Zastanawiałam się, czy zamieścić ten post w kulturze, gdyż zasadniczo dotyczy książki, czy w psychologii, gdyż dotyczy również interesującej reakcji facetów na nią. Ostatecznie zdecydowałam się zamieścić wpis w tym dziale.
Przeglądam różne fora internetowe z większą lub mniejszą regularnością, czasami zahaczam o fora dla mężczyzn. Na jednym z tych forów, gdzie zasiadają „wybitni” znawcy kobiet (nazwy nie wymienię, aby nie robić im reklamy, kto będzie chciał, posłuży się wyszukiwarką) rozpoczęła się kilka dni temu dyskusja na temat pewnej książki. Objęła ona swym zasięgiem moderatorów i użytkowników.
Cała awantura dotyczy książki „Jak złowić milionera?” autorstwa Adama Lasockiego, pierwszy raz zetknęłam się z tym autorem. Z całego wątku, można wyciągnąć wniosek, że książkę przeczytało raptem dwóch z tych panów, z czego jeden zamieścił recenzję, a wypowiedzi na jej temat głównie negatywne leciały ze wszystkich stron. Powrót inkwizycji, książki na stos.
Dam wam dziewczyny kilka cytatów tych frustratów, a później wyjaśnię, co jest na rzeczy z książką:
„Na wstępie pragnę podkreślić, że to literatura promująca podłe i niemoralne zachowania wobec naszej, męskiej płci. Tworząca z tradycyjnego drapieżnika, jakim jest kobieta, drapieżnika wysoce specjalizowanego. Prawdziwą, bezwzględną harpię, która jak taran, miażdży wszystko na swej drodze do celu”.
„Facet podpowiada babom, jak robić durniów z facetów? Słabo. Zdrada!”
„robią to od zawsze.cel.ofiara.finał”
„Z tego, co widzę, to jest to poradnik dla kameleonów. Jak udawać taką, którą nie jestem, by uzyskać założoną korzyść. Podręcznik sztuki mimikry kulturowej”.
Konwersacja panów szła w tę stronę z nielicznymi wyjątkami, przytoczyłam tylko kilka przykładów, było więcej „mięsa". Według panów książka to samo zło, anty samcza, podła, niemoralna.
Po takiej kwiecistej zachęcie nie mogłam sobie odpuścić, chciałam sprawdzić u źródła, o co chodzi. Znalazłam bloga autora, zamówiłam e-booka. W sobotę przeczytałam raz, w niedziele drugi raz, książka nie jest długa. Język łatwo przyswajalny, czasami wkradły się drobne błędy.
Książka rozprawia o tym, jak znaleźć dobrze sytuowanego męża, namawia do pracy nad sobą. Najbardziej podobały mi się fragmenty, gdy autor opisuje popełniane przez kobiety błędy i niektóre nasze zachowania. Punktował tak trafnie, że momentami chciało mi się śmiać.
Uczy wielu pożytecznych rzeczy typu jak „prześwietlić” faceta, właściwie ma rację, ile z nas zostało oszukanych przez mężczyzn? W ten lub inny sposób.
Opisuje, gdzie można poznać tzw. dobrą partię, jak się zachować, jak nawiązać kontakt, jak nie dać się zaliczyć kolejnemu cwaniakowi, który chce tylko jednego.
Jak nawiązać dobry kontakt z rodziną faceta i przyjaciółmi. Jak postępować, aby uważał nas, za najlepsze co go spotkało w życiu.
Autor opisuje typy facetów, jak ich rozróżnić, jakich unikać i dlaczego. Określa, którzy rokują na dobrego męża i ojca, a którzy się nie nadają lub mają cel czysto biologiczny w relacji. Opisuje sposób rozumowania faceta i jak odbiera kobietę, co liczy na plus, a c na minus. Chyba o te dwie rzeczy panowie mieli największy ból poniżej krzyża.
Najnormalniej w świecie książka uczy jak znaleźć dobrego kandydata na męża i jak go „usidlić". Autor prowadzi za rączkę poprzez poznanie mężczyzny, przez rozwój relacji, rozwiązywanie problemów, aż po zaręczyny i ślub. Namawia do pracy nad sobą, aby eliminować nasze słabości.
Książka zawiera trochę, jak to określili panowie z tamtego forum socjotechnik i brudnych sztuczek.
Straszna krytyka była względem rozdziału poświęconego łapaniu faceta na dziecko, gdzie autor sam napisał, że nie popiera takich działań, ale opisuje je, ponieważ są powszechne.
Książkę oceniam 4/5. Dobra pozycja, jasno napisana, sporo zmusza do refleksji i nad sobą i nad facetami. Uczy wielu pożytecznych rzeczy. Nawet jeśli nie aspiruje się do zostania żoną tytułowego milionera to i tak jest pełna wskazówek przydatnych w życiu każdej kobiety. Przydatne informacje dla nieśmiałych, lekko zagubionych, taki mocny kierunkowskaz na drodze życia.
Natomiast panowie jak by to ująć, bezkrytycznie krytykowali. Całkowicie pomijają fakt, iż istnieją setki pozycji dla mężczyzn dotyczące uwodzenia kobiet, różne podręczniki PUA i inne wynalazki, które mają służyć zaliczeniu jak największej liczby panienek. Kiedy pojawia się podobna pozycja dla kobiet, tyle że jej celem jest znalezienie ogarniętego życiowego partnera to hejt i ból d. Czemu faceci są takimi hipokrytami? Im wolno gromadzić wiedzę na każdy temat, a nam nie?
Nie trawię takich zachowań.