Hej! Jestem od 4 latach w zwiazku. Moj chlopak ma bardzo dziwne usposobienie, czesto jest bardzo ciezko wytrzymac, jednak cos mnie nadal przy nim trzyma... (kiedys to byla zdecydowanie milosc, a teraz? przyzwyczajenie...). Jestesmy mlodzi, moj chlopak (teraz juz raczej byly...) jest chlopakiem z "dobrego domu", studiuje bardzo ciezki kierunek, wbrew pozorom jest bardzo inteligentny itp. Na poczatku zwiazku jako tako bylo ok, pozniej zauwazylam, ze jest bardzo nerwowy, jest rowniez typem pana i wladcy, ktory chcialby swoja dziewczyne owinac wokol palca itp. I na poczatku tak bylo - tanczylam tak jak mi zagral. Ale okolo rok temu zauwazylam, ze cos jest nie tak, ze tak nie moze byc, przestalam robic to co on chce i zaczelam robic to co ja chce. Dostawal furii, wpadal w szal, gdy kierowal autem to uderzal we wszystko co mozliwe w tym samochodzie, wielokrotnie cos popsul. Pozniej zdarzalo mu sie w tym szale scisnac mi reke, noge - wykrecic tak, ze siniak zostawal. Ale to co wyprawia ostatnio... Kiedys KAZAL mi cos zrobic, nie pamietam o co chodzilo, ale pamietam, ze zasmialam mu sie w twarz, wpadl w szal, scisnal mnie za twarz i rzucil mna na lozko, po prostu wpadl w jakis obled. Bardzo sie wtedy balam, po prostu przestalam sie nawet ruszac zeby tylko przestal. Nie pamietam juz co bylo dalej, zerwalam z nim, ale nachodzil mnie, wydzwanial dzwonkiem (mieszkam z wpollokatorkami a on ciagle dzwonil tym dzwonkiem i w koncu otworzylam), walil mi rowniez w okno. Ale chodzi mi o wczorajsza sytuacje... Tego dnia wyjatkowo nie klocilismy sie, wieczorem kazal mi przetlumaczyc jakies zdanie (ja studiuje pewien jezyk, jestem na I roku) - byl to taki stary napis napisany dziwna czcionka na jakims murze, ciezko go bylo przeczytac.
Nie moglam sie rozczytac wiec pod nosem sobie dukalam jakie to moga byc literki, wyszly jakies glupoty wiec powiedzialam, ze sprawdze sobie w necie bo nie mam pojecia co to znaczy, powiedzial "Ty nic nie umiesz z tego jezyka, wez sie moze wroc do liceum czy cos...", olalam bo nie chcialam klotni i zaczelam szukac w necie i cos tam do niego powiedzialam a on do mnie "skoncz pie*dolic", spojrzalam na niego i powiedzialam "jestem u siebie to moge sobie pie*dolic nawet caly dzien", a ten rzucil wszystkim co mial w reku i wrzasnal w takim szale "co za pyskata idiotka!", byla godzina 24 a ja o 6 rano musialam wstac wiec zgasilam swiatlo, wylaczylam komputer i powiedzialam, ze ja klade sie spac, polozylam sie, a on? Kopnal mnie w biodro/tylek w nerwach, zaczelam krzyczec co on robi, a on kopnal mnie drugi raz mowiac "co Ty odpier*dalasz? chodzisz spac kiedy Ci sie podoba? jestes gorzej poje*ana niz Twoja mamusia", wstal, zlapal kurtke, zamachnal sie nia we mnie, ale zawadzil o zyrandol i nie uderzyl mnie. Powiedzial rowniez "z Toba idiotko to nawet dzien nie moze byc dobrze, widzisz co narobilas?" i pojechal do domu. Napisalam mu smsa, ze nie chce miec z nim juz nic wspolnego blabla i, ze jezeli bedzie mnie nachodzil to odrazu dzwonie na policje, napisal "ok". Nie wiem dlaczego tu pisze, on ciagle mi wmawia, ze to moja wina, ze jego zachowanie jest odpowiedzia na moje ZLE zachowanie. Co o tym myslicie?
Pan ma kłopoty sam ze sobą a Ty jeśli tylko zacznie Cię nachodzić dzwoń na policję.
Myślę, że to niezły psycho. Przemocowiec niezrównoważony emocjonalnie. Uciekaj i nie wracaj , bo następnym razem nie zahaczy o żyrandol tylko pięścią dostaniesz w twarz. Jak Cię nachodzi - dzwoń po policję. Taki "macho" potrafi tylko kobietę uderzyć, a jak zobaczy mundurowego to się robi malutki. Próbuje siłą zmusić Cię do posłuszeństwa - tacy ludzie nadają się tylko do leczenia. A Ty jesteś mądra , że uciekasz.
Zgodnie z Regulaminem Forum na Netkobietach obowiązuje zasada, że problemy jednego związku opisujemy w jednym wątku - mając więcej danych łatwiej jest udzielić właściwej odpowiedzi. Z tego samego powodu ten temat zamykam, a Ciebie proszę o kontynuowanie dyskusji w poprzednim, zapoznanie się z regulaminem i stosowanie do jego zapisów.
Z pozdrowieniami, Olinka