Problem wygląda tak, że mam niskie poczucie wartości. Chodze na terapie, bo jestem dość lękliwa i muszę wszystko kontrolować. Wiele się i tak zmienilo. Zaczelam się spotykać z moim ex, który ze mną zerwał, bo za dużo się kłóciliśmy, a najczęściej o to, że nie ma dla mnie czasu. Nawet ostatnio mieliśmy tego czasu dla siebie niewiele. Pogadaliśmy tylko połowicznie. On mi ciągle powtarza, ze mnie kocha i ze chce być ze mna, ale go przeraża wszystko to co było miedzy nami. Łącznie z moja wrazliwoscia i ma problem aby mnie zrozumieć. Ja nie jestem jego pewna, bo jego czyny nie potwierdzają jego słów. Wielokrotnie coś mi obiecywał i nie dotrzymywał słowa. Czasem potafi się zachować jak totalny geniusz i być bardzo kochany. On wie, że uczęszczam na terapie. Stwierdził, że chce mi pomóc. Wiem, że czasem go męcze, bo jestem marudna etc, ale jestem na tym etapie terapii, który jest dla mnie bardzo trudny. Z drugiej strony boje się, że on nie wykorzystuje i pod przykrywką, że chce dla mnie dobrze może mnie skrzywdzić. Wielokrotnie chciałam z nim zerwać kontakt i niejednokrotnie to robiłam, bo miałam dość tego, że ta sytuacja zmierza donikąd. On strasznie nie chciał zrywać ze mną kontaktu i robił wszystko abym tego nie robiła. Ostatnio powiedział, że mnie akceptuje, ale go przeraza to ze musimy się dotrzeć do siebie i że nigdy nam się to nie uda. Ciągle powtarza, ze jestem mu bliska osoba. Narzeka ciagle ze odgleglosc tez przeszkadza nam w tym żeby być razem, ale nie ma mowy o przeprowadzce- każdy z nas ma dobra prace i chce się rozwijać. Na początku mówił, ze jak będzie trzeba to się przeprowadzi. Dziś mowi, ze nie ma takiej możliwości poki co. Ja z czasem będę mogła się przeprowadzić, jeśli uzyskam to co chce- czyli doświadczenie zawowodowe, pieniądze na kursy, etc. Widze po nim (dopiero po czasie zauwazylam), ze on boi się angażować. Ostatnio powiedział, że mnie kocha znowu. Za jakiś czas włączyły mu się żale do świata i wyznał, że on nie potrafi się zaangażować w stu procentach. Wczesniej wykiwała go jego dziewczyna. Cierpiał po rozstaniu, ale mnie też wykiwali nie raz i żyje. Po czasie mu wierze, że mnie kocha, bo przecież już dawno by sobie odpuścił i poszukał innej dziewczyny (czy do seksy czy do spotkan). Ciagle twierdzi, ze mnie kocha, ale nienawidzi kłótni i tego było za dużo w związku, a z drugiej strony wyznał ze to trochę pociągające we mnie, że mam taki charakter. Ostatnio zaczęłam mu wchodzić w dupę i próbować zrobić wszystko, żeby było dobrze, ale to tylko dwukrotny albo trzykrotny incydent. Jest jeszcze sprawa tego typu, że za dużo analizuje. Inna sprawa jest to, że on kiedyś ciągle dostawał po dupie od dziewczyn, bo nie potrafił dać 5 minut wytchnienia tym dziewczynom. Wchodził im w dupe. Sam się do tego przyznał.Ciągle też mnie oskarża, że go naciskam na coś, bo ponoć pytam go o jedną rzecz na 50 różnych sposobów. Wiem, wkurzać to może, ale wyznałam mu, że to zwyczajnie wynika z tego, ze nie daje mi jednoznacznej odpowiedzi i że nie jestem jego pewna i że nie daje mi poczucia bezpieczeństwa. Zadając nawet jedno pytanie zawsze go naciskałam. On cierpiał kiedyś na nerwice i teraz chodzi ciągle spięty. Po prostu coś mnie ciągnie do niego, jestem strasznie zazdrosna o niego. Nie potrafie odejść – nie umiem podejmować decyzji. Nie chce się potem nienawidzić, kiedy się pomyle. Z drugiej strony szkoda mi go stracić, bo to fajny chłopak. W tym miejscu tylko narzekam na niego, ale możcie mi wierzyć potrafi być super facetem. Może ktoś coś mądrego doradzi? On stwierdził, że mu nie ufam, to prawda. Nie ufam mu bo mnie zawiódł i wynika to też z mojej nadszarpniętej psychiki. Choc ostatnio psycholog dał mii do zrozumienia, że nie jest zle ze mna, a bardziej się stygmatyzuje i nie trafiłam na odpowiedniego, ale odkad pamiętam bylam odrzucana (dość często). Doswiadczenie pokazalo mi ze nie jestem warta i nie uda mi się stowrzyc fajnego związku. Staram się zmienić sposób myslenia i co prawda troszkę mi to wyszlo
Ostatnio powiedział, że dużo zależy ode mnie, czy to oznacza, że musi być tak jak on chce? Na jego warunkach. Jestem zagubiona. Może to ja mam problem, a on probuje mi pomoc i naprawdę chce być ze mna? Tylko czemu słysze ciagle oskarżenia. On wszystko robi idealnie w jego mniemaniu. Nie widzi nic zlego w jego zachowaniu.
Poprzednio pisałam już o naszym związku w tematach:
http://www.netkobiety.pl/t91582.html
http://www.netkobiety.pl/t92041.html
http://www.netkobiety.pl/t93841.html