Cześć,
jestem osobą dość ekspresyjną. Wydaje mi się, że jak na polskie realia- tak dodam to, na polskie realia jestem dość charakterystyczną dziewczyną. I nie, nie chodzi tutaj o lansowanie się na facebooku, na zakładanie maski, na farbowanie włosów- po prostu moja osobowość jest barwna, jestem optymistką.
Przyciągam wszelkich ludzi- i tych optymistów i pesymistów. W większości moimi zauroczeniami i związkami były osoby dość pesymistyczne i to ja jakby ich owtierałam na świat i to ja jakby byłam tą stroną dominującą, optymistyczną.
Jednak nie mogę sobei znaleźć miejsca na świecie, w mieście. Czuję, że nie wiem jeszcze do końca co chcę robić.
Nigdy się nie stylizowałam, zawsze byłam normalna. Nigdy nie farbowałam specjalnie włosów, nigdy nie mówiłam slangiem, nigdy nie robiłam sobie tatuaży. Kiedy wpadałam w różne środowiska- medyczne, artystyczne- ludzie dziwili się że jestem taka świeża, normalna. Automatycznie przyciągałam nawet największych graczy, babiarzy z towarzystwa- tylko po to aby oni się mną zabawili.
Zauważyłam, że im dziewczyna więcej przeszła w życiu, im ma za sobą więcej związków tym lżej podchodzi do innych następnych.
Dla mnie niewytłumaczalne jest aby np facet olewał mnie, albo odzywał sie po 3-4 tyg ciszy. A moje koleżanki 'artystki' nic sobie z tego nie robią.
To ja zawsze wychodzę na tą, która jest normalna i taka emocjonalna. Mam wiele koleżanek z mojej branży projektowej, które były - normalne, ale na fb zaczęły się stylizować, zaczęły wtapiać się w tło , być takie jak inni- szare, wylansowane, melancholijne.
I tak one przyciągają więcej uwagi niż ja - osoba optymistyczna normalna.
Jestem traktowana jak iluzja, zabawka czasem mam takie wrażenie. Ja pracuję, ja szukam zleceń, uczę się. Rodzina mnie wspiera, nie marudzę. Zawsze to ja pocieszałam.....
A i tak wydaje mi się, że ludzie nie biorą mnie na serio, uważają że jestem dziecinna.
Mam 25 lat- znajomych mam w wieku od 22 do 30. Jednostki są szczęśliwe i optymistycznie nastawione w stosunku do świata. Inni? Wszędzie widzą pesymizm, depresję. Nie wiem nawet jak to określić, ale wiekszosć moich znajomych jest bardzo negatywnie nastawiona do rzeczywistości.
Piszę to bo chciałam się po prostu wyżalić. Widzę pełno moich koleżanek wystylizowanych artystycznie, melancholijnie depresyjnych. A ja? Nie mam potrzeby stwarzać iluzji mojej osoby. Dla mnie ważne jest to co ja robię. Praca jest dla mnie ważna. Nadal studiuję a nie muszę specjalnie się stylizować , wybierać pewnego kierunku.
Czy myślicie, że już powinnam to zrobić aby być rozpoznawalną?