Cześć wszystkim. Nigdy nie radziłam się innych w internecie, ale nie mam z kim o tym pogadać, bo zawsze gdy próbuję z koleżankami to stają po mojej stronie, a potrzebuję opinii kogoś "z zewnątrz".
Zacznę od tego, że ze swoim chłopakiem znamy się kilka dobrych lat, ale jesteśmy razem dopiero 8 miesięcy. Wcześniej uważałam go za osobę otwartą na nowe rzeczy i doświadczenia, pozytywną, tolerancyjną, opanowaną i poukładaną. Spędzaliśmy miło czas. Tak też było na początku związku. Spędzaliśmy razem mnóstwo czasu, sami lub z jego znajomymi. Czasem razem napiliśmy się piwa, czasem poszliśmy do restauracji, kina, na jakieś małe lub duże wydarzenia w mieście. Jednak sprawa się skomplikowała. Ja cierpię na nerwicę lękową, depresję i zaburzenia osobowości, co mówiłam mu na początku. On powiedział, że ok, będzie mnie wspierał i razem przez to przejdziemy (ponieważ miałam zamiar zacząć terapie i podjąć inne kroki). Niestety z czasem okazało się, że nie jest wsparciem, co więcej - krzyczy po mnie gdy dostaje ataków, jest mu smutno lub płaczę. Co prawda nie zawsze, ale często. Nie rozumie jak to jest. Rzadko skutecznie pomaga. Druga sprawa to taka, że przez zaburzenia osobowości potrzebuję jego stałej obecności, tzn. doprowadza mnie do ciężkich stanów rozpaczy gdy on wybiera znajomych, a wybiera często. Ma problem z piciem alkoholu a oni zapewniają mu tą "rozrywkę", ja nie. Dodatkowo ma problem z hazardem, ale to wszystko ma miejsce tylko gdy jest z nimi. Gdy się nie upije to kończy się na kłótni, mojej rozpaczy i ostatecznie pogodzeniu. Niestety gdy się upije to zaczyna być agresywny, wyzywa mnie i na dodatek uderza w czuły punkt - czyli moje różne zaburzenia i problemy. Nie bije mnie na szczęście, bo tego bym już nie zniosła. Ale rozmowy nie pomagają. Kilka razy groziłam rozstaniem, ale póki co najdłużej bez niego wytrzymałam tydzień. Tydzień, przez który on się może raz odezwał przez smsa, a tylko ja próbowałam dzwonić i wyjaśniać, podczas gdy on był zajęty kolegami i często zbywał mnie tekstami w stylu " nie moge gadać bo mi się piwo wygazuje/ktoś na mnie czeka" itp.
Do tego wszystkiego dochodzą zupełnie odmienne poglądy. Ja jestem bardzo otwarta i tolerancyjna ( żyję filozofią buddyzmu, nie chciałabym chrzcić dziecka i jestem zwolenniczką nauczania domowego), z kolei on od jakiegoś czasu ciągle mi mowi, że to co myślę jest bez sensu, moje życie jest beznadziejne i jestem zbyt głupia by zrozumieć jego wiarę (chrześcijaństwo). Dodam, że on nawet nie czytał Biblii i żyje tylko tym co usłyszał, bez głębszego zastanawiania się nad tym. Ciągle kłócimy się o poglądy i nawet o sprawy wychowania dziecka. Ślubu nie planujemy, ale uważam, że ważne by poruszać takie tematy i się zgadzać w tych kwestiach.
Na koniec tylko dopiszę, że od ok. 2 tygodni przestał olewać mnie dla kolegów, ale tylko to uległo zmianie (chociaż widzę jak wymienia znaczące spojrzenia z kolegami gdy odmawia im czegoś przy mnie i wiem, że nie chce tego naprawdę robić, ale skończyłoby to się moim płaczem i brakiem funkcjonowania do końca dnia).
Co o tym myślicie? Czy jest szansa dotrzeć do niego? Jest dla mnie dobry, rozpieszcza mnie, także finansowo i mówi miłe rzeczy, niestety powyższe problemy sprawiają, że nie czuję, że to jest TO.
ochłapy szacunku Ci wystarczą? bo dostajesz minimum, przemoc psychiczna to i z czasem fizyczna może zacząć się pojawiać
Jesteś masochistką? - odpowiedz sobie na to pytanie i powinnaś wiedzieć co robić wkoncu twoje życie.
(...) Nie bije mnie na szczęście, bo tego bym już nie zniosła. (...)
Do tego wszystkiego dochodzą zupełnie odmienne poglądy. Ja jestem bardzo otwarta i tolerancyjna ( żyję filozofią buddyzmu, nie chciałabym chrzcić dziecka i jestem zwolenniczką nauczania domowego), z kolei on od jakiegoś czasu ciągle mi mowi, że to co myślę jest bez sensu, moje życie jest beznadziejne i jestem zbyt głupia by zrozumieć jego wiarę (chrześcijaństwo). Dodam, że on nawet nie czytał Biblii i żyje tylko tym co usłyszał, bez głębszego zastanawiania się nad tym. Ciągle kłócimy się o poglądy i nawet o sprawy wychowania dziecka. Ślubu nie planujemy, ale uważam, że ważne by poruszać takie tematy i się zgadzać w tych kwestiach.
Co o tym myślicie? Czy jest szansa dotrzeć do niego? Jest dla mnie dobry, rozpieszcza mnie, także finansowo i mówi miłe rzeczy, niestety powyższe problemy sprawiają, że nie czuję, że to jest TO.
1. o tym biciu jak piszesz, to mam istotnie obawy dotyczące bardziej Ciebie, czy wszystko z Tobą w porządku ..... bo jeżeli napisałaś to serio, to warto też nad sobą się zastanowić
2. jestem praktykującą katoliczką i byłam związana z "wojującym ateistą". Kiedy dochodziło do rozmów o rodzinie, on zastrzegał "żadnego chrzczenia dzieci". Była to jeden z powodów rozstania - brak poszanowania dla moich poglądów, ciągłe gadanie na kościół, którego nie miałam ochoty słuchać. U mnie akurat to ja byłam tolerancyjna i jego ataki furii wobec instytucji kościoła przyjmowałam z cierpliwością, ale ile można. Uważam, że w wielu przypadkach taka różnica poglądów, przy innych dodatkowych różnicach i dysfunkcjach, niestety nie sprzyja związkowi
3. dotrzeć do niego? hm .... tak jak go opisujesz, to mało prawdopodobne, że go zmienisz skoro do tej pory Ci się nie udało. Skoro jednak nie czujesz, że to jest to, to po co? Jak nie czujesz, że to jest to, to oszczędź sobie marnotrawienia czasu i rozstań się z nim. Chyba, że jesteś przestraszona, ze inny facet Ciebie nie zaakceptuje i preferujesz półśrodki. Ze swojej strony nie związałabym się z kimś kto przejawia skłonność do hazardu, bo w bliskiej rodzinie mam hazardzistę - doprowadził na skraj ruiny swoją rodzinę, wykończył ich finansowo i emocjonalnie. Nie warto
Ja cierpię na nerwicę lękową, depresję i zaburzenia osobowości, co mówiłam mu na początku.
Jakiego typu zaburzenia, czy jesteś w terapii?
Powiem Ci brutalnie. Mogę, bo sama mam przewlekłą depresję, nerwice i jestem DDA.
Ze swirem żyć się nie da. Tak. O Tobie mówię.
Domyślam się jakiej "pomocy" od niego oczekujesz i uwierz - to jest tylko pomoc dla Twojej choroby.
Temat jego zachowania odłożę, bo zanim sama nad sobą nie popracujesz to ani nikogo nie znajdziesz sensownego i wykonczysz każdy związek.
Dopiero zaczynam terapie. I zdaje sobie sprawę, że ze mną nie jest ok. Mam osobowość chwiejną emocjonalnie, przez co sama z nim skutecznie nie potrafię zerwać. Ale po Waszych radach już wiem, że muszę. Moja terapia wstępnie jest planowana na rok.
Tak, to prawda- nie masz wyboru, bo zważywszy na charakter twoich problemów, nie powinnas tkwić w układzie z toksyczną osobą. Grozi ci to bowiem takim scenariuszem, że z jednej strony będziesz ciągnęła terapię, a zdrugiej strony zło, jakiego doświadczasz w tym swoim związku bedzie skutecznie niszczyło wszystkie twoje wysiłki, całą pracę nad sobą- wytworzy się więc błędne koło. Jesli chcesz, aby twoja terapia dała ci konkretne korzysci, to nie możesz prowadzić drugiego życia, bo to bez sensu. Jesli postanowisz zostać z tym facetem, to zrezygnuj z terapii.