Poplątana i ciężka historia... - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Poplątana i ciężka historia...

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 8 ]

Temat: Poplątana i ciężka historia...

Witam Wszystkich

Moja Historia jest trochę zawiła i poplątana, mam nadzieje, że ktoś to przeczyta i mi doradzi smile . Byłem ze swoją dziewczyną około 6 lat. Bywało różnie jak to w związku z takim stażem, raz lepiej, a raz gorzej. Jednak myślałem, że po takim okresie czasu już niedługo bd mógł się oświadczyć i wejść na trochę inne tory związku. Niestety nie stało się tak. Otóż przez około 4-5 lat było dobrze nawet, no może czasami gorzej trochę. Kłóciliśmy się czasami, ale zawsze się potrafiliśmy pogodzić i dojść do jakiegoś porozumienia. Wkradała się też czasami rutyna, a ja straciłem trochę czujność do swojej kobiety. To znaczy jeśli o coś mnie prosiła to zawsze to robiłem , jeśli potrzebowała pomocy to zawsze pomagałem. Nie miałem doświadczenia w tak długim związku więc, myślałem, że dobrze, że tak się zachowuje wobec niej. Pokazuje jej w ten sposób, że może na mnie liczyć i że jest dla mnie najważniejsza. Wcześniej miałem dwie dziewczyny, ale to max półtora roku. Tylko to stawianie się na każdą jej prośbę to jeszcze pół biedny, że tak to nazwę. Dodatkowo w takim okresie zachorowałem, a przynajmniej tak to nazwać można. Zacząłem mieć nerwicę połączoną ze stanami lękowymi. Ta choroba nie była wywołana ani związana z moja dziewczyną. W tamtym okresie miałem dużo na głowie spraw i stresu i coś we mnie pękło po prostu. Nie wyżywałem się na niej przez to ani nic, żebyście sobie nie pomyśleli, że coś tam wariowałem w kierunku jej. Choroba objawiała się u mnie tym, że miałem czasami ataki paniki... denerwowałem się codziennie z byle powodu... ciężko tak od tym pisać no, ale cóż... doszło do tego, że przestałem używać telefonu... bo mnie to denerwowało (wiem debilnie to brzmi... ale tak było) Na początku nie wiedziałem nawet, że to choroba. Po prostu myślałem, że mi to przejdzie za jakiś czas. Dlatego też nic o tym dziewczynie nie mówiłem, żeby nie robić z siebie idioty i nie pokazywać słabości w jej oczach. Niestety nie przechodziło mi to, a nawet było ze mną coraz gorzej. Dziewczyna do mnie próbowała dzwonić, a ja miałem wyłączony tel... przez bardzo długi okres czasu... W końcu przyznałem się jej do wszystkiego i pomogła mi i wysłała do psychologa... po jakimś czasie było trochę lepiej włączyłem telefon. Niestety ten stan jaki miałem wtedy odbił się na mnie... byłem zamulony i jakoś ze mnie życie wyparowało... zerwałem kontakt ze wszystkimi znajomymi... nie miałem pracy ani nic mi się nie chciało. Odbiło się to też na związku moim bo ona była zirytowana tą sytuacją i była monotonia i nic się ciekawego nie działo i całe moje życie było ustawione pod nią. Po prostu nie miałem siły jakoś tego zmienić, tkwiłem w tej stagnacji... Dziewczyna jakiś czas temu wyjechała na kajaki. Chciała żebym z nią pojechał, ja niestety się nie zgodziłem. Nie miałem ochoty jakoś i chęci, ale teraz wiem, że to był duży błąd. Gdy była tam na kajakach napisała, że nasz związek jest toksyczny i że ona myśli o rozstaniu. Wtedy ja ją prosiłem i błagałem, żeby tego nie robiła i jakoś się zgodziła i byliśmy dalej razem. Po paru dniach znowu po kajakach wyjechała do pracy trochę daleko w Polsce. Tam na początku przez pierwsze dni pisała do mnie i widać było, że chcę ze mną rozmawiać i ma dobry humor gdy gadamy. Myślałem więc, że się poprawia trochę. Dodatkowo w tym okresie znalazłem pracę. Niestety gdy ona tam była i pracowała coraz bardziej czułem, że coś jest nie tak bo niby ze mną pisała, ale jakoś tak z niechęcią i z musu. Gdy się pytałem czy mnie kochała, odpowiadała, że nie wie... coraz bardziej mnie to drażniło i smuciło więc się pytałem jej często o to... Po jakimś czasie ona stwierdziła, że nasz związek się wypalił i że ona czuje pustkę. Powiedziała, że to nie jest to... i, że ona czuje ,że chyba jesteśmy ze sobą z przyzwyczajenia. Po kilku dniach stwierdziła przez smsa, że ze mną zrywa i mnie bardzo przeprasza, ale nie ma jak dotrzeć z tamtąd pociągiem więc tak robi przez tel... Byłem już na maxa zdołowany. Prosiłem i błagałem o spotkaniu... W końcu się udało bo jak się okazało na krótki czas była u koleżanki nie daleko mnie więc.. pojechałem tam. Prosiłem ją, błagałem, mówiłem, że ją bardzo kocham itd... ale to nic nie dało ona była nie ugięta... chociaż pare razy płakała też jak mówiła, że jestem bardzo dobrym chłopakiem. Wcześniej też przez smsy jeszcze sie pytalem czy kogoś ma... ona na to że tam niby ktoś jest... ale mnie nie zdradziła i nie jest z nikim i nie zerwała ze mną dla kogoś innego. Na spotkaniu ze mną mówiła to samo... dodatkowo się jej pytałem czy jej się ten ktos podoba a ona na to że nie... i czy będzie z nim a ona że teraz nie bedzie z nikim bo musi sobie życie poukładać. Powiedziała też, że pół roku mnie oszukiwała że mnie kocha bo nie chciała mnie zranić... ale że wczesniej mniej kochała i byłem dla niej ważny. Mega ultra zdołowany wróciłem do domu po spotkaniu napisałem tylko, że Dobranoc i nic więcej... Jeszcze pozniej na fb zobaczylem na profilu jakiegoś kolesia zdjęcia z nią.. ale sie nie przytulali ani nic... wkur...sie ostro i napisałem, że nie dam się robić w frajera i wiem że z nim kreci pewnie i że jest oszustką... ona na to że nie zostawiła mnie dla nikogo i że nie jest z nikim... dodatkowo pytałem jej koleżanki o to czy coś ich łączy ( ta koleżanka to niby jest miłą dziewczyna, która się wszystkim przejmuje i jest szczera) powiedziała, że to tylko kolega i że on sobie ze wszystkimi zdjecia robi... Jakoś mnie to nie uspokoiło... nie wiem czy ona powiedziała że ktoś jest tam fajny kogo poznała... żeby mnie odstraszyć tylko czy ma kogoś... Po smsie do niej jak zobaczyłem te zdjecia juz nic wiecej nie pisałem... Napisałem w nim jeszcze że ją żegnam i niech robi co chce bo to jej życie... później sie juz nie odezwałem nic i nie zamierzałęm. Wiem, że popełniłem dużo błędów z tym, że nie zmieniłem monotonii, nie pojechałem na te kajaki i prosiłem ją i błagałem o zostanie ze mną, ale człowiek w takiej chwili nie myśli racjonalnie i panikuje. Tym bardziej jak się traci kogoś kogo się bardzo kocha. Jak widać zjebałem sprawę bardzo. Mam wieeeeelkie poczucie winy i duży ból, że doprowadziłem do takiej sytuacji... Moja choroba ustąpiła zupełnie na trochę przed rozstaniem i teraz już nie mam żadnych objawów. Nie wiem dlaczego tak się stało. To dziwnie brzmi, ale tak bardzo się bałem rozstania, że coś się we mnie znowu poprzestawiało. Analizuje codziennie co się stało i wyciągam wnioski co zrobić i co zmienić w sobie, żeby się poprawić i być inny. Po rozstaniu odnowiłem wszystkie kontakty ze znajomymi, mam prace, chodzę na siłownie i staram się być otwarty do ludzi, ale strasznie ją kocham i chciałbym ją odzyskać. Zrobiłbym wszystko, żeby ona wróciła. I tak oto minęły ponad 3 tyg od rozstania z nią... A po tych 3 tygodniach, nie usunęła mnie ze znajomych z  fejsa , ale zablokowała mi możliwość oglądania jej najnowszych postów i zdjęć, więc nie widziałem czy coś dodaje nowego czy nie. U jej znajomych mogłem zobaczyć, że są jakieś nowe zdjęcia bo była na nich oznaczona, ale u niej tych nowych zdjęć widać nie było na tablicy. Po jakimś czasie mnie odblokowała, to znaczy widzę już wszystkie jej zdjęcia nowe itd. Dodatkowo widziałem, że lajkuje zdjęcia różnych kolesi i tam serduszka różne w komentarzach pisze. I zalajkowała tekst taki: "prawda jest taka, że męczyzna nie doceni kobiety dopóki jej nie straci. Wtedy będzie patrzył jak docenia ją ktoś inny". Ona by nigdy czegoś takiego by nie zalajkowała. I to wszystko zrobiła w dzień naszej rocznicy..., właśnie tego dnia. Dodam jeszcze, że ona wie raczej dobrze, że ja to wszystko zobaczę tym bardziej ze mnie odblokowała zebym widzial to. Po paru dniach po tym jak mnie odblokowała... Wywaliła mnie  ze znajomych... Dodatkowo wchodzę na instagrama, a tam jakiś koleś wstawił sobie z nią zdjęcie (tam jak jadą samochodem poprostu i ona się uśmiecha z nim i tyle) i podpis coś w stylu żeby taki chwile trwały jak najdłużej... a ona pod jego komentarzem buziaczki wstawiła i serduszka... Dla mnie to był jak strzał w mordę i to chyba najmocniejszy jaki dostałem sad Pękło coś we mnie i postanowiłem, że dłużej już milczał nie bd i że do niej zadzwonię i zadzwoniłem do niej... odebrała za trzecim razem i starałem się z całych sił być spokojny i nie wyzywać jej ani nic... Rozmawialiśmy trochę co tam u niej słychać, jak się pracuje itd Ja jej mówiłem co ja robię, czym się teraz zajmuje. Ona mi jeszcze powiedziała, że myślała , że ja dzwonię, żeby ją wyzywać,a ja jej powiedzialem, że taki nie jestem. Musiałem jeszcze jednak zapytać o tego kolesia... Zapytałem czy będzie z nim. Ona na to że nie wie czy coś takiego i że teraz nie chce mi odpowiadać na to pytanie. Ach jeszcze życzyłem jej wszystkiego dobrego i powiedzieliśmy sobie Dobranoc. Jeszcze po rozmowie z nią, napisałem jej smsa, że ją kocham bardzo i że tesknię za nią i że życzę jej jutro dobrego dnia, ona mi odpisała, że też mi dobrego dnia życzy i tyle. Nie potrafiłem się powstrzymać, żeby nie napisać jej, że ją kocham bardzo... Nie wiem czy dobrze zrobiłem, że zadzwoniłem, ale nie wyzywałem jej, nie szantażowałem ani nie prosiłem o litość. Starałem sie porozmawiać z nią jak najbardziej normalnie. Zastanawiam się co ona sobie o mnie myśli po takiej rozmowie sad Czuję się jak trup, nie spałem całą noc... Jak myślicie, napisać do niej albo zadzwonić co tydzień albo dwa chociaż... przekonywać ją jakoś i próbować po mału o nią walczyć ? Ona powiedziała, że raz na jakiś czas możemy porozmawiać... A tego kolesia poznała tam w pracy.  Poza tym ona od października idzie na studia do jeszcze innego miasta... Kocham ją bardzo... Jestem strasznie załamany

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Poplątana i ciężka historia...

Nie wiem na ile to co piszesz o związku z tą dziewczyną usprawiedliwiasz chorobą a na ile zaniedbywaniem jej?Mam dziwne i mieszane odczucie dlatego ,że gdy dziewczyna Cię zostawiła to nagle choroba też ustąpiła. Nie chcę Cię dołować ale o związek trzeba ciągle zabiegać. Teraz tą dziewczynę dręczysz , osaczasz wiadomościami i możesz stracić nawet z nią kontakt. Puki co mówiła ,że chcę jakiś kontakt z Tobą utrzymywać. Ja bym dała jest spokój . Odzywała się raz na jakiś czas , szukała na nowo zbudowania relacji i przyjaźni. Jeżeli będziesz ją dręczyć nachodzić, pokazywać przesadną zazdrość to zrazisz ją do siebie definitywnie

3

Odp: Poplątana i ciężka historia...

Nie usprawiedliwiam się. Starałem się jak mogłem, ale  też miałem słabsze chwile. Tak choroba mi ustąpiła. Nie umiem tego wyjaśnić logicznie... Zabiegałem o nią też bardzo. Ona ze mną przez smsa zerwała, a ja ją prosiłem o spotkanie... Nie męczyłem jej po rozstaniu i nic nie pisałem do niej... Tylko zadzwoniłem po 3 tyg raz i napisałem 2 smsy i tyle...

4

Odp: Poplątana i ciężka historia...

Postaraj się wejść w jej skórę. Jest z facetem wiele lat. Z czasem coś wygasa ( Z wiadomością, że przestała Cię kochać czekała pół roku! ). Próby ratowania związku spełzły na niczym. W momencie, gdy jej miłość się wypalała, to poznała innego i prawdopodobnie jej serce zabiło dla niego, w mniejszym lub większym stopniu.

Po tym co piszesz, odnoszę śmiałe wrażenie, że ona nie chce do Ciebie wracać. Niestety ( dla Ciebie) nie masz prawa cisnąć po niej i robić jej jazd z tytułu tego, że przestała Cię kochać. Powinieneś dać jej wybór i przede wszystkim się nie odzywać. Jedyne co możesz zrobić - naprawdę jedyne - to zerwać kontakt i pokazać samemu sobie, że wyszedłeś z dołka i jesteś w stanie być porządnym i dobrym facetem. To ona musi zdecydować ( być może po dłuższym czasie rozłąki z Tobą), że chce nawiązać kontakt. Jeśli tak nie zrobi, to powinieneś puścić ją wolno.

Rokowania nie są dobre. Jeśli będziesz miał z tym problem, to powinieneś udać się do psychologa. Pozdrawiam

5

Odp: Poplątana i ciężka historia...

Staram się postawić na jej miejscu... Powtarzam jeszcze raz... nie wyzywałem jej, nie prosiłem o litość po rozstaniu ani nie nękałem jej po tym jak ze mną zerwała... Po około 3 tyg zadzwoniłem do niej raz i napisałem 2 smsy i nic już więcej nie robiłem. Więc to chyba nie jest nękanie prawda... ? Nie zamierzam się z nią już kontaktować. Tak wiem, że ona jest wolna i może robić co chcę więc nie ingeruje w to. Mimo że kosztuje mnie to bardzo dużo siły, żeby do niej nie pisać. Kocham ją bardzo, ale nic nie poradzę na to teraz... Staram się wychodzić z dołka... Spotykam się ze znajomymi, chodzę na siłownie i pracuję. Więc robię wszystko co mogę, żeby się zmienić i być lepszym niż byłem. Są przecież takie przypadki, że ludzie po jakimś czasie do siebie wracają... tam gdzieś głęboko we mnie tli się taka bardzo malutka nadzieja, że ona się odezwie do mnie i że zdarzy się jakiś cud i ona wróci...

6

Odp: Poplątana i ciężka historia...

Banalny frazes, ale jakże konsekwentnie autentyczny: czas leczy rany

7

Odp: Poplątana i ciężka historia...
nicebatman napisał/a:

Nie usprawiedliwiam się. Starałem się jak mogłem, ale  też miałem słabsze chwile. Tak choroba mi ustąpiła. Nie umiem tego wyjaśnić logicznie... Zabiegałem o nią też bardzo. Ona ze mną przez smsa zerwała, a ja ją prosiłem o spotkanie... Nie męczyłem jej po rozstaniu i nic nie pisałem do niej... Tylko zadzwoniłem po 3 tyg raz i napisałem 2 smsy i tyle...

Słabe chwili ... aż ciarki mnie przeszły  a kysz succubie czosnek i kołek w serce.

8

Odp: Poplątana i ciężka historia...

authority o co Ci chodzi... ?

Posty [ 8 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Poplątana i ciężka historia...

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024