Witajcie, jakie macie doświadczenia w takim temacie. Kupiłam z chłopakiem mieszkanie. Ja w nie inwestowalam, kupowałam wyposażenie. On nigdy na nic nie miał pieniędzy. Sam zakup mieszkania zresztą wyglądał tak, że on mi postawił warunek, że on też chce być na umowie kupna, albo z nami koniec (!) Wiem, wiem, byłam głupia. Ale problem jest teraz. Rozstajemy się. Jak myślicie. Jak to może wyglądać? Czego on może zażądać? Jaki zrobić ruch, żeby mnie nie puścił z torbami?
może zażądać, żebyś go spłaciła jeżeli chcesz w mieszkaniu zostać sama.
I na pewno zażąda tylu procent ile jest wpisany we wlasnosci lub po prostu polowy wartosci.
Polowy wartości mieszkania? !
Nie mam takiej kasy. Nie dam rady tego spłacić.
Dodam, że to mieszkanie jest na kredyt hipoteczny. Jest jeszcze nie spłacone. I że mamy dziecko.
I może jeszcze zażądać połowy wyposażenia. Które ja kupilam, a nie mam na to żadnych dowodów.
6 2018-04-02 07:16:51 Ostatnio edytowany przez Piotr Introwertyk (2018-04-02 07:20:23)
Skoro oficjalnie jest wspolwlascicielem to sad musi orzec polowe dla niego. Sposob splaty zapewne moze byc rozny. Dziecko tu nie ma nic do rzeczy. Sorki.
Edit. Udowodniony wzrost wartosci mieszkania poprzez zakup wyposazenia pewnke tez bedzie dzielony na pol skoro nie ma przeslanek czyje ono jest
A masz gdzie się wyprowadzić?
Może spróbuj pozbierać to wyposażenie, które kupiłaś, wyprowadzić się z dzieckiem i od razu wnieść do sądu jakiś wniosek o podział tego mieszkania? Nie wiem jak to funkcjonuje w związkach bez ślubu.
Możesz jemu zostawić mieszkanie i to on Cię będzie musiał spłacić.
Osoba ktora CHCE zostac bedzie musiala spacic drugą. Jak nikt nie chce zostac to mieszkanie na sprzedaz i podzial kasy na pół. Gorzej jak obie nie maja sie gdzie wyprowadzic bo wtedy chyba obie maja prawo mieszkac zatruwajac sobie zycie.
swoją drogą
on mi postawił warunek, że on też chce być na umowie kupna, albo z nami koniec
Dla mnie już ten fragment pokazuje, że w przyszłości będą kłopoty.
Masz co chciałaś.
W małżeństwie przy podziale majątku prościej byłoby się o tą kasę doprosić.
Faktycznie postąpiłaś bardzo a bardzo głupio, skoro on ci postawił ultimatum przed to trzeba było podpisać intercyzę że wrazie jakich kolwiek problemów czyli rozstania to mieszkanie przechodzi na ciebie bo tak jak piszesz wkład jest twój . A tak czekaj aż coś postanowi. Przykra sytuacja.
Jaką intercyzę? jak oni nie byli małżeństwem. Nie da się podpisać rozdzielności majątkowej skoro bez małżeństwa taka rozdzielność istnieje.
Za głupotę się płaci jeśli masz w akcie notarialnym wpisane 50%/50% to nawet jeśli zapłaciłaś 100% połowa należy do ex.
Czy kredyt wzięłaś na siebie? Jeśli to wspólny kredy, to najlepiej sprzedać mieszkanie, spłacić zadłużenie w banku, a resztą podzielić się po połowie. Wyposażenie, które kupiłaś zabierasz ze sobą.
Jeszcze możesz próbować z nim negocjować, żeby przepisał swoją część na dziecko, możesz mu zasugerować, że urząd skarbowy może się zainteresować jego dochodami i możliwością zapłaty 50% wartości mieszkania. Pamiętam głośną sprawę, gdy US doczepił się do kobiety, która kupiła mieszkanie za kilkuletnie świadczenie usług seksualnych. Udowodniła, że kasa pochodzi z nierządu, a państwo nie pobiera podatków od takich usług. Chyba w każdym innym przypadku płaci się podatki, a to znaczy, że trzeba mieć udokumentowane dochody.
Może spróbuj pozbierać to wyposażenie, które kupiłaś, wyprowadzić się z dzieckiem i od razu wnieść do sądu jakiś wniosek o podział tego mieszkania? Nie wiem jak to funkcjonuje w związkach bez ślubu.
Wszystko wskazuje na to, że mieszkanie jest już podzielone w akcie notarialnym i to zapewne 50%/50%.
Możesz jemu zostawić mieszkanie i to on Cię będzie musiał spłacić.
Na jakiej podstawie będzie musiał spłacać? To nie można być współwłaścicielem? Żadna ze stron nie jest w stanie wymusić spłaty, ale jeżeli się nie dogadają to mieszkaniem bardzo szybko zajmie się bank ze stratą dla każdej ze stron...
W małżeństwie przy podziale majątku prościej byłoby się o tą kasę doprosić.
Przy obecnej konstrukcji umów to nie ma większego znaczenia.
Jeśli to wspólny kredy, to najlepiej sprzedać mieszkanie, spłacić zadłużenie w banku, a resztą podzielić się po połowie.
Jaką resztą? Zapewnie będzie trzeba dopłacić. Nie wiadomo, kiedy mieszkanie było kupione, jak długo kredyt był spłacany i jak w tym czasie zmieniała się wartość mieszkania, ale czasy gdzie po sprzedaży kasa mogła zostać są już dawno za nami.
Jeszcze możesz próbować z nim negocjować, żeby przepisał swoją część na dziecko, możesz mu zasugerować, że urząd skarbowy może się zainteresować jego dochodami i możliwością zapłaty 50% wartości mieszkania. Pamiętam głośną sprawę, gdy US doczepił się do kobiety, która kupiła mieszkanie za kilkuletnie świadczenie usług seksualnych. Udowodniła, że kasa pochodzi z nierządu, a państwo nie pobiera podatków od takich usług. Chyba w każdym innym przypadku płaci się podatki, a to znaczy, że trzeba mieć udokumentowane dochody.
Nakablowanie do US może mieć sens chociaż pewnie wpłacili niezbyt duży wkład własny, reszta na kredyt, więc w razie potrzeby się wytłumaczy.
Nakablowanie do US może mieć sens chociaż pewnie wpłacili niezbyt duży wkład własny, reszta na kredyt, więc w razie potrzeby się wytłumaczy.
słyszałam, że w US mają całe fury donosów, od bardzo sensownych, po pełne zawiści domysły.
Nie jestem za kablowaniem, ale można to użyć jako argument z ex.
marioosh666 napisał/a:Nakablowanie do US może mieć sens chociaż pewnie wpłacili niezbyt duży wkład własny, reszta na kredyt, więc w razie potrzeby się wytłumaczy.
słyszałam, że w US mają całe fury donosów, od bardzo sensownych, po pełne zawiści domysły.
Nie jestem za kablowaniem, ale można to użyć jako argument z ex.
Rzecz w tym, że jak coś budzi podejrzenia to US sam to sprawdzi. To nie jest tak, że bez donosu nic się nie wydarzy. Podejrzewam, że mieszkanie w 90% albo podobnie sfinansowali z kredytu. I teraz - gdyby mieszkanie kosztowało 300 000 PLN, a mają po 50% udziałów to 150 000 PLN za osobę, gdyby wkład własny był na poziomie 10% to 15 000 PLN na osobę. Z takiej kwoty to się każdy może wytłumaczyć. Skoro dostał kredyt to pracuje, a że przepuszcza to inna sprawa. 15 000 PLN to są dwie darowizny od członków najbliższej rodziny, które nie wymagają zgłoszenia.
Podsumowując, jakiś kierunek to jest, ale wielkich nadziei bym z nim nie wiązał.
Jesteście pewni, że tak jest? Przy konkubinacie nie ma wspólnoty majątkowej, tylko domniemanie wspólnoty. Jeśli autorka wykaże, że więcej inwestowała w to mieszkanie, to własność a akcie nie ma znaczenia. Tak było w moim przypadku. Kupiłam z byłym mieszkanie w kredycie. On miał 100tys. wkładu własnego, ja nic. W akcie notarialnym jestem współwłaścicielem w 4 dziesiątych. Kilka lat temu wyprowadziłam się (z naszą córką), wcześniej zasięgnęłam opinii prawnika i taka była ta opinia, że jest domniemanie wspólnoty i jak były dobrowolnie nie będzie chciał mnie spłacić, udokumentuje wkład własny i wydatki na wykończenie, to udziały w akcie nie mają znaczenia.