Nerwica natręctw i ciężka depresja- historia Amelii - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » STRES, LĘK, NERWICA, DEPRESJA » Nerwica natręctw i ciężka depresja- historia Amelii

Strony 1 2 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1 do 60 z 79 ]

1

Temat: Nerwica natręctw i ciężka depresja- historia Amelii

Mam na imię Amelia, mam 20 lat i czasem myślę, że o 20 za dużo. Jeżeli macie chwilę czasu, to proszę, przeczytajcie moją historię. Może któraś z Was była w podobnej sytuacji, może ktoś powie mi co mam zrobić?

Na pozór od innych dziewczyn w swoim wieku różnię się tylko tym, że mam 30 kg nadwagę. Prawda jest jednak taka, że różnie się wszystkim.
Wychowywałam się w bardzo katolickiej rodzinie, która Boga i przykazania zawsze stawiała na pierwszym miejscu. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że moi rodzice są obsesyjnie religijni. Gdy byłam młodsza wielokrotnie byłam przez nich bita. Rodzice uważali, że w inny sposób nie nauczą mnie szacunku do siebie. Nie chcę już tutaj opisywać tych wszystkich awantur, podczas których bito mnie, czym popadnie a moje zabawki były wyrzucane ,,za karę? przez okno. Za każdym razem musiałam później przepraszać rodziców za swoje zachowanie i całować ich po rękach. Straszono mnie, że gdy tego nie zrobię ,,Bozia zabierze mamę i tatę do siebie?. Nie chciałam tego, więc obsesyjnie chciałam być we wszystkim perfekcyjna. Niestety, nie udawało mi się. Ciągle byłam od kogoś brzydsza, grubsza, głupsza? I mówiono mi o tym prosto w twarz.

Kiedy miałam 4 lata wyjechałam z tatą nad morze. Przeżyłam tam najgorszy koszmar mojego dzieciństwa: molestowanie seksualne przez jednego z gości ośrodka. Wtedy z nieufnej dziewczynki przerodziłam się w zupełnie zamknięte w sobie dziecko.

W przedszkolu i podstawówce nie umiałam nawiązać poprawnego kontaktu z rówieśnikami. Byłam dla nich ,,dziwna?, biedna i nosiłam używane ubrania, które wielokrotnie wyśmiewano. No i przede wszystkim byłam gruba. Później okazało się, że to przez niedoczynność tarczycy ale dla moich rówieśników nie miało to najmniejszego znaczenia. Po prostu do nich nie pasowałam.
Zaczęłam się wtedy odchudzać. Efekt był taki, że stanęłam na granicy anoreksji. Wypadły mi włosy i przestałam rosnąć. Ale w końcu jedna koleżanka zaprosiła mnie na swoje urodziny?

Później przez 3 lata było różnie. Raz lepiej, raz gorzej. W moim domu rodziców ciągle odwiedzali różni księża, którzy byli wtajemniczani we wszystkie sprawy rodzinne. Wiedzieli o wszystkim, nawet o tym, że dostałam pierwszą miesiączkę? Czułam, że nie mam swojego życia, ale jakoś dni mijały.

Przełom nastąpił, kiedy umarła moja siostra. Moja maleńka, długo wyczekiwana siostrzyczka, której nie dane było się nawet narodzić? Załamałam się zupełnie. Zaczęłam garściami łykać tabletki nasenne, przeciwbólowe, uspokajające? Kiedy wydawało się, że jakoś się pozbieram odeszła moja druga siostra. Jej też nie dane mi było poznać?

Rodzina się rozsypała. Zaczęliśmy żyć obok siebie i tak zostało do dziś. Na szczęście koleżanka zabrała mnie wtedy na oazę z osobami niepełnosprawnymi. Poznałam tam wielu cudownych ludzi, którzy po prostu zaakceptowali mnie taką, jaką byłam. I tak w tym roku spędziłam z nimi wakacje już po raz 5.

Wydawałoby się, że mój koszmar powinien się skończyć.

Trzy lata temu zostałam zgwałcona? Praktycznie umarłam. Od tamtej pory żyję jak w letargu. Zjadam tony tabletek. Nie wiem, jakim cudem udało mi się zdać maturę, dostać się na studia i zaliczyć pierwszy rok. Poznałam też cudownego chłopaka, z którym jestem od 10 miesięcy.

Od pół roku leczę się u psychiatry na nerwicę natręctw i ciężką depresję. Do leczenia zostałam niejako zmuszona przez mojego chłopaka, który nie mógł już znieść mojego płaczu i wymiotów przed każdym wyjściem z domu, samookaleczenia się i myśli samobójczych.

Leczenie praktycznie nie przynosi żadnych rezultatów. Nie potrafię pozbyć się swoich lęków i koszmarów. Mam wrażenie, że z każdym dniem jest ze mną coraz gorzej.

Może któraś z Was była w podobnej sytuacji, mogłaby powiedzieć mi, co mam robić?? Nie wiem, czy to co napisałam ma jakiś sens. Ja już chyba nawet prosić o pomoc nie potrafię?

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Nerwica natręctw i ciężka depresja- historia Amelii

Przeczytałam Twoją historię,która ukazuje przez co przeszłaś.Z pewnością nie było Ci i nie jest nadal łatwo,ale wytrwałość i wiara we własne siły potrafi czynić cuda.Tak na dobrą sprawę nie wiem co mądrego Ci napisać,co doradzić,bo sama właśnie przechodzę bardzo trudny okres w swoim życiu.Jedyne mądre słowa jakie mi się nasuwają to to,że najważniejsze,że masz kogoś bliskiego przy sobie,kto się tobą opiekuje,kocha cię i stara się abyś zaczęła normalnie żyć.Naprawdę to bardzo ważne w przypadku ludzi z depresją i nerwicą.Niestety leczenie też wymaga czasu,aby rezultaty były widoczne,a rozmawiałaś z lekarzem,że leki nie przynoszą żadnych większych zmian.Czasami leki też są nieodpowiednie i może ich zmiana,pomogłaby ci zauważyć szybciej efekty.

3

Odp: Nerwica natręctw i ciężka depresja- historia Amelii

Jestem pełna podziwu dla siły, którą jednak w sobie znalazłaś, by podzielić się z nami swoim problemem, a przede wszystkim szukać pomocy u specjalisty.
Bardzo mnie cieszy, że masz przy sobie bliską osobę, która nie tylko wie o Twojej chorobie, ale również pomaga się z nią uporać.

W jaki sposób jesteś leczona? Przyjmujesz leki, uczęszczasz na terapię (indywidualną, grupową)?
Z chorób typu depresja czy nerwica natręctw niestety nie można wyleczyć się z dnia na dzień. Proces zdrowienia jest niekiedy bardzo długi. Co mówi Twój psychiatra, kiedy dzielisz się z nim swoimi spostrzeżeniami o pogarszającym się stanie?

4

Odp: Nerwica natręctw i ciężka depresja- historia Amelii

Dziękuję Wam, że zechciałyście przeczytać mojego długiego i nudnego posta. Niestety, z moim chłopakiem nie jest tak do końca różowo.
D. jest wspaniałym i kochanym mężczyzną z moich marzeń. Od samego początku kiedy go poznałam, wiedziałam, że będzie dla mnie kimś wyjątkowym. Szybko znaleźliśmy wspólny język a co najważniejsze- nie bałam mu się zaufać? Opowiedziałam mu o sobie wszystko bez strachu, że tak jak moi poprzedni (niedoszli) partnerzy powie mi, że nie czuje się na siłach, że nie umie związać się z dziewczyną taką jak ja. D. zaakceptował mnie i moją przeszłość w całości, pomimo tego, że mówiłam mu, jak często nie mam siły nawet wstać rano z łóżka.
Na początku wszystko było cudownie. Mieszkałam wtedy w akademiku a moja współlokatorka często nocowała u swojego chłopaka. Bałam się w takie noce zasypiać sama, bałam się moich koszmarów, z których budziłam się z krzykiem. Ciągle miałam wrażenie, że nie jestem sama, że kiedy zamknę oczy ktoś zły stanie nade mną i zrobi mi krzywdę.
D. przychodził wtedy do mnie i zostawał na noc. Cierpliwie uspokajał i czekał aż zasnę, mimo tego, że niekiedy nie zasypiałam w ogóle, płacząc przez całą noc z bezsilności nad swoim strachem.
Wiedziałam, że muszę zrobić coś ze swoim życiem, że D. nie może się mną wiecznie opiekować. Dlatego zgodziłam się na leczenie u psychiatry.

Po pierwszej wizycie byłam bardzo rozczarowana. Miałam wrażenie, że pani doktor w ogóle mnie nie słucha. Że wmawia mi pewne rzeczy tylko po to, żeby mnie jakoś ,,zakwalifikować? do jakiejś choroby. Ale zacisnęłam zęby i powiedziałam sobie, że dla D. muszę wytrzymać.

Leczenie nie przyniosło żadnych rezultatów. Myślałam, że może na początku tak ma być, że będę czuć się gorzej i moje nastroje będą bardziej uciążliwe. Kolejne wizyty, zmiana leków. Nic. Kompletnie żadnej poprawy.

Obiecałam sobie, że dam rade bez tego. Rano aviomarin żeby nie zwymiotować po drodze na uczelnię, potem przez cały dzień leki uspokajające. Na wakacjach miałam je wszystkie odstawić.

Ale właśnie wtedy D. zaczął tracić cierpliwość. Coraz częściej mówił, że nie ma siły słuchać, jak boje się wsiąść do autobusu, iść sama do sklepu albo do niego do domu. Zaczęło go irytować to, że praktycznie nigdzie nie możemy iść bo ja zaraz zaczynam wymiotować i trzęsę się ze strachu na samą myśl o wyjściu do ludzi.

Efekt tego wszystkiego jest taki, że teraz najczęściej udajemy, że mojej choroby nie ma. Ja faszeruje się aviomarinem i nic nie mówię mu o swoich problemach, on o nie nie pyta. Pani psychiatra sugeruje zmianę leków na jeszcze mocniejsze.
Tylko czy jest sens?.

5

Odp: Nerwica natręctw i ciężka depresja- historia Amelii

Sugerowałabym konsultację z innym lekarzem psychiatrą, być może padnie zupełnie inna diagnoza?

6 Ostatnio edytowany przez Ezer (2009-09-09 01:01:41)

Odp: Nerwica natręctw i ciężka depresja- historia Amelii

Serce się ściska jak czyta się twoje opowiadanie.
Serdecznie Ci współczuję.
Ze mną aż tak źle nie jest, chociaż czasem bywa może nawet gorzej?
Poradzę Ci coś konkretnego, mam nadzieję, że pomoże Ci choć odrobinkę.
Też wychowywałam się w rodzinie religijnej.
Miałam "nieczyste myśli" i inne takie tam.
Od lat wczesnej młodości żyłam w nieustannym poczuciu winy, grzechu i odrzucenia. Myślałam, że Bóg mnie nienawidzi.
Teraz powolutku zmieniam zdanie.
Jako "antydepresant" polecam wpisz w wyszukiwarkę google hasła:
"Urzekająca" - John&Stasi Eldgredge oraz
"Duchowość kobiety i mężczyzny" i "dno serca" - ks. Pawlukiewicza.
Są to słuchowiska MP3, są naprawdę cudowne.
Myślę, że osoba z katolickim "bagażem" powinna tego posłuchać koniecznie.
Mam nadzieję, że choć trochę Ci pomoże.
Pozdrawiam.
trzymaj się.

7

Odp: Nerwica natręctw i ciężka depresja- historia Amelii

gothka a ja sugerowalabym psychoterapie. przeczytalam Twoja historie, ktora jest niezwykle poruszajaca i bardzo wstrzasajaca i po prostu az trudno wyobrazic sobie i jesst to niemozliwe zeby wyobrazic, co czulas. Potrzebujesz wsparcia, ale tez duzo pracy jest przed Toba. Jestem po prostu zdania, ze takie doswiadczenia nie wymagaja jedynie leczenia farmakologicznego, a gruntowej terapii.

8

Odp: Nerwica natręctw i ciężka depresja- historia Amelii

Minęło trochę czasu i wcale nie jest lepiej.
Zmiana psychiatry, psychoterapia- tak, ale żeby cokolwiek zrobić trzeba wyjść z domu? W moim przypadku to graniczy z cudem. Potrafię całymi tygodniami nigdzie nie wychodzić i nie odczuwam żadnej potrzeby kontaktu z ludźmi. W domu nie jest dobrze, ale chociaż jest w miarę bezpiecznie. Nikt obcy na mnie nie patrzy. Namiastką świata zewnętrznego jest Internet i wrzucanie w niego swoich przemyśleń czy wierszy. Nic oprócz tego.

Wyjście na zewnątrz to obsesja strachu. Najpierw jednak trzeba wyjść. Dwa dni wcześniej uzmysłowić sobie, że będę musiała spotkać innych ludzi. Dzień wcześniej wziąć więcej leków uspokajających. W ,,ten? dzień duża dawka aviomarinu. Nic nie jeść, żeby nie wymiotować. Wrócić się kilka albo i kilkanaście razy do domu: popatrzyć w lustro, sprawdzić czy na pewno nie chce mi się wymiotować, popatrzyć w lustro, zamknąć drzwi, sprawdzić czy drzwi są zamknięte. Na końcu kiedy żołądek już boli od naciskania i prowokowania wymiotów, rozpłakać się. Załatwić wszystko szybko a potem chorować przez tydzień, że musiałam wyjść z domu.

Czasem naprawdę mam ochotę ze sobą skończyć. Nienawidzę siebie za to, jak wyglądam (jak już pisałam mam 30 kg nadwagi- to skutek nie leczonej niedoczynności tarczycy. Badań też nie jestem w stanie sobie zrobić.), za to jak się boje i za to, że żyje. Ciągle wymyślam sobie jakieś kary (w stylu głodzenia się albo okaleczania) lub szoruje pumeksem ciało do krwi- mam wrażenie, że zawsze jestem brudna, że ludzie to widzą i śmieją się ze mnie.

Mam kilku przyjaciół i kochanego chłopaka i to w zasadzie tylko dzięki nim żyję. Ale wiem też, że oni tak jak ja nie mają już na to wszystko siły.

Zbliża się kolejny rok studiów. Znów będę musiała zamieszkać w akademiku z kimś obcym bo nie mam nawet żadnej koleżanki, która chciałaby ze mną zamieszkać. Znów będę musiała zachowywać się w miarę normalnie a potem, kiedy nie będę już w stanie udawać, znosić dziwne spojrzenia dziewczyn z pokoju. Przeraża mnie to wszystko.

Nie popełnię samobójstwa. Ale prawdopodobnie będę umierać codziennie, dzień po dniu. W końcu wyczerpany ciągłym strachem organizm odmówi posłuszeństwa. Mogło być inaczej?

9 Ostatnio edytowany przez Ezer (2009-09-10 23:34:53)

Odp: Nerwica natręctw i ciężka depresja- historia Amelii

Kochana Gothko!
Czy skorzystałaś z mojej porady?
Daj znać czy ci pomogło, jak już skorzystasz.  Wiem, że może jest Ci teraz wszystko jedno, że masz totalnego doła i chcesz może nawet umrzeć.
Wierz mi, że w moim życiu wiele przeszłam, w tym również paraliżujący lęk przed ludźmi, wychodzeniem z domu, tym jak "oni" na mnie patrzą, jak rzekomo sie ze mnie śmieją i nie rozumieją, jak mną gardzą.
Ale nigdy nie dawaj wiary takim myślom! To stek kłamstw, ja to dziś już wiem.
P.S. Nie daj sobie siebie zniszczyć!
Musisz zacząć działać, musisz CHCIEĆ się zmienić!
Skoro masz wspaniałego faceta, nie pozwól, żebyście się rozstali, co wtedy zrobisz?
On nie jest Bogiem, on Cię z tego nie wyciągnie!
Tu toczy się gra o całe Twoje życie!
I jeśli sama się nie weźmiesz w garść, możesz zniszczyć waszą miłość.
P.S. Mam wrażenie, że w Twojej tragedii jest wiele Twojej odpowiedzialności, nie napiszę - winy.
Odpowiedzialności nie za to bynajmniej co Ci się przydarzyło, bo tutaj całkowicie winni są ludzie, którzy Cię skrzywdzili.
Twoja odpowiedzialność polega na tym co z tym robisz. Człowiek czasem przyzwyczaja się tak do cierpienia, że staje się ono dla niego sensem życia, w zasadzie niekiedy staje się "samym życiem".
Najtrudniej jest człowiekowi zacząć działać w SWOJEJ WŁASNEJ obronie.
Ale Ty jesteś tego warta!
Zasługujesz na szczęście i nie wmawiaj sobie, że jest inaczej bo skłamiesz.
Proszę nie miej mi za złe tego co mówię, bo do niedawna moje życie w 80% składało się z łez i wiem, że cierpisz. Ale skorzystaj z pomocy. Nalegam!

10

Odp: Nerwica natręctw i ciężka depresja- historia Amelii

Droga Ezer, posłuchałam jak na razie jedynie ,,Urzekającej?. Piękna książka, a zarazem i trudna. Jako, że z moim poczuciem kobiecości nie jest najlepiej, wiem, że za jakiś czas będę musiała posłuchać tej książki jeszcze raz?

I dziękuje za słowa wsparcia smile

11 Ostatnio edytowany przez Ezer (2009-09-14 00:30:33)

Odp: Nerwica natręctw i ciężka depresja- historia Amelii

Nie ma za co.
P.S.
I koniecznie ale to koniecznie posłuchaj kazań ks. Pawlukiewicza, znajdziesz na chomikuj pl.
Pomogo mi wiele spraw poukładać.
Papa

12

Odp: Nerwica natręctw i ciężka depresja- historia Amelii

musze przyznac, ze dawno czegos takiego nie przeczytalam...Twoja historia naprawde mnie wbila w fotel...nie wiem dlaczego niektorych ludzi spotyka tyle zlych doswiadczen...to takie niesprawiedliwe...ale wierze, ze mozna z tego jakos wyjsc...
mysle,ze nalezy zmiec psychologa czy psychiatre...to na pewno, wydaje mi sie, ze nie spelnia swojej funkcji z tego co piszesz...
...ciesze sie, ze trafilas tez na dobrych ludzi, ktorzy Cie wspieraja...im tez pewnie lekko nie jest...
mysle,ze musisz uzdrowic swoja psychike ale i swoja dusze...nie chce zeby to idiotycznie brzmialo co teraz napisze, ale jesli jestes wierzaca moze modlitwa Ci pomoze...wiem, ze to jest passe itd., ze mozecie uznac, ze to jakies rady z  ciemnogrodu,ale mi samej to nieraz pomoglo...to pewna forma medytacji, moze latwiej za pomoca tego i przede wszystkim dobrej terapii bedzie Ci uwierzyc w to, ze Ci sie uda, ze to mozliwe zaczac choc troche normalnie zyc...przeciez fizycznie i teoretycznie jest to mozliwe...musisz w to uwierzyc, bo mi sie tez wydaje,ze Ty sama za bardzo nie wierzysz, ze ci sie uda i jakby z gory zalozylas, ze tak juz do konca bedzie...to myslenie tez ma wplyw na Twoja autodestrukcje...
poza tym wydaje mi sie,ze musisz starac sie jednak wychodzic...jesli musisz bo sie boisz wymiotow, to nadal na ten pust zoladek i z aviomarinem ale musisz choc na chwile, zwiekszajac czas systematycznie...nawet na spacer, nawet nie po to, zeby sie  z ludzmi spotkac...mysle,ze malymi kroczkami, lamiac bardzo powolutku niektore bariery za jakis czas mozesz znalezc sie w miejscu, o ktorym nie wierzysz teraz,ze ci sie uda dotrzec tam...mocno w Ciebie wierze, bo jestes silna babka i tak...tyle przezylas i jeszcze dajesz rade walczyc,naprawde Cie podziwiam i mysle sobie, ze kto ma dac rade wlasnie jak nie TY!!!!!

13

Odp: Nerwica natręctw i ciężka depresja- historia Amelii

Również przeczytałam Twoją historię. Bardzo jestem z Ciebie dumna, że zdałaś pierwszy rok i podjęłaś leczenie. A powiedz jak długo się leczysz? Bo na początku nie ma efektów, niektóre leki muszą być brane ponad miesiąc by wogóle zaczęły działać. Życzę Ci, byś miała dużo woli do leczenia i by Ci się udało.  Fajnie, że znalazłaś też fajnego faceta, to że skłonił Cię do leczenia świadczy, że kocha, czyli że jest wartościowy. Pomyśl, że to co było już było, masz wiele doświadczenia, a przyszłość kształtuje się na lepszą.
Studia, facet, wola do leczenia, brawo.
Nie słodzę, ale chciałam napisać "look at the bright side of life", zauważ jak wszystko się zmieniło...

14 Ostatnio edytowany przez gothka (2009-09-21 12:03:04)

Odp: Nerwica natręctw i ciężka depresja- historia Amelii

Wczoraj znów przekonałam się jak bardzo jestem beznadziejna. Chciałam wyjść tylko do kościoła- wiem, że jeżeli nawet tam przestane chodzić, to już nigdzie nie będę w stanie sama wyjść.
Odprawiłam swoje wszystkie rytuały i na drżących nogach wyszłam z domu. Strach przed ludźmi jednak mnie pokonał. W połowie drogi rozpłakałam się i wróciłam do domu. Nie nadaje się do niczego.

Rozmawiałam później na gg z moim chłopakiem. Zdenerwował się bardzo, że temat mojej choroby ciągle wałkujemy, a nic z tego nie wynika. Powiedział też, że jeżeli chce spaść na dno to proszę bardzo, ale bez niego. On nie chce na to patrzeć.

Ostatecznie nie było jakiejś strasznej kłótni, rozstaliśmy się jak zawsze ale nasze wzajemne żale i pretensje mimo wielkiej miłości są coraz bardziej uciążliwe. I zwyczajnie ranią. On złości się, że nie potrafię pokonać swoich lęków i przekonać siebie, że jestem silniejsza. Ja mam żal, że nie rozumie, jak ciężko jest mi żyć z moją chorobą.
Mój facet był u mnie przez dwa dni w tamtym tygodniu. Było naprawdę cudownie mieć go obok siebie i niczego się nie bać. Teraz chciałby, żebym ja do niego przyjechała. U niego w mieście jest koncert, na który on bardzo chce ze mną iść- jednak wtedy musiałabym nocować u niego w domu. Ja z kolei mam mdłości na samą myśl, że musiałaby opuścić swoje cztery ściany. Chciałabym jeszcze nacieszyć się swoim bezpieczeństwem zanim zaczną się studia, będę zmuszona chodzić na zajęcia i aby jakoś żyć, połykać tony aviomarinu. Poza tym jest jeszcze kwestia brata mojego chłopaka. To kilka lat starszy ode mnie facet z nieciekawą przeszłością. Nienawidzi swojego brata i mnie też. Co mówi na mój temat wolę nie pisać.
Koncert jest w niedzielę- czyli czeka nas wielka kłótnia? Wszystko przez nerwicę bo to ja nie umiem sobie z nią poradzić ;(

Potem będę musiała zmierzyć się z traumą z dzieciństwa. Jedną z tych najgorszych. Będę musiała pobrać sobie krew?
Wszystko zaczyna się od badań przed wycięciem migdałków. Miałam wtedy 7 lat. Wszystkie pielęgniarki z przychodni próbowały mi pobrać krew. Po dobroci, potem na siłę ją ściskając. Skończyło się na pękniętej żyle i pobraniu krwi przez jakąś starszą pielęgniarkę.
Potem był pobyt w szpitalu. Samotna noc przed operacją, kiedy to mama nie mogła ze mną zostać. Operacja i potworny krwotok. Lekarze próbowali go zatamować przypalając ranę prądem bez żadnego znieczulenia. Byłam już wtedy wyczerpana. Dławiąc się tą cholerną krwią i rurkami wsadzonymi do gardła cały czas wołałam mamę. Tylko dlatego, żeby w końcu dano mi spokój. Uśpili mnie drugi raz i dopiero wtedy zatamowali krwotok? Nawet teraz te wspomnienia powodują płacz.
Obiecałam sobie, że już nigdy nie pozwolę siebie tak bardzo skrzywdzić. Od tamtej pory nie miałam już robionych żadnych badań bo każda próba kończyła się histerią z mojej strony, a na lekcje biologii o układzie krwionośnym człowieka po prostu nie chodziłam. Sama mogę się kaleczyć, ale innym na to nie pozwolę.
Teraz ulegam prawie rocznym namowom mojego chłopaka. Przez niedoczynność tarczycy wyglądam jak potwór: gruba i z resztką włosów na głowie. Nie chce, żeby mnie zostawił, bo to będzie oznaczało dla mnie koniec. I nie chce, żeby się mnie musiał wstydzić bo on zasługuje na wszystko, co najlepsze.

Do Iwcia:Leczę się od pół roku...

15

Odp: Nerwica natręctw i ciężka depresja- historia Amelii

Słuchaj dziewczyno, masz bardzo dużo siły w sobie.
To że jesteś słaba to tylko kłamstwo.
A wiesz dlaczego?
Bo mało kto zniósłby to wszystko o czym Ty opowiadasz.
Nie żartuję. Twoja historia jest bolesna wręcz rozpaczliwa.
ale nie wolno Ci się poddać.
Mam do Ciebie pewne pytanie.
Kiedy tak się boisz wyjść, np do kościoła czy w ogóle, to co wtedy myślisz?
Jakie treści przewijają się w Twojej głowie, jakie to są słowa?
Czytałam dużo na temat lęków i wiem, że jak człowiek boi się wychodzić ze swoich czterech ścian to jest to agorafobia. Myślę, że w Twoim przypadku to połączone jest z fobią społeczną.
Ja sama walczę również z moimi demonami i znalazłam fajną psycholog, która ostatnio zadała mi pewne pytanie. To pytanie również ja zadaję Tobie.
Powiedz Gothka, co musiałoby się stać abyś czuła się lepiej, abyś nie cierpiała?
Czego potrzebujesz najbardziej o czym marzysz?
Przemyśl i odpowiedz proszę.
Jesteśmy z Tobą.

16

Odp: Nerwica natręctw i ciężka depresja- historia Amelii

Droga Ezer, dziękuję Ci, że chcesz tracić czas na czytanie moich długich i nudnych postów.

Dziękuję też Wam wszystkim, które w tym wątku piszecie- nie spodziewałam się, że ktoś zwróci na niego uwagę?

Co myślę gdy mam wyjść z domu?? Na początku myślę sobie, że dam radę wyjść, że tym razem nie będę się wracać do domu. Ale potem jednak nie daje rady tak po prostu wyjść i zaczyna się wyzywanie siebie. Że jestem beznadziejną szmatą bo nic nie potrafię i lepiej byłoby dla mnie i dla wszystkich, gdybym już nie żyła i nikomu nie przeszkadzała. Myślę sobie, że na pewno zwymiotuję i każdy będzie na mnie patrzeć i śmiać się ze mnie. Że jestem zapasionym potworem i ludzie mnie nienawidzą. Że wszyscy którzy muszą się ze mną pokazywać na pewno się mnie wstydzą.
Te myśli przeplatają się z ogromnymi wyrzutami sumienia, że nie jestem bardzo nie w porządku w stosunku do mojego chłopaka. Bo on mnie kocha, mówi mi, że mu się podobam a ja nie potrafię w to do końca uwierzyć. I jest mi przykro, że mówienie sobie ,,jestem silna? niewiele daje. Potem myślę sobie, że jak tak dalej będę się zachowywać to na pewno mnie rzuci. W chwili, gdy to myślę, mam ochotę pociąć sobie twarz żyletkami.

Wiele razy zastanawiałam się, co musiałoby się stać, żeby było inaczej i żebym czuła się szczęśliwa.
Czasem, gdy mam lepszy dzień mam większe marzenia: o tym, że napiszę piękną powieść i wszyscy będą mi gratulować a ja będę wtedy taka ważna i wartościowa? To marzenie jest moim jedynym od dzieciństwa. Kiedyś napisałam wiersz, który zakwalifikował się do finału konkursu poetyckiego. Podobno miałam dużą szansę na wygraną- ale strach mnie pokonał, nie poszłam publicznie przeczytać swojego wiersza i tym samym nie podlegał już dalszej ocenie?
A tak naprawdę myślę, że musiałabym zacząć wszystko od nowa, z moim Ukochanym przy boku. Odciąć się od swojej rodziny. Mieć jakiś swój kącik do mieszkania który byłby naprawdę mój i mogłabym go urządzić tak jak chcę. Byłoby tam cicho i nikt by na mnie nie krzyczał. Byłoby po prostu normalnie. Mój D. również mieszkałby tam ze mną i bylibyśmy razem szczęśliwi. Mielibyśmy psa i kota.
Ja nie zachowywałabym się jak idiotka?

17 Ostatnio edytowany przez Ezer (2009-09-21 23:46:44)

Odp: Nerwica natręctw i ciężka depresja- historia Amelii

Przeczytałam uważnie Twoją wypowiedź, jak wszystkie zresztą, wcale nie nudne ale smutne Twoje posty.
Wiesz, miałam bardzo podobnie do Ciebie.
Też pisałam wiersze, nawet raz napisałam opowiadanie ale to było jeszcze w podstawówce.
Nie wiem czy czytałaś trochę o mnie na innych postach. Tam napisałam o swoich kompleksach na punkcie figury i w ogóle. W podstawówie bardzo mi dokuczano i tez czułam się jak szmata, świnia. Czułam się dosłownie obrzydliwa i wstrętna. Zresztą te uczucia towarzyszyły mi do niedawna przez całe moje życie. teraz powolutku zaczynam z tego się otrząsać. Bo to jest bagno, gnój i błoto, które tłamsiły moją duszę od lat, podobnie jak Twoją.
Ja zaczęłam wierzyć w siebie pod wpływem mojego obecnego mężczyzny, któremu się podobam bezgranicznie. Też nie mogłam w to uwierzyć. Chociaż jestem ładna ale nie mogłam zrozumieć jak moje pełne uda i gruba pupa mogą się podobać. Dziś zmieniam zdanie i nie marzę już, jak dawniej, żeby być chuda i mieć supernogi. Owszem, zaczęłam więcej dbać o siebie ale w sumie polubiłam moją figurę. Nigdy chuda nie będę i wreszcie to zaakceptowałam. I spadł mi z duszy wielki ciężar. Choć muszę pracować nad sylwetką - rozstępy, cellulit, bo nie mogę np wyjść na plażę od lat, to wiem, że jak siebie zaakceptuję na maxa to te problemy znikną. Po prostu. Miłość i szacunek do siebie to najlepszyy kosmetyk na świecie.
A co do Twojego faceta, to bardzo się cieszę, że nie jesteś sama.
Wierz mi, on może ma Cię chwilami dość. A wiesz dlaczego? Bo właśnie nie chcesz mu uwierzyć, że on Cię kocha. A skoro jest i Cię wspiera, to nie miej wątpliwości. I choć to trudne pomyśl o nim, co on musi czuć jak wciąż go odrzucasz. Bo jak nie akceptujesz siebie, to tak, jakbyś nie akceptowała jego miłości do siebie i w końcu jego samego też.
A co do myśli, że inni będą Cię oceniać, śmiać się, drwić. Też to miałam. Bardzo się bałam i często faktycznie ludzie ze mnie drwili. Ale zauważyłam, że im mniej się skupiam na sobie, tym mniej inni skupiają się na moich wadach.
W sumie doszłam do wniosku, że obsesyjne myśli o sobie, jak wypadnę, czy mnie zaakceptują, etc., są w zasadzie bardzo egoistyczne. Bo wciąż skupiam się tylko na sobie i sobie, aż rzeczywiście można się zwymiotować.
Ludzie mają swoje sprawy, o których nie wiesz, swoje własne dramaty, rozterki i wierz mi, nie żyją Tobą i Twoimi kompleksami. Myślenie, że inni wciąż myślą o sobie jest troche jak myślenie, że jest się pępkiem świata, tylko w negatywnym sensie.
Otwórz oczy i zobacz, że to Bóg Ciebie stworzył taką, jaką jesteś. A skoro On Cię tak stworzył to nikomu nic do tego.
A jak chcesz rzeczywiście poprawić wygląd, to MUSISZ spojrzeć na siebie z większym luzem, w końcu nie jesteś pępkiem świata (na szczęście) wink
Pozdrawiam i pisz jak sobie radzisz.

P.S. Żadne wyróżnienie, bycie wielką gwiazdą poezji, czy czymś tam jeszcze nie poprawi Twojej samooceny!
Są na świecie gwiazdy - kobiety sukcesu - piękne, zdolne, mądre ale... mające kompleksy!
Serio.
Jak uda Ci się pozbyć tych cholernych czarnych myśli na swój temat, to będzie największy sukces, jaki możesz osiągnąć. Pokonać swojego demona - to jest coś!
Tego Ci życzę, a reszta przyjdzie sama. Jak masz talent, to go nie zmarnujesz. Ale wpierw nie zmarnuj samej siebie.

18

Odp: Nerwica natręctw i ciężka depresja- historia Amelii

Była kolejna kłótnia z rodzicami o to, że nie umiałam sobie znaleźć żadnej koleżanki do pokoju w akademiku. Powiedziałam im, że nie dam rady tam mieszkać, że to mnie przerasta.

Chce odejść. Czuje się już zupełnie wyczerpana. Powiedziałam to mojemu chłopakowi. Tylko się rozpłakał? On tak samo dobrze jak ja wie już, że nic mi nie pomoże. Ten strach, który noszę w sobie jest za silny, by z nim dalej żyć.

19 Ostatnio edytowany przez Kobieta_38 (2009-09-23 19:33:18)

Odp: Nerwica natręctw i ciężka depresja- historia Amelii

Napisz gdzie mieszkasz? Może gdzieś obok....Chętnie się z Tobą spotkam by porozmawiać.A może są tutaj inne osoby które mieszkają niedaleko i zechcą Ci pomóc.ODWAGI

20

Odp: Nerwica natręctw i ciężka depresja- historia Amelii

Gothka, masz skarb a nie faceta. Choćby dlatego nie wolno ci myśleć o jakimkolwiek odchodzeniu. Zostawiłabyś kogoś komu naprawde na Tobie zależy. Masz po co żyć. Mimo przeszłości. Musisz sobie uswiadomić, że to wszytsko minęło, a ty rozpoczęłaś nowy etap życia, lepszy.

21

Odp: Nerwica natręctw i ciężka depresja- historia Amelii

Przeczytałam to cos napisalaś Gothka i przeczytałam inne posty. Bardzo podoba mi sie to co napisała Ezer,zeby sięgnąć po Eldrig'ów:) i Pawlukiewicza:) sa to dobre żrodla,czytalam i korzystam z lektury :)ale nie wiem czy akurat jestes teraz na odpowiednim etapie,bo z tego co sie zorientowalam to jestes naprawde chora i potrzeba Ci fachowej pomocy...fajnie,że masz D.,ale chyba troche rozumiem Was i Twoja sytuacje...niedawno przechodziłam bardzo ciezki stan depresji...to bylo piekło...tez jestem osoba wierzącą, mam narzeczonego,przyjaciół,rodzine...i co z tego???to co piszesz przerabialam na sobie np.banie sie wyjscia z domu, myslenie co kto pomysli....przestalam funkcjonaowac,nawet nie chcialam wstawac z lozka, nie potrafilam, na zajecia na uczelnie przestalam chodzic, zupelnie przestalam sie usmiechac, wciaz myslalam,ze juz nigdy nie bede umiala normalnie rozmawiac,a o usmiechaniu zapomnij sad dopadla mnie tak silna depresja,ze moi bliscy nie wiedzieli co ze mna zrobic i jak mi pomoc. to byl straaaszny czas i wiem,ze bez fachowej pomocy i wsparcia najblizszych nie dalabym rady...no i Pana Boga,który jestem pewna opiekował sie nami przez caly ten czas. ale zarowno dla mnie jak i dla moich bliskich kilka dobrych miesiecy to byl koszmar :(nic nie docieralo do mnie to co moi bliscy mi mowili...nic...nie widzialam nic pozytywnego sad wszystko bylo czarne:( najgorsze bylo kiedy nie widzialam zadnej poprawy i mialam wrazenie,ze raznie moich bliskich i ,ze oni na to nie zasluzyli...przylaczam sie do tego co napisala Avangarda o modlitwie- pewnie,ze tak :)ale ja to mialam juz takie stany,ze nie moglam sie skupic na modlitwie, ciagle myslalam,ze Pan Bog widzi jaka jestem okropna,ze musze sie gdzies schowac etc...to sa bardzo powazne tematy i nie mozna tego bagatelizowac. farmakologia koniecznie,ale psychoterapia niezbędna!!! i mysle,ze nawet nie taka raz w tygodniu...mam pewne doswiadczenia i moglabym sie z Toba podzielic jesli chcesz,  poradzic nawet pewne miejsce, gdzie moga Ci naprawde pomoc. zalezy to od tego gdzie mieszkasz.wiem,ze padlo to pytanie. ponawiam i ja je smile moge tylko na zakonczenie dodac,ze ten okropny czas mija...kiedys w koncu mija...ale przeszlam przez psychoterapie i opieke lekarzy, inaczej wole nie myslec co by bylo...jestem z Toba, moge zaswiadczyc swoja osoba na tyle na ile potrafie,ze to okropienstwo jakim jest depresja jest baaardzo trudnym doswiadczeniem,ale ze z tego sie wychodzi. tylko wazne by nie zostac z tymi myslami samemu!!! moze masz jakies pytania Gothka? polecam sie, na tyle na ile bede mogla i umiala sie podzielic smile

22

Odp: Nerwica natręctw i ciężka depresja- historia Amelii

Jestem z Rzeszowa- tylko tyle moge dzisiaj napisać. Pocięte ręce za bardzo bolą.

23

Odp: Nerwica natręctw i ciężka depresja- historia Amelii

Nie no prosze Cie Gothka, nie rób tego...nawet jesli czujesz,ze to jest jedyne i najlepsze rozwiazanie...tak nie jest!!! wierz mi,ze przechodzilam przez baaardzo ciemne nastroje i nie wierzylam,ze to minie...czulam,ze jestem tak beznadziejna,ze nigdy juz nikomu nie pomoge i nigdy juz nie bede umiala normalnie zyc...ciagly natlok mysli i w kólko te same...:( ale minelo...tylko potrzeba czasu, cierpliwosci i naprawde fachowej pomocy...ja mieszkam daleko od Rzeszowa, nie znam tam nikogo,ale wierz mi,ze jakies wyjscie z tego jest...ja tez nie wierzylam,ze kiedys jeszcze bede chciala zyc,ale chce...teraz tak...moge Ci pisac,ze to minie,ale wiem,ze gdy sie jest w stanie depresji to jest sie obojetnym na te slowa...tak ja mialam. Gothka, trzymaj sie zycia, prosze. koszmar sie kiedys skonczy. czy tu mozna sie jakos skontaktowac przez mejla,ale tak by nie podawac go wszystkim na forum?do jakiego lekarza chodzisz i jak czesto???

24

Odp: Nerwica natręctw i ciężka depresja- historia Amelii

pisze swoje gg,czasem nawet jak jestem niedostepna to moze oznaczac,ze niewidoczna. pisz smialo!!! numer: 9186460  i blagam, nie rezygnuj...kiedys wyjdzie slonce...

25

Odp: Nerwica natręctw i ciężka depresja- historia Amelii

Próbowałam się zabić. Prawie tydzień temu, kiedy się kąpałam, wzięłam żyletkę, żeby przeciąć sobie tętnicę. Nie dałam rady, za bardzo bolało? Zostało kilka nacięć.

Mieszkam w obskurnym pokoju w akademiku. Łóżko składające się z pękniętej deski i ,,materaca? z wystającymi sprężynami wyprodukowane w 1970 roku. Podarte zasłony i firanki- równie stare, co meble. Pełno kurzu.
Kiedy to pierwszy raz zobaczyłam, poczułam się straszliwie upokorzona. Wśród tego wszystkiego krzyki moich rodziców, że mogłam szukać mieszkania. Że skoro nie myślałam wcześniej, teraz będę mieszkać w takich warunkach, jakie mam i ich to nie obchodzi.
Dobrze, że był ze mną D. Wziął mnie na spacer po mieście i nie musiałam wracać do domu z moimi rodzicami.
Byliśmy jeszcze później w akademiku. Z dwojga złego zostawiłam swoje rzeczy w ,,lepszym? pokoju i na łóżko, na którym chciałam spać przeciągnęliśmy wygodniejszy materac.
Wróciłam tam następnego dnia i poznałam swoje współlokatorki? Dziewczyny z III roku. Przyjaciółki. Znam jedną z widzenia- często chodziła pijana po akademiku?
Wyniosły moje rzeczy do drugiego pokoju mówiąc, że ten lepszy sobie ,,zarezerwowały?.

Tamta pierwsza noc była jedną z najgorszych w moim życiu. Modliłam się o śmierć.  Wróciłam od D. i w drzwiach zobaczyłam karteczkę, że moje koleżanki są w pokoju obok. Poszłam tam po klucz- w sam środek imprezy, na której się zabawiały?
Nie mogłam zjeść kolacji. Kiedy się kąpałam, sąsiedzi z pokoju obok postanowili sprawdzić, kim jestem. Kilka razy pukali do drzwi a ja musiałam je otwierać ociekająca wodą- bo mogły to być moje koleżanki. Za każdym razem mieli niezłą zabawę perfidnie nabijając się ze mnie.
Nie byłam w stanie zasnąć. Łóżko uwierało całe moje ciało a ja byłam sztywna z zimna. Płakałam, słysząc, jak na korytarzu pijani ludzie wydzierają się, że w moim pokoju ,,mieszka Ania z Kasią i taka pojebana panna w rozmiarze XXL?- to ostatnie określenie to o mnie?
Rano ledwo mogłam się ruszać, tak bardzo bolał mnie kręgosłup. Moja jedna ręka była posiniaczona. Na szczęście w nocy nie rozcięłam sobie nogi na gwoździu, który wystawał z deski imitującej łóżko.
Wróciłam z zajęć i czekały na mnie kolejne niespodzianki. Dziewczyna, która ma dzielić ze mną pokój. Plastikowa, zmanierowana laleczka. Koleżanka pozostałych dwóch dziewczyn z pokoju obok. Od razu zaatakowała mnie, że ona nie będzie ,,w takiej patologii spać? i że ,,miała mieszkać z koleżanką?. Nie udało się jej zamienić pokoju i bardzo zdenerwowana wróciła do domu.
Z pozostałymi dwoma rozgościła się za to w kuchni. Lodówka, mikrofalówka, sztućce, naczynia?. Dla mnie nie ma już tam miejsca.. Będę musiała żyć kanapkami zjadanymi po kryjomu- przy tych dziewczynach nie jestem w stanie jeść? Boje się ich.
Nie ma już żadnych mieszkać, gdzie mogłabym się wprowadzić. Nie ma żadnych wolnych pokoi. Rodzice dzwonili- wszystko nieaktualne?

Może ten cały akademik to kara za to, że nie umiem jak wszyscy. Normalnie wychodzić z domu, normalnie rozmawiać przez telefon. Bez rzygania, bez setek rytuałów. Być taką, na jaką zasługuje D. .

26

Odp: Nerwica natręctw i ciężka depresja- historia Amelii

Hej hej Gothka!

Ja też mam ostatnio pod górkę więc piszę, jak widać rzadko.
Ale jakbyś chciała pogadać na gg to mój nr: 10509129 (zazwyczaj jestem niewidoczna ale pisz śmiało, w razie czego daj znać kiedy będziesz, to się spróbujemy skontaktować).
Jestem przeważnie wieczorkiem (22-24).
Wtedy chętnie pogadam z Tobą i o ile będę mogła, podniosę Cię na duchu.
Papapa smile

27

Odp: Nerwica natręctw i ciężka depresja- historia Amelii

Liczenie na leki i lekarza psychiatrę niestety na niewiele się zda. Potrzebne byłyby wizyty u psychoterapeuty, najlepiej kobiety. Niestety, żeby rany mogły się zabliźnić, należy je ponownie rozdrapać tzn. trzeba o wszystkim komuś (psychoterapeuta) opowiedzieć. Trzeba wybaczyć osobom, które cię skrzywdziły. Wiem, brzmi to koszmarnie. Ale gdy będziesz próbowała o wszystkim zapomnieć, zepchniesz te wszystkie uczucia w podświadomość i pewnego dnia one wyskoczą z ciebie z podwójną siłą w postaci np. ciężkiej depresji. Ja starałam się zapomnieć o doznanych krzywdach, żyć dniem dzisiejszym, przeżywać i zapamiętywać jak najwięcej dobrych chwil, a mimo to, w najmniej oczekiwanym momencie dopadła mnie depresja. Żyłam jak na krawędzi. Bałam się, że stracę pracę, musiałam prosić lekarza o nieumieszczanie mnie w szpitalu, tylko o zwolnienie L4 i silne leki. Po tych lekach przytyłam w ciągu roku 20 kg! Stałam się milcząca, widząca wszystko w czarnych barwach, izolująca się od ludzi. Ale teraz nie słyszę głosów ludzi, którzy mnie skrzywdzili. To tylko pewien etap dla mnie. Nadal muszę pracować z psychoterapeutą.

28

Odp: Nerwica natręctw i ciężka depresja- historia Amelii

Gothka , urzekła mnie Twoja historia , i nie bede tu wyrażała w słowach litości ani żalu bo ani to mi nie pomorze ani Tobie ale powiem coś co być może zmieni coś , uważam Cie za najsilniejszą osobe jaką znam ! Nie ma silniejszej od Ciebie !
Ja przeżywszy takie rzeczy które opisywałaś już dawno leżałabym w grobie za to Ty nie poddajesz sie ! Póki walczysz jesteś zwycięzcą pamiętaj o tym , i właśnie tak jest w Twoim przypadku , jesteś zwyciięzcą cały czas bo nie poddajesz sie !
Teraz widze jak błahe są moje problemy i zadręczania i widze też to jaka jestem słaba , bo ja bym sobie z takimi rzeczami nie poradziła , ta zawnętrzna maska pewnej siebie laski, no właśnie maska , którą nakładam codziennie. A Ty jesteś wspaniała i dajesz mi wiare na to że jeśli człowiek chce jest w stanie przeżyć wszystko.
A najpiękniejsze w Tobie jest to że choć doświadczyłaś tyle zła i szczególnie zła ze strony najbliższych to sama jesteś Dobra , to ZŁo cie nie zmieniło, nie odebrało Ci godności dobroci i człowieczeństwa.

Może moje słowa coś zmienią może nie , ale pamiętaj jak będzie Ci kiedyś smutno i beznadziejnie przeczytaj to co napisałam.
I tak na koniec : JESTEŚ WSPANIAŁA <tuli> !!!

29 Ostatnio edytowany przez gothka (2009-12-29 14:50:03)

Odp: Nerwica natręctw i ciężka depresja- historia Amelii

Jeszcze raz chcę podziękować wszystkim, którzy pisząc tutaj dodają mi otuchy i Tobie, Majko- za piękne słowa. Wydarzyło się w moim życiu kilka dobrych rzeczy.

Najważniejsze to to, że znalazłam mieszkanie i nie muszę mieszkać już w tym obskurnym akademiku. Może nie jest nowoczesne i super urządzone, ale jest ciche- i samo to potrafi mnie uspokoić. Wracając z zajęć nie musze przechodzić już przez ciemne, akademickie korytarze mając na sobie wzrok przepitych studentów. Wracam do słonecznego pokoju ze świadomością, że nikt nie zrobi mi tam nic złego.
Trafiłam też na wspaniałe współlokatorki. Zwłaszcza dziewczyna z którą mieszkam jest bardzo miła. Umiem już nawet wyjść z nią na zakupy, bez mojego D. ? Kiedyś to graniczyło z cudem.

Pobrałam sobie też krew i zrobiłam badania na tarczyce. To kolejna niesamowita rzecz w moim życiu. Nieważne, że przez 3 tygodnie moja ręka od łokcia po nadgarstek była całkowicie sina. Ważne, że mama kolegi, która jest pielęgniarką pobrała mi tą krew u niego w domu i nie musiałam w szpitalu wdychać okropnego zapachu środków do dezynfekcji?
Niedoczynność tak jak się spodziewałam wyszła dość spora. Ale dostałam leki, biorę Lineę i wreszcie chudnę. Na razie zgubiłam 5 kg, muszę zgubić jeszcze 20 kg, by ważyć tyle, co przed chorobą. Nie przeraża mnie to. Wiem, że dam radę.

Cieszę się, że Bóg tak pokierował moim życiem, że 6 lat temu trafiłam jako wolontariuszka na oazę dla osób niepełnosprawnych. Pierwsza moja oaza to był koszmar, zaledwie dwa miesiące po śmierci mojej drugiej maleńkiej siostrzyczki. Praktycznie cały czas płakałam, nic nie jadłam i uciekałam ze wszystkich możliwych zajęć do swojej kryjówki pod schodami- jak małe dziecko, a miałam wtedy 15 lat? Ale ci ludzie mnie nie odtrącili i nie potępili- mimo, że praktycznie z nimi nie rozmawiałam. Przekazując mi znak pokoju na Mszy Świętej przytulali tak serdecznie, że po raz pierwszy w życiu czułam się komuś potrzebna.
Dwa lata później, po koszmarze, o którym już tutaj pisałam postanowiłam popełnić samobójstwo w swoje 18-naste urodziny. Wszystko było zaplanowane, listy napisane, tabletki leżały na swoim miejscu. Nie chciałam dłużej żyć, nie chciałam zdawać poprawki w szkole z przedmiotu, którego nienawidziłam, u nauczycielki, która nienawidziła mnie. Poddałam się.
Ale wcześniej wyjechałam właśnie na swoją oazę. Co roku w ramach praktyki przyjeżdżają pomagać nam, wolontariuszom, klerycy. I właśnie wtedy był tam kleryk, który ciągle chodził uśmiechnięty. Z racji swoich wcześniejszych doświadczeń z osobami duchownymi nie powinnam mu ufać. Ale byłam już tak bardzo samotna i zobojętniała na wszystko, że pewnego razu po prostu zaczęłam z nim rozmawiać- tylko dlatego, że tak jak ja interesował się muzyką. Nie mówiłam mu nic o swoich problemach, opowiadałam mu tylko o muzyce gotyckiej. Obiecałam dać mu wtedy adres mojego bloga, którego w tym czasie pisałam. Powiedziałam mu, że poczyta sobie coś więcej o muzyce- chociaż wiedziałam, że przede wszystkim przeczyta o moich problemach i zamiarze popełnienia samobójstwa. Ale dałam mu ten adres, chociaż nigdy wcześniej nikomu o blogu nie wspominałam. Wymieniliśmy się też adresami mailowymi i oaza się skończyła.
Minęło kilka tygodni, mój nowy znajomy się nie odzywał. Powoli kończyłam wszystkie swoje sprawy, by móc spokojnie odejść. Aż pewnego wieczoru dostałam od niego smsa, że zgubił karteczkę z moim adresem bloga a że nie dałam mu swojego numeru telefonu, to musiał go jeszcze zdobyć.
Na następny dzień, kiedy M. przeczytałam już mojego bloga dostałam od niego długiego maila. To były piękne i szczere słowa wsparcia, a także obietnica pomocy, która nie okazała się tylko pustym zdaniem. Był to też zarazem początek wspaniałej przyjaźni, która trwa do dnia dzisiejszego. Wiele maili, smsów, długich nocnych rozmów w czasie oazy. Od czasu, kiedy się poznaliśmy dużo się zmieniło. Ja byłam w kilku ,,związkach? z których wyszłam mocno poraniona, później spotkałam mojego obecnego, cudownego chłopaka, przeżyłam kilka załamań nerwowych, M. w tym czasie skończył studia i został księdzem.
Rok później poznałam dwójkę kolejnych wspaniałych ludzi. Dziś wiem, że dzięki tym oazom zyskałam trójkę prawdziwych przyjaciół, którzy są dla mnie jak rodzeństwo.
Mimo, że czasem jestem nie do zniesienia, oni ciągle są ze mną. Może nie zawsze do końca rozumieją, co czuje, ale wiem, że zawsze stoją po mojej stronie.

Pomimo wszystkiego co się w moim życiu stało wiem, że dobrzy ludzie istnieją. Spotkałam ich na swojej oazie i na tym forum smile

30

Odp: Nerwica natręctw i ciężka depresja- historia Amelii

Ślicznie Gothka ! Po prostu ślicznie ! ;*****<moja kochana > <tuli >

31

Odp: Nerwica natręctw i ciężka depresja- historia Amelii

Dobrze, że mogę tu z Wami być smile

32

Odp: Nerwica natręctw i ciężka depresja- historia Amelii

Ja też sie bardzo ciesze że tu jestem wink

33

Odp: Nerwica natręctw i ciężka depresja- historia Amelii

Gothka, przeczytałam Twoją historię. Jestem wstrząśnięta i aż wstyd mi, że ja ubolewam nad swoimi małymi problemami, podczas gdy Ty przechodzisz piekło. Brak słów. Trzymaj się kochana. I powiem, że jesteśmy całkiem blisko siebie, bo ja też mieszkam w Rzeszowie.

34

Odp: Nerwica natręctw i ciężka depresja- historia Amelii

Kochana, jesteśmy tu z Tobą i pamiętaj o tym! :*

35

Odp: Nerwica natręctw i ciężka depresja- historia Amelii

oooo Gotha ! No w końcu masz avatar ! Mój Madox ma towarzystwo , nie bedzie już taki samotny ;P

36

Odp: Nerwica natręctw i ciężka depresja- historia Amelii

Czuję jak głęboko sięgnęłam dna? W takie dni jak dziś nienawidzę mojego przyjaciela za to, że kiedyś mnie uratował.

Mam 20 lat, powinnam żyć pełnią życia. Wszystko jest dokładnie na odwrót. Do tego pewnie dojdą (aż ciężko to napisać?) pampersy dla dorosłych.
Będę je chyba musiała zacząć nosić żeby gdziekolwiek wyjść z domu. Jest tylko gorzej.

Kiedy przedwczoraj jechałam do mojego D. na sylwestra było gorzej niż zwykle. Już dzień wcześniej zaczęłam wymiotować z nerwów. Nigdy nie denerwowałam się aż tak i do tego stopnia, że nie mogłam nawet ustać na nogach. Wymiotowałam, płakałam i prosiłam Boga, żeby mnie do siebie zabrał, bo dłużej nie dam już rady. Pomogła duża dawka leków uspokajających.
Do D. pojechałam dopiero po południu. Miałam jechać rano ale strach był tak ogromny, że nie wyszłam z domu. Bałam się wyjść nawet ze swojego pokoju, chociaż wiedziałam, że mój strach jest bezpodstawny. Dopiero kiedy tato odprowadził mnie na autobus i czekał, aż do niego wsiądę w miarę uspokojona mogłam jechać.

Wiem, że moje życie już nigdy nie będzie normalne. Że zawsze będę tylko kimś, kto potrafi jedynie przeszkadzać.
Nie martwię się sobą, bo wiem, że to wszystko moja wina. To ja nie umiem zachowywać się jak normalni ludzie. Szkoda mi tylko mojego faceta, że musi się męczyć z taką kreaturą jak ja.

37

Odp: Nerwica natręctw i ciężka depresja- historia Amelii

Kochanie ! Ależ Ty jesteś normalna ! Tylko tego nie dostrzegasz !
D. Cie kocha i ja też ! Jesteś wspaniała !
Popatrz pomimo tego wszystkiego co Cie spotkało nie zgubiłaś samej siebie ! I powiem Ci też że spotkało Cie wielkie szczęście ! A tym szczęściem jest Twój D.
Nawet nie wiesz ile bym dała żeby mieć koło siebie kogoś takiego ;(
Codziennie gdy będziesz kładła sie spać pomyśl o tym co ci sie danego dnia udało i o tym że masz D. i mnie.
Koncentruj sie na możlwościach a nie na tym co nie wyszło. Bo może na niektóre rzeczy czas przyjdzie później.
Trzymam za Ciebie cały czas kciuki ;******** Jesteś kochana !

38 Ostatnio edytowany przez paulina20 (2010-01-03 23:13:26)

Odp: Nerwica natręctw i ciężka depresja- historia Amelii

Przebrnelam przez te 2 strony ze wzruszeniem. Nie wiem,co pisac. Ale wiedz,ze twoje zycie ma jakis sens,ma wiekszy sens niz proste i przyjemne zycie wielu ludzi. Twoje cierpienie daje nieszczesliwym nadzieje,ze mozna przezyc takie okropnosci i ciagle umiec dostrzegac piekne strony zycia, byc normalna osoba. Bo opisujesz wszystko jak inteligentna,normalna dziewczyna,ktora przygniotl lek. Nie wiedzialam,ze mzona przezywac tak ogromny lek. A przyklad twojego chlopaka pomaga mi zmienic moje pojmwoanie 'milosci',i uwierzyc w milosc 'bezwarunkowa' (chociaz wciaz ulomna,ludzka).
Bardzo dziekuje za twoje posty. Chcialabym pomagac ludziom,ktorzy cierpia tak,jak ty. Posty takie jak twoje moga zmienic zycie. Bardzo ciesze sie,ze znalazlam to forum.

39

Odp: Nerwica natręctw i ciężka depresja- historia Amelii

Gothka, prosze przeczytaj to co Ci napisze... czytajac Twoja historie, ktora w pewnym sensie "niewiele" rozni sie od mojej znalazlam jeden wielki podstawowy blad...twoi rodzice nie byli religijni, nie byli gorliwymi katolikami tylko banda faryzeuszy...nie obraz sie tylko, ze to pisze... to oni bardziej potrzebuja pomocy, bo ich oczy sa  slepe a serca zatwardziale...mam na imie małgosia, mam 21 lat. moje dziecinstwo i czas dorastania byly niesamowitym pieklem...wychowywalam sie w rodzinie, gdzie nie bylo milosci, gdzie byly klotnie, przeklenstwa, wielka nienawisc..moj tato byl alkocholikiem, zawsze bil mame...moj jedyny obraz z dziecinstwa, ktory pamietam to wystraszona twarz malego dziecka, ktore zaplakane kleknelo przed ojcem i blagalo aby nie bil mamy tym wielkim czarnym butem...tym dzieckiem bylam ja...kiedy mialam 7 lat moi bracia zaczeli mnie molestowac...jako, ze bylam bita przez rodzenstwo w okropny sposob, a takze wyzywana, nie powiedzialam nic mamie bo mi zagrozili...a bylam jeszcze dzieckiem...p[oniewaz pochodzilam z biednej rodziny inne dzieci wysmiewaly sie ze mnie, bily mnie w szkole, nauczyciele traktowali mnie jak smiecia..nie chce pisac calej mojej histori ale wymienie ci to co najbardziej mnie zranilo...niedlugo po molestowaniu przez braci,  w szczegolnosci przez jednego, zaczal wykorzystywac mnie wujek, brat taty...w domu bili mnie, wyzywali, moj brat powoli niszczyl mi psychike..pewnego dnia zrozumialam, ze to co robi wujek jest niedobre i sie przed nim obronilam...w domu wiedzieli o tym ale nikt nic z tym nie zrobil...niedlugo potem kiedy mialam 12 lat, w srodku nocy przyszedl do mojego lozka brat...ja spalam...obudzil mnie jego dotyk, byl taki straszny, dotykal mnie wszedzie...przerazona otworzylam oczy a on odskoczyl ode mnie i udawal, ze siedzial z drugiej strony lozka...ja zeszlam na dol do mamy i jej o tym powiedzialam...nic jednak nie zrobila...zaczelo sie pieklo, nbalam sie chodzic spac, nie wiedzialam jak sie zachowywac przy bracie, on na mnie patrzyl pozadliwymi oczami, podgladal mnie kiedy sie kapalam.. w wieku 14 lat na oczach mojego pijanego taty pewien starszy mezczyzna zaczal mnie obmacywac...ja krzyczalam, wolalam zeby mnie zostawil a pijany tata patrzyl sie w stol i nie zwracal na mnie uwagi...udalo mi s ewyrwac i pobieglam do mamy..nikt nie zaaregowal..wtedy zaczelam sie nienawidzic, wzielam ostra szczotke i scieralam z mego ciala caly brud...ale to nic nie dalo...nienawidzilam siebie, nie szanowalam sie bo uwazalam, ze jestem szmata, ktora nadaje sie do uzytku, nic wiecej...lecz pewnego dnia pojawil sie on, pokochalam, zaufalam...po tzech latach mnie zostawil, wyjechalam w wieku 18 lat za nim za granice, bylismy tam ze soba tylko przez pol roku...zmienil sie, znalazl inna..zostalam sama, na bruku..poznalam ludzi, ktorzy mi pomogli, dali dach nad glowa, prace w serwisie sprzatajacym...popadlam w lęki, mialam mysli samobojcze..pierwszy raz pojawily sie u mnie w wieku 9 lat... trafilam do psychiatry bo zaczelam sie ciac, bo nie moglam funkcjonowac...bylam jak krolik doswiadczalny, z jednego leu na drugi...organizm mi sie kompletnie wyjałowił a psychotropy nie pomagaly..w tym czasie zostalam zgwalcona, tylko Bog wie jak sie czulam...jak szmata..psycholog juz nie wiedzial kjak mi pomoc, psychiatra tylko kazal mi sie szprycowac cymbalta, prozac etc.. nie moglam jesc, schudlam, jedzenie stalo sie moim wrogiem...tak jest do teraz..przez przypadek trafilam na ksiedza, ktory skierowal mnie na modlitwe do animatorow w odnowie Ducha Swietego...tak sie zaczal proces mojego uzdrawiania...tabletek juz nie bralam, postawilam na boga, ktorego nie znalam, ktorego sie balam...przestalam sie samokaleczyc, mysli samobojcze mi odeszly, wyzwolilam sie z grzechu nieczystosci, nie mam juz schiz, nie bije sie...mam spowiednika, ktory mnie kocha jak ojciec, ktory mnie wspiera...ja nadal jestem w procesie uzdrawiania wewnetrznego, wiem, ze na to trzeba czasu i cierpliwosci...uwazam, ze tabletki ci nie pomoga bo twoja sytuacja jest inna, ty nie jestes chora umyslowo tylko jestes poranionym dzieckiem bozym, ktore doswiadczylo wiele zla...zycze ci abys znalazla w rzeszowie wspolnot Donowy w Duchu swietym, poszla do nich na modlitwe wstawiennicza, moze przeszla seminarium ktore co roku u nich sie odbywa.. nie zostawiaj tego, musisz chciec sobie pomoc..dziewczyno, ja do nich dwa razy szlam, za drugim mi sie udalo, za pierwszym wygral szatan - zawrocilam do domu... a pamietaj, ze samobojstwem niczego nie roziwazesz tylko mozesz zniszczyc sobie wiecznosc...wierze w ciebie, ze dasz rade...ps... przez ciebie jeszcze twoi rodzice dostapia nawrocenia.

40

Odp: Nerwica natręctw i ciężka depresja- historia Amelii

Cześć Gothka przeczytałam twoje posty i też chciałabym coś dodać.
Po pierwsze twoje historia niezwykle mną wstrząsnęła. Jak jedna osoba mogła doświadczyć tyle zła? Sama mam teraz pod górkę i dobrze cię rozumiem.
Nie byłam ani molestowana, ani zgwałcona. Moi rodzice wręcz odwrotnie- w ogóle się mną nie interesują. Nic o mnie nie wiedzą, wiecznie siedzę sama w domu
W szkole chyba kwalifikuję się do osób 'lubianych'. W niej udaję pewną siebie, wygłupiam się. Ale powiem ci coś- nie mam ani jednego prawdziwego przyjaciela. Pod maską po prostu się boję, jestem całkowicie sama. I się strasznie męczę. Chętniej bym była sobą, ale boję się, że już wtedy nawet ci fałszywi przyjaciele mnie zostawią.
Nie przejmuj się więc, że te 'plastikowe laleczki' jest niby tak kochane i lubiane. Ręczę ci, że tak jak ja mają kompleksy i po prostu znalazły sobie inny sposób na poradzenie sobie z nim. A to że są szczupłe, 'ładne'? To nie ma żadnego znaczenia. Uroda przemija z wiekiem. Ja też nie jestem szczupła, mam nadwagę. Za kilka lat już nie będą takie 'ładne', za to będą dalej mało inteligentne i najprawdopodobniej już nie takie 'kochane'.
Moi rodzice uważają, że zmyśliłam sobie, że jestem nieszczęśliwa. 'Przecież masz przyjaciół?' pytają. Ja nie wiem co odpowiedzieć. Że wszyscy moi znajomi wcale mnie nie lubią? Że tak naprawdę sama nikogo w mojej szkole nie lubię? Więc odrzucają problem, przylepiając do niego etykietę 'nieważny'.
Czasami siedzę sama w domu i myślę, że tak jest lepiej. Czasami patrzę na inne dziewczyny, które mamy pytają 'jak tam w szkole' i pomagają im w nauce, i uważam, że to nie fair. Że ja też bym tak chciała. Że już nie chcę w kółko siedzieć sama, za jedyne towarzystwo książki i psa. Ale teraz wiem, że jednak wolę siedzieć samotnie. Że problem stwarzam ja sama, i dobrze wiem ,że widzę więcej od innych dziewczyn.
Więc może zamiast nie nawidzieć choroby i siebie, spróbuj wszystko pogodzić. Masz chłopaka. Wyjdź czasem z nim na spacer. Do okoła bloku. Żeby poczuć słońce na twarzy. Żeby zobaczyć, że wcale nie jest tak strasznie. Nie musisz od razu chodzić na dzikie imprezy. Spokojnie, dzień po dniu, chodź na coraz dłuższe spacery. Nie interesuj się obcymi ludźmi. Pomyśl sobie 'no i co że mnie widzą? I tak zaraz pewnie pójdą dalej, i szybko o mnie zapomną' Najprawdopodobniej widzą cię po raz piewrszy i po raz ostatni. Naprawdę, ludzi jest miliony. Obcych codziennie widzisz innych.  Zobaczysz, stopniowo zacznie być coraz lepiej.  Zmień psychoterapeutę. Powinien być to ktoś kto się uśmiechnie i zapyta, jak dziś minął ci dzień, a nie ktoś czyja wizyta składa się z 'jak się dziś pani czuje?' i przypisaniem nowego leku. Już podjęłaś pierwszy krok- leczenie.
Głowa do góry! Może i myślisz, że jesteś głupia i słaba, aleja ci mówię, że jest inaczej. Na twoim miejscu nie wiem co by ze mną było, skoro ja się załamuję po takich błachych sprawach.

41

Odp: Nerwica natręctw i ciężka depresja- historia Amelii

Każdy dzień jest niemym wołaniem o pomoc...

Praktycznie przestałam jeść. Rano nie jestem w stanie, wieczorem boję się, że kiedy zjem  następnego dnia znów będę umierać na zajęciach bojąc się, że zwymiotuję przy ludziach. Normalnie jem tylko w domu, u siebie. Chudnę- i jedynie to mnie w tej sytuacji cieszy. Że ludzie już nie patrzą na mnie jak na zapasionego potwora, który ciągle je. Nakładając co rusz mniejszy rozmiar spodni, który po tygodniu znów jest za duży czuję się lepsza. Na chwilę...

Jakiś czas temu poznałam dziewczynę, która tak samo jak ja została zgwałcona. Zaprzyjaźniłyśmy się. Miało pomóc, miało już tak nie boleć... Wróciło do punktu wyjścia. Jakby to było wczoraj, nie trzy lata temu. Jest gorzej, niż kiedyś.

Mój najlepszy przyjaciel w końcu się poddał. Osoba, która kiedyś tak bardzo walczyła o moje życie teraz nie odpisuje na maile, smsy. Jakby dawał mi przyzwolenie na śmierć...

Chciałam znaleźć jakiegoś terapeute, nawet zmienić tok studiów na nauczanie indywidualne. Ale boje się, że kiedy to zrobię takiej wariatce nikt nie pozwoli pracować z dziećmi.

Wszystko, co robię, krzyczy do mnie jak bardzo jestem beznadziejna....

42

Odp: Nerwica natręctw i ciężka depresja- historia Amelii

A moze powinnas znalesc odpowiedniego terapeute? Wiem jak Ci ziezko, napewno czujesz sie samotna i odrzucona ale nie warto sie poddawac...Gothka, musisz walczyc! Teraz najwazniejsze jest Twoje samopoczucie a nie praca z dziecmi..Jesli nie wyleczysz depresji to nigdy nie bedziesz pracowala z dzieciakami...a uwierz mi, ze depresje da sie wyleczyc, jest mozliwosc przebaczenia i pogodzenia sie z wlasna historia...ale to wymaga wielu lat pracy..ja jeszcze dzis odczuwam skutki zranien, wyzywam sie na osobie, ktora kocham najbardziej - mojego przyjaciela...On ma tak wiele motywacji, talent muzyczny a ja nie mam zadnego... I bardzo sie boje, ze go strace, ze odda sie wlasnym pragnieniom a ja nie bede miala do kogo buzi otworzyc...to, ze tracisz apetyt to bardzo niedobrze...ja tez nie mam apetytu, stwierdzono u mnie jadlowstret psychiczny i bede musiala sie isc leczyc...nastepna rzecz,gdzie prawdopodobnie nie bede miala wsparcia przyjaciela ale musze to jakos przebolec...gothka, pomysl o psychologu...naprawde, mozesz wiele zyskac smile pozdrawiam

43

Odp: Nerwica natręctw i ciężka depresja- historia Amelii

Nawet nie wiem gdzie mam szukać jakiegoś terapeuty... Kogo zapytać, o co, ile to będzie kosztowało.... Chyba dochodzę do momentu gdy samobójstwo nie jest kwestią wyboru. To po prostu odpoczynek od tego wszystkiego, od moich natręctw, samej siebie.

Albo coś się zmieni albo ja odchodzę. Bo dłużej nie dam rady ani ja ani mój D. ...

44

Odp: Nerwica natręctw i ciężka depresja- historia Amelii

Dziewczyno, nawet nie mysl o samobojstwie... Kiedy czlowiek sie zabija, ginie nie tylko jego cialo ale i dusza... W Twoim przypadku samobojstwo bylo by kwestia wyboru, poniewaz jestes osoba swiadoma.. Wiem jak jest Ci ciezko, bo sama to przechodzilam...szkoda, ze mieszkam za granica bo bardzo chciala bym cie poznac...Ja tez bardzo wiele w zyciu przeszlam, do tej pory odczuwam skutki zranien z mojego dziecinstwa...Jednak wierze, ze pewnego dnia zostane calkowicie uleczona z "trądu", ktory naznaczyla mi własna historia..Pierwsza rzecz jaka powinnas zrobic to prosic Boga o zaakceptowanie wlasnej histori, o siłe dzwigania wlasnego krzyza.. Nie bez powodu urodzilas sie wlasnie w tej rodzinie, nie bez powodu przechodzilas te straszne momenty. Uwazam, ze moja, ze twoja historia jest wielkim blogoslawienstwem, poniewaz poprzez te ciezkie doswiadczenia bedziemy potrafily rozumiec ludzka krzywde, bedziemy mogly dawac poranionym ludziom swiadectwo, ze z depresji mozna wyjsc, ze jest nadzieja... Moze pewnego dnia spotkasz na swojej drodze dziewczynke, ktora rowniez doswiadczyla molestowania seksualnego... I tylko Ty bedziesz mogla jej pomoc, bo bedziesz potrafila odnalesc sie w jej sytuacji, zrozumiesz ja duzo lepiej...  Wiesz, moze poszukaj na internecie jakiegos terapeuty, ja nie mam zielonego pojecia ile to w polsce kosztuje...Pamietaj gothka, ze nigdy nie dostajemy takiego krzyza, ktorego nie byli bysmy w stanie uniesc... zaakceptuj go, jesli zaufasz Bogu to jestem pewna, ze pewnego dnia bedziesz plakac z radosci i dziekowac Mu za wlasne zycie, a szczegolnie za te najciezsze momenty...pozdrawiam Cie serdecznie

45 Ostatnio edytowany przez coco59 (2010-03-02 11:02:26)

Odp: Nerwica natręctw i ciężka depresja- historia Amelii

Witam!!Gothka,dzisiaj dopiero przeczytalam twojego posta...dech mi zaparlo...strasznie Cie podziwiam za wytrwalosc...twoja depresja siega szczytu...a pomimo tego jest w tobie chec odbicia sie ,musisz stanac na nogi ,przebic ten strach...badz miedzy ludzmi..siedzac w domu  dobijasz sie z myslami...zobacz sama sie cieszysz ze schudlas to juz cos..strasznie mi cie zal ,jesli tyle wytrzymalas, to dasz rade wyjsc z tego ,depresja to straszna choroba ale idzie sie wyleczyc...warunek trzeba bardzo chciec..przelam to ,tak bardzo zostalas zraniona przez innych..a tak szczerze piszesz o tym na forum,jestes dobra dziewczyna i wartosciowa,posiadasz duzo duzo serca,uwierz w siebie....nie okaleczaj sie..Chcialabym ci polecic pania profesor psychiatrii...ale nie wiem czy tak mozna bezposrednio na forum.Wiec prosze Cie wejdz na moje gg 19551186...I nie rob zadnych glupstw ,wybij sobie z glowy to samobojstwo...

46

Odp: Nerwica natręctw i ciężka depresja- historia Amelii

Podpisuje sie pod spikegirl. Blagam, nie rob tego Gothko, ja cie podziwiam za to,co przeszlas i ze z tym walczysz. Poza tym, wiesz, jak D. to przezyje? Moze i teraz jest sfrustrowany, ale po jakims czasie bedzie zadreczal sie tym,ze to sie stalo, niesamowicie za toba tesknil i zastanawial,gdzie popelnil blad. Takim czynem pokazujesz, ze tak naprawde do konca nie zalezalo ci na tych,od ktorych odeszlas. Ciotka mojego chlopaka popelnila samobojstwo. On nigdy nie chcialby przezyc takiego dnia jak wujek,bo to po prostu straszne.. Kazdy bliski tobie bedzie bardzo cierpial po czyms takim. Mi tez bedzie zle, zwlaszcza, ze twoje posty pozwolily mi tak docenic zycie, chociazby na krotko. No i w ogole - nikt nie powinien sie zabijac! Ponoc samobojstwo jest dla duszy wielka strata lekcji, ktorej miala sie na ziemi nauczyc..

Na pewno da sie cos jeszcze uratowac. jesli przezwyciezysz to wszystko, wyobrazasz sobie,jaka bedziesz silna (taka sila plynaca z 'wewnatrz') i szczesliwa?

47

Odp: Nerwica natręctw i ciężka depresja- historia Amelii

Niby jak mam to wszystko ratować...? To trwa zbyt długo. W zbyt wielkim tempie rozbijam się o dno.

Kiedyś walczyłam z nauczycielką od matematyki. Wyśmiewała mnie, kpiła ze mnie, przez nią przestałam na jakiś czas wogóle funkcjonować.
Teraz na studiach trafiłam na dwie takie kobiety. Z dwóch najważniejszych przedmiotów. Nie mam zaliczonego żadnego kolokwium- mimo, że naprawdę dużo się uczę dowiaduje się tylko że nie nadaje się do pracy z dziećmi, że powinnam zmienić studia...

Z D. mogę widzieć się teraz raz w tygodniu bo nasze zajęcia nie pozwalają na więcej. Ciągle więc jestem sama, zbyt przerażona by cokolwiek zrobić.
Czasem mam ochotę krzyczeć na ulicy do obcych ludzi żeby przestali na mnie patrzeć. Ludzkie spojrzenia są tak bolesne.

48

Odp: Nerwica natręctw i ciężka depresja- historia Amelii

A dziś mój jedyny, najukochańszy D. przyznał się, że jakiś czas temu nie wytrzymał napięcia w związku, moich nastrojów i całował się z inną...

Tylko on trzymał mnie przy życiu.

49

Odp: Nerwica natręctw i ciężka depresja- historia Amelii

Ehh ciężka sprawa...czytałam już jakiś czas tematu Twoją historię, ale nie czuje sie na siłach dawać Ci rady odnosnie Twojej depresji i przeżyć bo za mało chyba jesczze przeżyłam by sie wypowiadac.
Co do twojego ostatniego postu to wiesz...Twój chłopak jest naprawde cierpliwym czlowiekiem. I widac jego uczucie do Ciebie, skoro był przy Tobie przy tak wielkich wachaniach Twojego nastroju i jakby nie patrząc, braku chociażby próby zmiany. Masz kochającego chłopaka a to bardzo dużo. Chciałabym mieć tyle. Czy on nie jest wystarczającą motywacją do walki o siebie?
Czy to co piszesz w ostanim poscie to informacja ze nie jestescie juz razem? zerwaliscie? wiesz...pocałunek z kims innym to też forma zdrady..ale moze nie wsyztsko stracone jeszcze...jak on sie teraz zachowuje?

50

Odp: Nerwica natręctw i ciężka depresja- historia Amelii

On żałuje tego wszystkiego... ale nie wiem czy to nie jedynie strach o moje życie i dlatego boi sie ze mną zerwać...

51

Odp: Nerwica natręctw i ciężka depresja- historia Amelii

Gothka, musisz coś z tym zrobić. Chyba nie chcesz stracić jedyne oparcie jakie masz? Wiem, że dużo przeszłaś...ale teraz zaczełaś nowe życie i nie możesz wciąż życ z pietnem przeszłości.. Postaraj sie chociaż przy chłopaku być silna.. Oki, jestem małolatą która nie rozumie tego i owego, ale denerwuje mnie że biernie w tym tkwisz i pozwlaasz zniknąc wsyztskiemu temu co masz. Nie możesz przecież całego życia tak przeżyć....a jeszcze troche i stracisz wszystko. Naprawde elczenie psychiatryczne nic nie dało? Psycholog? Nowe zajęcia,hobby?

52

Odp: Nerwica natręctw i ciężka depresja- historia Amelii

Gothka, a ja po prostu za ciebie trzymam kciuki. Cokolwiek bedzie.. Dasz rade, masz sile w sobie, przetrwalas tyle i to o niej swiadczy. Polecam ci sprobowac chocby paru minut jogi (a najlepiej to isc na zajecia). Ja bylam, niby sie nudzilam i meczylam,ale na nastepny dzien..znow zaczelo mnie do tego ciagnac. Poczulam swoja sile(?). W jodze musisz wytrzymac troche czasu w jednej pozycji. Nie wiem,jak to dziala, ale mam wrazenie, ze produkuje sie u mnie wtedy duzo endorfin i wzrasta poczucie pewnosci siebie wink Po prostu wytrzymuje, slucham muzyki (zwykle jakiejs swojej,tez lubie ostrzejsza) i czuje, ze...wlasciwie nie wiem, co czuje,ale to dobre cwiczenia. Jak wzmocnisz troche miesnie 'fizyczne' to tym 'psychicznym' tez to dobrze zrobi. Polecam ci sprobowac nawet zaraz, wlaczyc swoj ulubiony utwor i sprobowac takiej asany: opierasz sie na lokciach (od lokci w dol,czyli lokcie+dlonie) i palcach stop. Reszta ciala wyprostowana. Czjesz napiecie miesni brzucha i grzbietu. Z czasem zaczynaja tez troche bolec rece. Jak masz silne,to mozesz od razu probowac pozycji wyprostowane rece+palce stop - i reszta ciala prosta.

Sprobuj tez takiego czegos: poloz sie, zamknij oczy. Powiedz sobie: 'moje miesnie twarzy rozluzniaja sie. Mam jasne, pogodne mysli, tak, zeby jak njabardziej rozluznic miesnie twarzy''. Potem,jak masz ochote, mozez przjesc do innych czesci ciala.

Wiem, ze to pewnie sa rady 'z czapy', ale mi ta joga ostatnio pomogla sie troche uspokoic wewnetrznie. Poza tym bardzo (BARDZO!) dbam o ''higiene mysli'', tzn staram sie powstrzymywac od porownywan,a co za tym idzie, zlego myslenia o sobie (w sumie to to mi pomoglo najbardziej,bo inaczej nawet joga nic by nie dawala). Dzieki temu juz od tygodnia nie plakalam smile I nie cierpie juz tak, jak kiedys, kiedy mnie to wypalalo od srodka. Przyjrzyj sie swoim myslom.

53

Odp: Nerwica natręctw i ciężka depresja- historia Amelii

I co u ciebie? Gothka, prosze, szukaj pomocy.

54

Odp: Nerwica natręctw i ciężka depresja- historia Amelii

Gothka, ja mysle, ze Twoim najwiekszym problemem jest to, ze Ty nie potrafisz pogodzic sie z wlasna historia... to wszystko rodzi w Twoim sercu bunt, ktory po pewnym czasie przeradza sie w lęk, smutek, rozpacz... Gothka, na swiecie nie ma ludzi szczesliwych, kazdy z nas jest w jakis sposob poraniony...niektorzy w mniejszy, inni w wiekszy...   Moze to przypadek, ale wlasnie slucham piosenki mojego znajomego kleryka i sa tam takie slowa " Panie, jestem zbyt słaby a wiara moja jest mała. Daj Ducha by mnie by we mnie płonął, daj Ducha by we mnie działał" Moze powinnas zaczac sie tak modlić? Z wlasnego doswiadczenia wiem, ze modlitwa bardzo pomaga...nawet ta najkrotsza..
Gothka, musisz poszukac u kogos pomocy, czy to psycholog, czy ksiadz, czy ciocia... musisz to zrobic dla siebie, nie dla Twojego D. tylko dla siebie! Tylko wtedy z tego wyjdziesz... Nie mozesz pokladac nadziei w czlowieku, bo kazdy z nas jest slaby, niedoskonały... Pamietaj, ze wiara i nadzieja koncza sie wraz z nasza smiercia... dopoki zyjemy one nadal trwaja...  Nie poddaj sie smile

55

Odp: Nerwica natręctw i ciężka depresja- historia Amelii

Ja sie martwie ze jej sie cos stalo sad Nikt nie ma kontaktu z gothka..?

56

Odp: Nerwica natręctw i ciężka depresja- historia Amelii

paulina 20 ja mysle, ze gothka sie wkrotce odezwie... zobacz na jej posty, czasami ma dluga przerwe i dopiero po jakims czasie odpisuje na nasze wiadomosci...  napewno wszystko jest dobrze smile

57

Odp: Nerwica natręctw i ciężka depresja- historia Amelii

Nie piszę w swoim temacie bo w zasadzie co mogę teraz o sobie powiedzieć...?

Z moim chłopakiem poukładało się tylko pozornie. Myślałam, że jest jak dawniej a nawet troszke lepiej bo D. był milszy niż zazwyczaj, bardziej romantyczny, czuły. Mówił, że z tą dziewczyną która pocałował wszystko skończone ale chce jej dać łańcuszek na urodziny bo mimo wszystko nie będzie udawał, że się nie znają. Niechętnie ale się zgodziłam- naiwnie sądząc, że to naprawde będzie koniec tej historii.

Ostatnio znalazłam list, który D. miał zamiar dołączyć do łańcuszka. Dowiedziałam się, że owszem, żałuje tego co zrobili ale ,,będzie czekał nawet do końca życia na jej odzew, bo jest kimś wyjątkowym..." No i jeszcze ten nagłówek: ,,Hej motylku..."

On nie wie, że czytałam ten list. Mam wyrzuty sumienia, że go kontroluje i sprawdzam ale nie udam mu w kwestii tej dziewczyny. Za bardzo boli za każdym razem, kiedy o niej wspomina.

A teraz się dowiedziałam, że moje studia wisza na włosku. Nie umiem nic zaliczyć. Jestem po prostu beznadziejnie tępa...

58

Odp: Nerwica natręctw i ciężka depresja- historia Amelii

Najgorzej jest kiedy w takim momencie odrzuca mnie najbliższa osoba- jedyna, która mnie kocha...

59

Odp: Nerwica natręctw i ciężka depresja- historia Amelii

Gothka kochana,jak Ciebie ciagle rani to odejdz od niego,lepiej pomysl o studiach..
Znajdz w sobie siły by to przetrwac ,zycie jest za krotkie na marnowanie siebie...
Wszyscy tutaj Cie wspieraja duchowo...jestes swietna dziewczyna,czuła i wrazliwa...
Nie zmarnuj tego....Powodzenia skarbie i pamietaj o sobie??

60

Odp: Nerwica natręctw i ciężka depresja- historia Amelii

Nie chodzi że rani. Po prostu nie ma siły. Nie chce, żeby przeze mnie znalazł się w takim stanie jak ja.

Dziękuje coco, że odpisałaś... Nie umiem dziś nic więcej napisać.

Posty [ 1 do 60 z 79 ]

Strony 1 2 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » STRES, LĘK, NERWICA, DEPRESJA » Nerwica natręctw i ciężka depresja- historia Amelii

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2023