Witam wszystkich,
Już kiedyś korzystałam z tego forum i wróciłam ponownie bo znowu pojawił się problem. Nie wiem czy coś ze mna jest nie tak czy po prostu nie mogę być szcześliwa ...
Czuję się zagubiona, zmęczona w ogole bez sensu...
Mam 24 lata a mój facet 28 lta. Jesteśmy ze sobą ponad 3 lata (prawie już 4). I co ... Bywało różnie jak to w związku. Raz lepiej raz gorzej. Zrywanie też było ale po jakimś czasie dochodzilismy do wniosku że nie możemy być bez siebie. To było zrywanie na tydzien, dwa ale słowne. Nie odzywanie się ale tak wiedzieliśmy ze jestesmy razem...
Ale tym razem sytuacja się powtórzyła... Zaczeło sie od jakieś wymyślonej kłótni (bez konkretnego, poważnego powodu). I w niedziele nie odbierałam, byłam zła i chialam dać mu nauczkę... W poniedziałek dostałam sms-a ,, Poszukaj sobie nowego chłopaka". Oczywiscie zadzwoniłam ale slyszałam wszystko wiesz. Tak mijał czas do soboty.. W sobote poprosiłam aby przyjechał oczywiscie nie, mówił jedno i to samo. W niedziele gdy wróciłam po pracy byla 22 stal pod blokiem i czekał na mnie... Mówił ze pisał dzwonil ale nie odzywałam sie wiec, przyjechał. Twierdził ze niby był na miescie i przyjechał bo chcialam sie spotkac... Posiedzieliśmy pogdaliśmy - w tym czasie nadal mówił ze nie jestesmy razem. Ale ciągle był nie wychodził... tak było to dziwne, bo mnie przytulil, normalny byl a za chwile ,, wszystko wiesz".
Gdy wychodzil powiedział ze jedzie bo ma załatwic pewne sprawy dla siostry ale opowie mi o co chodzi nastepnym razem... A ja na to to zadzwonie jutro.
I dzownie w poniedzialek nie odbiera. Dzwonie w wtorek to samo. Napisałam sms-a czemu nie odbierasz. Odpisał ,,chyba Ci wszystko wyjasniłem". Jak zobaczylam ta wiadomosc nie wiedzialam co zrobic... naprawde. I od wtorku do dzisiaj sie nie odzywałam on też nic. Kompletnie nic. ,, To Ty zerwałeś to Ty zawalczysz jak bedziesz chcial. Wiesz gdzie mieszkam gdzie pracuje. Wiesz wszystko. Wiec ja to zostawiam. Bedziesz chciał cos zmienic to sam to zrobisz.
Nie boj sie juz wiecej nie napisze... POjde w swoja strone. Nie sadzilam ze kiedys ze mna zerwiesz na poważnie"
Za 2 tygodnie mamy wesele na które, on jest zaproszony także....
Nie wiem czy ja gdzieś zawinilam czy po prostu on jest dziwny i nie wart moich lez. Już nie mam sily, ciągle jest coś nie tak ciągle coś sie zmienia z jego strony. Jak odzywam sie to jeszcze bardziej mnie rani... a jak przestaje daje mu spokoj to on WRACA I prosi o powrót. Czy on w ogole rozumie swoje błedy?
Co zrobic?