Do stworzenia tego tematu zachęciła mnie sercowa sytuacja jednej z koleżanek. Otóż, jej już od niedawna były partner zastosował względem siebie taką taktykę, ze zniszczy w sobie miłość do tajże koleżanki. Byli oni w udanym związku, ona dla niego bardzo dobra, on nia zachwycony, ale pojawił się problem- jego dzieci nie akceptowały tego, ze tata ma nową kobietę i zaczęły zrywac kontakt z ojcem. On- bardzo kochajacy swe dzieci musiał dokonac wyboru, jako ojciec wybrał więc dobre relacje z dziećmi. Moja koleżankę kochał- bo z nim rozmawiałam szczerze ostatnio, ale stwierdził, ze gdy pojawił się problem z dziećmi, to on jakby powoli zaczął się dystansowac do tej miłości, aż w końcu po prostu jeszcze będąc z nią przestał ją kochać- bo chciał, wytłumaczył sobie, ze tak bedzie lepiej i uczucie po prostu minęło- a dosłownie szalał za nią wczesniej. I tu pada moje pytanie w związku z tym: czy spotkaliście sie z czymś takim, by udany związek, udaną miłość po prostu w sobie "zabić", bo tak się chce? Tyle się słyszy o ludziach, którzy po porzuceniu odkochać się nie potrafią lub tkwią w toksycznych relacjach, bo kochają, a tu człowiek opowiada mi, ze chciał się odkochać i raz dwa to zrobił- tłumacząc sobie, ze tak będzie lepiej! Powiedział mi też, że wie, ze takiej kobiety dobrej jak ona mieć już nie będzie, ze był to wspaniały związek, ale dzieci ważniejsze- więc tym bardziej mnie to dziwi. Bo co innego, gdyby były w związku problemy, niedopasowanie, ale "wyleczyć sie" z dającego szczęscie uczucia? Co sadzicie o tym? Czy któraś/któryś z Was stosowało taką taktykę, czy po prostu człowiek blefuje i wcale sie nie odkochał? Dla mnie samej- choć mam już swoje lata jest to bardzo intrygujace, gdyz jestem po rozwodzie, a odejście męża, który zdradził bardzo przeżyłam, a tu człowiek mi mówi, ze odkochał się, bo przetłumaczył sobie, ze tak będzie lepiej- bez zbędnego bólu.
2 2016-07-29 03:42:53 Ostatnio edytowany przez diana-1971 (2016-07-29 03:43:45)
Wybrał mniejsze zło.
Kochał kobietę, było im dobrze, był szczęśliwy.
Kochał swoje dzieci i po zerwaniu kontaktów, był nieszczęśliwy.
Wybrał opcje, która bardziej Jego uszczęśliwia. Postawił miłość dzieci, nad miłością do kobiety.
Rozstanie z Nią, pewnie boli, ale bardziej bolało zerwanie więzi rodzinnych.
Takie sytuacje się zdarzają, ale chyba częściej kobietom, że stawiają dobro dziecka, nad miłością do faceta. Tutaj mężczyzna tak się zachował. Dziwne, nie. Raczej rzadziej spotykane.
3 2016-07-29 09:22:18 Ostatnio edytowany przez SonyXperia (2016-07-29 09:22:50)
. czy spotkaliście sie z czymś takim, by udany związek, udaną miłość po prostu w sobie "zabić", bo tak się chce?
W takiej sytuacji jest to raczej wątpliwe. Można, co najwyżej, podjąć świadomą decyzję, z bólem i ciężkim sercem, że kończy się się jakąś relację, odchodzi od kogoś, ale uczucia tak jak nie pojawiają się na zawołanie, bo się chce żeby się pojawiły, tak samo nie gasną na zawołanie, no chyba że je ktoś w nas skutecznie "zabije" , ale to już trochę inna sytuacja.
Ja byłam świadkiem decyzji o "zabijaniu" miłości dwa razy .
Raz - bo chłopak nie poradził sobie z kryzysem, wmówił sobie, że dziewczyny już nie kocha (aby było łatwiej mu znieść jej decyzje i np. odejść, tak sobie wymyślił). Wróciło do niego po kilku miesiącach jaki błąd popełnił. Ona już nie chciała do niego wrócić. Myślę, że dziś snuje się ze złamanym sercem. Druga sytuacja - bo oczekiwania co do związku i osobowości partnera były rozbieżne . Też niedojrzała technika. Może się opamięta, kiedy uzna, że koszty wyparcia miłości są za duże
.
Można to odroczyć w czasie - rzucić się w sport/imprezy/przygodny sex. Ale zlamane serce j tak się odezwie jeśli to była miłość. Zauważyłam że faceci tak częściej robią - niby wszystko ok, kumple, kino, zakupy - ale potem nagle ich trafia ile stracili. Babki cierpią od razu i nie mają siły niczym zamulac mózgu. Dlatego ich chęć zejścia nie pokrywa się w czasie. Kobiety cierpią od razu i bardzo, ale relatywnie której, faceci później i dłużej.
Także myślę że znajomy nieźle sobie wmawia,a za jakiś czas zobaczysz jak się załamuje.
BTW. Kto tak wychował dzieci żeby szczęście rodzica było dla nich przeszkodą? ?
może powiem coś kontrowersyjnego, ale czytalam jakiś czas temu artykuł na jakiejś stronie psychologicznej i była tam postawiona taka teza, że to wcale nie relacja z dzieckiem powinna być najwazniejsza relacją w życiu.
tylko z partnerem.
a to dlatego, że dzieci i tak odejdą na swoje, będą miały swoich partnerów, swoje życie, swój świat. owszem, rodzice też w nim będą, ale nie będą już osią, wokół której życie dziecka będzie się kręcić,tak jak w niemowlectwie czy późniejszym zyciu.
a najważniejszą relacją jest ta z partnerem, bo to z nim się zostanie, kiedy dzieci odejdą, to z nim się spędzi resztę życia, to on będzie czuwał przy naszym łożu śmierci, albo odwrotnie.
odchodząc od głównego pytania ja bym się skupiła na czym innym.
czemu dzieci jej nie lubią?
może to nie one, a była małżonka nie może znieść, że on znalazł szczęście.
nawet jeśli za nią nie przepadają, to coś się musiało zadziac w procesie wychowawczym tych dzieci, że stosują szantaż, żeby osiągnąć cel.
dzieci nie zawsze powinny dostawać, to czego chcą. z tej opowieści wnioskuję, że dzieci się z tym ojcem tylko spotykają, a nie on je wychowuje.
poza tym jeśli ten nowy związek naprawdę był zgodny i szczęśliwy, to uważam, że w dłuższej perspektywie byłby świetną lekcją dla tych dzieci, nawet jeśli na jakiś czas zerwalyby kontakt z ojcem.
Moze tez byc tak ze kłamie i zasłania sie dziećmi. Po dwóch latach stwierdził ze jednak to nie jest to i zaczął szukać wymówki. Kobiety często wymyślają rożne bzdurne powody zeby z kimś zerwać no i mężczyźni zapewne nie są w tym gorsi.
Moze tez byc tak ze kłamie i zasłania sie dziećmi. Po dwóch latach stwierdził ze jednak to nie jest to i zaczął szukać wymówki. Kobiety często wymyślają rożne bzdurne powody zeby z kimś zerwać no i mężczyźni zapewne nie są w tym gorsi.
Bardzo możliwe.
Albo był winny rozpadu związku z ich matką, ma duże poczucie winy i kara się w ten sposób.
Ale tak czy siak, zostawić kobietę która się kocha bo dzieci tak chcą.... czacha mi dymi.
Albo był winny rozpadu związku z ich matką, ma duże poczucie winy i kara się w ten sposób.
Tak też może być. Postawa: nie zasługuję na szczęście, bo jestem okropnym człowiekiem, muszę się ukarać .
Eeee, albo wcale tej kobiety, aż tak nie kochał, było dobrze, miło ale to nie było to. Nigdy nie wiadomo, co drugi człowiek czuje, może mówić o miłości, może udawać że, kocha, a w głębi siebie, wie że, to nieprawda.
11 2016-07-29 14:53:32 Ostatnio edytowany przez Ozzy Da Frog (2016-07-29 14:54:27)
Do stworzenia tego tematu zachęciła mnie sercowa sytuacja jednej z koleżanek. Otóż, jej już od niedawna były partner zastosował względem siebie taką taktykę, ze zniszczy w sobie miłość do tajże koleżanki. Byli oni w udanym związku, ona dla niego bardzo dobra, on nia zachwycony, ale pojawił się problem- jego dzieci nie akceptowały tego, ze tata ma nową kobietę i zaczęły zrywac kontakt z ojcem. On- bardzo kochajacy swe dzieci musiał dokonac wyboru, jako ojciec wybrał więc dobre relacje z dziećmi.
Czy można zniszczyć w sobie miłość od tak - śmiem wątpić. Żeby przestać kochać trzeba chyba żeby wady danej osoby przeważyły w oczach kochającego nad zaletami, negatywne aspekty bycia z nią nad pozytywnymi. No a czasem się uczucie wypala po prostu.
Inna sprawa - dzieci szantażują emocjonalnie ojca, a ten postanawia zerwać z Twoją koleżanką. Moim zdaniem to jest chore - jeśli ma wobec nich uregulowane wszystkie sprawy tzn. nie ma długów alimentacyjnych i wspiera je kiedy potrzebują to nie mają prawa się mieszać do jego życia uczuciowego, nawet jeśli z jego winy rozpadło się poprzednie małżeństwo. Trzeba błędy odpokutować, ale ileż czasu ma to trwać? Przecież lada dzień się usamodzielnią i wejdą same w związki bądź nie, a on co? Zostanie samotny do końca swoich dni, będzie jako staruszek żebrał o uwagę dorosłych dzieci które być może go oleją? Sam jestem dzieckiem rozwodników i zawsze uważałem że mam prawo mieć o różne rzeczy pretensje do ojca, ale nie o to że ożenił się po raz drugi.