Sprawa nie jest dla mnie łatwa.
Po 6 latach związku czuję, że wszystko się skończyło. On nie przyjmuje tego do wiadomości, wmawia mi, że to tylko mi się wydaje, że to kryzys i że pomoże mi wszystko naprawić. Problem w tym, że ja nie chcę niczego naprawiać. Potrzebuję go, ale jako przyjaciela. Cenię jego wsparcie, rozwagę i wszystko to, co wnosi do mojego życia jako przyjaciel. Nie tęsknię za fizycznością, pocałunkami, trzymaniem za ręce. Między nami było raczej dobrze. Wiadomo, czasami kłótnie się zdarzały, ale nigdy nie trwało to dłużej niż 2 dni. Próbowałam już dwa razy to zakończyć. Uważam, że każde z nas powinno zająć się swoim życiem i iść dalej. On nie potrafi tego przełknąć, ciągle wymyśla nowe rozwiązania, wytłumaczenia dla tej sytuacji. Nie rozumie, że czasami uczucia gasną do tego poziomu, że nie można ich już wskrzesić.
Nie wiem jak przekazać mu to w taki sposób, żeby zrozumiał. Naprawdę nie chciałam używać bolesnych dla nas obojga słów i czynić tego rozstania jeszcze cięższym.