Jest takie zdanie:
'Do niczego nie przywiązuj się sercem tak mocno, żeby strata tej rzeczy uczyniła cię niepocieszonym.'
Czy myślicie, że można zaangażować się emocjonalnie w relację (jakąkolwiek) z 2 człowiekiem i nie przywiązać?
Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!
Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » bliskie uczucia a przywiązanie
Strony 1
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
Jest takie zdanie:
'Do niczego nie przywiązuj się sercem tak mocno, żeby strata tej rzeczy uczyniła cię niepocieszonym.'
Czy myślicie, że można zaangażować się emocjonalnie w relację (jakąkolwiek) z 2 człowiekiem i nie przywiązać?
Nie, bo to samo sobie przeczy.
No właśnie:)
Czyli jeszcze nie zwariowałam;)
Dopisuje sie....( niestety)
Oldo,
dzień dobry:)
Żałujesz że nie zwariowałaś?:)
Czy do nie przywiązywania?
Jest takie zdanie:
'Do niczego nie przywiązuj się sercem tak mocno, żeby strata tej rzeczy uczyniła cię niepocieszonym.'
Czy myślicie, że można zaangażować się emocjonalnie w relację (jakąkolwiek) z 2 człowiekiem i nie przywiązać?
Może chodzi o to, aby się nie zatracić w tym uczuciu?:/
A skąd jest to zdanie?
Rossanko,
jakiś 'historyczny' człowiek wypowiedział- płci męskiej, żeby nie było:)
Rossanko,
jakiś 'historyczny' człowiek wypowiedział- płci męskiej, żeby nie było:)
AAaaa. Ale nie słyszałam. To się upewniam.
Ale wiesz, nie ma ludzi nieomylnych.
Nie no, jego zdanie ma rację o tyle, że nie przywiązywanie się ma swoje plusy.
Z reguły nie ma rzeczy wiecznych i całe życie przeżywamy różnego rodzaju straty. Im mniej się przywiążemy, tym mniej ta strata nas kosztuje.
Tyle że ja nie widzę możliwości bliskich relacji bez przywiązania ( albo się przywiązuję i narażam na stratę, albo nie są one bliskie- i spłynie po mnie jak po kaczce).
Nie no, jego zdanie ma rację o tyle, że nie przywiązywanie się ma swoje plusy.
Z reguły nie ma rzeczy wiecznych i całe życie przeżywamy różnego rodzaju straty. Im mniej się przywiążemy, tym mniej ta strata nas kosztuje.Tyle że ja nie widzę możliwości bliskich relacji bez przywiązania ( albo się przywiązuję i narażam na stratę, albo nie są one bliskie- i spłynie po mnie jak po kaczce).
Oczywiste. Bardziej przecież obchodzi nas bliski partner niż sąsiadka z domu obok.
Myślisz,że lepiej nie wchodzić w bliskie związki aby potem w razie czego nie cierpieć?Kiedyś się nad tym zastanawialam.
Wyobrazmy sobie sytuacje, ze mieszkam z kims przez czas jakis- sublokatorsko.
Na pewno w jakis sposob sie do tej osoby przywiaze( albo bedzie to ktos z kim sie bede meczyc)
Zalozmy, ze musze sie zajac czyims dzieckiem przez czas jakis....tez sie przywiaze...
( albo bede sie caly czas meczyc)
Zalozmy, ze poznaje faceta....i jest jw.
Tylko w tych 2 pierwszych sytuacjach zakladam z gory " relacje na czas okreslony"
Co tym relacjom nie umniejsza....
W ostatnim przypadku zakladam " czas nieokreslony"
Np. Planuje co bedziemy robic za rok, dwa...biore wspolny kredyt, albo pakuje sie we wspolna nieruchomosc( albo we wspolne dziecko) - bo zakladam, ze to relacja " na czas nieokreslony"
Jesli ta druga strona, mimo wszystko traktuje to " czasowo" to mnie oszukuje.
Bo ja nie organizuje sobie zycia pod JA, tylko pod MY.
I jak on sie zabezpieczy( zlapie inna galaz) to nagle zrywa relacje ze mna, kiedy nie jestem na to przygotowana.
( albo w momencie, kiedy jemu sie oplaca zerwac- moim kosztem, kiedy ja sie naraze z racji zaufania)
I to jest minus przywiazania, o jakim w temacie.
Tak ja to widze.
Z czasem czlowiek zaczyna " myslec asekuracyjnie"
Zeby w razie co, nie zostac z reka w nocniku.
Czyli zwiazek bez zaufania- czyli do dupy.
Wiesz co, nie wiem.
Ja ostatnio się zaangażowałam na własne życzenie. Widząc, że zaangażowanie drugiej strony nie jest na tym samym poziomie. Właśnie dlatego, że ta druga strona woli się nie przywiązywać.
Mnie rzeczy na pół gwizdka nigdy w życiu nie interesowały. Ale myślę, że powinnam wypośrodkować.
I angażować, ale nie po uszy.[ globalnie, w różnych sferach życia, nie tylko ludziach]
Wiesz co, nie wiem.
Ja ostatnio się zaangażowałam na własne życzenie. Widząc, że zaangażowanie drugiej strony nie jest na tym samym poziomie. Właśnie dlatego, że ta druga strona woli się nie przywiązywać.
Mnie rzeczy na pół gwizdka nigdy w życiu nie interesowały. Ale myślę, że powinnam wypośrodkować.
I angażować, ale nie po uszy.
A gdzie jest granica?
Czy granica jest czasowa( np, do konca roku jestesmy razem, potem sie zobaczy)?
Czy granica jest w wiernosci( np. jestem z nim, ale na wrazie co szukam kogos innego)?
Czy granica jest w zaleznosci( np. nie mamy nic wspolnego, zeby nie trzeba bylo tego dzielic)
Czy granica jest spoleczna( on ma swoj swiat, swoich znajomych- a ja swoj, i tego nie mieszamy)
Czy jeszcze gdzies indziej?
Stawiajac coraz wiecej granic dochodzimy do FF, i to bez wymogow wiernosci...
Czyli powoli dochodzimy do " pogotowia seksualnego dla potrzebujacych"
W ktorym to znow strona bardziej zaangazowana jest ta bardziej potrzebujaca( wierna)
Az dochodzimy do mojego punktu- nie warto.....
Oldo,
pojechałaś z grubej rury:)
edit.
z mojej Oldo- to albo jesteśmy razem bez kalkulacji, albo nie jesteśmy wcale.
Antonio de Mello mówił o tym, że każde przywiązanie jest złe. Miłość polega na byciu tu i teraz, jak jesteś ze mną to jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, ale jak jutro cię nie będzie to ja nadal jestem szczęśliwy. Moim zdaniem jest to nierealne. Uważam jednak, że należy uczyć się godzenia z tym, że nasz ukochany jest szczęśliwy bez nas. Moim zdaniem piękno miłości polega na tym, że uskrzydla i sprawia straszliwy ból, ale i tak warto kochać, warto czuć. Widzę tu inny problem: lęk przed odrzuceniem: mamy super partnera albo przyjaciółkę, a ciągle się boimy, że możemy stracić tę osobę. To jest przykre i nad tym trzeba pracować (nad poczuciem własnej wartości).
Aleks 25- właśnie- De Mello czerpał sporo z filozofii wschodu i tamtejszego podejścia braku oczekiwań.
Dla mnie to też nierealne.
A lęk- może i jest jakiś lęk. Tylko dla mnie gdy jest zaufanie, to nie ma już lęku.
Jeśli się angażuję i ufam, to wierzę, że ta osoba jest, że jej nie stracę.
A jeśli tracę mimo to, to cierpię i tęsknię. I to powoduje dyskomfort.
Myślę że najbardziej pewny siebie człowiek będzie jednak- choć przez chwilę- mniej szczęśliwy gdy straci osobę postrzeganą jako bliską.
Kochani- teorie teoriami, a zycie zyciem.
Zeby nie na swoim przykladzie:
Kobieta ma - powiedzmy- 35 lat.
Jest z partnerem tu i teraz, tu i teraz szczesliwa.
Ma z nim powolac na swiat dziecko, ktorego ona pragnie?
Przeciez on ma prawo " rozmyslic sie " i szukac szczescia gdzies indziej zanim ono sie urodzi....
Albo, dojrzali ludzie sie zchodza- sa ze soba szczesliwi- no piknie.
Ale gdzie zamieszkaja?
U niej?
U niego?
Czy " na wspolnym"?
Oczywiscie chodzi mi o granice swobody, o zobowiazania.
Itd itd....
Bez zadnych zobowiazan, to jest.......nooo, seks bez zobowiazan.....
Tylez to pikne uduchowione- co nie higieniczne i nie realne.....
Bez zadnych zobowiazan, to jest.......nooo, seks bez zobowiazan.....
A i to nie na 100%, bo może nastąpić nieplanowana produkcja:)
Ja tak Oldo widzę, że teraz jest sporo tego 'bez zobowiązań, na luzie i bez spiny"- takie tam zajmowanie czasu wolnego z drugim człowiekiem. Zasada nr 1- broń boże się nie przywiązywać;)
Nie da się zaangażować i nie przywiązać.
oldorando napisał/a:Bez zadnych zobowiazan, to jest.......nooo, seks bez zobowiazan.....
A i to nie na 100%, bo może nastąpić nieplanowana produkcja:)
Ja tak Oldo widzę, że teraz jest sporo tego 'bez zobowiązań, na luzie i bez spiny"- takie tam zajmowanie czasu wolnego z drugim człowiekiem. Zasada nr 1- broń boże się nie przywiązywać;)
Zawsze do czasu- potem zaczyna " odbijac"
Czlowiekowi seks-spotkania nie wystarcza do zniwelowania samotnosci...
A z czasem zaczynaja sie zobowiazania/przywiazanie/odpowiedzialnosc za tego drugiego.
I wtedy odstawia się tą stronę która pogwałciła regułę i obsadza wolną posadę:P
Ad rem- ja sama chce znac granice.
Chce wiedziec, jak te granice stawiac w praktycznym zyciu.
Chce wiedziec, jak mimo tych granic czerpac z tego satysfakcje.
Nie powiem ci- bo nie wiem tego....
Trzeba poznać kogoś takiego ,kto myśli jak my.
Oldo-takiego co chce tego samego co Oldo -pragnienia,założenia,zobowiązania nakładają się.
Ad rem -takiego jak ad rem.
Rossanka-rossanki są trudne w obsłudze i maja mało odpowiedników,ale jakas szansa jest
Taak, Rossanko;)
Bo Oldorando i Ad rem, jak wiadomo w obsłudze są bardzo proste, a odpowiedniki walą drzwiami i oknami:)
Taak, Rossanko;)
Bo Oldorando i Ad rem, jak wiadomo w obsłudze są bardzo proste, a odpowiedniki walą drzwiami i oknami:)
To juz sama nie wiem.
Ostatnio sobie wymyśliłam,że nic nie planuje a wszystkie znajomości będę traktowac na luzie bez pisania mniej lub bardziej pozytywnych scenariuszy. Trochę się przeprogramowalam jeśli można to tak ująć. Taki upgrade czy jak to się nazywa.
I jak efekty?
btw. mi to nie zadziałało.
I jak efekty?
btw. mi to nie zadziałało.
Czekaj bo sprawa jest swieza.Za jakiś czas będę wiedziała.Spróbuje i zobacze co i jak.
Ale jak to nie zadziałało?tzn co robilas czy czego nie robilas?
Żyłam sobie własnym życiem, nie miałam parcia na związek, nie szukałam nikogo, raczej zakładając, że jak się ktoś znajdzie, to się zobaczy.
Poznawałam różnych ludzi w różnych okolicznościach w tym czasie, nic nie przerodziło się w bliższe znajomości.
Żyłam sobie własnym życiem, nie miałam parcia na związek, nie szukałam nikogo, raczej zakładając, że jak się ktoś znajdzie, to się zobaczy.
Poznawałam różnych ludzi w różnych okolicznościach w tym czasie, nic nie przerodziło się w bliższe znajomości.
Ahhh rozumiem.
Chodziło mi o to,że jak będzie jakaś nowa znajomość,to żeby nie tworzyć scenariuszy,że to będzie ten na zawsze albo nie analizować co powiedział jak powiedział ,ale podejść na luzie.dać się ponieść fali i nie pisać scenariuszy.Ale nie znaczy to aby iść na żywioł,co to to nie.Dać sobie więcej przestrzeni.
Tak, Rossanko, ja Ciebie zrozumiałam:)
Ja na żywioł to też idę rzadko i nie tak hop-siup.
Ale jak już pójdę, to jednokierunkowa:) Nie potrafię zawrócić.
Jest takie zdanie:
'Do niczego nie przywiązuj się sercem tak mocno, żeby strata tej rzeczy uczyniła cię niepocieszonym.'
Czy myślicie, że można zaangażować się emocjonalnie w relację (jakąkolwiek) z 2 człowiekiem i nie przywiązać?
To zdanie mówi do niczego a nie do nikogo.
Nie da się zaangażować, ale bez przywiązania. To samo sobie przeczy.
Kto Cię takimi mądrościami nakarmił?
Strony 1
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » bliskie uczucia a przywiązanie
Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności
© www.netkobiety.pl 2007-2018