Małżeństwo a mieszkanie przepisane na mnie - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Małżeństwo a mieszkanie przepisane na mnie

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 45 ]

Temat: Małżeństwo a mieszkanie przepisane na mnie

Rok temu otrzymałam w spadku "pół mieszkania". Drugie pół musiałam spłacić rodzinie a więc mam na to kredyt na kilkanaście lat.
Spłacam kredyt od roku, przy czym partner się do niego nie dokłada, bo nie ma za co. Wyremontowałam również mieszkanie za swoje (generalny remont).

Obecnie mieszkamy razem, partner płaci czynsz i rachunki na spółkę ze mną, kredytu nie płaci, jw.

Tydzień temu mieszkanie oficjalnie zostało przepisane na mnie, za 3 miesiące bierzemy ślub.

Gdy mnie wszyscy o to pytają, to każdy jest zdziwiony / uchahany/ zniesmaczony, że mieszkanie jest na MNIE a nie na NAS. Każdemu tłumaczę, że więcej zarabiam, że to ja płacę za kredyt, ja wyremontowałam, mieszkanie jest mojej rodziny, każdy mówi, że tak, że racja, ze z drugiej strony widzę, że uważają mnie za kogoś, kto specjalnie przepisał to mieszkanie na siebie, żeby się w małżeństwie nie dzielić, że już myśle o rozwodzie.

Głupio mi ciagle mowic, ze wiecej zarabiam, bo wiem ze to jest nie fair w stosunku do przyszłego meza. Czy naprawde powinnam myśleć o mieszkaniu w kategorii nas? Jestem jedynakiem, może tu jest ptoblem? Ale z drugiej strony, dlaczego ktoś ma dostać ot tak prawa do mieszkania tylko dlatego, ze jest moim mezem? No i dlaczego czuje sie tak glupio mowiac, ze ja zarabiam wiecej...czemu ciagle trzeba uwazac na dume facetow sad

Zobacz podobne tematy :

2 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2016-03-23 08:51:54)

Odp: Małżeństwo a mieszkanie przepisane na mnie

Niczego dziwnego w Twej sytuacji nie widzę. Dostałaś mieszkanie przed ślubem, więc Ty jesteś jego właścicielką. To, że partner (a za chwilę mąż) mieszkając z Tobą w owym mieszkaniu partycypuje w kosztach jego utrzymania, jest oczywistym.
Niezrozumiałe jest dla mnie jedno: Twoja potrzeba ciągłego tłumaczenia tej sytuacji, bo to, że zarabiasz więcej od partnera, moim zdaniem, nie ma żadnego znaczenia. Dla jakichś jednak powodów podkreślasz ten fakt.

3

Odp: Małżeństwo a mieszkanie przepisane na mnie

Co ma do rzeczy fakt, ze zarabiasz więcej? I po co sie tłumaczysz?  Ja dostałam dom, splacilam brata, zrobiłam remont za NASZE pieniądze i nikomu sie nie tłumaczę, dlaczego dom jest na mnie. Jest i juz. Skoro mój mąż nic nie mowi to nie widzę powodu dlaczego mam się tłumaczyć komukolwiek. Spróbuj takiego podejścia, szkoda nerwow

4

Odp: Małżeństwo a mieszkanie przepisane na mnie

Kto sie dziwi ?
Rodzina narzeczonego ?
Dlaczego masz mu cos dawac ? Pozwolilaby mu na to meska duma ? Czy on tez tego chce ?
Zycze Wam jak najlepiej, ale w razie ewentualnego rozwodu musialabys z nim sie rozliczac.

5

Odp: Małżeństwo a mieszkanie przepisane na mnie
drobiazgi napisał/a:

Gdy mnie wszyscy o to pytają, to każdy

Kto to "wszyscy"? Ile osób przez ten tydzień od przepisania zdążyło zapytać na kogo jest zapisane mieszkanie?
A jeśli nawet faktycznie "wszyscy" Cię o to pytają to chyba dość szybko wyczerpie się krąg zainteresowanych niepoinformowanych i temat umrze śmiercią naturalną?

Szczerze, to nie bardzo wyobrażam sobie konieczność ciągłego informowania KAŻDEGO o tym czyje jest mieszkanie i w ogóle o waszych kwestiach finansowych. Sądzę też, że w normalnej codzienności to rzadko ma miejsce. Z jakiegoś powodu uczepiłaś się tego tematu, zwracasz więc uwagę na każdy objaw zainteresowania tą kwestią w otoczeniu. I odczuwasz wielką potrzebę tłumaczenia postronnym osobom co jest czyje i dlaczego. Zupełnie niepotrzebnie. To wasza i tylko wasza sprawa.

6 Ostatnio edytowany przez Averyl (2016-03-23 10:09:11)

Odp: Małżeństwo a mieszkanie przepisane na mnie

Mam znajomą, która dostała mieszkanie od rodziców już po ślubie, potem się niestety rozwiodła z mężem. Dla wszystkich łącznie z mężem było oczywiste, że mieszkanie zostaje z nią, mimo iż formalnie mogłoby być łupem do podziału. Skąd taka chciwość(?) u przyszłego-męża na twoją własność?

7

Odp: Małżeństwo a mieszkanie przepisane na mnie

Mieszkanie dostałaś Ty i Ty je wyremontowałaś wiec jest Twoje. Koniec. Za jakiś czas możesz to mieszkanie np wynająć i kupicie coś swojego wspólnie jeżeli Twojemu mężowi już wtedy będzie przeszkadzać fakt, że nie ma nic swojego. Opcji jest kilka, a tłumaczyć się nie musisz nikomu. Natomiast rozumiem też fakt, że Twojemu lubemu może być ciężko ze świadomością, że nie ma pieniędzy i nic swojego. Nie podkreślaj przy nim, że to jest Twoje.

8

Odp: Małżeństwo a mieszkanie przepisane na mnie

W ogole takim durnym gadaniem innych się nie przejmuj. Mieszkanie jest Twoje i nic reszcie do tego. I żeby wlasnie Ci do glowy nie przyszlo, aby przepisywac je czy cudować jakos inaczej, albo sprzedawac. Bron boze. Nawet jak jest się w malzenstwie i jest super ekstra kolorowo, nigdy ale to nigdy nie wiesz jak będzie później, czy komus nie odbije. Nie chce zle wrozyc, ale ZYCIE JEST TYLKO ZYCIEM i kobieta powinna mieć jakies zabezpieczenie. Znam wiele ludzi, którzy byli np. po 20 lat razem, było pięknie ladnie a potem nagle boom i kobieta zostawala dosłownie z niczym, bo albo zyla tylko i wyłącznie na koszt meza, albo wlasnie sprzedala mieszkanie własne bo zaczeli sie budowac i tyle z tego było.
Pamietaj- lepiej mieć niż nie mieć.A ludzie zawsze będą gadac. To ze jesteście malzenstwem, nie oznacza wcale tego, ze nie masz prawa mieć np. osobnych pieniędzy, tzn tylko Twoich. A ludziom jeszcze raz powiem- nic do tego jak sobie zarządzasz. Ludzie sa wścibscy, chcieliby wszystko wiedzieć, co gdzie za ile jak z kim. Urywaj temat i już. To tylko i wyłącznie Twoja sprawa.

9

Odp: Małżeństwo a mieszkanie przepisane na mnie

Jezu dziewczyny.. a gdzie miłość i zaufanie? Rozumiem, że ona spłaciła to mieszkanie i jest jej, ale bez przesady..
A co jak umrzesz? Twój mąż będzie się kłócił z Twoją rodziną o to mieszkanie, chcesz tego? Nie mówię, że masz mu je już przepisywać, ale po latach małżeństwa... czemu nie? Jak już będziecie ustatkowani, mąż może zacznie więcej zarabiać..
Ludzie budują razem domy, firmy .. i nie zakładają z góry, że się będą rozwodzić...

10

Odp: Małżeństwo a mieszkanie przepisane na mnie
MaSelniCzKa napisał/a:

Ludzie budują razem domy, firmy .. i nie zakładają z góry, że się będą rozwodzić...


i to jest zasadnicza różnica, coś co wspólnie wypracowujesz - jest wspólne... ale tu jest zupełnie inna sytuacja.

MaSelniCzKa napisał/a:

A co jak umrzesz? Twój mąż będzie się kłócił z Twoją rodziną o to mieszkanie, chcesz tego?

Jeśli nie umrze i żyć będzie i dochowa się wspólnych dzieci... to może będzie miała czas przepisać mieszkanie... kiedyś... na męża, na dzieci, ale przed ślubem? Dlaczego zakładasz, że to ona nie okazuje mu zaufania - to jest raczej kategoria zdrowego rozsądku, a nie zaufania. Jeśli gość będzie w porządku, to pewnie będzie korzystał z tej sytuacji - jeśli np. zdecydują się wynająć, to zyski zasilą wspólny budżet, na pewno nie straci na tym - niezależnie czy formalnie będzie czy nie będzie współwłaścicielem nieruchomości.
Mnie dziwi pazerność narzeczonego na coś o dużej wartości, a do czego się zupełnie nie dołożył - ani raty kredytu, ani remont, ani nie zainwestował w siebie, by dorównać swojej kobiecie. Biedny misio, którego największym atutem jest samo jego istnienie.

11

Odp: Małżeństwo a mieszkanie przepisane na mnie

Można przecież spisać testament gdzie będzie jasno zawarta informacja, że po śmierci mieszkanie w spadku dostanie mąż. No nie zakładają, a potem spłacają długi. Jestem za miłością, zaufaniem itd., ale odrobina zdrowego rozsądku nigdy nikomu nie zaszkodziła.

12 Ostatnio edytowany przez josz (2016-03-23 16:22:11)

Odp: Małżeństwo a mieszkanie przepisane na mnie

Podobnie jak inni uważam, że nie masz żadnego obowiązku tłumaczyć się przed wścibskimi ludźmi. Wymyśl sobie jakąś ripostę, żeby się odczepili, w końcu Ty nie wtykasz nosa w cudze sprawy.
Mieszkanie jest Twoją własnością odrębną, nabytą przed ślubem i nie jest majątkiem wspólnym, Twój narzeczony powinien przyjąć ten fakt do wiadomości, zwłaszcza, że nie miał żadnego wkładu w jego zakup, a także z szacunku dla darczyńcy (były właściciel mieszkania tobie je zapisał bo taka była jego wola).
Jeśli ma jakieś roszczenia, niech wyciągnie rękę do swojej rodziny, lub sam zarobi. Fakt, że płaci część za media jest oczywisty, w końcu tam mieszka i korzysta.
Dobrze, że masz takie zabezpieczenie, będziesz miała kiedyś dzieci, a życiu różnie bywa. Jeżeli narzeczony sugeruje, że w ten sposób myślisz już o ewentualnym rozwodzie, możesz spokojnie odbić piłeczkę i zasugerować mu, że może on własnie tak myśli?
JEST JEDNAK JEDEN PROBLEM Z KTÓRYM POWINNAŚ UDAĆ SIĘ DO PRAWNIKA.
Jeżeli weźmiecie ślub i będziecie mieli wspólnotę majątkową, to nie będzie miało znaczenia, że Ty spłacasz ten kredyt z własnych środków. W małżeństwie nie ma znaczenia, kto więcej zarabia, to czego dorobicie się w trakcie jest wspólne. W związku z tym połowa mieszkania którą spłacasz może zgodnie z prawem należeć też do niego.
Gdyby w przyszłości Wam nie wyszło, to on może wysunąć roszczenie do 25% wartości tego mieszkania spłacanego w końcu ze wspólnych dochodów.
Tak mi się wydaje, dlatego idź do prawnika i zorientuj się, jak to załatwić.
I na koniec; nie podkreślaj bezustannie, że masz większe dochody od niego, bo większość mężczyzn kiepsko znosi taką sytuację i możesz spodziewać się nieporozumień na tym tle.

13

Odp: Małżeństwo a mieszkanie przepisane na mnie
MaSelniCzKa napisał/a:

Jezu dziewczyny.. a gdzie miłość i zaufanie? Rozumiem, że ona spłaciła to mieszkanie i jest jej, ale bez przesady..
A co jak umrzesz? Twój mąż będzie się kłócił z Twoją rodziną o to mieszkanie, chcesz tego?

To kwestia podejścia i ustaleń. Mój facet też ma mieszkania, które w całości lub w połowie były od jego rodziny. Gdyby coś mu się stało, to nie wyobrażam sobie położenia na nich łapy. Wróciłyby do jego rodziny. Chyba że właśnie mielibyśmy dzieci, to mogłabym się zastanowić i uzgodnić z jego rodziną, co chcą z tym zrobić.

Autorko, nie przejmuj się gadaniem i nie przepisuj mieszkania. To normalne, że facet płaci połowę czynszu i rachunków. Gdyby chciał zapłacić chociaż 1/4 (czyli połowę Twojego wkładu), to można byłoby pomyśleć, ale w przeciwnym razie to po prostu nie jest jego mieszkanie. Jeśli będzie mu źle z tą świadomością, to za jakiś czas możecie przecież kupić coś wspólnego, a obecne mieszkanie sprzedać. Osobiście nie bawiłabym się jednak w przepisywanie, a gdyby on chciał mieć jakiś wkład finansowy w to mieszkanie (np. kiedyś je wyremontować), to jakoś bym ten fakt udokumentowała i w razie rozstania oddała mu te pieniądze. Ludzie już nie czują się zmuszeni, by być ze sobą do końca życia, więc bardzo często nie są. Nie warto stawiać na szali własnego miejsca na świecie. Tym bardziej, że żaden rozsądny facet nie będzie tego wymagał w takim układzie.

14

Odp: Małżeństwo a mieszkanie przepisane na mnie
drobiazgi napisał/a:

R
Tydzień temu mieszkanie oficjalnie zostało przepisane na mnie, za 3 miesiące bierzemy ślub.

Gdy mnie wszyscy o to pytają, to każdy jest zdziwiony / uchahany/ zniesmaczony, że mieszkanie jest na MNIE a nie na NAS. Każdemu tłumaczę, że więcej zarabiam, że to ja płacę za kredyt, ja wyremontowałam, mieszkanie jest mojej rodziny, każdy mówi, że tak, że racja, ze z drugiej strony widzę, że uważają mnie za kogoś, kto specjalnie przepisał to mieszkanie na siebie, żeby się w małżeństwie nie dzielić, że już myśle o rozwodzie.

Głupio mi ciagle mowic, ze wiecej zarabiam, bo wiem ze to jest nie fair w stosunku do przyszłego meza. Czy naprawde powinnam myśleć o mieszkaniu w kategorii nas?:(

CZemu uważasz, że musisz się tłumaczyć komukolwiek? Z tego, na kogo jest mieszkanie, z tego ile zarabiasz Ty i Twój partner? To jest Wasza prywatna sprawa. W ogóle pytanie kogoś o zarobki jest niesamowicie wścibskie i niegrzeczne. Na takie pytanie bym nie odpowiedziała.

Co w tym jest dziwnego, że mieszkanie jest Twoje? Odziedziczyłaś je przed ślubem, więc to chyba oczywiste... Piszesz, że partner kredytu nie płaci, więc dlaczego miałoby być cokolwiek na niego? Twoja rodzina, twoje pieniądze, więc i mieszkanie Twoje.

Ja bym osobiście nie zrobiła partnerowi takiego prezentu - w postaci połowy własności - zwłaszcza, że nie płaci. Założę się też, że gdyby było odwrotnie, tzn. on odziedziczyłby mieszkanie, to nikogo nie dziwiłoby, że jest JEGO, a nie WASZE. W końcu to facet, a kobieta mieszkająca U NIEGO to część wyposażenia domowego, normalka.

Przestań się komukolwiek spowiadać ze swojej sytuacji finansowej. To jest sprawa mocno prywatna.

15

Odp: Małżeństwo a mieszkanie przepisane na mnie

Teraz zgodnie z prawdą możesz mówić, że mieszkanie zostało przepisane na Ciebie. Jest i będzie Twoją własnością. pozostanie nawet jak weźmiesz ślub. Biorąc pod uwagę Waszą sytuację, to facet pewnie się cieszy, że macie gdzie mieszkać zanim finansowo staniecie na nogi. Dokładanie się do czynszu czy mediów to chyba normalne, nawet jakbyście wynajmowali, to przecież tak by było.

I dziewczyny dobrze radzą, żebyś przestała tłumaczyć się z Twojej sytuacji majątkowej. Ludzie lubią gadać. Zresztą jakbyś przepisała polowę mieszkania facetowi, to by Cię nazwali naiwniarą, a jemu wytykali, że się dorobił. I tyle.
I na pewno nie warto obnosić się z tym, że więcej zarabiasz, zwłaszcza przy facecie. Żadnemu nie robi to dobrze na ego.

16

Odp: Małżeństwo a mieszkanie przepisane na mnie

Dziękuję Wam bardzo za podpowiedzi, podnieśliście mnie na duchu. Rzeczywiście, gdyby było na odwrót, to pewnie nikt by nie gadał. Mi jest po prostu czasem głupio, że się tym nie dzielę, ale macie racje, w końcu to mieszkanie rodzinne, przepisane przez mamę na mnie, więc dlaczego mam przepisywać na nas. Szczególnie, ze to ja płacę.

Co do zarobków, to robię błąd "zaznaczając to wszem i wobec" i wiem o tym. Chociaż czasem nawet nie wiem ,czemu o tym mówię. To jest pewnego rodzaju kompleks. Mam takich kolegów w pracy, którzy ciągle mi wytykają (żartują), że pewnie jak większość jestem utrzymanką faceta, że on na mnie łoży. Poza tym przez moje dwie prace praktycznie nie gotuję i to też jest powodem do żartów (jak kobieta może nie gotować!), dlatego chcąc się obronić opowiadam o kredycie i spłacaniu go. Czuje się winna, że nie jestem typową kobietą, gotującą, dbająca o ognisko domowe a jednak tą osobą pracującą na dwa etaty. I pewnie dlatego o tym mówię.  Chociaż jak jest rozmowa, gdzie jest mój chłopak i on opowiada, że "my mamy mieszkanie", "my zrobiliśmy remont", "my spłacamy kredyt", to kulturalnie milczę. Ale czasem, jak mam złe dni, to i wówczas potrafię coś palnąc, co faktycznie ni działa dobrze na ego mojego partnera ;/

Ale postaram się powstrzymać. Mam chyba kompleksy, jako kobieta ;/

17

Odp: Małżeństwo a mieszkanie przepisane na mnie

Swe kompleksy chcesz zmniejszyć podkreślaniem posiadanego majątku? Kiepsko rokuje to i Twej samoocenie, i samoocenie Twego partnera, i waszej relacji.

Postarasz się powstrzymać? Wolne żarty. Będziesz tego używała jak dotąd.

18

Odp: Małżeństwo a mieszkanie przepisane na mnie

On mówiąc "mamy/spłacamy mieszkanie" podbudowuje swoje ego... W końcu to Ty masz, a on nie spłaca. Nie wiem, czy nie jest tak, że on trochę wykorzystuje sytuację...

19

Odp: Małżeństwo a mieszkanie przepisane na mnie
drobiazgi napisał/a:

Chociaż jak jest rozmowa, gdzie jest mój chłopak i on opowiada, że "my mamy mieszkanie", "my zrobiliśmy remont", "my spłacamy kredyt", to kulturalnie milczę. Ale czasem, jak mam złe dni, to i wówczas potrafię coś palnąc, co faktycznie ni działa dobrze na ego mojego partnera ;/

Ale postaram się powstrzymać. Mam chyba kompleksy, jako kobieta ;/

Jeszcze raz Cię przestrzegam; po ślubie, przy wspólnocie majątkowej, zgodnie z prawem WY BĘDZIECIE SPŁACAĆ TEN KREDYT, nawet jeśli faktycznie te pieniądze będą pochodzić tylko z Twoich zarobków, to on jako małżonek będzie miał prawo do polowy tego co teraz spłacasz.
Idź do prawnika i upewnij się.
Po za tym nie rozumiem Twoich kompleksów, pracujesz na dwa etaty, radzisz sobie finansowo  jesteś operatywna, czego tu się wstydzić? To raczej Twój chłopak mógłby mieć kompleksy, jeśli nie potrafi dotrzymać Ci kroku. Na głupie przytyki kolegów z pracy (co ich to obchodzi?) mogłaś przytaknąć i przyznać, że tak, jesteś utrzymanką, a zarabiasz sobie na waciki i skończyć temat.

20

Odp: Małżeństwo a mieszkanie przepisane na mnie

Rozmawiałam z prawnikiem, niestety tak będzie. Połowa spłaty kredytu może być jego. Jedyne, co mogę zrobić, to rozdzielność, ale to nie wchodzi w grę i spłata raty z mojegho rachunku. Ale to i tak nie na wiele się zda.

Nie wiem czy to są kompleksy...moze bardziej brak docenienia? Chłopak sobie podbudowuje ego, opowiadając o tym, co i ile zrobił a ja w tym czasie milczę. O mnie ludzie wiedzą tylko tyle, że "ona nie gotuje i ponoć coś robi popołudniami". Tyle wiedzą. Nie mówię nikomu ile zarabiam, bo zarabiam czasem więcej czasem mniej. Dużo znajomych pamięta mnie z pierwszego roku firmy i nadal pyta, czy starcza mi na zus i tak niech zostanie.

Josz, może i jestem operatywna, ale nie umiem tego sprzedać. Mam znajonych, którzy jeżdża super furą a nie mają na kino. Ja mam na kino, ale jeżdże małą furką...i jakbys tak na nas obojga popatrzył, to byś stwierdził, ze oni są super smile. I tak też sprzedaje się mój chłopak.

Wielokropek wylałaś mi kubeł wody z tymi kompleksami, będę uważać, Choć przyznaje, że denerwuje mnie to ciągłe "urazisz jego dumę", "nie mów przy nim ile zarabiasz", "facet musi sie czuć ważny w związku" "nie obcinaj mu jaj"...cholera, to może niech zacznie pracować a nie będę go jak jajo...

21

Odp: Małżeństwo a mieszkanie przepisane na mnie

A może zamiast uważania na swe kompleksy (bo takie uważanie jest niczym innym jak koncentracją na sobie), przestała na nie zwracać uwagę i przestałą uważać, że musisz być docenioną? Sposobem i na jedno, i na drugie jest zwiększenie swego poczucia wartości, zobaczenie i docenienie swoich zalet - takie działanie sprawi, że staniesz się samosterowną, niezależną psychicznie. Jesteś z partnerem po jednych - nomen omen - pieniądzach: oboje szukacie uznania w oczach innych poprzez chwalenie się, cóż z tego, że Ty dobrami własnymi, on Twoimi.


Jeśli dla Ciebie własność mieszkania jest tak istotną, a intercyza/rozdzielność majątkowa nie obejmować będzie kredytu i jego spłaty, to pobierzcie się po spłaceniu przez Ciebie zobowiązań.

22

Odp: Małżeństwo a mieszkanie przepisane na mnie
drobiazgi napisał/a:

Rozmawiałam z prawnikiem, niestety tak będzie. Połowa spłaty kredytu może być jego. Jedyne, co mogę zrobić, to rozdzielność, ale to nie wchodzi w grę i spłata raty z mojegho rachunku. Ale to i tak nie na wiele się zda.

Nie wiem czy to są kompleksy...moze bardziej brak docenienia? Chłopak sobie podbudowuje ego, opowiadając o tym, co i ile zrobił a ja w tym czasie milczę. O mnie ludzie wiedzą tylko tyle, że "ona nie gotuje i ponoć coś robi popołudniami". Tyle wiedzą. Nie mówię nikomu ile zarabiam, bo zarabiam czasem więcej czasem mniej. Dużo znajomych pamięta mnie z pierwszego roku firmy i nadal pyta, czy starcza mi na zus i tak niech zostanie.

Josz, może i jestem operatywna, ale nie umiem tego sprzedać. Mam znajonych, którzy jeżdża super furą a nie mają na kino. Ja mam na kino, ale jeżdże małą furką...i jakbys tak na nas obojga popatrzył, to byś stwierdził, ze oni są super smile. I tak też sprzedaje się mój chłopak.

Wielokropek wylałaś mi kubeł wody z tymi kompleksami, będę uważać, Choć przyznaje, że denerwuje mnie to ciągłe "urazisz jego dumę", "nie mów przy nim ile zarabiasz", "facet musi sie czuć ważny w związku" "nie obcinaj mu jaj"...cholera, to może niech zacznie pracować a nie będę go jak jajo...

Drobiazgi, najwyraźniej funkcjonujesz w środowisku o stereotypowym podejściu do ról damsko - męskich. Wy na chwilę obecną realizujecie inny układ, istniejący ale w Polsce jednak spotykany dużo rzadziej. To będzie zawsze prowokowało komentarze i z tym powinnaś się liczyć, bo ludzie zawsze komentują "inność".
Nie jest to proste, bo trzeba bardzo pamiętać o tym, że to Twoje życie i że z jakichś powodów podjęłaś takie decyzje a nie inne i masz do tego prawo. A w praktyce codziennej przygotować sobie zestaw różnych ucinających pytania odpowiedzi (tak jak josz podpowiada). Zresztą - to że nie gotujesz teraz, bo nie masz czasu nie oznacza, że nie będziesz gotowała w przyszłości, jak będziesz miała więcej czasu.

Mnie natomiast trochę uderzyły Twoje ostatnie słowa, bo dla mnie wynika z nich, że chyba nie do końca ogólnie akceptujesz różnicę w sytuacji Twojej i partnera. Wygląda na to, jakbyś mimo wszystko miała mu trochę za złe, że nie dotrzymuje Ci kroku. Że Ty ciężko pracujesz, a on robi sobie głównie dobry PR, a to Ty musisz się jeszcze tłumaczyć. Jego 'my zrobiliśmy" w sumie się nie dziwię, bo co ma powiedzieć "narzeczona wyremontowała mieszkanie?". Pewnie w Twoim 'tradycyjnym" środowisku śmiech większy niż z Twojego braku gotowania. Zresztą podejrzewam, że i bez Twojego tłumaczenia wszyscy wiedzą jak jest, wiec nawet się nie musisz odzywać.

Biorąc pod uwagę, że za trzy miesiące macie wziąć ślub, to uważam, że warto się przy tym trochę zatrzymać. Moim zdaniem warto żebyście się jednak zastanowili nad swoimi oczekiwaniami,  możliwościami i wyobrażeniami o małżeństwie. Co jeśli Wasza sytuacja, w której Ty zarabiasz więcej się jednak przedłuży? Czy Twój - wtedy już małżonek - będzie w stanie to zaakceptować i czy Ty będziesz w stanie to zaakceptować? Z pieniędzmi jest tak, że raz są, raz nie ma, ale trzeba być gotowym zaakceptować mentalnie, że mogą być różne układy. Jeśli oczekujesz faceta zaradnego przynajmniej tak jak Ty, a Twój facet taki np. po prostu nie jest, to trzeba zdawać sobie sprawę z konsekwencji dla wspólnego życia. Żeby się nie rozwodzić po roku, dwóch, bo "on nic, ja wszystko, więc równie dobrze mogłabym być sama".

23

Odp: Małżeństwo a mieszkanie przepisane na mnie

Chłopak niewątpliwie powinien czuć się ważny w związku, nikt nie lubi być przysłowiowym piątym kołem u wozu.
Nie wiem dlaczego tak bardzo skupiasz się na tym co ludzie myślą, że Cię nie doceniają. To naprawdę jest tak ważne?
Nie gotujesz? Well. .. ja też nie gotuję,  mój M robi to lepiej niż ja.
Ty teraz zarabiasz lepiej, nie wiadomo co będzie za 10 lat... w związku ważne jest to, żeby umieć się uzupełniać a nie to co myśli sąsiad. To Wasz związek.

24 Ostatnio edytowany przez Marajka (2016-03-24 16:36:37)

Odp: Małżeństwo a mieszkanie przepisane na mnie

Drobiazgi, a ja wlasnie zastanowilabym sie nad rozdzialem majatku! Albo przynajmniej nad uregulowaniem sprawy z mieszkaniem po slubie. Mozna z pewnoscia zawrzec umowe notarialna, ktora to reguluje na wypadek rozwodu, zostawiajac jednoczesnie jako stan majatkowy wspolnote majatkowa.
Pisze to z tego powodu, ze ja juz teraz widze drobne klopoty, jesli chodzi o sprawy finansowe.
Z takim bagazem wkraczacie w malzenstwo, a doswiadczenie uczy, ze rzeczy , ktore juz przed slubem co prawda przeszkadzaly, ale ktore dalo sie jeszcze nadrobic i jakos z tym zyc, po kilku latach malzenstwa zaczynaja byc problemami numer 1.
A wiec u Was jest to temat, ktorym powinniscie sie zajac i ktory nalezy wylozyc jawnie na stol PRZED slubem. Albo nie brac slubu i zyc jak dotad.
To, ze chlopak werbalnie juz anektuje TWOJA  wlasnosc, deklarujac ja w rozmowach jako wspolna, jest czyms, o czym ja bym w kazdym razie z nim porozmawiala. A nastepnym razem, jesli robilby to nadal, sprostowala od razu w towarzystwie, zamiast taktownie milczec.
Zwiazek nie powinien byc symbioza i to jest z jego strony tez przejawem braku szacunku dla Ciebie i Twoich mozliwosci, do ktorych nalezy tez dobry zarobek i zwiazana z tym mozliwosc finansowania mieszkania.

Poza tym moje doswiadczenie mowi, ze o ile sytuacja, ze facet zarabia lepiej niz kobieta, jest “normalna” i powszechnie akceptowana, to odwrotna sytuacja czesto przysparza klopotow.
Facet ma z tego powodu wiecej klopotow z wlasnym ego. Nie kazdy, ale u twojego chlopaka widac ta tendencje.
To nie jest dobrze i takze o tym powinniscie rozmawiac. Ale to jego problem, a nie Twoj i to on ma go rozwiazac, tyle, ze nie na Twoj koszt, bo inaczej widze czarno jesli chodzi o perspektywy dla tego zwiazku.
Nie chowaj sie ze swoimi mozliwosciami, nie milcz skromnie. Dlaczego masz sie robic mniejsza, po to, zeby on czul sie lepiej i wiekszy? Dlaczego masz mu odstepowac swoje osiagniecia?
To nie jest dobre dla zwiazku. Smialo mow o swoich dobrych zarobkach i osiagnieciach. Nie masz sie z czym chowac!
Nie chodzi o to, zeby inni Cie doceniali, tylko o to, zebys Ty sama sie cenila i nie kulila.
Niech on popracuje nad soba, zeby mogl Ci dorownac, nawet jesli nie zarobkami, to innymi, ale WLASNYMI osiagnieciami i mozliwosciami.
Nie wydawaj sie na patwe pasozyta! Bo na razie to na to zaczyna wygladac, gdy on podpina sie pod to, co ty osiagasz i jak bedziesz na to pozwalac, to nie wyladujesz z tym dobrze.

Jeszcze raz – to on ma Ci dorownac, a nie Ty sie do niego schylac. To ma byc zwiazek rownorzednych partnerow, czego na razie nie ma. I nie chodzi tu w pierwszym rzedzie o obecne czy pozniejsze zarobki, nie o wyscig w tym zakresie, tylko o Wasze postawy i obchodzenie sie z tym problemem, o cenienie partnera i jego osiagniec.
To musicie jeszcze dopracowac.
Ty – stawiajac go przed wyzwaniem, ze musi sie troche wysilic, zeby do Ciebie dorosnac, on, podejmujac to wyzwanie.

Edit: chce podkreslic, jak wazne jest to, zeby mlode kobiety mialy poczucie wlasnej wartosci, zeby przestaly kultywowac te stare modele, gdzie mezczyzna jest kims bardziej wartosciowym i z lepszymi mozliwosciami, zeby wreszcie mozna bylo mowic rzeczywiscie o rownouprawnieniu.
Naucz sie opierac sie na tym, co sama w sobie czujesz i uwazasz za sluszne, a nie na tym, co gadaja ludzie. Wykorzystuj swoj potencjal.
Jak beznadziejni koledzy w pracy usiluja Ci dokopac i Cie pomniejszyc, sugerujac, ze dajesz sie utrzymywac, to smialo sie przeciwstawiaj, nie milcz. Nie musisz umiec gotowac, nie ma niczego takiego, co okresla, czym/kim jest "prawdziwa" kobieta, oprocz jej cech plciowych. Masz pelna wolnosc realizowania w swoim zyciu tego, co chcesz. Rob to i nie przejmuj sie gadaniem i ocenami innych i nie pozwol, zeby partner w jakikolwiek sposob to umniejszal.

Ja tak wychowalam swoja corke, bo i sama tez tak postepuje. Zyjemy obie spelnione zycie i mamy partnerow, ktorzy do kazdej z nas "dorosli", lub dorastaja, jak chlopak corki, ktory zabral sie pod jej wplywem za studia i niedlugo je konczy z perspektywa doskonalych zarobkow.
Moj maz, gdy sie poznalismy, zarabial nie tak malo, byl na kierowniczym stanowisku, ale jednak byla to polowa tego, ile ja zarabialam. Wprowadzil sie do mojego domu. Teraz zarabia dwa razy tyle, co ja, ja zostalam przy swoim. Mnie wystarczy, bo ja lubie miec wolny czas. Nie glodowalismy, wrecz przeciwnie, ale on czul sie zmuszony mi przynajmniej dorownac, pochodzi z takiej patriachalnej rodziny i mu ta nierownosc przeszkadzala. Teraz dom nalezy do nas na spolke, on zaplacil swoja czesc, nie dostal niczego w prezencie. To nie zadne male dziecko. A teraz ja sie ciesze, ze on sie cieszy z przyrostu jego wlasnych mozliwosci i z naszej rownorzednosci.

A wiec da sie i jest to tez szansa dla mezczyzny, wiecej zrobic z wlasnych mozliwosci.

25

Odp: Małżeństwo a mieszkanie przepisane na mnie
Averyl napisał/a:

Mam znajomą, która dostała mieszkanie od rodziców już po ślubie, potem się niestety rozwiodła z mężem. Dla wszystkich łącznie z mężem było oczywiste, że mieszkanie zostaje z nią, mimo iż formalnie mogłoby być łupem do podziału. Skąd taka chciwość(?) u przyszłego-męża na twoją własność?

Darowizny od rodziców nawet po ślubie należą tylko do dziecka.

26

Odp: Małżeństwo a mieszkanie przepisane na mnie

Jestem niezmiernie wdzięczna, że tyle wypowiedzi od Was dostałam, bo naprawdę jestem w kropce i jest mi w tym źle. Czuje, ze nie pasuje do starodawnego podziału rodziny, ale w nowym się nie odnajduje, jestem na niego za słaba.

U Was również widzę różne odpowiedzi...i to pokazuje mi jak bardzo jest to złożone zjawisko i jak bardzo ta "inność" rzeczywiście uderza w polskim społeczeństwie...

pracuje z samymi mężczyznami...w wieku od 23 do 30 lat...zarty "kobieta do kuchni" sa na porzadku dziennym, ale nie wiem na ile rzeczywiście tak myslą a na ile stroszą piórka przed innymi. I tak mają o mnie zróżnicowane zdanie własnie przez to, ze mam druga prace, ze robilam dwa kierunki, ze chce cos osiagnac a nie zyc w cieniu mezczyzny (slowa kolegi).
Z jednej strony nie chciałabym być egoistką...z drugiej...mi tego mieszkania nikt za darmo nie dał.

Wielokropek - masz racje, moja pewnosc siebie jest bardzo nisko. W pracy w towarzystwie facetow tym bardziej, choc jak kiedys zatrudnia jakies inne kobiety, to pewnie bedzie jeszcze gorzej. Kredyt mam na 14 lat, troche za duzo czekania wink

Robingirl - bardzo trafnie napisalas, ze do konca nie akceptuje obecnej sytuacji - to prawda. Kiedy slysze, ze dziewczyny dostaja od partnerow kino, kolacje, kwiaty bez okazji itp jest mi przykro, bo mnie nigdy zaden facet nie zaprosil na kolacje bez okazji, nie kupil kwiatka, ciucha, niczego. Nigdy tego nie oczekiwalam, ale nie obrazilabym sie. jak wydam wiecej, to robi mi wyrzuty...o co sie klocimy, bo ja podkreslam, ze to moje pieniadze...WIEM, ze nie powinnam...ale wyrzucac mi, ze sobie kupilam ciucha za wlasna kase? nawet rodzicie mi nigdy nic nie wyrzucali...
Nawet jesli sytuacja sie przedlizy, to mnie to nie martwi. Mi sie dobrze pracuje na dwa etaty, ale nie oczekuje od nikogo, ze bedzie tak samo pracowal. Jak to ktos ladnie powiedzial, to nie pieniadze daja szczescie, ale zakupy smile

Marajka - Tobie dziękuję, dziękuję za takie podejście. Nie umiem tak ladnie tego opisywac jak Ty smile. U prawnika niestety bez rozdzielnosci nic nie zrobie, rozmawialam z nim o tym.
Nie chowaj sie ze swoimi mozliwosciami, nie milcz skromnie. Dlaczego masz sie robic mniejsza, po to, zeby on czul sie lepiej i wiekszy? Dlaczego masz mu odstepowac swoje osiagniecia?
Kluczowe zdanie...tak własnie teraz jest. Po jego wystapieniu wszyscy sie ciesza, gratuluja mu, ze taki zaradny...a potem gdy przychodzi do pytania "A Ty czym sie zajmuejsz?" to jest tylko "a no mam taka mala firme...pracuje sobie w takiej firmie...jakos leci". tak to wlasnie wyglada..a ja sie denerwuje. Ale jak robic tak, zeby sie nie chwalic a jednak nie kulic? Zebym nie przesadzila w druga strone...

Teraz dom nalezy do nas na spolke, on zaplacil swoja czesc, nie dostal niczego w prezencie. To nie zadne male dziecko. A teraz ja sie ciesze, ze on sie cieszy z przyrostu jego wlasnych mozliwosci i z naszej rownorzednosci.

To chyba sobie wytatuuje na dloni....przede wszystkim rownosc!

27

Odp: Małżeństwo a mieszkanie przepisane na mnie
MaSelniCzKa napisał/a:

Jezu dziewczyny.. a gdzie miłość i zaufanie? Rozumiem, że ona spłaciła to mieszkanie i jest jej, ale bez przesady..
A co jak umrzesz? Twój mąż będzie się kłócił z Twoją rodziną o to mieszkanie, chcesz tego? Nie mówię, że masz mu je już przepisywać, ale po latach małżeństwa... czemu nie? Jak już będziecie ustatkowani, mąż może zacznie więcej zarabiać..
Ludzie budują razem domy, firmy .. i nie zakładają z góry, że się będą rozwodzić...

Milosc miloscia, zaufanie zaufaniem.. ale zycie jest zyciem.
Wiadomo, ze jak bierzemy slub to nie zakladamy ze malzenstwo sie rozwali czy nie przetrwa, ale no wlasnie.. ALE.
Kazda madra i trzezwo myslaca osoba, musi taka mysl dopuscic do siebie. Lepiej dopuscic i sie mile rozczarowac niz byc mega zakochana, niemyslaca osoba a potem to coz..placz i zgrzytanie zebow.
Wiem, ze ludzie buduja razem domy, firmy, zamieszkuja z rodzicami, tesciami ale ilu sie udaje?? no ilu?? Nie chce byc pesymistka, ale dzisiaj mimo ze masz meza to trzeba troche byc egoista i patrzec sie na siebie "gdybac" co by to bylo gdybym np. zostala sama. Bo nigdy nie wiesz czy tak sie nie stanie.. Musisz miec zabezpieczenie i cos co bedzie tylko i wylacznie Twoje. Zycie dzisiaj nie jest takie jak kilkanascie lat temu, jak w mlodosci moich rodzicow. Wtedy tez byly zdrady itp ale nie bylo to takie na porzadku dziennym jak dzisiaj a przede wszystkim nie bylo na to takiego przyzwolenia. Dzisiaj..coz.. jest inaczej i trzeba na to brac poprawke, czy tego chcesz czy nie.
Chocbys nie wiem jakiego miala super ekstra zakochanego kochajacego meza, narzeczonego nigdy nie wiesz...jak sie potoczy Wasze zycie. Taka prawda..

28 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2016-03-24 19:23:13)

Odp: Małżeństwo a mieszkanie przepisane na mnie
drobiazgi napisał/a:

(...) jak robic tak, zeby sie nie chwalic a jednak nie kulic? Zebym nie przesadzila w druga strone... (...)

Znać swe zalety, cenić je, inaczej: znać swą wartość (a ona niewiele ma wspólnego z posiadaniem rzeczy materialnych).




(...) zarty "kobieta do kuchni" sa na porzadku dziennym (...)

Żart jest żartem, gdy śmieszy również tych, w kierunku których jest skierowany. Z Twej reakcji wynika, że to nie żart, a Ty zamiast poinformować kolegów, że nie widzisz w tym stwierdzeniu niczego dowcipnego i nie życzysz sobie wysłuchiwania seksistowskich tekstów, robisz dobrą minę.

29 Ostatnio edytowany przez Marajka (2016-03-24 20:05:54)

Odp: Małżeństwo a mieszkanie przepisane na mnie

Drobiazgi, jesli chodzi o te sprawy majatkowe, to mozesz chyba zrobic notarialna umowe malzenska na wypadek rozwodu i tam ustalic, jak ma wygladac podzial majatku w takim wypadku. To powinno byc mozliwe bez rozdzielnosci majatkowej, ale nie wiem dokladnie, musialabys sie jeszcze dopytac.

A jak robic tak, zeby sie nie chwalic a jednak nie kulic? Zebys nie przesadzila w druga strone?
Nie przesadzisz z Twoim podejsciem, nawet jesli takie bedziesz miec wrazenie. Poza tym nawet gdyby, to co za problem? Nastepnym razem zrobisz lekka korekte w druga strone. Musisz sie nauczyc, jak to robic i najlepiej robic to metoda prob i bledow. Tu nie chodzi o zycie, wiec bledy sa dozwolone. Rob to tak dlugo, az znajdziesz dla siebie komfortowa pozycje.

Wykorzystaj to, ze pracujesz z mezczyznami i podpatruj, jak oni to robia i rob tak samo, zeby sie zaprezentowac.
Ja wiem jak to jest pracowac z mezczyznami jako mloda dziewczyna.  Niestety wielu panow probuje z przyczyn mi nie do konca zrozumialych zdominowac kolezanki w fachu. Mialam to samo i dopiero po ilus latach nauczylam sie trzymac ich pod kontrola. Nie probuj sie im podobac i jak robia glupie uwagi, to albo przygotuj sobie kilka standartowych odpowiedzi, ktorymi mozesz to sparowac (poszukaj sobie w internecie podpowiedzi), albo ignoruj.
Najgorsze to jest brac to do siebie. Im chodzi o dominacje i jak Ty poczujesz sie trafiona, to osiagaja swoj cel.

My kobiety mamy niestety sklonnosc do pozostawania niewidocznymi, jesli chodzi o nasza sile przebicia, bo inaczej szantazuje sie nas, ze nie jestesmy kobiece. Tylko widocznosc jako lalka do ogladania i prezentacji jest dopuszczalna. W ten sposob do dzis mezczyzni staraja sie wylaczyc kobiety jako konkurencje, chcac miec monopol na wiedze i wladze.
To sa wieki kondycjonowania, ktore do dzis jest przenoszone z matki na corke. Kiedys kobiety nie mialy wogole prawa do decydowania o sobie i nie mialy wyboru. Nie majac wyksztalcenia ani mozliwosci samodzielnego zycia zakodowaly sobie, ze sa mniej warte.
Uodpornij sie na to. Jestes kobieta i nikt nie jest w stanie Ci tego zabrac, niezaleznie od tego, co kto sadzi o twojej kobiecosci.
Nie badz kobietka, ktora ma sie podobac, tylko kobieta, ktora zasluguje na respekt! To duzo wazniejsze, niz sie podobac.
Zajmuj sie myslami, ktore obnazaja takie wszystkie sytuacje, gdzie kobieta jest uwazana za cos gorszego i zastepuj je innymi. To jest swiadome kondycjonowanie sie na inny sposob myslenia, niz ten przekazywany od pokolen.
Po jakims czasie zauwazysz zmiany w swoim sposobie myslenia i reagowania. Gdy zaczniesz czuc ta agresje, ktora emanuje przy tych wszystkich odzywkach i zacznie Cie to zloscic, wtedy znaczy to, ze jestes na dobrej drodze.
Taka zlosc jest dobra forma agresji, dajaca sile i poczucie wlasnej wartosci. Tego sie trzymaj. Jak zaczniesz swiadomie kierowac takimi uczuciami i odpowiednio reagowac, zaczniesz miec wiecej sily przebicia i respektu z zewnatrz. Szanuj i doceniaj siebie, znaj swoja wartosc, wtedy i inni beda to robic.

Krytyka Twojego chlopaka na temat wydawania TWOICH pieniedzy jest absolutnym no-go! Nastepnym razem zrob mu porzadna awanture. On nie ma zadnego prawa wtracac sie do tego. Jak juz teraz to robi, to co bedzie po slubie? On juz teraz chce Cie dominowac.
Widze, ze masz temat do przerobienia - nowa definicje swojej zyciowej postawy i roli jako kobieta. Wez to powaznie, jesli chcesz miec szczesliwe zycie. Nigdy nie probuj tego zdusic, nie jestes widocznie takim typem, ktory mialby wypelniac te kobiece stereotypy.
Ja zaczynam myslec, ze ten planowany slub nie powinien dojsc do skutku, ladujesz sie w cos, co nic dobrego ci nie przyniesie. Po co uczyc sie, zbierajac baty na wlasnej skorze, gdy mozna inaczej - po prostu inaczej pokierowac zycie, gdy zaczyna byc widoczne, ze cos nie gra.
Swojej corce w takiej sytuacji odradzalabym ten slub.

30

Odp: Małżeństwo a mieszkanie przepisane na mnie
Marajka napisał/a:

Drobiazgi, a ja wlasnie zastanowilabym sie nad rozdzialem majatku! Albo przynajmniej nad uregulowaniem sprawy z mieszkaniem po slubie. Mozna z pewnoscia zawrzec umowe notarialna, ktora to reguluje na wypadek rozwodu, zostawiajac jednoczesnie jako stan majatkowy wspolnote majatkowa.
Pisze to z tego powodu, ze ja juz teraz widze drobne klopoty, jesli chodzi o sprawy finansowe.
Z takim bagazem wkraczacie w malzenstwo, a doswiadczenie uczy, ze rzeczy , ktore juz przed slubem co prawda przeszkadzaly, ale ktore dalo sie jeszcze nadrobic i jakos z tym zyc, po kilku latach malzenstwa zaczynaja byc problemami numer 1.
A wiec u Was jest to temat, ktorym powinniscie sie zajac i ktory nalezy wylozyc jawnie na stol PRZED slubem. Albo nie brac slubu i zyc jak dotad.
To, ze chlopak werbalnie juz anektuje TWOJA  wlasnosc, deklarujac ja w rozmowach jako wspolna, jest czyms, o czym ja bym w kazdym razie z nim porozmawiala. A nastepnym razem, jesli robilby to nadal, sprostowala od razu w towarzystwie, zamiast taktownie milczec.
Zwiazek nie powinien byc symbioza i to jest z jego strony tez przejawem braku szacunku dla Ciebie i Twoich mozliwosci, do ktorych nalezy tez dobry zarobek i zwiazana z tym mozliwosc finansowania mieszkania.

Poza tym moje doswiadczenie mowi, ze o ile sytuacja, ze facet zarabia lepiej niz kobieta, jest “normalna” i powszechnie akceptowana, to odwrotna sytuacja czesto przysparza klopotow.
Facet ma z tego powodu wiecej klopotow z wlasnym ego. Nie kazdy, ale u twojego chlopaka widac ta tendencje.
To nie jest dobrze i takze o tym powinniscie rozmawiac. Ale to jego problem, a nie Twoj i to on ma go rozwiazac, tyle, ze nie na Twoj koszt, bo inaczej widze czarno jesli chodzi o perspektywy dla tego zwiazku.
Nie chowaj sie ze swoimi mozliwosciami, nie milcz skromnie. Dlaczego masz sie robic mniejsza, po to, zeby on czul sie lepiej i wiekszy? Dlaczego masz mu odstepowac swoje osiagniecia?
To nie jest dobre dla zwiazku. Smialo mow o swoich dobrych zarobkach i osiagnieciach. Nie masz sie z czym chowac!
Nie chodzi o to, zeby inni Cie doceniali, tylko o to, zebys Ty sama sie cenila i nie kulila.
Niech on popracuje nad soba, zeby mogl Ci dorownac, nawet jesli nie zarobkami, to innymi, ale WLASNYMI osiagnieciami i mozliwosciami.
Nie wydawaj sie na patwe pasozyta! Bo na razie to na to zaczyna wygladac, gdy on podpina sie pod to, co ty osiagasz i jak bedziesz na to pozwalac, to nie wyladujesz z tym dobrze.

Jeszcze raz – to on ma Ci dorownac, a nie Ty sie do niego schylac. To ma byc zwiazek rownorzednych partnerow, czego na razie nie ma. I nie chodzi tu w pierwszym rzedzie o obecne czy pozniejsze zarobki, nie o wyscig w tym zakresie, tylko o Wasze postawy i obchodzenie sie z tym problemem, o cenienie partnera i jego osiagniec.
To musicie jeszcze dopracowac.
Ty – stawiajac go przed wyzwaniem, ze musi sie troche wysilic, zeby do Ciebie dorosnac, on, podejmujac to wyzwanie.

Edit: chce podkreslic, jak wazne jest to, zeby mlode kobiety mialy poczucie wlasnej wartosci, zeby przestaly kultywowac te stare modele, gdzie mezczyzna jest kims bardziej wartosciowym i z lepszymi mozliwosciami, zeby wreszcie mozna bylo mowic rzeczywiscie o rownouprawnieniu.
Naucz sie opierac sie na tym, co sama w sobie czujesz i uwazasz za sluszne, a nie na tym, co gadaja ludzie. Wykorzystuj swoj potencjal.
Jak beznadziejni koledzy w pracy usiluja Ci dokopac i Cie pomniejszyc, sugerujac, ze dajesz sie utrzymywac, to smialo sie przeciwstawiaj, nie milcz. Nie musisz umiec gotowac, nie ma niczego takiego, co okresla, czym/kim jest "prawdziwa" kobieta, oprocz jej cech plciowych. Masz pelna wolnosc realizowania w swoim zyciu tego, co chcesz. Rob to i nie przejmuj sie gadaniem i ocenami innych i nie pozwol, zeby partner w jakikolwiek sposob to umniejszal.

Ja tak wychowalam swoja corke, bo i sama tez tak postepuje. Zyjemy obie spelnione zycie i mamy partnerow, ktorzy do kazdej z nas "dorosli", lub dorastaja, jak chlopak corki, ktory zabral sie pod jej wplywem za studia i niedlugo je konczy z perspektywa doskonalych zarobkow.
Moj maz, gdy sie poznalismy, zarabial nie tak malo, byl na kierowniczym stanowisku, ale jednak byla to polowa tego, ile ja zarabialam. Wprowadzil sie do mojego domu. Teraz zarabia dwa razy tyle, co ja, ja zostalam przy swoim. Mnie wystarczy, bo ja lubie miec wolny czas. Nie glodowalismy, wrecz przeciwnie, ale on czul sie zmuszony mi przynajmniej dorownac, pochodzi z takiej patriachalnej rodziny i mu ta nierownosc przeszkadzala. Teraz dom nalezy do nas na spolke, on zaplacil swoja czesc, nie dostal niczego w prezencie. To nie zadne male dziecko. A teraz ja sie ciesze, ze on sie cieszy z przyrostu jego wlasnych mozliwosci i z naszej rownorzednosci.

A wiec da sie i jest to tez szansa dla mezczyzny, wiecej zrobic z wlasnych mozliwosci.

Samo sedno!
drobiazgi, przeczytaj jeszcze raz to, co napisała tutaj Marajka i przemyśl.
Domyślam się, że nie zamierzasz przekładać terminu ślubu, ale wchodzisz w związek podwyższonego ryzyka.
Twój narzeczony już teraz grzeje się w słońcu Twoich osiągnięć,  jednocześnie bez skrupułów bagatelizując, czy wręcz ignorując Twój wkład we wspólne życie, podszywa się pod Twój sukces. Bo odnosisz sukcesy.
To źle, że już w tej chwili on "kładzie rękę" na pieniądzach zarobionych przez Ciebie, jednocześnie ze swojej strony nie dając nic, lub niewiele. Fakt, że dokłada do mediów jest oczywisty, łaski nie robi.
Nie bój się napomknąć o swoich oczekiwaniach w kwestii "rozpieszczania Cię; zaproszenie do restauracji, kwiaty, choćby drobne upominki z jakiś okazji, dlaczego odmawiasz sobie tego?
Już w tej chwili weszłaś w rolę niedocenianego woła roboczego, a Twojemu panu, jak widać to nie przeszkadza.
Czy jesteś pewna, że gdy na świecie pojawi się Wasze dziecko, a Ty tym samym zostaniesz czasowo wyłączona z życia zawodowego, Twój mąż podoła utrzymaniu rodziny, czy w ogóle zechce?
Jaką masz pewność, że żyjąc wygodnie u Twojego boku, nie zacznie narzekać, że ciągle nie ma Cię w domu, a on musi przejąć część ról tradycyjnie przypisywanych kobietom?
Nie wiem w jakim towarzystwie się obracasz ale dla mnie jest niewyobrażalne, żeby moi znajomi wtykali noś do mojego portfela, kuchni i bóg wie gdzie jeszcze.
Podnieś głowę do góry, przygotuj sobie zestaw celnych ripost dla wścibskich, czy złośliwych i uzbrój się w pancerz, niech spływają po Tobie ich szowinistyczne uwagi.
Zawalcz też o swoje mieszkanie. musi być jakiś sposób, kruczek prawny, który zabezpieczy Twoją faktyczną własność, nie zlekceważ tego.
Przykro to pisać, ale Twój narzeczony, z Twojego opisu, nie jawi się tutaj pozytywnie.
Przy okazji, jestem kobietą smile

31

Odp: Małżeństwo a mieszkanie przepisane na mnie

czytając ten temat mam nieodparte wrazenie ze najlepiej byłoby dla ciebie zakończyć ten zwiazek a jesli nie to zabezpieczyc sie u prawnika
nie podoba mi sie ten facet z opisu wcale
ma kilka wad ktore skreślaja go jako partnera na zycie dla ciebie ( chwalenie sie swoimi osiągnięciami i ciagnieciem ciebie w dol, rozporzadzanie twoim majątkiem, twoja wyplata, osmieszanie ciebie w towarzystwie). Szkoda ciebie dla takiego faceta. Ma on zadatki na to aby kontrolowac cie w małżeństwie i calkiem sobie zawlaszczysz ciebie i to co masz.

32 Ostatnio edytowany przez drobiazgi (2016-03-25 08:33:09)

Odp: Małżeństwo a mieszkanie przepisane na mnie

Dziewczyny (już teraz wiem, że dziewczyny smile, to nie jest tak do końca, że on mnie nie docenia, kładzie łape na mieszkanie itp. Owszem, podczas wspólnych rozmów "kładzie ręce", ale z tego co mi mowił, to dlatego, że głupio mu było powiedzieć, że "Mieszkamy w mieszkaniu mojej narzeczonej". Poza tym mimo swoich męskich marudzeń, często gotuje, zmywa czesciej ode mnie, robi mi kolacje, sprząta całe mieszkanie a opisując mnie przed swoimi znajomymi mowi o moich dwóch kierunkach studiów, firmie, chwali itp. Takze to nie jest tak, ze sie na mnie wybija. On ze mnie robi lepszego czlowieka przy innych niz ja jestem sama siebie sprzedac. To bardziej ja sie przy nim czuje mala, niz on ze mnie taka robi.

Nigdy też nie zasugerował, że tfu tfu kiedyś chciałby to mieć, ciągle rozmawiając tylko ze mną podkreśla, że to jest moje, że mi się udało itp.

Jak ma miesiące, że zarabia więcej ode mnie (na 4 lata miał 2), to wtedy rzeczywiście mnie rozpieszczał smile.

Ale to ja jestem osobą twardo stąpającą po ziemi i wiem, że teraz wszystko słodko słodko, ale po czasie może być inaczej. I nigdy nie będzie tak, że ja będę na full wychowawczym, zdana na łaskę i niełaske, bo wiem ze psychicznie bym nie uciągnęła. Zgadzam się z tym z aronią, lepiej dmuchać na zimne. Teraz jest fajnie, ale teoretycznie jakieś 50 lat przed nami. A jak ktoś ma wspólne, to najczęśćiej się dorobił w trakcie życia. A kiedyś mieszkanie będzie dziecka oczywiście.

Marajka podziwiam Twoje podejście...z Twoich opisów wynika, że Ty już (i pewnie Twoja córka też) posiadłyście tą wiedze, żeby bez bycia blondynką, bez udawania głupiej, bez "wymizdrzania się" a równocześnie bez chwalenia wytworzyć taką relację z mężczyznami, gdzie jesteś na równi. Mnie oczywiście dominują...wszystkie głupie, beznadziejne rzeczy, typu dzwopnienie po jedzenie, robienie kawy, załatwianie wody do dystrybutora, chodzenie na poczte spadlo na mnie. Chcieli mnie ozenic ze sprzataniem biura, ale na szczęście szef jest normalny i zatrudnil sprzataczke.

Za każdym razem, kiedy uda mi sie cos szybciej/lepiej/wiecej, to mam mieszane uczucia zeby sie tym chwalic przed Szefem, chociaz oni oczywiscie to robią! Ale do tej pory slabo sie skupialam na ich postepowaniu, treba to nadrobic.

Ja jestem tym typem "dobra kobieta". Wydaje mi sie, ze jak bede dobra i nie bede nikomu przeszkadzac, to mnie sami zauwaza. XXI wiek tak nie dziala...


Edit. Mieszkam na Sląsku...ale w miescie...tu czesto kobiety prowadza dom a faceci jezdza za granice...albo chociaz rodzice mlodych ludzi tak maja. I stad sie to bierze...

33

Odp: Małżeństwo a mieszkanie przepisane na mnie
MaSelniCzKa napisał/a:

Jezu dziewczyny.. a gdzie miłość i zaufanie? Rozumiem, że ona spłaciła to mieszkanie i jest jej, ale bez przesady..
A co jak umrzesz? Twój mąż będzie się kłócił z Twoją rodziną o to mieszkanie, chcesz tego? Nie mówię, że masz mu je już przepisywać, ale po latach małżeństwa... czemu nie? Jak już będziecie ustatkowani, mąż może zacznie więcej zarabiać..
Ludzie budują razem domy, firmy .. i nie zakładają z góry, że się będą rozwodzić...

zgaddzam sie calkowicie.. druga osoba tez musi czuc sie wazna i kochana, jesli sie kocha to trzeba zaufac.
To po co z nim jestes jak mu nie ufasz...

34

Odp: Małżeństwo a mieszkanie przepisane na mnie

Mało kto zdaje sobie sprawę z jednej istotnej rzeczy: nastawienia. Nie ufając, czułki wystawia się na wyszukanie wszelkich zachowań potwierdzających słuszność swej decyzji oraz interpretowania zachowań tak, by utwierdzić się w niej. Co dzieje się dalej? Na bazie braku zaufania buduje się niechęć, której towarzyszy złość, by na końcu przekształcić się w nienawiść.

35

Odp: Małżeństwo a mieszkanie przepisane na mnie

Ja patrzę na to nieco inaczej. Dla mnie to nie ma niczego wspólnego z zaufaniem. Wiem na 100%, że gdybym była w sytuacji Autorki, to mogłabym tę połowę mieszkania przepisać na obecnego partnera. No ale tak nie robię, bo nie widzę powodu, żeby to robić. Czemu miałoby służyć przepisanie połowy mieszkania na faceta Autorki? Dowód miłości? Drogi prezent? Sama też bym nie chciała niczyjej połowy mieszkania, bo niby z jakiej racji, skoro się do niego nie dołożyłam? Dla mnie to jest absurdalne, no ale fakt, ja takich decyzji nie podejmuję pod wpływem emocji. Co innego, gdyby facet zaczął w to mieszkanie wkładać pieniądze i własną pracę, ale w przeciwnym wypadku nie widzę ani jednego powodu dla którego cokolwiek miałoby mu się należeć za sam fakt, że istnieje. Chyba, że po pewnym stażu małżeństwa. Inaczej żaden facet mający odrobinę godności nie przyjąłby takiego "prezentu". Niech się weźmie do roboty i zacznie się jakoś dokładać, to wtedy można pomyśleć. A takie napomykanie, że komuś coś się udało i coś jest kogoś, to w ogóle dla mnie jest niesmaczne i podejrzane. Nic Ci się nie udało, tylko na wszystko ciężko zapracowałaś. A co stoi na przeszkodzie, żeby w rozmowach mówił, że to Wasze mieszkanie? Po co sztucznie podkreśla, że jest Twoje? Ja tak mówiłam o mieszkaniu mojego faceta, chociaż nie było i nie jest moje. Po prostu na czas mieszkania tam to był też mój dom i nie widziałam powodu, żeby tłumaczyć wszystkim akt notarialny. Bardziej by mnie właśnie martwiło to jego podkreślanie takich rzeczy. Jeśli ma takie podejście, że ludziom praca się udaje, to on nigdy nie zarobi przyzwoitych pieniędzy. A jak dostanie w prezencie połowę mieszkania, to już w ogóle straci motywację. Oczywiście to tylko moja subiektywna opinia, ale irytują mnie tacy narzekacza tłumaczący się na różne sposoby. Mniej gadania, a więcej zakasania rękawów do roboty.

36

Odp: Małżeństwo a mieszkanie przepisane na mnie
cslady napisał/a:

Ja patrzę na to nieco inaczej. Dla mnie to nie ma niczego wspólnego z zaufaniem. Wiem na 100%, że gdybym była w sytuacji Autorki, to mogłabym tę połowę mieszkania przepisać na obecnego partnera. No ale tak nie robię, bo nie widzę powodu, żeby to robić. Czemu miałoby służyć przepisanie połowy mieszkania na faceta Autorki? Dowód miłości? Drogi prezent? Sama też bym nie chciała niczyjej połowy mieszkania, bo niby z jakiej racji, skoro się do niego nie dołożyłam? Dla mnie to jest absurdalne, no ale fakt, ja takich decyzji nie podejmuję pod wpływem emocji. Co innego, gdyby facet zaczął w to mieszkanie wkładać pieniądze i własną pracę, ale w przeciwnym wypadku nie widzę ani jednego powodu dla którego cokolwiek miałoby mu się należeć za sam fakt, że istnieje. Chyba, że po pewnym stażu małżeństwa. Inaczej żaden facet mający odrobinę godności nie przyjąłby takiego "prezentu". Niech się weźmie do roboty i zacznie się jakoś dokładać, to wtedy można pomyśleć. A takie napomykanie, że komuś coś się udało i coś jest kogoś, to w ogóle dla mnie jest niesmaczne i podejrzane. Nic Ci się nie udało, tylko na wszystko ciężko zapracowałaś. A co stoi na przeszkodzie, żeby w rozmowach mówił, że to Wasze mieszkanie? Po co sztucznie podkreśla, że jest Twoje? Ja tak mówiłam o mieszkaniu mojego faceta, chociaż nie było i nie jest moje. Po prostu na czas mieszkania tam to był też mój dom i nie widziałam powodu, żeby tłumaczyć wszystkim akt notarialny. Bardziej by mnie właśnie martwiło to jego podkreślanie takich rzeczy. Jeśli ma takie podejście, że ludziom praca się udaje, to on nigdy nie zarobi przyzwoitych pieniędzy. A jak dostanie w prezencie połowę mieszkania, to już w ogóle straci motywację. Oczywiście to tylko moja subiektywna opinia, ale irytują mnie tacy narzekacza tłumaczący się na różne sposoby. Mniej gadania, a więcej zakasania rękawów do roboty.

Autorka wcale nie musi przepisywać połowy mieszkania mężowi, bo i tak zgodnie z prawem część tego mieszkania po ślubie (i po spłacie przez drobiazgi), będzie należało do niego.
Jedna połowa jest już jej własnością, a drugą połowę dopiero spłaca, a ponieważ czas tej spłaty przypadnie na okres trwania małżeństwa, więc będzie własnością wspólną.
Gdyby im w życiu nie wyszło, to zgodnie z prawem należy mu się połowa tej spłacanej połowy, czyli 25% wartości mieszkania w którą nie miał faktycznie żadnego finansowego wkładu.
Fakt, że on mówi "nasze mieszkanie", nie jest jakimś nadużyciem, jak słusznie zauważyłaś, mieszkają tam razem i trudno żeby za każdym razem tłumaczył towarzystwu zawiłości ich sytuacji mieszkaniowej. Jednak podkreślanie, że "spłacają kredyt", czy "wyremontowali" w sytuacji, gdy on nie partycypuje w kosztach,  jest już nadużyciem, jak zauważyła Marajka, podpinaniem się pod sukcesy narzeczonej. Dlatego uważam, że tę kwestię autorka powinna załatwić z korzyścią dla siebie.

37

Odp: Małżeństwo a mieszkanie przepisane na mnie

Mieszkanie nie będzie należało do niego po ślubie. Będą mu co najwyżej służyło roszczenia o nakłady poniesione przez niego na mieszkanie zony.

38

Odp: Małżeństwo a mieszkanie przepisane na mnie
majka49 napisał/a:

Mieszkanie nie będzie należało do niego po ślubie. Będą mu co najwyżej służyło roszczenia o nakłady poniesione przez niego na mieszkanie zony.

Nie masz racji, niestety, nawet adwokat jej to potwierdził.

39

Odp: Małżeństwo a mieszkanie przepisane na mnie

Niestety takie mamy w Polsce prawo, że nawet jeśli jest moje, to ma prawo do połowy spłacanego kredytu przez okres małżeństwa. Nieważne, że go nie płacił, bo formalnie pieniądze są nasze. Także tak jak piszą wszyscy, 25% mieszkania, A więc dużo. I wiem, że moje gadanie, staranie nic nie da bo i tak fizycznie może być jego.

Wielokropek ma racje, to jest brak zaufania i czułki szukające potwierdzenia. Przyznaje bez bicia. ale jest też lękl, że zostane z dwoma kredytami - na mieszkanie i na niego w razie W.

cslady właśnie o to chodzi....czemu mam ot tak przepisywać...owszem, jeśli chodzi o jakieś wynoszenie, typową pomoc, to pomagał. Ale same materiały, opłacenie fachowców, to nie. A w rozmowie faktycznie "nasze", tak jak "gotujemym sprzątamy, robimy zakupy" itp., Nikt nie podkreśla, kto dokładnie. Chłopak podkreśla cały czas,że nie jest z vbogatej rodziny i tak już zostranie. Ale motywuje go do zmiany i powoli mi wychodzi smile

Dziękuję bardzo za rady, widzę że faktycznie to trudny temat. Gdyby sytuacja była odwrotnie płciowo pewnie byłoby łatwiej smile

40 Ostatnio edytowany przez Marajka (2016-03-26 19:33:01)

Odp: Małżeństwo a mieszkanie przepisane na mnie

Drobazgi, ja jestem 'na rowni' z mezczyznami, bo jest to moim wewnetrznym przekonaniem, ze tak jest. To powoduje, ze i mezczyzni mnie tak widza i traktuja. Przynajmniejjesli chodzi o partnerskie uklady, bo ja innego nastawienia po prostu nie toleruje. Nie daje sie wykorzystywac do robienia czegos, tylko dlatego, ze jestem kobieta i mowie po prostu nie! Tego mozna sie nauczyc. I powiem Ci, ze i ja musialam sie nauczyc, bo oczywiscie, ze w dziecinstwie wchlonelam nieswiadomie te inne wzorce i jakis czas tez wedlug nich zylam.
Ale jak cos zaczelo mi za bardzo przeskadzac, to zaczelam sie buntowac, a potem zrozumialam, ze jest to kwestia mojego wlasnego stanowiska, ktore musi zrobic sie dla mnie czyms tak oczywistym, ze nie musze go bronic, bo jest oczywiste.
Niestety nikt mi tego nie podpowiedzial i zaplacilam za te nauki sporo, lacznie z finansowymi stratami.
A moja corka wchlonela po prostu to, co widziala u mnie i dla niej jej rownosc byla juz calkiem oczywista od poczatku.
W pracy jest bardziej ceniona od swoich meskich kolegow i zarabia wiecej.

A wiec mozesz to i dla siebie zrealizowac, zmien swoj sposob myslenia o sobie.
Co do mieszkania, to zapytaj jednak jeszcze notariusza, czy nie mozna zrobic umowy przedslubnej dotyczacej mieszkania. Trudno mi uwierzyc, ze mialoby to byc niemozliwe.
Jesli juz teraz sa to sprawy, ktore cie zajmuja, to nie powinnas tak po prostu poddawac sie losowi, tylko szukac drog i rozwiazan, ktore cie zadowola. Inaczej sabotujesz sama siebie, a to sie zazwyczaj predzej czy pozniej msci w zyciu.

41

Odp: Małżeństwo a mieszkanie przepisane na mnie
josz napisał/a:
majka49 napisał/a:

Mieszkanie nie będzie należało do niego po ślubie. Będą mu co najwyżej służyło roszczenia o nakłady poniesione przez niego na mieszkanie zony.

Nie masz racji, niestety, nawet adwokat jej to potwierdził.


Adwokat potwierdził jej dokładnie to co ja napisałam. Mieszkanie będzie jej , ale w razie czego, to co spłacane było po ślubie będzie do zwrotu. Pieniądze , a nie mieszkanie.

42

Odp: Małżeństwo a mieszkanie przepisane na mnie

Dziękuje Marajka, u mnie to szwankuje.
To przekonanie, że jako kobieta wykonuję głupie czynności, nie wypada mi się chwalić i inne takie...czuję, że jeszcze długo będę pozostawała w takiej relscji, bo nikt mnie tego nie jest w stanie nauczyć. Moja mama na tyle się wybiła (zmusiła ją do tego sytuacja, mój tato po przejściu na emeryturę płaci tylko za połowę rachunków, je sam, nie dokłada się do niczego ogólnie ni pomaga), że teraz jak jakis facet chce jej pomoc to jest jej glupio.
Ja tez nie lubie nikogo prosic o pomoc...i boje sie z "ponizj" wskocze na "powyzej" i stane sie samolubna itp.

43 Ostatnio edytowany przez sollla (2016-04-07 18:29:50)

Odp: Małżeństwo a mieszkanie przepisane na mnie

witaj drobiazgi i wszyscy... odzywam się bo mam podobny problem o tyle że właśnie wpłynęło to na zakończenie 3 letniego związku i szukam odpowiedzi czy rzeczywiście jestem jakaś nieprzystosowana do życia. Ja na mieszkanie które posiadam zarobiłam własną pracą od rodziców nic nie dostałam bo nie było warunków. Mam także samochód. Zawsze uważałam że jest to lokata na przyszłość, że będzie to mój wkład do związku i że druga strona to doceni. Mam dobra pracę w której nieźle zarabiam a dodatkowo dorabiam jeszcze popołudniami, nawet moje hobby daje mi dodatkowe przychody. Związałam się z facetem który był bez pracy, cały czas szukał. Nie wychodziło ale nie zrażałam się. Ma swoje nieruchomości więc nie jest tak że jest bez dachu  nad głową. Jednak w związku z tym że dzieliła nas odległość postanowiliśmy że przeprowadzi się do mnie i spróbuje coś działać w moim mieście. Próbowałam załatwić prace jednak tez nie wychodziło. Założył więc działalność za która poręczyłam pożyczkę i znajdowałam zlecenia itp. On zachowywał się jakby miał depresję więc chodziłam na palcach, nigdy nie prosiłam o dokładanie do czegokolwiek, jak zapłacił za zakupy sam z siebie to było mi miło. Ja dbałam o mieszkanie, lodówkę, kosmetyki itp. Dopiero w ubiegłym roku znalazł pracę z dobrymi zarobkami i zaczął pracować ale praca cały czas niepewna , nawet dziś nie wie czy jutro go nie zwolnią... niestety z nami było coraz gorzej.  Chciał żebym wszystko rzuciła i poszła za nim miałam obawy bo nie podobało mi się to co działo się między nami. Głównym zarzutem w stosunku do mnie to że nie dałam mu poczucia bezpieczeństwa bo on był u MNIE i czuł się podobno jak lokator. Przepychanki i tłumaczenie trwały miesiące. A stan na dziś no cóż on chciał mieszkać u mnie ale nie w MOIM mieszkaniu, wspomniałam o kupnie drugiego większego...ale chyba go to nie interesowało. Ja powtarzałam ciągle że wszystko będzie przecież wspólne po ślubie ale on mi powiedział że nie oświadczy się jeśli nie będzie czuł się bezpiecznie tzn. jeśli to co mam nadal będzie moje. Swoje chce sprzedać i zainwestować w inne nieruchomości. I to jest w sumie dobry plan ja nigdy tego nie wymuszałam zostawiłam to jemu bo dla mnie nie było to istotne. Bardzo chciałam ślubu i dziecka i że to obecne mieszkanie zostanie sprzedane żeby dołożyć do większego ale jego to nie przekonało no i jest koniec. Do tego dowiedziałam się że mnie zdradzał. jestem teraz w totalnej rozsypce... nie jestem w stanie pojąć co on chciał osiągnąć i czy rzeczywiście mój plan był tak dla niego niekorzystny. Usłyszałam że wybrałam zamiast związku mieszkanie na które zresztą mam jeszcze kredyt... co z tymi facetami... Kiedy zaczął zarabiać... nic się nie zmieniło w naszych wydatkach... nie zaproponował dokładania do rachunków... jak później się dowiedziałam bo to nie jego mieszkanie...

44

Odp: Małżeństwo a mieszkanie przepisane na mnie

Sollla, dziekuj niebiosom, ze nie stracilas swojego dorobku i ze pozbylas sie trutnia. Moglo Cie trafic znacznie gorzej!

I chyba byloby lepiej., zebys zalozyla swoj wlasny watek, bo jednak kazdy sytuacja jest troche inna.

45

Odp: Małżeństwo a mieszkanie przepisane na mnie

Dziękuję Marajka... nie wiem czy chcę więcej pisać bo masz rację, dobrze się stało... Oby u drobiazgi skończyło się lepiej..Pozdrawiam

Posty [ 45 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Małżeństwo a mieszkanie przepisane na mnie

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024