Rozbestwiony przez matkę brat - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » RELACJE Z PRZYJACIÓŁMI, RELACJE W RODZINIE » Rozbestwiony przez matkę brat

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 27 ]

Temat: Rozbestwiony przez matkę brat

Mam dosyć duży problem z moim rok młodszym 29-letnim bratem. Mieszkam z matką, nie jestem w stanie się aktualnie wyprowadzić, napisałam tutaj by szukać innego rozwiązania na ten moment, więc proszę nie piszcie, że tylko przeprowadzka coś da. Mój brat z nami nie mieszka, ale przyjeżdża dość często, czasami zostaje na noc. Jest mu bardzo wygodnie, bo u mojej mamy ma się jak pączek w maśle. Niczego od niego nie wymaga tylko podkłada mu wszystko pod nos... tak było niestety zawsze. Zawsze go faworyzowała, jest do niej podobny fizycznie więc dlatego, a ja do ojca, z którym miała zawsze na pieńku dlatego ze mnie próbowała zrobić kozła ofiarnego. Są już dawno po rozwodzie. Jak byłam jeszcze dzieckiem to na mnie krzyczała, że mam sprzątać, a jak zapytałam co zrobi mój brat to naprawdę bardzo poważnie stwierdziła, że on nie musi, bo jest chłopcem... Powiedziałam to ojcu to się z tego śmiał i stwierdził, że u niego też tak było. Ona nie miała takiego podejścia, to był pretekst by go faworyzować, mnie było przykro, że mnie matka tak traktuje. Brak miłości od mojego ojca w ten sposób chce sobie zrekompensować u mojego brata... Moja matka jest naprawdę bardzo prymitywna. Jak się można domyślić, mój brat stał się narcyzem. Zaczął chodzić na kółko teatralne, wygrywał wszystkie niemal konkursy recytatorskie i oczywiście woda sodowa uderzyła mu do głowy. Jak nie wygrał, miał drugie miejsce to przez miesiąc nie mógł dojść do siebie, nie mógł pogodzić się z tym, że ktoś był od niego lepszy, jury oczywiście było oczerniane..., ja oczywiście też kiedy np. nie byłam zachwycona jego przecież "wybitną" grą aktorską bądź "cudownym" śpiewem albo ktokolwiek inny. Nie miało mi prawa się nie podobać... Jak się uczył w nocy na następny dzień na konkurs i hałasował to liczyło się tylko to, a nie, że ja potrzebuję się wyspać do szkoły nawet dla moich rodziców. Wywyższał się nade mną. Najgorsze jest właśnie to, że to większość ludzi ma takie jakieś kompleksy, płytkie myślenie i myśli sobie, że powinnam być nim zachwycona i mu chyba pokłony bić, przynajmniej takie ma moja matka.

Ale do sedna. On uważa, że wszystko mu się należy... nie musi dziękować, nie musi prosić, tylko żąda, bo jak potrzebuje to mu się należy... tak to argumentuje, że "on potrzebuje" więc w domyśle nie mam prawa odmówić, bo zaraz zaczyna mnie obrażać. Pożyczyłam mu kiedyś pieniądze, to później stwierdził jak przypomniałam by mi oddał, że coś sobie wymyśliłam... że za dużo wymagam kiedy oczekiwałam by był wdzięczny za to... i np. traktował mnie z szacunkiem i nie wyzywał. Jeszcze było kilka sytuacji, że nie chciał oddać. Byłam w szoku, stwierdziłam, że mu już ani grosza nie pożyczę. Żądał np. skorzystania z mojego laptopa, oczywiście nie uległam, bo żądał. Pożyczyłam mu lustrzankę, bo jego dziewczyna mnie prosiła, inaczej bym w życiu mu nie dała, bo kiedykolwiek coś mu pożyczałam było zniszczone... bo nie potrafi szanować czyjejś własności (zaraz oczywiście słyszę "to jest Twój brat, jak możesz swojemu bratu nie pożyczyć") oczywiście niestety tym razem też zniszczył kartę, oczywiście znowu stwierdził, że to było wcześniej i coś wymyśliłam... Musiałam bardzo długo mu perswadować, napsuć sobie krwi, żeby oddał mi za nią pieniądze. Myślę, że gdyby nie jego dziewczyna by tego nie zrobił.
Przez jakiś czas studiował daleko więc długo go nie było na szczęście. Później go wyrzucili z dobrej aktorskiej państwowej uczelni z tych gdzie na jedno miejsce przypada chyba 100 kandydatów (najprawdopodobniej przez jego buńczuczność, zapewne wywyższał się nad wykładowcami, podobno nie chodził na zajęcia) i zaczął studiować w naszym mieście, więc przychodził częściej... na całe szczęście z nami nie mieszkał...
ale... np. zaczął mieszkać ze swoją dziewczyną, pozabierał bez pytania zupełnie m.in. moje rzeczy do swojego mieszkania... oczywiście ich nie oddał. Teraz przyjeżdża co chwilę ze wszystkiego korzysta, nie myśli żeby w czymś pomóc, a matka przepracowana jeszcze na mnie krzyczy, że czegoś od niego wymagam... Nie sprząta po sobie nawet, znajduje sobie wymówkę, mówi że musi już iść i wychodzi.... tak wielokrotnie... Jak w końcu stanowczo mu powiedziałam, że ma po sobie posprzątać i nie wyjdzie zanim tego nie zrobi to chlasnął mnie mocno w rękę i powiedział, że tylko dotknął. Kazałam mu wynieść śmieci to rzucił się na mnie chwycił mnie za szyję i podrapał. Przychodzi, otwiera lodówkę i zjada co mu się żywnie podoba jakby był u siebie, nie zapyta co może zjeść... oczywiście nic nie robi... nie sprząta nawet po sobie. Jak np. włączę tv, to zaczyna przeklinać, zrzędzić, jak przedstawię mu spokojnie swoją opinię to zaczyna na mnie szczerzyć autentycznie zęby... jest bardzo impulsywny. Jak pracowałam, położyłam się spać, a on przyjechał i miał kompletnie to gdzieś. Nawet jak zamknęłam drzwi było go słychać, jak rozmawia z moją matką, nie chciał mówić ciszej, albo włączył sobie tv na niemal cały regulator... i twierdził, że mam iść na kompromis... a ja jak zamknęłabym drzwi to musiałabym otworzyć okno a tam też by ten głos dochodził. Raz już straciłam cierpliwość wulgarnie kazałam mu się wynosić to go nie było ciut dłużej... i chyba to jest najlepsze wyjście... bo działa. Orientuje się, że nie jest mile widzianym gościem. W tym roku wyrwał pokrętło w gazowym podgrzewaczu wody, bo nie umie nic zrobić po lekku, tak, że zaczęło się całe obracać wokół własnej osi i zaczęło z niego kapać... czasami co chwilę sam się wyłącza i nie chce włączyć. Naprawa kosztuje 400 zł, a moja mama ma już bardzo duże długi i się zadłuża coraz bardziej. Oczywiście nie poczuwa się do odpowiedzialności, moja matka jak zwykle żeby nie było na niego to jeszcze mnie obwinia, że to ja zepsułam... a ja nawet nie mam tyle sił w rękach, a to on ewidentnie to zepsuł... Mojego ojca to nie obchodzi niestety... nie mam mu nawet co tego mówić... jego nie interesują cudze problemy nawet własnej córki. Proszę poradźcie co z tym zrobić, bo mi już ręce opadają... obawiam się, że kiedyś stracę cierpliwość... Powiedziałam, że go nie wpuszczę dopóki nie zapłaci za ten zepsuty podgrzewacz i tak zrobiłam. Pieniądze ma, bo pracuje, ostatnio zrobił sobie prawo jazdy więc ma. Kilka razy zgubił klucze do naszego mieszkania, do dziewczyny zwraca się okropnie jak do jakiegoś śmiecia, zwracałam mu na to uwagę. Przez cały rok tak z nią rozmawiał przez tel. że naprawdę się dziwiłam, że ona z nim jest. Chyba musi mieć jakieś zaniżone poczucie własnej wartości, że sobie tak pozwala... choć już chyba ze 2 razy się rozstawali, ona z nim zerwała. Aha 23 grudnia wieczorem przyszedł do mojego pokoju i mówi do mnie, że uwaga "śmierdzę kupą" to chyba miał być taki żarcik w jego stylu z resztą nie pierwszy raz.

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Rozbestwiony przez matkę brat
Karliczek napisał/a:

Mam dosyć duży problem z moim rok młodszym 29-letnim bratem. Mieszkam z matką, nie jestem w stanie się aktualnie wyprowadzić, napisałam tutaj by szukać innego rozwiązania na ten moment, więc proszę nie piszcie, że tylko przeprowadzka coś da. Mój brat z nami nie mieszka, ale przyjeżdża dość często, czasami zostaje na noc. Jest mu bardzo wygodnie, bo u mojej mamy ma się jak pączek w maśle. Niczego od niego nie wymaga tylko podkłada mu wszystko pod nos... tak było niestety zawsze. Zawsze go faworyzowała, jest do niej podobny fizycznie więc dlatego, a ja do ojca, z którym miała zawsze na pieńku dlatego ze mnie próbowała zrobić kozła ofiarnego. Są już dawno po rozwodzie. Jak byłam jeszcze dzieckiem to na mnie krzyczała, że mam sprzątać, a jak zapytałam co zrobi mój brat to naprawdę bardzo poważnie stwierdziła, że on nie musi, bo jest chłopcem... Powiedziałam to ojcu to się z tego śmiał i stwierdził, że u niego też tak było. Ona nie miała takiego podejścia, to był pretekst by go faworyzować, mnie było przykro, że mnie matka tak traktuje. Brak miłości od mojego ojca w ten sposób chce sobie zrekompensować u mojego brata... Moja matka jest naprawdę bardzo prymitywna. Jak się można domyślić, mój brat stał się narcyzem. Zaczął chodzić na kółko teatralne, wygrywał wszystkie niemal konkursy recytatorskie i oczywiście woda sodowa uderzyła mu do głowy. Jak nie wygrał, miał drugie miejsce to przez miesiąc nie mógł dojść do siebie, nie mógł pogodzić się z tym, że ktoś był od niego lepszy, jury oczywiście było oczerniane..., ja oczywiście też kiedy np. nie byłam zachwycona jego przecież "wybitną" grą aktorską bądź "cudownym" śpiewem albo ktokolwiek inny. Nie miało mi prawa się nie podobać... Jak się uczył w nocy na następny dzień na konkurs i hałasował to liczyło się tylko to, a nie, że ja potrzebuję się wyspać do szkoły nawet dla moich rodziców. Wywyższał się nade mną. Najgorsze jest właśnie to, że to większość ludzi ma takie jakieś kompleksy, płytkie myślenie i myśli sobie, że powinnam być nim zachwycona i mu chyba pokłony bić, przynajmniej takie ma moja matka.

Ale do sedna. On uważa, że wszystko mu się należy... nie musi dziękować, nie musi prosić, tylko żąda, bo jak potrzebuje to mu się należy... tak to argumentuje, że "on potrzebuje" więc w domyśle nie mam prawa odmówić, bo zaraz zaczyna mnie obrażać. Pożyczyłam mu kiedyś pieniądze, to później stwierdził jak przypomniałam by mi oddał, że coś sobie wymyśliłam... że za dużo wymagam kiedy oczekiwałam by był wdzięczny za to... i np. traktował mnie z szacunkiem i nie wyzywał. Jeszcze było kilka sytuacji, że nie chciał oddać. Byłam w szoku, stwierdziłam, że mu już ani grosza nie pożyczę. Żądał np. skorzystania z mojego laptopa, oczywiście nie uległam, bo żądał. Pożyczyłam mu lustrzankę, bo jego dziewczyna mnie prosiła, inaczej bym w życiu mu nie dała, bo kiedykolwiek coś mu pożyczałam było zniszczone... bo nie potrafi szanować czyjejś własności (zaraz oczywiście słyszę "to jest Twój brat, jak możesz swojemu bratu nie pożyczyć") oczywiście niestety tym razem też zniszczył kartę, oczywiście znowu stwierdził, że to było wcześniej i coś wymyśliłam... Musiałam bardzo długo mu perswadować, napsuć sobie krwi, żeby oddał mi za nią pieniądze. Myślę, że gdyby nie jego dziewczyna by tego nie zrobił.
Przez jakiś czas studiował daleko więc długo go nie było na szczęście. Później go wyrzucili z dobrej aktorskiej państwowej uczelni z tych gdzie na jedno miejsce przypada chyba 100 kandydatów (najprawdopodobniej przez jego buńczuczność, zapewne wywyższał się nad wykładowcami, podobno nie chodził na zajęcia) i zaczął studiować w naszym mieście, więc przychodził częściej... na całe szczęście z nami nie mieszkał...
ale... np. zaczął mieszkać ze swoją dziewczyną, pozabierał bez pytania zupełnie m.in. moje rzeczy do swojego mieszkania... oczywiście ich nie oddał. Teraz przyjeżdża co chwilę ze wszystkiego korzysta, nie myśli żeby w czymś pomóc, a matka przepracowana jeszcze na mnie krzyczy, że czegoś od niego wymagam... Nie sprząta po sobie nawet, znajduje sobie wymówkę, mówi że musi już iść i wychodzi.... tak wielokrotnie... Jak w końcu stanowczo mu powiedziałam, że ma po sobie posprzątać i nie wyjdzie zanim tego nie zrobi to chlasnął mnie mocno w rękę i powiedział, że tylko dotknął. Kazałam mu wynieść śmieci to rzucił się na mnie chwycił mnie za szyję i podrapał. Przychodzi, otwiera lodówkę i zjada co mu się żywnie podoba jakby był u siebie, nie zapyta co może zjeść... oczywiście nic nie robi... nie sprząta nawet po sobie. Jak np. włączę tv, to zaczyna przeklinać, zrzędzić, jak przedstawię mu spokojnie swoją opinię to zaczyna na mnie szczerzyć autentycznie zęby... jest bardzo impulsywny. Jak pracowałam, położyłam się spać, a on przyjechał i miał kompletnie to gdzieś. Nawet jak zamknęłam drzwi było go słychać, jak rozmawia z moją matką, nie chciał mówić ciszej, albo włączył sobie tv na niemal cały regulator... i twierdził, że mam iść na kompromis... a ja jak zamknęłabym drzwi to musiałabym otworzyć okno a tam też by ten głos dochodził. Raz już straciłam cierpliwość wulgarnie kazałam mu się wynosić to go nie było ciut dłużej... i chyba to jest najlepsze wyjście... bo działa. Orientuje się, że nie jest mile widzianym gościem. W tym roku wyrwał pokrętło w gazowym podgrzewaczu wody, bo nie umie nic zrobić po lekku, tak, że zaczęło się całe obracać wokół własnej osi i zaczęło z niego kapać... czasami co chwilę sam się wyłącza i nie chce włączyć. Naprawa kosztuje 400 zł, a moja mama ma już bardzo duże długi i się zadłuża coraz bardziej. Oczywiście nie poczuwa się do odpowiedzialności, moja matka jak zwykle żeby nie było na niego to jeszcze mnie obwinia, że to ja zepsułam... a ja nawet nie mam tyle sił w rękach, a to on ewidentnie to zepsuł... Mojego ojca to nie obchodzi niestety... nie mam mu nawet co tego mówić... jego nie interesują cudze problemy nawet własnej córki. Proszę poradźcie co z tym zrobić, bo mi już ręce opadają... obawiam się, że kiedyś stracę cierpliwość... Powiedziałam, że go nie wpuszczę dopóki nie zapłaci za ten zepsuty podgrzewacz i tak zrobiłam. Pieniądze ma, bo pracuje, ostatnio zrobił sobie prawo jazdy więc ma. Kilka razy zgubił klucze do naszego mieszkania, do dziewczyny zwraca się okropnie jak do jakiegoś śmiecia, zwracałam mu na to uwagę. Przez cały rok tak z nią rozmawiał przez tel. że naprawdę się dziwiłam, że ona z nim jest. Chyba musi mieć jakieś zaniżone poczucie własnej wartości, że sobie tak pozwala... choć już chyba ze 2 razy się rozstawali, ona z nim zerwała. Aha 23 grudnia wieczorem przyszedł do mojego pokoju i mówi do mnie, że uwaga "śmierdzę kupą" to chyba miał być taki żarcik w jego stylu z resztą nie pierwszy raz.

Jeżeli wyprowadzka jest niemożliwa obecnie, to pozostaje odcięcie psychiczne. Jeżeli funkcjonujesz w dysfunkcyjnej rodzinie odcięcie fizyczne pomaga w nabraniu perspektywy i skupieniu się na sobie w procesie terapii, ale nie jest to konieczne. Po prostu trzeba będzie włożyć więcej wysiłku w emocjonalne odcięcie.
Zacząć należałoby od stwierdzenia, że członkowie Twojej rodziny są jacy są, nie masz na to wpływu, nie jesteś w stanie kontrolować ich zachowań, nie jesteś w stanie ich zmienić, zaakceptuj stan rzeczywisty. Jedyną osobą, którą jesteś w stanie kontrolować to Ty sama. Masz wpływ na to jakie nadasz znaczenie słowom i działaniom ludzi w Twoim otoczeniu. Możesz zasklepiać się w poczuciu pokrzywdzenia i tworzyć mentalną listę krzywd doznanych od brata, mamy i taty. Możesz też wyjść z roli ofiary i z poczucia gorszości, postawić wyraźne granice i trzymać się ich.
W Twoim poście widać opór w stosunku do rodziny, ale jest to opór pozorny. W rzeczywistości nie masz wyraźnych granic, każdy może je przekraczać kiedy tylko chce i budzi to w Tobie poczucie krzywdy. Niby zwracasz uwagę na sposób traktowania dziewczyny przez brata, na jej niskie poczucie wartości, ale z Twojego postu przebija identyczne poczucie wartości u Ciebie. Stawiasz opór bratu, ale jest to opór pozorny, bo ostatecznie albo uzyskuje to co chciał, albo uzyskuje zburzenie spokoju Twojego ducha na długi czas. Tak czy siak pozwalasz sobie na to by był on w centrum Twoich myśli i kierował Twoimi działaniami, na to by jego słowa, choćby nie wiem jak głupie i nieadekwatne rozbrzmiewały w Twoich uszach jeszcze długo po ich wypowiedzeniu. Roztrząsasz każde jego słowo i zachowanie, skupiasz na nim całą swoją energię. Kiedy on pojawia się w domu, liczy się tylko on, nawet jeśli przejawia się to w negatywnym sensie. Reagujesz, a nie obserwujesz. W ograniczonej obserwacji zaś skupiasz się wyłącznie na otoczeniu, a nie na sobie w danym momencie.
Wpojono Ci poczucie gorszości w stosunku do niego i wpaja się nadal poczucie winy („Bratu nie pożyczysz? Bratu nie pomożesz? Brata tak traktujesz?” wink ). Nie potrafisz wyrazić spokojnego, stanowczego, nieporuszalnego „nie”. W dzieciństwie Twoje „nie” nie liczyło się i łamano Twój opór, a obecnie widać, że nie potrafisz odmawiać. Kiedy odmawiasz widać, że gryzie Cię bardzo i nie ma w Tobie przekonania, że możesz po prostu czegoś nie chcieć, możesz po prostu powiedzieć nie, jest to Twoja decyzja i nie wymaga roztrząsania.
Opis relacji matki z synem pokazuje, że... to Ty w największym stopniu nie odcięłaś pępowiny od matki.
Wydaje mi się, że w relacjach z  mężczyznami, o ile w takie wchodziłaś, Twoja postawa była podobna do postawy dziewczyny Twojego brata. Nie pisałabym tego, gdybym w poście znalazła chociaż wskazówkę, że potrafisz stawiać granice w relacjach z najbliższymi, że cenisz siebie również w tych relacjach, że masz poczucie ważności.
Generalnie w tym jednym poście jest kopalnia zagadnień do omówienia i przepracowania. Forum może Cię naprowadzić na pewne tory, ale polecałabym jednak systematyczną pracę z terapeutą.

3

Odp: Rozbestwiony przez matkę brat

1. wyprowadzić się... ale twierdzisz, że się nie da...

2. zatem separacja emocjonalna -- dbać tylko o siebie, trochę o mamę, swoje rzeczy (swój pokój) zamykać na klucz;   matka będzie się bronić przed tymi zmianami, ale masz dwa wyjścia:

-- stać się niewolnicą matki i dalej cierpieć
-- albo iść swoją drogą jak dorosły człowiek

4

Odp: Rozbestwiony przez matkę brat

Dlaczego wyprowadzka jest niemożliwa? Pracujesz? Jeśli nie, to znajdź pracę i się jednak wyprowadź.

Rzucasz oskarżenia na brata, że jet taki czy siaki, ale Ty też idealna nie jesteś, bo jednak nadal mieszkasz z rodzicami, a oczekujesz od brata, że dostosuje się do Ciebie i będzie zachowywał tak, jak tego chcesz. OTóz nie będzie. On jest jaki jest. Ne bronię go, absolutnie. Ale na jego zachowanie nie masz wpływu. Masz wpływ jedynie na swoje zachowanie, na to, co Ty zrobisz. Najlepszym rozwiązaniem byłaby wyprowadzka, bo odcięcie emocjonalne nie będzie możliwe póki jesteś w samym centrum tego pierdolnika tongue

5

Odp: Rozbestwiony przez matkę brat

Zajrzałam do Twoich wcześniejszych postów Karliczku i zwróciłam uwagę na coś, z czego chyba nie zdajesz sobie sprawy. Narcyzem w waszej dysfunkcyjnej rodzinie jest przede wszystkim matka. Twój brat został wychowany na takiego, bo w waszym układzie rodzinnym on był "złotym dzieckiem". Twoja matka wykorzystywała go w triangulacji i rozgrywania was przeciwko sobie. Nie skupiasz się na właściwym źródle manipulacji i konfliktu, stąd coraz bardziej plączesz się w jej sieci. Twój brat zarzuca własne, ale one są drugorzędne.

6 Ostatnio edytowany przez Karliczek (2018-12-30 12:51:38)

Odp: Rozbestwiony przez matkę brat

Dziękuję wszystkim za odpowiedzi. Masz trochę racji Klio, ale nie do końca.

Jestem od matki odcięta emocjonalnie, gdybym nie była nie zdzierżyłabym tego i zapewne bym płakała cały czas, albo w jakąś depresję wpadła... a to nie ma miejsca. To nie chodzi o to zupełnie w tym wątku. Jeżeli coś przytaczam to po to by nakreślić jaka jest sytuacja, a nie po to żeby robić z siebie ofiarę. Już dawno przestałam mieć do matki pretensje za to jak mnie kiedyś traktowała czy jak mnie traktuje teraz staram się być odporna, chociaż przecież niezniszczalna nie jestem. Tak moja matka jest również narcyzem i zdaję sobie z tego doskonale sprawę, pewnie każdy z nas coś z narcyza ma, napisałam, że jest prymitywna, dlatego właśnie nie tyle chcę dotrzeć do mojego brata co do mojej matki, która doprowadza do tego jak on się zachowuje, że robi sobie co chce. Jej intencją nie było skłócenie nas tylko gloryfikowanie mojego brata również przeze mnie, w którym dostrzega przedłużenie siebie, we mnie nie, mnie zawsze wypominała, że jestem cała jak mój tatuś i babcia. Problemem jest to jak on się zachowuje, że panoszy się w mieszkaniu, w którym jest tylko gościem nie tylko mamusi, która mu na wszystko niemal pozwala, ale też siostry, która płaciła jak pracowała za połowę czynszu, rachunków i mieszka tam na co dzień. Zapłacę również wstecz jak zacznę pracować, mam prawo wymagać od niego nawet gdybym nie płaciła przestrzegania pewnych zasad np. ciszy nocnej, sprzątania po sobie, czy brania odpowiedzialności za to co robi. Skoro on ma prawo korzystać to ja też na równych zasadach. Ja nie mieszkam tylko w swoim pokoju, korzystam z pomieszczeń w całym mieszkaniu. Nie mam zamiaru akceptować takiego stanu, w którym on sobie robi co mu się żywnie podoba, bo zakochana po uszy w nim mamusia mu na to pozwala. Jak narobi za przeproszeniem na stole w dużym pokoju to też mam zaakceptować taki stan rzeczy, bo ich nie da się zmienić? Owszem da się. Szukam rozwiązania jak na nich jeszcze bardziej wpłynąć. Ostatnio jak mnie chlasnął w rękę nie wytrzymałam i szarpnęłam go za włosy, nakrzyczałam, tak, że w końcu zaczął myć po sobie naczynia, nawet sam z siebie wziął od matki klucze, by jak wraca do domu w nocy nie dzwonić na domofon i mnie nie budzić. Powiedziałam, że jeszcze raz mnie uderzy to pójdę na policję i tak naprawdę zrobię. Da się, tylko szukam sposobu, jak jeszcze bardziej wpłynąć szczególnie na matkę, by go tak nie rozbestwiała, bo to pewnie nie będzie trwało długo, wystarczy jak tylko lekko popuszczę to wtedy znowu zacznie robić sobie co chce. Mówię jej, że brakuje tylko, żeby go po tyłku jeszcze całowała, by się szanowała, ale to dla niej za mało jeszcze by ją przekonać. Ona czasami też się na niego wkurzała, więc da się na nią wpłynąć by go tak nie rozbestwiała, zaczęła od niego czegoś wymagać, ale jeszcze właśnie nie znalazłam tego punktu :) Jak mieszkał z nami nasz tata to jeszcze jak przychodził potrafił postawić go do pionu.

7

Odp: Rozbestwiony przez matkę brat

Piszesz, że jesteś odcięta emocjonalnie od matki, a następnie rozpisujesz sie o technikach wpływu na nią jakie wypracowujesz wink Na tym polega sieć jaką narcyz zarzuca. Nawet nie wiesz kiedy się nią oplotłaś i że jesteś nią opleciona.
Podejrzewam, że pod odcięciem emocjonalnym w Twoim wydaniu kryje się udawanie, że krzywdzące słowa i zachowania z jej strony już Cię nie obchodzą, podczas gdy obchodzą Cię bardzo, choć starasz się temu przeczyć sama przed sobą. To co robisz to nie jest odcięcie. Poświęcasz jej  i jemu cały czas uwagę, a o to chodzi narcyzom. Twoja uwaga jest podstawą do wciągnięcia Cię w kolejne manipulacje. Opis sytuacji, w której Tobie wydaje się, że wpływasz na brata, jest w rzeczywistości opisem jego wpływu na Ciebie. Już dwa razy napisałaś o tym, że po tym jak zwyzywałaś go od najgorszych, nakrzyczałaś i doszło do rękoczynów z Twojej strony, on coś zrozumiał i zmienił zachowanie. Może i zmył naczynia, ale jakim kosztem się to odbyło? W relacjach z narcyzem druga strona jest poddawana tresurze podobnie jak pieski, ale w tym przypadku wzmocnieniu podlegają złe zachowania. Twoje spokojne tłumaczenie, prośby, okazywanie empatii i zrozumienia spotkają się z olaniem, bądź skarceniem. Kiedy zostaniesz doprowadzona do ostateczności, a każdy ma swój limit, Twoja furia spotka się z reakcją. Narcyz spokojnie zrobi to, co chciałaś aby zrobił. Uzyska od Ciebie gratyfikację w postaci tejże furii, bo to też rodzaj skupienia na nim uwagi. Ponadto to Ty powoli, acz systematycznie będziesz się zmieniać w furiatkę, która do agresji i krzyku będzie się odwoływać by uzyskać choćby najdrobniejsze zachowania. Z czasem usłyszysz „spójrz na siebie, jesteś wariatką i histeryczką, powinnaś się leczyć” i w duchu przyznasz mu rację, bo rzeczywiście Twoje zachowania normalne i adekwatne do bodźca już nie są/nie będą. To będzie kolejny powód do poczucia winy i poczucia się gorszą, a to są podstawy do kolejnego wymanewrowywania Cię.
Twoja matka nie stanie po Twojej stronie, bo ona ma jedną stronę o którą dba, swoją własną. Nie będzie dbała o Twój komfort, bo jej nie interesuje. Pożywką dla niej jest drama i dzieci wychowane w niej dostarczają jej do tej pory. Czujesz się odpowiedzialna za matkę i za mieszkanie, bo już dawno temu doszło do odwrócenia ról i Twojej parentyfikacji. Bierzesz za nią odpowiedzialność i pomimo, że z jej strony spotykają Cię raz po raz przykrości, to jej nieporadność wykorzystywana przez nią do uzyskania od Ciebie uwagi i obecności oraz więzi zadzierzgnięte dawno temu, mają na Ciebie ogromny wpływ. Próbujesz stać się w jej oczach tym „złotym dzieckiem” i od czasu do czasu na krótki moment pewnie Ci się udaje. Sporadyczne pozytywne interakcje między wami spajają was mocno, bo jesteś wygłodniała miłości z jej strony i od dziecka robisz wszystko by ją uzyskać. Stąd się wziął Twój perfekcjonizm i pedantyzm. Dążysz do zarobienia na miłość z jej strony poprzez pracę i pożyteczność. Nie uzyskasz od niej miłości jakiej potrzebowałaś i jakiej nadal potrzebujesz, za to ona jeżeli się nie ockniesz będzie miała konika w kieraciku, który dostanie od niej tylko batem. Tu nie chodzi tylko o skłócenie Ciebie z bratem, ale o wpędzenie was w wyznaczone wam przez nią role. Ty swoją spełniasz, dzięki temu m.in. że Twój brat odwraca Twoją uwagę od niej i od tego co ona wam zrobiła i robi nadal. Walczysz o ten czysty stół jakby od tego zależało Twoje życie. Pucowałaś dom od dziecka i w roli sprzątającej zastąpiłaś matkę. Od wysprzątania zależy czy dostaniesz pochwałę, czy naganę od matki, od wysprzątania zależy czy będziesz miała spełnione poczucie obowiązku. Ten obowiązek napędza Cię, a co by się stało gdybyś odpuściła... Podstawą dla emocjonalnego odcięcia tu jest odpuszczenie, nie reagowanie na bodźce na które zostałaś wytresowana do reagowania. Dajesz się wplątywać w ich wyreżyserowane dramy. Przestań, bo nikogo do pionu nie stawiasz. Tak Ci się tylko wydaje. W rzeczywistości robisz to, co oni chcą abyś robiła i nie uzyskasz za to pochwały. Odpuść.

8

Odp: Rozbestwiony przez matkę brat

Faktycznie tak było, że próbowałam przez jakiś czas jako dziecko zasłużyć na jej miłość przez to np. sprzątanie, którego tak wymagała ode mnie a od niego nie lub prawie nic. Przez jakiś czas faktycznie tak było, dopóki się nie zorientowałam, że żadnej pochwały od niej nie dostałam a tylko o dziwo jeszcze mnie zganiła, że nie zrobiłam 1 rzeczy z 10. Nigdy nie pamiętała tego co zrobiłam, ile np. ciast upiekłam, nie dla niej ale oczywiście nie pamiętała, a mój brat wystarczył, że zrobił jedno i do dziś go za to wychwala. Odpuściłam już wtedy, miałam to gdzieś, sprzątałam tylko w swoim pokoju... wiedziałam, że to nie ma sensu, albo jeśli coś zrobiłam w domu to on też musiał coś zrobić.

Tak zorientowałam się, że do tego perfekcjonizmu ostatnio ona mnie doprowadziła, bo to ostatnio tak się u mnie rozwinęło, chciałam na coś zasłużyć, ale raczej nie na miłość. Już sama jej mówię, że naczyń po niej nie pozmywam, nie będę po niej sprzątać, czy nie będę robiła jakiś rzeczy ponad moje siły, więc już naprawdę w ten sposób nie próbuję się wkupić w jej łaski.

Mnie nie zależy na jej "miłości" teraz naprawdę, chociaż nie potrafiłabym ją zostawić samej sobie to jednak moja matka, potrafi mi w najczulszy punkt zadać cios, naprawdę musiałam się na to uodpornić. Chcę mieć spokój w miejscu, w którym mieszkam. Chcę się wyprowadzić czy się zmienią czy nie, ale to jeszcze może trochę potrwać zanim się uda. Ja nie poświęcam ani mojemu bratu ani matce swojej uwagi, zajmuje się sobą naprawdę. Nie sądzę też by mojemu bratu czy mamie podobało się to jak się na nich wkurzam... raczej mnie właśnie oczerniają jak pisałaś. Mogą sobie mówić co chcą naprawdę, ja nie mam zamiaru pozwalać sobie wchodzić na głowę. Jak odpuszczę i pozwolę mojemu bratu robić co chce to wygra, będzie sobie robił co chce a ja mam nie reagować? to jest dla niego idealna sytuacja. Szczególnie mam nie reagować jak nie mogę przez niego spać a muszę się wyspać, jak mnie budzi w środku nocy rozmową albo domofonem... to z tym przykładem nie chodziło o porządek. A jak mi narobi na środku głowy albo zacznie pluć to też mam nie reagować, tylko twierdzić że deszcz pada ? smile No bez przesady muszę reagować jeżeli ktoś narusza moje granice. Ten przykład z narobieniem na stole to chodzi mi nie o porządek ze względu na matkę przecież... Nie będzie sobie robił co chciał oj nie smile W swoim własnym mieszkaniu tak, ale nie tutaj, musi się nauczyć, że nie jest tylko u matki, ale siostra póki co też tu mieszka i ma się z nią liczyć.

9

Odp: Rozbestwiony przez matkę brat

Zgadza się, że trzeba wyznaczyć własne granice, zdawać sobie sprawę z tego gdzie przebiegają i nie pozwalać na ich przekraczanie. Twoje wpisy sugerują jednak, że Twoje granice są płynne i masz problem z odmawianiem. Być może Twoje niedawne problemy ze zdrowiem wbrew pozorom pomogły Ci, bo zmusiły Cię do zrezygnowania z roli supermenki i do zadbania również o siebie, do ograniczenia kręgu osób wykorzystujących Twoje płynne granice.
Na miłości wszystkim zależy, ale trzeba umieć spojrzeć prawdzie w oczy i zdać sobie sprawę gdzie tej miłości nie zaznamy i że nie warto poświęcać siebie by w wyschniętym źródle jej szukać. Ty sama z czasem staniesz się dla siebie bijącym źródełkiem. To jest proces, którego początkiem jest identyfikacja problemu z jakim się zmagasz. Wiesz na czym stoisz, więc czas wykorzystać tę wiedzę.
Jeśli się wyprowadzisz będziesz mogła również odciąć się całkowicie od brata, skoro czujesz, że ma on tak destrukcyjny wpływ na Ciebie. Ja ponownie zwracam Twoją uwagę na właściwe źródło dysfunkcji w rodzinie, tj. narcystyczną matkę. Przede wszystkim odetnij tę pępowinę.
Tymczasem poczytaj o rodzinach DDD, o narcyzmie i wpływie na dzieci, o triangulacji, zagłęb się w zagadnieniach, które dotyczą Ciebie tak, byś mogła lepiej zrozumieć rzeczywistość w jakiej się znajdujesz i żebyś mogła odnaleźć się w sieci manipulacji i odpowiednio dostosowała swoje zachowanie. Z książek, które pierwsze przyszły mi na myśl to: Susan Forward, Matki, które nie potrafią kochać i Karyl McBridge, Nigdy dość dobra. Z dostępnych w internecie materiałów wydaje mi się, że blog Katarzyny Płatnerz będzie dla Ciebie dobrym wprowadzeniem w te tematy. Zajrzyj tam i jeśli będziesz miała jakieś refleksje to śmiało dziel się nimi.

10

Odp: Rozbestwiony przez matkę brat

Tak może nie jestem najlepsza w asertywności i to prawda, że muszę nad tym bardziej popracować.
Nie wiem czy chcę się całkowicie odcinać od brata, jestem otwarta na dialog, ale oczywiście nie za wszelką cenę smile
Dziękuję Ci za podanie literatury, na pewno chętnie zajrzę, tylko trochę się boję, że jeszcze coś we mnie odżyje ze starych ran, jakaś złość we mnie się na nowo narodzi do mamy, a już wydaje mi się, że to przerobiłam, nie czuję do niej złości już albo sporadycznie.

11

Odp: Rozbestwiony przez matkę brat

Może być tak, że poczujesz złość i rany zostaną odkryte, ale to będzie etap na drodze ku zrozumieniu i wyleczeniu tych ran. Obecnie są one schowane, ale nie wyleczone. Stłumiłaś w sobie uczucia i wspomnienia, a to nie jest przepracowanie.

12 Ostatnio edytowany przez Karliczek (2020-10-06 14:17:17)

Odp: Rozbestwiony przez matkę brat

Przeklejam mój nowy temat tutaj, bo tak prosiła moderatorka, tamten zamknęła choć to inny temat... to jest temat o moim bracie, w innym pisałam o pracy... to nie są te same wątki, dlatego założyłam nowy wątek, ale ok.

Proszę o pomoc, nie mam gdzie się zwrócić dlatego piszę tutaj. Jakby co zawsze można pisać do mnie na maila. Potrzebuję po prostu tak po ludzku kogoś szczerze, naprawdę obchodzić, kogoś komu będzie na mnie zależeć, nie jestem samowystarczalna... naprawdę jestem całkowicie sama z tym wszystkim... Napisałam to 24 września w dużych emocjach...

"Chcę się zabić już od 5 lat, od 7 mam myśli samobójcze, wiele razy już się do tego przymierzałam... podejmowałam próby... moje życie to koszmar. Miałam od samego początku matkę psychopatkę, pisałam wcześniej, że mnie wyzywa, nie napisałam jak np. nie zgodziłam się by wyprała mi firankę powiedziała "co za k... taka takiej k... to jeszcze w rodzinie nie było", "weź się k... powieś za wczasu", "idź się uczesz bo wyglądasz jak ścierwo", "porządny sznur sobie k... kup, "dam ci dobrą radę kup sobie k ... duży sznur i się  k... na nim powieś"... to tylko część... jak na telefonie zaufania napisał, że pierwszy raz nie wie co napisać a korespondował do tamtej pory z około 500 osobami, napisał mi żeby iść z tym na policję i powiedziałam jej, że jeżeli nie przestanie to tak zrobię odpowiedziała, że się nie da i mnie zniszczy... na kilka miesięcy był spokój, oczywiście wróciło. Ostatnio powiedziałam, że jest patologiczna usłyszałam, że powinni mnie powiesić na szubienicy...
Ona zawsze taka była, nie wyzywała mnie aż takimi słowami, ale też wyżywała się na mnie i do czego była zdolna, do chuchania mi prosto w twarz dymem z papierosów, kradła pieniądze na papierosy, potrafiła mi wziąć pieniądze z Komunii św. i powiedzieć, że nie musiała mi o tym mówić, bo byłam dzieckiem. Pierwsza pracowniczka w ośrodku interwencji kryzysowej podsumowała to, że nie miałam matki, ja mam matkę nie tylko narcystyczną jak wcześniej ktoś stwierdził, ja mam naprawdę już matkę psychopatkę. Powiedziała już z resztą, że nie zawaha się przed niczym...  nie chciałam zakładać niebieskiej karty, ale mnie zmusili, choć wiedziałam, że to tylko pogorszy, chciałam po prostu żeby ktoś z nią porozmawiał, próbowała ze mnie zrobić psychicznie chorą żeby mnie zamknęli w psychiatryku, naprawdę jest do tego zdolna by to zrobić, jak ja już faktycznie jestem w fatalnym stanie nerwowym przez to wszystko to tylko jej na rękę i mojej rodzinie. Dzisiaj w nocy powiedziała do mnie "mordę w kubeł" i "zamknij mordę". Trzymałam się tylko dzięki ojcu i babci, ale oni też mnie zostawili. Ojciec okłamuje mnie, namawia do okłamywania lekarzy, jest nauczycielem a studia magisterskie pedagogiczne ukończył na wielu wyrachowanych harmonijkowych ściągach wypisanych drobnym pismem... nie mogę mu ufać, nikomu w mojej rodzinie, w ogóle totalnie umywa ręce zostawił mnie z tym, babcia stwierdziła, że jestem zbyt wrażliwa... to tylko bardzo mały wycinek słów, które do mnie kierowała... Mieszkam chyba w jednym z najgorszych miast w Polsce gdzie jest pełno patologii. Sąsiad trzaska drzwiami z całej siły nawet o 23:30, kiedyś mu zwróciłam uwagę, że notorycznie zakłóca ciszę nocną o mało się na mnie nie rzucił... sąsiad z piętra niżej jak go moja matka poprosiła o pomoc powiedział, przy żonie że "taką rurę to jej może wsadzić", a kiedy prosiła o pomoc w naprawieniu korków to miał pretensje, że musi pomagać, ale chodził do Kościoła z samego rana w niedzielę. Poszłam do ośrodka interwencji kryzysowej, dostałam tam kontakt z jakiegoś centrum wsparcia, myślałam żeby nawet tam nie iść tylko ze sobą skończyć, bo i tak mi nie pomogą, później jakaś kobieta prawdopodobnie się zabiła niedaleko mnie, wysadziła się w powietrze. Mieszkam w mieście gdzie boję się wyjść na ulicę jest pełno patologii, prawie codziennie wulgarne teksty w stronę policji, na porządku dziennym i nocnym, mieszkam naprzeciwko szkoły zawodowej specjalnej gdzie codziennie są wyzwiska przekleństwa, krzyki na całą ulicę włączanie wulgarnej muzyki i bardzo sporadycznie ktoś na to reaguje z nauczycieli. Mój brat powiedział w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia, że mnie "zniszczy w tydzień"... Problem polega na tym, że nie dam sobie rady sama. Szukałam kontaktu z moją koleżanką z przed lat, ale już usunęła konto na facebooku nie mam do niej telefonu już dawno. Nie mam nikogo... nie dam sobie rady sama, jestem już wykończona przez to nerwowo, co mi się w życiu przytrafiało i dzieje, mam zniszczone zdrowie, od 2 miesięcy mniej więcej czuję się już tak źle, że nawet się tnę... dzisiaj znowu, nie mam się do kogo zwrócić o pomoc... po tym jak poszłam do tego ośrodka dostałam chyba z lęku być może nawet zapalenia mózgu, mam zawroty głowy, nudności... to w ogóle i tak mały wycinek mojego życia, to co mi się przytrafiło więcej to już w ogóle nawet mało kto uwierzy... że spodobał mi się chłopak w internecie, który okazało się że jest sąsiadem mojego znajomego, któremu kiedyś się podobałam i jakoś mnie podsłuchiwał, później poznałam masochistę, neonazistę na szczęście nie mam już z nim kontaktu... po nim już zrezygnowałam z szukania chłopaka... myślę sobie, że to może być jakieś chyba przekleństwo międzypokoleniowe, w ogóle to dręczy mnie jakiś duch, a od Kościoła Katolickiego odpycha mnie mocno. Myślałam żeby wstąpić do Jehowych, nie znam żadnego dobrego katolika, ta dziewczyna jest właśnie tego wyznania... Problem w tym, że nie dam sobie totalnie rady sama w tym stanie, a nie mam do kogo uciec, a w tym ośrodku będę sama. W ogóle psycholog, u której byłam jak powiedziałam jej rok temu, że już od sierpnia 2015 roku chciałam się zabić, że ona mi nie jest w stanie pomóc, a jak mój brat robi bałagan czy nie myślałam żeby po nim sprzątać, żebym pracowała 2-3 lata za najniższą krajową, kiedy mnie to tylko na styk na przeżycie starczało dosłownie. Byłam jak niewolnik. W ogóle chciała mnie ewidentnie zbyć... W grudniu zeszłego roku znowu podjęłam próbę, jestem cały czas w napięciu, w marcu chyba myślałam, że przynajmniej mnie koronawirus zabije... jest jeszcze na to szansa..."

13 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2020-10-07 11:00:32)

Odp: Rozbestwiony przez matkę brat

off-top

14 Ostatnio edytowany przez Karliczek (2020-10-07 13:20:39)

Odp: Rozbestwiony przez matkę brat

Tak to jest off-top, ale kiedy zakładałam nowy wątek moderatorka napisała żebym opisała to w poprzednim temacie i go zamknęła, więc proszę moderatorów o jakąś decyzję czy tamten otworzyć jeśli ten jest uznany za off-top.

15

Odp: Rozbestwiony przez matkę brat
Karliczek napisał/a:

Tak to jest off-top, ale kiedy zakładałam nowy wątek moderatorka napisała żebym opisała to w poprzednim temacie i go zamknęła, więc proszę moderatorów o jakąś decyzję czy tamten otworzyć jeśli ten jest uznany za off-top.

Post innej użytkowniczki był off-topem, ponadto nie skierowanym w ogóle do Ciebie.

16

Odp: Rozbestwiony przez matkę brat

Ok już mnie tu długo nie było...

17 Ostatnio edytowany przez Lady Loka (2020-10-07 13:42:43)

Odp: Rozbestwiony przez matkę brat

Karliczku, czy Ty naprawde masz 32 lata?

Bo ja nie potrafie zrozumiec jednej rzeczy. Po co Ty z nimi mieszkasz i utrzymujesz kontakty? Skoro mieszkasz w tak patologicznym miejscu to po prostu sie wyprowadz. Wynajmij za 600-800zl pokoj z innymi ludzmi, odetnij sie od rodziny i zacznij zyc na wlasna reke. Do tego terapia na NFZ, jak powiesz, ze probowalas popelnic samobojstwo i masz mysli samobojcze to nie bedziesz czekac latami na termin.
Ewentualnie terapia na miejscu w osrodku a potem jak wyjdziesz z osrodka to od razu gdzies do wynajmowanego pokoju. Po co ciagle trzymasz kontakt z rodzina?
Masz ponad 30 lat, dlaczego pozwalasz na to, zeby ktos Cie traktowal tak, jak oni Cie traktuja?

18

Odp: Rozbestwiony przez matkę brat

Ja się stąd próbuję wyrwać od bardzo wielu lat, studiowałam w pobliżu więc mieszkałam jeszcze parę lat choć starałam się jak największy dystans do matki trzymać, jeszcze wtedy nie było tak tragicznie... nie zarabiałam nigdzie więcej niż najniższą krajową więc nie było mnie stać na to żeby samej się utrzymać... Facetów niestety poznawałam jakich poznawałam. Ja w ogóle nie chcę mieszkać w tym mieście. Jeszcze jak pisałam ten wątek 2 lata temu to wszystko robiłam żeby właśnie się stąd wyprowadzić, już prawie miałam pracę zdalną i miałam się stąd wyprowadzić i nawet nie chciałam się wgłębiać w żadne książki o  "narcystycznych matkach" myśleć o niej tylko stąd uciec jak najszybciej, ale mnie poprzednia praca wykończyła zdrowotnie, mam 151cm wzrostu, ważę około 40 kg i zszargane nerwy przez to co mi się przytrafiło w życiu. To tak jakby niedokarmiony ptak sam z połamanym skrzydełkiem miał odlecieć z gniazda... no nie odleci... nawet jeżeli ogromnie chce. Jeszcze kilka lat temu jak się dowiedziałam o tym podsłuchu to w ogóle chciałam zwiać stąd jak najdalej... do innego kraju przynajmniej na jakiś czas, ale nie wyszło, bo okazało się, że mam za mało wzrostu do sortowania cebulek... Jeszcze jest możliwość ich eksmisji, tego dowiedziałam się w tym ośrodku i w sumie żałuję, że nie zrobiłam tego rok temu... jeszcze bym może znalazła tę pracę zdalną i nie miała tak zszarganego zdrowia. Do tego ośrodka nie chcę już iść, pisałam jaka jest ta psycholog. Tam generalnie nikogo prawie nie obchodziłam i to bolało niesamowicie może oprócz tylko pierwszej pracowniczki, u której byłam pierwszy raz w ośrodku, ale ona nie jest z mojego rejonu. Ja może po prostu nie sądziłam, zostałam oszukana przez ojca i resztę, no nie sądziłam, że są zdolni żeby własną córką, wnuczką się nie martwić tym bardziej, że wiedzieli jaka jest moja matka od zawsze. Oni się za chrześcijan uważają... Nie pozwalam się tak traktować przecież walczę właśnie... poszłam do tego ośrodka, szukałam pomocy... prosiłam już wtedy 5 lat temu kogoś żebym mogła u niego zamieszkać, bo mam przemoc właśnie, ale go to nie obchodziło...mniej więcej w tym czasie poznałam tego masochistę, później neonazistę, pomocy nie znajdowałam głównie szukając jej u facetów i dlatego właśnie od tego czasu chciałam się zabić... myślałam, ze mam chociaż wsparcie w szefie, ale jak mi się stało coś z kolanem to chciał się mnie pozbyć jak wyciśniętą cytrynę. Nie wiem odnalazłam jeszcze jedną koleżankę ze studiów, która niedaleko mieszka na śląsku, choć wiem, że była raczej dobrą osobą, ale i tak się boję ją poprosić o pomoc. Mam trochę gotówki, teraz czekałam, bo właśnie przedwczoraj mi oddała to co ode mnie w zasadzie wymuszała bym jej pożyczyła... jeszcze w lipcu sobie myślałam by po prostu wyjść z tego domu i zerwać z nimi wszelki kontakt, policja nie ma prawa im powiedzieć gdzie jestem, tylko właśnie dokąd... a jeszcze mam prawdopodobnie z tego życia w ciągłym lęku teraz przewlekłe zapalenie mózgu, które podobno jeśli jest łagodne może ustępować samoistnie, ale to nawraca i już jest tak źle, że miałam iść do szpitala mam skierowanie, ale ze względu na koronawirusa nie poszłam od razu. Dzisiaj nie mam zawrotów, w miarę się nie chwieję, temperaturę mam w miarę w normie, a jak miałam już nawet do sygnału 32,5 to nie rozumiałam tego co czytam i ktoś do mnie mówi. Nie byłam w stanie policzyć np. 3 x 20.

19

Odp: Rozbestwiony przez matkę brat

Mozesz isc do innego osrodka.
Tu nie chodzi o to, zebys znowu pomocy szukala u innych tylko zebys sama siebie na tyle wzmocnila, zebys potrafila polegac tylko i wylacznie na sobie.

Sorry Karliczku, ale sytuacja sie nie zmieni jezeli dalej bedziesz tam przebywac. Musisz podjac decyzje i podjac kroki w strone tej decyzji. Jak sie nie odetniesz i nie wyprowadzisz, to sytuacja sie nie zmieni.

20

Odp: Rozbestwiony przez matkę brat

Nie wiem czy mogę iść do innego ośrodka w innym mieście.

Tak by było extra, ale nie jestem samowystarczalna... przecież każdy człowiek dorosły nawet jeśli jest zdrowy potrzebuje bliskich nie tylko do wsparcia czysto przyziemnego, fizycznego, ale także emocjonalnego... chorujemy, różne sytuacje się przydarzają tak jak mnie. Ja czasami w tym stanie teraz nie jestem w stanie sobie zrobić czegoś do jedzenia jestem tak osłabiona, bo to też jest jeden z objawów. To jest w zasadzie jeden z głównych objawów przez który od roku bardzo rzadko wychodziłam z domu, bo po prostu nie byłam w stanie, bo taka byłam osłabiona. Lekarza miałam wzywać do domu, bo nie byłam w stanie z niego wyjść... ja naprawdę nie jestem samowystarczalna i nikt nie jest, tylko wszystko do czasu.

Mogę zawsze ich eksmitować... tylko w tym stanie zdrowia na pewno nie dam sobie rady...

21

Odp: Rozbestwiony przez matkę brat
Karliczek napisał/a:

Nie wiem czy mogę iść do innego ośrodka w innym mieście.

Tak by było extra, ale nie jestem samowystarczalna... przecież każdy człowiek dorosły nawet jeśli jest zdrowy potrzebuje bliskich nie tylko do wsparcia czysto przyziemnego, fizycznego, ale także emocjonalnego... chorujemy, różne sytuacje się przydarzają tak jak mnie. Ja czasami w tym stanie teraz nie jestem w stanie sobie zrobić czegoś do jedzenia jestem tak osłabiona, bo to też jest jeden z objawów. To jest w zasadzie jeden z głównych objawów przez który od roku bardzo rzadko wychodziłam z domu, bo po prostu nie byłam w stanie, bo taka byłam osłabiona. Lekarza miałam wzywać do domu, bo nie byłam w stanie z niego wyjść... ja naprawdę nie jestem samowystarczalna i nikt nie jest, tylko wszystko do czasu.

Mogę zawsze ich eksmitować... tylko w tym stanie zdrowia na pewno nie dam sobie rady...

Karliczku, niestety sa takie przypadki, kiedy nie ma co liczyc na innych ludzi. I to jest wlasnie jeden z takich przypadkow.
Jestes oslabiona i bez nich sobie nie poradzisz, ale to oni sa tez czynnikiem, ktory Cie do takiego stanu doprowadza. Jestes w blednym kole i zeby wyjsc z tego kola potrzebujesz leczenia. Dopiero leczeniem i doprowadzeniem sie do normalnego stanu bedziesz w stanie dojsc do etapu, w ktorym normalnie zaczniesz zarabiac i bedziesz mogla sie od nich wyprowadzic.

Tutaj absolutnie nie ma innej opcji.
Eksmitujesz ich i co? Kto Ci bedzie placil rachunki i robil jedzenie jak nie bedziesz w stanie wstac z lozka? Eksmisja nic Ci tu nie da, poza tym na jakiej podstawie mialabys ich eksmitowac z ich wlasnego miejsca zamieszkania? To Tobie jest z nimi zle i to Ty powinnas sie usamodzielnic.

22 Ostatnio edytowany przez Karliczek (2020-10-07 15:32:35)

Odp: Rozbestwiony przez matkę brat

Na podstawie przemocy psychicznej do której się nadal bardzo często dopuszcza... robi mi wyrzuty, że proszę ją o coś w tym stanie, kiedy naprawdę jest mi czasami tak słabo, że nie jestem w stanie sobie już przygotować posiłku. To oni sami jej grozili tym. Na wizycie z niebieskiej karty policjant mówił o nagraniu jej, co jest ciężkie, ale ona przy nim się przyznała do tego.

No właśnie dokładnie tak, dlatego szukam wsparcia właśnie z zewnątrz, bo sama nie dam sobie rady, nawet jeśli bym chciała być super samowystarczalna. Już przygotowywuję się do szpitala, w zeszłym tygodniu już miałam iść na te moje dolegliwości.
Nie jestem w stanie się całkowicie usamodzielnić i całkowicie dawać sobie samej radę nie potrzebując nikogo... nie jestem herosem, tym bardziej po takiej przemocy i tym co mi się przydarzyło co mnie wykończyło nerwowo... dlatego szukam wsparcia z zewnątrz między innymi tutaj, przynajmniej emocjonalnego. Właśnie najgorsze jest to, że nie wiem czy będę w stanie już zarabiać sama na siebie... właśnie to jest najgorsze... a nawet jeżeli to na pewno nie stanie się to szybko. Za doprowadzenie do trwałego uszczerbku na zdrowiu jest paragraf, nie tylko fizycznego.

Gdybym ja była w stanie się tak usamodzielnić by nie potrzebować nikogo to by mnie już dawno tu nie było.

23

Odp: Rozbestwiony przez matkę brat

Tyle, że Ty od tej przemocy psychicznej powinnaś już dawno zwiać.
Oczywiście, że jesteś w stanie się usamodzielnić. Tylko musisz cokolwiek w tym kierunku robić.

Bo tak to jak Ty sobie to teraz wyobrażasz?
Nie wyprowadzisz się, nie pójdziesz do pracy, nie zrobisz sobie sama jedzenia, to jak Ty chcesz żyć nawet po tym jak ich eksmitujesz?

Leczenie, tylko leczenie. Przecież nikt stąd Cię nie przygarnie do siebie i nie będzie Ci podawał jedzenia. My tu możemy wspierać i pisać, ale akcja należy do Ciebie.

24 Ostatnio edytowany przez Karliczek (2020-10-07 15:54:39)

Odp: Rozbestwiony przez matkę brat

Ok dziękuję Ci za odpowiedzi. Muszę iść do tego szpitala, ale najgorsze jest to, że prawie na pewno zacznie mi grzebać w moich rzeczach... a mam dość sporo pamiętników... muszę poszukać jakiegoś miejsca żeby przed nią schować wszystko co ważne. Już dzisiaj miałam nawet być, ale potrzebowałam żeby coś mi kupiła i robiła wyrzuty, że mam sobie iść po to sama... Mam nadzieję, że mnie w ogóle przyjmą...

A w ogóle to przed lekarzem pewnie będzie chciała żeby uznać mnie za chorą psychicznie tak jak próbowała wmówić na wizycie z niebieskiej karty, dlatego chyba pojadę tam jakąś taksówką sama.

25 Ostatnio edytowany przez Karliczek (2020-10-08 11:45:39)

Odp: Rozbestwiony przez matkę brat

Jak mnie to dobija, że nikogo nie obchodzę... nie mam ochoty nawet iść do tego szpitala, czy naprawdę nie ma tu nikogo kogo by obchodził drugi człowiek, kto by zechciał ze mną nawiązać kontakt prywatnie i porozmawiać? Ja potrzebuję nie tyle uciec przed przemocą i brakiem miłości, ale właśnie potrzebuję mieć bliskie osoby... nie jestem w stanie bez tego żyć, być może niektórzy są w stanie, ale dla mnie takie życie nie ma sensu kiedy nikogo nie obchodzę.

26

Odp: Rozbestwiony przez matkę brat
Karliczek napisał/a:

Jak mnie to dobija, że nikogo nie obchodzę... nie mam ochoty nawet iść do tego szpitala, czy naprawdę nie ma tu nikogo kogo by obchodził drugi człowiek, kto by zechciał ze mną nawiązać kontakt prywatnie i porozmawiać? Ja potrzebuję nie tyle uciec przed przemocą i brakiem miłości, ale właśnie potrzebuję mieć bliskie osoby... nie jestem w stanie bez tego żyć, być może niektórzy są w stanie, ale dla mnie takie życie nie ma sensu kiedy nikogo nie obchodzę.

Karliczku, Ty musisz uciec przed przemoca i to jest Twoim priorytetem. Majac bliskie osoby i siedzac w tym, w czym siedzisz, szybko sprawisz, ze te bliskie osoby uciekna, bo beda mialy dosc tego, ze sluchaja i doradzaja, a Ty z tymi radami nie robisz nic.
Gwarantuje Ci, ze jak sie wyleczysz, pojdziesz na terapie i sie usamodzielnisz, to bedziesz w stanie nawiazac zdrowe relacje z innymi.

27

Odp: Rozbestwiony przez matkę brat

Myślę, że moje życie już naprawdę nie ma sensu, to jest w ogóle jakiś cud, że do tej pory tego nie zrobiłam... przez te wszystkie lata... ok, nie będę się nikomu naprzykrzać, tylko to by mnie mogło ocalić przy życiu ale ja wiem, że nikogo to nie obchodzi i dlatego ludzie w mojej sytuacji popełniają samobójstwa, choć mogli by tego nie zrobić gdyby nie byli sami, szukałam pomocy, nie poddałam się bez walki, szukałam tutaj, szukałam... wiem, że nikogo po prostu nie obchodzę, myślę, że tego każdy potrzebuje, to normalna potrzeba, ja już jestem w takim stanie zdrowia, nawet jeśli się wyleczę z tego co mi teraz dolega, to w takim stanie jest moje ciało przez te nerwy czego się już wyleczyć nie da.

Posty [ 27 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » RELACJE Z PRZYJACIÓŁMI, RELACJE W RODZINIE » Rozbestwiony przez matkę brat

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024