Witam. Jestem juz załamana i potrzebuje obiektywnej oceny sytuacji. Sama nie jestem święta i wiem o tym ale proszę nie hejtować tylko ewentualnie normalnie napisać jak widzicie ta sytuacje. Ponad rok temu zakończyłam toksyczny związek. Facet okazał się typowym mamisynkiem, który miał mnie jako kobietę za szmate (dość mocne określenie ale adekwatne do sytuacji). Kilka miesięcy po zakończeniu poznałam innego faceta. Nie szukałam wtedy związku na siłę ale złapalismy wspólny kontakt. Wydawało mi się ze spotkałam bratnia duszę. Na początku był moim dobrym przyjacielem do rozmów ale widać ze facetowi strasznie zależało na mnie. Można powiedzieć że robił wszystko trochę na siłę. Pomyślałam że spróbuję. Pewnego dnia pocałowałam go w usta i powiedziałam ze mimo skrzywdzenia spróbuję z nim być bo bardzo mi zależy. To.jest typ faceta który kobiecie potrafi dać wszystko. Latał za mną cały czas jednak ja utrzymywalam pewien dystans. Czasami nie wierzyłam mu w coś co mówi i nawet chamsko dogadywalam. Zawsze miałam wrażenie ze coś złego z niego wyjdzie. Po połowie roku dopiero nabrałam takiej pewności co do jego osoby. Sytuacja stała się bardzo dziwna bo z kochajacego faceta stał się złą osoba. Mam wrażenie ze wiele rzeczy robi mi teraz na złość właśnie za tamten początek. Powiedział mi ze skoro nie byłam go pewna to mogłam nic nie mówić a sama go obserwować. Czuł ze nie traktuje go poważnie i jak to mówi był "głupim jeleniem". Cały czas teraz wypomina mi to co było. Powiedział ze nikt go tak nie skrzywdził. Moim zdaniem znowu jest to egoista myślący tylko o swoim tyłku bo powinien być wyrozumiały. Związek się sypie jednak obojgu nam zależy bardzo. Czasem go pytam dlaczego myśli o tym co było zamiast skupić się na tym co jest aktualnie. Powiedział ze początki związku są najważniejsze a on był ciągle odrzucany, że jest głupi bo oddał mi wszystko a był kołem zapasowym i nie traktowany poważnie.
Chciałabym naprawić nasze ralacje lecz nie wiem w jaki sposób. Facet jakby chciał napewno zapomnialby o przeszłości. Pomocy.
1 2016-03-23 07:33:52 Ostatnio edytowany przez monika120 (2016-03-23 07:37:43)
Witam. Jestem juz załamana i potrzebuje obiektywnej oceny sytuacji. Sama nie jestem święta i wiem o tym ale proszę nie hejtować tylko ewentualnie normalnie napisać jak widzicie ta sytuacje. Ponad rok temu zakończyłam toksyczny związek. Facet okazał się typowym mamisynkiem, który miał mnie jako kobietę za szmate (dość mocne określenie ale adekwatne do sytuacji). Kilka miesięcy po zakończeniu poznałam innego faceta. Nie szukałam wtedy związku na siłę ale złapalismy wspólny kontakt. Wydawało mi się ze spotkałam bratnia duszę. Na początku był moim dobrym przyjacielem do rozmów ale widać ze facetowi strasznie zależało na mnie. Można powiedzieć że robił wszystko trochę na siłę. Pomyślałam że spróbuję. Pewnego dnia pocałowałam go w usta i powiedziałam ze mimo skrzywdzenia spróbuję z nim być bo bardzo mi zależy. To.jest typ faceta który kobiecie potrafi dać wszystko. Latał za mną cały czas jednak ja utrzymywalam pewien dystans. Czasami nie wierzyłam mu w coś co mówi i nawet chamsko dogadywalam. Zawsze miałam wrażenie ze coś złego z niego wyjdzie. Po połowie roku dopiero nabrałam takiej pewności co do jego osoby. Sytuacja stała się bardzo dziwna bo z kochajacego faceta stał się złą osoba. Mam wrażenie ze wiele rzeczy robi mi teraz na złość właśnie za tamten początek. Powiedział mi ze skoro nie byłam go pewna to mogłam nic nie mówić a sama go obserwować. Czuł ze nie traktuje go poważnie i jak to mówi był "głupim jeleniem". Cały czas teraz wypomina mi to co było. Powiedział ze nikt go tak nie skrzywdził. Moim zdaniem znowu jest to egoista myślący tylko o swoim tyłku bo powinien być wyrozumiały. Związek się sypie jednak obojgu nam zależy bardzo. Czasem go pytam dlaczego myśli o tym co było zamiast skupić się na tym co jest aktualnie. Powiedział ze początki związku są najważniejsze a on był ciągle odrzucany, że jest głupi bo oddał mi wszystko a był kołem zapasowym i nie traktowany poważnie.
Chciałabym naprawić nasze ralacje lecz nie wiem w jaki sposób. Facet jakby chciał napewno zapomnialby o przeszłości. Pomocy.
Ty też "jakbyś chciała to zapomniałabyś o przeszłości" i nie niszczyłabyś tego faceta od samego poczatku. A robiłas to będąc z nim "z łaski", traktując go jak szmatę, będąc wobec niego "chamską". No sorry...
Po pierwsze: wchodząc w nowy związek wypada poprzedni i ewentualne złe skojarzenia z byłym zamknąć, uporządkować i nie pozwalać by rzutowało to na nową znajomość. U Ciebie tego nie było - traktowałas obecnego chłopaka przez pryzmat tamtego i facet musiał wychodzić z siebie byś go zaakceptowała. Najwyraźniej nastąpiło "zmęczenie materiału", albo chłopak zauważył Twoje cechy, których wcześniej - tak zaabsorbowany zdobywaniem Ciebie - nie dostrzegał.
Czego oczekujesz? Teraz "pałeczka" jest po Twojej stronie: pokaż, ze Tobie jednak zależy i staraj się o tą znajomość. I przede wszystkim traktuj ludzi z szacunkiem, z serdecznością. Bycie "chamską", bo "ktoś, kiedyś, coś" bez powodu wobec zupełnie niewinnej osoby jest dowodem niedojrzałosci. Uporządkuj w sobie to wszystko i uswiadom sobie, ze kazdy jest innym człowiekiem i niekoniecznie inne osoby muszą ponosić konsekwencje poczynań swoich poprzedników...
Ja jestem świadoma swoich czynów, jednak facet się teraz ewidentnie "mści" na mnie. Sam jest czasem arogancki do tego stopnia ze mam wrażenie ze jest to inna osoba niż na początku. To zachowanie jest okropne, bo ja zrobiłam źle lecz nie zasługuje na takie traktowanie.
4 2016-03-23 08:03:04 Ostatnio edytowany przez allied64 (2016-03-23 08:08:37)
A czy on rozumie że przeszlości nie zmieni, i próbowalby lepiej zapomnieć to co już bylo?
A czy on rozumie że przeszlości nie zmieni, i próbowalby lepiej zapomnieć to co już bylo?
No właśnie chyba ma z tym jakiś problem bo jego zachowanie zamiast pomagać to wszystko psuje. Było minęło ale widocznie czuje się strasznie skrzywdzony... z dnia na dzień coraz bardziej mnie irytuje
Wobec niego zachowywałaś się tak, jak się zachowywałaś i uważasz, że powinien być wyrozumiały. Teraz on zachowuje się w identyczny sposób, ale Ty nie widzisz powodów, by być wyrozumiałą.
Ot, podwójne standardy.
Witam. Jestem juz załamana i potrzebuje obiektywnej oceny sytuacji. Sama nie jestem święta i wiem o tym ale proszę nie hejtować tylko ewentualnie normalnie napisać jak widzicie ta sytuacje. Ponad rok temu zakończyłam toksyczny związek. Facet okazał się typowym mamisynkiem, który miał mnie jako kobietę za szmate (dość mocne określenie ale adekwatne do sytuacji). Kilka miesięcy po zakończeniu poznałam innego faceta. Nie szukałam wtedy związku na siłę ale złapalismy wspólny kontakt. Wydawało mi się ze spotkałam bratnia duszę. Na początku był moim dobrym przyjacielem do rozmów ale widać ze facetowi strasznie zależało na mnie. Można powiedzieć że robił wszystko trochę na siłę. Pomyślałam że spróbuję. Pewnego dnia pocałowałam go w usta i powiedziałam ze mimo skrzywdzenia spróbuję z nim być bo bardzo mi zależy. To.jest typ faceta który kobiecie potrafi dać wszystko. Latał za mną cały czas jednak ja utrzymywalam pewien dystans. Czasami nie wierzyłam mu w coś co mówi i nawet chamsko dogadywalam. Zawsze miałam wrażenie ze coś złego z niego wyjdzie. Po połowie roku dopiero nabrałam takiej pewności co do jego osoby. Sytuacja stała się bardzo dziwna bo z kochajacego faceta stał się złą osoba. Mam wrażenie ze wiele rzeczy robi mi teraz na złość właśnie za tamten początek. Powiedział mi ze skoro nie byłam go pewna to mogłam nic nie mówić a sama go obserwować. Czuł ze nie traktuje go poważnie i jak to mówi był "głupim jeleniem". Cały czas teraz wypomina mi to co było. Powiedział ze nikt go tak nie skrzywdził. Moim zdaniem znowu jest to egoista myślący tylko o swoim tyłku bo powinien być wyrozumiały. Związek się sypie jednak obojgu nam zależy bardzo. Czasem go pytam dlaczego myśli o tym co było zamiast skupić się na tym co jest aktualnie. Powiedział ze początki związku są najważniejsze a on był ciągle odrzucany, że jest głupi bo oddał mi wszystko a był kołem zapasowym i nie traktowany poważnie.
Chciałabym naprawić nasze ralacje lecz nie wiem w jaki sposób. Facet jakby chciał napewno zapomnialby o przeszłości. Pomocy.
Moniko ja mam inne zdanie niż poprzedni rozmówcy. On wiedział, że wchodzi w związek z osobą po przejściach i powinien zdawać sobie sprawę, ze osoba taka może różnie reagować na nowy związek. Starał się zdobyć cię, był przyjacielem, mogłaś wygadać się, on słuchał i pocieszał, ale według mnie to była tylko jego gra. Właśnie ci to udowodnił jak poczuł, że tobie zaczęło na nim zależeć. Wkręciłaś się w ten związek, a on zaczyna się mścić za to, że nie rzuciłaś się mu w ramiona już na samym początku, nie obchodzi go to co wtedy czułaś gdy rozpadł ci się poprzedni związek. Gdyby mu zależało na tobie to ucieszył by się bardzo, że ciebie zdobył i dbałby o ciebie. A on zamiast udowodnić ci że on jest inny zaczyna (tamten też na początku był pewnie miły dla ciebie) dokopywać ci.
Przeczucie już ci kiedyś mówiło, że z tego związku nie będzie nic dobrego i chyba miało rację. Nie staraj się i nie naprawiaj relacji z tym chłopakiem, a jestem pewna że znowu zacznie do ciebie zagadywać miło i starać się, ale teraz już chyba wiesz, że on jest miły tylko wtedy gdy zdobywa, a jak zdobędzie to nie szanuje. Nie obwiniaj się, ze go skrzywdziłaś, on zdawał sobie świetnie sprawę, w jakim stanie jesteś i próbował wykorzystać osobę poturbowaną przez los, to taki sam toksyk jak i poprzedni.
To jest bardzo wrażliwy facet. On bardzo często potrafił przy mnie płakać z bezradności. Możliwe też ze była to jego gra. Ciężko to wyczuć mimo że jesteśmy razem rok. Cały czas czuje się zraniony. Nie panuje nad słowami i czasem mówi na mnie głupoty. Tłumaczy to tym ze ja wcześniej również nie zastanowilam się nad tym czy jego coś nie zrani. Nie wiem jak wyjść z tego. Chciałabym żeby stał się znowu normalnym człowiekiem który nie mści się.
Monika, pamiętaj, że istnieje coś takiego jak przyczyna--->skutek. Zraniłaś tego mężczyznę, bo on się w tobie zakochał, a ty nie koniecznie od początku z równym zaangażowaniem i podejściem go traktowałaś. Żeby było dobrze on musi ci wybaczyć (ale nie każdy potrafi, czas jest potrzebny) i przestać ciosać kołki na głowie, a ty powinnaś się starać, udowodnić mu, że jest najważniejszy. Oboje musicie w równym stopniu nad sobą pracować. Co nie zmienia faktu, że to ty zaczęłaś i powinnaś wziąć konsekwencje na siebie.
Na początku nie byłam go pewna praktycznie wcale i widziałam w nim zawsze drugie dno. Nie wierzyłam ze facet może być dla kobiety taki dobry. Ale uważam że on powinien być wyrozumiały. Sprawił mi tyle przykrości odgryzajac się ze nie wiem co mam o nim sądzić. Czasem myślę że z niego wyszło coś złego po prostu
Z mojej perspektywy wygląda to tak:
Będąc pokiereszowana psychicznie po poprzednim związku trafiłaś na faceta, któremu bardzo zależało.
Pytanie tylko, czy zależało mu na tobie, czy na tym by w ogóle kogoś mieć. Nawet na tym forum jest odpowiednio wielu desperatów, żeby wiedzieć, że pragnąć kogoś, a pragnąc kogokolwiek to w przypadku tychże to prawie jedno i to samo.
No i trafił ci się taki desperat, który stawał na uszach by cie zdobyć, bo wiedział, że następna taka szansa nie pojawi się długo albo i wcale.
Ty go nie chciałaś, ale co tam. On tak łatwo nie odpuszci. Kropla drąży kamień - a tu taki cel - kobieta, która wciąż jeszcze nie myśli racjonalnie i trzeźwo po poprzednim razie. To nic, że się broni, to nic, że nie chce - on chce za nich dwoje! No a któż zrozumie lepiej poraniona kobietę niż "wrazliwiec"?
Och, chodź, kochana.. ja jestem inny. Ja cię zrozumiem...
Tyle tylko, że ten pan najbardziej jest wrażliwy na swoim punkcie - świat jest zły i okrutny, ("o czym się sama przekonałaś!") tylko on dobry. Powinnaś być wdzięczna, że trafiłaś na takiego faceta! (Yhm... )
Problem w tym, że desperat jak zdobędzie swój cel staje się mniej desperacki. Sukces miesza mu w głowie i dodaje pewności. Cel, w postaci ukochanej kobiety nie jest już taki atrakcyjny - desperat zaczyna się zastanawiać, czy aby nie postąpił zbyt pochopnie. Może jego love wcale nie jest królową? Może go oszukala? Przecież (napompowane sukcesem ego puchnie jeszcze bardziej) niejedna by chciała takiego faceta jak on! A jemu się trafiła taka... jeszcze "z łaski" z nim jest! Powinna, z wdzięczności, że w ogóle ja chciał i znosił jej zachowanie, całować ziemię po której on stąpa, a ta tu jeszcze marudzi! Wybrzydza!
To wszystko jej wina! On przecież jest taki dobry...
Z mojej perspektywy wygląda to tak:
Będąc pokiereszowana psychicznie po poprzednim związku trafiłaś na faceta, któremu bardzo zależało.
Pytanie tylko, czy zależało mu na tobie, czy na tym by w ogóle kogoś mieć. Nawet na tym forum jest odpowiednio wielu desperatów, żeby wiedzieć, że pragnąć kogoś, a pragnąc kogokolwiek to w przypadku tychże to prawie jedno i to samo.
No i trafił ci się taki desperat, który stawał na uszach by cie zdobyć, bo wiedział, że następna taka szansa nie pojawi się długo albo i wcale.
Ty go nie chciałaś, ale co tam. On tak łatwo nie odpuszci. Kropla drąży kamień - a tu taki cel - kobieta, która wciąż jeszcze nie myśli racjonalnie i trzeźwo po poprzednim razie. To nic, że się broni, to nic, że nie chce - on chce za nich dwoje! No a któż zrozumie lepiej poraniona kobietę niż "wrazliwiec"?
Och, chodź, kochana.. ja jestem inny. Ja cię zrozumiem...
Tyle tylko, że ten pan najbardziej jest wrażliwy na swoim punkcie - świat jest zły i okrutny, ("o czym się sama przekonałaś!") tylko on dobry. Powinnaś być wdzięczna, że trafiłaś na takiego faceta! (Yhm...
)
Problem w tym, że desperat jak zdobędzie swój cel staje się mniej desperacki. Sukces miesza mu w głowie i dodaje pewności. Cel, w postaci ukochanej kobiety nie jest już taki atrakcyjny - desperat zaczyna się zastanawiać, czy aby nie postąpił zbyt pochopnie. Może jego love wcale nie jest królową? Może go oszukala? Przecież (napompowane sukcesem ego puchnie jeszcze bardziej) niejedna by chciała takiego faceta jak on! A jemu się trafiła taka... jeszcze "z łaski" z nim jest! Powinna, z wdzięczności, że w ogóle ja chciał i znosił jej zachowanie, całować ziemię po której on stąpa, a ta tu jeszcze marudzi! Wybrzydza!
To wszystko jej wina! On przecież jest taki dobry...
Kiedyś poruszałam taki temat czy po prostu on nie chciał mieć kobiety na siłę. On w sumie był bardzo długo sam i jak twierdzi w tym czasie poznawał wiele dziewczyn ale to we mnie się zakochał i ze mną załapał wspólny język. Na początku był aniolem. Az wydawało mi się to podejrzane ze facet może być tak dobry dla.kobiety. tłumaczył to tak "jak dają dobroć to bierz a nie rozmyślasz ze zaraz wyjdzie ze mnie czyste zło" był wściekły za to ze ja w takim samym stopniu nie jestem zaangażowana jak on. Powiedział ze to może trwać kilka miesięcy ale nie prawie rok. Że on się stara i robi dla mnie wszystko a ja nic. Często dawałam mu do zrozumienia ze ja tego nie traktuje aż tak serio jak on. To nie było tak ze jak on napisał smsa ja natychmiast odpisuje. Był widoczny duży dystans a on aż wychodził z siebie. Ma żal do mnie i widzę że jest w takim stopniu skrzywdzenia ze narazie nic nie pomaga. Jak robi coś źle tłumaczy ze ja sama tak robiłam. Zastanawiam się nad rozstaniem...
Bez sensu. On miał być wyrozumiały i znosić fochy od początku bo...? Bo Ty mu tak każesz? Zasłuzyłaś na takie traktowanie i może dzieki temu się nad sobą zastanowisz, że ludzi się tak nie traktuje. Ty nie byłaś dla niego wyrozumiała ale on ma być wyrozumiały bo? Bo jest facetem? Bo byłaś skrzywdzona? A myślisz, że Ty jedna byłas skrzywdzona i on nie miał żadnych negatywnych doświadczeń z kobietami? Nie byłaś gotowa na związek to po co się pchałaś, żeby tylko ranić innych i się mścic za jakiegoś palanta z przeszłości? Sama zawaliłaś sprawę od początku, byłaś egoistką, ale jak on się zachowa identycznie jak Ty to juz jest wielki płacz i skargi jaki to on niedobry! W ogóle ten facet to jakiś masochista skoro znosił takie traktowanie od początku, nie dziwię się, że teraz to on ma traumę.
Bez sensu. On miał być wyrozumiały i znosić fochy od początku bo...? Bo Ty mu tak każesz? Zasłuzyłaś na takie traktowanie i może dzieki temu się nad sobą zastanowisz, że ludzi się tak nie traktuje. Ty nie byłaś dla niego wyrozumiała ale on ma być wyrozumiały bo? Bo jest facetem? Bo byłaś skrzywdzona? A myślisz, że Ty jedna byłas skrzywdzona i on nie miał żadnych negatywnych doświadczeń z kobietami? Nie byłaś gotowa na związek to po co się pchałaś, żeby tylko ranić innych i się mścic za jakiegoś palanta z przeszłości? Sama zawaliłaś sprawę od początku, byłaś egoistką, ale jak on się zachowa identycznie jak Ty to juz jest wielki płacz i skargi jaki to on niedobry! W ogóle ten facet to jakiś masochista skoro znosił takie traktowanie od początku, nie dziwię się, że teraz to on ma traumę.
Ja nie miałam zamiaru jak najszybciej być z nim. Były takie myśli ze może kiedyś coś. .. bo bardzo fajnie znajomość się rozwijala. On cały czas na siłę proponował spotkania chociaż widział ze jestem niechętna. Raz przyjechał do mnie do domu z bukietem kwiatów. W domu podobno MODLIŁ się o ta miłość. No dla mnie to czysta desperacja była a ja wyraźnie dawałam do zrozumienia i mówiłam ze narazie chce dystansu.
Daruj zatem już sobie dziewczyno, na kilometr śmierdzi, że ani go nie kochasz, ani specjalnie w ten związek nie jesteś zaangażowana. Jeszcze księżniczka obrażona, że facet powiedział dość i zaczął dawać tyle z siebie ile otrzymuje. Czyli dokładnie już wiesz, jak to jest mieć kogoś w d... .
Sorry, jak dla mnie to tu jest roszczeniowa postawa pt 'ja jestem KOBIETĄ, i na dodatek jeszcze SKRZYWDZONĄ, i mi wolno więcej!' . Weź na klatę to, że swoją olewką go zraniłaś i zniechęciłaś, zastanów się, czy jest sens to dalej ciagnąć jak tylko siebie ranicie/raniliście i nie potraficie się dogadać. Nie chcę być zlym prorokiem, ale ten początek może się za wami ciągnąć przez cały związek. U mnie też początki ciekawe nie były, i mimo, że oboje sie staramy do tego nie wracać, to czasami to wychodzi i widzę, że rzutuje na teraźniejszość. Bo każdy się boi powtórki z rozrywki. Ale nie chcę generalizować, ludzie są różni, może wam się uda przeszłość przekreślić grubą kreską. I zacząć 'na czysto'.
17 2016-03-23 21:27:29 Ostatnio edytowany przez Iceni (2016-03-23 21:28:38)
No ależ oczywiście autorka miala prawo - skoro od początku była niechętnie związkowi, a facet wychodził z siebie to teraz ma to co chciał. Co on był? Ślepy? Głupi? (To akurat może...)
A za chwilę nie będzie miał, bo to jedyne rozsądne rozwiązanie.
Oboje mają po równo za uszami.
Najpierw on się pchał, gdzie go nie zapraszano wylewnie, a ona go nie spławiła skutecznie tylko przygarnęła szczeniaczka na pocieszenie, ale w złym humorze potrafiła kopnąć. Teraz on odpłaca pięknym za nadobne, a ona się oburza, że jak tak można - przecież powinien być wspaniałomyślny i przebaczyć, choć ona wcześniej bywała emocjonalnie bezmyślna.
Warci są siebie, ale na tym etapie ten związek to czysty sadyzm z obu stron. Pytanie, czy któreś zdecyduje się na przerwanie zaklętego kręgu, powie dość i odejdzie. Bo na wzajemne przebaczenie szanse są chyba marne.
Ja nie mam czystego sumienia ale musze napisać ze byłam po prostu normalna kobieta w tym związku. On cały czas oczekiwał nadmiernego uczucia. Rodzi się pytanie co dla kogo oznacza słowo "dystans" ? Bywało tak ze kiedy nie odpisałam na smsa, kiedy miałam zły humor i powiedziałam coś na odczepnego, kiedy nie wysłałam emotikonki były już myśli ze mi nie zależy. Z tym facetem należy obchodzić się jak z jajem. Wiem ze zrobiłam źle ale wydaje mi się tez ze ma on zbyt wygórowane wymagania albo szukał kobiety "do rany przyłoż"
Właściwie czytam ten temat i zastanawiam się dlaczego z nim byłaś/jesteś?
Właściwie czytam ten temat i zastanawiam się dlaczego z nim byłaś/jesteś?
Dlatego ze facet był kiedyś naprawdę dobrym człowiekiem i cały czas żyje z nadzieją ze on zapomni o rym co było i będzie taki jak dawniej. Zależy mi na nim bardzo lecz potrzebowałam czasu żeby uświadomić sobie ze on jest dobry.
Przyznam szczerze, w ogóle nie rozumiem tego napadania na ciebie i zgadzam się z Wielokropkiem i Iceni. Ale ja mam 45 lat i inaczej juz patrzę na świat niż młodzież. Doświadczenie robi swoje.
Co to, jak ktoś się w nas zakocha to mamy obowiązek od razu też się zakochać aby nie być świnią? Spokojnie, miałaś prawo traktować go jak kolegę, nic mu nie obiecywałaś a nawet studziłaś zapały. Nie zwodziłaś go, on latał z kwiatami bo chciał, bo go to zdobywanie kręciło. Jak już się przekonałaś, uwierzyłaś i chcesz być na poważnie to on zaczął strzelać fochy. A dlaczego? Bo to toksyk a nie żaden wrażliwiec.
Ja też znam takich wrażliwców. Nad biednym psem zapłacze, własny los w tym złym świecie powoduje bezsenność i łzy. Ale jeżeli idzie o dokopanie innej osobie, szczególnie własnej dziewczynie, to jest mistrzem.
Gdy się w kimś zakochamy a ten ktoś w nas nie to albo odpuszczamy albo zdobywamy. Jeśli zdobywamy to jak już zdobędziemy cieszymy się i budujemy związek. Jak zdobywanie nas męczy i trwa za długo to odpuszczamy. Ale on to gość o niskim poczuciu wartości, z zapiekłymi urazami do całego świata (tak długo byłem sam) i się za wszystkie niepowodzenia życiowe mści na tobie. Bo jest juz pewny ciebie. Ale jak tylko kopniesz w nadęte dupsko od razu przypomni sobie o miłości.
Od takich typów należy trzymać się z daleka.
Ty nie zrobiłaś nic złego. Po przejściach wiadomo, że miałaś opory. Nie robiłaś tego wszystkiego świadomie. A on mimo wszystko brnął, wręcz wymuszając z ciebie ten związek. Teraz ma co chciał i nie ma prawa ciebie o to obwiniać.
Witam. Może trochę z innej beczki ale Mam pewien problem. Pierwszy raz zwracam się o pomoc na forum. Ostatnio wiele dzieje się w moim życiu kłótnie z ukochanym wtrącanie się osób trzecich i mącenie w naszym związku. Kilka dni temu pewna osoba zaczęła zaczepiać mnie i mojego mężczyznę z tekstami ,że ja go zdradzam ze swoim byłym i ,że niby ten były rozpowiada na mnie różne rzeczy. Mój chłopak oczywiście się zdenerwował wyszła awantura . Żeby go przekonać i udowodnić,że to nieprawda pojechałam do byłego wyjaśnić całą tą sprawę. Pojechałam rozmawiałam ze swoim eks oczywiście powiedział,że powtórzy mojemu chłopakowi prawdę. Jego mama zaprosiła mnie na kawę i się trochę tam zasiedziałam do tego telefon mi się rozładował i mój chłopak nie miał ze mną kontaktu. Oczywiście bałam się powiedzieć mu prawdy ale przyznałam się ale on mi nie wierzy i twierdzi,że go zdradziłam a mój eks mnie nawet nie dotknął wiem jak to wygląda ale proszę o radę co mam zrobić. Mój chłopak chce twardych dowodów i twierdzi,że nie wierzy ani mi ani mojemu byłemu i ze nie wie co ja wymyślę ,żeby go przekonać. Bardzo go kocham i nigdy bym go nie zdradziła wiem to głupota,że tam siedziałam mogłam od razu do domu jechać ale wyszło jak wyszło. A mój chłopak jest strasznie zazdrosny. Teraz chce ,żebym wysyłała mu lokalizatory gdzie jestem bo mi nie wierzy ciągle dzwoni ,żeby mieć pewność co robię . Każe usuwać facetów ze znajomych na fejsie wierzy plotkom nie mi. nie wiem co mam zrobić proszę o pomoc jakąś radę. Czy to ma dalej sens jak on mi nie ufa i od początku związku nie ufał i miał problem z moją przeszłością bo ja miałam 4 partnerów a on tylko jedną partnerkę. I miał rycie o to mimo,że mu mówiłam ,że to co było nie ma znaczenia i jak zaczyna się związek to do przeszłości się nie wraca w końcu wtedy nawet się nie znaliśmy. A ion się zachowuje jakbym nie wiadomo kim była i co robiła w przeszłości. Pretensje są nawet o to,że ktoś prędzej mnie dotykał i pewnie był lepszy od niego i z każdym miałam tak samo jak z nim jak to nieprawda. Proszę o pomoc. Czy ten związek ma dalej sens ? i co mam zrobić,żeby udowodnić,że nie zdradziłam.
25 2016-03-24 10:52:22 Ostatnio edytowany przez ruda102 (2016-03-24 10:53:26)
Czym innym jest utrzymywanie dystansu, a czym innym chamskie dogadywanie - o którym pisze sama Autorka, żeby nie było, że insynuacje.
To, że facet był nadgorliwy, to spada na niego, nie chodzi o to, by robić z niego świętego męczennika na ołtarzu miłości - on też ma to, co ma, na własne życzenie. Ale można było tę nadgorliwość powściągać bez uciekania się do chamstwa. To, że jedna strona nie trzyma granic nie uprawnia drugiej do odgryzania się - uprawnia ją do wyjścia z układu, który jej nie odpowiada. Inaczej zaczyna się koło urazy i zemsty, w którym teraz Autorka tkwi. Nie twierdzę, że to jest łatwe, sama przerabiałam i powstrzymywanie się przed nadgorliwością i naukę zaufania na nowo z nowym facetem. I dlatego uważam, że w sytuacji Autorki nikt nie jest bez winy, a wskazywanie palcem, kto jest winny bardziej nie jest oczywiste. I kompletnie mija się z celem.
Ten wasz związek, Autorko, jest strasznie na siłę i był taki od początku. Twój facet pchał się na siłę, choć ty się początkowo zapierałaś. W końcu się złamałaś i mu uległaś, choć bez przekonania - na siłę weszłaś w związek, na który wtedy chyba nie byłaś gotowa. Teraz oboje na siłę tkwicie przy sobie, choć trzyma was głównie uraza - jego o to, co było, ciebie o to, co jest. To naprawdę nie jest zdrowy układ i chyba nie za bardzo jest co zbierać. Wasz związek nigdy nie miał stabilnych fundamentów, nie ma żadnego punktu odniesienia do "dobrego stanu", do którego moglibyście teraz wracać. Dobre bywały momenty, pomiędzy okresami gdy jedno lub drugie miało o coś pretensje.
Zastanów się też nad jednym - czy dobry obraz faceta, przekonanie, że to "typ który kobiecie potrafi dać wszystko", jest trzeźwą oceną? Może po prostu taki ci się wydał wtedy, gdy byłaś zraniona, a on zachowywał się, jakby ci chciał nieba przychylić. To, że wtedy tego nie doceniałaś albo wręcz było tego za dużo dla ciebie nie znaczy, że go sobie na tej podstawie nie wyidealizowałaś. Na zasadzie "teraz nie mam na to ochoty, ale za jakiś czas taki facet to będzie skarb". No i na zasadzie kontrastu do poprzedniego związku - tamten facet traktował cię jak szmatę, ten jak udzielną księżną, więc jasne, że ten nowy wypadł świetnie.
To jest bardzo wrażliwy facet. On bardzo często potrafił przy mnie płakać z bezradności. Możliwe też ze była to jego gra. Ciężko to wyczuć mimo że jesteśmy razem rok. Cały czas czuje się zraniony. Nie panuje nad słowami i czasem mówi na mnie głupoty. Tłumaczy to tym ze ja wcześniej również nie zastanowilam się nad tym czy jego coś nie zrani. Nie wiem jak wyjść z tego. Chciałabym żeby stał się znowu normalnym człowiekiem który nie mści się.
Moniko zastanów się, czy wrażliwy człowiek będzie się mścił, nie on wręcz przeciwnie będzie szukał usprawiedliwienia dla osoby, która w stosunku do niego zachowa się nieodpowiednio.
Starał się o ciebie, był miły i układny bo mu zależało, ale nie wiesz dlaczego tak mu zależało, czy zakochał się w tobie, czy po prostu nie znosi odrzucenia i zabiega dotąd aż zostanie przyjęty, a wtedy on rzuca, bo tak mu każe duma? Gdyby był w tobie zakochany to teraz cieszyłby się, ze może z tobą być, a on wprost przeciwnie zaczyna robić ci jazdy podobne do byłego. Czy tak zachowuje się człowiek zakochany?
Jeżeli uważał, że zachowywałaś się źle w stosunku do niego i to go bolało to dlaczego wtedy nie odszedł? Moim zdaniem on nigdy cię nie kochał, starał się bo sam sobie lub innym chciał udowodnić, że zdobędzie każdego kogo będzie chciał. Zastanów się czy jesteś wstanie znowu być 'chłopcem do bicia" dla drugiego frustrata. Przemyśl jeszcze raz czy faktycznie ubliżałaś mu tak mocno i czy go niszczyłaś, ze teraz musi tak mocno odreagowywać, jakiej wagi były twoje słowa, bo jeżeli to było na zasadzie „daj mi spokój, jesteś nachalny lub podobnie" to uciekaj jak najdalej, bo on nie powstrzyma się w ranieniu ciebie i będzie zadawał ci ciosy coraz mocniejsze im ty mocniej będziesz się angażować. Nie ma dla niego usprawiedliwienia, było mu źle powinien odejść, nie odszedł to jednak chyba nie było mu tak bardzo źle z tobą, więc za co się mści.
Witam. Może trochę z innej beczki ale Mam pewien problem. Pierwszy raz zwracam się o pomoc na forum. Ostatnio wiele dzieje się w moim życiu kłótnie z ukochanym wtrącanie się osób trzecich i mącenie w naszym związku. Kilka dni temu pewna osoba zaczęła zaczepiać mnie i mojego mężczyznę z tekstami ,że ja go zdradzam ze swoim byłym i ,że niby ten były rozpowiada na mnie różne rzeczy. Mój chłopak oczywiście się zdenerwował wyszła awantura . Żeby go przekonać i udowodnić,że to nieprawda pojechałam do byłego wyjaśnić całą tą sprawę. Pojechałam rozmawiałam ze swoim eks oczywiście powiedział,że powtórzy mojemu chłopakowi prawdę. Jego mama zaprosiła mnie na kawę i się trochę tam zasiedziałam do tego telefon mi się rozładował i mój chłopak nie miał ze mną kontaktu. Oczywiście bałam się powiedzieć mu prawdy ale przyznałam się ale on mi nie wierzy i twierdzi,że go zdradziłam a mój eks mnie nawet nie dotknął wiem jak to wygląda ale proszę o radę co mam zrobić. Mój chłopak chce twardych dowodów i twierdzi,że nie wierzy ani mi ani mojemu byłemu i ze nie wie co ja wymyślę ,żeby go przekonać. Bardzo go kocham i nigdy bym go nie zdradziła wiem to głupota,że tam siedziałam mogłam od razu do domu jechać ale wyszło jak wyszło. A mój chłopak jest strasznie zazdrosny. Teraz chce ,żebym wysyłała mu lokalizatory gdzie jestem bo mi nie wierzy ciągle dzwoni ,żeby mieć pewność co robię . Każe usuwać facetów ze znajomych na fejsie wierzy plotkom nie mi. nie wiem co mam zrobić proszę o pomoc jakąś radę. Czy to ma dalej sens jak on mi nie ufa i od początku związku nie ufał i miał problem z moją przeszłością bo ja miałam 4 partnerów a on tylko jedną partnerkę. I miał rycie o to mimo,że mu mówiłam ,że to co było nie ma znaczenia i jak zaczyna się związek to do przeszłości się nie wraca w końcu wtedy nawet się nie znaliśmy. A ion się zachowuje jakbym nie wiadomo kim była i co robiła w przeszłości. Pretensje są nawet o to,że ktoś prędzej mnie dotykał i pewnie był lepszy od niego i z każdym miałam tak samo jak z nim jak to nieprawda. Proszę o pomoc. Czy ten związek ma dalej sens ? i co mam zrobić,żeby udowodnić,że nie zdradziłam.
Jak masz jakiś problem to załóż sobie oddzielny wątek a nie piszesz tutaj ! No paranoja
Dzisiaj udało mi się porozmawiać z nim przez telefon... widzę że stroni od spotkań jak narazie, nie wiem jak to będzie w święta. W każdym razie powiedział mi ze przyznaje się bez bicia ze on robi mi to specjalnie. Powiedział ze skoro wiedziałam że mu nie zaufam to mogłam po prostu odpuścić rok temu i nie robić nadziei. Że jest strasznie zawiedziony. Powiedział ze bardzo wiele dla mnie robi, ale nie dlatego bo tak wypada a dlatego ze tak chce. Chciałby abyśmy w szli w jednym kierunku a nie tak ze każdy sobie. Dodał ze ja jestem zimną kobieta ze bardzo oczekuje ode mnie miłych słów albo pochwały za coś. Oczywiście wyczulam ze płacze przy tej rozmowie. Co myślicie?
Ja myślę, że na jego wspaniałomyślność i wyrozumiałość nie masz co liczyć.
Dojrzały człowiek wie, że jeśli chce się coś naprawić, odbudować, to pierwszym krokiem jest szczera rozmowa, wyzbycie się wzajemnych pretensji, przebaczenie i zamknięcie tematu raz na zawsze. On niby wyciąga rękę (chce żebyście szli w jedną stronę - no idziecie, w stronę ranienia się), ale z drugiej strony przyznaje, że robi ci przykrość z premedytacją, serwuje kolejną porcję pretensji i jest otwarty wyłącznie na głaskanie po głowie.