Szanowni forumowicze,
jestem nowym użytkownikiem, witam.
Mam ogromny problem, który wyniknął dzisiaj, nie więcej jak 2 godziny temu... Opowiem od początku.
Jestem z moją narzeczoną od roku. Jesteśmy w sobie zakochani po uszy. Kiedy ją poznałem i postanowiłem z nią się związać, poznałem także jej 3 letniego syna (kocham go i wychowuję jak własne). Przeprowadziliśmy się do innego miasta ponieważ narzeczona dostała tutaj świetną pracę w dobrej firmie. W związku z tym ja porzuciłem miasto rodzinne oraz pracę i szukałem czegoś od 2 miesięcy (!). W międzyczasie, około 2 tygodnie temu dowiedziałem się, że będziemy mieć dziecko, ogromnie się cieszę na myśl o tym.
Po długich poszukiwaniach zaproponowano mi pracę w dobrej firmie na stanowisku menadżera. Czegoś takiego szukałem, jest to moja branża i mogę się rozwijać zawodowo. Wreszcie zaczniemy coś oszczędzać na dziecko w drodze. Wszystko fajnie, pięknie ale z tą pracą wiążą się wyjazdy biznesowe, w sezonie, który trwa około 4 miesiące może mnie nie być czasami na 7 bądź więcej dni w domu. Mam także zaplanowane szkolenie w Izraelu, jednorazowe.
Moja ukochana po usłyszeniu tego zaczęła płakać. Mówi, że ona potrzebuje rodziny. Że będzie zawsze płakać kiedy ja będę poza domem... Mówi, że tego nie widzi i prosi mnie abym jej pozwolił odejść. Nie mam pojęcia co robić. Nawet nie zacząłem pracy, a już takie problemy... Mamy dziecko w drodze, a już mam wizję, że nawet go na oczy nie zobaczę. Narzeczona ma kraj rodzinny niemal po drugiej stronie naszej planety i dziś powiedziała, że ma tego dość i chce wracać do domu...
Nie rozumiem tego świata. Wreszcie znalazłem dobrą pracę. Przez 4 miesiące żyliśmy z jej pensji i wreszcie, to ja mogę im zapewnić dobre życie i coś takiego mnie spotyka...Ona też ma dobrą pracę i czasami może mieć business trip do Chin i jedyne co powiedziałem, to że "będę tęsknić kochanie "... Błagam, pomóżcie mi, bo czuję, że tracę rodzinę... Planuje ślub i imiona dla dziecka, a tu ch%# za przeproszeniem..