Moja chrześnica (15 lat) jest regularnie policzkowana przez swoją matkę. Ojciec mej chrześnicy zostawił ich, więc rozumiem, że jest ciężko, ale próbowałam coś zrobić. Rozmawiałam z jej matką, że może to zbyt surowa metoda, zostałam poproszona, bym się nie wtrącała. Staram się dziewczynę wspierać dobrym słowem, pocieszać, choć wiem, ze to niewiele daje, bo nie zmienia to faktu, że matka ją policzkuje. Za złe oceny, za pyskowanie, za spóźnienie się do domu, prawie za wszystko. To nie jest złe dziecko, po prostu przeżywa okres dojrzewania, ale nie uważam, by zachowywała się gorzej niż przeciętna dziewczyna w jej wieku. Co powinnam zrobić? Nie chcę się za bardzo wtrącać, ale też chciałabym pomóc mej chrześnicy.
A ojciec utrzymuje kontakt z tą dziewczyną czy zupełnie się odciął?
Zupełnie się odciął.
A dziadkowie?
Pierwsze wrażenie. Moje. Skrzywdzona kobieta wyładowuje swoje frustracje na dziecku. Łapy poucinać...
Krótko. Widzisz, że komus dzieje sie krzywda. Pytasz co masz zrobić? Na pewno nie milczeć. Działać. Pamiętaj, że zaniechanie z Twojej strony nie pomoże tej dziewczynie. Tamta konbieta nie radzi sobie z emocjami. Wyładowuje je na słabszej istocie.
Chciałabyś być poniżana? Popychana? Nie sądzę.
Pójdź może nie tyle na policje od razu co do opieki społecznej. Oni reaguja na takie sygnały. Pokierują dalej.
To co tamta kobieta wyczynia, to klasyczny przykład przemocy psychicznej. Jest tyle haseł nawołujących do reagowania na widziana naszymi oczyma przemoc...
No i co matce odbiorą prawa rodzicielskie i dziewczyna trafi do domu dziecka? Wiesz większość tych dzieci woli swoich gównianych rodziców od domu dziecka.
Nie lepiej najpierw szukać pomocy w rodzinie? Dlatego pytam czy dziewczyna ma dziadków
Katastrofa , co z tej dziewczyny wyrośnie , a juź nie mówiąc o wspomnieniach . W takim przypadku , nawet trzeba się wtrącać . Matka ma nie równo pod sufitem .
No i co matce odbiorą prawa rodzicielskie i dziewczyna trafi do domu dziecka? Wiesz większość tych dzieci woli swoich gównianych rodziców od domu dziecka.
Nie lepiej najpierw szukać pomocy w rodzinie? Dlatego pytam czy dziewczyna ma dziadków
Aż tak radykalnych poglądów nie mam. Żle mnie zrozumiałaś. Czasem bat na horyzoncie przytępia szał przemocowców.
Kobieta - nie zamierzam jej tłumaczyć - przechodzi kryzys. Do tego ma w domu nastolatkę. To trudne sprawy. Potrzeba na wszystko czasu. I chęci. Czasem kubła pomyji.
No i co matce odbiorą prawa rodzicielskie i dziewczyna trafi do domu dziecka? Wiesz większość tych dzieci woli swoich gównianych rodziców od domu dziecka.
Nie lepiej najpierw szukać pomocy w rodzinie? Dlatego pytam czy dziewczyna ma dziadków
Nie zabiora nie zabiora, to 15-latka i nie ma sensu teraz ja gdziekolwiek umieszczac, zwlaszcza, jesli jedynym problemem jest wybuchowosc matki.
Ale zdecydowanie ktos (moze byc i rodzina) powinien zareagowac, bo dziewczynce (nadal dziecku) ewidentnie dzieje sie krzywda. Az ktoregos dnia matce odda.
Uważam że w pierwszej kolejności warto porozmawiać z bliskimi członkami rodziny jeśli tacy są, a jeśli nie znajdzie się rozwiązania dopiero udać się do MOPSu.
Ja bym to zgłosiła, anonimowo. Gdziekolwiek.
Patrząc na wiek, to jest ostatnia klasa gimnazjum (?) Może dla obydwóch dobrze zrobi od nowego roku ( to będzie już szkoła po gimnazjalna) internat? To nie jest idealne rozwiązanie problemu, ale może dziewczyny są sobą nawzajem przemęczone ,potrzebują odpoczynku od siebie i taka zdrowa separacja 5 dni w tyg. od siebie ostudzi nerwy, w weekendy będą się widzieć i nie będzie tylu okazji do awantur jak na co dzień, spokojniej miedzy nimi będzie bo jednak i druga nie będzie chcieć przez te dwie doby czepiać się i przykrości robic
Porozmawiaj z matka chrześnicy o tym, ale też zaznacz, ze niech ma na uwadze jak to Ona poczuje reke swojej córki na sobie , niepochwalne, lecz z opisu twojego również niepochwalne są kobiety czyny .
Jak to się mowi.. co włożysz to wyjmiesz ( z przymrużeniem oka te przysłowie traktuje, ale jakaś cząstka prawdy w tym jest)
Dziewczyna w szkole może porozmawiać o tym z pedagogiem, może pedagog i psych. szkolny zbierze matkę na rozmowę i wyjaśni jej szerzej jakie skutki to wywoła, na spotkania z specjalistami zapisze ?
Zaczęłabym nietypowo. Od spotkania z matką przy cieście, lodach i dobrej kawie. Byłby to czas przyjaznej rozmowy o jej kłopotach, trudnościach. Czas rozmowy, wyżalenia się, odzłoszczenia, nie zaś wypominania, straszenia, moralizowania, łajania.
67Eve, wyobraź sobie, że jesteś matką tej piętnastolatki. Czego potrzebowałabyś od innych osób dorosłych? Jakich słów? Jakich zachowań?
A dziadkowie?
Z dziadkami ze strony ojca też nie ma kontaktu. Dziadek ze strony matki nie żyje, a babcia jest sparaliżowana, więc nie pomoże.
Ja bym to zgłosiła, anonimowo. Gdziekolwiek.
Nie chcę donosić. To jednak dwie bliskie mi osoby.
Dziewczyna w szkole może porozmawiać o tym z pedagogiem, może pedagog i psych. szkolny zbierze matkę na rozmowę i wyjaśni jej szerzej jakie skutki to wywoła, na spotkania z specjalistami zapisze ?
Od niedawna bicie dzieci jest karalne. Więc to tak jakbym na nią doniosła. A nie chcę (patrz powyższa wypowiedź). A ja nie chcę donosić ani robić problemów z prawem, nie chcę, by sprawa trafiła do sądu. Chcę tylko pomóc, chcę żeby chrześnica nie dostawała w twarz za byle co (z jej relacji wynika, że dzieje się to prawie codziennie, raz nawet byłam naocznym świadkiem).
Patrząc na wiek, to jest ostatnia klasa gimnazjum (?) Może dla obydwóch dobrze zrobi od nowego roku ( to będzie już szkoła po gimnazjalna) internat? To nie jest idealne rozwiązanie problemu, ale może dziewczyny są sobą nawzajem przemęczone ,potrzebują odpoczynku od siebie i taka zdrowa separacja 5 dni w tyg. od siebie ostudzi nerwy, w weekendy będą się widzieć i nie będzie tylu okazji do awantur jak na co dzień, spokojniej miedzy nimi będzie bo jednak i druga nie będzie chcieć przez te dwie doby czepiać się i przykrości robic
Porozmawiaj z matka chrześnicy o tym, ale też zaznacz, ze niech ma na uwadze jak to Ona poczuje reke swojej córki na sobie , niepochwalne, lecz z opisu twojego również niepochwalne są kobiety czyny .
Może i byłoby to dobre rozwiązanie, ale jak je zasugerować? Już raz próbowałam porozmawiać, że nie pochwalam policzkowania i, jak już pisałam, nic to nie dało.
15 2014-12-09 22:59:40 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2014-12-09 23:02:19)
W takim razie Ty chcesz siedzieć cicho i mieć nadzieję, że to się samo skończy.
Ale tak nie będzie. Wiesz o przestępstwie i to ukrywasz - jesteś współwinna.
Z doświadczenia wiem (biłam bita przez ojca), że upominanie NIC nie daje, prośby NIC nie dają.
Ratuj to dziecko, a nie się nad konsekwencjami zastanawiasz.
Sama piszesz, że sugerowanie i gadanie nic nie zmieniło, więc na co czekasz? Aż ta dziewczyna totalnie psychicznie podupadnie?
Masz w ogóle świadomość, jak wpływa przemoc na nastolatka, na jego rozwój emocjonalny? Ta dziewczyna będzie całe życie o tym pamiętać, będzie mieć niską samoocenę, będzie sama dla siebie niczym - a to i tak dobrze, bo większość przypadków któregoś dnia po prostu podcina sobie żyły, albo skacze z okna...
Co powinnam zrobić? Nie chcę się za bardzo wtrącać, ale też chciałabym pomóc mej chrześnicy.
ale raczej bez wtrącania się nie pomożesz
jedyną pomocą jest to aby matka zaprzestała swoich praktyk
myślę sobie, że albo się angażujesz i zmieniasz sytuację pomimo
albo ... przyzwalasz
nie ma chyba metody pośredniej
takie traktowanie dziecka jest NIEDOPUSZCZALNE
mnie ta historia przeraża
mortisha napisał/a:Dziewczyna w szkole może porozmawiać o tym z pedagogiem, może pedagog i psych. szkolny zbierze matkę na rozmowę i wyjaśni jej szerzej jakie skutki to wywoła, na spotkania z specjalistami zapisze ?
Od niedawna bicie dzieci jest karalne. Więc to tak jakbym na nią doniosła. A nie chcę (patrz powyższa wypowiedź). A ja nie chcę donosić ani robić problemów z prawem, nie chcę, by sprawa trafiła do sądu. Chcę tylko pomóc, chcę żeby chrześnica nie dostawała w twarz za byle co (z jej relacji wynika, że dzieje się to prawie codziennie, raz nawet byłam naocznym świadkiem).
.
Nie jest tak jak piszesz
Po pierwsze moja sugestia było zaproponowanie chrześnicy ,aby to Ona porozmawiała o tym z ped. szkolnym , zwrocila się do nich o pomoc
W związku z tym zanim cala machina z procedurami ruszy najpierw w pierwszej kolejnosci odbywają się spotkania z psychologiem szkolnym, rozmowy, porady i naprawdę rodzice maja długi czas do zmiany postepowania zanim prawne kruczku poszłyby w ruch . Tutaj już zależy jak rodzic podejdzie do współpracy z ped i psych. szkolnym - to jest kluczowa sprawa
Kubel zimnej wody w postaci wstrząsu jest wskazany ,licze na to ,ze te mitingi z specjalistami dadzą efekt,, jakos sprowadzą na ziemie matkę, wezmie sobie do słuchu i będzie stosować się do zaleceń, ingerencja władz to już jest ostateczna ostateczność kiedy nic wcześniejszego nie działa, nie widać żadnych zmian, w brew pozorom w bardzo rzadkich przypadkach, w życiu w pierwszej kolejności
Wydaje mi się, że kobieta, która w taki sposób traktuje swoje dziecko nie da się "nawrócić" przy kawie, lodach czy spokojnej rozmowie. Sytuacja trochę patowa, bo jeśli zareagujesz może Ci ograniczyć kontakt z chrześnicą i to będzie jeszcze gorsze, ale pozwalać na to też nie możesz. W tym wypadku wydaje mi się ważniejsze zareagować niż martwić się tym, że ona będzie miała problemy. Zawsze możesz ją spróbować nastraszyć. Nagrać z nią rozmowe o tym i powiedzieć, że jeśli jeszcze raz tak się stanie to będziesz zmuszona to zgłosić.
Policzkowanie to chyba najbardziej uspokażający sposób karania. Przynajmniej dla mnie. Dostawałam w tylek czy przez głowę (raz się zdarzyło jak niezłe narozrabialam) ale nigdy w twarz. To okropne.
Hmm. A jakby tak sprobowac z drugiej strony
Tzn. porozmawiać z chrześnicą. Niech się dziewczyna postawi a Ty ją zapewnij że jej pomożesz (nawet przyjmiesz pod dach na pewien czas). W ten sposób zostaniesz jakby wciągnięta w całą sytuację i będziesz mogła z większym prawem interweniować.
Zaczęłabym nietypowo. Od spotkania z matką przy cieście, lodach i dobrej kawie. Byłby to czas przyjaznej rozmowy o jej kłopotach, trudnościach. Czas rozmowy, wyżalenia się, odzłoszczenia, nie zaś wypominania, straszenia, moralizowania, łajania.
67Eve, wyobraź sobie, że jesteś matką tej piętnastolatki. Czego potrzebowałabyś od innych osób dorosłych? Jakich słów? Jakich zachowań?
Jej matka jest moją najlepszą przyjaciółką, więc wspieram ją. Wspieram, rozmawiam z nią o jej problemach, doradzam. Wiem, że jest jej ciężko, ale to nie usprawiedliwia wyżywania się na córce.
Sama piszesz, że sugerowanie i gadanie nic nie zmieniło, więc na co czekasz? Aż ta dziewczyna totalnie psychicznie podupadnie?
Masz w ogóle świadomość, jak wpływa przemoc na nastolatka, na jego rozwój emocjonalny? Ta dziewczyna będzie całe życie o tym pamiętać, będzie mieć niską samoocenę, będzie sama dla siebie niczym - a to i tak dobrze, bo większość przypadków któregoś dnia po prostu podcina sobie żyły, albo skacze z okna...
Wspieram dziewczynę i podnoszę na duchu. Wiem, że to za mało i że nie będzie dobrze, póki matka nie zacznie jej lepiej traktować. Dlaczego założyłam wątek, bo pytam o radę, co powinnam zrobić, żeby było to skuteczne.
Wydaje mi się, że kobieta, która w taki sposób traktuje swoje dziecko nie da się "nawrócić" przy kawie, lodach czy spokojnej rozmowie. Sytuacja trochę patowa, bo jeśli zareagujesz może Ci ograniczyć kontakt z chrześnicą i to będzie jeszcze gorsze, ale pozwalać na to też nie możesz. W tym wypadku wydaje mi się ważniejsze zareagować niż martwić się tym, że ona będzie miała problemy. Zawsze możesz ją spróbować nastraszyć. Nagrać z nią rozmowe o tym i powiedzieć, że jeśli jeszcze raz tak się stanie to będziesz zmuszona to zgłosić.
Jak zasugerowałam, to usłyszałam, że mam się nie wtrącać, bo nie mam własnych dzieci i się nie znam na tym. A nastraszyć nie chcę, bo matka dziewczyny jest mą przyjaciółką. Chcę pomóc chrześnicy, ale równocześnie bez szkodzenia przyjaciółce. Chciałabym zrobić tak, żeby im obydwu wyszło na dobre.
Policzkowanie to chyba najbardziej uspokażający sposób karania. Przynajmniej dla mnie. Dostawałam w tylek czy przez głowę (raz się zdarzyło jak niezłe narozrabialam) ale nigdy w twarz. To okropne.
Ja od swojej mamy dostawałam rózgą po łapach i to dużo. Ale nigdy mnie nie spoliczkowała.
Hmm. A jakby tak sprobowac z drugiej strony
Tzn. porozmawiać z chrześnicą. Niech się dziewczyna postawi a Ty ją zapewnij że jej pomożesz (nawet przyjmiesz pod dach na pewien czas). W ten sposób zostaniesz jakby wciągnięta w całą sytuację i będziesz mogła z większym prawem interweniować.
Nie chcę zaogniać sytuacji, tylko ją uspokoić.
67Eve, z dotychczasowych postów nie wynikało, że matka Twej chrześnicy jest Twą najlepszą przyjaciółką. Odniosłam wrażenie, że wasze kontakty są sporadyczne a relacje niemal oficjalne.
Czy Ty również jesteś jej najlepszą przyjaciółką? Jeśli tak, to nie rozumiem zupełnie tego, że nie chcesz się wtrącać, że przyjaciółka też prosi o to samo.
Przez chwilę nie myślałam o usprawiedliwianiu bicia nastolatki. Rozumiem jednak, że jej matka jest bezsilną i widzi tylko jedną metodę postępowania: przemoc.
Co możesz zrobić? Jeśli umiesz poprowadzić negocjacje, zaproponuj je (przyjaciółce i chrześnicy).
Pokaż, co może zrobić przyjaciółka, gdy jej córka łamie w s p ó l n i e ustalone zasady. Przypomnijcie sobie razem (Ty i przyjaciółka) jakie zachowania (słowa, zdania) dorosłych wkurzały was, gdy byłyście nastolatkami. Wspólnie zastanówcie się nad tym, w jaki sposób przyjaciółka (ale też i jej córka) może wyładować swą złość tak, by nie odbywało się to kosztem innej osoby.
Edit:
Zadaj przyjaciółce pytania: "Dlaczego bijesz swą córkę? a później "Czy zdajesz sobie sprawę z późnych konsekwencji stosowania przemocy?".
22 2014-12-10 18:35:40 Ostatnio edytowany przez Iceni (2014-12-10 18:37:29)
Policzkowanie to chyba najbardziej uspokażający sposób karania. Przynajmniej dla mnie. Dostawałam w tylek czy przez głowę (raz się zdarzyło jak niezłe narozrabialam) ale nigdy w twarz. To okropne.
Hmm. A jakby tak sprobowac z drugiej strony
Tzn. porozmawiać z chrześnicą. Niech się dziewczyna postawi a Ty ją zapewnij że jej pomożesz (nawet przyjmiesz pod dach na pewien czas). W ten sposób zostaniesz jakby wciągnięta w całą sytuację i będziesz mogła z większym prawem interweniować.
Dla mnie rozmowa z dziewczyna jest najskuteczniejszym dzialaniem.
Ma 15 lat, nie jest juz bezsilnym dzieckiem - ma PRAWO SIE BRONIC. Nie ma prawa matce oddac, ale ma prawo przytrzymac jej reke, zablokowac uderzenie lub sie uchylic. Ma prawo zamknac drzwi w pokoju by przeczekac az matce opadnie furia.
Owszem, to na poczatku zaogni sytuacje, ale uswiadomi dziewczynie, ze ma prawa. Miedzy innymi prawo do obrony.
A jezeli matka nie jest totalna psychopatka to szybko zauwazy, ze corka juz nie jest bezwolnym cieleciem. Jest malo prawdopodobne, zeby w takim przypadku zaczela sie z corka silowac by jednak jej z liscia przylac.
LeeBee napisał/a:Hmm. A jakby tak sprobowac z drugiej strony
Tzn. porozmawiać z chrześnicą. Niech się dziewczyna postawi a Ty ją zapewnij że jej pomożesz (nawet przyjmiesz pod dach na pewien czas). W ten sposób zostaniesz jakby wciągnięta w całą sytuację i będziesz mogła z większym prawem interweniować.Nie chcę zaogniać sytuacji, tylko ją uspokoić.
Mi właśnie nie chodzi o zaognienie sytuacji. Uważam wręcz, że jest to najmniej inwazyjne rozwiązanie. Uświadomić dziewczynie, że ma prawo się bronić. To już nie dziecko.
Bardziej mi chodziło o to, że jak cała sprawa wypłynie od córki to Ty nie będziesz tą złą, która się wtrąca w nieswoje sprawy.
Nie da się zjeść ciastko i mieć ciastko... Albo zalezy Ci na dobru dziecka albo na kryciu tyłka przyjaciółce...Jeżeli nic z tym nie zrobisz to najzwyczajniej w świecie osobiście przyczynisz się do krzywdy tego dziecka. Chociaż nie rozumiem jak można przyjaźnić się z osobą która jest tak ograniczona i znęca się fizycznie a zarazem i psychicznie nad własnym dzieckiem... Głaskanie po głowie nic nie da...A że Ci powiedziała że masz się nie wtrącać to nie jest usprawiedliwienie dla siedzenia cicho i "nie zaostrzania sytuacji" a tym samym udawania że nic się nie dzieje...Założyłaś ten wątek żeby dowiedzieć się co zrobić...tyle osób, wydaje mi się że w miarę czytelnie przedstawiło Ci rozwiązania ale Ty każde z nich negujesz.."To nie bo...coś tam , a tamto też nie bo coś tam..." Musisz sobie uświadomić że cokolwiek byś nie zrobiła zawsze zaognisz sytuacje bo wchodzisz z butami w czyjeś życie i wiesz o czymś o czym nie powinnaś wiedziec...
to prawda, bicie dziecka po twarzy jest - znęcaniem się FIZYCZNYM I PSYCHICZNYM, to jest przestępstwo
Moja chrześnica (15 lat) jest regularnie policzkowana przez swoją matkę. Ojciec mej chrześnicy zostawił ich, więc rozumiem, że jest ciężko, ale próbowałam coś zrobić. Rozmawiałam z jej matką, że może to zbyt surowa metoda, zostałam poproszona, bym się nie wtrącała. Staram się dziewczynę wspierać dobrym słowem, pocieszać, choć wiem, ze to niewiele daje, bo nie zmienia to faktu, że matka ją policzkuje. Za złe oceny, za pyskowanie, za spóźnienie się do domu, prawie za wszystko. To nie jest złe dziecko, po prostu przeżywa okres dojrzewania, ale nie uważam, by zachowywała się gorzej niż przeciętna dziewczyna w jej wieku. Co powinnam zrobić? Nie chcę się za bardzo wtrącać, ale też chciałabym pomóc mej chrześnicy.
Nie mam pewności, ale czasem odejściu ojca towarzyszy też chęć "pozbycia" się balastu, który zostawił w postaci dziecka - czyli reakcja odrzucenia dziecka. Tu nie pasuje mi płeć dziecka, częściej zdarza się to gdy "balastem" jest chłopak, zwłaszcza jeśli jest jakoś podobny do znienawidzonego ojca. Balast uważany jest za przeszkodę w ułożeniu sobie życia na nowo, obciążenie ekonomiczne a wobec podobieństwa dziecka do ojca nienawiść wobec niego rozlewa się na wszystko co do niego podobne. Mam wrażenie, że jest to czysta biologia - nie wiem czy psychologowie wymyślili na to jakąś skuteczną terapię, bo walczyć z instynktami jest trudno.
Na to pewnie nakładają się jakieś tradycje "zimnego chowu" z dzieciństwa matki i marna empatia.
"Normalnie"/żartuję - chodzi mi o typową patologię, która może rozwinąć się na takim "podłożu"/ powinno być raczej tak, że dwie opuszczone przez "złego ojca" kobiety zawiązują jakiś partnerski "sojusz" i niezależnie od tego czy jest on oparty na zdrowych podstawach czy nie wspierają się w negatywnych uczuciach do niego - oraz dalej - są razem w walce z innymi przeciwnościami losu. Zatem to co piszesz jest nietypowe, i takie wyjaśnienie jako pierwsze przychodzi mi do głowy.
Praktyczne korzyści z tego co piszę są chyba jednak niewielkie - ale może spróbować podrążyć ten temat z matką. Jednak jeśli mam rację, to wyobrażam sobie, że przyznać się do tego przed sobą będzie jej ciężko, a samo uświadomienie niewiele zmieni jej stan uczuciowy.
Trudno uwierzyć w to że instynkt macierzyński może zaniknąć - i to będzie najtrudniejsze do zaakceptowania zarówno przez otoczenie jek i samą matkę.
Policzkowanie zaczęło się zaraz po tym, jak ojciec je zostawił. Z tego co wiem, to matka pierwszy raz ją uderzyła w nagłym gniewie. I to chyba sprawiło, że zaczęła sobie na to pozwalać i robić to stopniowo coraz częściej. W pewnym momencie policzek stał się w ich domu normalną karą. Jak córka coś źle zrobi, to nie ma ochrzanu, nie ma upomnienia, nie ma rozmowy, tylko od razu policzek.
to prawda, bicie dziecka po twarzy jest - znęcaniem się FIZYCZNYM I PSYCHICZNYM, to jest przestępstwo
Też tak uważam, dlatego chcę coś z tym zrobić. Wpadłam na pomysł, by zaprosić obydwie dziewczyny na wspólny wyjazd na weekend. Może to wpłynie pozytywnie na ich relacje. A jeżeli w mojej obecności chrześnica zostanie spoliczkowana przez matkę - nie będę mogła nie zareagować.
28 2014-12-11 19:26:07 Ostatnio edytowany przez mortisha (2014-12-11 19:29:40)
Też tak uważam, dlatego chcę coś z tym zrobić. Wpadłam na pomysł, by zaprosić obydwie dziewczyny na wspólny wyjazd na weekend. Może to wpłynie pozytywnie na ich relacje. A jeżeli w mojej obecności chrześnica zostanie spoliczkowana przez matkę - nie będę mogła nie zareagować.
Co masz w planach jeśli chodzi o reakcje? w twojej obecności wcześniej tez to się działo i z tego co opisujesz kontratak nastepowal w twoją stronę "nie wtrącaj sie .... " , więc co tym razem zamierzasz robić i jak działać??
Drugie pytanie- jak zamierzasz postąpić ( i czy w ogóle masz taki zamiar cos dalej robić) ,kiedy na wspólnym wyjeździe twoje oczy policzka wymierzonego nie ujrzą, ale mimo tego relacje nadal pozostaną bez zmian?
ja wiem, że szukasz rozwiązania ale ...
jak można nie reagować jak widzisz PRZEMOC?
zwyczajnie, odruchowo powiedziałabym STOP
nie daję na to zgody
to jest jak piszesz twoja przyjaciółka, nie rozumiem - wybacz, nie mogę pojąć
wiesz, o przemocy wobec dziecka i boisz się urazić ... przyjaciółkę ?
to, co ona robi jest karalne, to jest PRZESTĘPSTWO
W zaleznosci od charakteru corki, matka moze dostac w lampe w przyszlosci.
Mnie mama raz spoliczkowala , jak mialam okolo 15 lat przy jakies awanturze.
I raz pozniej zerwala sie do mnie jak sie klocilysmy, ale ja zlapalam ja za nadgarstki mocno. Moja mama to nie jest i juz wtedy nie byl dla mnie zaden przeciwnik jesli chodzi o sile fizyczna.
Nie wiem jak jest tutaj, ale powinna sprobowac oprzec sie matce mysle. Nie oddac, ale bronic sie.
ja wiem, że szukasz rozwiązania ale ...
jak można nie reagować jak widzisz PRZEMOC?
zwyczajnie, odruchowo powiedziałabym STOP
nie daję na to zgody
to jest jak piszesz twoja przyjaciółka, nie rozumiem - wybacz, nie mogę pojąć
wiesz, o przemocy wobec dziecka i boisz się urazić ... przyjaciółkę ?
to, co ona robi jest karalne, to jest PRZESTĘPSTWO
Nie tyle boję się urazić, co chcę, aby moje działanie było skuteczne, a nie żeby zaogniło sytuację.
Dziewczyna w przyszlosci moze miec problemy psychiczne i emocjonalne przez matke wlasnie. Znam przypadki przemocy domowej, pozniej dzieci w zyciu doroslym nie radzily sobie, bo uwazaly sie za takie jak ich matki im "wmawialy" ze sa. Rodzic nie musi dziecku mowic ze jest beznadziejne, jezeli wyzywa sie nadziecku i je bije to to samo. Pozatym takie policzkowanie moze zmienic sie w cos gorszego. Pamietajmy zeby nigdy nie przechodzic obojetnie kiedy widzimy ze komus dzieje sie krzywda!!! Reagujmy!!!
67Eve napisał/a:Też tak uważam, dlatego chcę coś z tym zrobić. Wpadłam na pomysł, by zaprosić obydwie dziewczyny na wspólny wyjazd na weekend. Może to wpłynie pozytywnie na ich relacje. A jeżeli w mojej obecności chrześnica zostanie spoliczkowana przez matkę - nie będę mogła nie zareagować.
Co masz w planach jeśli chodzi o reakcje? w twojej obecności wcześniej tez to się działo i z tego co opisujesz kontratak nastepowal w twoją stronę "nie wtrącaj sie .... " , więc co tym razem zamierzasz robić i jak działać??
Jak dotąd tylko raz chrześnica została przy mnie spoliczkowana. Myślałam wtedy, że to jednorazowe, więc odpuściłam. Dopiero potem w rozmowie dowiedziałam się, że to codzienność. Teraz na pewno zareaguję zdecydowanie, jeżeli będę świadkiem policzkowania.
Drugie pytanie- jak zamierzasz postąpić ( i czy w ogóle masz taki zamiar cos dalej robić) ,kiedy na wspólnym wyjeździe twoje oczy policzka wymierzonego nie ujrzą, ale mimo tego relacje nadal pozostaną bez zmian?
Trzymać rękę na pulsie, interesować się, co u nich się dzieje.
W ferie zimowe jadę na tydzień z dziewczynami. Mam nadzieję, że ten wyjazd zbliży je do siebie i skończy się policzkowanie tej biednej dziewczyny.
35 2015-01-16 00:58:39 Ostatnio edytowany przez Ślimaczyca (2015-01-16 00:59:56)
Policzkowanie to chyba najbardziej uspokażający sposób karania. Przynajmniej dla mnie. Dostawałam w tylek czy przez głowę (raz się zdarzyło jak niezłe narozrabialam) ale nigdy w twarz. To okropne.
Hmm. A jakby tak sprobowac z drugiej strony
Tzn. porozmawiać z chrześnicą. Niech się dziewczyna postawi a Ty ją zapewnij że jej pomożesz (nawet przyjmiesz pod dach na pewien czas). W ten sposób zostaniesz jakby wciągnięta w całą sytuację i będziesz mogła z większym prawem interweniować.
Każde bicie jest upokażające i straszne. Tyle dobrego, że po spoliczkowaniu nie ma krwawych śladów na tyłku i udach, jak po drewnianym kiju albo kawałku plastiku...
Autorko, ratuj to dziecko, odizoluj od matki nawet za cenę wmieszania w to pomocy społecznej, czy policji. ta dziewczyna na pewno ukrywa swój ból, ale on tam jest.
Ja niestety takiej pomocy nie dostałam od nikogo, choć pręgi na udach widziała ciotka i ojciec i znajomi matki. Pomogła mi dopiero przyjaciółka, kiedy miałam 18 lat, ale część atrakcji trwała do mojej wyprowadzki z domu.
Pomóż jej.
W ferie zimowe jadę na tydzień z dziewczynami. Mam nadzieję, że ten wyjazd zbliży je do siebie i skończy się policzkowanie tej biednej dziewczyny.
świetnie
ale...
piszesz - mam nadzieję, (czyli dopuszczasz), że policzkowanie nadal może trwać?
a jak jesteś, jedyną nadzieją dla tej dziewczyny ... może, więcej Ewa determinacji w działaniu
Każde bicie jest upokażające i straszne. Tyle dobrego, że po spoliczkowaniu nie ma krwawych śladów na tyłku i udach, jak po drewnianym kiju albo kawałku plastiku...
Policzkowanie to najgorszy rodzaj bicie. Nie zostawia krwawych śladów, ale jest najbardziej poniżające. Nie popieram bicia dzieci, ale z dwojga złego lepiej dać klapsa w tyłek niż policzkować. Sama dostawałam od mamy rózgą w dłonie - fizycznie bardzo bolało (jak się dobrze przyjrzeć mym dłoniom, to do dziś są ślady), ale nie było szczególnie poniżające. Policzkowanie jest dużo gorsze.
Autorko, ratuj to dziecko, odizoluj od matki nawet za cenę wmieszania w to pomocy społecznej, czy policji. ta dziewczyna na pewno ukrywa swój ból, ale on tam jest.
Ja niestety takiej pomocy nie dostałam od nikogo, choć pręgi na udach widziała ciotka i ojciec i znajomi matki. Pomogła mi dopiero przyjaciółka, kiedy miałam 18 lat, ale część atrakcji trwała do mojej wyprowadzki z domu.
Pomóż jej.
Pomagam jak mogę. Odniosłam już jeden duży sukces: dziewczyna otworzyła się przede mną i ufa mi. Nie chce o tym z nikim rozmawiać, mimo że sugerowałam jej rozmowę ze szkolnym pedagogiem czy psychologiem. Z nimi nie chce rozmawiać, ale ze mną - owszem. Może to dlatego, że raz przypadkiem byłam świadkiem spoliczkowania jej i dlatego łatwiej jej rozmawiać akurat ze mną.
Nie chciałabym mieszać w to pomocy społecznej ani policji. Z dwóch powodów. Po pierwsze, jej matka jest moją przyjaciółką i szukam takiego rozwiązania, które będzie dobre zarówno dla matki, jak i dla córki. Po drugie, jeżeli policja i opieka społeczna odbiorą ją matce, dziewczyna trafi do domu dziecka i może być jeszcze gorzej.
Nie chciałabym mieszać w to pomocy społecznej ani policji. Z dwóch powodów. Po pierwsze, jej matka jest moją przyjaciółką i szukam takiego rozwiązania, które będzie dobre zarówno dla matki, jak i dla córki.
I to jest powod, to ze jest przyjaciolka daje Ci prawo do biernego przygladania sie choremu procederowi??? A moze w ramach przyjacielskiej terapii wstrzasowej, trzepnij ja z raz czy dwa porzadnie z liscia a jak sie zdziwi, to powiedz, ze podpatrzylas te super metode "dialogu" i postanowilas tez od dzis stosowac na prawo i lewo.
Jak mozna siedziec, patrzec biernie i NIC w takiej sytuacji nie robic, doslownie NIC? Nawet nie umiesz powiedziec swojej agresywnej przyjaciolce, ze to co robi to przemoc, karalna, ze to krzywdzenie wlasnego dziecka, odwet za to, ze maz ja zostawil..ze to jest chore postepowanie furiatki i frustratki?
Policzkowanie to najgorszy rodzaj bicie. Nie zostawia krwawych śladów, ale jest najbardziej poniżające. Nie popieram bicia dzieci, ale z dwojga złego lepiej dać klapsa w tyłek niż policzkować. Sama dostawałam od mamy rózgą w dłonie - fizycznie bardzo bolało (jak się dobrze przyjrzeć mym dłoniom, to do dziś są ślady), ale nie było szczególnie poniżające. Policzkowanie jest dużo gorsze.
Zgadzam się z tym. Jako nastolatka byłam świadkiem jak moja koleżanka w 8 klasie została przy mnie i przy mojej mamie spoliczkowana. Było mi jej bardzo żal. Moja mama usiłowała potem wytłumaczyć jej matce, że tak się nie robi, ale bez rezultatu. Trudno jest wytłumaczyć coś komuś kto sam był tak wychowywany i uważa to za słuszne.
67Eve napisał/a:Nie chciałabym mieszać w to pomocy społecznej ani policji. Z dwóch powodów. Po pierwsze, jej matka jest moją przyjaciółką i szukam takiego rozwiązania, które będzie dobre zarówno dla matki, jak i dla córki.
I to jest powod, to ze jest przyjaciolka daje Ci prawo do biernego przygladania sie choremu procederowi??? A moze w ramach przyjacielskiej terapii wstrzasowej, trzepnij ja z raz czy dwa porzadnie z liscia a jak sie zdziwi, to powiedz, ze podpatrzylas te super metode "dialogu" i postanowilas tez od dzis stosowac na prawo i lewo.
Jak mozna siedziec, patrzec biernie i NIC w takiej sytuacji nie robic, doslownie NIC? Nawet nie umiesz powiedziec swojej agresywnej przyjaciolce, ze to co robi to przemoc, karalna, ze to krzywdzenie wlasnego dziecka, odwet za to, ze maz ja zostawil..ze to jest chore postepowanie furiatki i frustratki?
A kto Ci powiedział, że nic nie robię?
1. Powiedziałam przyjaciółce, że nie powinna tak robić - usłyszałam, że mam się nie wtrącać, bo to jej córka, a ja swoich dzieci nie mam, więc nie znam się na wychowaniu. Skoro mówiąc wprost się nie udało, to próbuję jakoś innym sposobem do niej dotrzeć.
2. Podnoszę chrześnicę na duchu. Wie, że ma we mnie bliską osobę i zaufała mi, nie wstydzi się rozmawiać ze mną o tym.
3. Staram się pomagać im w poprawie ich wzajemnych relacji - chrześnica za moją radą stara się być grzeczniejsza i posłuszniejsza, by nie prowokować matki do bicia. Z wpływaniem na drugą stronę jest niestety na razie gorzej.
4. W piątek jedziemy razem w góry na tydzień. Mam nadzieję, że wspólny wyjazd je zbliży, a moja obecność sprawi, że chrześnica będzie dobrze traktowana przez matkę. A jeżeli powtórzy się przy mnie tamten incydent i w mojej obecności dojdzie do spoliczkowania - zareaguję ostro.
Na wyjeździe było bardzo sympatycznie. Przyjaciółka ani razu nie spoliczkowała młodej na wyjeździe. Wróciłyśmy 28 lutego i wczoraj młoda mówiła mi przez telefon, że od tej pory została spoliczkowana tylko dwa razy - jest to jakiś postęp, przed wyjazdem była policzkowana średnio raz dziennie.
Młoda kocha matkę mimo wszystko. Zresztą jeszcze przed wyjazdem przede wszystkim starałam się jej nie buntować. Wspierałam, podnosiłam na duchu, ale nie buntowałam. Nie namawiałam jej nigdy do nieposłuszeństwa wobec matki. Choć wiedziałam, że to młoda ma rację, namawiałam ją, by czasem odpuściła, nie wchodziła w drogę matce, czasem zacisnęła zęby i schowała dumę do kieszeni.
Część z Was uważa, że powinnam działać bardziej stanowczo - uważam jednak, że nie powinnam zaogniać sytuacji i lepiej sprawę załagodzić (nawet kosztem pewnych ustępstw ze strony młodej) aniżeli zaogniać sprawę. Wydaje mi się, że postawienie się w roli mediatora i przyjaciółki obydwu tych dziewczyn - zarówno bijącej jak i bitej - jest skuteczniejsze. O czym świadczy chociażby to, że w ciągu trwającego tydzień wyjazdu młoda nie została spoliczkowana ani razu, a przez tydzień po powrocie - tylko dwa razy. A nie codziennie, tak jak przedtem.
42 2015-02-10 11:58:28 Ostatnio edytowany przez Cleopatra (2015-02-10 12:02:00)
Na wyjeździe matka musiała się pilnować, bo nie była u siebie, ponadto ferie/urlop nie przysparzają tyle stresów co życie codzienne. Kobieta powinna iść na terapię i nauczyć się inaczej kanalizować złość a nie na córce. Ja bym zbuntowała to dziecko, nauczyła ją, jak się bronić, a nie jak ulegać niezrównważonym autorytetom. To jest wzorzec, który potem zostaje na całe życie. Jeśli się obroni z Twoją pomocą w tym wieku, będzie miała właściwe poczucie wartości i nie zwiąże się w przyszłości z damskim bokserem, a tak może być różnie. To co robi matka, to przemoc i powinnien jej to ktoś uświadomić.
43 2015-02-10 12:48:30 Ostatnio edytowany przez LeeBee (2015-02-10 12:49:32)
. Wydaje mi się, że postawienie się w roli mediatora i przyjaciółki obydwu tych dziewczyn - zarówno bijącej jak i bitej - jest skuteczniejsze.
Skoro piszesz, że postawiłaś się w roli mediatora rozumiem, że również z przyjaciółką na ten temat rozmawiałaś. Jakie wnioski z tej rozmowy popłynęły?
Niestety z tego piszesz, rady, które dajesz dziewczynie mogą mieć w przyszłości przykre konsekwencje. Dziewczyna będzie nauczona, że w sytuacjach konfliktowych musi być zawsze uległa, a przed ewentualnym oprawcą (osobą najbliższą, z którą łączą ją silne więzi) kulić uszy, unikać konfrontacji i chodzić na paluszkach, żeby go akurat nie urazić.
Ja np. miałam ojca przemocowca i alkoholika. I mimo to że od 13 r.ż. miałam z nim sporadyczny kontakt, to przez wiele lat kiedy już byłam w stałym związku, chodziłam na palcach kiedy mój mąż spał, żeby go przypadkiem nie obudzić (w domu robiło się wszystko żeby ojca nie obudzić, bo to była chwila spokoju). Sama się na tym łapałam i byłam pod wrażenie, jak podświadomość determinuje nasze zachowania.
Na wyjeździe matka musiała się pilnować, bo nie była u siebie, ponadto ferie/urlop nie przysparzają tyle stresów co życie codzienne. Kobieta powinna iść na terapię i nauczyć się inaczej kanalizować złość a nie na córce. Ja bym zbuntowała to dziecko, nauczyła ją, jak się bronić, a nie jak ulegać niezrównważonym autorytetom. To jest wzorzec, który potem zostaje na całe życie. Jeśli się obroni z Twoją pomocą w tym wieku, będzie miała właściwe poczucie wartości i nie zwiąże się w przyszłości z damskim bokserem, a tak może być różnie. To co robi matka, to przemoc i powinnien jej to ktoś uświadomić.
Na wyjeździe nie spoliczkowała ani razu. Wiem, że dlatego, ze przy mnie musiała się pilnować. Ale teraz jest już ponad 2 tygodnie po powrocie z wyjazdu i jest coraz lepiej.Jak pisałam, od powrotu z wycieczki (czyli od 31 stycznia, pomyliłam się w jednym z powyższych postów) do 9 lutego młoda została spoliczkowana tylko dwa razy (wcześniej działo się to średnio raz dziennie.) A od 9 lutego do wczoraj (wczoraj ją pytałam) tylko raz (oprócz tego raz dostała klapsa w tyłek, ale to dużo mniej bolesne i poniżające niż policzek), więc jest duży postęp.
67Eve napisał/a:Wydaje mi się, że postawienie się w roli mediatora i przyjaciółki obydwu tych dziewczyn - zarówno bijącej jak i bitej - jest skuteczniejsze.
Skoro piszesz, że postawiłaś się w roli mediatora rozumiem, że również z przyjaciółką na ten temat rozmawiałaś. Jakie wnioski z tej rozmowy popłynęły?
Już po powrocie z wycieczki przyjaciółka przyznała mi rację, że ostatnio nie panuje nad swymi nerwami i że bywa niesprawiedliwa wobec córki.
Niestety z tego piszesz, rady, które dajesz dziewczynie mogą mieć w przyszłości przykre konsekwencje. Dziewczyna będzie nauczona, że w sytuacjach konfliktowych musi być zawsze uległa, a przed ewentualnym oprawcą (osobą najbliższą, z którą łączą ją silne więzi) kulić uszy, unikać konfrontacji i chodzić na paluszkach, żeby go akurat nie urazić.
Ja np. miałam ojca przemocowca i alkoholika. I mimo to że od 13 r.ż. miałam z nim sporadyczny kontakt, to przez wiele lat kiedy już byłam w stałym związku, chodziłam na palcach kiedy mój mąż spał, żeby go przypadkiem nie obudzić (w domu robiło się wszystko żeby ojca nie obudzić, bo to była chwila spokoju). Sama się na tym łapałam i byłam pod wrażenie, jak podświadomość determinuje nasze zachowania.
Ale jeżeli w moim przypadku pojednawcza postawa i namawianie OBU dziewczyn do ustępstw jest bardziej skuteczne niż buntowanie młodej?
45 2015-02-19 12:14:15 Ostatnio edytowany przez in_ka (2015-02-19 12:45:02)
Jak pisałam, od powrotu z wycieczki (czyli od 31 stycznia, pomyliłam się w jednym z powyższych postów) do 9 lutego młoda została spoliczkowana tylko dwa razy (wcześniej działo się to średnio raz dziennie.) A od 9 lutego do wczoraj (wczoraj ją pytałam) tylko raz (oprócz tego raz dostała klapsa w tyłek, ale to dużo mniej bolesne i poniżające niż policzek), więc jest duży postęp.
ja to czytam i nie wiem co powiedzieć
dziecko jest systematycznie bite ...
nie ma kto jej obronić - masakra
Eve pomóż temu dziecku, na co ty czekasz ?
boisz się wkroczyć radykalnie sama - zgłoś ten problem, jest tyle możliwości
Art. art. 217 kodeksu karnego mówi: "Kto uderza człowieka lub w inny sposób narusza jego nietykalność cielesną". Kara: ograniczenie lub pozbawienie wolności do roku. Za pobicie, którego ślady utrzymują się powyżej 7 dni (np. siniaki) grozi do 5 lat
powiem tyle. Przez to, ze sama bylas bita i upokorzana jako dziecko jestes teraz taka nieczula i po prostu przymykasz oczy. Moze jeszcze masz swiadomosc, ze sama wtedy na te ciegi zasluzylas... Przemoc jest przemoca obojetne czy lany jest czlowiek po twarzy glowie, czy tez po rekach. I to jest Twoja przyjaciojka, nie chcesz jej stracic? To jest po prostu nie do pomyslenia!!! Usprawiedliwiasz swoja pseduo przyjaciolke, nie reagujac stajesz po jej stronie... A bita dziewczyna musi sie jeszcze lepiej zachowywac i chodzic moze na palcach aby tylko raz w tygodniu dostawala po twarzy? To co piszesz jest po prostu chore i wynika tylko z tego, ze takiej formy wychowania sama doznalas i nie uwazasz jej az zaaa takaaa zla... Pomysl jak Ty sie czulas jak matka cie po rekach bila... czulas wtedy wielka milosc do niej, bo przeciez zalsuzylas? Przypomnij sobie dobrze co czulas....
Ten temat zatracił już dla mnie wiarygodność
Autorka zbyt zapędziła się w kozi róg
Ale jeżeli w moim przypadku pojednawcza postawa i namawianie OBU dziewczyn do ustępstw jest bardziej skuteczne niż buntowanie młodej?
Skoro obydwu, to próbuj, może się uda...
67Eve napisał/a:Jak pisałam, od powrotu z wycieczki (czyli od 31 stycznia, pomyliłam się w jednym z powyższych postów) do 9 lutego młoda została spoliczkowana tylko dwa razy (wcześniej działo się to średnio raz dziennie.) A od 9 lutego do wczoraj (wczoraj ją pytałam) tylko raz (oprócz tego raz dostała klapsa w tyłek, ale to dużo mniej bolesne i poniżające niż policzek), więc jest duży postęp.
ja to czytam i nie wiem co powiedzieć
dziecko jest systematycznie bite ...
nie ma kto jej obronić - masakra
Eve pomóż temu dziecku, na co ty czekasz ?
boisz się wkroczyć radykalnie sama - zgłoś ten problem, jest tyle możliwości
Art. art. 217 kodeksu karnego mówi: "Kto uderza człowieka lub w inny sposób narusza jego nietykalność cielesną". Kara: ograniczenie lub pozbawienie wolności do roku. Za pobicie, którego ślady utrzymują się powyżej 7 dni (np. siniaki) grozi do 5 lat
Rozmawiałam z przyjaciółką i przyznała się do błędu! To już jest duży postęp, bo na początku uważała, że wszystko jest w porządku i mam się nie wtrącać. A niedawno przyznała, że bywa niesprawiedliwa wobec córki i stara się to zmienić. Jest cała w nerwach od czasu rozwodu z mężem, ale wreszcie zrozumiała, że nie może się wyżywać na córce.
Tłumaczyłam jej, że karze córkę zbyt często i za byle co. I że jest różnica między klapsem w tyłek a policzkowaniem. Chyba to zrozumiałam.
Mam teraz donosić na Policję? Teraz, gdy idzie ku dobremu? Jestem pewna, że niedługo policzkowanie się skończy. Tym bardziej, że po ostatnim spoliczkowaniu przeprosiła córkę.
50 2015-02-22 16:05:57 Ostatnio edytowany przez in_ka (2015-02-22 16:13:58)
Mam teraz donosić na Policję? Teraz, gdy idzie ku dobremu? Jestem pewna, że niedługo policzkowanie się skończy. Tym bardziej, że po ostatnim spoliczkowaniu przeprosiła córkę.
no właśnie...
MAM DONOSIĆ
mam donosić, że Kowalski tłucze Kowalską
mam donosić, że Kwiatkowska bije dzieci
mam donosić, że matka systematycznie policzkuje córkę
to, nie jest DONOSZENIE
to jest POMOC ofierze przemocy
to jest NIEZGODA na przemoc
to jest WŁAŚCIWE postępowanie
kiedy zmieni się ta mentalność, kiedy wreszcie zaczniemy reagować prawidłowo na PRZEMOC wobec drugiego człowieka - szczególnie dziecka
może się skończy - piszesz,
może dziewczyna, kiedyś popełni samobójstwo (to, nie abstrakcja)
może zniszczy życie sobie i innym w inny sposób (bardzo prawdopodobne)
może pomimo traumatycznego dzieciństwa, poradzi sobie
czego z całego serca jej życzę
Jest już dobrze. Od mojego ostatniego postu (19 II) chrześnica została spoliczkowana tylko raz (a chciałam zauważyć, że w pewnym momencie działo się to codziennie lub prawie codziennie!) Zachowała się wtedy źle (wróciła od koleżanki mocno spóźniona), matka również zachowała się źle (powinna ją ukarać inaczej niż biciem). Ale już następnego dnia obie się wzajemnie przeprosiły (tu również zmieniło się na lepsze, bo na początku matka w ogóle jej nie przepraszała i uważała, że postępuje słusznie.) Udało mi się więc przekonać przyjaciółkę, że policzkowanie to zła metoda i są lepsze metody wychowawcze, np. szlaban.
gdyby dostala w gębę raz na miesiąc za chlopaka, za piwo, za powrót o północy to moze bym przytaknela.alecodzien?
musisz bardzo pilnowac ich, bo dziecku dziala sie krzywda.
nie odbuduje bicia po twarzy.
"czujesz jakby ci więdł kręgosłup, kości miękły" tak sie czuje jak moi rodzice cos mi robia a ja sobie przypominam przeszlosc.
gdyby dostala w gębę raz na miesiąc za chlopaka, za piwo, za powrót o północy to moze bym przytaknela.
Ja w ogóle bym nie przytaknęła policzkowaniu. Obojętnie, jak często. Chciałbym, by już nigdy nie została spoliczkowana i wszystko jest na dobrej drodze ku temu.
I nie rozumiem, co masz na myśli pisząc "gdyby dostala w gębę raz na miesiąc za chlopaka" - według Ciebie należy karać nastolatki za spotykanie się z chłopakiem? Moja chrześnica nigdy nie miała chłopaka, ale to oczywiste, że niedługo pewnie będzie miała, to jest naturalna kolej rzeczy w tym wieku.
Byłam wczoraj u mojej chrześnicy i jej matki, dużo lepsza atmosfera niż kilka miesięcy temu. Po części to dzięki temu, że jej matka, a moja przyjaciółka coraz lepiej radzi sobie po rozwodzie z mężem i nie musi się wyżywać na córce. A po części, mam nadzieję, moich działań. Dziewczyny się wzajemnie wspierają zamiast walczyć ze sobą.
Od dwóch miesięcy młoda ani razu nie dostała w twarz. Rzadko się kłócą, a młoda nie jest już taka przygaszona i znacznie częściej się uśmiecha dzięki temu, że nie jest już poniżana policzkowaniem. Za najważniejsze uważam to, że mimo tych strasznych upokorzeń jakich doznała, bardzo kocha matkę, nie zbuntowała się i jest posłuszna. Jak czasem coś przeskrobie (a robi to rzadko) matka ją karze szlabanami. Moja przyjaciółka zrozumiała, że ma tylko jedną córkę i powinna ją kochać traktować dobrze. Tym bardziej, że zostały obydwie porzucone i powinny się wspierać, zamiast walczyć ze sobą.
Jestem z siebie dumna.
Eve nie ma jak to dobra samoocena
Moim zdaniem przyjazn rzadzi sie takimi prawami ze w chwili jak daje ciala to przyjaciel powinien tak mnie ustawic do pionu az mi w piety pojdzie a nie sie ze mna glaskac
Tak sie strasznie zalamala bo maz ja zostawil.
O jeny straszna tragedia, tak wielka zeby ponizac dziecko miesiacami
Powinnas jej byla otworzyc oczy szeroko juz wtedy gdy bylas swiadkiem spoliczkowania np walnac jej w gebe po hasle "nie wtracaj sie"
Mysle ze by otrzezwilo ja duzo szybciej
Aha siniaki to obrazenia ponizej dni siedmiu, tak jak zadrapania i inne temu podobne ale cala sytuacja kwalifikuje sie pod 207kk
Dzięki temu, że występowałam w roli przyjaciółki ich obydwu, nie zaogniłam sytuacji i miałam możliwości realnego działania.
Wiedziałam, dlaczego przyjaciółka jest taka nerwowa i wspierałam ją, by wyeliminować tę przyczynę.
A równocześnie jednoznacznie jej mówiłam, że nie powinna policzkować córki i wspierałam młodą.
Minął ponad rok od mojego ostatniego wpisu tu, a ja właśnie wróciłam na ten wątek, by napisać Wam, jak się sprawy potoczyły. Mam nadzieję, że osoby, które tak zdecydowanie mnie krytykowały za rzekomą obojętność na krzywdę chrześnicy, zmienią zdanie.
Jestem w stanie powiedzieć Wam dokładnie, ile razy chrześnica została spoliczkowana od mojego ostatniego wpisu (czyli od 18 V 2015 r.): 3 razy. Ostatni raz pod koniec maja, przed ostatni raz w październiku zeszłego roku i wcześniej jakoś w wakacje. 3 razy. W tym raz za palenie papierosów w wieku 16 lat i raz za nazwanie matki głupią. Wiem, że te 3 spoliczkowania to o 3 za dużo i że powinna ją była ukarać w inny sposób. Jest wielka różnica między 3 incydentami w ciągu roku i czterech miesięcy, a codziennym policzkowaniem z błahych powodów (jak było kiedy zakładałam wątek). Chrześnica odczuwa tę różnicę, po prostu nie ma porównania jaka była wtedy, a jaka teraz. Wtedy jak dostawała codziennie była przygaszona, zaszczuta, czuła się (słusznie) nie rozumiana przez najbliższą sobie osobę. Teraz jest uśmiechnięta i pełna życia. Jak czasem coś przeskrobie, dostaje szlaban, a nie w twarz. Matka ją przeprosiła za to, że ją biła, młoda jej wybaczyła. Mają teraz bardzo dobre relacje. To bardzo mądra dziewczyna, wiele nastolatek na jej miejscu zbuntowałoby się.
Występując jako przyjaciółka obydwu, a nie - jak radziły mi niektóre osoby tu - uderzając w twarz moją przyjaciółkę za uderzenie młodej, czy zgłaszając sprawę na policję i do szkolnego pedagoga, wspierałam pojednanie między obiema dziewczynami. Matce mówiłam, że nie może wyżywać się na córce, nie ukrywałam, że mi się to podoba, mówiłam jej, że to dobra dziewczyna i że są inne metody wychowawcze aniżeli bicie. Ale równocześnie wiedziałam, dlaczego jest w nastroju powodującym wyżywanie się na córce i wiedziałam, że ona też potrzebuje pomocy. Udało się. Wyszła już z dołka po rozwodzie z mężem, zrozumiała że traktowała córkę źle, zrozumiała że przecież dla córki też rozwód rodziców był ciężkim przeżyciem i że są najbliższymi osobami, które powinny się wspierać. Wobec młodej też występowałam jako przyjaciółka: podnosiłam na duchu, wstawiałam się za nią u matki, ale równocześnie nie namawiałam jej do buntu i nieposłuszeństwa. Dzięki temu wybaczyła matce. Gdyby się zbuntowała, mogłaby zejść na bardzo złą drogę.
Wierzę, że już nigdy więcej nie zostanie spoliczkowana. Że nawet takich incydentów jak ostatnio raz na kilka miesięcy nie będzie. Do tej pory udało się zrobić bardzo dużo i bardzo poprawić sytuację. I jestem święcie przekonana, że miałam rację, że taktowne odwodzenie przyjaciółki od bicia córki i wspieranie obydwojga było lepsze niż wojna.
Pozdrawiam.
Dobre wieści.
Minęło prawie 3,5 roku odkąd założyłam ten wątek. Chrześnica zdążyła w tym czasie pójść do liceum, ukończyć je, zdać maturę (wyników jeszcze nie ma, ale jest pewna, że zdała), przeżyć dwie młodzieńcze miłości (pierwszą trwającą pół roku, drugą trwającą dwa lata) i z osoby zakompleksionej stać się osobą pewną siebie i świadomą poczucia własnej wartości. Jej matka w tym czasie zdążyła podnieść się po rozwodzie z jej ojcem, znaleźć nowego partnera i zamieszkać z nim.
Relacje matki i córki są bardzo dobre. Matka dawno ją przeprosiła, a młoda nie odpłaciła jej się za takie traktowanie buntem młodzieńczym. Niedługo idzie na studia, choć zostaje w tym samym mieście, to matka chcąc umożliwić jej w pełni korzystanie z uroków studenckiego życia postanowiła jej wynająć stancję. To mądra i odpowiedzialna dziewczyna, na pewno rozsądnie będzie korzystała z tej wolności.
Policzkowanie ustało. Mogę nawet dokładnie powiedzieć kiedy, bo swego czasu notowałam to sobie, żeby wiedzieć, jakie są postępy. Ostatni raz dostała w twarz 20 VI 2017 r. I to miało charakter incydentalny, bo przedostatni raz zdarzyło się to 26 V 2016 r. A przedprzedostatni jeszcze w 2015 r. Więc można powiedzieć, że policzkowanie, które na przełomie 2014 i 2015 r. było codzienności, ustało całkiem. Cieszę się, że mogłam pomóc tym dwóm bliskim mi osobom.
60 2019-11-22 13:54:29 Ostatnio edytowany przez Ajko (2019-11-22 13:55:33)
Wiem, że to już stara sprawa, może już tak się nie dzieje, ale jakakolwiek przemoc fizyczna wobec dzieci jest niedopuszczalna. To jest to samo co u dorosłych bijący partner, lub partnerka. Różnica jest taka, ze dorosły może odejść, a dziecko jest niewolnikiem takiego oprawcy do czasu dorośnięcia, czasem nawet dłużej. Też jestem bitym dzieckiem (dorosłym już) przez matkę. Przestała mnie bić jak, któregoś dnia gdy szykowała się na wymierzenie "zasłużonej" kary, powiedziałam jej, ...spróbuj tylko...czułam, że doszłam do kresu swojej wytrzymałości, że będę walczyć jak lew. I co? Wystraszyła się, nigdy więcej nie podniosła na mnie ręki. Wszyscy oprawcy to tak naprawdę tchórze, którzy krzywdzą innych tylko dlatego, że trafiają na kogoś słabszego, uległego, delikatnego, wrażliwego, takie kreatury mogą się przez chwilę poczuć lepszymi. Gardzę takimi ludźmi.
Przestała mnie bić jak, któregoś dnia gdy szykowała się na wymierzenie "zasłużonej" kary, powiedziałam jej, ...spróbuj tylko...czułam, że doszłam do kresu swojej wytrzymałości, że będę walczyć jak lew.
I zrobiłabyś to?..
Wiem, że to już stara sprawa, może już tak się nie dzieje, ale jakakolwiek przemoc fizyczna wobec dzieci jest niedopuszczalna. To jest to samo co u dorosłych bijący partner, lub partnerka. Różnica jest taka, ze dorosły może odejść, a dziecko jest niewolnikiem takiego oprawcy do czasu dorośnięcia, czasem nawet dłużej. Też jestem bitym dzieckiem (dorosłym już) przez matkę. Przestała mnie bić jak, któregoś dnia gdy szykowała się na wymierzenie "zasłużonej" kary, powiedziałam jej, ...spróbuj tylko...czułam, że doszłam do kresu swojej wytrzymałości, że będę walczyć jak lew. I co? Wystraszyła się, nigdy więcej nie podniosła na mnie ręki. Wszyscy oprawcy to tak naprawdę tchórze, którzy krzywdzą innych tylko dlatego, że trafiają na kogoś słabszego, uległego, delikatnego, wrażliwego, takie kreatury mogą się przez chwilę poczuć lepszymi. Gardzę takimi ludźmi.
Zostałam kiedyś mocno zwyzywana przez matkę i uderzyła mnie w twarz. Miałam koło 16-tu lat. Zamachnęłam się i chciałam jej oddać. To był ostatni raz, kiedy miała miejsce taka sytuacja, nigdy więcej mnie nie uderzyła i nigdy więcej nie obraziła mnie słownie.
Co mnie powstrzymało? Fakt, że to była moja mama. Ale byłam doprowadzona do takiego stanu, że gdyby to nie była bliska mi osoba, to zbierałaby zęby z podłogi.
Ajko napisał/a:Wiem, że to już stara sprawa, może już tak się nie dzieje, ale jakakolwiek przemoc fizyczna wobec dzieci jest niedopuszczalna. To jest to samo co u dorosłych bijący partner, lub partnerka. Różnica jest taka, ze dorosły może odejść, a dziecko jest niewolnikiem takiego oprawcy do czasu dorośnięcia, czasem nawet dłużej. Też jestem bitym dzieckiem (dorosłym już) przez matkę. Przestała mnie bić jak, któregoś dnia gdy szykowała się na wymierzenie "zasłużonej" kary, powiedziałam jej, ...spróbuj tylko...czułam, że doszłam do kresu swojej wytrzymałości, że będę walczyć jak lew. I co? Wystraszyła się, nigdy więcej nie podniosła na mnie ręki. Wszyscy oprawcy to tak naprawdę tchórze, którzy krzywdzą innych tylko dlatego, że trafiają na kogoś słabszego, uległego, delikatnego, wrażliwego, takie kreatury mogą się przez chwilę poczuć lepszymi. Gardzę takimi ludźmi.
Zostałam kiedyś mocno zwyzywana przez matkę i uderzyła mnie w twarz. Miałam koło 16-tu lat. Zamachnęłam się i chciałam jej oddać. To był ostatni raz, kiedy miała miejsce taka sytuacja, nigdy więcej mnie nie uderzyła i nigdy więcej nie obraziła mnie słownie.
Co mnie powstrzymało? Fakt, że to była moja mama. Ale byłam doprowadzona do takiego stanu, że gdyby to nie była bliska mi osoba, to zbierałaby zęby z podłogi.
Pytam z ciekawości, bo ja mialam 16 lat gdy po prostu odeszłam z domu żeby nie być zmuszoną bić się z własną matką. Mnóstwo błędów życiowych zrobiłam i długo się z nich musiałam podnosić, bo byłam jeszcze dzieckiem i nie byłam przygotowana do samodzielnego życia. Jednak jak powiedziałam tak zrobiłam, nie chciałam więcej sluchać "dopóki cię karmię, to mogę to czy tamto.."
Później jednak moje relacje z matką bardzo się poprawiły i ona zrozumiała, co mi zrobiła. Ja do dziś dziekuję sobie, że nie podniosłam na nią ręki nawet w obronie własnej, tym bardziej że mama od lat już nie żyje. Dlatego jestem ciekawa, jak sobie z tym poradzili inni i jak to było w ich wypadku.
Cyngli napisał/a:Ajko napisał/a:Wiem, że to już stara sprawa, może już tak się nie dzieje, ale jakakolwiek przemoc fizyczna wobec dzieci jest niedopuszczalna. To jest to samo co u dorosłych bijący partner, lub partnerka. Różnica jest taka, ze dorosły może odejść, a dziecko jest niewolnikiem takiego oprawcy do czasu dorośnięcia, czasem nawet dłużej. Też jestem bitym dzieckiem (dorosłym już) przez matkę. Przestała mnie bić jak, któregoś dnia gdy szykowała się na wymierzenie "zasłużonej" kary, powiedziałam jej, ...spróbuj tylko...czułam, że doszłam do kresu swojej wytrzymałości, że będę walczyć jak lew. I co? Wystraszyła się, nigdy więcej nie podniosła na mnie ręki. Wszyscy oprawcy to tak naprawdę tchórze, którzy krzywdzą innych tylko dlatego, że trafiają na kogoś słabszego, uległego, delikatnego, wrażliwego, takie kreatury mogą się przez chwilę poczuć lepszymi. Gardzę takimi ludźmi.
Zostałam kiedyś mocno zwyzywana przez matkę i uderzyła mnie w twarz. Miałam koło 16-tu lat. Zamachnęłam się i chciałam jej oddać. To był ostatni raz, kiedy miała miejsce taka sytuacja, nigdy więcej mnie nie uderzyła i nigdy więcej nie obraziła mnie słownie.
Co mnie powstrzymało? Fakt, że to była moja mama. Ale byłam doprowadzona do takiego stanu, że gdyby to nie była bliska mi osoba, to zbierałaby zęby z podłogi.Pytam z ciekawości, bo ja mialam 16 lat gdy po prostu odeszłam z domu żeby nie być zmuszoną bić się z własną matką. Mnóstwo błędów życiowych zrobiłam i długo się z nich musiałam podnosić, bo byłam jeszcze dzieckiem i nie byłam przygotowana do samodzielnego życia. Jednak jak powiedziałam tak zrobiłam, nie chciałam więcej sluchać "dopóki cię karmię, to mogę to czy tamto.."
Później jednak moje relacje z matką bardzo się poprawiły i ona zrozumiała, co mi zrobiła. Ja do dziś dziekuję sobie, że nie podniosłam na nią ręki nawet w obronie własnej, tym bardziej że mama od lat już nie żyje. Dlatego jestem ciekawa, jak sobie z tym poradzili inni i jak to było w ich wypadku.
Miałam skończone 18, gdy odeszłam. Mieszkaliśmy wtedy za granicą i wcześniej po prostu nie byłabym w stanie sama na siebie zarobić...
Dzisiaj nasze relacje są... DOBRE Moja mama, podobnie, jak Twoja, zrozumiała, co zrobiła i próbuje mi to rekompensować.
65 2019-11-22 15:12:36 Ostatnio edytowany przez Ajko (2019-11-22 15:20:57)
Ajko napisał/a:Przestała mnie bić jak, któregoś dnia gdy szykowała się na wymierzenie "zasłużonej" kary, powiedziałam jej, ...spróbuj tylko...czułam, że doszłam do kresu swojej wytrzymałości, że będę walczyć jak lew.
I zrobiłabyś to?..
W tamtej chwili w tamtym wzburzeniu, gniewie tak. Bałam się bardzo. Potem wszystko wróciło do "normy", ale juz bez bicia.
Co do drugiego pytania, zawsze starałam się o jej miłość, uwagę, przez długie lata czułam, że to, że mnie biła było moją winą, że tak wychowuje się dzieci, zwierzęta. Przecież to normalne. Aż urodził mój syn i doznałam mega bolesnego olśnienia, bo ja go tak kochałam, kocham, że nie byłabym w stanie mu to zrobić i przyszło do mnie pytanie "Czy ona mnie kochała". Nie utrzymuję z nią relacji, zerwała je ona. Czuję, że stało się dobrze, nie tęsknię. Przyszło do mnie takie pozwolenia na to by ją uwolnić ode mnie, a mnie od niej. To było najlepsze co mogła dla mnie zrobić.