Witam wszystkich, chciałbym się podzielić z Wami moją historią i poznać Waszą opinię.
Wszystko zaczęło się w 2013, na weselu kuzyna poznałem K. śliczna, zabawna dziewczyna. Poczułem to czego od dawna nie czułem, motyle w brzuchu itd. Myślałem , że nigdy nie będę w stanie pokochać (moja ex odeszła do innego, ale to inna historia ) Zapomniałem tylko wziąć jej numer, ale szybko mi się udało bo mój kuzyn ją znał. Tak zaczęła się ta przygoda, na odległość….. Nie małą odległość bo ponad 500km. Starałem się przyjeżdżać przynajmniej raz w miesiącu i ona też. Po kilku miesiącach postanowiliśmy spróbować bycia w „związku”. I tak po ponad roku zdecydowałem się na przeprowadzkę w jej rodzinne strony, mieliśmy wynająć mieszkanie itd.. Ciężko zasuwałem aby odłożyć jak najwięcej kasy na start. Jakoś 2 miesiące przed tym terminem zmieniła zdanie, że to ja najlepiej jak będę wynajmował i sam tam mieszkał a ona będzie wpadała i tak dalej. Nie rozumiałem tego, ale ona zdania nie zmieniała i powiedziała, że takim razie skoro mi to nie pasuje to musimy się rozejść. Zaakceptowałem to i tak się rozstaliśmy przez telefon….
Wspólni znajomi mówili mi, że ona musi zrozumieć swój błąd, że tak się nie postępuje, szantażem itd. Zmiękłem i wyciągnąłem rękę, tak mi zależało na niej. Wszystko się później zaczęło fajnie układać, znalazłem szybko prace i mogłem się w końcu częściej z nią widywać. Nie zauważyłem tylko jednej bardzo ważnej kwestii, że ona nie mówi o uczuciach, o jakiś wspólnych planach na przyszłość. Był to jej pierwszy związek, dlatego może podświadomie wydawało mi się, że to przyjdzie z czasem. Pod koniec 2015 w końcu postanowiła się do mnie wprowadzić (bardziej z łaski bo kasa mi się kończyła, praca była słabo płatna). Od tamtej pory zauważyłem w niej coraz większe zmiany, odsuwała się, jak prosiłem o rozmowę mówiła, że nie ma o czym rozmawiać. Pod koniec kwietnia postawiłem wszystko na jedną kartę, poważnie z nią porozmawiałem, zaproponowałem żebyśmy sobie oboje naładowali baterie i na jakiś czas odpoczęli od siebie i później ruszyli z kopyta z remontem mieszkania.
Nadal zapewniałem ją o moich uczuciach itd. Była zaraz majówka to pojechała ze znajomymi w góry odpocząć. Ja w tym czasie zmieniałem pracę, aby w końcu zacząć dobrze zarabiać i aby mieć więcej kasy i aby było nas stać na więcej rzeczy. Nie mieliśmy kontaktu kilka dni (takie ustalenia) ale w końcu nie wytrzymałem i napisałem , ale nie odpisała. Po jej powrocie pojechałem do jej rodziców i aby z nią pogadać. Poszliśmy na spacer, powiedziała , że nie wie co do mnie czuje, że nie widzi sensu powrotu i naprawiania czegokolwiek. Byłem w totalnym szoku…. Ale jednak powiedziała, że możemy spróbować, po 2 dniach zmieniła zdanie… I w końcu zmęczony tym wszystkim musiałem podjąć męską decyzję i mimo, że ją kocham to ja musiałem to zakończyć bo ona nie umiała tego zrobić.
Widziałem w jej oczach ulgę, popłakała trochę, że jej szkoda mnie , że nie wie co do mnie czuje, że chciała by być pewna tego. Od tamtego czasu jeszcze mieliśmy sporadyczny kontakt, pod koniec maja przyjechała po ostatnie swoje rzeczy i się pożegnać i wtedy co….. był seks…. Życie mi się zawaliło a na dobicie tego myślałem, że coś to dla niej znaczyło a tu dupa upust jej emocji . Po kilku dniach zdałem mieszkanie i wróciłem do siebie. Poprosiłem aby się ze mną nie kontaktowała i zerwałem całkiem kontakt z nią. I do tej pory tak dalej jest. Najgorsze, jest to że jesteśmy skazani na jakiś tak sporadyczny kontakt, bo mój najlepszy przyjaciel jest chłopakiem jej siostry. Więc mimowolnie wiem co czasem słychać u niej. Długo się obwiniałem o to, że zaproponowałem tą przerwę, ale później doszedłem do wniosku, że tak czy później by uciekła. To była dla niej idealna sytuacja.
Najgorsze jest to, że ona nawet rodzicom nic nie powiedziała (musiałem sam im wyjaśniać o co chodzi), czemu wróciła itd, jest bardzo zamknięta w sobie i nikomu się nie zwierza.
Jak myślicie jest dla Nas szansa? może coś odżyje w niej ?
Dodam, że mam 28 lat ona 26.