Cześć,
zacznę od tego, że mam bardzo fajną pracę z której jestem zadowolona, świetny zespół i spore możliwości rozwoju. Na to gdzie jestem pracowałam ciężko parę lat, ale do rzeczy.
Zawsze pracowałam w środowisku męskim, potrafię się bez problemu z każdym dogadać. Parę miesięcy temu w obecnej firmie, szef innego działu ściągnął mnie do swojego teamu z racji tego, że było realne zagrożenie, że mój dotychczasowy zespół zamkną. Pomimo tego, że wiązało się to z przejściem do całkowicie innego obszaru, w którym nie miałam doświadczenia, zgodziłam się. Został utworzony nowy team, mam naprawdę świetnego kierownika. Pieczę nad całym, międzynarodowym działem sprawuje człowiek, który mnie ściągnął do tego zespołu.
Zawsze miałam z nim dobry, pozytywny kontakt. Często na imprezach firmowych rozmawialiśmy, na codzien mało współpracowaliśmy. Pomimo tego, że ma wysoką pozycję w firmie, nie daje ludziom odczuć, że jest wyżej, traktuje ludzi na równi. W ostatnim czasie prowadziłam bardzo ważny projekt dla niego, trochę więcej się słyszeliśmy, częściej pojawiał się w naszym oddziale. Sprawę, ktorej nie mogłam załatwić parę miesięcy, on załatwił szybko idąc do członka zarządu. Widziałam, że moje zdanie jest dla niego ważne oraz, że kiedy go o coś poproszę załatwia to od razu.
W ostatnim czasie poprosił, żebym przyjechała do oddziału naszej w firmy w jego mieście. Dotyczyło to nowego tematu, tory prowadzę. Całe dni pracowaliśmy razem z salki, zabrał mnie na lunch i po prostu miło nam się rozmawiało, dużo śmialiśmy się i żartowaliśmy. Były momenty, że widziałam jak trochę bliżej mnie siada, czy przysuwa się, a jego wzrok szukał mojego spojrzenia. Widziałam, jak promienieje.
Ostatniego dnia przedstawił mi propozycję awansu. Mam bardzo dobre oceny od współpracowników, chce rozbudować nasz dział o dodatkowy team, którym będę zarządzać. Bardzo docenia jak jestem ogarnięta, pracowita i to jak się nie poddaję. Byłam zaskoczona, ale naprawdę szczęśliwa. Godzinę później, kiedy zbierałam się do wyjścia zawołał mnie, że chce mi coś pokazać na tarasie.
Wtedy powiedział, że jest jeszcze jeden temat o którym chce ze mną porozmawiać. Zaczął od tego, że na pewno wiem, że jestem bardzo inteligentna i zniewalająco piękna. Wspomniał, że nie potrafi się przy mnie skupić, zebrać myśli. Po prostu traci rozum. Jest pewien, że wiem jak reagują na mnie faceci, a moja osoba go zachwyca. Mówi mi to po to, żebym nie bała mu się powiedzieć, że przesadza czy przekracza granice, bo on po prostu wie, że może nie opanować siebie przy mnie. Kiedy zapytałam co jak mu powiem o tym, to stwierdził, że Ma to nie wpłynąć na nasze relacje służbowe, a awans nie jest z tym w ogóle powiązany. Widziałam, jak nie może zebrać myśli, jak ciężko mu to powiedzieć, jak patrzy na mnie. Czułam, że jest ze mną szczery.
Byłam zszokowana, podziękowałam za szczerość, ale powiedziałam że liczę, że nie dojdzie do takiej sytuacji. Oczywiście jeszcze parę innych słów dających mu znać, że lepiej żebyśmy byli nadal na stopie służbowej.
Naprawdę go lubię, mamy podobne spojrzenie na świat, fajnie się dogadujemy i cenię go za jego osobę. Jest kulturalny, ma nienaganne maniery.
Mam zamiar zachowywać się jak do tej pory, całe szczęście bardzo rzadko się widujemy (1 na parę miesiecy), ale sama nie wiem co o tym myśleć.
Jeśli ma to dla kogoś znaczenie to dodam tylko, że jest on niewiele starszy ode mnie i ma małe dziecko oraz żonę, z którą z tego co opowiada mu się nie układa i otwarcie mówi, że woli jeździć w delegacje niż być w domu.
Napiszcie co o tym sądzicie i co powinnam zrobić?