego czasu i stąd konflikt. Czy jest coś w tym?

33

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?

#Makigigi Istotnie, skupia się głownie na studiach i to co wokół, pracy w kole. Poświęca dużo czasu studiom. Ponad to nie ma konkretnego hobby

34

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?

waldek95

A nie moglibyście zamieszkać razem?
Chłopak mojej córki kończy medycynę, z tym, że ona także ma ciężką i czasochłonną ścieżkę zawodową i nie ma mają z tym absolutnie żadnych problemów. Po mniej więcej roku znajomości zamieszkali razem.
O innych porach chodzą na siłownię,  bo córka już pracuje, o innych kładą się spać (on uczy się do 1-2 w nocy, ona to systematyczny ranny ptaszek). Nawet na wakacje wyjeżdżają czasem osobno, bo np. ona teraz nie może z nim wyjechać na przedłużoną majówkę z powodu 2 egzaminów zaraz po.

Twojej dziewczynie ja się wcale nie dziwię. Jesteście ze sobą od 2 lat i ona ma się nadal z Tobą spotykać doraźnie ?? No jak ty to sobie wyobrażasz ?
Gdybyście mieszkali RAZEM, twoja nauka nie byłaby żadnym problemem. Myślę, że pora na twój ruch.

35

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?
mallwusia napisał/a:

waldek95

A nie moglibyście zamieszkać razem?
Chłopak mojej córki kończy medycynę, z tym, że ona także ma ciężką i czasochłonną ścieżkę zawodową i nie ma mają z tym absolutnie żadnych problemów. Po mniej więcej roku znajomości zamieszkali razem.
O innych porach chodzą na siłownię,  bo córka już pracuje, o innych kładą się spać (on uczy się do 1-2 w nocy, ona to systematyczny ranny ptaszek). Nawet na wakacje wyjeżdżają czasem osobno, bo np. ona teraz nie może z nim wyjechać na przedłużoną majówkę z powodu 2 egzaminów zaraz po.

Twojej dziewczynie ja się wcale nie dziwię. Jesteście ze sobą od 2 lat i ona ma się nadal z Tobą spotykać doraźnie ?? No jak ty to sobie wyobrażasz ?
Gdybyście mieszkali RAZEM, twoja nauka nie byłaby żadnym problemem. Myślę, że pora na twój ruch.

I ja uważam dokładnie tak samo.
Dwa lata to nie jest malo na kolejny krok. A tutaj mamy lekkie cofniecie. Zamiast isc do przodu spotykacie sie coraz mniej. I tak ma byc przez 6 lat? Dziewczyna młoda ale moze sie obawiac ze straci lata, które dla mezczyzny nic nie beda znaczyc.
Jak sie mieszka razem to brak wspólnego czasu odczuwa sie zupełnie inaczej.

36

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?

Dziewczyna młoda ale moze sie obawiac ze straci lata, które dla mezczyzny nic nie beda znaczyc.

Dokładnie smile
mam wrażenie, że kobieta więcej potrafi znieść wiedząc, że jest ważna.
Ja nie wyobrażam sobie spotykać się niezobowiązująco z kimś przez 6 lat. Miałabym poczucie, że tracę lata, w których mogłabym założyć rodzinę.

37

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?
Lady Loka napisał/a:

Dziewczyna młoda ale moze sie obawiac ze straci lata, które dla mezczyzny nic nie beda znaczyc.

Dokładnie smile
mam wrażenie, że kobieta więcej potrafi znieść wiedząc, że jest ważna.
Ja nie wyobrażam sobie spotykać się niezobowiązująco z kimś przez 6 lat. Miałabym poczucie, że tracę lata, w których mogłabym założyć rodzinę.

Ale kto pisze, że niezobowiązująco? Od kiedy ambitny, sumienny, prosto mówiący jakie ma plany mężczyzna to jakiś fircyk, lekkoduch czy Casanova?

Dla mnie on wygląda na świetnego kandydata na męża i ojca. Podczas gdy jego dziewczyna wydaje się niedojrzała, bo nie potrafi zrozumieć, że istotą dobrego związku nie jest ciągłe spijanie sobie z dzióbków, ale budowanie podwalin na wspólną przyszłość. Ona podobno chce w przyszłości być jego żoną i matką jego dzieci, lecz wcale jej to nie przeszkadza sabotować jego karierę dla impulsywnego zaspokajania swoich kaprysów.

Czy faktycznie myślisz, iż zamieszkanie razem to zmieni?

38

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?

Z ciekawości zapytam: która uczelnia medyczna? C: Jeśli wolisz to przemilczeć ze względu na obawę, że ktoś znajomy namierzy to pytania nie było.

Jeśli nie Bydgoszcz, Katowice lub Gdańsk, to właściwie został Ci niecały bardzo ciężki semestr (pierwszy rok na leku najgorszy), Drugi rok na większości uczelni medycznych (lek) jest nieporównywalnie łatwiejszy, trzeci to samo, potem czwarty i szósty trochę trudniejsze, ale wciąż nie jest to pierwszy rok.
Myślę, że nie ma sensu podejmować pochopnych decyzji i kończyć związku, zwłaszcza że oboje macie rację. Ona wymagając czegoś więcej niż 'cześć, dobranoc' i ty - chcący otrzymać odrobinę zrozumienia, gdy inwestujesz w rozwój, a nie upijasz się na imprezach.

Na drugim roku będziesz miał tyle czasu, że nawet do roboty można iść, jeśli jest się zorganizowanym. (:

39

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?
Beyondblackie napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Dziewczyna młoda ale moze sie obawiac ze straci lata, które dla mezczyzny nic nie beda znaczyc.

Dokładnie smile
mam wrażenie, że kobieta więcej potrafi znieść wiedząc, że jest ważna.
Ja nie wyobrażam sobie spotykać się niezobowiązująco z kimś przez 6 lat. Miałabym poczucie, że tracę lata, w których mogłabym założyć rodzinę.

Ale kto pisze, że niezobowiązująco? Od kiedy ambitny, sumienny, prosto mówiący jakie ma plany mężczyzna to jakiś fircyk, lekkoduch czy Casanova?

Dla mnie on wygląda na świetnego kandydata na męża i ojca. Podczas gdy jego dziewczyna wydaje się niedojrzała, bo nie potrafi zrozumieć, że istotą dobrego związku nie jest ciągłe spijanie sobie z dzióbków, ale budowanie podwalin na wspólną przyszłość. Ona podobno chce w przyszłości być jego żoną i matką jego dzieci, lecz wcale jej to nie przeszkadza sabotować jego karierę dla impulsywnego zaspokajania swoich kaprysów.

Czy faktycznie myślisz, iż zamieszkanie razem to zmieni?

Nie wiem, nie znam dziewczyny i nie znam dokładnie panujacych relacji miedzy nimi. Pewne rzeczy chlopak moze odbierać inaczej niz ona, wiec w tym przypadku nie potrafie stwierdzić ze jest niedojrzala.
Jestem natomiast w stanie stwierdzić z własnego doświadczenia ze czasem jedynym ratunkiem dla relacji jest wspolne mieszkanie. Wraz z moim mezem mamy takie tryby zycia, ze gdybysmy nie mieszkali razem to jakby sie udalo spotkac raz w tygodniu na chwile to byłoby wszystko. A tak, mieszkajac razem nie odbija sie na nas to tak bardzo, choćby dlatego, ze w nocy możemy sie do siebie przytulic i jakas forma zaspokojenia czulosci istnieje.
Poza tym takie tryby zycia mieliśmy zanim wzielismy slub i szczerze mówiąc wiem, ze gdyby nie wspolne mieszkanie ten zwiazek w ogóle nie szedlby do przodu.

40

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?
Beyondblackie napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Dziewczyna młoda ale moze sie obawiac ze straci lata, które dla mezczyzny nic nie beda znaczyc.

Dokładnie smile
mam wrażenie, że kobieta więcej potrafi znieść wiedząc, że jest ważna.
Ja nie wyobrażam sobie spotykać się niezobowiązująco z kimś przez 6 lat. Miałabym poczucie, że tracę lata, w których mogłabym założyć rodzinę.

Ale kto pisze, że niezobowiązująco? Od kiedy ambitny, sumienny, prosto mówiący jakie ma plany mężczyzna to jakiś fircyk, lekkoduch czy Casanova?

Dla mnie on wygląda na świetnego kandydata na męża i ojca. Podczas gdy jego dziewczyna wydaje się niedojrzała, bo nie potrafi zrozumieć, że istotą dobrego związku nie jest ciągłe spijanie sobie z dzióbków, ale budowanie podwalin na wspólną przyszłość. Ona podobno chce w przyszłości być jego żoną i matką jego dzieci, lecz wcale jej to nie przeszkadza sabotować jego karierę dla impulsywnego zaspokajania swoich kaprysów.

Czy faktycznie myślisz, iż zamieszkanie razem to zmieni?

Myślę, że zamieszkanie razem jest potrzebnym krokiem do przodu.
Spotykają się dwa lata. No i ok. Ale może pora coś ruszyć? Pokazać jej, że on ma długoterminowe myślenie? Usłyszałam kiedyś, że 2 lata są optymalnym czasem na decyzję, czy z daną osobą chce się spędzić resztę życia czy nie.
Jeżeli nie chce, to niech zerwie. Jeżeli chce, to może odpowiednim krokiem do przodu będzie mieszkanie? Bo na zaręczyny chyba ciut wcześnie. Ale ogólnie pokazać tej dziewczynie, że on o niej myśli poważnie.

41

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?

Prawdopodobnie wspólne zamieszkanie rozwiązałoby problem.
Ale powiedzcie mi jaki niby sposób oni mają sfinansować swoje wspólne życie? Skoro autor ciągle się uczy a jego dziewczyna chyba też nie pracuje na pełen etat z tego co zrozumiałam. Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Chyba ich rodzice nie będą im sponsorować wspólnego życia?

Poza tym, popieram komentarz Iris7. Myślę, że po pierwszym roku Twój problem sam się rozwiąże, drogi autorze wink

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?

Jestem studentką lekarsko-detystycznego więc się wypowiem smile
Związki na medycynie są ciężkie, szczególnie na pierwszym roku, ale z czaem jest lepiej. Jak się przejdzie przez to piekło pierwszego roku to człowiek zaczyna już ogarniać na ile może sobie pozwolić, szybciej przyswaja materiał, uczy się sztuki przetrwania. Ogólnie zaciśnijcie zęby na te kilka miesięcy do końca roku a potem od drugiego będzie już zdecydownanie lepiej, choć na codzienne spotkania nie ma co liczyć.
Ja teraz jestem na 3, mam chłopaka i chwilami jest ciężko, partner musi być w tej sytuacji wyrozumiały, wspierać, trochę się dostosować. Ale tak jak mówię, na pierwszym roku uczysz się bez przerwy a potem to już jest raczej tak że jak przychodzą egzaminy czy kolosy to trzeba docisnąć a na bieżąco jest trochę mniej pracy. No i jeszcze jedno: lekarze dużo pracują, często będziesz miał dyżury i Cię nie będzie, więc to nie jest tak że skończysz studia i będzie bajka. Musicie teraz nauczyć się tak żyć bo tak już zostanie że tego czasu będzie zawsze mniej niż byście chcieli.

43

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?

Cześć,

Przepraszam, że długo nie odpisywałem - kolejne kolokwium z genetyki.
Odpowiadając na kilka pytań:

#Iris7 : tak, jedno z tych miast, które wymieniłaś. Nie jest u nas łatwo nawet w skali innych uczelni medycznych

# malinowy_chrusniak : też znam takie przypadki, nawet niedawno poznałem dziewczynę, która przyjechała na studia zzagranicy i zostawiła tam rodzinę i chłopaka i też dają radę się i odwiedzać i mieć kontakt. Mają inne charaktery.

Dla tych wszystkich, którzy pisali o wspólnym mieszkaniu: na pewno sytuacja by bardzo pomogła, tylko, że w którymś poście wyżej pisałem dlaczego to niemożliwe - rodziny by nam nie pomogły a na wynajem nas nie stać przez najbliższy czas kiedy ja jeszcze nie pracuje.

Zresztą, teraz to już mało aktualne. Wczoraj rozstaliśmy się. Spotkaliśmy się po moich zajęciach na spotkanie, miało być kino i restauracja, ale już od samego początku było między nami jakieś napięcie. Z kina nici, więc od razu do restauracji. Z napięcia wkrótce przeszło do dyskusji jak zawsze o to samo, brak czasu i olewanie (w przyszłym tygodniu znów wielkie kolokwium zaliczeniowe z najbardziej upierdliwego przedmiotu więc każdy siedzi). Powiedziałem, że już nie mam żadnego realnego pomysłu na to, żeby mieć więcej czasu. Zapytałem raz jeszcze czy na prawdę chcę żebym zrezygnował ze studiów. Na to odpowiedziała, że to nie kwestia studiów (jasne, że to kwestia studiów, tylko nie chciała tego przyznać). Zapytałem w takim razie jakie rozwiązanie widzi, bo ja doszedłem już do kresu swych możliwości w pomysłach jak temu zaradzić i w czasie wygospodarowanym. Na to zamilkła. Miała słuszne pretensje do mnie, że nie mam czasu, ale jednocześnie żadnego ratunku na zmianę. Dodatkowo powiedziała mi już na sam koniec kilka gorzkich słów, których nie będę tu przytaczać (żadne wulgaryzmy, to dziewczyna która tak nie robi, ale słowa które raniły, szczególnie wiedząc ile ja energii poświęcałem, mimo marnego skutku). Zresztą pewnie mi się należały, za to że nie było mnie przy niej kiedy mnie potrzebowała. Po tym wszystkim siedzieliśmy jeszcze chwilę, kiwając głowami, że jak to jest, że skoro się kochamy to tak trudno jest być razem. Nie wiem co o tym myśleć. Uznała, że nie będzie ze mną szczęśliwa. Na koniec wstała od stolika, wstałem razem z nią. Chciałem ją pożegnać jakoś, ostatni raz przytulić i pocałować w policzek nawet. Odmówiła. Wyszła z restauracji, raz jeszcze tylko się odwracając do mnie.
Całą noc siedziałem nad tym. Smutno mi strasznie, bo istotnie przez też czas była, jest nadal częścią mojego serca. Ale z drugiej strony nie potrafiliśmy się zrozumieć i każde z nas, słusznie czy nie, miało pretensje do siebie. I nie potrafiliśmy tego zwalczyć. Ja nigdy nie będę miał dla niej tyle czasu ile ona oczekuje. I ma prawo oczekiwać, bo ma prawo być szczęśliwa. Ze mną nie mogła i zawiodłem ją jako chłopak i jako jej mężczyzna. I teraz co w tym najgorszego to jak o tym pomyśle, to mam wyrzuty sumienia, bo moim zadaniem powinno było być dbanie o nią jak tylko mogę. Każdego mężczyzny powinno być to zadaniem, aby o swoją wybrankę dbać i przychylać nieba. A z drugiej strony na prawdę próbowałem wszystkiego co by umożliwiło mi i bycie z nią i studia kosztem i jednego i drugiego i nie miałem już żadnego pomysłu. Nic. Więc chyba nie mogę mieć pod tym względem wyrzutów sumienia? Nie wiem. Powiedzcie mi panie proszę, ale szczerze nawet jak to jest ewidentna moja wina, co myślicie. Skoro już zwierzyłem się wam z tylu rzeczy to teraz przeczytam szczere opinie, nawet jak mają być raniące. Lepiej teraz niż później.

44

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?

Nie, to nie jest Twoja wina- nawet tak nie myśl.
Po prostu wizja związku i potrzeba uwagi byłej dziewczyny różniła się od Twoich możliwości. Przecież nie mogłeś się sklonować, a po Twoich postach wnioskuję, że naprawdę się starałeś, masz łeb na karku i poważnie myślisz o swojej przyszłości.

45

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?

To nie Twoja wina. Wybrałeś studia, po których masz perspektywę i szansę na bardzo dobrą pracę. To pewnego rodzaju troska o przyszłą rodzinę, bo mając dobrą pracę będziesz mógł zapewnić swojej rodzinie dobrą przyszłość.
Dziewczyna ewidentnie oczekiwała więcej uwagi i czasu, ale powinna wiedzieć z czym się wiążą studia medyczne. Aby być dobrym lekarzem, trzeba się uczyć, uczyć i jeszcze raz uczyć.
Nie chcę być brutalna, ale mam wrażenie, że na związek będziesz miał czas dopiero, gdy skończysz studia i zaczniesz pracę. Choć i wtedy tego czasu nie będzie zbyt wiele

46 Ostatnio edytowany przez Beyondblackie (2018-04-15 11:13:38)

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?

Tak jak wydawało mi się od początku, dziewczyna nie dorosła do poważnego związku. To ciągle mentalna nastolatka, która nie rozumie, że partner nie jest od spełniania jej zachcianek ani wypełniania nudy, ani też- bardzo egoistycznie z jej strony- że w związku ustępstwa powinny być u obu partnerów, a nie tak, że tylko jeden ma się głowić i harować by uczynić drugiego szczęśliwym, a drugi siedzi na tronie i się focha. Bo powiedzmy se szczerze: co Twoja była dziewczyna robiła by ułatwić Ci ciężkie wkuwanie? Z tego co czytam, to nic. Dostał Ci się tylko potok żalów i pretensji. Także nie obwiniaj się chłopie, bo nie masz o co.

Dobrze się w sumie stało. Masz świetne studia, masz cel, koncentruj się na tym, rozwijaj, a odpowiednią kandydatkę na żonę znajdziesz, zresztą pewnie w gronie osób podobnych sobie smile

47

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?
Beyondblackie napisał/a:

Tak jak wydawało mi się od początku, dziewczyna nie dorosła do poważnego związku. To ciągle mentalna nastolatka, która nie rozumie, że partner nie jest od spełniania jej zachcianek ani wypełniania nudy, ani też- bardzo egoistycznie z jej strony- że w związku ustępstwa powinny być u obu partnerów, a nie tak, że tylko jeden ma się głowić i harować by uczynić drugiego szczęśliwym, a drugi siedzi na tronie i się focha. Bo powiedzmy se szczerze: co Twoja była dziewczyna robiła by ułatwić Ci ciężkie wkuwanie? Z tego co czytam, to nic. Dostał Ci się tylko potok żalów i pretensji. Także nie obwiniaj się chłopie, bo nie masz o co.

Dobrze się w sumie stało. Masz świetne studia, masz cel, koncentruj się na tym, rozwijaj, a odpowiednią kandydatkę na żonę znajdziesz, zresztą pewnie w gronie osób podobnych sobie smile

Mądrego to i przyjemnie posłuchać smile
Popieram w 100%, jednocześnie przykro mi, że Wam nie wyszło, ale z drugiej strony tak, jak pisze Beyondblackie, dziewczyna była niedojrzała, przypuszczam, że za jakiś czas zacznie pluć sobie w brodę, że zerwała.

48 Ostatnio edytowany przez wladek95 (2018-04-15 14:14:58)

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?

@evalougo Tak nie mogłem się sklonować, to prawda... mam taki głupi charakter, że staram się zrobić wszystko co mogę i tutaj już na prawdę nie mogłem zrobić nic. Ale wyrzuty sumienia są, szczególnie jak mija już 3 dzień. Może powinienem był ją zatrzymać w tej restauracji, a może o wiele wcześniej się oświadczyć... ale już dyskutowaliśmy na tym forum wyżej i zgadzałem się z opiniami, że to za wcześnie i zbyt niepewnie, aby bez pełnego przeświadczenia i wiary w związek się oświadczać, tylko dla zasady albo dla bezpieczeństwa, bo wtedy trudniej odejść. Mimo, że nie widzę jak miałbym pomóc to czuje wyrzuty i, nie odkryje tym żadnej ameryki, smutno mi strasznie.

@wiolka0218 To nie brutalność, to szczere i tak faktycznie może być. To tylko potwierdza moją obserwację, że wiele par lekarzy poznaje się na studiach bo to czas kiedy nie mają chwili na normalne randki a jednocześnie wiedzą dobrze jak to ciężki kawałek chleba i rozumieją się bez słów że nie ma czasu. Ludzie łączą się i odchodzą, prędzej czy później poznają kogoś. Mi tylko przykro, że nie byłem wstanie dać szczęścia dziewczynie którą kochałem a ona mnie i zawiodłem ją, podążając za swoim marzeniem. Słusznie, niesłusznie, ale jednak z jej perspektywy tak to wyglądało. Wybrałem studia a nie ją, chodź z mojej perspektywy to nieprawda bo chciałem i studia i ją i myślałem, że skoro innym się udaje utrzymywać związek (ciężką pracą, ale jednak) to nam też. Nie miałem racji.

@Beyondblackie Nasz związek zanim poszedłem na studia faktycznie był taki monotonny, ale mi to nie przeszkadzało. Tak widziałem większość związków - oglądanie wspólne filmu, przejście się na spacer, wspólne wypady a jak w domu to zakupy, cuchy, doradzanie, wspólne gotowanie, oglądanie tv. Wiedziałem, że są różne typy kobiet w związkach, bo widywałem takie związki gdzie para była razem i jasne kochała się, etc, ale każde miało swoje życie i byli partnerami ale jednocześnie mieli swoje światy tylko dla nich - ona przyjaciółki od tego czy tamtego, on kumpli od tego czy tamtego a związek był czynnikiem, który ich spajał, który dawał im poczucie bezpieczeństwa, miłości etc ale nie narzucał czy ograniczał życia - dwa życia we wspólnym związku. My w zasadzie mieliśmy trochę odwrotnie, ale jak pisałem - takie modele też widziałem i nie sądziłem, że to coś złego. Nie przeszkadzało mi, że oboje żyliśmy takim życiem. Tylko wtedy nie mieliśmy żadnych poważnych problemów. Gdy one się zaczęły to obnażyły kruchość związku. Bo tak fajnie nam było ze sobą, ale problemy nas przerosły jako związek. Możliwe, że moja już była dziewczyna też próbowała coś w sobie zmieniać, może starała się, może pracowała. Na samym początku wykazywała dobre cechy, pomocne - to jej muszę obiektywnie oddać. Przed egzaminami życzyła powodzenia, pytała jak poszło, a w gorszych chwilach wspierała słowem czy przytuleniem. Wszystko się posypało na początku roku, kiedy chyba już to tak długo trwało, że nie wytrzymywała. Wtedy zaczęły się pierwsze płacze przeze mnie, pierwsze zarzuty, że nie mam czasu. Bo faktycznie mieliśmy go coraz mniej. Zdarzało nam się być u siebie nawzajem kilka dni, na noce też - to się skończyło jak siedziałem całymi dniami i nocami nad książkami... I wtedy faktycznie efekt domina był szybki.
Myślę sobie teraz jak już ten 3 dzień mija, że może faktycznie dobrze się stało bo dziewczyna ułoży sobie życie szczęśliwe beze mnie, z kimś dla kogo ona będzie oczkiem w głowie i centrum świata i oboje będą najszczęśliwsi na świecie. Życzę jej tego. Nie pisze tego z zarzutem - o nie zależało mi, więc olewam - nie, choć rozumiem takie argumenty bo może tak wyglądać. Nie dałem jej tego czego oczekiwała więc ktoś inny jej to da. Ja nie miałem od niej wsparcia takiego na jakie liczyłem, to może ktoś inny mi je da, a może nie. Smutno mi, że jej nie ma, szczególnie patrząc na mój pokój, gdzie zostało jeszcze wiele śladów jej życia, ale zaraz potem myślę że teraz bardzo boli i ją pewnie, ale potem przestanie i znajdzie kogoś na prawdę dla niej świetnego (to elokwentna, wesoła dziewczyna i bardzo fajnym poczuciem humoru, łatwo podtrzymuje i steruje rozmową, nie mówiąc, że piękna i zawsze wzbudzała zainteresowanie chłopaków gdziekolwiek się pojawiała).

@Nirvanka87 Dziękuje. Możliwe, że będzie jej żal nas dłużej, ale szczerze mam nadzieje, że znajdzie szybko kogoś, kto otoczy ją takim uczuciem jakiego oczekuje i będzie szczęśliwa. Ja ją zawiodłem, więc chyba długo żałować mnie nie będzie. Gdyby nie ten czas to może tak, ale mając w perspektywie kilka lat czekania na faceta i rodzinę z jej marzeń, rozsądek weźmie górę. A przynajmniej mocno zniweluje smutek rozstania. Nie jestem jakimśtam kąskiem żeby po mnie płakać - ot facet na 1 roku medycyny zamiast rozglądający się za rodziną i pracą... ale ja ze sobą jestem szczęśliwy (w sensie moim charakterem nie za sam jestem) i moja pasja pcha mnie dalej. I nawet jak ta uczelnia odbierze mi jeszcze więcej to zostanę tym lekarzem i nawet jak będę miał być sam (bo na siłę w związki wchodzić nie będę) to dobrze - będę przykładem lekarza pasjonata siedzącego po 12 godzin w placówce i będę pomagał innym.

49

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?
wladek95 napisał/a:

I nawet jak ta uczelnia odbierze mi jeszcze więcej to zostanę tym lekarzem i nawet jak będę miał być sam (bo na siłę w związki wchodzić nie będę) to dobrze - będę przykładem lekarza pasjonata siedzącego po 12 godzin w placówce i będę pomagał innym.

A myślałeś już o konkretnej specjalizacji? Zawsze dobrze mieć namiar na dobrego lekarza big_smile

50

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?

Na razie marze zaliczyc 3 pierwsze lata smile

51

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?

A Władziu, zamiast mieszkania jest ocja wynajęcia wspólnego pokoju - jakiegoś większego. I wówczas moglibyście ustalić reguły. Nawet w takim jednym pokoju związek rozwija się lepiej i już następuje jakieś docieranie, niż przy oddzielnych mieszkaniach. Na rynku jest duży wybór, pewnie gdybyś poszukał, to znalazłbyś i dwudziestometrowe pokoje do wynajęcia, które "se" możecie przedzielić parawanikiem w razie potrzeby.
Cały czas brzmisz, jakbyś sam nie chciał tego związku, piszesz takie dłuuugaśnie elaboraty, jo tej medycynie, ble ble ble,a czy choć raz wziąłeś lubą do biblioteki, czy na uczelnię, aby zobaczyła, jak tam siedzą i zakuwają? Zapoznałeś ją ze znajomymi ze studiów, którzy by jej coś na ten temat opowiedzieli? Czy już tylko potrafisz uprawiać kujonówę o kiszkach czy tam wątrobie?

52

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?

marakujka, przeciez napisal, ze dziewczyna z nim zerwala, wiec rady o wspolnym mieszkaniu chyba juz nieaktualne..

53

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?

ja się zgadzam z marakujką.
Doskonalę potrafię wczuć się w sytuację tej dziewczyny i argumenty o jej niedojrzałości są słabe. Może częściowo macie rację, ale pomyślcie same o tym, że macie te 20kilka lat i facet nagle znika w książkach i nie idzie się go doprosić o cokolwiek.
I teraz pytanie czy stawiać na siebie czy na jego marzenia. Ten związek i tak był skazany na porażkę w takiej sytuacji czy zerwałaby ona czy on.

54

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?

Koszt wynajmu pokoju nawet, 2-os w takiej dzielnicy gdzie jest bezpiecznie wieczorem to około 1000 zł - 1200 zł. Tak jak pisałem, mnie nie stać a dla niej to byłoby takie obciążenie, że musiałaby iść do pracy. Rodzice by nam nie pomogli. Plus koszt jedzenia. Jasne, można postarać się o stypendium socjalne z uczelni, ale gwarancji żadnych nie ma.
Nie mam dużo znajomych z uczelni, którzy przechodzili do mnie do domu, za to ja przynosiłem sporo książek i nie raz pokazywałem ile materiału muszę nie tylko przeczytać ale umieć na następne zajęcia z czegośtam.

55

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?
wladek95 napisał/a:

Koszt wynajmu pokoju nawet, 2-os w takiej dzielnicy gdzie jest bezpiecznie wieczorem to około 1000 zł - 1200 zł. Tak jak pisałem, mnie nie stać a dla niej to byłoby takie obciążenie, że musiałaby iść do pracy. Rodzice by nam nie pomogli. Plus koszt jedzenia. Jasne, można postarać się o stypendium socjalne z uczelni, ale gwarancji żadnych nie ma.
Nie mam dużo znajomych z uczelni, którzy przechodzili do mnie do domu, za to ja przynosiłem sporo książek i nie raz pokazywałem ile materiału muszę nie tylko przeczytać ale umieć na następne zajęcia z czegośtam.

Czyli, rozumiem, obydwoje studiujecie w mieście, które jest waszym rodzinnym miastem? Jeśli tak jest i przynajmniej jedno z was mieszkałoby z rodzicami w domku, a nie w małym mieszkaniu, w którym dałoby się wygospodarować dla was wspólną przestrzeń, lecz też taką, którą można by oddzielić od reszty, to można by jeszcze tak pokombinować.... o ile rzeczywiście się tak bardzo kochacie. Ale to pewnie wiązałoby się z co najmniej zaręczynami... Lecz jeśli naprawdę nie ma żadnej możliwości wspólnego zamieszkania, to zerwanie jest lepszym wyjściem, niż szarpanie się przez nie wiadomo jak długi czas. A co do twojej już byłej - mnie to trochę dziwi, że studentka jakichkolwiek studiów, która jednak coś niecoś o świecie powinna kumać choćby odrobinę, nie jest w stanie sobie wyobrazić, jak bardzo czasochłonne są te twoje studia. Ale jej niepewność i dylematy rozumiem w tej sytuacji. wink
Trzym się. I wkuwaj, wkuwaj... echch... a wiesz, że jeszcze nie spotkałam w miarę kumatego i umysłowo lotnego lekarza? Może się wybijesz... wink Szczerze życzę.

56

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?

Władek, w jakim mieście studiujesz?

57

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?
Lady Loka napisał/a:

ja się zgadzam z marakujką.
Doskonalę potrafię wczuć się w sytuację tej dziewczyny i argumenty o jej niedojrzałości są słabe. Może częściowo macie rację, ale pomyślcie same o tym, że macie te 20kilka lat i facet nagle znika w książkach i nie idzie się go doprosić o cokolwiek.
I teraz pytanie czy stawiać na siebie czy na jego marzenia. Ten związek i tak był skazany na porażkę w takiej sytuacji czy zerwałaby ona czy on.

Moim zdaniem osoby piszące o niedojrzałości dziewczyny mają rację. Przecież spotykając się z drugą osobą są momenty, gdzie tego czasu jest mniej. Większość osób to jednak rozumie. Nie studiowałam może tak wymagającego kierunku, ale od znajomych, którzy takie studiują wiem jak to jest. Przecież to nie jest tak, że on wcale już nie poświęcał jej czas, bo poświęcał, ale rzadziej np w weekend i chciał z nią gdzieś pójść. Moja przyjaciółka studiuje i też czasem miała tygodnie, że np widziała się z chłopakiem raz w tygodniu, ale przeszła ten czas, gdzie było najwięcej nauki i już widują się dużo częściej. Moim zdaniem zrozumienie ze strony partnera wtedy bardziej się przydaje. U niego też kiedyś może być tak, że będzie np pracować i będzie tyle pracy, że zabraknie czasu na spotkanie. Przynajmniej w moim otoczeniu ludzie to rozumieją i nikt się nie obraża, że np chłopak musi się jakiś czas więcej pouczyć. Związek to nie jest jedyna sfera życia, jeżeli poświęci wszystko dla niego to ciężko będzie mu zostać dobrym lekarzem. Co do mieszkania razem, to też ich rozumiem, nie każdy przecież dostanie pomoc rodziny, a skoro nie pracują, to nie mają za co razem zamieszkać. Trzeba wtedy trochę poczekać i wielu ludzi na to czeka i to jest normalne. W mieszkaniu rodziców może nie być warunków by razem mieszkać, rodzice też mogą się nie zgodzić i to też by mnie nie zdziwiło. Lepiej jednak zamieszkać razem samodzielnie, no chyba, że naprawdę mają duży dom, to jest inna sytuacja i może nie mieliby nic przeciw, ale sporo ludzi mieszka w małych mieszkaniach i wtedy nie byłoby to łatwe.

58

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?

Żadne z naszych rodziców nie mieszka w domkach, wszyscy mamy mieszkania w blokach (nowszych czy starszych). Myśleliśmy nad tą kwestią sami, pomieszkiwaliśmy czasem u siebie kilka dni, ale to na dłuższą metę w takich warunkach nie miało racji bytu. Jedyne czego nie braliśmy pod uwagę to kredyt studencki - nie chcieliśmy robić sobie długów na początku życia, ale może za mało czasu poświęciliśmy temu pomysłowy jak patrzę z perspektywy czasu.

@truskaweczka19
Też tak podchodziłem do tego tematu: skoro innym się udaje jakoś zacisnąć zęby i przejść przez ten okres to i my damy. Tylko nie wliczyłem, że te braki czasu będą tak trudne do zniesienia + wszystkie te momenty, kiedy nie mogłem być chłopakiem kiedy ona potrzebowała. To gdzieśtam narastało i narasało i w okolicy grudnia/stycznia już wybuchło - bo ile można. Kilka miesięcy no może, pół roku to naciągając ale następne 2-3 lata? To jak pisali nawet niektórzy tutaj na forum- ileż można na faceta czekać. I nie ma się co dziwić, bo ona miała inne priorytety. Chciała założyć ze mną rodzinę (a ja z nią), ale kiedy perspektywa się posypała to zastanowiła się czy warto. W zasadzie to podobnie jak ja wybrała swoje marzenie - rodzinę i stabilizację, które miała od zawsze tak jak ja wybrałem swoje - studia, zanim jeszcze się poznaliśmy i o czym ona wiedziała (tak jak ja wiedziałem, że ona chce się po studiach ustatkować i założyć rodzinę). Może nie zaraz po studiach, chciała poczekać aż skończę studia, ale nie spodziewała się (jak i ja), że będzie tak pochłaniająca.
3 dzień za mną. Powoli oswajam się z tą myślą, że jestem sam. Akurat dziś był taki dzień gdzie cały czas siedziałem nad książkami, więc czasem dopadało mnie myślenie i wyrzuty. Jutro znowu zajęcia jakieś, okienka, gdzieś w okienkach ludzie. Będzie trochę łatwiej.

59

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?

Dokładnie, dlatego najlepiej jak człowiek w końcu człowiek się usamodzielnia i wyprowadza. Rodzice nie muszą pomagać, nie zawsze też mają możliwości, u mnie też by nie było opcji mieszkać w mieszkaniu gdzie tata (jest małe), a na mieszkanie by mi dokładać nie byłoby go stać. Trzeba sobie radzić samemu i to normalne. Czasem trzeba skończyć studia, potem znaleźć pracę i wtedy razem zamieszkać lub uda się wcześniej. Piszesz, że ona czekałaby na Ciebie parę lat. No ale chyba to nie byłoby tak, że mało czasu dla niej byś miał przez parę lat studiów? Już Ci dziewczyny pisały, że potem jest luźniej. Oczywiście jako lekarz potem nie ma się standardowego czasu pracy i często pracuje się długo, ale przecież wiążąc się z Tobą o tym wiedziała. Zresztą jest wielu ludzi także w innych zawodach, którzy pracują dużo. Moim zdaniem gdyby ona miała jakieś konkretne zarzuty, to też powiedziałaby co jej zdaniem można zrobić. No a tak Ty się starałeś, ale już nie miałeś możliwości zrobić więcej.

60

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?

Truskaweczko - oczywiście, że w związku są momenty, kiedy nie ma się czasu. Ale znajdź związek, w którym te momenty trwają 3 lata.
Wyobraź sobie sytuację: jesteś 2 lata w związku. Facet nagle zaczyna nie mieć dla Ciebie czasu i jesteś świadoma tego, że to będzie stan trwający dłużej niż Wasz związek ma obecnie. No i co teraz? Za wcześnie na mówienie o zaręczynach, wspólne zamieszkanie odpada, dziewczyna powoli ma dość.
Dla mnie niedojrzałe są sposoby, w jakie próbowała zwrócić na siebie uwagę, ale sam problem jednak jest całkiem poważny.
Ona ma między 19 a 22 lata (nie wiem czy był podany dokładny wiek gdzieś, ale znalazłam, że ma do skończenia 1 stopień studiów). Czyli tak naprawdę to jest dla niej pierwszy tak duży problem w życiu, z którym musiała się skonfrontować.
Zresztą ktoś tutaj już wcześniej powiedział, że medycyna to nie tylko studia. To potem praktyki, staże, nocne dyżury, zależy od specjalizacji, ale zanim się dojdzie do pracowania w prywatnych ośrodkach i zarabiania kupy kasy to trochę mija. Na początku pracuje się za grosze przez kilkanaście godzin.
Więc tak naprawdę ona mając mniej niż 22 lata miałaby koło 28-29 lat w momencie, kiedy nasz Autor zacząłby myśleć o jakimś ustatkowaniu się i zakładaniu rodziny.
Naprawdę ja się jej nie dziwię wcale, że podjęła taką decyzję jaką podjęła.

Władku, nie odpowiedziałeś na moje pytanie, bo może nie chcesz mówić, skąd jesteś, ale ja jestem z miasta z całkiem dobrą medycyną na uniwersytecie (CMUJ) i u nas bez problemu da się znaleźć duży pokój w cenie koło 500zł w bezpiecznej dzielnicy. Zresztą mówienie o bezpiecznych i niebezpiecznych dzielnicach to można sobie wsadzić do kieszeni, bo wszędzie już pilnują osiedli i bez problemu da się wracać po nocy do mieszkania.

61 Ostatnio edytowany przez Esthere (2018-04-16 10:24:35)

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?
Lady Loka napisał/a:

Truskaweczko - oczywiście, że w związku są momenty, kiedy nie ma się czasu. Ale znajdź związek, w którym te momenty trwają 3 lata.
Wyobraź sobie sytuację: jesteś 2 lata w związku. Facet nagle zaczyna nie mieć dla Ciebie czasu i jesteś świadoma tego, że to będzie stan trwający dłużej niż Wasz związek ma obecnie. No i co teraz? Za wcześnie na mówienie o zaręczynach, wspólne zamieszkanie odpada, dziewczyna powoli ma dość.
Dla mnie niedojrzałe są sposoby, w jakie próbowała zwrócić na siebie uwagę, ale sam problem jednak jest całkiem poważny.
Ona ma między 19 a 22 lata (nie wiem czy był podany dokładny wiek gdzieś, ale znalazłam, że ma do skończenia 1 stopień studiów). Czyli tak naprawdę to jest dla niej pierwszy tak duży problem w życiu, z którym musiała się skonfrontować.
Zresztą ktoś tutaj już wcześniej powiedział, że medycyna to nie tylko studia. To potem praktyki, staże, nocne dyżury, zależy od specjalizacji, ale zanim się dojdzie do pracowania w prywatnych ośrodkach i zarabiania kupy kasy to trochę mija. Na początku pracuje się za grosze przez kilkanaście godzin.
Więc tak naprawdę ona mając mniej niż 22 lata miałaby koło 28-29 lat w momencie, kiedy nasz Autor zacząłby myśleć o jakimś ustatkowaniu się i zakładaniu rodziny.
Naprawdę ja się jej nie dziwię wcale, że podjęła taką decyzję jaką podjęła.

Władku, nie odpowiedziałeś na moje pytanie, bo może nie chcesz mówić, skąd jesteś, ale ja jestem z miasta z całkiem dobrą medycyną na uniwersytecie (CMUJ) i u nas bez problemu da się znaleźć duży pokój w cenie koło 500zł w bezpiecznej dzielnicy. Zresztą mówienie o bezpiecznych i niebezpiecznych dzielnicach to można sobie wsadzić do kieszeni, bo wszędzie już pilnują osiedli i bez problemu da się wracać po nocy do mieszkania.


Medycyna to nie tylko ciężkie studia. Potem dochodzi specjalizacja, rezydentura. Nie bedzie normalnosci do ok 32 - 33 roku życia. Nie każdy jest gotowy żyć z takim partnerem. Można to zrozumieć i być z taka osoba ale trzeba mieć samu na to wewnętrzna zgodę. Jesli dziewczyna czuje, że nie da rady - odpowiedź jest jasna.
Autor wątku, oni oboje, mają prawo żyć jak chcą i potrzebują. On - skupiając się na koniecznym rozwoju- ona : z nowym partnerem, który ma inna sytuację życiową.  Chyba nie ma innego wyjścia.

62

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?

Władek, nie pamiętam czy o tym pisałeś, czy nie, ale... ale gdybyście się zaręczyli z perspektywą ożenku, to czy wówczas naprawdę wasi rodzice by was nie wspomogli choćby na ten pokój?
I dodam od razu, że ożeniek nie musiałby od razu oznaczać, że macie rodzić dzieci. Po prostu  - bylibyście ze sobą, ale dając sygnał rodzicom, ze związek jest dla was poważną sprawą, i raczej nie rozpadnie się z dnia na dzień. Jeśli serio się dobrze dobraliście, to może jeszcze tak właśnie popróbować? Tylko, tak jak wyżej, z zastrzeżeniem, zę nie będziesz miał czasu i raczej nie chciałbyś się pakować w dzieci do czasu, gdy nie ustabilizujesz się bardziej pracowo. Oraz z zastrzeżeniem, ze luba, pomimo wspólnego mieszkania, nie bedzie ci siedzieć na głowie, gdy będziesz mieć naukę orac będzie w stanie wykazać się zrozumieniem twojej sytuacji? Tak by się nie dąło?
Cały zcas nie odpuszczam, bo, widząc choćby po moich znajomych czy takich forach jak to, znalezienie właściwej osoby nie jest wcale takie łatwe i oczywiste. A w twoich postach wybrzmiewa, jakbyście naprawdę się kochali (oczywiście też wybrzmiewa, ze skazałeś już ten związek na niepowodzenie, ale to nie z powodu, że darzysz ją co najwyżej letnim uczuciem).

Jeśli nic z tego nie będzie możliwe, to zostaje jeszcze ostatnia opcja - bardzo piękna i męska, choć mocno niepewna. Otóż pomimo rozejścia możesz jej jeszcze powiedzieć, że ona niech robi sobie co chce, ale Ty na będziesz czekał, jeśli rzeczywiście to jest baardzo głębokie uczucie.

63

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?

Marakujka, farmazony pleciesz. Same motylki i zakochanie to nie jest wystarczające by utworzyć szczęśliwy związek. Tutaj wyraźnie rozjechały się oczekiwania: on- ambitny, pracowity, myślący o przyszłości, ona- jeszcze poziom liceum i Bóg wie kiedy i czy w ogóle dorośnie.

64

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?
Beyondblackie napisał/a:

Marakujka, farmazony pleciesz. Same motylki i zakochanie to nie jest wystarczające by utworzyć szczęśliwy związek. Tutaj wyraźnie rozjechały się oczekiwania: on- ambitny, pracowity, myślący o przyszłości, ona- jeszcze poziom liceum i Bóg wie kiedy i czy w ogóle dorośnie.


Same motylki nie, ale z tego co pamiętam, Władziu pisał, ze już wcześniej myśleli o ślubie. Oczywiście nie zaraz-teraz, lecz za jakiś czas. No na mój gust, jeśli tacy młodzi byli aż do tego stopnia na siebie zdecydowani, to musiało coś być między nimi na rzeczy więcej, niż tylko mdława, chwilowa miłostka, o której po miesiącu już się nie pamięta. I ja wychodzę z takiego założenia, ze to było coś więcej.

Co do dziewczyny.  - Nie wiesz, jak to jest? Dopóki nie spróbujesz (...)?
Nie mogła mieć pojęcia, ile będzie ją kosztować taka sytuacja.
Skoro są pary z długim stażem , które potrafią się rozpaść, bo jedno wyjechało - dajmy na to - na rok. A u nich, jak wcześniej pisałam, nie ma nawet żdnych solidnych fundamentów. Na razie to sam lajcik był. Więc z czym w ogóle do ludu... No sorry.

A, tak z ciekawości, gdyby Władziu nie studiował medycyny, tylko coś innego, co zabierałoby tyle samo czasu, też byście na nią tak szczuły? Czy to tylko taki przywilej dla przyszłych terapeutów mięsiwa ludzkiego?

65 Ostatnio edytowany przez ifindmyhome (2018-04-16 18:26:04)

Odp: czy medycyna musi kończyć związek?
Beyondblackie napisał/a:

Marakujka, farmazony pleciesz. Same motylki i zakochanie to nie jest wystarczające by utworzyć szczęśliwy związek. Tutaj wyraźnie rozjechały się oczekiwania: on- ambitny, pracowity, myślący o przyszłości, ona- jeszcze poziom liceum i Bóg wie kiedy i czy w ogóle dorośnie.

Łatwo oceniasz dziewczynę autora, choć w gruncie rzeczy winę ponosi autor i jego priorytety. Ja nie twierdzę, że posiadanie pasji i całkowite jej oddanie się jest złe. Tacy jak autor tego wątku są potrzebni, być może będzie to kiedyś dobry fachowiec, który uratuje wiele istnień. Należy jednak rozgraniczyć pewne aspekty. Praca, pasja, ambicja, kariera - to są rzeczy, które bardzo często są przyczyną rozpadu nawet wieloletnich małżeństw, tragedii całych rodzin. Autor tego wątku jest osobą, dla której praca zawsze będzie ważniejsza od rodziny, a gdy pojawią się problemu to będzie w tą pracę jeszcze bardziej uciekał, bo jako pasja będzie dawała mu spełnienie i odcięcie się od problemów, które kiedyś go w życiu niewątpliwie spotkają.

Zalogowałem się, bo chciałem opisać swój problem. Wcześniej jednak poczytałem inne tematy i trafiłem na ten. Zdałem sobie sprawę, że opisuje on sytuację skrajnie podobną do mojej, a którą chciałem się podzielić. Niemniej ja reprezentuje drugą stronę, jestem facetem spotykającym się z dziewczyną, która "permanentnie nie ma czasu", choć podobnie jak autor wobec swojej dziewczyny - utrzymuje, że na relacji jej zależy.
Powiem jak ja to widzę. Priorytety. Autor tego wątku powinien sobie według mnie odpowiedzieć na pytanie, czy w związku z jego pasją i ambicjami jest on gotowy w ogóle na relację z drugim człowiekiem, która wymaga uwagi. Zabawię się tu trochę w psychologa, ale ten motyw jest codziennością w zachodnim świecie, szczególnie za "wielką kałużą". Kariera i związane z nią ambicje są tym co bardzo, bardzo często zabija nawet wieloletnie związki i rozbija rodziny. Bez większego wchodzenia w szczegóły. Jeśli pasja jest dla Ciebie tak ważna, że przedkładasz ją nad relację z dziewczyną to na moje powinieneś uczciwie ją zostawić i dać jej odnaleźć szczęście u boku kogoś innego. Może i nawet ją kochasz, może i nawet jest dla Ciebie ważna, ale studia i praca z jaką wiążesz przyszłość są dla Ciebie ważniejsze. Ważniejsze do tego stopnia, że jak któregoś dnia pojawią się dzieci, będzie rodzina to będziesz nadal stawiał swoją pracę ponad rodzinę, a gdy pojawią się kłopoty rodzinne to jeszcze bardziej zaczniesz uciekać w wir pracy, bo ta jako Twoja pasja, będzie dawała Ci poczucie spełnienia i odcięcia się od problemów. Nie potrafisz znaleźć czasu dla bliskiej Ci osoby, bo zwyczajnie pasja jest dla Ciebie ważniejsza. Kontakt z dziewczyną utrzymujesz, bo jest miłą odskocznią, ale w pogoni za pasją zapomniałeś, że dziewczyna też jest żywą istotą z krwi i kości i nie jest dodatkiem do życia, ale jego kluczowym elementem.

Trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie, czy potrafisz to pogodzić i co jest dla Ciebie ważniejsze. Sam mam niewiele czasu i pracę w nienormowanych godzinach. Jestem kierowcą zawodowym, jak ta praca wygląda, każdy wie. Moja praca wiąże się z długimi wyjazdami i co najmniej wygodne, są to wyjazdy nagłe, charakter pracy jest u mnie wybitnie "na telefon". Moja dziewczyna natomiast studiuje. I studiuje wbrew pozorom kierunek niespecjalnie trudny - pedagogikę. Jednak jest w te studia bardzo, ale to bardzo zaangażowana i bierze udział w wielu programach i spotkaniach poza godzinami wykładów. Dodatkowo ma brzydki nawyk odcinana się od świata i wyłączania telefonu gdy jest zajęta nauką. Mimo charakteru mojej pracy mam więcej czasu na tą relację, niż ona. Nigdy nie ma czasu, zawsze jest coś ważniejszego. Cały związek, całe tempo rozwoju tej relacji jest podporządkowane jej osobie, każde spotkanie jest podporządkowane jej grafikowi, każda próba rozmowy na ten temat kończy się karczemną awanturą. Obecnie nie mam z własną dziewczyną kontaktu od prawie 4 dni, czasem mignie zielona kropka na Facebooku, że na moment jest, ale nie odbiera wiadomości, nawet ich nie odczytuje. Telefonu nie odbiera, a chwilami ma go całkowicie wyłączonego. Nie jest to pierwszy raz, jutro, albo pojutrze zapewne się odezwie jak gdyby nigdy nic, udając, że wszystko jest w porządku, bo ona ma prawo się odciąć od świata jak jest zajęta nauką, a ja nie mam prawa zwrócić jej o to uwagi, bo od razu jest to interpretowane jako atak na jej osobę i atak na jej ambicje, a ja wychodzę wtedy na wścibskiego, prostego kierowcę tira, który "nie rozumie ambitnej studentki".
Popełniam klasyczny błąd, bo zamiast zostawić ją w cholerę z jej pasją, to zakochałem się i boję samotności. Dlatego w to brnę i nie umiem sobie poradzić.

Posty [ 1 do 65 z 111 ]

Strony 1 2 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » TRUDNA MIŁOŚĆ, ZAZDROŚĆ, NAŁOGI » czy medycyna musi kończyć związek?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024