Moim zdaniem dużo zależy od miasta. Po pierwsze - większe miasto to zazwyczaj wyższe ceny. Fryzjer w Warszawie weźmie więcej za daną fryzurę, niż fryzjer w małej wiosce na końcu świata. Po drugie - w dużym mieście będzie więcej hm... oryginalnych fryzur do zrobienia. Tzn. w małym mieście, w którym chodziłam do szkoły, nie widziałam zbyt wielu facetów z fryzurą wymagającą więcej niż maszynki/nożyczek. I w tym małym mieście za takie ścięcie fryzjerzy brali 10-15, w porywach do 20 złotych. A w większym mieście częściej ktoś chce coś specjalnego - ostatnio mój znajomy lata do fryzjera i robi sobie NowąFryzuręRonaldo. -.-
Jest jeszcze jedna opcja, jeśli ludzie już Cię znają. Masz stałych klientów, pracujesz na czarno w domu, bierzesz mniej, niż w salonie, ale wszystko do Twojej kieszeni. A oni zazwyczaj podają tę informację dalej - sama chodziłam przez jakiś czas do genialnej fryzjerki, która zanim otworzyła swój zakład, to pracowała w domu, bo u kogoś jej się nie opłacało. I terminy zawalone od 7 rano do 22 nieraz. Tyle że u kobiet z tym łatwiej, bo jeśli za balejaż zamiast 120 zł zapłaci 70, to opłaca jej się tak kombinować. Jeśli facet zamiast 20 zł zapłaci 15, to już mu pewnie bez różnicy.