Właściwie nie wiem od czego zaczac. Czego od was oczekuje? Chyba najbardziej rady, co robic, bo sama sobie z tym wszystkim nie radze kompletnie.
Ale po kolei.
Otóż jak w temacie, za 2 miesiące mamy ślub, dokładnie 2 lipca. Wymarzony dzień. Razem jesteśmy 9 lat. Wszystko ładnie, pięknie, do 2015 roku. Rok temu mój ukochany R. pierwszy raz w życiu powiedział mi, że nie chce takiej żony... Sama nie wiem od czego się zaczęło. Kłóciliśmy się odkąd pamiętam, myślę że to normalne. Ale zawsze po kłótni w jego oczach był smutek, żal, zawsze była ta miłosc, przeprosiny. W 2014 roku zrobił mi piękną niespodziankę, oświadczył mi się. W tym samym roku postanowił, że nie warto czekac, trzeba zabrac się za organizacje ślubu i wesela. Więc zaczęliśmy wszystko załatwiac: sala, orkiestra, fotograf, kamerzysta, lista gości. Powiadomiliśmy najbliższych. Zaczęłam rozglądac się za suknią, kiedy pierwszy raz ją przymierzyłam, to po powrocie do domu nie mogłam zasnąc, ciągle myślałam o tym, jak pięknie będę wygladac, jak bardzo mojemu mężczyznie się spodoba. Tak bardzo cieszyłam się tym ślubem, tym całym zamieszaniem, tą organizacją. Wyobrażałam sobie nas w ten dzień, jak będzie cudownie. Do czasu Nadszedł taki czas, kiedy mój narzeczony wykrzyczał mi wiele przykrych słów. Powiedział, że nie chce takiej żony, nie chce tego ślubu, że to tylko przyzwyczajenie, żebym się wyprowadziła. W sumie nie wiem nawet od czego się zaczęło... Bolało mnie to tak bardzo, dusiło w środku i dusi do tej pory. Potem było znów ok, zapewniał że kocha, że nie może beze mnie życ. A potem znów to samo. Kłótnia, słowa, że mu wcale na ślubie nie zależy, żeby wszystko odwolac... Właściwie zaczynało się od drobnych kłótni. Teraz jestem tym wszystkim tak zmęczona, jest mi tak ciężko... Rozmowy nic nie dają. Nie ufam mu już. Niby jest dobrze, niby jest miły, kocha mnie, ale słowa wypowiedziane nie zostaną wymazane nigdy. A ja nie mam chyba siły żeby wszystko odwolac. Najbardziej mi wstyd przed rodziną, przed znajomymi... Tak bardzo się tego boję, tak panicznie boje sie zyc bez niego... Ale rana na sercu ciągle jest. Nie umiem się juz cieszyc tym wszystkim, miało byc tak pięknie, a teraz? Czuje fałsz, czuje, że on robi to na siłę. Ale tak strasznie się boje
nie potrafie teraz tego wszystkiego cofnąc. Nawet łudze się, że gdyby mu tak naprawde nie zależało, to sam by wszystko odwołał. Nie wiem co robic... z jednej strony ciesze sie, z drugiej ogarnia mnie smutek i bezsilnosc... pomóżcie co robic dalej? Tak bardzo go kocham...
A co możesz zrobić? Facet jasno dał Ci do zrozumienia, że ma Cię gdzieś. Tylko dziwne że tak nagle po 9 latach mu się odwidziało... nie zastanawiałaś się nad tym?
Wychodzić za mąż za kogoś, komu się nie ufa?
Wychodzić za mąż ze wstydu przed opinią?
Wychodzić za mąż, gdy myśli się, że druga osoba kłamie?
Dziwne, że odwidziało mu się po 9 latach? Na forum są wątki, których autorzy (płci obojga) opisują, jak ich partnerom "nagle odwidziało się" po dłuższym związku.
Ale zwykle jest jakiś większy powód, tak myślę, raczej się nie zostawia po takim czasie do tak bo się odwidziało.
W swym poście autorka napisała:
(...) Powiedział, że nie chce takiej żony, nie chce tego ślubu, że to tylko przyzwyczajenie, żebym się wyprowadziła. (...)
Jakie zachowania autorki spowodowały wypowiedzenie słów o 'takiej żonie'? Takiej, czyli...?
Do czasu
Nadszedł taki czas, kiedy mój narzeczony wykrzyczał mi wiele przykrych słów. Powiedział, że nie chce takiej żony, nie chce tego ślubu, że to tylko przyzwyczajenie, żebym się wyprowadziła. .
Co konkretnie on Ci zarzuca, to jest istotne.
Uważam, że to zbyt mocne słowa żeby je lekceważyć - przyzwyczajenie, wyrzucanie Cię z domu.
Kłóciliśmy się odkąd pamiętam, myślę że to normalne. .
Nie, to nie jest normalne. Ludzie kłócą się czasami, ale nie ciągle. Jeśli tak jest, tzn, że w wielu kwestiach się nie zgadzacie i być może nie pasujecie do siebie.
Może im bliższy termin ślubu, on zdaje sobie z tego sprawę, a może niestety wypalił się i brakuje mu odwagi, żeby powiedzieć Ci to wprost.
W tych okolicznościach popełniasz błąd, dążąc uparcie do ślubu z nim za wszelką cenę. Licz się z tym, że Ci pan młody ucieknie sprzed ołtarza.
boli a nie wychodz za maz
bo jeśli teraz jest tak to za pare lat urządzi ci takie pieklo ze dopiero zacznie bolec, wiesz co to oddalenie, klotnie, zdrady nie wiem ale skoro teraz już od dłuższego czasu on nie chce tego związku to co będzie dalej?
dla swojego dobra wycofaj się z tego
Kiedy była ta awantura? Co zrobiłaś ze go tak wkurzylas?
Cóż, jest nadzieja, ze Autorka odpowie na te wszystkie pytania, bo tylko majac więcej informacji mozna cokolwiek doradzic... Teraz poruszamy się "we mgle"...
Ze swojej strony dołączam do grona odradzających zamążpójście - takie "nastawienie" narzeczonego daje wszelkie podstawy do tezy, iż małżeństwo SZYBKO SIE ROZSYPIE...
Znam takie jedno: czeste kłótnie (inicjowane przez kobietę o pierdoły) przed ślubem, potem niby piękny slub, a potem już gorzej i gorzej (kobieta wszczynała kłótnie o bzdury, wszystko krytykowała i rzucała masę "dziwnych" słów). Po kilku miesiacach kobieta porzuca małżeństwo i następuje koniec...
Jeśli Autorka też tego chce - niech ...czeka. Będzie piękny ślub, a po nim - gehenna...
Odwołajcie ten ślub. Widać gołym okiem, że żadne z Was go nie chce.
Porozmawiajcie jak dorośli - co się wydarzyło i dlaczego.
Odwołajcie ten ślub. Widać gołym okiem, że żadne z Was go nie chce.
Wręcz przeciwnie, autorka bardzo chce tego ślubu, białej sukienki, tej uroczystości, tego podniosłego momentu, ale to tylko moment, a co dalej?
O ile w ogóle do niego dojdzie, w końcu do ołtarza powinno dojść dwoje ludzi, tymczasem jedna strona ciągnie jakby w przeciwnym kierunku.
Cyngli napisał/a:Odwołajcie ten ślub. Widać gołym okiem, że żadne z Was go nie chce.
Wręcz przeciwnie, autorka bardzo chce tego ślubu, białej sukienki, tej uroczystości, tego podniosłego momentu, ale to tylko moment, a co dalej?
O ile w ogóle do niego dojdzie, w końcu do ołtarza powinno dojść dwoje ludzi, tymczasem jedna strona ciągnie jakby w przeciwnym kierunku.
Ona nie chce ślubu, tylko imprezy.
Białą sukienkę można sobie kupić bez okazji.
Przemyśl dobrze, Autorko, czy warto.
13 2016-04-24 12:00:54 Ostatnio edytowany przez żyworódka (2016-04-24 12:03:14)
(...)
Otóż jak w temacie, za 2 miesiące mamy ślub, dokładnie 2 lipca. Wymarzony dzień. Razem jesteśmy 9 lat. Wszystko ładnie, pięknie, do 2015 roku. Rok temu mój ukochany R. pierwszy raz w życiu powiedział mi, że nie chce takiej żony... Sama nie wiem od czego się zaczęło. Kłóciliśmy się odkąd pamiętam, myślę że to normalne. Ale zawsze po kłótni w jego oczach był smutek, żal, zawsze była ta miłosc, przeprosiny. W 2014 roku zrobił mi piękną niespodziankę, oświadczył mi się. W tym samym roku postanowił, że nie warto czekac, trzeba zabrac się za organizacje ślubu i wesela. Więc zaczęliśmy wszystko załatwiac: sala, orkiestra, fotograf, kamerzysta, lista gości.(...)
(...) Wyobrażałam sobie nas w ten dzień, jak będzie cudownie. Do czasuNadszedł taki czas, kiedy mój narzeczony wykrzyczał mi wiele przykrych słów. Powiedział, że nie chce takiej żony, nie chce tego ślubu, że to tylko przyzwyczajenie, żebym się wyprowadziła. W sumie nie wiem nawet od czego się zaczęło...(...)
(...)Bolało mnie to tak bardzo, dusiło w środku i dusi do tej pory. Potem było znów ok, zapewniał że kocha, że nie może beze mnie życ. A potem znów to samo. Kłótnia, słowa, że mu wcale na ślubie nie zależy, żeby wszystko odwolac... Właściwie zaczynało się od drobnych kłótni. Teraz jestem tym wszystkim tak zmęczona, jest mi tak ciężko... Rozmowy nic nie dają. Nie ufam mu już. Niby jest dobrze, niby jest miły, kocha mnie, ale słowa wypowiedziane nie zostaną wymazane nigdy. A ja nie mam chyba siły żeby wszystko odwolac. Najbardziej mi wstyd przed rodziną, przed znajomymi... Tak bardzo się tego boję, tak panicznie boje sie zyc bez niego... Ale rana na sercu ciągle jest. Nie umiem się juz cieszyc tym wszystkim, miało byc tak pięknie, a teraz? Czuje fałsz, czuje, że on robi to na siłę. Ale tak strasznie się bojenie potrafie teraz tego wszystkiego cofnąc. Nawet łudze się, że gdyby mu tak naprawde nie zależało, to sam by wszystko odwołał. Nie wiem co robic... z jednej strony ciesze sie, z drugiej ogarnia mnie smutek i bezsilnosc... pomóżcie co robic dalej? Tak bardzo go kocham...
Po 8-śmiu latach związku ukochany oświadczył ci się - długo dojrzewał do tej decyzji.
Jak dla mnie to za długo, no, ale dla ciebie jego oświadczyny były "piękną niespodzianką".
Czyli co, wcześniej nie snuliście planów małżeńskich, co będzie dalej z waszym związkiem?
Ze stażu wnioskuję, że jesteście w wieku ok. 27 - 30 lat, chyba, że w grę wchodzą wcześniejsze lata znajomości.
W małżeństwie można byłoby mówić o kryzysie małżeńskim, wy przeżywacie kryzys narzeczeństwa.
Taki staż, to trochu jak przejrzały owoc, coraz mniej mu "smakuje."
Narzeczony żałuje swoich deklaracji, bo: zasmakował życia bez zobowiązań, preferuje wolny związek, tak jak dotychczas. Ale machina przygotowań ruszyła, więc postanowił zniechęcić cię, niejako wpłynąć na twoje zachowanie/decyzję, abyś to ty odwołała ten ślub. Wtedy jego wina byłaby niejako "ukryta".
Jest też druga opcja, że po oświadczynach poznał "kogoś"...
W zasadzie wyraża się dosyć jasno: nie kocha cię, nie chce takiej żony, ale odwołanie ślubu wkłada na twoje barki. To tchórz.
Bardzo ci współczuję, to zaiste bolesne dowiedzieć się, że jesteś dla ukochanego tylko PRZYZWYCZAJENIEM!
Mało tego, pomiata tobą, wygania cię z domu, ... to okrutne, bo jeszcze nadal jesteście razem.
Oficjalnego zerwania nie było. To ty, masz podjąć tę decyzję!
Dla ciebie to bardzo trudne. Raz, że nadal go kochasz, dwa, to odwołanie ślubu byłoby zdarzeniem bardzo dla ciebie traumatycznym, trudno się po takim stresie pozbierać.
Ale z drugiej strony, pójście dalej razem, jest już na początku wspólnej drogi zaznaczone wysokim ryzykiem, że wasze drogi nie prowadzą do jednego celi.
Ona nie chce ślubu, tylko imprezy.
co prawda, to prawda.
a czy ty w tym związku decydujesz o czymkolwiek czy ci nie wolno bo jesteś zaraz zła, kłótliwa?
wydaje mi się ze zerwanie z nim będzie dla ciebie szansa na normalne szczęśliwe życie po swojemu
Kłóciliśmy się odkąd pamiętam, myślę że to normalne.
Nie, to nie jest normalne. Pewnie w twojej rodzinie były kłótnie. Normalne jest gdy nie ma żadnych kłótni. Jak jest problem TRZEBA ZE SOBĄ ROZMAWIAĆ. Wyjątkowo może się zdarzyć że jedna ze stron podniesie głos ale to jeszcze nie jest kłótnia. Kłótnia jest wtedy jeśli ty w odpowiedzi również podniesie głos. Nie wolno do tego dopuścić.
Jesli wezmiecie ten slub, życzę lekkiego rozwodu.
Odwołanie ślubu to wątpliwa przyjemność, ja jej dostąpiłam i pomijając kilka nietaktownych pytań od dalszej mocno zaskoczonej familii sądzę, że to była bardzo dobra decyzja.
Ja kupiłam sukienkę ecru, wiec nie zżółknie, może się jeszcze doczeka nałożenia:) a Tobie radzę gruntownie się zastanowić i nie reagować pochopnie i emocjonalnie.
19 2016-04-25 09:30:11 Ostatnio edytowany przez amethyst_08 (2016-04-25 09:34:25)
Po takich slowach ktore on wypowiedzial typu "to przyzwyczajenie" "nie chce takiej zony" i po tym jak Cie wyrzucil z domu nigdy bym sie nawet nie zastanawiala jaka podjac decyzje to dla mnie jasne. Jak mozna byc z kim takim, kto po tych wszystkich latach nie ma dla Ciebie szacunku ani juz nawet sentymentu. Tak jak on nie potraktowalabym nawet osoby do ktorej jestem juz tylko przyzwyczajona. Dodatkowo nurtuje mnie tu ten nagly zwrot akcji, mam wrazenie, ze znamy niepelna wersje, bo byc moze zrobilas cos co sklonilo go do takiego zachowania? Moze bylo to objawem zlosci na Ciebie, moze musicie sobie cos wyjasnic czego nam tu nie napisalas? Bo jesli nie znasz przyczyny tego co sie dzieje nie bierz slubu, bo Ci wstyd odwolac, bo bedziesz nieszczesliwa i zamiast ulozyc sobie zycie na nowo bedziesz walczyc w sadzie, a rozwod potrafi sie ciagnac kilka lat, jest kosztowny i to z pewnoscia przykre doswiadczenie. Szkoda czasu.
Wasz problem można załatwić, ale w kilku krokach... Najbardziej oczywisty jest pierwszy krok: ślub TRZEBA ODOWOŁAĆ.
Następnie trzeba zerwać, bo żyć razem nie dacie rady. Potem będziesz szukać kogoś z kim da się żyć.
Moje rady :
Sprobuj spokojnie porozmawiac CO SPRAWILO ze on "nie chce takiej zony" ? Musisz wiedziec w czym problem i czy TY mozesz cos zrobic czy nie.
Przestan sie bac opinii innych, jesli z narzeczonym sprawy beda nadal slabo wygladac to powinnas powiadomic rodzine o niezbednym przelozeniu terminu slubu np.z powodow finansowych, ze chcecie odlozyc na mieszkanie etc. cala rodzina nie musi jeszcze wiedziec co sie dzieje, rodzicom warto wyjasnic to dokladniej. Nie sadze by mieli pretensje, najwazniejsze jest Wasze szczescie, lepiej teraz dluzej pomyslec niz za rok sie rozwodzic.
Dzien slubu trwa jak kazdy 24h, a malzenstwo ... duzo dluzej jak ma sie szczescie. Jak kazda kobieta marzysz o TYM dniu i TYM jedynym facecie u boku, nie podpisuje sie pod krytyka innych osob.
Nie mozesz tez pozowlic by Twoj narzeczony przy kazdej wiekszej klotni informowal ze nie zalezy mu na slubie....to nie jest fair. Rownie dobrze Tobie moglo nie zalezec na tych jego oswiadczynach. Dlatego musisz to wyjasnic.
A to ze on niczego oficjalnie nie odwolal ...to nie jest zaden argument ,ze tego nie chce. On moze sie zwyczajnie bac i wstydzic teraz to robic.
Pierwsze posty są chyba trochę za ostre, tzn. zgadzam się z większością, że dziewczyna powinna to jak najszybciej odkręcić, ale dla tak młodej osoby 9 lat to kawał czasu. Pewnie nie potrafi do siebie dopuścić tych racjonalnych myśli, że to już koniec. Dookoła koleżanki zakładają rodziny, rodzą dzieci ... a jej zostaje wizja odwołania ślubu lub siłą zaciągnięcia narzeczonego pod ołtarz. Albo dziewczyna ma parcie na małżeństwo, albo rodzinka ciągle jej przypomina a kiedy to w końcu pobawią się na jej weselu, bo latka lecą.... (chyba każdy ma taką życzliwą osobę w rodzinie). Dlatego nic dziwnego, że tak kurczowo trzyma się narzeczonego. Pozostaje mi jej życzyć, aby miała jakąś dobra duszę koło siebie, która pomoże jej wygrzebać się z tego i wesprze, gdy będzie stawiać czoła rodzince odwołując ślub.