Bardzo bym chciała, żebyście powiedzieli mi jaki jest Wasz punkt widzenia w mojej sytuacji... Mam 26 lat i za sobą jeden 5,5 letni związek. Po nim przez 1,5 roku byłam sama, a od kilku miesięcy znów kogoś mam, ale... od początku - to ja go sobie wypatrzyłam, ja pierwsza zaproponowałam spotkanie, nie oszołomił mnie na randkach, ale później wszystko potoczyło się z jego inicjatywy i on zakochał się we mnie. To, co mnie w nim zainteresowało to to, że jest naprawdę porządnym facetem. Mamy ten sam zawód, poznaliśmy się na dodatkowych studiach, jest ułożony, kulturalny, inteligentny, ma spokojny charakter, zawsze można na niego liczyć. I to wszystko powodowało, że szłam w to coraz bardziej, a teraz, kiedy on zaczyna mówić o wspólnym mieszkaniu, zaczynam się zastanawiać, czy chcę i czy to to. Przeszkadza mi brak poczucia humoru i takiej ogólnej energii, bo sama taka jestem i bardzo brakuje mi tego w releacji z nim. Przez to zaczyna mnie denerwować. O ile wcześniej podziwiałam, że tak poważnie myśli o życiu, planuje, teraz przeszkadza mi, że nie ma w tym żadnego luzu. Przez to nie jest tak, żebym jakoś szczególnie lubiła spędzać z nim czas. Jest w porządku, ale bez fajerwerków. Jeśli mam być ze sobą szczera wydaje mi się, że to nie jest miłość, po prostu szukałałam odpowiedniego faceta, znalazłam, ale nie pokochałam. Jeśli miałabym doradzać komuś w mojej sytuacji, pewnie powiedziałabym, żeby go zostawić i szukać dalej, jestem młoda, na pewno znajdę. No właśnie, tylko pytanie o tę pewność. Byłam sama przez 1,5 roku, chodziłam na randki, imprezy i nic. Pracuję w korporacji, mam kontakt z wieloma mężczyznami, ale wszyscy warci zainteresowania są zajęci. Mam wrażenie, że mój się ocalił. Jakkolwiek egoistycznie to zabrzmi, boję się, że zostanę sama i będę żałować, bo teraz jest przecież w porządku. Może za dużo oczekuję i czepiam się za jakiś brak poczucia humoru i dystansu do życia? Każdemu można coś zarzucić, komu innego może zarzuciłabym, że nie myśli poważnie o życiu, albo że za dużo pije, a on jest niesamowicie przyzwoity i wiem, że zakochany we mnie. Co mi radzicie?
Dla przeciwieństwa, niedawno na dodatkowych zajęciach poznałam faceta, który jest przeciwieństwem mojego, imprezowicz, szalony, ogromne poczucie humoru i przez to uwielbiam z nim rozmawiać. Wiem, że on ma na mnie ochotę (jest otwarty i powiedział to), ale byłby to tylko seks, zwłaszcza że jeszcze sypia ze swoją byłą. Mając takie porównanie, wiem że on ma to, za czym tęsknię, ale wiem też, ze na wspólne życie by się nie nadawał. Nie umiem sobie z tą sytuację poradzić i zastanawiam się co dalej.
Moim zdaniem za duzo wymagasz od faceta. Z takim imprezowiczem to daleko nie zajdziesz, pobawi sie toba i znudzi
3 2016-07-22 13:51:20 Ostatnio edytowany przez Lillka-15 (2016-07-22 13:51:42)
Miłość to decyzja. Naprawdę aż tak bardzo przeszkadzają ci jego wady? Spróbuj nastawić się do niego pozytywnie, możesz z nim pomieszkać, zobaczyć jak jest. Tylko jeśli jesteś PEWNA, że to nie to, to nie marnuj mu czasu. Jeśli facet kompletnie cię nie pociąga (także w sferze seksualnej) to odpuść, z szacunku dla siebie i drugiego człowieka.
znam sprawę bardzo dobrze - mam znajomą która jest super osobą i ma konkretne wartości i na pewno nadawałaby się na partnerkę, natomiast mi ona nie leży, choćby była aniołem to i tak nie mógłbym z nią być bo nie czuję pożądania. Natomiast miałem kobietę kompletne przeciwieństwo, nie mającą żadnych planów na zycie, imprezowiczkę ale właśnie ją kochałem i kocham nadal niestety. Dlatego uwazam że serca nie oszukasz. Nie panujemy nad tym. Możesz się oszukiwać, ale sama wiesz jak jest. Czujesz coś albo nie. To niezależne jest od tego co człowiek dla nas robi. Coś po prostu się dzieje w nas i chcemy to pielęgnować albo nie. Decyzja jest nasza. Natomiast jeśli potrafisz kierować się rozumem to wiesz na pewno, że ten imprezowicz będzie tylko się bawil z Tobą a tamten drugi nie. Czy jednak rozum wygra z sercem?
A może masz zwykły kryzys ? zaczynasz rozumieć pewne rzeczy, jestem od Ciebie tak niewiele starsza i znam to troszkę. Jesteś mądrą dziewczyną skoro wiesz, że z imprezowiczem słabe życie, żyłabyś w jakimś haremie. Ja Ci powiem, że mam wspaniałego chłopaka, ale miałam podobnie jak Ty , kurcze bliska mi ta Twoja historia, natomiast przemyslałam sobie wszystko i wiem, że nie znajdę ideału bo sama nim nie jestem, a po 2. zmiana jest nieodłączną częścią naszego życia, coś co kiedyś było ok, może za rok czy dwa już stanowić nawet mały problem. Ja kiedy mój chłopak mi w drobiazgach zwykle lub powazniejszych sprawach podpadnie, przypominam sobie dlaczego chciałam się z Nim spotykać Ty też wypatrzyłaś Miśka z jakiegoś powodu, więc daj spokój sobie i sama ze sobą bądz szczera , dlaczego z Nim jesteś ? ibardziej z lęku czy miłości?To dobry człowiek, nie krzywdz Go, jeśli już kompletnie nic a nic Cię nie pociąga i nie kochasz Go?zawsze wczuj się w sytuację kiedy to Ty byłabyś na miejscu chłopaka, On by pisał tu, że ma taką dziewczynę i ją trzyma na wypadek jeśli już nikogo nie znajdzie
smutne, masz jednak prawo do wątpliwości, lepiej teraz się zastanowić
i życzę Ci powodzenia z całego serca. Miłość to największy skarb i zależy od obojga, a jeśli nie możesz zbyt wiele zmienić, zmień po prostu myślenie
Powodzenia !
Dodam, że na moim też mogę polegać , przekonałam się wielokrotnie, że pomógł, wspierał, to mega ważne jest , jeśli szukasz męża to to jedna z podstawowych cech, a nigdy nie znajdziesz wszystkich, coś Ty ;)to jak wygrana w lotto. Ja na szczęście uświadomiłam sobie, że kocham mojego chłopaka i nie marudzę, skupiam się na zaletach, a wtedy efekty są super, on to czuje i dąży by być lepszym . Nie zmarnuj okazji porywy serca świetne ale na początku, a skoro serce i coś Cię do Niego ciągnęło to jednak widzisz
najleopiej siadż i napisz na kartce dl;aczego jestem z Misiem? i wypisz : jeśli choć trochę cieszysz się na myśl że Go zobaczysz, tęsknisz czasem, chcesz jego dobra, jest Ci z Nim dobrze, po prostu fajnie wam czas mija, to tu dochodzi do głosu serce
Nie złość się na kogoś że np nie jest taki zabawny, to tak jakby ktoś nie akceptował w Tobie jakiejś innej cechy, każdy jest jaki jest, liczy się całokształt , ale i szczegóły. To wybór najważniejszy i najtrudniejszy w życiu, więc ochłoń i postaraj się może zmienić podejście do chłopaka na bardziej positive
A ja uważam że związki bez miłości i tak nie będą szczęśliwe. Co z tego że on jest super hiper skoro będziesz odczuwać pustkę, która z każdym rokiem będzie większa.
Nie da się siebie oszukać, trzeba mieć do tego super konstrukcję hieny a nie wszystkie kobiety mają.
To ja dorzucę pińć groszy:
Ps. Fajna ta Anka
Ps2. Jestem dupkiem
Zadaj sobie trzy pytania:
(1) czy macie dobry seks...
(2) czy się kochacie
(3) czy jesteście na tym samym poziomie intelektualnym
Punkt (1) -- nie chodzi o przebieranki i coraz coś nowego, ale czy zwykły, codzienny seks Wam "smakuje".
Punkt (2) -- czy on jest dla Ciebie ważny? Czy on stanowi część Ciebie? Czy jeśli jemu dzieje się krzywda, to Cię to smuci, czy raczej jest obojętne? Czy jego problemy są twoimi problemami i czujesz isę zaangażowana?
Punkt (3). Czy dogadujecie się, rozumiecie, potraficie razem żyć, osiągać kompromisy, dążyć do celów, uzgadniać rozwiązania, przechodzić przez problemy. Czy może jedno z was jest bystre lub inteligentne, a drugie bez ambicji i głupsze...
Najbardziej mnie zaniepokoiło, że on Cię denerwuje. Bo co będzie za 20 lat? Będziesz go nienawidzić? Dlaczego Cię denerwuje?
Istnieje dobre rozwiązanie, stosowane przez miliony kobiet: ze swojego chłopaka uczyń żywiciela, a z tego imprezowicza uczyń kochanka. Kochanek dostarczy Ci emocje i dobre geny, żywiciel zasoby. Dziecko zrób sobie z tym imprezowiczem, oczywiście musisz być bardzo dyskretna, żeby żywiciel nie powziął cienia podejrzeń, że to nie jego, bo jeszcze zrobi test na ojcostwo i po ptakach. Żywiciela szanuj i zapewniaj go, jaki jest wspaniały, aby trwał przy Tobie i inwestował w Ciebie i Twoje dzieci swoje zasoby i aby myślał, że to również i jego dzieci. A pokątnie bzykaj się z tym drugim.
Miłość/chemia albo jest, albo jej nie ma.
Jeśli jej nie ma od samego początku, to z danej relacji NIC nie będzie.
Prawda stara jak świat.
Istnieje dobre rozwiązanie, stosowane przez miliony kobiet: ze swojego chłopaka uczyń żywiciela, a z tego imprezowicza uczyń kochanka. Kochanek dostarczy Ci emocje i dobre geny, żywiciel zasoby. Dziecko zrób sobie z tym imprezowiczem, oczywiście musisz być bardzo dyskretna, żeby żywiciel nie powziął cienia podejrzeń, że to nie jego, bo jeszcze zrobi test na ojcostwo i po ptakach. Żywiciela szanuj i zapewniaj go, jaki jest wspaniały, aby trwał przy Tobie i inwestował w Ciebie i Twoje dzieci swoje zasoby i aby myślał, że to również i jego dzieci. A pokątnie bzykaj się z tym drugim.
hahaha hihihi huhuhu hehehe... seriously?
A nie, nie doceniłem. Szacun
Dzięki Wam za odpowiedzi, myślałam, że po mnie pojedziecie, że go nie kocham i mam dać spokój chłopakowi.
Miłość to decyzja. Naprawdę aż tak bardzo przeszkadzają ci jego wady? Spróbuj nastawić się do niego pozytywnie, możesz z nim pomieszkać, zobaczyć jak jest. Tylko jeśli jesteś PEWNA, że to nie to, to nie marnuj mu czasu. Jeśli facet kompletnie cię nie pociąga (także w sferze seksualnej) to odpuść, z szacunku dla siebie i drugiego człowieka.
Nawet nie mogę mówić o wadach, nie stworzyłam jakiejś listy, po prostu obawiam się, że różnimy się osobowościowo i z czasem coraz bardziej będzie mi to przeszkadzać, ale może wymyślam i tę różnicę da się zaakceptować.
Żeby to unaocznić, podam przykład moich rodziców. Moja mama jest bardzo radosną osobą, zabawną, towarzyską (to ja), natomiast mój tata jest domatorem, wszystko ma przemyślane, żadnego luzu, poczucia humoru i żartu. Obiektywnie nie pasują do siebie. Moja mama nie wyszła za mąż z desperacji, po prostu on wydawał się najlepszym partnerem do życia. Ale mimo wszystko ja uważam, że nie są dobrani, przeciwieństwa się nie przyciągają, a ja być może wkaraczam na tę samą drogę.
Dodam, że na moim też mogę polegać , przekonałam się wielokrotnie, że pomógł, wspierał, to mega ważne jest , jeśli szukasz męża to to jedna z podstawowych cech, a nigdy nie znajdziesz wszystkich, coś Ty ;)to jak wygrana w lotto. Ja na szczęście uświadomiłam sobie, że kocham mojego chłopaka i nie marudzę, skupiam się na zaletach, a wtedy efekty są super, on to czuje i dąży by być lepszym . Nie zmarnuj okazji
porywy serca świetne ale na początku, a skoro serce i coś Cię do Niego ciągnęło to jednak widzisz
najleopiej siadż i napisz na kartce dl;aczego jestem z Misiem? i wypisz : jeśli choć trochę cieszysz się na myśl że Go zobaczysz, tęsknisz czasem, chcesz jego dobra, jest Ci z Nim dobrze, po prostu fajnie wam czas mija, to tu dochodzi do głosu serce
Nie złość się na kogoś że np nie jest taki zabawny, to tak jakby ktoś nie akceptował w Tobie jakiejś innej cechy, każdy jest jaki jest, liczy się całokształt , ale i szczegóły. To wybór najważniejszy i najtrudniejszy w życiu, więc ochłoń i postaraj się może zmienić podejście do chłopaka na bardziej positive
Wiem, że u nikogo nie znajdę wszystkich cech, a lista zalet mojego chłopaka jest długa. Tylko ja nie czuję motyli w brzuchu, nie czuję tego czegoś i to może być jeden argument, który zbije wszystkie zalety.
A ja uważam że związki bez miłości i tak nie będą szczęśliwe. Co z tego że on jest super hiper skoro będziesz odczuwać pustkę, która z każdym rokiem będzie większa.
Nie da się siebie oszukać, trzeba mieć do tego super konstrukcję hieny a nie wszystkie kobiety mają.
Ale czy miłość nie przychodzi z czasem? Czy nie buduje się jej latami? Czy nie będę mogła powiedzieć, że go kocham, dopiero kiedy będzie odwiedzał mnie w szpitalu, dbał kiedy zachoruję i był przy mnie, gdy coś mi się w życiu zawali?
Pytam Was poważnie, nie wiem tego, czy to się czuję od razu, czy musi być "pyk" od razu na poziomie emocji, chemii. Wydawało mi się, że musi, ale im jestem starsza bardziej potrzebuję tego sprawdzania się na co dzień, a nie jakiegoś pyk i motyli, chociaż wolałabym mieć jedno i drugie
To ja dorzucę pińć groszy:
Ps. Fajna ta Anka
Ps2. Jestem dupkiem
![]()
Oglądam filmy Anki, ten też widziałam, ale ja nie chcę dupka, chcę kogoś z poczuciem humoru, pełnego życia, energii, spontaniczności
Zadaj sobie trzy pytania:
(1) czy macie dobry seks...
(2) czy się kochacie
(3) czy jesteście na tym samym poziomie intelektualnymPunkt (1) -- nie chodzi o przebieranki i coraz coś nowego, ale czy zwykły, codzienny seks Wam "smakuje".
Punkt (2) -- czy on jest dla Ciebie ważny? Czy on stanowi część Ciebie? Czy jeśli jemu dzieje się krzywda, to Cię to smuci, czy raczej jest obojętne? Czy jego problemy są twoimi problemami i czujesz isę zaangażowana?
Punkt (3). Czy dogadujecie się, rozumiecie, potraficie razem żyć, osiągać kompromisy, dążyć do celów, uzgadniać rozwiązania, przechodzić przez problemy. Czy może jedno z was jest bystre lub inteligentne, a drugie bez ambicji i głupsze...
Najbardziej mnie zaniepokoiło, że on Cię denerwuje. Bo co będzie za 20 lat? Będziesz go nienawidzić? Dlaczego Cię denerwuje?
Gary, dzięki, że się wypowiedziałeś, bardzo lubię czytać Twoje wypowiedzi. Punkt trzeci jest u nas najmocniejszy. Z seksem zaczynamy i nie jest najlepiej, bo jestem jego pierwszą dziewczyną, on jest spięty, no i bez szału. Punkt drugi powiedziałabym, że jest częściowo i do wypracowania. Na pewno jest częścią mojego życia, nie widzimy się codziennie, ale codziennie mamy kontakt, myślę o nim. Ale też nie jest tak, żebym tęskniła i tak chciała spędzać z nim czas. Wydaje mi się, że właśnie to leży u podstaw związku, żeby lubić ze sobą przebywać, a mnie on nudzi. Właśnie przez ten brak humoru, spontaniczności, kreatywności. Wszystko jest zaplanowane i sztywne, tematy poważne (szczególnie lubi rozmawiać o naszych planach na przyszłość), a ja bardziej wolałabym żyć tym, co jest teraz i korzystać.
Mnie też to niepokoi. Denerwuje mnie to, co napisałam wyżej - denerwuje mnie ta jego przewidywalność, nuda. Ale może to być po prostu to, że go nie kocham, prawda jest taka że nie czuję eksytacji na myśl o spotkaniu z nim. Pytanie, czy z czasem w każdym związku tak nie jest (ok, u nas jest już na początku), że się wypala, a zostaje to co najważniejsze - wsparcie, lojalność, wspólne plany.
Autorko, rozumiem, że nie masz motyli, ale to normalne że z czasem one już nie fruwają i to na dobre wychodzi, no chyba że od początku ich nie było? skoro tak no i nie ma siły przyciągania to faktycznie, ciężka sprawa...do przemyslenia, najważniejsze nie podejmuj pochopnie decyzji
15 2016-07-23 10:59:16 Ostatnio edytowany przez Lucjusz69 (2016-07-23 11:18:52)
Istnieje dobre rozwiązanie, stosowane przez miliony kobiet: ze swojego chłopaka uczyń żywiciela, a z tego imprezowicza uczyń kochanka. Kochanek dostarczy Ci emocje i dobre geny, żywiciel zasoby. Dziecko zrób sobie z tym imprezowiczem, oczywiście musisz być bardzo dyskretna, żeby żywiciel nie powziął cienia podejrzeń, że to nie jego, bo jeszcze zrobi test na ojcostwo i po ptakach. Żywiciela szanuj i zapewniaj go, jaki jest wspaniały, aby trwał przy Tobie i inwestował w Ciebie i Twoje dzieci swoje zasoby i aby myślał, że to również i jego dzieci. A pokątnie bzykaj się z tym drugim.
Ja miałbym tylko dylemat, którego rozmnażać?!! To jest zagwozdka! Może dwójkę dzieci? Po jednym z kążdego gatunku, równowaga w przyrodzie musi być!
Myślę, że te głupie żarty moglibyście sobie darować. Dziewczyna jest ogarniętą i dobra , ma poważny problem i może trochę wyrozumiałości? chyba dobrze, że chce podjąć tą najważniejszą decyzję trochę rozumem a trochę sercem a nie jakieś bzdurki wypisujecie. Może warto zmienić forum i popastwić się nad osobami, które na to faktycznie zasługują. Żałosne te żarciki...
Myślę, że te głupie żarty moglibyście sobie darować. Dziewczyna jest ogarniętą i dobra , ma poważny problem i może trochę wyrozumiałości? chyba dobrze, że chce podjąć tą najważniejszą decyzję trochę rozumem a trochę sercem a nie jakieś bzdurki wypisujecie. Może warto zmienić forum i popastwić się nad osobami, które na to faktycznie zasługują. Żałosne te żarciki...
Ale te żarty, odzwierciedlają Jej egoistyczne, samolubne zachowanie.
Problem ma na własne życzenie.
Nie jest mi Jej żal.
Żal mi tego Faceta.
Dziewczyna jest zapatrzoną w siebie desperatką i tyle.
chmurka07 napisał/a:Myślę, że te głupie żarty moglibyście sobie darować. Dziewczyna jest ogarniętą i dobra , ma poważny problem i może trochę wyrozumiałości? chyba dobrze, że chce podjąć tą najważniejszą decyzję trochę rozumem a trochę sercem a nie jakieś bzdurki wypisujecie. Może warto zmienić forum i popastwić się nad osobami, które na to faktycznie zasługują. Żałosne te żarciki...
Ale te żarty, odzwierciedlają Jej egoistyczne, samolubne zachowanie.
Problem ma na własne życzenie.Nie jest mi Jej żal.
Żal mi tego Faceta.Dziewczyna jest zapatrzoną w siebie desperatką i tyle.
Krejzolka, czemu uważasz, że mam problem na własne życzenie? Nie chcę, żeby było Wam mnie żal, chcę wysłuchać Waszych konstruktywnych opinii.
Chyba Cię nikt nie zmuszał do wchodzenia w ten związek? Podobało Ci się, że Cię adorował i z braku laku się zgodziłaś. Jak to mawiają klasycy uciekłaś od problemu: Turnus mija, a ja niczyja ;-) , a wpakujesz się w inny: Grzeczny mąż i kochanek macho.
20 2016-07-23 13:05:00 Ostatnio edytowany przez Gary (2016-07-23 13:13:09)
Punkt trzeci jest u nas najmocniejszy.
Okej! Fajnie. Wiesz... jak dwa punkty są mocne, to wg mnie związek jest mocny. U mnie na przykład ten właśnie trzeci punkt jest słaby.
Z seksem zaczynamy i nie jest najlepiej, bo jestem jego pierwszą dziewczyną, on jest spięty, no i bez szału.
Minetki trzeba się nauczyć: Ian Kerner "Jej orgazm najpierw" -- chłopak MUSI to przeczytać, przećwiczyć. Poza tym musisz doporwadzić do sytuacji w której sama możesz się przy nim dotykać -- np. dopalić na łechtaczce jak on Cię pieści lub bzyka, abyś miała orgazmy. Potem jest juz z górki. Ian Kerner też napisał książkę dla kobiet. W każdym razie jeśli są chęci i ten sam poziom zapotrzebowania na seks i satysfakcja po to będzie dobrze.
Punkt drugi powiedziałabym, że jest częściowo i do wypracowania. Na pewno jest częścią mojego życia, nie widzimy się codziennie, ale codziennie mamy kontakt, myślę o nim. Ale też nie jest tak, żebym tęskniła i tak chciała spędzać z nim czas. Wydaje mi się, że właśnie to leży u podstaw związku, żeby lubić ze sobą przebywać, a mnie on nudzi. Właśnie przez ten brak humoru, spontaniczności, kreatywności.
Czyli seks nie jest idealny. Nie kochasz go bardzo... nie lubisz spędzać z nim czasu. Kurczę... to może być trudne...
Wszystko jest zaplanowane i sztywne, tematy poważne (szczególnie lubi rozmawiać o naszych planach na przyszłość), a ja bardziej wolałabym żyć tym, co jest teraz i korzystać.
Mnie też to niepokoi. Denerwuje mnie to, co napisałam wyżej - denerwuje mnie ta jego przewidywalność, nuda. Ale może to być po prostu to, że go nie kocham, prawda jest taka że nie czuję eksytacji na myśl o spotkaniu z nim. Pytanie, czy z czasem w każdym związku tak nie jest (ok, u nas jest już na początku), że się wypala, a zostaje to co najważniejsze - wsparcie, lojalność, wspólne plany.
NIE chodzi o ekscytację. Chodzi o to czy CHCESZ z nim spędzać czas. Nie chodzi o motylki, ale czy on jest dla Ciebie ważny. W seksie nie chodzi o numery na żyrandolu, ale czy macie radość z takiej bliskości.
Innymi słowy chodzi o "zwykłość", "pospolitość"... zwykłe bycie razem np. na zakupach, wieczorem w domu. Zwykłe bycie dla siebie ważnym -- np. choroba, stres w pracy, kawa rano. Zwykłe "dupczenie" się, takie na co dzień, jak zawsze.
I teraz baaaardzo ważna rzecz dla Ciebie... on Cię nudzi, prawda? A czy to nie jest czasem twój problem? Może to TYYY powinnaś się zastanowić nad sobą?
Dla mnie jest dziwne, że pracujesz w korporacji, masz facetów wokół i nie zakochujesz się często, nikt Cię nie interesuje, nudzi. Może tak masz?
Co bym teraz zrobił na twoim miejscu? Obserwował siebie -- może wymagasz zbyt wiele, a masz fajnego faceta? Obserwował swojego faceta -- i zadawał sobie pytanie, czy on jest fajny, czy beznadziejny.
FAceci w stałych związkach marzą czasem o seksie poza związkiem. Zaś kobiety marzą o porywach serca, romansie, kimś obcym. Może też tak masz.
Poza tym... on lubi planować przyszłość? No to niech planuje.... Ty lubisz spontaniczność? No to działaj spontanicznie. ... Razem może będziecie mieli dobry związek -- zarówno plany jak i spontan. Ale niech on nie oczuje od Ciebie poważnego planowania, a TY nie oczekuj od NIEGO spontaniczności.
Jak on ma problem, to Cię to smuci? Dałabyś mu nerkę?
Uważam, że autorka wcale nie jest samolubna tak jak ktoś stwierdził i nie weszła tu by szukać kpin , ale ma problem. Dobrze, ze chce podejść z rozumem i sercem w pogotowiu. Jestem pewna, że znasz odpowiedz.Myślę, że każdy w związku przechodzi taki moment , ale ważne jest by zrozumieć siebie, przez związek dużo się uczymy o sobie. Może poznałabyś kogoś o super poczuciu humoru a jednak byłby bałaganiarzem nie do zniesienia a może Ty do końca nie jesteś zadowolona z relacji ze sobą , może naucz się cieszyć tym co masz , zmień nastawienie, mnie to pomaga :)trzymam kciuki !
Gary, bardzo konstruktywnie
Minetki trzeba się nauczyć: Ian Kerner "Jej orgazm najpierw" -- chłopak MUSI to przeczytać, przećwiczyć. Poza tym musisz doporwadzić do sytuacji w której sama możesz się przy nim dotykać -- np. dopalić na łechtaczce jak on Cię pieści lub bzyka, abyś miała orgazmy. Potem jest juz z górki. Ian Kerner też napisał książkę dla kobiet. W każdym razie jeśli są chęci i ten sam poziom zapotrzebowania na seks i satysfakcja po to będzie dobrze.
Wiem, on pytał co zrobię, gdy okaże się, że jest słabym kochankiem i powiedziałam na to, żeby się nie martwił, bo wszystkiego się nauczymy. Wydaje mi się więc, że o ile faktycznie nie jest dobry, to możemy nad tym pracować i liczę, że będzie lepiej.
Czyli seks nie jest idealny. Nie kochasz go bardzo... nie lubisz spędzać z nim czasu. Kurczę... to może być trudne...
Dlatego tu napisałam Moim głównym pytaniem w głowie jest, co w związku jest najistotniejsze i co z tych rzeczy powinno być od razu, a co przychodzi z czasem, być może pod wpływem pracy obu stron. Jeśli chodzi o spędzanie czasu, po prostu jest nudne, a rozmowy monotematyczne.
I teraz baaaardzo ważna rzecz dla Ciebie... on Cię nudzi, prawda? A czy to nie jest czasem twój problem? Może to TYYY powinnaś się zastanowić nad sobą?Dla mnie jest dziwne, że pracujesz w korporacji, masz facetów wokół i nie zakochujesz się często, nikt Cię nie interesuje, nudzi. Może tak masz?
Nie wykluczam tego, jest to bardzo możliwe, że problem jest ze mną. Nie wiem tylko, jak to tego problemu dojść i go rozwiązać. Nie, nie, tak jak pisałam, facetów mam dużo wokół siebie i widzę tych interesujących, którzy pociągają mnie fizycznie, osobowościowo, ale są zajęci. Owszem, pojedynczy wolni się znajdą, ale nie zainteresowałam się nimi. Stąd też moje pytanie podstawowe - może za dużo wymagam.
Nie, z romansami akurat pudło. Chcę stałego związku i jestem lojalna, nie wchodzi w grę, żebym zdradziła. Prędzaj przeczytam wszystkie książki psychologiczne, pójdę do psychologa albo co tam jeszcze będę mogła zrobić
Jasne, że smucą mnie jego problemy, martwię się o jego zdrowie. Ale nerki bym nie oddała... w poprzednim, długim związku oddałabym za swojego chłopaka życie. Byłam bardzo zakochana, robiłam dla niego wszystko i jeszcze więcej bym zrobiła. Kiedyś zadałam mu to o pytanie o nerkę, a on powiedział, że nie wie. W sumie nic dziwnego, bo to nie pożyczenie książki. Ale mój były mnie zostawił i po tym rozstaniu myślałam o tym, że dobrze, że nie trzeba było mu dawać tej nerki, bo na pewno bym mu dała i na koniec zostałabym sama z jedną. Więc teraz bardzo ostrożnie podchodzę do wszelkich deklaracji, także tych o miłości.
23 2016-07-23 23:07:58 Ostatnio edytowany przez Krejzolka82 (2016-07-23 23:11:27)
Krejzolka82 napisał/a:chmurka07 napisał/a:Myślę, że te głupie żarty moglibyście sobie darować. Dziewczyna jest ogarniętą i dobra , ma poważny problem i może trochę wyrozumiałości? chyba dobrze, że chce podjąć tą najważniejszą decyzję trochę rozumem a trochę sercem a nie jakieś bzdurki wypisujecie. Może warto zmienić forum i popastwić się nad osobami, które na to faktycznie zasługują. Żałosne te żarciki...
Ale te żarty, odzwierciedlają Jej egoistyczne, samolubne zachowanie.
Problem ma na własne życzenie.Nie jest mi Jej żal.
Żal mi tego Faceta.Dziewczyna jest zapatrzoną w siebie desperatką i tyle.
Krejzolka, czemu uważasz, że mam problem na własne życzenie? Nie chcę, żeby było Wam mnie żal, chcę wysłuchać Waszych konstruktywnych opinii.
Ty na serio mnie pytasz?
A jeżeli tak, to przeczytaj swój pierwszy post.
Oczywiście przeczytaj cały post, ale przemyśl najbardziej początek i koniec swojego posta.
Tam masz odpowiedź na swoje pytanie.
24 2016-07-23 23:21:02 Ostatnio edytowany przez Elle88 (2016-07-23 23:21:23)
Jasne, że smucą mnie jego problemy, martwię się o jego zdrowie. Ale nerki bym nie oddała... w poprzednim, długim związku oddałabym za swojego chłopaka życie. Byłam bardzo zakochana, robiłam dla niego wszystko i jeszcze więcej bym zrobiła. Kiedyś zadałam mu to o pytanie o nerkę, a on powiedział, że nie wie. W sumie nic dziwnego, bo to nie pożyczenie książki. Ale mój były mnie zostawił i po tym rozstaniu myślałam o tym, że dobrze, że nie trzeba było mu dawać tej nerki, bo na pewno bym mu dała i na koniec zostałabym sama z jedną. Więc teraz bardzo ostrożnie podchodzę do wszelkich deklaracji, także tych o miłości.
Trochę mnie cofnęło jak ten fragment przeczytałam..
Przyznam, że nie przeczytałam wszystkich Twoich postów, więc odniosę się tylko do tej jednej kwestii.
Jak to jest.. Tamtemu byś nerkę i życie oddała na pstryknięcie, mimo, że on Tobie ewidentnie nie.
A w obecnym związku marzy Ci się pewnie taka miłość jak wcześniej, a jednocześnie nie chcesz dawać tyle z siebie co poprzednio.. Zawsze mnie to zdumiewało Ta pokrętna logika.
Oddawania komuś, kto na to z jakichś względów nie zasługuje WSZYSTKIEGO, bo hormony i szał macicy/fiuta a w kolejnym związku bycie na "pół gwizka" albo mniej i oczekiwania z kosmosu.
Spoko.
25 2016-07-23 23:31:21 Ostatnio edytowany przez Elle88 (2016-07-23 23:34:24)
Żyd Ortodoksyjny napisał/a:Istnieje dobre rozwiązanie, stosowane przez miliony kobiet: ze swojego chłopaka uczyń żywiciela, a z tego imprezowicza uczyń kochanka. Kochanek dostarczy Ci emocje i dobre geny, żywiciel zasoby. Dziecko zrób sobie z tym imprezowiczem, oczywiście musisz być bardzo dyskretna, żeby żywiciel nie powziął cienia podejrzeń, że to nie jego, bo jeszcze zrobi test na ojcostwo i po ptakach. Żywiciela szanuj i zapewniaj go, jaki jest wspaniały, aby trwał przy Tobie i inwestował w Ciebie i Twoje dzieci swoje zasoby i aby myślał, że to również i jego dzieci. A pokątnie bzykaj się z tym drugim.
hahaha hihihi huhuhu hehehe... seriously?
A nie, nie doceniłem. Szacun
Oj dziecko dziecko.. chyba za dużo Batmana i Jokera i teraz próbujemy kopiować tą drugą postać.
Biedactwo, tak bardzo chcesz zrobić wrażenie, prawda? <głaszcze>
Ps. Doceń, że TYLKO ja zwróciłam uwagę na twój skomlący o uwagę wpis
Wpis kolesia, którego ktoś kiedyś mocno przeczołgał..
Można śmiało powiedzieć, że..podniosłam Cię z ziemi, jak 5 groszy
nie dziękuj! :*
A teraz wracamy do spraw poważnych.
Autorko, liczę, że odpowiesz
26 2016-07-24 00:13:53 Ostatnio edytowany przez złosnica (2016-07-24 00:29:50)
Jeśli mogę się tu wtrącić i wbić z moim problemem będę wdzięczna za wysłuchanie.
Rozumiem dylemat dziewczyny. Jestem z facetem 10 lat. Zawsze dazylam do zaślubin itp. Zaręczyny a później dziecko czy jakoś tak. Kiedy można by powiedzieć osiagnelam prawie swój cel bo jest po zareczynach a ślub w planach i na etapie szukania sali. Ja nie wiem czy kocham ?
Od tygodnia chodzę smutna, zaplakana i nie wiem kogo szukam kogo chce. Facet nie rozrzutny, potrafi zarobić, przystojny, seks też obry choć jest za delikatny. Ale jak chce to się postara. Dodam że wszystko co posiadamy jest w większości jego mieszkanie , auto, ogródek dzialkowcow. Ja też mam takie materialne rzeczy. Ale czuję ze to on się spełnia a nie ja. On się realizuje bo go na to stac . Kupil ogródek i postawi na nim altanke. Ale moje zdanie na jej temat będzie zbędne. Dla mnie ważne jest wesele nie mówię ze duże na 50 osób może być. On nie bierze tego pod uwagę. Nie mogę się z nim dogadać. Ss dni ze nadajemy na Tych samych falach a sa takie ze nic z tego nie będzie. On naciska na dziecko Ale nie bierze pod uwagę tego co jest dla mnie ważne. On ma wszystko ale ja nie chce być zależna od niego.
Nie będę umiala poprosić o pieniądze na pampersy a oszczędności nie mam na tyle by żyć za swoje i opiekować się dziećmi. Nie potrafię prosić się go o samochód. Jest mi wstyd !
Sama Nie wiem ale od jakiegoś czasu stronie od ludzi. Nie wiem kogo chce i z kim bym chciała być. Może z kimś kto mnie zaskoczy, porwie gdzieś, zrobi niespodziankę. Z kimś dla kogo moje zdanie będzie ważne bez narzucania się i przypominania ze ja tu jestem.
Może z kimś kto będzie lubil poszaleć w kuchni pogotować i poeksperymentować
Z kimś z kim będę się dużo śmiała a nie tylko obowiązki i interesy. Rachunki i opłaty.
27 2016-07-24 03:34:49 Ostatnio edytowany przez Paweło (2016-07-24 03:35:18)
To ja dorzucę pińć groszy:
Ps. Fajna ta Anka
Ps2. Jestem dupkiem
![]()
To współczuję twoim dziewczynom.
Złośnico rozumiem ciebie jesteś z tych bystrych wrażliwych. Moja siostra też miała taki problem nie chciała czuć się lalką zamożnego męża. W jej przypadku udało się ale było blisko rozwodu.
Krejzolka - chyba gdybym znała odpowiedź i umiała sobie pomóc to bym tu nie pisała, więc analizowanie tego co napisałam niewiele mi pomoże, bo znam doskonale swoją historię. I nie przyszłam tu po ofensywne zaczepki. Jeśli odsyłasz mnie do początku mojej wypowiedzi - tak, przez 1,5 roku byłam sama, ale nie dlatego, że nikt się nie "trafiał", do końca do mojej wypowiedzi - poznałam teraz bardzo pociągający typ imprezowicza, ale w ogóle nie do rozważenia w kategorii związania się, a zdrada to dla mnie zupełna abstrakcja.
Elle88 - nie, to nie tak mój poprzedni związek trwał 5,5 roku, był poważny i udany, kochaliśmy się. Ja też się czułam kochana i on dużo dla mnie robił, więc te słowa o nerce nie znaczą, że niewiele dla niego znaczyłam. Ale skoro poważny związek, w którym oboje byliśmy szczęśliwy nam się rozpadł (on mnie zostawił), to teraz mam na to bardziej sceptyczne spojrzenie. Może właśnie przez tamto doświadczenie wewnętrznie się blokuję, żeby się nie zaangażować w całości. Te moje tytułowe oczekiwania sprowadzają się jednak chyba do tego, że nie mam radości w spędzaniu czasu z nim.
Każdy człowiek ma trzy sfery uczuciowa(emocjonalna), intelektualna i seksualna. Powinna zachodzić równowaga między tymi sferami. Niestety u większości facetów tylko ta jedna jest dobrze rozwinięta-seksualna. Poza sferą seksualną zdecydowana większość Panów nie ma żadnych wymagań. Dlaczego tyle fajnych, inteligentnych, mających pasje kobiet jest samotnych? Parę miesięcy temu czytałam artykuł jakich kobiet nie lubią mężczyźni zaborczych, desperatek, bluszczy, które całe życie okręcają się przy facecie i trzymają męskich spodni, bo nie mają innego pomysłu na życie. Jednak z moich obserwacji wynika, że Panie typu bluszcz, niesamodzielne,zazdrosne, zaborcze, mające nadmiernie rozwiniętą sferę seksualną mają największe powodzenie u mężczyzn.
Krejzolka - chyba gdybym znała odpowiedź i umiała sobie pomóc to bym tu nie pisała, więc analizowanie tego co napisałam niewiele mi pomoże, bo znam doskonale swoją historię. I nie przyszłam tu po ofensywne zaczepki. Jeśli odsyłasz mnie do początku mojej wypowiedzi - tak, przez 1,5 roku byłam sama, ale nie dlatego, że nikt się nie "trafiał", do końca do mojej wypowiedzi - poznałam teraz bardzo pociągający typ imprezowicza, ale w ogóle nie do rozważenia w kategorii związania się, a zdrada to dla mnie zupełna abstrakcja.
Dobra, to napiszę inaczej, a raczej zapytam.
Jak to się stało, że z Nim jesteś (wiem, że już to napisałaś, ale czy mogłabyś coś więcej o tym napisać)?
Czy kiedykolwiek miałaś tzw.motylki w brzuchu?
Czy go pożądałaś?
Czy na początku znajomości, chciałaś z Nim spędzać każdą chwilę?
Czy przeżyłaś z Nim stan zakochania?
blue_optimist napisał/a:Krejzolka - chyba gdybym znała odpowiedź i umiała sobie pomóc to bym tu nie pisała, więc analizowanie tego co napisałam niewiele mi pomoże, bo znam doskonale swoją historię. I nie przyszłam tu po ofensywne zaczepki. Jeśli odsyłasz mnie do początku mojej wypowiedzi - tak, przez 1,5 roku byłam sama, ale nie dlatego, że nikt się nie "trafiał", do końca do mojej wypowiedzi - poznałam teraz bardzo pociągający typ imprezowicza, ale w ogóle nie do rozważenia w kategorii związania się, a zdrada to dla mnie zupełna abstrakcja.
Dobra, to napiszę inaczej, a raczej zapytam.
Jak to się stało, że z Nim jesteś (wiem, że już to napisałaś, ale czy mogłabyś coś więcej o tym napisać)?
Czy kiedykolwiek miałaś tzw.motylki w brzuchu?
Czy go pożądałaś?
Czy na początku znajomości, chciałaś z Nim spędzać każdą chwilę?
Czy przeżyłaś z Nim stan zakochania?
Stało się to dlatego, bo uważam, że jest/będzie świetnym partnerem. Nie czułam motyli w brzuchu, nie chciałam spędzać z nim każdej chwili. Ale przecież nie jest tak, że się zmuszam. Fizycznie ciągnie mnie do niego, podoba mi się, inaczej nie zwróciłabym na niego uwagi. Tylko że tak jak powiedział Gary, czuję, że problem jest gdzieś we mnie, bo ja poznaję facetów, ale nie zakochuję się.
33 2016-07-24 11:57:32 Ostatnio edytowany przez Krejzolka82 (2016-07-24 12:03:43)
Stało się to dlatego, bo uważam, że jest/będzie świetnym partnerem. Nie czułam motyli w brzuchu, nie chciałam spędzać z nim każdej chwili. Ale przecież nie jest tak, że się zmuszam. Fizycznie ciągnie mnie do niego, podoba mi się, inaczej nie zwróciłabym na niego uwagi. Tylko że tak jak powiedział Gary, czuję, że problem jest gdzieś we mnie, bo ja poznaję facetów, ale nie zakochuję się.
Świetnym partner, bo?
I kolejny raz, proszę Cię wróć do swoich postów, bo raz piszesz tak a za chwilę inaczej (przecież byłaś w związku i to w szczęśliwym, czyli jednak potrafisz się zakochać.)
A ja się nie zgadzam z Garym, ponieważ Twój problem nazywa się i tutaj imię Twojego Faceta.
Twoim problemem jest to, że się nie zakochałaś w swoim Facecie.
Twoim problemem jest to, że nie chciałaś byś sama i dlatego związałaś się ze swoim Facetem.
Ciągnie Cię do rozrywkowego Faceta, ale wolisz być ze swoim Chłopakiem, ponieważ wolisz tkwić w nieszczęśliwym związku, gdyż jesteś pewna, że ten związek się nie rozpadnie.
Ty po prostu boisz się samotności.
Pożądasz Tamtego, ale tłumisz w sobie to uczucie, ponieważ wiesz, że to było by tylko FwB a tego się obawiasz ( i zresztą bardzo dobrze, jak dla mnie) i dlatego wolisz być ze swoim Facetem, bo jesteś Go pewna.
blue_optimist napisał/a:Stało się to dlatego, bo uważam, że jest/będzie świetnym partnerem. Nie czułam motyli w brzuchu, nie chciałam spędzać z nim każdej chwili. Ale przecież nie jest tak, że się zmuszam. Fizycznie ciągnie mnie do niego, podoba mi się, inaczej nie zwróciłabym na niego uwagi. Tylko że tak jak powiedział Gary, czuję, że problem jest gdzieś we mnie, bo ja poznaję facetów, ale nie zakochuję się.
Świetnym partner, bo?
I kolejny raz, proszę Cię wróć do swoich postów, bo raz piszesz tak a za chwilę inaczej (przecież byłaś w związku i to w szczęśliwym, czyli jednak potrafisz się zakochać.)
A ja się nie zgadzam z Garym, ponieważ Twój problem nazywa się i tutaj imię Twojego Faceta.
Twoim problemem jest to, że się nie zakochałaś w swoim Facecie.
Twoim problemem jest to, że nie chciałaś byś sama i dlatego związałaś się ze swoim Facetem.
Kochałam swojego byłego chłopaka, a po nim przez 1,5 roku nic, mimo że spotykałam się, poznawałam itd. Mówię o tym, co jest teraz, że może po tamtym związku nie potrafię się zakochać. A swoją drogą u końca tamtego związku też już mnie denerwował.
Świetny partner, bo pasujemy do siebie, mamy ten sam zawód, zainteresowania, osobowościowo poza tą nudą jest dobrym, wspierającym facetem, na którego można liczyć.
A ja się boję, że to nie problem z moim facetem, tylko ze mną. Kto wie, czy zostawiając go, nadal będę poznawać facetów i znajdywać w nich coś, co mi nie pasuje? Bo tak było do tej pory, poznawałam facetów, ale zawsze coś mi nie pasowało i się nie zakochiwałam.
Bardziej boisz się być, chociaż przez chwilę sama niż żyć do końca życia w związku bez miłości.
Krejzolka82 napisał/a:blue_optimist napisał/a:Stało się to dlatego, bo uważam, że jest/będzie świetnym partnerem. Nie czułam motyli w brzuchu, nie chciałam spędzać z nim każdej chwili. Ale przecież nie jest tak, że się zmuszam. Fizycznie ciągnie mnie do niego, podoba mi się, inaczej nie zwróciłabym na niego uwagi. Tylko że tak jak powiedział Gary, czuję, że problem jest gdzieś we mnie, bo ja poznaję facetów, ale nie zakochuję się.
Świetnym partner, bo?
I kolejny raz, proszę Cię wróć do swoich postów, bo raz piszesz tak a za chwilę inaczej (przecież byłaś w związku i to w szczęśliwym, czyli jednak potrafisz się zakochać.)
A ja się nie zgadzam z Garym, ponieważ Twój problem nazywa się i tutaj imię Twojego Faceta.
Twoim problemem jest to, że się nie zakochałaś w swoim Facecie.
Twoim problemem jest to, że nie chciałaś byś sama i dlatego związałaś się ze swoim Facetem.Kochałam swojego byłego chłopaka, a po nim przez 1,5 roku nic, mimo że spotykałam się, poznawałam itd. Mówię o tym, co jest teraz, że może po tamtym związku nie potrafię się zakochać. A swoją drogą u końca tamtego związku też już mnie denerwował.
Świetny partner, bo pasujemy do siebie, mamy ten sam zawód, zainteresowania, osobowościowo poza tą nudą jest dobrym, wspierającym facetem, na którego można liczyć.
A ja się boję, że to nie problem z moim facetem, tylko ze mną. Kto wie, czy zostawiając go, nadal będę poznawać facetów i znajdywać w nich coś, co mi nie pasuje? Bo tak było do tej pory, poznawałam facetów, ale zawsze coś mi nie pasowało i się nie zakochiwałam.
Ale takie prawdziwe zakochanie nie przychodzi o tak!
Nie można zakochać się na zawołanie.
Można zakochać się wbrew naszej woli, ale nigdy na odwrót.
... sprowadzają się jednak chyba do tego, że nie mam radości w spędzaniu czasu z nim.
Denerwuje Cię, nie masz radości ze spędzania z nim czasu -- wg mnie "to nie to". Ale wciąż widzę te dwie możliwości:
-- rozgarnięty chłopak, a dziewczyna chciałaby więcej balu, imprez, emocji, spontanu -- jakby się "nie wyżyła"... może dobrego seksu brakuje, może więcej jego niezależności, albo "dupkowatości" jak w tym video...
-- druga możliwość -- chopak ciapa, a dziewczyna na poziomie, nie chce żyć z facetem "ciepłe kluchy"; znam taką historię, gdzie był rozwód -- facet ciapowaty, ona się zakochała w kim innym, wzięli rozwód, teraz razem miło spędzają czas... ale to dopiero kilka lat... zobaczymy co będzie na starość
Wniosek wciąż ten sam -- chyba pozostaje Ci obserwować siebie i jego...
Dawniej myślałem, że trzeba "znaleźć tę jedyną"... Żebyśmy byli totalnie zakochani, byli częścią siebie, całkowicie zaangażowani, mieli super seks. Wtedy można być w trwałym związku. Jak widzisz poziom inteligencji ignorowałem... Dzisiaj myślę inaczej: dobrze jest jak się kochacie, tak po prostu bez szaleństwa, ważne jest że macie dobry seks, taki zwykły, codzienny, ważne jest że potraficie rozmawiać, osiągać kompromisy. Czyli taka relacja średnia, zwykła.
W tym kontekście, gdybyś nie mówiła, że nie lubisz z chłopakiem spędzać czasu i nie mówiła, że on Cię denerwuje, to bym powiedział, że wszystko jest okej z Wami -- partnerstwo, umiarkowana miłość, jest też seks...
Dlatego tu napisałam
Moim głównym pytaniem w głowie jest, co w związku jest najistotniejsze i co z tych rzeczy powinno być od razu, a co przychodzi z czasem, być może pod wpływem pracy obu stron. Jeśli chodzi o spędzanie czasu, po prostu jest nudne, a rozmowy monotematyczne.
To świetne pytanie. Pierwsze miesiące relacji to zauroczenie i być może dużo seksu. To mija. Z zauroczenia zrobi się obojętność, czyli jak pomyślisz, że go nie ma, to wiesz, że nie będzie Ci to przeszkadzać... albo z zauroczenia robi się miłość, czyli jeśli ten chłopak zniknie, to część twojej duszy umrze, czyli on jest częścią Ciebie, a Ty częścią jego (tak by było dobrze...
). Potem zostaje normalne życie... codzienność, dzień za dniem, weekendy, urlopy. Rok za rokiem. Rutyna, nuda. Ale w tym czasie nie jesteś sama i cieszysz się, że jesteś z tą osobą, że ona Ci towarzyszy.
Mówisz, że rozmwoy są nudne i monotematyczne... ale tak będzie z każdym chłopakiem -- w końcu się robi nudno i monotematycznie. Nie można z dziewczynami toczyć wiecznie ciekawych rozmów. W końcu nie ma o czym rozmawiać, i się po prostu jest, istnieje dla siebie. W opisie twojej obecnej relacji to mnie wcale nie razi... zero problemu.
Imprezy (jak u Ciebie), czy planowanie przyszłości (jak u niego), to są takie powierzchowne sprawy relacji dziewczyna-chłopak. Prowadzenie rozmów, czy poczucie humoru, hobby -- to też tylko powierzchowność. Liczy się to co jest głębiej -- co do siebie czujecie, czy chcecie razem żyć w tej codzienności, czy jesteście dla siebie ważni.
Jedni mówią, że trzeba się w związku uzupełniać, inni że trzeba być podobnym do siebie... ale ostatecznym kryterium jest czy dacie radę ze sobą żyć przez wiele lat razem. Czy on będzie lubiał wracać po pracy do domu tam gdzie Ty jesteś? Czy będziesz chciała z nim iść na spacer po 20 latach?
Nie wykluczam tego, jest to bardzo możliwe, że problem jest ze mną. Nie wiem tylko, jak to tego problemu dojść i go rozwiązać. Nie, nie, tak jak pisałam, facetów mam dużo wokół siebie i widzę tych interesujących, którzy pociągają mnie fizycznie, osobowościowo, ale są zajęci. Owszem, pojedynczy wolni się znajdą, ale nie zainteresowałam się nimi. Stąd też moje pytanie podstawowe - może za dużo wymagam.
Po pierwsze -- niektóre dziewczyny mają w podświadomości tak, że facet z obrączką jest atrakcyjny. Bo inna go chciała. Gdyby ten sam facet był kawalerem, dokładnie ten sam facet, to byłyby dla niej mniej atrakcyjny. Są takie co po prostu lecą na obrączki. Nie wiem dlaczego tak jest... zapytaj się siebie czy tak masz. Może takie dziewczyny widzą zalety tych facetów, odpowiadając sobie na pytanie "dlaczego ona go chciała???", a jak widzą kawalera to zadają sobie pytanie "jakie on ma wady, że jest wolny?".
Druga sprawa to twojego doświadczenia... Może się Tobie wydaje, że lovelas będzie świetnym facetem, że takiego szukasz, a tymczasem on Cię zacznie wkurzać... na przykład po 5 latach, jak będziesz przebierać dziecku pieluchy z rozciętym brzuchem po cesarce, a on się bedzie stroił na imprezę firmową.
Matka do dorosłej córki kiedyś powiedziała: "Nie masz pojęcia jak trudno jest żyć z jedną osobą tyle lat..." Bo to jest trudne. Trzeba mieć ogromne zasoby na osiąganie kompromisu i akceptowanie wad drugiej osoby. To nic, że on prowadzi tylko poważne rozmowy i planuje przyszłość -- taki on jest. To nic, że Ty chcesz wiecej sponatniczności i energiczności -- taka Ty jesteś. Ale czy dacie razem żyć???
blue_optimist, teraz doczytałam o co kaman i.. niestety muszę - ze SWOJEJ perspektywy powiedzieć, że Cię rozumiem.
Tzn. rozumiem Twój ból jeśli chodzi o seks.
A jeszcze jak opisałaś jaki to typ z charakteru, to ja bym nie dała rady.
Na pewno nie jest to zły facet, ale kiepski seks? No nie przejdzie.. jak z bratem, albo nieśmiałym prawiczkiem.
Smutna sprawa, bo jeśli ogólnie możesz polegać jak na Zawiszy.. no ale człowiek ma też swoje potrzeby. I po to żeby chciało się ten seks częściej niż raz w tygodniu , jak pańszczyznę odwalić, to musi być jakiś ogień w nim.
I tak samo jakbym miała spędzać czas z facetem głównie na rozmowach o tym ile będziemy mieli dzieci (pomijając fakt że ja nie chcę ) - a bywają tacy zawodnicy, co praktycznie od pierwszych tygodni o tym nadają, czy jaki kolor firanek w mieszkaniu to... <wkłada palec do gardła>
To są babskie zachowania, nie dziwię się, że nie ma między Wami polaryzacji.
Kurde..tak napisałam, że nic tylko gościa rzucić ale, na siłę też nie ma sensu się kisić.
Domyślam się, że z tamtym facetem wyglądało to "trochę" inaczej? Może pisz jak był z byłym?
Krejzolka i Gary macie różne zdania, powiedziałabym, że ja mam pośrednie - tzn. że musi być od początku jakieś "pyk", a codzienność weryfikuje, czy będzie z tego dobry związek. U mnie pyk nie było, ale wiem, że z nim codzienność była dobra, sprawdza się jako partner.
Bardziej boisz się być, chociaż przez chwilę sama niż żyć do końca życia w związku bez miłości.
To akurat nieprawda - byłam długo sama. Nie przesadzajmy, owszem jestem w kluczowym wieku na poznanie kogoś, ale zegar mi nie tyka. Poza tym na razie mieszkam sama i bardzo dobrze mi z tym, więc nie jest tak, że potrzebuję kogoś w swoim życiu.
Ale takie prawdziwe zakochanie nie przychodzi o tak!
Nie można zakochać się na zawołanie.
Można zakochać się wbrew naszej woli, ale nigdy na odwrót.
No to Twoim zdaniem zakochanie ma być od razu, czy nie przychodzi od tak i dopiero z czasem?
-- rozgarnięty chłopak, a dziewczyna chciałaby więcej balu, imprez, emocji, spontanu -- jakby się "nie wyżyła"... może dobrego seksu brakuje, może więcej jego niezależności, albo "dupkowatości" jak w tym video...
-- druga możliwość -- chopak ciapa, a dziewczyna na poziomie, nie chce żyć z facetem "ciepłe kluchy"; znam taką historię, gdzie był rozwód -- facet ciapowaty, ona się zakochała w kim innym, wzięli rozwód, teraz razem miło spędzają czas... ale to dopiero kilka lat... zobaczymy co będzie na starość
Chyba obie opcje... raz że się nie wyżyłam, brakuje mi spontanu, dwa że on jest taki do rany przyłóż, ale czy ja mogę z tego robić zarzut? To jest to, co piszesz dalej, ja chcę żeby parter się sprawdzał, kiedy będę potrzebować, a nie żeby był wodzirejem zabaw.
Mówisz, że rozmwoy są nudne i monotematyczne... ale tak będzie z każdym chłopakiem -- w końcu się robi nudno i monotematycznie. Nie można z dziewczynami toczyć wiecznie ciekawych rozmów. W końcu nie ma o czym rozmawiać, i się po prostu jest, istnieje dla siebie. W opisie twojej obecnej relacji to mnie wcale nie razi... zero problemu.
Imprezy (jak u Ciebie), czy planowanie przyszłości (jak u niego), to są takie powierzchowne sprawy relacji dziewczyna-chłopak. Prowadzenie rozmów, czy poczucie humoru, hobby -- to też tylko powierzchowność. Liczy się to co jest głębiej -- co do siebie czujecie, czy chcecie razem żyć w tej codzienności, czy jesteście dla siebie ważni.
Jedni mówią, że trzeba się w związku uzupełniać, inni że trzeba być podobnym do siebie... ale ostatecznym kryterium jest czy dacie radę ze sobą żyć przez wiele lat razem. Czy on będzie lubiał wracać po pracy do domu tam gdzie Ty jesteś? Czy będziesz chciała z nim iść na spacer po 20 latach?
Dokładnie... moja mama na ten problem mówi, że każdy po pewnym czasie zacznie mnie denerwować i u każdego coś znajdę. To co myślę na dzisiaj to to, że planujemy razem wakacje (on już sylwestra ) i zobaczę jak będzie wyglądało spędzenie ze sobą całego tygodnia. Po tym zdecyduję, czy ma to sens (gorzej jak nadal nie będę wiedziała
)
Po pierwsze -- niektóre dziewczyny mają w podświadomości tak, że facet z obrączką jest atrakcyjny. Bo inna go chciała. Gdyby ten sam facet był kawalerem, dokładnie ten sam facet, to byłyby dla niej mniej atrakcyjny. Są takie co po prostu lecą na obrączki. Nie wiem dlaczego tak jest... zapytaj się siebie czy tak masz. Może takie dziewczyny widzą zalety tych facetów, odpowiadając sobie na pytanie "dlaczego ona go chciała???", a jak widzą kawalera to zadają sobie pytanie "jakie on ma wady, że jest wolny?".
Druga sprawa to twojego doświadczenia... Może się Tobie wydaje, że lovelas będzie świetnym facetem, że takiego szukasz, a tymczasem on Cię zacznie wkurzać... na przykład po 5 latach, jak będziesz przebierać dziecku pieluchy z rozciętym brzuchem po cesarce, a on się bedzie stroił na imprezę firmową.
Nie chodzi o obrączki, tylko o bycie w związku. Dla mnie jeśli ktoś ma dziewczynę, to znika z pola widzenia (może błąd, bo ludzie tkwią w beznadziejnych związkach), ale nie mogłabym komuś odbić faceta. A jednak nie oszukujmy się większość ludzi jest w związkach i pole widzenia jest nagle z kilkudziesięciu facetów w pracy zawężone do kilku.
Masz 100% racji, koleżanka z pracy po rozwodzie mówi mi, że nawet te kobiety, które chcą lovelasów i tak kończą z takimi jak mój... Ale nadal, nie chodzi mi o to, żeby opowiadał najlepsze dowcipy na imprezach, tylko po prostu, żeby mnie nie nudził, żebym tęskniła
Smutna sprawa, bo jeśli ogólnie możesz polegać jak na Zawiszy.. no ale człowiek ma też swoje potrzeby. I po to żeby chciało się ten seks częściej niż raz w tygodniu , jak pańszczyznę odwalić, to musi być jakiś ogień w nim.
I tak samo jakbym miała spędzać czas z facetem głównie na rozmowach o tym ile będziemy mieli dzieci (pomijając fakt że ja nie chcę wink) - a bywają tacy zawodnicy, co praktycznie od pierwszych tygodni o tym nadają, czy jaki kolor firanek w mieszkaniu to... <wkłada palec do gardła>
To są babskie zachowania, nie dziwię się, że nie ma między Wami polaryzacji.
Kurde..tak napisałam, że nic tylko gościa rzucić tongue ale, na siłę też nie ma sensu się kisić.
Domyślam się, że z tamtym facetem wyglądało to "trochę" inaczej? Może pisz jak był z byłym?
Nooo on ma zaplanowany za dwa lata ślub ze mną i gdzie będziemy mieszkać i ile dzieci. Z byłym nic nie planowaliśmy, ale to był czas studiów, więc troche zmieniła sie optyka. Szlak mnie trafia, bo plany to jego ulubiony temat, jakby tym chciał nas bardziej spoić.
Jeśli nie mieszkaliście razem długo, to nic o sobie nie wiecie. Po prostu nic... Jesteście znajomymi, którzy umówili się, że będą razem. Ale czy dacie radę razem żyć? Trzeba to sprawdzić, zamieszkać ze sobą.
Czyli jednak, zrobić tak jak on chce - zamieszkać?
A jak inaczej wyobrażasz sobie poznanie kogoś? Chcesz się związać z kimś na całe życie, a nie chcesz go poznać z bliska? Jak śpi, jak sprząta, jak je, jak organizuje swoje życie, jak Cię traktuje, jak Wam razem jest. Dla mnie oczywiste, że trzeba zamieszkać razem przed ślubem. Optymalnie wiele miesięcy razem, a potem dopiero ślub.
Jasne, zamieszkanie ze sobą jest konieczne. Tylko to właśnie stanęło u podstaw mojego wpisu tutaj, że nie wiem czy tego chcę Wydawało mi się, że żeby ze sobą zamieszkać, trzeba wiedzieć, że się kogoś kocha. A może faktycznie zamieszkanie ze sobą da mi dopiero odpowiedź?
44 2016-07-24 18:52:33 Ostatnio edytowany przez Krejzolka82 (2016-07-24 18:57:43)
Krejzolka i Gary macie różne zdania, powiedziałabym, że ja mam pośrednie - tzn. że musi być od początku jakieś "pyk", a codzienność weryfikuje, czy będzie z tego dobry związek. U mnie pyk nie było, ale wiem, że z nim codzienność była dobra, sprawdza się jako partner.
Ale, ja myślę tak samo, na początku jest to "pyk" a póżniej weryfikacja czy to te "pyk".
To akurat nieprawda - byłam długo sama. Nie przesadzajmy, owszem jestem w kluczowym wieku na poznanie kogoś, ale zegar mi nie tyka. Poza tym na razie mieszkam sama i bardzo dobrze mi z tym, więc nie jest tak, że potrzebuję kogoś w swoim życiu.
Ty potrzebujesz wiedzieć, że jest ktoś, do kogo możesz się odezwać, spotkać. A ten ktoś, to Twój Facet.
Tobie jest dobrze ze świadomością, że jest On. On nie musi być na co dzień, chyba nawet tego nie chcesz i nie lubisz.
No to Twoim zdaniem zakochanie ma być od razu, czy nie przychodzi od tak i dopiero z czasem?
Najpierw jest chęć poznania kogoś (ta sławetna "chemia" i to "coś").
Następnie zauroczenie.
Zakochanie.
Kochanie.
Tak, ja to widzę.
Dokładnie... moja mama na ten problem mówi, że każdy po pewnym czasie zacznie mnie denerwować i u każdego coś znajdę. To co myślę na dzisiaj to to, że planujemy razem wakacje (on już sylwestra
) i zobaczę jak będzie wyglądało spędzenie ze sobą całego tygodnia. Po tym zdecyduję, czy ma to sens (gorzej jak nadal nie będę wiedziała
)
Ale czy Ty, nie rozumiesz, że Ty związałaś się z tym Facetem bo byłaś sama z braku "laku".
Nie gloryfikujmy związków, bo w każdym związku nadchodzi czas, że już inaczej się traktują ludzie.
Każdego coś denerwuje u partnera, prędzej czy później, ale pomimo tej zmiany często ludzie chcą ze sobą być, bo im po prostu jest dobrze.
A u Ciebie jest to na początku związku, ponieważ ten związek nie potrzebnie powstał i tyle.
Po jakim czasie od poznania się, zdecydowaliście się na związek?
Dobrze, że jedziecie razem na wakacje, tylko szczerze, wydaje mi się, że to się nie uda.
Inaczej by było, gdyby między Wami zaistniała "chemia".
Tej "chemii", nigdy nie było.
Ludzie się poznają całe życie a tak i tak, naprawdę się nie znają, ale będąc w związku z "chemią" mamy możliwość zobaczyć czy po za "chemią" coś nas łączy.
I niektórzy potrafią ze sobą być, bo nie tylko "chemia" zadziałała, ale i inne aspekty, a niektórzy po za "chemią" nie potrafią razem być, bo oprócz niej nic ich nie łączy.
A u Was, nie było niczego wspólnego niestety.
I dlatego jest, jak jest.
Nooo on ma zaplanowany za dwa lata ślub ze mną i gdzie będziemy mieszkać i ile dzieci. Z byłym nic nie planowaliśmy, ale to był czas studiów, więc troche zmieniła sie optyka. Szlak mnie trafia, bo plany to jego ulubiony temat, jakby tym chciał nas bardziej spoić.
A nie możesz Mu powiedzieć, żeby był bardziej spontaniczny, że wkurza Cię Jego ciągłe planowanie?
P.S. Jak można zamieszkać z kimś, kto nas wkurza?
Jak można zamieszkać z kimś, kogo się nie kocha?
Zabawę w dom, mogłaś bawić się lalkami, jak byłaś mała.
A to jest realne życie, a nie zabawa.
Nie rób większej krzywdy temu Facetowi.
On nie jest królikiem doświadczalnym.
Przecież wiadomo, że prędzej czy później będziecie żałować "zabawy w dom".
Dzięki wielkie za odpowiedzi, szczególnie Krejzolka i Gary, daliście mi do myślenia.
Dzięki wielkie za odpowiedzi, szczególnie Krejzolka i Gary, daliście mi do myślenia.
Proszę
Czy mogłabyś po przemyśleniu zdradzić nam, co postanowiłaś?
Miałaś rację Krejzolkaz tym, że go nie kocham i nic nie da się z tym zrobić. Mieliście też rację, że jestem z nim bo boję samotności, tego że nikogo odpowiedniego nie poznam i zostanę desperatką. Nie rozumiem siebie, dlaczego nie pokochałam takiego porządnego faceta, do tego wszystkiego jeszcze go skrzywdzę. Musimy się rozstać, choć myślałam jeszcze o tych wspólnych wakacjach, które miały dać mi odpowiedź. Ja ją jednak znam, nie ma co się łudzić, że nagle obudzi się we mnie miłość.
Do tego coraz mocniej napiera na mnie ten nowo poznany, "przypadkowo" dotyka, chce się umówić na randkę. Mam do siebie żal, że w głębi serca mam na to ochotę i właśnie takiego faceta jak on bym chciała (chodzi o charakter), ale rozsądek mnie powstrzymuje, bo tylko by mnie zranił. Słowem wisielczy nastrój z tym wszystkim
Miałaś rację Krejzolkaz tym, że go nie kocham i nic nie da się z tym zrobić. Mieliście też rację, że jestem z nim bo boję samotności, tego że nikogo odpowiedniego nie poznam i zostanę desperatką. Nie rozumiem siebie, dlaczego nie pokochałam takiego porządnego faceta, do tego wszystkiego jeszcze go skrzywdzę. Musimy się rozstać, choć myślałam jeszcze o tych wspólnych wakacjach, które miały dać mi odpowiedź. Ja ją jednak znam, nie ma co się łudzić, że nagle obudzi się we mnie miłość.
Do tego coraz mocniej napiera na mnie ten nowo poznany, "przypadkowo" dotyka, chce się umówić na randkę. Mam do siebie żal, że w głębi serca mam na to ochotę i właśnie takiego faceta jak on bym chciała (chodzi o charakter), ale rozsądek mnie powstrzymuje, bo tylko by mnie zranił. Słowem wisielczy nastrój z tym wszystkim
Nie pokochałaś bo to nie jest Facet dla Ciebie i tyle.
Niestety, ale Ty już Go skrzywdziłaś.
Też wydaje mi się, że wspólne wakacje nie polepszą, a nawet mogą pogorszyć Twój stosunek do Niego, a tego Wam nie trzeba.
A co do tamtego Faceta, rób jak chcesz, ale żebyś za jakiś czas nie napisała znowu na forum o swojej nieszczęśliwej miłości.
Pamiętaj, nie zrób już takie samego błędu, bo nie warto.
Nie zrobię, ale wiesz z czego te błędy wynikają (drugi błąd niedoszły z tym nowym facetem) - z samotności. Chyba muszę zacząć od tego, lepiej sobie z nią radzić i nie szukać na siłę.
50 2016-07-27 09:52:57 Ostatnio edytowany przez Krejzolka82 (2016-07-27 09:55:29)
Nie zrobię, ale wiesz z czego te błędy wynikają (drugi błąd niedoszły z tym nowym facetem) - z samotności. Chyba muszę zacząć od tego, lepiej sobie z nią radzić i nie szukać na siłę.
Nareszcie!
Są różne etapy w życiu i w każdym etapie musimy dobrze sobie radzić.
Ty jesteś na etapie samotności, przykre to, ale prawdziwe.
Nie rób z samotności, jakiegoś swojego wroga, po prostu ją zaakceptuj (oczywiście traktuj samotność normalnie, nie zafiksuj się teraz w przeciwną stronę, że masz gloryfikować ją). Po prostu Twoja jest taka kolej rzeczy.
Ot, takie życie.
Wiesz już doskonale, jaki jest związek, jak nie zadziałała "chemia", a głównym inicjatorem była samotność.
Głowa do góry, życie jest fajne!
I to piszę ja, samotna