Witajcie.
Nie chcę się bezsensownie rozwodzić, więc pozwólcie, że przejdę do rzeczy. Mam nadzieję, że wspólnie dojdziemy do jakichś sensownych wniosków, bo osobiście już się pogubiłam w sprzecznych sygnałach, które odbieram od pewnego chłopaka. Ale od początku.
Jakieś dwa tygodnie temu poznałam na portalu randkowym pewnego chłopaka. Na początku byłam sceptyczna, jak zawsze, kiedy poznaję kogoś przez internet (a co jakiś czas się to zdarza). Jednak urzekł mnie, bo oprócz zwykłego "hej co u Ciebie?" pisał, że też interesuje się tym co ja, itd. Pisaliśmy ze sobą przez ok. tydzień, po czym postanowiliśmy się spotkać. Pierwsze spotkanie było naprawdę fajne, dobrze nam się rozmawiało, zgadzaliśmy się w wielu kwestiach. Chociaż jestem osobą raczej nieśmiałą w pierwszych kontaktach, starałam się mówić dużo. Po tym spotkaniu było jeszcze kilka kolejnych. Zawsze był dla mnie czuły, miły, nawet przyjechał po mnie do miasta oddalonego o 50 km, chociaż wcale go o to nie prosiłam. Pierwsze trzy spotkania były bardzo fajne. Nigdy nie spotkałam kogoś tak cudownego... Problem zaczął się na 4 spotkaniu i po nim. Moja małomówność z każdym spotkaniem wychodziła coraz bardziej. Chociaż bardzo chciałam, nie umiałam czasem już wymyślać tematów. Z jednej strony bardzo chciałam, żebyśmy mieli tematy do rozmowy, z drugiej jednak bałam się powiedzieć coś głupiego, żeby nie wyjść na wariatkę. I kółko się zamknęło. Ale mimo wszystko miałam nadzieję, że jakoś to będzie i z czasem sytuacja się poprawi. Po tym feralnym 4 spotkaniu jego podejście do mnie zmieniło się o 180 stopni. Tak jak do tej pory pisał czułe smsy, pytał kiedy znowu się spotkamy, tak od tego spotkania owszem pisał, ale bardzo ozięble, tak jak pisze się do koleżanki. Po dwóch dniach nie wytrzymałam i poprosiłam o spotkanie, bo chciałam z nim o tym porozmawiać, dlaczego mnie tak traktuje, jednak stwierdził, że nie ma czasu i że jestem przewrażliwiona, bo wszystko jest w porządku. Więc napisałam mu co mnie boli. Na początku próbował wymyślać, że mało się staram, że wygląda tak jakby mi nie zależało, że nie proponuję spotkań. Od słowa do słowa udało mi się w końcu wycisnąć z niego "prawdę" - że to przez moją małomówność tak zmieniło się jego podejście do mnie. Napisaliśmy sobie kilka mocnych i niepotrzebnych rzeczy i od tamtego czasu urwał się nasz kontakt.
Miałam jednak jedną jego rzecz, którą mi pożyczył, a którą wiedziałam, że chce odzyskać. Dlatego po 2 dniach milczenia postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce i wykorzystać tą rzecz jako pretekst do spotkania. Wymyśliłam historię, że wyjeżdżam i tylko kilka dni mam na załatwienie sprawy (chciałam jak najszybciej mieć jasność i tą rozmowę z głowy, a wiem, że zwlekałby ze spotkaniem). Umówiliśmy się, przyjechał po grę, przy okazji udało nam się porozmawiać. To była naprawdę szczera rozmowa i czułam, że mówimy sobie wszystko tak jak jest, bez ukrywania czegokolwiek. Wcześniej w smsach sam zaproponował, żebyśmy dalej utrzymywali kontakt, na co na początku byłam sceptyczna. Jednak po przemyśleniu, kiedy podczas spotkania poruszyliśmy ponownie ten wątek, zgodziłam się, bo zrozumiałam, że to jedyna droga, żeby go całkowicie nie stracić. Stwierdziliśmy zgodnie, że warto dalej utrzymywać kontakt i spotykać się od czasu do czasu, np. raz na tydzień, bo czasem coś, co początkowo nie wyszło, może z czasem jednak przerodzić się w coś poważniejszego, trzeba tylko trochę odpuścić i spojrzeć na relację z innej perspektywy. Pośmialiśmy się, pogadaliśmy i pojechał.
I tu właśnie pojawiają się pytania. Czy on specjalnie zaproponował przyjaźń, żeby nie zamknąć sobie drogi, ale jednocześnie żebym dała mu spokój?
Dodam jeszcze, że przez te kilka dni, kiedy było tak dobrze, pisał do mnie codziennie. Teraz od wczorajszego spotkania się nie odezwał. Wiem, że często przesiaduje dalej na tym portalu i że pisze z wieloma dziewczynami (niestety przy mnie potrafił pisać smsy z innymi, co później tłumaczył tym, że to przez to, że ja mało mówiłam).
Dziewczyny, pomocy. Zdałam sobie sprawę, że chciałabym o niego zawalczyć. Te pierwsze dni były takie cudowne... Ale z drugiej strony nie wiem co mam robić. Nie chcę wyjść na nachalną, ale z drugiej strony nie chcę, żeby o mnie zapomniał. A co Wy o tej całej sytuacji myślicie? Będę wdzięczna za Wasze opinie...