Witajcie
Mam setki mysli w glowie od dluzszego czasu i nie za bardzo wiem jak sklepac to w sensowne, w niezbyt przynudzajace zdania by Wam przedstawic swoja sytuacje. Wypisze moze w punktach, bedzie latwiej i czytelniej
Albo zalewaja mnei hormony...albo...
W czasie rozmow o zblizeniach , a raczej z ich intensywnoscia....( moja ianicjatywa zazwyczaj po 3 miesiacach bycia ze soba ) oraz sposobem... nie tylko sex, ale i przytulanie, calus ( bez jezyczka :< ) padaly 3 odpowiedzi od mojego partnera :
1 - ze za szybko oknczy...
2 - ze rodzice..
3 - ze to cos w nim nie pozwala mu na zblizenia...
ad1. ok, mielismy probowac, czesciej , ale nie wychodzi bo pnkty 2 i 3... Daje mu zrozumienie bo na prawde rozumiem ( sama kiedys mialam problem ze zblizeniem, bylam zablokowana - teraz jest dobrze )
ad2. ok. Mieszkanie pod jednym dachem we frustrujacej sytuacji odbija sie na innych - wspieram go, zadko poruszam ten temat, pytam czasem jak sytuacja, czasem kiedy ja cos opowiadam sam zaczyna mi o swoich domowych problemach opowiadac... Sama mam niezbyt fajnie pod dachem, ale jakos sobie poradzilam dzieki pomocy starszej siostry wmawiajaca mi " jej nie pomozesz, jej nie zmienisz, daj se siana i zajmij sie soba, skup sie i rob to co chcesz Ty zrobic a nie jak Ona by chciala - to Twoje zycie. Poprostu sie odetnij" no i po paru latach pomoglo. Wewnetrznie sie odcielam od matki.
ad.3 hmmm.. rozumeim ze kazdy z nas inaczej radzi sobie ze wszelkimi stresami ... jedni wywalaja na zewnatrz , inni dusza w sobie ... co powoduje blokady...
zaniepokoilo mie to troszke, bo pamietam siebie kiedy mialam wewnetrzne blokady dawno temu ... i mialam rozne mysli w glowie - ze to nie ten partner, kompleksy , niska samoocena, zderzenei z rzeczywistoscia nie umiejetnosc radzenia sobie z brakiem iluzji ... Chce go wspierac bo to cudowny meszczyzna. Roznica wieku jest 2 lata, ja jestem ta starsza. Nie przeszkadza nam to. Sadzilam ze pierw moze chodzic o to ze jakies jego kolezanki sie pojawiaja w jego glowie, z ktorymi "cos tegest" kiedys, ale nie wyszlo.. jedna nie chciala a wiem i widzialam jak wzdycha do jej glosu zwierzajac mi sie ze mu staje gdy slyszy gdy tamta spiewa... pomine jak sie czulam lekko zarzenowana... pozniej wyjasnilammu ze nie zycze sobie bajerowania zadnej nie doszlej, bylej jego kobiety w moim towarzystwie ( a mialo to miejsce ) i ok, przyznal mi racje ze to nei bylo na miejscu i ze rozumie...
nie wiem czy wierzyc w to ze to przez stresy w domu , przejeciem sie cala sytuacja rodzinna moze w nim powodowac taki dystans wobec mnie ... czy moze chodzi o fakt ze mu przeszkadza cos miedzy nami, we mnie tylko nie chce powiedziec... jak zapytam 4 lub 5ty raz moze sie czegos wiecej dowiem... ale nie chce myslec ze chodzi o kogos inengo = mamy umowe - gdyby ktos sie pojawil, czy cos , powiemy sobie o tym by nie psuc wiecej krwi.
Wiem, bo widzialam jak nei raz potrafi z kobietami rozmawiac , powiedziec cos z podtekstem sexualnym an co zwrocilam juz mu uwage jak sie czuje gdy cos takiego robi ... ( wczesnie nie mialam z tym problemu bo czulam sie pewnie, teraz gdy odczowam jego dystans, sila rzeczy nie czuje sie tak pewnie ( ) - oboje pracujemy w nandlu - nie raz mi mowil ze dziewczyny go podrywaly, ze swoj numer chcialy mu zostawic ( albo mi sciemnial bym byla zazdrosna albo na prawde - nie zdziwila bym sie bo to urokliwy facet
) i odpowiadalam zartem ze super ze sie podoba innym
raz pokazalam lekka zazdrosc , oboje sie smialismy ale do rzeczy ... kiedys mial problem z kobietami, by sie przelamac cwiczyl na obcych kobietach "zagadywanie" i tak sie wyszkolil i czuje sie juz pewny - jest zabawny, sympatyczny choc widac po nim czasem stresik i nie pewnosc... Nie wiem jak mu pomoc, co myslec ? Wierze mu na slowo ale jakies ziarno niepewnosci zostaje... a glupio mi mu wiercic znowu dziure w brzuchu ...
albo na leb upadlam albo nie wiem - nie widze tego obiektywnie do konca przez te emocje i frustracje wiec..
Po za tym jestesmy zganym duetem, wspolnei wycieczkujemy, smiejemy sie, rozmawiamy - ale widze ze obojgu nam przez to wszystko jakos rozmawiac o rzeczach warznych , wewnetrznych .... jest ciezko - przynajmneij jemu, ja mam wiecej dystansu ) , czuje jego nie pokoj ktory nim kieruje.. wiec nie zaczynam. Mowilam mu raz, mysle ze na razie starczy ze problemow nie da sie zmiesc pod dywan, przyznal mi racje... ze musi sam ze soba powalczyc...
Reasumujac: rozumiem jego "problem", On wie ze nie czuje sie pewnie.... Nie chce bym ja znowu miala mu przypominac o tym co jest grane... bo zamiecie to pod dywan kiedy bedziemy "zajeci" przygodami, wycieczkami czy innymi absorbujacymi czynnosciami ...
Co myslicie ?