Śmierć męża - jak sobie poradzić? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Śmierć męża - jak sobie poradzić?

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 2 ]

Temat: Śmierć męża - jak sobie poradzić?

Poznaliśmy się przez internet. Może to głupie, ale od samego początku czułam że jest to człowiek niesamowity. Nie znałam go osobiście, a jednak coś tam zaiskrzyło. Zaczęliśmy się spotykać. Oczywiście na początku byliśmy tylko znajomymi, ale po pół roku (mniej więcej w okolicach moich urodzin) postanowiliśmy rozpocząć wspólne życie – wiadomo nie od razu na poważnie, nie planowaliśmy od razu ślubu i dzieci, ale chcieliśmy spróbować. Po jakiś 3 latach (w wakacje) usłyszałam od niego pytanie, co sądzę na temat tego, byśmy wzięli ślub. Oczywiście to były tylko plany, chcieliśmy od tego czasu za jakieś 2-3 lata się pobrać, by w tym czasie wyremontować tą część domu, w której mielibyśmy zamieszkać po ślubie. A plany musiały się drastycznie zmienić – w styczniu zmarł jego ojciec. Było mi bardzo ciężko patrzeć jak on się męczy z myślami, z całą tą sytuacją, ze smutkiem po braku ojca z którym był bardzo związany. Nie wiedziałam jak go pocieszać. Aż w końcu powiedziałam mu że ma mi już nie dziękować za wsparcie. Powiedziałam mu że najpiękniejszym podziękowaniem byłoby wzięcie z nim ślubu. I od tamtej pory jakoś luźno zaczęliśmy rozmawiać o naszym wspólnym życiu. W sierpniu tego samego roku zaręczyliśmy się i postanowiliśmy się pobrać we wrześniu następnego roku. Dla mnie to była po prostu bajka – ukochany mężczyzna chce ze mną wziąć ślub, oświadczył mi się we wspaniały sposób. Po nowym roku zaczęliśmy już takie konkretne przygotowania do ślubu – wybór sukni, zaproszeń, fotografa itd. W pewną kwietniową niedzielę postanowiliśmy że pójdziemy do moich rodziców i ich zaprosimy na ślub (niektórzy nie mają takiego zwyczaju ale my akurat tego chcieliśmy). Rodzice dostali od nas zaproszenie, oczywiście przyjęli je. W nocy z niedzieli na poniedziałek ok. godz. 3.45 mama mnie obudziła że tata nie żyje. Pomijając już wszystkie moje uczucia mną wtedy targające – oczywiście odwołaliśmy ślub i został on przesunięty na czerwiec kolejnego roku. Wszystko udało się przenieść na rok kolejny. W czerwcu ubiegłego roku wzięliśmy ślub, był on piękny – dokładnie taki jaki zawsze chciałam. Miałam już przy sobie niesamowitego człowieka który mnie kochał nad życie, sprawiał że nawet gdy miałam doła to potrafiłam się uśmiechnąć. Czułam że będę przy nim wyjątkowo szczęśliwą żoną, która da mu również szczęście. W ubiegły poniedziałek jego mama miała operację, po czym w środę zmarła ze względu na niewydolność oddechową, krążeniową itd. On się całe życie przejmował chorobą matki, zawsze ona była na pierwszym miejscu bo była chora – nigdy mi to nie przeszkadzało. Uważałam że jeśli ona jest chora i jest to jego matka to naprawdę należy jej się właśnie taka opieka którą ją obdarzył. W dniu w którym zmarła znaleźliśmy pewną teczkę w której były umowy kredytowe na ponad 30 tysięcy zł. On się tak tym przejął że pół nocy nie umiał spać, był nerwowy, nie umiał przeboleć tego że jego mamusia go oszukała, że nie powiedziała prawdy że ma długi. Dla niego każda złotówka pożyczona z banku była nie do przejścia. Wmawiał sobie że jesteśmy bankrutami, że nie możemy już sobie pozwolić nawet na zakup automatu, a co dopiero na jakieś wakacje. Starałam się go uspokoić, przecież nawet mieliśmy co spieniężyć by ten dług za jednym zamachem spłacić. Wydawało mi się że go jakoś uspokoiłam, że jakoś wmówiłam mu że będzie dobrze. W czwartek rano jak wstał było nawet ok, ale widać było że nadal błądzi gdzieś myślami. I gdy siedzieliśmy wieczorem to usłyszałam od niego że jeśli znajdzie choć złotówkę długu więcej to powinniśmy pojechać do sklepu, kupić 2 sznurki i pójść na strych. Nie zwracałam uwagi na to bo często żartował. Oczywiście nie zrobił tego (całe szczęście!!). Ponownie go uspokajałam.
A w piątek rano wstałam i była taka totalna cisza. Myślałam że poszedł do piwnicy albo do łazienki. Otwarłam drzwi z sypialni do pokoju i... on leżał na podłodze cały zimny. Myślałam że się przewrócił albo spadł z łóżka (nie spaliśmy razem bo strasznie chrapał i miał mieć dzisiaj wizytę u pulmonologa). Zaczęłam go dotykać a jego ciało było zimne. Pobiegłam do kuchni po wodę bo mówił mi że gdy nie idzie go dobudzić to trzeba go trochę wodą polać wtedy się ocknie. Ale to nic nie dało. Zadzwoniłam na pogotowie. Kobieta kazała mi go odwrócić na plecy (jak go znalazłam to leżał na boku). A gdy to zrobiłam to był od szyi w górę cały bordowy!! Gdy pogotowie przyjechało to powiedzieli że nawet nie mają co sprawdzać bo on na 100% nie żyje ale oczywiście słuchawkami sprawdzili – serce nie żyło... Prawdopodobnie dostał bardzo silny wylew, a może zator. Tak na niego to wszystko podziałało a ja nie mogłam nic zrobić.
Zmarł w piątek a w sobotę mieliśmy iść na pogrzeb jego mamy, to był też dzień w którym obchodzilibyśmy 8 miesięcy po ślubie. Mój ukochany mąż nie zdołał pochować swojej matki, bo zmarł zaraz po niej. A najgorsze jest to że ja ją obwiniam o jego śmierć. W moim mózgu mam zakodowane że gdyby nie ona to by żył, że gdyby nie to wszystko co nam zostawiła to byśmy teraz żyli nadal – na pewno byłoby mu ciężko bez mamy ale byłby tu ze mną a ja zrobiłabym wszystko aby ból po stracie matki jakoś zminimalizować. A teraz niestety nawet nie potrafię się rozpłakać że go nie ma bo ją obwiniam o to że mi go zabrała!! Nie potrafię sobie z tym poradzić, nie umie nad tym zapanować! Czuję ogromną nienawiść w stosunku do niej i ogromny żal do niego że mnie zostawił. Do niego jest to zrozumiałe bo byliśmy 8 miesięcy po ślubie, byliśmy razem 8 lat – może to jakiś znak? Ale nie wiem jak mam sobie poradzić z nienawiścią do niej. Chciałabym to sobie jakoś poukładać ale każdorazowo jak pomyślę o moim zmarłym mężu to zaraz przypomina mi się ona i wpadam w furię! Jak nad tym zapanować? Co mam zrobić aby ta żałoba po zmarłym ukochanym mężu nie przerodzić w totalną nienawiść do teściowej?

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Śmierć męża - jak sobie poradzić?

Może będzie inaczej, kiedy uświadomisz sobie, że w ten sposób po prostu mentalnie pomagasz sobie? Zamiast pogrążać się w wyrzutach typu "co by było, gdybym..." (spała z nim tej nocy, zbagatelizowała sprawę kredytów itp.), Twój umysł po prostu znalazł sobie innego winnego. To bardzo odciąża. Twój post nie jest wiadomością od kobiety pogrążonej w rozpaczy po śmierci ukochanego (dla porównania, w zasadzie tylko takie znajdziesz na "naszym" forum "Śmierć męża - jak sobie poradzić?") - to jest opowieść kogoś bardzo opanowanego, choć - być może - skupionego na nienawiści do jednej, w sumie niewinnej, martwej osoby... Twoja teściowa, gdyby chciała Was pogrążyć finansowo, to raczej popełniłaby samobójstwo, niż próbowała się leczyć. Poza tym nie napisałaś, na co miały być te pieniądze: może na Wasz ślub albo na jej leczenie? Na pomnik dla męża? Jeśli faktycznie CHCESZ się pozbyć złych myśli wobec teściowej, to znajdziesz na to tysiąc sposobów. Gorzej jest z wybaczeniem sobie, a po 15-tu miesiącach żałoby po Mężu z całą odpowiedzialnością mogę napisać, że najgorzej jest umieć wrócić do życia po utracie kogoś, z kim spędziło się niemal pół życia. Powodzenia!

Posty [ 2 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Śmierć męża - jak sobie poradzić?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024